piątek, 31 maja 2013

Nowe doświadczenia - rozdział 46.

Nathan stał w wejściu do kuchni i jeszcze przez moment mierzyliśmy się wzrokiem kiedy zaczął;
- Nie podoba mi się to, że tak postępujesz. –
Zmrużyłam oczy.
- Aha, więc przyjęliśmy taktykę, że cała wina leży po mojej stronie. –
Chłopak tylko patrzył na mnie.
- Dobra ja wiem –
- Nathan – przerwałam mu i przechyliłam głowę – czego ty ode mnie oczekujesz ? –
- Że będziesz podejmowała decyzje bardziej rezolutnie. –
Uniosłam brew.
- To znaczy ze mną. – uśmiechnął się – A jeśli już się uprzesz i postanowisz sama, to przynajmniej mnie informuj o tym. –
- Nie wiem czy dobrze zrozumiałam. – nie spuszczałam z niego wzroku – Mam tobie ze wszystkiego spowiadać się i o wszystkim mówić, ta ? – ciśnienie we mnie urosło – W takim razie oświadczam, że idę do łazienki umyć ręce ! – minęłam go i poszłam pod wskazane miejsce
- Oj Vicky … - usłyszałam za sobą – Po prostu chcę wiedzieć co planujesz. –

W lustrze widziałam, że stał za mną.
- To tak dużo ? –
- Może po prostu powiedz od razu, że chodzi ci o kontrolę ! – zawróciłam się przodem do niego
Oparł znudzony głowę o framugę.
- Kochanie, mylisz pojęcie kontroli z wiedzą o planach i troską. –
- Nie wydaje mi się. –

Stanął na baczność z powrotem przede mną. Wkurzył się na mnie. Znowu ^^ …
- To skoro chcesz być tak bardzo wolna i niezależna to po jaką chorobę jesteś ze mną ?! –
O dżizas … To się porobiło … :/
- Bo może cię kocham złośniku ?! – powiedziałam już zrezygnowana i mijałam go, gdy złapał mnie w pasie od tyłu, przysunął do siebie i powiedział mi do ucha uśmiechnięty;
- I za poprawną odpowiedź wygrała pani klucz do serca pana Sykesa. –
- Ale ty głupi jesteś. – zaśmiałam się

Chłopak zawrócił mnie do siebie przodem. Trzymał mocno ściśnięte dłonie na moich biodrach, a nasze twarze dzieliło zaledwie parę centymetrów.
- Po prostu chcę należeć do twojego świata i mieć w nim swoje miejsce. –
- Przecież tak jest. – powiedziałam cicho, wpatrując się w szmaragdowe tęczówki
- Chcę to bardziej czuć. – szepnął
- Oj panie Sykes … - pokręciłam głową, kładąc ręce na szyi chłopaka
- Kocham panią, panno Victorio Minc. –
- Wiktorio – poprawiłam, mówiąc po polsku

Nathan dość nieudolnie powtórzył po mnie co jednak zabrzmiało bardzo słodko. Z rosnącego uczucia wpiłam się w jego usta. Oczywiście nie protestował i odwzajemniał pocałunki.

- Ładnie pachnie. – usłyszeliśmy z dołu Maxa
Oderwałam się od Nathana.
- Ciasto ! – przypomniałam sobie i wyrwałam na dół

Zbiegałam ze schodów, a Siva z Maxem na „raz” zatkali sobie ręką usta. Zeskakując ze schodka tylko zmarszczyłam brwi, patrząc na nich i pobiegłam do kuchni, nic nie rozumiejąc. Migusiem nałożyłam rękawice, otworzyłam piekarnik i wystawiłam świeżo upieczone ciacho na stół obok drugiej blachy ciasta. No właśnie …
- Panowie ! – wychyliłam się do dwóch agenciarzy do salonu - Który zjadł jedną czwartą ciasta czekoladowego ? – założyłam ręce

Obydwoje wskazali palcem na drugiego.
- Więc który ? – uniosłam brew z cwaniackim uśmiechem
- Max – wyseplenił mulat z pełną buzią
- Siva – powiedział Łysy z wypchanymi policzkami
Roześmiałam się na głos.
- Brzuchy was będą bolały. To było jeszcze zbyt ciepłe na takie pożarcie. –
- Aj tam – obydwoje zgodnie machnęli ręką

Resztę po południa spędziliśmy w salonie na durnostwach i szaleństwach. W okolicy g.22 zostałam odprowadzona do „swojego” pokoju przez Nathana. Życzyliśmy sobie słodkich snów i przypieczętowaliśmy to długim pocałunkiem na dobranoc.
Szybko zasnęłam, choć słyszałam jak co jakiś czas chłopaki wybuchali na dole śmiechem. Chciało mi się też iść przytulić do Nathana, do jego pokoju, ale udało mi się poskromić tę myśl i zasnęłam.

***
Czułam jak ktoś mnie delikatnie szturchał.
- Kochanie wstawaj. Budzik dzwoni. – to był Nath
- Ok, powiedz mu, że oddzwonię. – wymamrotałam i zakryłam się z powrotem kołdrą na głowę
Chłopak roześmiał się.
- Vicky wstawaj. –
- Nie chcę … - mruczałam spod pościeli
- Skarbie jest 7.20 –
- KTÓRA ?! – zerwałam się – Nathan czemu dopiero teraz mnie budzisz ?! – wyrwałam z łóżka do szafy – Nie mogę się spóźnić w pierwszy dzień ! – przeglądałam ciuchy
- Wiesz, zbudzić ciebie to nie jest wcale taka prosta sprawa. – uśmiechnął się słodko i popił kawy z kubka, który trzymał w dłoni
- Wiem. W razie pożaru wynieść z łóżkiem. –

Chwyciłam spodnie i jakiś sweter. Zrobiłam krok do Sykesa.
- Chcesz ? – podsunął mi pod nos kubek
Powąchałam.
- Nie słodziłem. –
Uśmiechnęłam się i zrobiłam łyka.
- O rany Sykes jaka ja jestem w tobie zakochana. – walnęłam tekstem ze szczęścia, że widzę go od pierwszych minut otwarcia oczu z rana i pocałowałam go po czym pobiegłam do łazienki
- Vicky, co ci jest ? – usłyszałam tylko za sobą jego radosny głos

Byłam już w łazience, więc odkrzyknęłam z niej;
- Jestem szczęśliwa ! –
- Dało się zauważyć … Mniejsza. Podrzucę cię do „EandJ”. –

Był za drzwiami, więc nie musieliśmy już krzyczeć.
- Przecież wywiady dziś macie od rana. – przypomniałam, ogarniając się przed lustrem i umywalką
- Od 8.30, więc wyrobię się zawieźć ciebie, wrócić i pojechać z chłopakami. –
- Dobra jak chcesz. –
- Idę na dół zrobić tobie jakieś śniadanie. Na co masz ochotę ? –
- Na coś szybkiego i dobrego. –
- Konkretna odpowiedź. Lubię to. –
- Ojj nooo … - przewróciłam oczami przed lustrem - Kanapkę mi zrób z serkiem topionym i będę zadowolona. –
- Robi się. –

Nathan zszedł na dół. W łazience spędziłam jeszcze jakieś 10 minut i wyszłam, związując włosy w luźny, długi kucyk.



W kuchni zjadłam śniadanie, a następnie Sykes zawiózł mnie do pracy.
- Przyjadę po ciebie. – zaoferował się pod firmą
- Dasz radę ? –
- Jasna sprawa. – założył mi za ucho kosmyk – Powodzenia. –
- Nawzajem i nie daj się dziennikarzom. –

Wymiana uśmiechów, całus na pożegnanie i za chwilę już wchodziłam do „EandJ”. Od wejścia ze wszystkimi witałam się. Bardzo mi tego brakowało. Ta praca to był mój żywioł i uwielbiałam ją. Podeszłam do portierni.
- Hej Rebecca, mogę kluczyk do swojego gabinetu ? –
- O, cześć Vicky ! Jak dawno cię nie było ! – dziewczyna podała mi kluczyk
- Dzięki. A wiesz … małe problemy. –
- Ale mam nadzieję, że już wszystko w porządku. –
- Tak – skłamałam z uśmiechem – Idę do siebie, bo mam na pewno sporo zaległości. Na razie –
- Na razie –

Jak powiedziałam tak zrobiłam. Odkluczyłam drzwi do swojego gabinetu, otworzyłam je, a moim oczom ukazał się kosz owoców postawiony na biurku.

 
Byłam w szoku, ale oczywiście pozytywnym. Olivier jako mój szef starał się aż nadto. Podeszłam do biurka i urwałam winogrono. Było przepysznie słodkie. W tej samej chwili zadzwonił stacjonarny służbowy telefon.

- Victoria Minc, słucham ? –
- Vicky, Olivier cię prosi do siebie. –
- Ok, dzięki Rebecca. –

Odłożyłam telefon, zerwałam jeszcze winogron, zamknęłam pokój i ruszyłam do mojego bossa.
Zapukałam do jego drzwi, za którymi usłyszałam ciepłe „proszę”.

- Dzień dobry – przywitałam się z brunetem w okularach po 30stce
- Dzień dobry pani Victorio – uśmiechnął się promiennie zza biurka – Proszę usiąść. – zachęcił, wskazując na naprzeciwko niego postawiony fotel
- Dziękuję –
- Jak pani samopoczucie ? –
- Dziękuję, już lepiej. Dochodzę do sił pomalutku. –
- Max był zdenerwowany, mówiąc mi co się stało, więc doszedłem do wniosku, że to poważna sprawa. –
- Zwykłe przemęczenie. To wszystko. – taaaaa kłam dalej perfidnie z uśmiechem, a będziesz smażyła się w piekle Wiktorio … - W ogóle dziękuję za owoce. – przypomniałam sobie – To bardzo … smaczne przywitanie. –

Uśmiechnęliśmy się z Townem.
- Wiem, że potrzebuje pani teraz dużo witamin i zdrowych rzeczy, więc kto jak kto, ale szef i firma muszą dbać o swoich pracowników. – spojrzał na mnie – Zwłaszcza tych wyróżniających się bardzo dobrą pracą. –

Czułam jak się czerwienię, więc spuściłam wzrok z uśmiechem, licząc na to, iż podkład zakrył oznaki zawstydzenia.
- Nie dostała dzisiaj jeszcze pani wytycznych, prawda ? – spytał po chwili
Szczerze mówiąc dopiero teraz zorientowałam się, że nie.
- Nie, nie dostałam. –
- W związku z tym, że nie chcę jeszcze pani narzucać dużej ilości obowiązków w obawie o pani zdrowie i tej wiecznej bieganiny po firmie –
- Ale nie ma na co patrzeć – przerwałam mu

Olivier uśmiechnął się.
- Proszę dać mi dokończyć. –
Przygryzłam dolną wargę, żeby się zamknąć.
- Jak już mówiłem chcę trochę panią oszczędzić i mam dla pani inne zadanie na najbliższe dni. –
- Inne ? – ściągnęłam brwi – To znaczy ? –
- Przygotowałaby pani bankiet. –

Patrzyłam na niego z facepalmem, żeby rozwinął swoją arcyciekawą ideę.
- Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a w związku z tym „EandJ” jak co roku chce pomóc dzieciom z domu dziecka. Finansowo oczywiście. – dodał – Chodzi tu o bankiet, na który mogłoby przyjść sporo gwiazd, wpłaciłyby trochę funduszy, dały coś na licytację, zagrały jakiś koncert … Wie pani co mam na myśli ? –

Nadal miałam ściągnięte brwi.
- Tak … Chyba tak … -
Tyle, że nie wydaje mi się, żeby to była łatwa robota -.- …
- Nie chodzi mi o huczne balety. Bardziej poszedłbym w stronę kameralną. – mówił Olivier – Myślę, że idealnie pani by to zorganizowała. – uśmiechnął się na koniec
- Ja … ? – powtórzyłam powątpiewająco z uśmiechem z żenady, widząc siebie w tej roli

Zaraz jednak przybrałam normalną mimikę.
- Nie robiłam nigdy takich rzeczy, więc nie wiem czy to jest dobry wybór, że padło na mnie … -
- Pani Victorio, ale jest pani kreatywną osobą, z wyobraźnią i dobrym sercem, a właśnie taka osoba musi zająć się organizacją bankietu … Zresztą zróbmy inaczej. – powiedział po chwili – Pomagałaby pani Rebecca, w sumie chciałbym ją awansować, więc miałaby pole do popisu. – uśmiechnął się – Rebecca załatwiałaby listę gości, jakiś poczęstunek, nagłośnienie, a pani zajęłaby się lokalizacją, dekoracją i kosztami. –

Nabrałam powietrza.
- Proszę się nie bać. To tylko tak groźnie brzmi. – zaczął mnie uspokajać
- Boję się, że nie sprostam pana wymaganiom. – przyznałam, wypuszczając powietrze
- Jakkolwiek by nie było i tak robimy to dla dzieciaków, a jestem pewny, że poradzi pani sobie znakomicie. –

Pokiwałam tylko głową, stwierdzając w jak bardzo beznadziejnym położeniu byłam.
Za chwilę Town zadzwonił do Rebecci i kiedy dziewczyna przyszła, każda z nas zanotowała sobie oczekiwania szefa. Ja, tak jak Olivier mówił, byłam odpowiedzialna za wybór lokalu, dekorację i kontrolę nad kasą. W porównaniu do roli Rebecci rzeczywiście miałam łatwą robotę bowiem dziewczyna musiała zapraszać gwiazdy, sprostać im manierom i humorkom, drzeć się z szefami kuchni o jedzenie i co najgorsze – załatwić sprawy akustyczne z nagłośnieniem. Trochę jej współczułam choć widziałam, że była pełna zapału – zawsze lepsze to od stania na portierni. Chociaż w sumie – gdybym była w pełni sił byłabym zapewne tak samo podekscytowana co ona i w swoim żywiole … Mniejsza.

- Ile mamy czasu na przygotowanie bankietu ? – spytałam na koniec
- Tydzień – odpowiedział Olivier

Nieświadomie chrząknęłam, a Rebecca zaczęła się wachlować kartką z zapiskami. Kurde blaszka. Trochę mało czasu.
Widząc naszą reakcję szef dodał łagodnie z uśmiechem;

- Spokojnie, to nie musi być oszałamiający spektakl. Z moimi wymaganiami, które sobie zapisały panie, poradzicie na pewno w ciągu 5 dni. Oczywiście te osoby, które paniom podałem z firmy mają również dostać zaproszenia, Rebecco. No i wy moje drogie też już się szykujcie z osobami towarzyszącymi bowiem bez was nie gramy. –
Wymiana uśmiechów.

Po chwili wyszłyśmy już ze „wspólniczką” z gabinetu szefa i jeszcze dokładniej się umawiając rozeszłyśmy do siebie, zaczynając coś załatwiać.
Pierwsza kwestia – lokal. Surfowałam po internecie, szukając jakichś w miarę sporych, ładnych lokali. Wybrałam 3, które trafiły do mojego gustu i były w centrum. Od razu umówiłam się telefonicznie na obejrzenie danych miejsc i pierwszą „wizytę” miałam już za godzinę. Nie czekając na nic zebrałam się do wyjścia i poszłam z notatnikiem i torbą pod wskazany adres.

Lokal był niczego sobie. Tyle, że dość mała scena nie przekonywała mnie. Mimo tego właścicielka oprowadzała mnie dalej. Stanęło na tym, że widząc w głębi powstawiane rury do tańczenia przed sofami podziękowałam i z niczym wróciłam do „EandJ”.
No to co robimy ? Szukamy dalej. Telefon pod drugi adres i kolejna wycieczka na miasto pieszo. W tym przypadku droga zajęła mi sporo czasu, bo do danego miejsca nie znałam żadnych skrótów i musiałam iść na okrętkę. Jak okazało się – na marne. Budynek już z zewnątrz w niczym nie przypominał godnego miejsca na bankiet i nie spełniał oczekiwań Towna. Zmarnowana wróciłam do „EandJ”.

- Masz już coś ? – złapała mnie Rebecca na korytarzu w drodze do mojego gabinetu
- Jeszcze nie – odpowiedziałam marnie – Byłam już w dwóch lokalach i nic. Został jeszcze jeden w miarę dobry. –
- Ok, to poinformuj mnie jak już coś będzie miała. –
- Jasne. A jak u ciebie zabawa z gwiazdeczkami ? – uśmiechnęłam się – Masz już kogoś ? –
- Wykonałam 27 telefonów. Jak na razie to mam tylko jakieś zespoły na skalę krajową, więc szału nie ma. – patrzyła w swoje notatki – Jak na przykład „Red Birds” ? –
- Coś takiego istnieje ? – uniosłam brew i zaśmiałam się
- No to jak mówiłam szału nie ma … - przeciągnęła – A tak z większych formatów to manager Cheryl Cole powiedział, że dadzą znać za 3 dni, a inni … - spojrzała na kartkę – to samo. Więc w sumie też jeszcze niczego nie mam i jesteśmy w czarnej dupie. – wróciła do mnie wzrokiem

Wymieniłyśmy blade uśmiechy.
- Swoją drogą nieźle, że na nas postawił przy organizacji. – powiedziała Rebecca, mając na myśli Oliviera
- Noooo – przeciągnęłam – nieźle … -

Dzwonek mojego telefonu.
- Przepraszam, muszę odebrać … - spojrzałam na wyświetlacz i odebrałam – Hej Nathan, co tam ? –
- … poszłaś w pierwszy dzień po długiej nieobecności do pracy i już w pierwszy dzień wpadłaś w pracoholizm ? –
- Co ? – nie zrozumiałam ^^ …
- Czekam już na ciebie od 10 minut, a ty nadal nie wychodzisz. –
- Już ?! – zdziwiłam się i dopiero Rebecca podstawiła mi pod nos zegarek z godziną 15.10 – Oł – zabultałam się – Ok, to ja już lecę do ciebie. – rozłączyłam się i zwróciłam do dziewczyny – Sorry Rebecca, ale muszę śmigać, bo już mój driver jest. – zaśmiałam się
- Spoko, zaraz też sama się zmywam. To co, do jutra wspólniczko ? –
- Do jutra – uśmiech

Wyszłam z „EandJ” i wsiadłam do samochodu Sykesa.
- Cześć kochanie. – pocałowałam go – Przepraszam, że musiałeś tyle czekać, ale dzień zleciał mi w oka mgnieniu. –
- Domyślam się. – uśmiechnął się uroczo – Zapinaj pasy i jedziemy do domu. –

Ruszyliśmy z parkingu.
- To opowiadaj jak minął dzień. –
- Wyobraź sobie, że Olivier zlecił mi i Rebece zorganizowanie charytatywnego bankietu dla gwiazd. I jestem odpowiedzialna za wybór lokalu, dekorację i wydatki. –
- Ooooo proszę. – wyszczerzył się, kierując – Nie wiedziałem, że mam taką przedsiębiorczą dziewczynę. –
- No ja też tego nie wiedziałam. – przyznałam z ironią – Stawiałam minimalny opór, dawałam dla Towna aluzje, że lepiej by było, gdybym nie podejmowała się tego, ale NIE ! Uparł się i amen. –
- Ale właściwie czemu nie chciałaś się tego podjąć ? –
- Hmmm … zastanówmy się i pomyślmy … - kolejna ironia – Może dlatego, że nigdy w życiu nie robiłam takich rzeczy ? – retoryczne pytanie
- Oj Vicky, nie przesadzaj. – pokręcił głową – Przecież lubisz nowe doświadczenia. –
- Ale nie na taka skalę ! –
- Daj spokój, poradzisz sobie. – powiedział spokojnie
- Muszę. – wzruszyłam ramionami – Nie mam wyboru. … A jak u was wywiady ? – zmieniłam temat
- W porządku. W sumie w kółko to samo. Każdy pyta o podobne rzeczy. W ogóle mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość. – mówił, patrząc uważnie na drogę – Od której zacząć ? –

 
 



Jołson Kobiety :) ! Przez łóżko do rozejmu ? No nie w tym rozdziale ;p ( swoją drogą Anonimie jesteś niemożliwy xd ). Szybciutko komentujcie i ruszamy z następnym, bo przedwczoraj rozpędziłam się i napisałam już nexty ;p.
Podjęłam decyzje ważne dla mnie i zrobiłam już w tym celu pierwsze kroki. 3majcie kciuki, żeby wszystko poszło dobrze !

Komentujcie i jedziemy dalej :).

Big kiss :* !

PS Witam nowe czytelniczki :)

19 komentarzy:

  1. Będę pierwsza? Xd Dajesz szybko następny, jestem ciekawa jak pójdzie ta impreza ;d
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo Hej Słońce! :)

    Na początku chciałam przeprosić za to, że wcześniej nie komentowałam, ale nie miałam możliwości, bo mam drobne problemy techniczne przez co teraz dodaje przez telefon Brata przez co pisze jako Anonim ^^ :p

    a teraz przejde do sedna:p
    Rozdział genialny! Nath taki troskiliwy *.*
    Hahaha Pracocholiczka Victoria Minc :p

    San? Mam prośbę... Napisz książke :p
    Co Ty na to? Ja przeczytam wszystko co napiszesz:)
    Masz ogromny talent, którego nie możesz zmarnować! : D

    czekam na nexta z niecierpliwościa :D
    Pozdrawiam KaMa <3

    tw-fanmily.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham <33333
    rdz super ! :D
    ale jej dowalił z tym bankietem xd
    czekam na nexta :*******

    OdpowiedzUsuń
  4. Rdz jest wspaniały, zreszta jak zawsze :D
    Uwielbiam czytać twoje opo i nawet nie wiesz jaką mi to sprawia przyjemność ^^
    Juz nie mogę doczekać się nexta!
    Dodawaj go zaraz ;D xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje ulubione cytaty z tego rozdziału:

    "I za poprawną odpowiedź wygrała pani klucz do serca pana Sykesa. "

    "Kochanie wstawaj. Budzik dzwoni.
    Ok, powiedz mu, że oddzwonię."

    "O rany Sykes jaka ja jestem w tobie zakochana. "

    Tak mi się te momenty podobają i jeszcze te zdania, że no sorry, ale musiałam o tym tu napisać ; P

    Vicky jako organizatorka, miło.

    3mam kciuki za te twoje decyzje ; 3

    Szybciutko dodawaj nexta ; * <3


    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaaaa...Jest rozdział jest imprezka :)
    No zajebisty jest zresztą jak zawsze :*
    Już myślałam, że będzie sexytime...
    Ciekawa jestem jak Victoria poradzi sobie z bankietem.
    A Nathan jaki opiekuńczy, że hej
    Chłopaków spuścić z oka na 5 minut i już ciasto pożrą. Hahah
    :P
    Ja osobiście mogłabym czytać Twoje rozdziały w hurtowych ilościach więc czekam na nexta już jutro ^^

    Pozdrowienia Kochana ♥ i jeszcze więcej wenyyyyyy :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak się cieszę, że z Wiktorią już jest wszystko w porządku! :)
    I dobrze, że pomiędzy Nathanem, a Wiki jest wszystko ok. :D
    Rozdział jak zwykle świetny! :*
    Weny Kochana i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :*
    Buziakiii. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. aaa rozdział jak zwykle świetny <3 życze weny no i dodawaj tego nexta
    Pozdrawiam Werka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ohohohohohoho. xd
    Pogodzili się. High five. ^^
    Bitch please to powaliło mnie na kolana : "I za poprawną odpowiedź wygrała pani klucz do serca pana Sykesa." <3
    I to : "Kochanie wstawaj. Budzik dzwoni. Ok, powiedz mu, że oddzwonię." brat interweniował. xd
    Rozdział iście zajebiaszczyy. <3
    Siva i Max - głodomory jedne. :D
    Vicky wróciła do pracy, a tam owoce. xd Mniaaam. xd
    Ale ma niezłe zadanie. Bankiet. o.O
    A Bóg wie jak, gdzie, kiedy, po co, dlaczego.?
    Nie no ale lepsze to niż część Rebeci. Ogarnąć wszystkie sławy. *.*
    A Vicky weźmie ze sobą Nathana.! xp Albo pójdą wszyscy razem bo ich zaproszą. O.! To jest myśl.! Ma tak być, czaisz.? :D
    Ale co to będzie za wiadomość.?!
    Weź błagam nigdy więcej nie dodawaj z takim zakończeniem bo normalnie kogoś uszkodzę.
    Dobra, wiemy tylko że jest dobra i zła. Zgaduję że zła to że są w gazetach lub telewizji, ewetualnie w necie. A dobra to nie wiem, chyba że chodzi o to że idą na ten bankiet. ^^
    No i tak może być. :D
    No to jutro Moja Droga widzę następny.! ;*
    Haha i znowu pociskam takim długim. <3 Odgrywam się za poprzedni, który był nienaturalnie krótki. o.O Mniejsza o większość.
    Ściskam, całuje, pozdrawiam i czekam. ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ! No pogodzili się omnomnom :) Taki rozwój wydarzeń jak najbardziej mi się podoba !
    No, no, no Vick taki 'bankiecik' Powodzonka Słońce :)
    Ehh i te dwa obżartuchy XD Tak to do was Maxiu i Seevku XD
    Pisz szybko nexta Kochana ♥
    Wenyyy ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże , po prostu szok charytatywna impreza ? Nonono to się porobiło i Vicky ja organizuje :)
    Te wszystkie momenty i rozmowy Nathorii są takie sweetaśne że ja nie mogę :*
    Dodawaj szybko nexta no i zapraszam do mnie mam nadzieję że wpadniesz
    ( tw-fanblog.blogspot.com tak dla przypomnienia :P )


    OdpowiedzUsuń
  12. OoOooo!
    Pogodzili się - sukces! ;)
    Mam nadzieje ,że już nasza Nathoria nie będzie się kłucić ;)
    Hahaha wyobraziłam sobie miny Maxa i Seeva ;D
    Oj oni to tylko korzystają na tych wkurzeniach Vicki.
    Nie no ten Olivier jest po prostu epickim szefem! Wymarzony boss!
    No no jakie poważne zadanie powierzył naszej Wiktori mam nadziej ,że sobie wszystko ogarnie i impreza będzie przednia ;)
    Widomości powiadasz Nathanie?Dobra i zła?Oj mam nadzieje ,że nie spowoduje to żadnych kłutni ;/
    Pewnie na tym wywiadzie wypytywali Natha o jego girlfriend ^^ może może ;)
    Jak zwykle rozdział cudownie Ci wyszedł i czekam na następne moja wspaniałą pisarko ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Jaj! Czekam na przebieg imprezy! :3 Cudo, cudo, cudo!

    jak zwykle spamuję ----------> nadzieja-nigdy-nie-umiera-zapamietaj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. " No nie w tym rozdziale"- ha! czyli w przyszłości będzie coś na rzeczy!:D Huhu już to lubię^^
    Och, jak się słodko pogodzili<3 Nie ma to jak kompromis ;p
    Max i Seev kontra ciasto. Wiadomo, ze ciasto, w tym starciu było na straconej pozycji^^ Hihi i to wskazywanie jeden na drugiego, mistrzowskie!^^
    "Ok, powiedz mu, że oddzwonię"- nieee no ten tekst jest proo:D
    Wykorzystam go przy najbliższej okazji, gdy mój zacznie dzwonić:D
    Czekam na nextusia :*
    P.s. Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka!;D
    N.A.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobra i zła wiadomość?
    To nigdy nie wróży dobrze...
    Ja się rozkręcam w czytanie,a tu koniec :(
    Dawaj next'a XD

    OdpowiedzUsuń
  16. piszę komentarz drugi raz bo poprzedni się usunął -.-
    2,5 dnia. Przeczytałam całe odkąd tylko znalazłam to opowiadanie. To jest cudo! Jak ja Ci umiejętności pisania zazdroszczę..ta lekkość, dowcip..no kocham po prostu! :D
    jeszcze opisy choroby..takie prawdziwe.
    "Mam wrażenie, że we mnie siedzą dwie osoby. Pierwsza chce jeść, bo jest głodna i nie chce myśleć o tym wszystkim." Przy tym się poczułam jakbym mówiła to osobiście. Pewnie dlatego czuję przywiązanie do tej historii. Tylko, że u mnie aż takich efektów nie ma. No i nie mam takiego Natha :(
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny - tym razem już na bieżąco - rozdział :D
    P.S. Ewentualnie zapraszam do siebie: http://ownstrangeworld.blogspot.com/
    albo na tt: Ola_TWfanmily

    OdpowiedzUsuń
  17. Ta kłótnia miała się skończyć inaczej... Chociaż i tak się cieszę, że się pogodzili;)
    Znam to uczucie, kiedy ktoś Ci daję za zadanie coś łatwiejszego, a okazuję się to dla Ciebie zdecydowanie trudniejsze... No, ale Victoria sobie poradzi:P Chociażby dlatego, że tamta asystentka jej pomaga;)
    A teraz coś o ostatnim zdaniu (nie mam na myśli pytania:P) wypowiedzianym przez Nathana. Już sama nie wie czy mam się obawiać tych ''rewelacji''. Jak mniemam zła będzie się cudownie przeplatała z dobrą i w zasadzie... Okaże się to wszystko bardzo pozytywne! :)
    Czekam na nexta;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Matko, poczułam się przez chwilę jakbyś mnie śledziła z kamerą i nagrywała xD Dosłownie identycznie nie raz godzę się z moim Głupkiem :P
    Ubówstwiam Cię normlanie, mówiłam Ci już? ^^
    No przecież Viki zawsze sobie ze wszystkim poradzi, inaczej nie byłaby sobą :D
    Przecież oni mogą wziąć TW na ten koncert charytatywny, VIKI! Czemu Ty na to jeszcze nie wpadłaś :P

    Aż się boje, co to za wiadomości będzie miał Nath... DLatego czekam na następny! Dawaj szybko! :D

    I trzymam kciuki za Twoje sprawy, będzie dobrze!
    Buziaki, Słonce ;**

    OdpowiedzUsuń
  19. AAAAle Super !!!!!!!!!!!!!!
    Niezłę zadanie ^^
    Lecę czytać nexta bo mam opóźnienie :P

    OdpowiedzUsuń