- Nie podoba mi się to, że tak postępujesz. –
Zmrużyłam oczy.
- Aha, więc przyjęliśmy taktykę, że cała wina leży po mojej stronie. –
Chłopak tylko patrzył na mnie.
- Dobra ja wiem –
- Nathan – przerwałam mu i przechyliłam głowę – czego ty ode mnie oczekujesz ? –
- Że będziesz podejmowała decyzje bardziej rezolutnie. –
Uniosłam brew.
- To znaczy ze mną. – uśmiechnął się – A jeśli już się uprzesz i postanowisz sama, to przynajmniej mnie informuj o tym. –
- Nie wiem czy dobrze zrozumiałam. – nie spuszczałam z niego wzroku – Mam tobie ze wszystkiego spowiadać się i o wszystkim mówić, ta ? – ciśnienie we mnie urosło – W takim razie oświadczam, że idę do łazienki umyć ręce ! – minęłam go i poszłam pod wskazane miejsce
- Oj Vicky … - usłyszałam za sobą – Po prostu chcę wiedzieć co planujesz. –
W lustrze
widziałam, że stał za mną.
- To tak dużo ? –- Może po prostu powiedz od razu, że chodzi ci o kontrolę ! – zawróciłam się przodem do niego
Oparł znudzony głowę o framugę.
- Kochanie, mylisz pojęcie kontroli z wiedzą o planach i troską. –
- Nie wydaje mi się. –
Stanął na baczność
z powrotem przede mną. Wkurzył się na mnie. Znowu ^^ …
- To skoro chcesz
być tak bardzo wolna i niezależna to po jaką chorobę jesteś ze mną ?! –O dżizas … To się porobiło … :/
- Bo może cię kocham złośniku ?! – powiedziałam już zrezygnowana i mijałam go, gdy złapał mnie w pasie od tyłu, przysunął do siebie i powiedział mi do ucha uśmiechnięty;
- I za poprawną odpowiedź wygrała pani klucz do serca pana Sykesa. –
- Ale ty głupi jesteś. – zaśmiałam się
Chłopak zawrócił
mnie do siebie przodem. Trzymał mocno ściśnięte dłonie na moich biodrach, a
nasze twarze dzieliło zaledwie parę centymetrów.
- Po prostu chcę
należeć do twojego świata i mieć w nim swoje miejsce. –- Przecież tak jest. – powiedziałam cicho, wpatrując się w szmaragdowe tęczówki
- Chcę to bardziej czuć. – szepnął
- Oj panie Sykes … - pokręciłam głową, kładąc ręce na szyi chłopaka
- Kocham panią, panno Victorio Minc. –
- Wiktorio – poprawiłam, mówiąc po polsku
Nathan dość nieudolnie powtórzył po mnie co jednak zabrzmiało bardzo słodko. Z rosnącego uczucia wpiłam się w jego usta. Oczywiście nie protestował i odwzajemniał pocałunki.
- Ładnie pachnie. –
usłyszeliśmy z dołu Maxa
Oderwałam się od
Nathana.- Ciasto ! – przypomniałam sobie i wyrwałam na dół
Zbiegałam ze
schodów, a Siva z Maxem na „raz” zatkali sobie ręką usta. Zeskakując ze schodka
tylko zmarszczyłam brwi, patrząc na nich i pobiegłam do kuchni, nic nie
rozumiejąc. Migusiem nałożyłam rękawice, otworzyłam piekarnik i wystawiłam
świeżo upieczone ciacho na stół obok drugiej blachy ciasta. No właśnie …
- Panowie ! –
wychyliłam się do dwóch agenciarzy do salonu - Który zjadł jedną czwartą ciasta
czekoladowego ? – założyłam ręce
Obydwoje wskazali
palcem na drugiego.
- Więc który ? –
uniosłam brew z cwaniackim uśmiechem- Max – wyseplenił mulat z pełną buzią
- Siva – powiedział Łysy z wypchanymi policzkami
Roześmiałam się na głos.
- Brzuchy was będą bolały. To było jeszcze zbyt ciepłe na takie pożarcie. –
- Aj tam – obydwoje zgodnie machnęli ręką
Resztę po południa spędziliśmy
w salonie na durnostwach i szaleństwach. W okolicy g.22 zostałam odprowadzona
do „swojego” pokoju przez Nathana. Życzyliśmy sobie słodkich snów i
przypieczętowaliśmy to długim pocałunkiem na dobranoc.
Szybko
zasnęłam, choć słyszałam jak co jakiś czas chłopaki wybuchali na dole śmiechem.
Chciało mi się też iść przytulić do Nathana, do jego pokoju, ale udało mi się
poskromić tę myśl i zasnęłam.***
Czułam jak ktoś
mnie delikatnie szturchał.
- Kochanie wstawaj.
Budzik dzwoni. – to był Nath- Ok, powiedz mu, że oddzwonię. – wymamrotałam i zakryłam się z powrotem kołdrą na głowę
Chłopak roześmiał się.
- Vicky wstawaj. –
- Nie chcę … - mruczałam spod pościeli
- Skarbie jest 7.20 –
- KTÓRA ?! – zerwałam się – Nathan czemu dopiero teraz mnie budzisz ?! – wyrwałam z łóżka do szafy – Nie mogę się spóźnić w pierwszy dzień ! – przeglądałam ciuchy
- Wiesz, zbudzić ciebie to nie jest wcale taka prosta sprawa. – uśmiechnął się słodko i popił kawy z kubka, który trzymał w dłoni
- Wiem. W razie pożaru wynieść z łóżkiem. –
Chwyciłam spodnie i jakiś sweter. Zrobiłam krok do Sykesa.
- Chcesz ? – podsunął mi pod nos kubek
Powąchałam.
- Nie słodziłem. –
Uśmiechnęłam się i zrobiłam łyka.
- O rany Sykes jaka ja jestem w tobie zakochana. – walnęłam tekstem ze szczęścia, że widzę go od pierwszych minut otwarcia oczu z rana i pocałowałam go po czym pobiegłam do łazienki
- Vicky, co ci jest ? – usłyszałam tylko za sobą jego radosny głos
Byłam już w
łazience, więc odkrzyknęłam z niej;
- Jestem szczęśliwa
! –- Dało się zauważyć … Mniejsza. Podrzucę cię do „EandJ”. –
Był za drzwiami,
więc nie musieliśmy już krzyczeć.
- Przecież wywiady
dziś macie od rana. – przypomniałam, ogarniając się przed lustrem i umywalką- Od 8.30, więc wyrobię się zawieźć ciebie, wrócić i pojechać z chłopakami. –
- Dobra jak chcesz. –
- Idę na dół zrobić tobie jakieś śniadanie. Na co masz ochotę ? –
- Na coś szybkiego i dobrego. –
- Konkretna odpowiedź. Lubię to. –
- Ojj nooo … - przewróciłam oczami przed lustrem - Kanapkę mi zrób z serkiem topionym i będę zadowolona. –
- Robi się. –
Nathan zszedł na dół. W łazience spędziłam jeszcze jakieś 10 minut i wyszłam, związując włosy w luźny, długi kucyk.
W kuchni zjadłam śniadanie, a następnie Sykes zawiózł mnie do pracy.
- Przyjadę po ciebie. – zaoferował się pod firmą
- Dasz radę ? –
- Jasna sprawa. – założył mi za ucho kosmyk – Powodzenia. –
- Nawzajem i nie daj się dziennikarzom. –
Wymiana uśmiechów,
całus na pożegnanie i za chwilę już wchodziłam do „EandJ”. Od wejścia ze
wszystkimi witałam się. Bardzo mi tego brakowało. Ta praca to był mój żywioł i
uwielbiałam ją. Podeszłam do portierni.
- Hej Rebecca, mogę
kluczyk do swojego gabinetu ? –- O, cześć Vicky ! Jak dawno cię nie było ! – dziewczyna podała mi kluczyk
- Dzięki. A wiesz … małe problemy. –
- Ale mam nadzieję, że już wszystko w porządku. –
- Tak – skłamałam z uśmiechem – Idę do siebie, bo mam na pewno sporo zaległości. Na razie –
- Na razie –
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Odkluczyłam drzwi do swojego gabinetu, otworzyłam je, a moim oczom ukazał się kosz owoców postawiony na biurku.
Byłam w szoku, ale oczywiście pozytywnym. Olivier jako mój szef starał się aż nadto. Podeszłam do biurka i urwałam winogrono. Było przepysznie słodkie. W tej samej chwili zadzwonił stacjonarny służbowy telefon.
- Victoria Minc,
słucham ? –
- Vicky, Olivier
cię prosi do siebie. –- Ok, dzięki Rebecca. –
Odłożyłam telefon, zerwałam jeszcze winogron, zamknęłam pokój i ruszyłam do mojego bossa.
Zapukałam do jego drzwi, za którymi usłyszałam ciepłe „proszę”.
- Dzień dobry –
przywitałam się z brunetem w okularach po 30stce
- Dzień dobry pani
Victorio – uśmiechnął się promiennie zza biurka – Proszę usiąść. – zachęcił,
wskazując na naprzeciwko niego postawiony fotel- Dziękuję –
- Jak pani samopoczucie ? –
- Dziękuję, już lepiej. Dochodzę do sił pomalutku. –
- Max był zdenerwowany, mówiąc mi co się stało, więc doszedłem do wniosku, że to poważna sprawa. –
- Zwykłe przemęczenie. To wszystko. – taaaaa kłam dalej perfidnie z uśmiechem, a będziesz smażyła się w piekle Wiktorio … - W ogóle dziękuję za owoce. – przypomniałam sobie – To bardzo … smaczne przywitanie. –
Uśmiechnęliśmy się
z Townem.
- Wiem, że
potrzebuje pani teraz dużo witamin i zdrowych rzeczy, więc kto jak kto, ale
szef i firma muszą dbać o swoich pracowników. – spojrzał na mnie – Zwłaszcza
tych wyróżniających się bardzo dobrą pracą. –
Czułam jak się
czerwienię, więc spuściłam wzrok z uśmiechem, licząc na to, iż podkład zakrył
oznaki zawstydzenia.
- Nie dostała
dzisiaj jeszcze pani wytycznych, prawda ? – spytał po chwiliSzczerze mówiąc dopiero teraz zorientowałam się, że nie.
- Nie, nie dostałam. –
- W związku z tym, że nie chcę jeszcze pani narzucać dużej ilości obowiązków w obawie o pani zdrowie i tej wiecznej bieganiny po firmie –
- Ale nie ma na co patrzeć – przerwałam mu
Olivier uśmiechnął
się.
- Proszę dać mi
dokończyć. –Przygryzłam dolną wargę, żeby się zamknąć.
- Jak już mówiłem chcę trochę panią oszczędzić i mam dla pani inne zadanie na najbliższe dni. –
- Inne ? – ściągnęłam brwi – To znaczy ? –
- Przygotowałaby pani bankiet. –
Patrzyłam na niego
z facepalmem, żeby rozwinął swoją arcyciekawą ideę.
- Zbliżają się
święta Bożego Narodzenia, a w związku z tym „EandJ” jak co roku chce pomóc
dzieciom z domu dziecka. Finansowo oczywiście. – dodał – Chodzi tu o bankiet,
na który mogłoby przyjść sporo gwiazd, wpłaciłyby trochę funduszy, dały coś na
licytację, zagrały jakiś koncert … Wie pani co mam na myśli ? –
Nadal miałam
ściągnięte brwi.
- Tak … Chyba tak …
-Tyle, że nie wydaje mi się, żeby to była łatwa robota -.- …
- Nie chodzi mi o huczne balety. Bardziej poszedłbym w stronę kameralną. – mówił Olivier – Myślę, że idealnie pani by to zorganizowała. – uśmiechnął się na koniec
- Ja … ? – powtórzyłam powątpiewająco z uśmiechem z żenady, widząc siebie w tej roli
Zaraz jednak
przybrałam normalną mimikę.
- Nie robiłam nigdy
takich rzeczy, więc nie wiem czy to jest dobry wybór, że padło na mnie … -- Pani Victorio, ale jest pani kreatywną osobą, z wyobraźnią i dobrym sercem, a właśnie taka osoba musi zająć się organizacją bankietu … Zresztą zróbmy inaczej. – powiedział po chwili – Pomagałaby pani Rebecca, w sumie chciałbym ją awansować, więc miałaby pole do popisu. – uśmiechnął się – Rebecca załatwiałaby listę gości, jakiś poczęstunek, nagłośnienie, a pani zajęłaby się lokalizacją, dekoracją i kosztami. –
Nabrałam powietrza.
- Proszę się nie
bać. To tylko tak groźnie brzmi. – zaczął mnie uspokajać- Boję się, że nie sprostam pana wymaganiom. – przyznałam, wypuszczając powietrze
- Jakkolwiek by nie było i tak robimy to dla dzieciaków, a jestem pewny, że poradzi pani sobie znakomicie. –
Pokiwałam tylko
głową, stwierdzając w jak bardzo beznadziejnym położeniu byłam.
Za chwilę Town
zadzwonił do Rebecci i kiedy dziewczyna przyszła, każda z nas zanotowała sobie
oczekiwania szefa. Ja, tak jak Olivier mówił, byłam odpowiedzialna za wybór
lokalu, dekorację i kontrolę nad kasą. W porównaniu do roli Rebecci
rzeczywiście miałam łatwą robotę bowiem dziewczyna musiała zapraszać gwiazdy,
sprostać im manierom i humorkom, drzeć się z szefami kuchni o jedzenie i co
najgorsze – załatwić sprawy akustyczne z nagłośnieniem. Trochę jej współczułam
choć widziałam, że była pełna zapału – zawsze lepsze to od stania na portierni.
Chociaż w sumie – gdybym była w pełni sił byłabym zapewne tak samo
podekscytowana co ona i w swoim żywiole … Mniejsza.
- Ile mamy czasu na
przygotowanie bankietu ? – spytałam na koniec
- Tydzień –
odpowiedział Olivier
Nieświadomie
chrząknęłam, a Rebecca zaczęła się wachlować kartką z zapiskami. Kurde blaszka.
Trochę mało czasu.
Widząc naszą
reakcję szef dodał łagodnie z uśmiechem;
- Spokojnie, to nie
musi być oszałamiający spektakl. Z moimi wymaganiami, które sobie zapisały
panie, poradzicie na pewno w ciągu 5 dni. Oczywiście te osoby, które paniom
podałem z firmy mają również dostać zaproszenia, Rebecco. No i wy moje drogie
też już się szykujcie z osobami towarzyszącymi bowiem bez was nie gramy. –
Wymiana uśmiechów.
Po chwili wyszłyśmy
już ze „wspólniczką” z gabinetu szefa i jeszcze dokładniej się umawiając
rozeszłyśmy do siebie, zaczynając coś załatwiać.
Pierwsza kwestia –
lokal. Surfowałam po internecie, szukając jakichś w miarę sporych, ładnych
lokali. Wybrałam 3, które trafiły do mojego gustu i były w centrum. Od razu
umówiłam się telefonicznie na obejrzenie danych miejsc i pierwszą „wizytę”
miałam już za godzinę. Nie czekając na nic zebrałam się do wyjścia i poszłam z
notatnikiem i torbą pod wskazany adres.
Lokal był niczego
sobie. Tyle, że dość mała scena nie przekonywała mnie. Mimo tego właścicielka
oprowadzała mnie dalej. Stanęło na tym, że widząc w głębi powstawiane rury do
tańczenia przed sofami podziękowałam i z niczym wróciłam do „EandJ”.
No to co robimy ?
Szukamy dalej. Telefon pod drugi adres i kolejna wycieczka na miasto pieszo. W
tym przypadku droga zajęła mi sporo czasu, bo do danego miejsca nie znałam
żadnych skrótów i musiałam iść na okrętkę. Jak okazało się – na marne. Budynek
już z zewnątrz w niczym nie przypominał godnego miejsca na bankiet i nie
spełniał oczekiwań Towna. Zmarnowana wróciłam do „EandJ”.
- Masz już coś ? –
złapała mnie Rebecca na korytarzu w drodze do mojego gabinetu
- Jeszcze nie –
odpowiedziałam marnie – Byłam już w dwóch lokalach i nic. Został jeszcze jeden
w miarę dobry. –- Ok, to poinformuj mnie jak już coś będzie miała. –
- Jasne. A jak u ciebie zabawa z gwiazdeczkami ? – uśmiechnęłam się – Masz już kogoś ? –
- Wykonałam 27 telefonów. Jak na razie to mam tylko jakieś zespoły na skalę krajową, więc szału nie ma. – patrzyła w swoje notatki – Jak na przykład „Red Birds” ? –
- Coś takiego istnieje ? – uniosłam brew i zaśmiałam się
- No to jak mówiłam szału nie ma … - przeciągnęła – A tak z większych formatów to manager Cheryl Cole powiedział, że dadzą znać za 3 dni, a inni … - spojrzała na kartkę – to samo. Więc w sumie też jeszcze niczego nie mam i jesteśmy w czarnej dupie. – wróciła do mnie wzrokiem
Wymieniłyśmy blade
uśmiechy.
- Swoją drogą
nieźle, że na nas postawił przy organizacji. – powiedziała Rebecca, mając na
myśli Oliviera- Noooo – przeciągnęłam – nieźle … -
Dzwonek mojego
telefonu.
- Przepraszam,
muszę odebrać … - spojrzałam na wyświetlacz i odebrałam – Hej Nathan, co tam ?
–- … poszłaś w pierwszy dzień po długiej nieobecności do pracy i już w pierwszy dzień wpadłaś w pracoholizm ? –
- Co ? – nie zrozumiałam ^^ …
- Czekam już na ciebie od 10 minut, a ty nadal nie wychodzisz. –
- Już ?! – zdziwiłam się i dopiero Rebecca podstawiła mi pod nos zegarek z godziną 15.10 – Oł – zabultałam się – Ok, to ja już lecę do ciebie. – rozłączyłam się i zwróciłam do dziewczyny – Sorry Rebecca, ale muszę śmigać, bo już mój driver jest. – zaśmiałam się
- Spoko, zaraz też sama się zmywam. To co, do jutra wspólniczko ? –
- Do jutra – uśmiech
Wyszłam z „EandJ” i
wsiadłam do samochodu Sykesa.
- Cześć kochanie. –
pocałowałam go – Przepraszam, że musiałeś tyle czekać, ale dzień zleciał mi w
oka mgnieniu. –- Domyślam się. – uśmiechnął się uroczo – Zapinaj pasy i jedziemy do domu. –
Ruszyliśmy z
parkingu.
- To opowiadaj jak
minął dzień. – - Wyobraź sobie, że Olivier zlecił mi i Rebece zorganizowanie charytatywnego bankietu dla gwiazd. I jestem odpowiedzialna za wybór lokalu, dekorację i wydatki. –
- Ooooo proszę. – wyszczerzył się, kierując – Nie wiedziałem, że mam taką przedsiębiorczą dziewczynę. –
- No ja też tego nie wiedziałam. – przyznałam z ironią – Stawiałam minimalny opór, dawałam dla Towna aluzje, że lepiej by było, gdybym nie podejmowała się tego, ale NIE ! Uparł się i amen. –
- Ale właściwie czemu nie chciałaś się tego podjąć ? –
- Hmmm … zastanówmy się i pomyślmy … - kolejna ironia – Może dlatego, że nigdy w życiu nie robiłam takich rzeczy ? – retoryczne pytanie
- Oj Vicky, nie przesadzaj. – pokręcił głową – Przecież lubisz nowe doświadczenia. –
- Ale nie na taka skalę ! –
- Daj spokój, poradzisz sobie. – powiedział spokojnie
- Muszę. – wzruszyłam ramionami – Nie mam wyboru. … A jak u was wywiady ? – zmieniłam temat
- W porządku. W sumie w kółko to samo. Każdy pyta o podobne rzeczy. W ogóle mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość. – mówił, patrząc uważnie na drogę – Od której zacząć ? –
Jołson Kobiety :) ! Przez łóżko do rozejmu ? No nie w tym rozdziale ;p ( swoją drogą Anonimie jesteś niemożliwy xd ). Szybciutko komentujcie i ruszamy z następnym, bo przedwczoraj rozpędziłam się i napisałam już nexty ;p.
Podjęłam decyzje ważne dla mnie i zrobiłam już w tym celu pierwsze kroki. 3majcie kciuki, żeby wszystko poszło dobrze !
Komentujcie i jedziemy dalej :).
Big kiss :* !
PS Witam nowe czytelniczki :)
Będę pierwsza? Xd Dajesz szybko następny, jestem ciekawa jak pójdzie ta impreza ;d
OdpowiedzUsuńWeny ;*
Nooo Hej Słońce! :)
OdpowiedzUsuńNa początku chciałam przeprosić za to, że wcześniej nie komentowałam, ale nie miałam możliwości, bo mam drobne problemy techniczne przez co teraz dodaje przez telefon Brata przez co pisze jako Anonim ^^ :p
a teraz przejde do sedna:p
Rozdział genialny! Nath taki troskiliwy *.*
Hahaha Pracocholiczka Victoria Minc :p
San? Mam prośbę... Napisz książke :p
Co Ty na to? Ja przeczytam wszystko co napiszesz:)
Masz ogromny talent, którego nie możesz zmarnować! : D
czekam na nexta z niecierpliwościa :D
Pozdrawiam KaMa <3
tw-fanmily.blogspot.com
kocham <33333
OdpowiedzUsuńrdz super ! :D
ale jej dowalił z tym bankietem xd
czekam na nexta :*******
Rdz jest wspaniały, zreszta jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać twoje opo i nawet nie wiesz jaką mi to sprawia przyjemność ^^
Juz nie mogę doczekać się nexta!
Dodawaj go zaraz ;D xx
Moje ulubione cytaty z tego rozdziału:
OdpowiedzUsuń"I za poprawną odpowiedź wygrała pani klucz do serca pana Sykesa. "
"Kochanie wstawaj. Budzik dzwoni.
Ok, powiedz mu, że oddzwonię."
"O rany Sykes jaka ja jestem w tobie zakochana. "
Tak mi się te momenty podobają i jeszcze te zdania, że no sorry, ale musiałam o tym tu napisać ; P
Vicky jako organizatorka, miło.
3mam kciuki za te twoje decyzje ; 3
Szybciutko dodawaj nexta ; * <3
Aaaaaaaaa...Jest rozdział jest imprezka :)
OdpowiedzUsuńNo zajebisty jest zresztą jak zawsze :*
Już myślałam, że będzie sexytime...
Ciekawa jestem jak Victoria poradzi sobie z bankietem.
A Nathan jaki opiekuńczy, że hej
Chłopaków spuścić z oka na 5 minut i już ciasto pożrą. Hahah
:P
Ja osobiście mogłabym czytać Twoje rozdziały w hurtowych ilościach więc czekam na nexta już jutro ^^
Pozdrowienia Kochana ♥ i jeszcze więcej wenyyyyyy :*
Tak się cieszę, że z Wiktorią już jest wszystko w porządku! :)
OdpowiedzUsuńI dobrze, że pomiędzy Nathanem, a Wiki jest wszystko ok. :D
Rozdział jak zwykle świetny! :*
Weny Kochana i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :*
Buziakiii. ;*
aaa rozdział jak zwykle świetny <3 życze weny no i dodawaj tego nexta
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Werka :)
Ohohohohohoho. xd
OdpowiedzUsuńPogodzili się. High five. ^^
Bitch please to powaliło mnie na kolana : "I za poprawną odpowiedź wygrała pani klucz do serca pana Sykesa." <3
I to : "Kochanie wstawaj. Budzik dzwoni. Ok, powiedz mu, że oddzwonię." brat interweniował. xd
Rozdział iście zajebiaszczyy. <3
Siva i Max - głodomory jedne. :D
Vicky wróciła do pracy, a tam owoce. xd Mniaaam. xd
Ale ma niezłe zadanie. Bankiet. o.O
A Bóg wie jak, gdzie, kiedy, po co, dlaczego.?
Nie no ale lepsze to niż część Rebeci. Ogarnąć wszystkie sławy. *.*
A Vicky weźmie ze sobą Nathana.! xp Albo pójdą wszyscy razem bo ich zaproszą. O.! To jest myśl.! Ma tak być, czaisz.? :D
Ale co to będzie za wiadomość.?!
Weź błagam nigdy więcej nie dodawaj z takim zakończeniem bo normalnie kogoś uszkodzę.
Dobra, wiemy tylko że jest dobra i zła. Zgaduję że zła to że są w gazetach lub telewizji, ewetualnie w necie. A dobra to nie wiem, chyba że chodzi o to że idą na ten bankiet. ^^
No i tak może być. :D
No to jutro Moja Droga widzę następny.! ;*
Haha i znowu pociskam takim długim. <3 Odgrywam się za poprzedni, który był nienaturalnie krótki. o.O Mniejsza o większość.
Ściskam, całuje, pozdrawiam i czekam. ;**
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ! No pogodzili się omnomnom :) Taki rozwój wydarzeń jak najbardziej mi się podoba !
OdpowiedzUsuńNo, no, no Vick taki 'bankiecik' Powodzonka Słońce :)
Ehh i te dwa obżartuchy XD Tak to do was Maxiu i Seevku XD
Pisz szybko nexta Kochana ♥
Wenyyy ♥
Boże , po prostu szok charytatywna impreza ? Nonono to się porobiło i Vicky ja organizuje :)
OdpowiedzUsuńTe wszystkie momenty i rozmowy Nathorii są takie sweetaśne że ja nie mogę :*
Dodawaj szybko nexta no i zapraszam do mnie mam nadzieję że wpadniesz
( tw-fanblog.blogspot.com tak dla przypomnienia :P )
OoOooo!
OdpowiedzUsuńPogodzili się - sukces! ;)
Mam nadzieje ,że już nasza Nathoria nie będzie się kłucić ;)
Hahaha wyobraziłam sobie miny Maxa i Seeva ;D
Oj oni to tylko korzystają na tych wkurzeniach Vicki.
Nie no ten Olivier jest po prostu epickim szefem! Wymarzony boss!
No no jakie poważne zadanie powierzył naszej Wiktori mam nadziej ,że sobie wszystko ogarnie i impreza będzie przednia ;)
Widomości powiadasz Nathanie?Dobra i zła?Oj mam nadzieje ,że nie spowoduje to żadnych kłutni ;/
Pewnie na tym wywiadzie wypytywali Natha o jego girlfriend ^^ może może ;)
Jak zwykle rozdział cudownie Ci wyszedł i czekam na następne moja wspaniałą pisarko ;*
Jaj! Czekam na przebieg imprezy! :3 Cudo, cudo, cudo!
OdpowiedzUsuńjak zwykle spamuję ----------> nadzieja-nigdy-nie-umiera-zapamietaj.blogspot.com
" No nie w tym rozdziale"- ha! czyli w przyszłości będzie coś na rzeczy!:D Huhu już to lubię^^
OdpowiedzUsuńOch, jak się słodko pogodzili<3 Nie ma to jak kompromis ;p
Max i Seev kontra ciasto. Wiadomo, ze ciasto, w tym starciu było na straconej pozycji^^ Hihi i to wskazywanie jeden na drugiego, mistrzowskie!^^
"Ok, powiedz mu, że oddzwonię"- nieee no ten tekst jest proo:D
Wykorzystam go przy najbliższej okazji, gdy mój zacznie dzwonić:D
Czekam na nextusia :*
P.s. Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka!;D
N.A.
Dobra i zła wiadomość?
OdpowiedzUsuńTo nigdy nie wróży dobrze...
Ja się rozkręcam w czytanie,a tu koniec :(
Dawaj next'a XD
piszę komentarz drugi raz bo poprzedni się usunął -.-
OdpowiedzUsuń2,5 dnia. Przeczytałam całe odkąd tylko znalazłam to opowiadanie. To jest cudo! Jak ja Ci umiejętności pisania zazdroszczę..ta lekkość, dowcip..no kocham po prostu! :D
jeszcze opisy choroby..takie prawdziwe.
"Mam wrażenie, że we mnie siedzą dwie osoby. Pierwsza chce jeść, bo jest głodna i nie chce myśleć o tym wszystkim." Przy tym się poczułam jakbym mówiła to osobiście. Pewnie dlatego czuję przywiązanie do tej historii. Tylko, że u mnie aż takich efektów nie ma. No i nie mam takiego Natha :(
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny - tym razem już na bieżąco - rozdział :D
P.S. Ewentualnie zapraszam do siebie: http://ownstrangeworld.blogspot.com/
albo na tt: Ola_TWfanmily
Ta kłótnia miała się skończyć inaczej... Chociaż i tak się cieszę, że się pogodzili;)
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie, kiedy ktoś Ci daję za zadanie coś łatwiejszego, a okazuję się to dla Ciebie zdecydowanie trudniejsze... No, ale Victoria sobie poradzi:P Chociażby dlatego, że tamta asystentka jej pomaga;)
A teraz coś o ostatnim zdaniu (nie mam na myśli pytania:P) wypowiedzianym przez Nathana. Już sama nie wie czy mam się obawiać tych ''rewelacji''. Jak mniemam zła będzie się cudownie przeplatała z dobrą i w zasadzie... Okaże się to wszystko bardzo pozytywne! :)
Czekam na nexta;*
Matko, poczułam się przez chwilę jakbyś mnie śledziła z kamerą i nagrywała xD Dosłownie identycznie nie raz godzę się z moim Głupkiem :P
OdpowiedzUsuńUbówstwiam Cię normlanie, mówiłam Ci już? ^^
No przecież Viki zawsze sobie ze wszystkim poradzi, inaczej nie byłaby sobą :D
Przecież oni mogą wziąć TW na ten koncert charytatywny, VIKI! Czemu Ty na to jeszcze nie wpadłaś :P
Aż się boje, co to za wiadomości będzie miał Nath... DLatego czekam na następny! Dawaj szybko! :D
I trzymam kciuki za Twoje sprawy, będzie dobrze!
Buziaki, Słonce ;**
AAAAle Super !!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNiezłę zadanie ^^
Lecę czytać nexta bo mam opóźnienie :P