poniedziałek, 30 grudnia 2013

Ty tego nie zmienisz - rozdział 105.

- Nathan ! – warknęłam – Pytam ostatni raz. CO. TO. ZA. WYJAZD. ?!
- Do Los Angeles …
- Ale weź ty mi tu nie powtarzaj w kółko tego samego !
- Stary – odezwał się Jay, widząc moją wściekłość – powiedz jej od początku wszystko.
- To może … - zawahał się Sykes – porozmawiamy na górze ?
- Nie ! Na żadnej górze ! – krzyknęłam, ale zaraz chrząknęłam – Ja ci przysięgam; jeśli zaraz mi tego nie wyjaśnisz to bardzo źle to się dla ciebie skończy.
- Vicky
- ?!
- Ok ... – westchnął niepocieszony, widząc moją nieustępliwość – Wylatujemy z chłopakami do Ameryki za 1,5 tygodnia.

Momentalnie zrobiło mi się czarno przed oczami, a żeby nie dać się osłabieniu, otworzyłam szeroko oczy. Słyszałam szybsze bicie swojego serca. Przejechałam wzrokiem po pozostałej trójce. W końcu wróciłam spojrzeniem do swojego chłopaka.

- Ccco ? – wydukałam w końcu – Jak to za 1,5 tygodnia ? – ściągnęłam brwi – Przecież … - nie mogłam się skupić - … mieliśmy lecieć za niecały miesiąc, a nie za 1,5 tygodnia !
- Wyszło inaczej …
Aż usiadłam z wrażenia. – O co tu chodzi ?
- Lecimy do Los Angeles nie tylko po to, żeby nagrać nowe single czy klip, ale przede wszystkim, żeby nawiązać współpracę z nowym managerem.
Uniosłam brew. – No i ?!
- I chodzi o to słońce – głos zabrał Tom – że naszemu nowemu managerowi pasuje ten, a nie inny termin. Coś mu się przesunęło w terminarzu i dał nam znać, żebyśmy pojawili się szybciej.
- A tego waszego, nowego, super managera nie obchodzi to, że wy może macie swoje plany i własne życie osobiste ?!
- Vicky, tak już w tej branży jest. – powiedział nadmiar spokojnym tonem Nathan – Nie od wczoraj i nie od dziś. I ty tego nie zmienisz.
- I co, zawsze tak jest, że musicie się płaszczyć przed managerami ?! - w pokoju rozniosło się ciężkie westchnięcie chłopaków. Spojrzałam na Nathana. – I co teraz ?
Wbił wzrok w dywan. Kręcąc głową, powiedział cicho; - Nie wiem.
- Mhm. – zrobiłam pewną, ironiczną minę – To jak się dowiesz to szanownie daj mi przynajmniej znać. – wstałam
- Zostań. – złapał mnie za rękę, ale wyswobodziłam swoją dłoń, nawet nie patrząc na niego i poszłam do kuchni. Oparłam dłonie na kredens i pochyliłam głowę nad blatem. Nie docierało to do mnie. Wylot do Ameryki ? Tak nagle ? Tak po prostu ?

- Victoria – usłyszałam za sobą
- Nie teraz Nathan. – pokręciłam głową
- Właśnie, że teraz. – stanął koło mnie – Wiem, że to cię bardzo zdziwiło
Zawróciłam się do niego raptownie. – Od kiedy wiesz o zmianie planów ? – spytałam, patrząc mu prosto w oczy
- Od soboty czy niedzieli … W czasie rozmowy przez telefon Siva mi powiedział.
- Dlaczego mi wtedy o tym nie powiedziałeś od razu ?
Wzruszył ramionami. – Nie chciałem niszczyć nam wyjazdu.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. – Wiesz, że jestem na ciebie wściekła ? – powiedziałam cicho, wypuszczając powietrze i ściskając piąstki w uścisku na blacie
- Wiem. – przytaknął – Ale nie mogę nic zrobić Victoria. Tak musi być. – na swoich piąstkach poczułam jego ciepłe dłonie – Jedyne o co mogę cię prosić to o to, żebyś poleciała ze mną teraz.
Spojrzałam na niego raptownie. – Teraz ?! – wypaliłam
- Nnnoo tttak. – zmieszał się – I tak przecież miałaś lecieć ze mną.
- Tak, ale za około miesiąc, a nie teraz !
- Oj załatwisz przecież sobie wolne.
- Nie Nath. Nie załatwię. – pokręciłam głową – Nadal jest styczeń. Ten sam miesiąc, w którym już wykorzystałam swoją ilość dni wolnych. Olivier nie da mi kolejnego urlopu, a poza tym sama chcę być fair w stosunku do niego. Zależy mi na tej robocie i nie chcę jej stracić. Jeśli mogę to będę ją wykonywać na 100%.
- Ale Victoria, przecież ja też mogę z Olivierem pogadać. To mój stary, dobry znajomy i wystarczy tylko dobrze zagadać i wyjaśnić
- Nie. – przerwałam mu stanowczo – Nathan nie będę zawalała i odpuszczała pracę dlatego, że wasz manager ma takie widzimisię. – patrzył mi w oczy z lekkim … niezrozumieniem ? – Wybacz, ale nie będę podporządkowywała swojej pracy i obowiązków pod karierę The Wanted. – dopowiedziałam i ruszyłam do wyjścia z kuchni
- Ale mieliśmy lecieć tam razem. – usłyszałam za sobą
Odwróciłam się do niego. Widziałam na jego twarzy smutek i zawiedzenie. – „Mieliśmy”. – powtórzyłam ponuro i zostawiłam go samego w pomieszczeniu. Dołączyłam do chłopaków do salonu. Nie zdążyłam nawet sama pomyśleć o tej nowej sytuacji, cokolwiek przeanalizować, bo gdy ledwo usiadłam, szybkim krokiem podszedł do mnie Nathan, chwycił za rękę, lekko szarpnął za sobą i wycedził przez zęby;

- Na górę ! Musimy pogadać !
Lekko zdezorientowana nawet nie zdążyłam choć w minimalnym stopniu zaprotestować. Wprowadził mnie do swojego pokoju i zamknął za nami drzwi.

- W takim razie co zamierzasz ?! – stanął przede mną z założonymi rękoma. Był zły. Oj był …
Przełknęłam ślinę, ale odważnie odpowiedziałam; - Zostaję.
- Super … Ale ty wiesz, że my nie lecimy na dzień ani na tydzień tylko na co najmniej miesiąc ?
Spuściłam wzrok. – Wiem.
- I ?! Chcesz tu zostać mimo wszystko ?!
- Nie mam wyboru.
- Masz wybór Victoria !
- Nie, nie mam !
- Dobrze wiesz, że mogę spróbować załatwić ci wolne !
- Dobrze wiesz jak wtedy wypadnę w oczach Oliviera ! Dobrze wiesz, że nie będzie mnie wtedy traktował serio, a powtarzam tobie, że zależy mi na tej pracy !
- Niby czemu ci tak na niej zależy ?!
- Może dlatego, że jest ?!
Zacisnął szczękę. – Myślisz, że nie poradzilibyśmy sobie gdybyś nie pracowała ? Ja zarabiam.
Ściągnęłam brwi i popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. – Słucham ?
- Mówię o tym, że nie musiałabyś pracować.
- Miałabym żyć na twój rachunek ?!
- Jesteśmy razem, kochamy się, więc to chyba nic dziwnego … ?
- Pracuję, bo chcę się rozwijać, a nie siedzieć w miejscu.
- Ale widzisz jaka jest sytuacja czy nie ?!
- Nie krzycz na mnie, dobrze ?! Nie zrezygnuję z pracy w „EandJ” jeśli o to ci chodzi !
Chwycił się za skronie. Sytuacja była bardzo napięta. – Ok. – powiedział cicho – Uspokójmy się, obydwoje jesteśmy zdenerwowani, bez sensu. Nie porozumiemy się w nerwach.
- Dobra … - usiedliśmy na łóżku – Od nowa. Chcę, żebyś zrozumiał mnie, że nie chcę wywracać swojego życia z pracą do góry nogami.
- Rozumiem. – kiwnął głową – Ale ja nie chcę cię tu zostawiać na cały ten czas i chcę, żebyś poleciała tam z nami. Jak Nareesha z Sivą i Kelsey z Tomem.
- Nie dam rady, przepraszam …
Zadarł głowę i spojrzał w sufit. – Nie dam rady bez ciebie. Nie wytrzymam kilkaset kilometrów z dala od ciebie.
- To nie moja wina Nathan … - powiedziałam smutno – Reklamacje składajcie do managera, który tak nas urządził.
Wrócił do mnie spojrzeniem. – Próbowaliśmy z nim rozmawiać, ale powiedział, że potem nie mamy czego szukać, bo nie będzie miał dla nas czasu.
Postawiłam oczy. – Tak powiedział ?!
- Nie tak dosłownie, ale dało się wyczuć.
- Co za gość !
- Vicky … - wziął mnie za dłoń
- Nath damy radę. – posłałam mu smutny uśmiech – Musimy dać.
- W takim obiegu sprawy wcale się nie cieszę z tego wyjazdu. – przytulił mnie. Wtuliłam się w niego i wdychałam jego perfumy. Poczułam jak po policzku spływała mi łza, gdy nagle mnie olśniło i wręcz wyrwałam się z jego uścisku.
- Przecież jest jeszcze inne rozwiązanie !
Ściągnął brwi. – O czym ty mówisz ?
Szybkim ruchem otarłam łzę i zastąpiłam ją szerokim, szczerym uśmiechem. – Dołączę do ciebie za jakieś 2 tygodnie po wylocie.
Chyba musiało to do niego dojść po wszystkich łączach, ale w końcu dotarło i po kilku sekundach uśmiechnął się kącikiem ust. – Dołączysz do nas ?
- Mhm !

Nic więcej nie powiedział tylko rzucił się na mnie z ramionami i z tym kochanym śmiechem, by po chwili ze szczęścia mnie zacałować.

**

- I jak tam, pogodzili się ? – spytał Jay, gdy zadowoleni z Nathanem zeszliśmy do nich
- Tak.
- Co takiego w końcu wymyśliliście ?
- Kompromis, Tom.
- Vicky dołączy do nas za jakieś 2 tygodnie kiedy będzie mogła urwać się z pracy w nowym miesiącu.
- No i świetnie !
- Także Tom – dosiadłam się do niego – Nie będziesz miał życia nawet w Los Angeles, sorry.
- Oj słońce – dał mi buziaka – ja bez ciebie to jak … kwiat bez wody.
Wszyscy parsknęliśmy na te podsumowanie. – No lilia z ciebie to nie jest. – śmiał się najgłośniej Sykes
- Bliżej ci stary do kaktusa. – rechotał Jay
Tom zgromił każdego po kolei wzrokiem. – Nie mniej jednak chciałem wyrazić, że bardzo cieszę się, że będziesz  z nami w Ameryce. – objął mnie ramieniem
- Dzięki. – wyszczerzyłam się
- To mamy załatwione wszystko jak tak. – klasnął Siva
Z góry zszedł Max. – Co się dzieje ? – zauważył nasze zadowolenie
- Wszystko idzie po naszej myśli. Po prostu. – odpowiedział mu szczęśliwy Nathan
- O. Świetnie. – mruknął George po czym spojrzał na mnie – Możemy pogadać ?
- Daj jej spokój. – stanął w obronie mój chłopak – I tak już się dostatecznie wkurzyła dziś na ciebie.
- Nath – odezwałam się – dziękuję. – posłałam mu uśmiech po czym wstałam jednak i poszłam za Maxem do kuchni

- Słuchaj – zaczął, gdy byliśmy sami – nie mam ośmiu lat, żebyś upominała mnie i mówiła co mam robić.
- Serio ? – uniosłam brew
- Tak. Nie podoba mi się to i mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. – powiedział ostrym tonem i wyminął mnie, ale zawołałam jeszcze za nim;
- Skoro mówisz, że nie masz ośmiu lat, to daj tego przykład swoim zachowaniem, bo jak na razie zachowujesz się smarkacz, a nie jak dorosły facet !
Odwrócił się przodem do mnie lecz z zaciśniętą szczęką patrzył w okno i syknął tylko; - Nic ci do tego ! Nie chcę, żebyś interesowała się ani mną ani moim problemami, jasne ?!
- Nie ! Jesteś moim przyjacielem i nie zamierzam słuchać się ciebie w tej kwestii !
- Victoria ! – warknął kolejny raz, ale spojrzał już mi prosto w oczy – Trzymaj się teraz ode mnie z daleka, ok ?! Jeśli nie chcesz, żebym ciebie skrzywdził i jeśli rzeczywiście podajesz się za moją przyjaciółkę. – dokończył ostro i wyszedł szybkim krokiem z kuchni

Byłam w szoku. Te słowa zabolały. Błądziłam wzrokiem po panelach, a słowa Maxa huczały w mojej głowie. Nie rozumiałam co mu się stało, co miał na myśli, a tym bardziej czemu tak się zachowywał. Czułam jak cała drżałam ze zdziwienia i z nerwów.

- Wszystko ok czy pójść i mu przywalić ? – spytał Nathan, który podszedł do mnie
Spojrzałam mu w oczy. – Ja … nie wiem. – wzruszyłam ramionami – Coś chyba zrobiłam źle …
- O czym ty mówisz ?
- Nie wiem … Max nie chce mnie. Kazał mi się odsunąć od siebie … - czułam jak do oczu napływały mi łzy - Ja … Ja chciałam mu tylko pomóc.

W tym momencie do kuchni wszedł również Tom, który słyszał wszystko. Podszedł do mnie i z czułością w oczach, chcąc mnie pocieszyć, powiedział; - Vicky, nawet jeśli byłabyś aniołem i tak znalazłby się ktoś, komu przeszkadzałby trzepot twoich skrzydeł.
Popatrzyłam na Toma i kolejno na Nathana, zdążyłam tylko wydukać; – Zniszczyłam wszystko. - i rozpłakałam się jak małe dziecko






Hej ! Jest dobrze. Po prostu dobrze. Staram się nie myśleć o tym co przede mną. Ile nerwów i stresów. Czerpię miłość i ciepło z samych najpiękniejszych chwil, które przeżywam teraz. Chciałabym zatrzymać czas. Chciałabym, żeby tak zostało już na zawsze. Być głucha i ślepa na przyszłość, na to co za rogiem, co na mnie czeka. Ale poradzimy sobie, prawda ? Kto jak kto, ale ja dam radę !

Informuję dumnie, że Wantedowe Story mają już 11 miesięcy !

A co u Was ? Jak Święta ? Jakie plany na Sylwestra ?
Życzę Wam wspaniałej zabawy sylwestrowej, wybawcie się bezpiecznie, korzystajcie radośnie, a na Nowy Rok życzę spełnienia wszystkich wytyczonych sobie celów i przede wszystkim ZDROWIA I MIŁOŚCI !

Tulę każdą z Was i dorzucam zdjęcie z rekordowej ilości Waszych odwiedzin i zdjęcie z sobotnich zakupów.




Tak bardzo dziękuję Wam, że jesteście ze mną :* !

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Sielanka się skończyła - rozdział 104.

- Cześć chłopaki ! – przywitałam się z czwórką pozostałych. Siedzieli w salonie i bez skrupułów zajadali popcorn. – Max, nie jedz tyle, bo dupa ci urośnie i żaden kociak cię nie zechce. – puściłam oko
- Nono dobrze prawi. – podgadali pozostali
- Wiesz Vicky, jakoś niekoniecznie mi zależy na pannie. – westchnął Łysy i włożył do ust garść przysmaku
- Oł jak posępnie się zrobiło.
- Oj Słońce, my tak mamy z nim codziennie. – oznajmił Tom, a ja uniosłam brew
- Nie patrz tak na mnie ! – George walnął z pełną buzią
- „Tak” ? To znaczy jak ?
- Tak … oskarżycielsko.
- Paranoję masz jakąś.  – pokręciłam głową
- Jasne. Wy kobiety jesteście mistrzyniami w ocenianiu i podsumowywaniu.
Ooooooo facet zaczynasz mnie wkurzać. Wzięłam oddech. – Max
- Kochanie, chcesz herbaty ? – interweniował Nathan
- Poproszę ! – warknęłam i usiadłam przy Sivie
- Zatem jak było w Gloucester ? – spytał Jay
- Przecudownie. – odpowiedziałam już rozmarzonym tonem – Nie pomyślałabym nawet, że tam może być tak wspaniale. Cudne miejsce, a pani Sykes i Jessica są wisienką na torcie.
- Oooooo – zamruczał Tom jednocześnie z Sivą i Loczkiem. Max pozostał niewzruszony. Ok, nie to nie.
- Czyli poznałaś już dwie kobiety Natha ?
- Tak, Siva.
- A poza tym jeszcze bracia mamy wpadli – dołączył do nas Nathan z herbatą dla mnie w ręku – i Angela z mężem i Caroline.

We czwórkę, łącznie z Maxem spojrzeli na mnie.
- I co Vicky, przeżyłaś wspólne chwile z małym dzieckiem pod jednym dachem ?
- Bardzo śmieszne Tom. – siorbnęłam herbaty
- Co więcej ! Vicky trzymała malutką na rękach i ten obrazek był bardzo słodki i uroczy. – oświadczył dumnie Sykes, a chłopakom z oczu zrobił się totalny wytrzeszcz i nie spuszczali ze mnie wzroku
Za to ja spojrzałam na swojego chłopaka z miną typu „bitch, please”. – Dziękuję ci skarbie najmocniej z całego serca. Teraz te łapsy nie dadzą mi życia.

I zaczęli jeden przez drugiego;
- Trzymałaś małe dziecko na rękach ?!
- Jakim cudem to się stało ?!
- Jak było ?!
- Jakie łapsy ?! – krzyknął najgłośniej ze wszystkich Tom
- Koniec. Nie zamierzam odpowiadać na żadne z tych pytań. No ! Chyba, że na ostatnie. – wyszczerzyłam się do Parkera
- Słońce. Nie igraj ze mną. – pogroził palcem
Założyłam ręce na piersi i prychnęłam. – Bo co ty mi niby możesz zrobić ?
- Właśnie. – wtrącił Nath, patrząc na przyjaciela spod byka – Co ty możesz jej zrobić ?
Max ostentacyjnie westchnął. - Wybaczcie, ale pójdę do siebie na górę.

Wszyscy wymieniliśmy ponure spojrzenia, ale nikt się nie odezwał. Miałam ochotę już przerwać te milczenie, ale gdy już otwierałam usta, zadzwoniła komórka Sivy i mulat wyszedł na korytarz, by odebrać. Maxa po chwili z nami już w salonie nie było.
- Co mu jest ? – mruknęłam
- Nie wnikaj. – Jay machnął ręką
- Jakie „nie wnikaj” ? – obruszyłam się – Wkurza mnie !
- Ale my już tak żyjemy z nim od paru dni, więc wyluzuj.
- I nie próbowaliście z nim pogadać ?! Jakoś przyprowadzić go do porządku ?! No co to ma być ?!
- Tak się zachowuje od tego momentu z tą Tori ? – dopytywał Sykes
Loczek przytaknął tylko ruchem głowy, a Tom stwierdził; – No. Zachowuje się albo jak wrzód na tyłku albo właśnie tak.
- Oho. „Wrzód na tyłku”. – wrócił Siva – Chyba mówimy o Maxie, co ? – usiadł z powrotem uśmiechnięty
- Bingo. – westchnął Nath
- O nie ! – wstałam
- Co „o nie” ?
- Nie wiem jak wy panowie, ale ja nie mogę tego tak tolerować. Idę sprowadzić gościa na właściwe tory. – poprawiłam bluzkę
- Vicky, nie wiem czy to dobry pomysł …
- Nath z łaski swojej, nie wątp we mnie nigdy.
- Nie w ciebie wątpię, ale w jego.
Machnęłam ręką. – Jeszcze przyjdzie na to czas. Na razie idę działać.
- Tak jest ! – ucieszył się Tom – Jak solidny opitol to tylko od Vicky !
- A któż mógłby to lepiej zrobić ? – wzruszył ramionami Nath
- Sykes, bo po powrocie z tobą się rozliczę ! – minęłam go i poszłam na schody

Zapukałam do pokoju Łysego, ale nikt nie odpowiadał. Trudno. Weszłam. Osobnik leżał na łóżku, z zamkniętymi oczami i słuchał muzyki przez słuchawki. Wyglądał dość … niepozornie ?
Brutalnie huknęłam drzwiami na co zerwał się. Spojrzał na mnie i ściągnął słuchawki.
- Co ty tu robisz ?
- Sieję, oram, zbieram chwasty ... Cokolwiek jeśli jesteś ślepy.
Zmrużył oczy. – Śmieszne.
- Tak wiem. Nie musiałam się tu fatygować, ale stwierdziłam, że już zbyt długo robisz z siebie ofiarę losu, a z kolei portret durnia do ciebie nie pasuje, więc przyszłam wyperswadować tobie te idiotyczne myślenie z głowy. – powiedziałam jednym tchem
- Mm. Znakomita przemowa.
- Jak zawsze. Tylko nie wiem czy mam się wysilać na następną czy może sam się ogarniesz i ruszysz tyłek, żeby coś zmienić w swoim zachowaniu ?
- Moim zachowaniu ?
- A moim ?!
- Co ci nie pasuje ?
- Chyba wolałabym wymienić w tym momencie co mi pasuje. – uniósł brew – Byłaby krótsza lista. – dokończyłam pewnie
- Victoria, jeśli szukasz pajaca
- To przyszłam do właściwego pokoju. – dokończyłam szybko
- Boże. – popatrzył na mnie dużymi oczami – Nie wiedziałem, że jesteś taka pyskata. Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś, że z ciebie taka wredna suka ?
- Niespodziaaaaankaaaaaa !

Mierzyliśmy się jeszcze chwilę wzrokiem po czym on pierwszy uśmiechnął się. Spuścił głowę z bananem na twarzy i usiadł na łóżku, robiąc mi miejsce.
- Max, nie widzisz co robisz ? – podeszłam bliżej i spytałam już spokojnym tonem
- Po prostu staram się odciąć od tego co było.
- Kosztem innych ?!
- Jakim kosztem innych ?
- A przepraszam co przed chwilą zrobiłeś ? Zwinąłeś się na górę mimo, że nie widzieliśmy się parę dni.
- Mam cię przepraszać za to, że chciałem pobyć sam ?
- Dobrze wiesz o czym mówię ! – podniosłam głos – Jeszcze kilkanaście dni temu nie zrobiłbyś tak i siedziałbyś z nami i do nocy gadał i śmiał się, ale nie. Oczywiście. Bo ty przecież normalnie się zachowujesz !
- A nie przyszło ci do głowy – skrzywił się – że histeryzujesz, Mała ?
- Po pierwsze wyobraź sobie, że nie. Nie histeryzuje, bo to nie tylko moje wnioski. A po drugie; Mała to jest twoja
- Wcale nie ! – nie dał mi dokończyć, wiedząc co miałam na myśli
- Tak czy siak. – chrząknęłam – Weź się chłopie ogarnij, nie rób z siebie ofiary losu ani czarnej owcy, dobrze ?! – prawie krzyk; wróciłam do formy – Początkowo ok, wszyscy się litowaliśmy, bo chcieliśmy cię jakoś wesprzeć w trudnej chwili, ale to co ty teraz wyprawiasz to jest już pełna przegina !
- A nie pomyślałaś może jak ja się czuję ?! – on już też podniósł głos – Że zostałem wykorzystany przez jakąś tępą dzidę, dla której byłem w stanie zrobić wszystko ?!
- A czy ona jedna na świecie jest ?! – wstałam – Wiesz co ? Rób co sobie chcesz. Już mnie w zupełności to nie obchodzi ! Chcesz dalej użalać się nad sobą ?! Proszę bardzo ! Tylko może czas zmienić powłoczkę z poduszki, bo od łez pewnie już cała mokra. – dokończyłam wściekła i nie czekając na nic więcej wyszłam z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Zeszłam szybkim krokiem na dół.

- O kurde. Nie udało się. – stwierdził cicho Tom, pijąc moją herbatę i mierząc mnie wzrokiem
- Bo weź i z nim sam pogadaj ! –wypsnęło mi się – Jakiś nienormalny się zrobił. Jak nie Max !
- Dlatego ci mówiłem, żebyś do niego nie szła i zaoszczędziła sobie nerwów.
- Nathan, chciałam po prostu, żeby się opamiętał.
- Wiem, ale jak widać, on nie jest jeszcze gotowy.
- Oj błagam cię ! Dorosły facet, a zachowuje się jak rozpieszczony gówniarz !
- Trafna teza. – przybiłam z Jayem żółwika
- Weźcie wy wszyscy wyluzujcie. – powiedział Siva  - Niedługo wyjazd to przejdzie mu i się ogarnie.
Ściągnęłam brwi. – Jaki wyjazd ?
W salonie nastała głucha cisza. Zawróciłam głowę i zobaczyłam jak Tom wymieniał jakiś dziwny wzrok z moim chłopakiem. Odwróciłam się raptownie do Nathana.
- Co za wyjazd ?
- Może to nie jest najlepszy moment na rozmowę Vicky … Jesteś już wkurzona.
Uniosłam brwi. – Czyli będę jeszcze bardziej ?! Ooooołłł to nie mogłeś wstrzelić się kochanie w lepszy moment niż właśnie ten !
- Proszę cię, nie ironizuj … - westchnął
- Co to za wyjazd ?! – powtórzyłam ostro
- Do Los Angeles przecież mamy lecieć.
- Tyle to wiem. Ale też wiem, że on ma być za jakieś … - zaczęłam szybko liczyć w głowie – 3, 4 tygodnie bodajże.
Jay syknął. – Złe wieści.
- Ale dla kogo ? – uniosłam brew – Dla mnie ? Czy dla niego ? – kiwnęłam głową na Sykesa
- Sądząc jak się wściekniesz to w sumie chyba on będzie w gorszej sytuacji … - mruknął Tom, a ja już czułam, że we mnie wszystko się gotowało. Ponownie spojrzałam na bruneta.

- No. Coś czuję, że sielanka się skończyła. – założyłam ręce na piersi i nie spuszczałam lodowatego wzroku z Nathana, który wzniósł spojrzenie do góry z głębokim wdechem i przełknął nerwowo ślinę …






Heeeej Śnieżynki ! Rozdział pisany w przypływie totalnie różnych emocji, więc wybaczcie.

Już wspominałam niedawno, że życie jest zaskakujące i uwielbia sprawiać niespodzianki, prawda ? To niech do kolekcji dojdzie jeszcze jedna – historia lubi się powtarzać. Oj bardzo lubi. Powiem tyle – w swojej obecnej sytuacji chodzę z głową w chmurach i nucę „Could this be love”, resztę same sobie dopowiedzcie ;p …

Odebrałam pierwszą część wyników badań – niestety nie są dobre. Ale na razie nie zamierzam się tym przejmować, bo mam o czym innym myśleć. Na to jeszcze przyjdzie czas …

U mnie w domku przygotowania świąteczne ruszyły dziś pełną parą ! Część smakołyków już gotowa, a kuszące zapachy roznoszą się po całym mieszkaniu ;). Poszczęściło mi się – schudłam 4 kg, więc nie będę obawiała się, że próbując tego wszystkiego w święta wyjdę za margines ;p.

Moje Drogie ! Z całego serca życzę Wam aby te święta były spędzone w bardzo rodzinnej i ciepłej atmosferze, abyście czuły się kochane, radość i miłość wypełniały Was od środka po same brzegi i żebyście zupełnie nie dopuszczały do siebie w tych dniach jakichkolwiek smutków ! Wypocznijcie, poleniuchujcie i najedzcie do woli. :* !

Na Nowy Rok nie składam jeszcze życzeń, bo przecież jesteśmy w kontakcie ;). Zmykam na spotkanie z J., a wieczorem przyjeżdża moja Sisterka i spędzimy caaaaałą noc na rozmowach, bo dawno nie spędziłyśmy czasu razem, ot tak we dwie.

Blogerki - proszę o cierpliwość, bo się nie wyrabiam, ale ponadrabiam zaległości, obiecuję ! :)

Buuuuuuziaaaaaakiiiiii ;* !


czwartek, 19 grudnia 2013

Poznałam cię na nowo - rozdział 103.

- Nathan wstawaj ! – zaczęłam budzić chłopaka zaraz po otworzeniu oczu
- Ale ccco ? – markotał, przekładając się na drugi bok
- Wstawaj ! Zrobimy śniadanie dla twojej mamy i Jessici na koniec naszego pobytu.
- Ale one umieją sobie zrobić jedzenie.- kolejny markot z zamkniętymi oczami
- Ale będzie im miło jak my to zrobimy. Raz, raz !
- Victoria, ja śpię …
- Oj daj spokój. – przewróciłam oczami i szczypnęłam go, mówiąc; - Podnoś ten leniwy tyłek !
Podskoczył na łóżku rozbudzony i z poczochranymi włosami spojrzał na mnie wrogo.
- Następnym razem ja cię tak obudzę. Obiecuję.
Uśmiechnęłam się niewinnie, przygryzając dolną wargę. Nagle mój wzrok przykuło co innego.
- Nath, ty masz pianino ! – pisnęłam, patrząc na instrument, który pięknie prezentował się w kącie pokoju, przy oknie
- A no mam. – uśmiechnął się dumnie, przygładzając swoje włosy po spaniu
- W ogóle … - zaczęłam rozglądać się po jego pokoju i z ciekawości aż wyszłam z łóżka – jak ładnie tu masz ! Ale kompletnie inaczej wyobrażałam sobie twoją prywatną twierdzę, wiesz ? – podeszłam do antyramy
Chłopak roześmiał się i leżąc w łóżku, spytał; - To jak sobie wyobrażałaś ?
- W sumie … sama nie wiem. Na pewno nie spodziewałam się, że w pokoju na ścianie znajdę zdjęcia ze średniej szkoły czy … O ! To twoja dziewczyna ?
- Nieeee. Moja dziewczyna patrzy teraz na zdjęcia.
- Oj. – przewróciłam oczami
- Byliśmy razem na balu na koniec szkoły. Trochę wcześniej się umawialiśmy, ale w końcowej fazie nic nie wyszło większego.
- I dobrze. – wypsnęło mi się, a on roześmiał się – Znaczy … dobra, nieważne. – machnęłam ręką – Ładne jest te zdjęcie.
- Które ?
- Te z Jessicą.
- Mhm, też je lubię. Zrobiliśmy je w ubiegłe wakacje na grillu.
- W ogóle tak patrzę, że jesteś sentymentalny. Ooooo nawet płyty masz zespołu. – podeszłam do półki – W Londynie nie masz takiego zbioru pamiątek.
- Nie mam, bo tam jest inne życie. To tu się wszystko zaczęło i to tu chętniej wracam do wspomnień. Zresztą tam na to czasu nie mam.
Ustałam przed nim. – Naaaaathhh … ?
- No znam te twoje maślane oczka. Czego chcesz ?
Wystawiłam do niego język. – Zagraj mi coś proszę.
- To o to się rozchodzi ? – zrobił błagalną minę i rzucił się z powrotem na poduszkę
- Ojjjj Naaaathaaaaaannnn ! – doczłapałam się do niego i usiadłam na nim okrakiem – Proszę, proszę, proooooooszęęęęę !!
- Przestań jęczeć, nie chce mi się !
- Chce ci się !
- Nie, Victorio, nie chce mi się.
- Dla mnie nie zagrasz ?!
Westchnął ciężko, patrząc w sufit, a po chwili przeniósł wzrok na mnie. – Wredna, perfidna szantażystka, grająca na uczuciach.
Pokręciłam głową. – Wcale nie. … Tylko jakbyś mógł to coś ładnego ! – dodałam
- Co ja się z tobą mam … - westchnął, zeszłam z niego po czym on wstał i zasiadł przy pianinie. Zabrzmiały pierwsze czyste dźwięki.
- Czy mi się zdaje czy to jest
- „Hi and Low” – uśmiechnął się
- Właśnie. – zmrużyłam oczy

Po chwili do melodii Nathan zaczął nucić. Momentami przymykał oczy, a na twarzy rysował mu się delikatny uśmiech. Patrzyłam na niego i słuchałam jak pięknie grał. Po partii przeznaczonej na refren skończył i popatrzył na mnie zadowolony.
- Może być ?
- Kochasz muzykę. Ona pochłania cię w całości.
- To pytanie ?
- Stwierdzenie. - posłał mi uśmiech – Naprawdę Nath, przyjazd tutaj pokazał mi bardzo wiele rzeczy, na które albo wcześniej nie zwracałam uwagi, albo wydawały mi się oczywiste i nie wdrążałam się w nie. To jest … - ściągnęłam brwi – jakbym poznała cię jeszcze raz. – podszedł do mnie, a ja zadarłam głowę, żeby nasz wzrok się spotkał, bo nadal siedziałam na łóżku – Poznałam cię na nowo.
- A zakochałaś się jeszcze mocniej we mnie ?
Roześmiałam się cicho. – Obawiam się, że nie. - w odpowiedzi zrobił podkówkę z ust na co jeszcze szerzej się uśmiechnęłam – Bo już się nie da mocniej.
- Asz ty spryciaro ! – szczypnął mnie
- Ała !
- Taka strategia ? – pomachał brwiami i nachylił się, by złożyć na moich ustach ciepły, czuły pocałunek. Jednak pocałunek trwał i trwał i nic nie zapowiadało na to, że w najbliższym czasie się zakończy. Wręcz przeciwnie.
- Mmm – odsunęłam się – Halo halo, śniadanie czeka.
- Nie ucieknie. – i ponownie wpił się w moje wargi
- Nie, nie, nie. – wstałam z łóżka, przerywając czułości – Idziemy do kuchni. - patrzył na mnie bezradnie – Choooodź. – wzięłam go za rękę, słysząc tylko ciężkie westchnięcie …

**

- To o której jedziemy do domu ? – spytałam, krojąc warzywa
- Po obiedzie, żebyśmy na wieczór byli, bo chłopaki mimo wszystko będą się denerwować czy wrócimy cali. Nie lubią, gdy jeżdżę nocami.
- I słusznie. – wzięłam kawałek papryki do ust – Zaraz ! Czy mam przez to rozumieć, że ZNOWU skończę na nocy u was ?
- No tak. – wzruszył ramieniem, otwierając lodówkę – Nie rozumiem kochanie dlaczego wciąż cię to dziwi kiedy proponuję tobie nocleg w naszych skromnych progach.
- Po pierwsze; ty mi nigdy nie proponujesz tylko stawiasz przed faktem dokonanym. Znaczy może na początku to rzeczywiście wyglądało jak propozycja, ale te czasy dawno się skończyły. Po drugie; nie chcę wam się tak zwalać na głowę często. Bez przesady. Chłopaki mają swoje życie, swoje sprawy, ja nie jestem tam potrzebna i nie chcę być intruzem. To tak dla sprecyzowania. – mówiłam, wywijając sałatą
- Po pierwsze. – zamknął ostentacyjnie z hukiem lodówkę i mijając mnie dał mi buziaka w odkryte ramię – Stawiam cię przed faktem dokonanym jak to ujęłaś po to, żebyś nie roztrząsała tego na czynniki pierwsze, bo to zupełnie bez sensu. Jedziesz do mnie i po sprawie. Tyle. A po drugie – otworzył majonez – przepraszam za to co teraz powiem, ale to kompletny debilizm Vicky jeśli myślisz, że jesteś w naszym domu intruzem. Chłopaki uwielbiają cię i twoje towarzystwo co zresztą sama wiesz, więc twoje durne przekonanie jest również zupełnie bez sensu. To tak dla sprecyzowania. – dodał z uśmiechem – Po trzecie; powąchaj majonez, bo nie wiem czy jest świeży.

Popatrzyłam na niego wzrokiem typu „bitch, please”, ale po chwili obydwoje parsknęliśmy.
- Zatem widzę, że cię przekonałem.
- Raczej zdołowałeś, że moje myślenie jest zupełnie „bez sensu”.
- Ja tego nie powiedziałem.
- Powiedziałeś ! I to nawet dwa razy.
- Przesłyszałaś się. – mlasnął
- Oczywiście … Nastaw wodę na herbatę dla swoich dziewczyn. Pewnie niedługo wstaną.
Wyprostował się przede mną, odstawiając talerze. - Już się robi szefie.
- Taaaa, żebyś ty zawsze był taki posłuszny … - westchnęłam
- Co mówiłaś ? – odwrócił się od czajnika
- Nic. – wyszczerzyłam się – W ogóle u chłopaków w porządku ? Rozmawiałeś z którymś przez telefon ?
- Z Sivą, ale tylko tyle, żeby powiedzieć, że klucze od piwnicy zostawiłem w koszu na bieliznę w łazience, bo ich szukali.
Ściągnęłam brwi i spytałam ze śmiechem. – CO ?!
Przewrócił oczami. – Zapomniałem je odłożyć na miejsce no …
- A myślałam, że to ja jestem roztargniona.
- Bo jesteś. – puścił do mnie oko
- Dzień dobry – do kuchni weszła Jessica w piżamie
- Cześć Mała
- Hej – posłałam jej uśmiech
- Vicky, gdzie ty mi się podziałaś wczoraj wieczorem ? Przysnęłam na chwilę i patrzę, a ciebie już nie ma.
- Tak się stało, że ja też przysnęłam, ale Nathan przyszedł po mnie, żebyś mogła wygodniej się wyspać.
- Taaaa już ja to widzę, że ze względu na mnie on cię zabrał … - pokiwała głową ze śmieszną miną
- Młoda, co ty za ciekawy film włączyłaś lepiej się pochwal, że obydwie zasnęłyście ? – zmienił temat Sykes
Spojrzałyśmy na siebie obydwie. – Nie mów mu. – powiedziałyśmy do siebie w jednym momencie i wymieniłyśmy uśmiechy
- O tak o ?? – założył ręce – To było trzeba i mnie zawołać ! Ale Jess z tego co wiem to ty jeszcze pełnoletnia nie jesteś …
- O czym ty do mnie mówisz ? – uniosła brew, a ja stawiając sałatkę na stół parsknęłam z ich dyskusji
- Dzień dobry – do kuchni weszła pani Sykes, zawiązując szlafrok – Oooo jaka niespodzianka. – uśmiechnęła się na widok pełnego stołu – To ja wcześniej wstałam, bo chciałam wam zrobić coś dobrego do jedzenia, a widzę, że sami sobie poradziliście świetnie.
- To był pomysł Victorii. – przyznał chłopak i podał mamie kubek z ciepłą herbatą
- Vicky bardzo mi przyjemnie w takim razie.
- Drobiazg. – uśmiechnęłam się – Chociaż tak chciałam podziękować za ciepłe przyjęcie i za to, że mogłam spędzić tu tak bardzo miły weekend.
- Mam nadzieję w takim razie, że będziecie przyjeżdżali częściej.
- Może byście wpadli za tydzień ?! – pisnęła z entuzjazmem Jessica
- Mała nie szalej tak. – zgasił ją brat – Zobaczymy mamo jak to będzie, ale jeżeli obydwoje będziemy mieli wolne weekendy, to myślę, że chętnie skorzystamy i wpadniemy.
- Liczę na to. – pani Sykes usiadła za stołem i rozpoczęliśmy wspólne śniadanie …

Kilka godzin później;

- Ha ha ha no nie wierzę ! – parsknęłam śmiechem na cały korytarz, wracając jak wcześniej sobie obiecałam, do zdjęć  z przeszłości syna pani Karen, które wisiały na ścianach
- Ej ! Proszę nie śmiać się z moich rozegnaliżowanych zdjęć z wczesnej młodości ! – obruszył się Nathan
- Hahahahahah no przepraszam cię, ale nie mogę. – zasłoniłam usta ręką, żeby się uciszyć – Aaaaaaa nie wytrzymam ! – złapałam się za brzuch
- Victoria przestań !
- Kiedy nie mogę ! – oparłam się o ścianę i wyprostowałam się, trzymając za brzuch. Wzięłam głęboki oddech, żeby złapać powietrze. – Rany, uwielbiam tą fotkę. Jak myślisz, mogę liczyć na kopię od twojej mamy ?
- Victoria, ani mi się waż ! – zagroził palcem

Jeszcze raz spojrzałam na zdjęcie swojego chłopaka kiedy to w pampersie siedział na podłodze, umazany z połową twarzy od czekolady i miną wyrażającą głęboki ból i rozpacz po tym jak z boku widać jego mamę, która trzyma cukierka- zapewne odebrała go synowi.

- Kocham to ! – kolejny raz parsknęłam
- A mówiłem już mamie tyle razy, żeby ściągnęła z widoku publicznego tą fotkę …
- No coś ty ! Cudowna jest ! – dałam mu buziaka w policzek
- Właśnie widzę. Jest taka cudowna, że aż się popłakałaś.
- Ha ha, nazwijmy to, że się wzruszyłam ze śmiechu i moje mięśnie nie wytrzymały. – zaczęłam wachlować sobie przed nosem, żeby doprowadzić się do porządku – Jak to dobrze, że moja mama nie wyciągnęła przy tobie mojego albumu …
- Aż tak ??
- Nom. Tylko, że moje są bardziej … - szukałam słowa – ostre ? Odważne ? Takie, że +18.
Sykes parsknął. – Jeszcze lepsza ode mnie byłaś ?
- Co ja poradzę, że wujek ciągle za mną ganiał z aparatem i nawet nie mogłam liczyć na chwilę prywatności w kołysce ? Nawet bez pampersa ?!
- Hahahahahahahahhahahahahhaha !!! – teraz chłopak ze śmiechu oparł się o ścianę – To ja hahahahahah muszę hahahahahaha koniecznie to hahahahaha zobaczyć !
- Pomarz sobie. – mlasnęłam
- To kiedy kochanie pokażesz mi swoje czarujące foteczki ? – objął mnie
- Nieprędko. – odpowiedziałam już poważnie

Zniknął jego uśmiech i zaczął bawić się moim kosmykiem. – Myślałaś o tym co ci powiedziałem ? Żebyś spróbowała pogadać z rodzicami ?
Ściągnęłam brwi i spojrzałam mu w oczy. – Nie. Nie chcę sobie psuć tego wyjazdu, więc przełóżmy tą rozmowę na kiedy indziej, dobrze ?
- Jak chcesz.
- Dzięki, że mnie rozumiesz … - szepnęłam na co on przytulił mnie mocno do siebie, zamykając w żelaznym uścisku. Czułam się tak bardzo bezpieczna i wiedziałam, że mogłam na niego liczyć. Zawsze. Cokolwiek by się działo.
Staliśmy tak wtuleni na korytarzu, gdy pani Sykes schodziła ze schodów i natknęła się na nas.
- Przepraszam, że przeszkadzam. – odezwała się, a my odsunęliśmy się od siebie – Ale chodźcie jeszcze na kawę.
- Mamo, ale musimy już jechać.
- Nath, nie zbawi nas chyba jeszcze jedna godzina, co ? – spytałam cicho. Zastanowił się chwilę i uśmiechnął się;
- A dostanę ciasta do kawy ?
- Łasuchu ty. – mama potargała go po włosach i ruszyliśmy we trójkę do kuchni

Po chwili dołączyła do nas Jessica i rozmawialiśmy we czwórkę przy stole, delektując się kto co wolał- Nathan i jego mama kawą, a my z najmłodszą blondynką herbatą. Spędziliśmy razem godzinę aż w końcu musieliśmy niestety wstać i zacząć szykować się z Nathanem do wyjścia.

Gdy na górze zamykałam swoją torbę, przechwyciła mnie jeszcze Jessica.
- Mogę na chwilę ? – zajrzała do pokoju
- No jasne. – uśmiechnęłam się i wstałam
- Chciałam ci bardzo podziękować, że wczoraj wieczorem znalazłaś dla mnie czas i chciałaś ze mną porozmawiać. – podeszła – Naprawdę wiele to dla mnie i znaczy. W ogóle cieszę się, że cię poznałam. Jesteś najfajniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek miał Nathan, mam nadzieję, że to widzi i docenia, bo jak nie to będę musiała nastukać swojego braciszka …
Uśmiechnęłam się szeroko, zakładając kosmyk włosów za ucho. – Dzięki. Dba o mnie. Nawet bardzo ... Jess, też się bardzo cieszę, że cię poznałam i, że mogłyśmy sobie porozmawiać tak od serca. Pamiętaj, że jeśli będziesz miała kiedykolwiek jakiś problem albo, gdy zechcesz pogadać
- Wiem. Mogę liczyć na ciebie. – dokończyła z uśmiechem
Spojrzałam w jej oczy. Były niemalże identyczne co Nathana.  – Jesteście tak bardzo do siebie podobni …
Blondynka uśmiechnęła się. – Nie da się wyprzeć brata.
- Oj nie da …

Nie czekając na nic dłużej przytuliłyśmy się do siebie, a następnie wymieniłyśmy numerami telefonów. Wzięłam torbę i zeszłyśmy razem na dół. Przy drzwiach stał Nathan z mamą i rozmawiali.
- A. I jeszcze jedno. – szepnęła Jess na ostatnim schodku – Pogadaj z Nathanem, żeby częściej do nas wpadał. Z tobą. Mama bardzo za nim tęskni. Zresztą mi też jest fajniej kiedy przyjeżdża. A teraz jak przyjechał z tobą to w ogóle było tak super ! Takie życie tu wprowadziłaś i tyle śmiechu.
- Ok, jasne, że z nim pogadam, ale wiesz, że mu też nie jest łatwo. On też tęskni, ale praca robi swoje … Za to przecież ty z mamą możesz przyjechać do Londynu.
- Niby tak, ale wiesz … Gloucester to Gloucester.
- Już wiem. Zaraziłam się magią i spokojem tego miejsca. – uśmiechnęłam się
- O czym moje dziewczyny tak zawzięcie dyskutują ? – zawołał Nathan
- O niczym ! – odpowiedziałyśmy równocześnie
- Mamo, ja naprawdę nie wiem co im jest, ale one są niebezpiecznie i podejrzanie zgodnie … - mówił, nie spuszczając z nas wzroku
- Nie wymyślaj synu. Bardzo się cieszę, że załapałyście ze sobą dobry kontakt i wspólny język.
Podeszłyśmy do drzwi.
- Gotowa ? Wszystko wzięłaś ? – chłopak przejął ode mnie torbę
- Tak. Chyba tak. – zawróciłam się do jego mamy – Dziękuję pani bardzo za wszystko. Będę wspaniale wspominała ten weekend.
- Nie ma za co Vicky. Cieszę się, że mój syn w końcu cię przywiózł do nas. Wpadajcie do nas częściej. Nawet bez niego wpadaj jak on nie będzie mógł.
- Oł. Dziękuję. – nie udało mi się ukryć swojego pozytywnego zaskoczenia – Trzymaj się Jessica. Do widzenia pani.
- Do widzenia i powodzenia w pracy.

- Cześć Vicky !
- Cześć mamo, cześć mała – Nathan przytulił je obie i ucałował
- Jedźcie ostrożnie.
- Jak zwykle mamo. Pa !
- Pa !

I wyszliśmy na zewnątrz. Doszliśmy do samochodu, Nathan zajął się układaniem toreb w bagażniku, a ja jak zwykle zajęłam miejsce po stronie pasażera. Zapięłam pas, jeszcze chwilę przez szybę rozejrzałam się po podwórku, próbują zapamiętać ten widok i chłopak wsiadł do samochodu, obok mnie.

- Smutno, że wyjeżdżamy ?
- O to samo chciałam ciebie zapytać …
Chwila ciszy i obydwoje westchnęliśmy, przyznając ; - Smutno …
Włączył silnik, bieg i ruszyliśmy spod domu.
- Ten weekend w Gloucester był cudownym pomysłem. – przyznałam – Aż nie chce mi się wracać do okrutnej rzeczywistości, która czeka na nas w Londynie.
- Takie życie, ale Vicky … po powrocie nie wchodzimy na żadne portale internetowe, nie oglądamy w telewizji kanałów muzycznych i żyjemy tak po prostu. Jak tutaj.
- Jakbyś nie był sławny i wszystko było normalnie ?
- Dokładnie. – przytaknął ruchem głowy
- Tak się nie da Nath …
- Postaramy się. – położył rękę na moim kolanie i uśmiechnął się, nie spuszczając wzroku z drogi …

Kilka godzin później byliśmy już pod domem The Wanted.
- Ale wiesz co jak co, ale – odezwałam się, odpinając pas – stęskniłam się za tymi durniami.
- Wiesz – powtórzył moją czynność – ja nie.
- Jesteś bezlitosny. – dałam mu kuksańca w bok, a on roześmiał się i wysiedliśmy z samochodu. Poczekałam aż chłopak wyjął nasze bagaże i weszliśmy razem do domu. Nie zdążyliśmy niczego powiedzieć, bo Tom uradowany wyszedł z salonu i szedł w naszą stronę z rozłożonymi rękami.
- OOooooo zakochańce wróciły ! Chłopaki chowajcie flaszkę ! – wydarł się – No cześć słońce ! – dał mi buziaka – Uuuuu jak ślicznie wyglądasz, kwitniesz ! Nono Nath już nie wchodzę w szczegóły co wy tam robiliście pod matczynym dachem. – dał sójkę w bok Sykesowi z rechotem
- Jak miło być znowu w domu … - westchnął mój chłopak, ściągając kurtkę
- Tommy proszę cię … Zanim zaczniesz gadać, podłącz język do mózgu. – poklepałam go po ramieniu i weszłam do salonu …






Jołson Moje Drogie Lejdis ! Dobra, wpadłam w wir pisania dzisiaj. Usiadłam rano ambitnie do laptopa, żeby uwaga- NAPISAĆ PRACĘ SEMESTRALNĄ NA JEDEN PRZEDMIOT, a skończyło się na czym ? Na całym rozdziale, napisanym jednym tchem. Nie mam pytań -.- .

„Skąd biorę wenę na kolejne rozdziały ?” - te pytanie pojawia się od Was średnio co trzeci rozdział, a ja wiecznie nie potrafię na nie odpowiedzieć ;p. „Po prostu” siadam do laptopa, otwieram dokument z Wantedowymi i jakoś leci. Albo jadąc metrem czy czekając w kolejce przy kasie przychodzi do mnie taka fala olśnienia i zapisują mi się w głowie czasami fajniejsze czasami mniej fajne teksty, dialogi czy w ogóle pomysły na dalszą akcję, więc to nie jest tak, że nie chcę Wam czegoś napisać czy coś ukrywam, ale po prostu sama nie wiem jak to jest, że jest ponad stówa rozdziałów, a ja mam nadal ochotę pisać i nawiedzają mnie wciąż nowe i świeże pomysły.

O tym, żeby z tego bloga powstała książka też często czytam, co ukrywam, że niezwykle mi schlebia, ale popatrzmy na to trzeźwym okiem – nie ma takiej opcji. No chyba, że coś by mi już strzeliło naprawdę do głowy i chciałabym zaszaleć, ale jak na razie JESZCZE mi się na to nie zanosi, ale bardzo dziękuję za podsunięcie pomysłu i docenienie moich starań ;).

A propos ! – Dam dam daaaaaaaam Wantedowe Story mają istną zawrotną sumę stron – skromne 800 ;p. Nooooooo to jakby przywalić komuś taką cegłą to aż słabo by się ofierze zrobiło xD … I wow wow – ponad 100 000 wyświetleń ! Ooooooo <3 !

Smile – trzymałam kciukasy za chemię aż kostki pobielały, jak poszło :) ? Natalio – kiedyś w jednej notce wspominałam, ale nie ma problemu i mogę powtórzyć – studiuję psychologię w Warszawie ;). Polecam się na przyszłość nie tylko Tobie, ale ogółem ;>. Zresztą macie do mnie namiar, więc jakby kiedyś coś ktoś – śmiało ;).

Wczoraj wieczorem przyjechałam już do domu (dzięki CrazyAlex za życzenie spokojnego powrotu :D ) i wdycham wręcz rodzinną atmosferę, która unosi się tutaj. Jest tak świetnie i bezpiecznie … Tego mi było trzeba przez ostatnie kilka tygodni. Byłam dziś rano u lekarza, muszę jutro porobić bardziej szczegółowe badania, więc trzymajcie teraz Wy za mnie kciuki, żeby wyszły w miarę i nie było powodów do obaw.
Tak patrzę na rozłożone wokół mnie kartki z notatkami, z których miałam pisać tą nieszczęsną pracę i coś czuję, że chyba zabiorę się za to późnym wieczorem ;]. Niedługo pójdę z Mamcikiem na świąteczne zakupy, bo brakuje jeszcze paru prezentów ;p, a z kolei jutro przylatuje do mnie moja przyjaciółka z USA, której już wprost nie mogę się doczekać !!

Co u Was ? Nastrój świąteczny pełną parą ? Spotkanie z Mikołajem już się odbyło ;> ? Jakie są Wasze wymarzone prezenty, które możecie znaleźć pod choinką (: ?

Piszcie – będę już na bieżąco z Waszymi komentarzami.

Tsz tsz – bez odbioru ;D.

wtorek, 17 grudnia 2013

Dlatego już wiesz - rozdział 102.

Jedliśmy wspólny posiłek wszyscy razem. Bardzo miło było mi poznać braci pani Sykes i jej chrześnicę z mężem i małą córeczką. Atmosfera była tak ciepła, że czułam się jakbym była w domu, a nie u obcych ludzi.

- Victorio przepyszne są te wspaniałości. – chwalił Simon; jeden z braci
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się szeroko
- Zazdrośćcie mi. – wyprostował się Nathan – Jak ładnie rozmawiamy z Vicky to gotuje nam same niebiańskie rzeczy.
- „Jak ładnie rozmawiacie”. – podkreśliłam ze śmiechem
- Na ile tu zostajecie ?
- Do jutra Angela, a co ? – chłopak puścił oko
- Nic. Tak pytam. Chciałam wiedzieć ile czasu mama się wami nacieszy.
- No niestety już niedługo … - pani Sykes zrobiła smutną minę
- Oj mamo, przyjedziemy jeszcze nie raz przecież.
- Za każdym razem mówisz mi to samo …
- Staram się przecież przyjeżdżać tu najczęściej jak się da.
- Dobrze, już dobrze. Nie psujmy tej miłej atmosfery. – kobieta uśmiechnęła się i napiła się wina
- Przepraszam na chwilę. – z krzesłem odsunęła się Jessica i wyszła
- To co tam jeszcze u was ? – spytał Kevin swoją siostrę i wszyscy znów zaczęli opowiadać, nie zwracając uwagę, że nastolatka odeszła

Odsunęłam krzesło po cichu, a Nathan zawrócił głowę w moją stronę i szepnął niemalże do ucha;
- Gdzie idziesz ?
- Zaraz wracam. – i wyszłam z pokoju. Weszłam na korytarz. Zastanawiałam się, gdzie poszła dziewczyna i kiedy już miałam postawić stopę na schodek, usłyszałam ciche westchnięcie w kuchni. Zawróciłam się i weszłam do owego pomieszczenia. Dobrze słyszałam. Siostra Nathana stała przy kredensie i widać było, że bardzo nad czymś główkowała.

- Jess – odezwałam się cicho na co podniosła raptownie głowę, zdziwiona moją obecnością – wszystko w porządku ?
- Tak.
- Na pewno ? – podeszłam bliżej
- Tak. O co ci chodzi ?
- Właśnie to samo pytanie chciałam tobie zadać. – zajęłam miejsce koło niej – Może i znam cię bardzo krótko, ale widzę jak zachowuje się człowiek kiedy coś go dręczy.
- I co, jestem na twoim radarze ?
Zaśmiałam się. – Coś w tym stylu. Mogę ci pomóc ? Bo chyba coś jest nie tak, hm ?
- Nie. Nie możesz pomóc. – powiedziała ostro
- Dobra. – przewróciłam oczami – To nie było pytanie. Powtórka; chcę ci pomóc.
- Nie masz w czym. – założyła ręce na piersiach
- Serio ? – przechyliłam na bok głowę – Powiedz o co chodzi, może coś razem wymyślimy.
- Nie lubię się spowiadać.
- Mhm. W takim razie jest mi przykro, że mnie odtrącasz. – przyjęłam niesprawiedliwą taktykę „grania na uczuciach”, ale przynajmniej poskutkowało, bo dziewczyna rozluźniła się i zrobiła potulną minę
- Oj przepraszam Cię Vicky … Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało … Naprawdę chcę, żebyśmy miały świetny kontakt … Zawsze marzyłam o siostrze …
Uśmiechnęłam się. – W takim razie rozmawiaj jak z siostrą.
Wzięła głęboki oddech. – Chodzi o to, że … Ale obiecaj, że nie będziesz się śmiać ! – wytknęła mi palcem
- Obiecuję.
- Ok – jeszcze chwilę nie spuszczała ze mnie wzroku, ale w końcu powiedziała ciszej – Bo u mnie w klasie i w ogóle w całej szkole panuje taki trend …
- Jaki trend ?
- Ale nie będziesz się śmiała ? – upewnienie
- Nie będę. Mów !
- Bo dziewczyny teraz się odchudzają i ja chyba też muszę.

Moja reakcja ? Niemalże całe tło przed oczami zrobiło się czarne. CZY WAM ODPIEPRZYŁO ?!- miałam ochotę się wydrzeć.

- Vicky, czemu zbladłaś ? Dobrze się czujesz  ? – chwyciła mnie za ramię
- Co ? A ! Tak ! Wszystko w porządku. – zapewniłam – Kto wymyślił ten debilizm ?
- Nie wiem. Tak po prostu się to przyjęło … No i przyszłam tu, bo chciałam odejść od stołu, żeby opanować apetyt.
- Jessica posłuchaj mnie. – wzięłam ją za ramiona – Popatrz na siebie. Jesteś zgrabną, śliczną dziewczyną. Z czego ty masz się odchudzać mi powiedz !
- Wystają mi boczki …
- Jess, to, że one mają … sieczkę w głowie, to nie znaczy, że ty masz mieć.
Ściągnęła brwi. – Wiesz co ?! Wiedziałam, że tak będzie dlatego nie chciałam ci nic mówić ! – obruszyła się – Zresztą ty jesteś szczuplutka ! Co ty możesz wiedzieć o odchudzaniu ?! – niemalże warknęła do mnie i szybkim krokiem ominęła mnie i wyszła z kuchni
- Więcej niż myślisz … - powiedziałam cicho, patrząc tępo w kredens

- Co tam ? – złapał mnie od tyłu w talii uradowany Nathan
Odwróciłam się i spojrzałam w jego szmaragdowe patrzałki. – Pójdziemy na spacer potem jak goście pojadą ?
- Uuuuuu, ale oni zazwyczaj siedzą do późnego wieczora. – skrzywił się – Ale możemy iść teraz. – wyszczerzył się, całując mnie w nos
- No jak teraz ? Rodzina przyjechała, a ty ich zostawisz ? Opcji nie ma !
- Przestań. Jak wyjdziemy na chwilę to nawet nikt nie zauważy naszej nieobecności, a zresztą nie muszę ciągle siedzieć przy stole, prawda ?
- Sama nie wiem …
- Chodź. – pociągnął mnie na korytarz za rękę i po chwili, ubrani w kurtki i w butach zimowych, staliśmy na zewnątrz – Tylko ostrożnie, bo znowu mi pofruniesz. – przytrzymał mnie
- Ha ha ha. – skwitowałam, przypominając sobie teatralny upadek
- To gdzie idziemy ?
- Ty mnie pytasz ? Ja tutaj jestem pierwszy raz !
- To idziemy przed siebie. –przytulił mnie i objęci w pół wyszliśmy na ulicę, gdzie drogę oświetlały już tylko latarnie
- Ale tu jest pięknie … Jest tak cicho, spokojnie … Mam wrażenie jakby tu czas się zatrzymał.
- Prawda ? Uwielbiam odwiedzać te strony. W porównaniu ze zwariowanym życiem w Londynie, tu jest bosko !
- Oj jest …
- Ej ! Czy mi się zdaje czy ktoś tu się rozmarzył ? – spojrzał na mnie z beztroskim uśmiechem
- Może ciutkę. Wiesz, mogłabym tu zamieszkać. Jest doprawdy cudnie.
- Ok ok, wezmę to pod uwagę przy wspólnym osiedlaniu się.
- No ja myślę !
- Fajnie by się nam tutaj żyło. Wspólny dom. Całe dnie i noce razem. – pomachał szelmowsko brwiami – Poza tym dzieci miałyby blisko do jednej babci.
Zatrzymałam się momentalnie, wryło mnie i spojrzałam na niego jakby z księżyca spadł. – Powtórz.
- Ale co ?
- Ostatnie zdanie.
Zamyślił się chwilę. – Dzieci miałyby blisko do jednej babci … ?
Uniosłam brew, bo zdziwiony patrzył na mnie, nie rozumiejąc. - A teraz przeanalizuj.
Teraz on uniósł brew. – No tak. Zapomniałem, że jesteś alergiczką na słowo „dzieci”, ale gdy tak trzymałaś małą Caroline to naprawdę cudownie wyglądałaś. Do twarzy ci z dzieckiem. – dał mi kuksańca, na co przewróciłam oczami;
- Daj spokój. –  ruszyłam przed siebie
- Oj, naprawdę pomyślałem
- Co pomyślałeś ? – zawróciłam się do niego – Że w sekundę nawróciłam się i powiem tobie; „Tak Nath, chcę mieć dziecko. Może zafundujemy je sobie tej nocy ?”
Roześmiał się. - Aż takiej wyobraźni wybujałej to ja jeszcze nie mam kochanie.
- ?!
- Po prostu pomyślałem, że może choć trochę coś w tobie drgnęło kiedy trzymałaś na rękach taką małą, bezbronną istotkę.
- Nath, rzuć ty tą karierę piosenkarza i idź na przedszkolankę, ja ci dobrze radzę.
- Ale powiedz, czy nie była słodka ?
- Nath
- Nie była ?!
- Ale Nath
- Nie była ??!!
- Ok, była ! – krzyknęłam, a on przybił sobie żółwiki i ruszył w drogę, wyprzedzając mnie z szerokim uśmiechem. Widząc to zaczęłam się bronić.
- Przyznałam się tylko dlatego, żebyś dał mi spokój.
- Mhm, jasne.
- No naprawdę ! – skamlałam za nim
Zmrużył oczy i zrobił dziubek. – Wiem Vicky, wiem.
- Dupek !
- Słucham ?!
- Dupek ! – powtórzyłam i teraz to ja z tryumfem na twarzy wyprzedziłam go. Zrobiłam parę kroków, gdy nagle poczułam uderzenie w plecy. Stanęłam. – Nathanie Sykes. Jeśli to była śnieżka, to uprzedzam cię lojalnie, że już nie żyjesz.
- Tak Victorio Minc. To. Była. Śnieżka.

Zawróciłam się do niego na pięcie. Stał rozbawiony z białymi od śniegu rękawiczkami. – Do atakuuuu ! – krzyknęłam i z rozbiegu rzuciłam się na niego, by wylądować na nim w zaspie. Usiadłam na nim okrakiem i szybko zaczęłam rzucać z boków śniegiem na niego, gdzie popadnie.
- Przestań wariatko ! – śmiał się, zasłaniając i próbując złapać mnie za ręce
- Następnym razem będziesz pamiętał, żeby nie podskakiwać do panny Minc ! – oberwał śniegiem prosto w czapkę
- Dobra już dość ! – rechotał – Starczy !
- Dość ? – odsunęłam się, a on zabrał ręce z twarzy
- Skończyłaś już ? – otworzył oczy

- Niekoniecznie. – roześmiałam się i dmuchnęłam mu śniegiem prosto z ręki w twarz
- Victoria ! – krzyknął, a ja roześmiałam się i wstałam - Co, fajnie było cieszyć się cudzym nieszczęściem ?
- Już nie rób tej miny godnej pożałowania. – machnęłam ręką – Fajnie było.
- Jakie to to bezczelne się zrobiło. – wstał i otrzepał się – Teraz musimy wracać do domu. Jesteśmy cali mokrzy.
- Już ?!
- Oj już nie rób tej miny godnej pożałowania. – rzucił
- Ej ! Nie wykorzystuj moich tekstów przeciwko mnie !
- Dlaczego nie ? – po pytaniu chwycił mnie od razu za ręce – Bo dostanę z gałki ? Wątpię. - zmrużyłam oczy z małym uśmiechem – Chodź do domu, bo zaraz zmarzniemy.
- Niech będzie … A jest tu gdzieś w pobliżu sklep spożywczy ? – przyszło mi coś do głowy
- No jest. Parę kroków stąd, a co chcesz ?
- To chodź zajdziemy do niego. Chcę kupić parę rzeczy. – puściłam oko
- Ale tak szybko to załatwimy i wracamy.
- W porządku …

I takim sposobem Nathan zaprowadził mnie do małego sklepu, który znajdował się za rogiem ulicy i był w małej chatce.

- Vicky, ty to wszystko zjesz ?! – postawił oczy jak pięć złoty, widząc jak do koszyka dokładałam do kolekcji czterech czekolad, kolejno żelki i ciastka
- A czemu nie ? – puściłam do niego oko
- Nie no, tak tylko mi się wypsnęło ... – podrapał się po głowie

Po chwili zapłaciliśmy i wracaliśmy z pełną reklamówką słodyczy do domu, a w głowie układałam już pewien plan …

- Ściągaj to wszystko. – powiedział, kiedy weszliśmy do domu
- Wszystko ? – uniosłam brew i zaczęłam filuternie i powoli rozpinać zamek z kurtki – Chciałbyś.
Widząc mój gest uśmiechnął się kącikiem ust. – Powinnaś już wiedzieć, że jak zechcę to wezmę.
- Pfffff !
- Ale mówię serio. Idź się przebierz, bo będziesz chora.
- No już idę, już. – odwieszałam kurtkę na haczyk – Ty też zmień ciuchy, bo wcale nie lepiej wyglądasz.

Wystawił tylko do mnie język, a ja poszłam z reklamówką na górę. Rzeczywiście- wszystkie warstwy ciuchów miałam mokrutkie. Zachciało się rzucać na śnieg -.- … Wyciągnęłam z torby zatem leginsy i dłuższy, zwykły t-shirt. Nie miałam już niczego innego na zmianę. W końcu na weekendowy wypad wzięłam tylko niewielką torbę … Wzięłam reklamówkę z łakociami i wyszłam na korytarz. Podeszłam do drzwi od pokoju Jessici i zapukałam. Otworzyłam je i wychyliłam się.

- Można ? – spytałam blondynki, która siedziała przy biurku
- Uczę się.
- Trudno. Przynajmniej przeze mnie dostaniesz pałę. – weszłam i zamknęłam za sobą drzwi po czym usiadłam na łóżku, a jej chyba ręce opadły – Przyszłam pogadać.
Westchnęła ciężko, patrząc w sufit. – O czym ?
- A tak po prostu. – wzruszyłam ramionami i wyjęłam z reklamówki czekoladę – Z czego się uczysz ? – rozwinęłam papierek
- Przecież nie obchodzi cię o to.
- No jak to nie ?? – oburzyłam się, wkładając kawałek czekolady do ust – Muszę wiedzieć za co dostaniesz pałę !
Spojrzała na mnie i rozchmurzyła się.
- Ok, sorry za to w kuchni. Poniosło mnie.
- Ale ja nie przyszłam tu po przeprosiny. – zauważyłam – Chcesz ? – wyciągnęłam do niej rękę z czekoladą
Patrzyła na nią i przełknęła ślinę. – Nie.

Widząc daną sytuację spoważniałam. – Jessica usiądź koło mnie, proszę. – poklepałam na miejsce na łóżku. Nastolatka przytaknęła głową i po chwili była przy mnie. – Na pewno nie posłuchasz się mnie jeśli powiem ci, że to bardzo głupi pomysł, i żebyś się nie odchudzała, mam rację ?
Wbiła wzrok w pościel. – Ale to przecież nic złego. Wszystkie dziewczyny to robią.
- Ale kompletnie bez sensu, a co najgorsze bez rozumu. Przypomnij sobie czy te dziewczyny, które to robią, rzeczywiście tego potrzebują ?
- Kat jest chudsza ode mnie, a z kolei Emily taka jak ja …
- Jessica, ale ty naprawdę rewelacyjnie wyglądasz ! Poza tym chodzisz do szkoły, masz wfy, żyjesz w szybkim tempie i kalorie są ci potrzebne, żeby normalnie funkcjonować.
- Wiem, ale tak ostatnio popatrzyłam, że może i fajniej bym wyglądała, gdybym
- Na pewno nie. – dokończyłam ostro – Naprawdę nie warto. Uwierz mi. Zresztą z czego ty się chcesz odchudzać ? – szczypnęłam ją – Z kości na ości ? – roześmiałyśmy się – Wchodzisz w swoje wszystkie ciuchy ?
- Bez problemu.
Westchnęłam ze śmiechem. – I o czym my tu rozmawiamy ?
- Ale naprawdę myślisz, że wyglądam ok ?
- Zdecydowanie !

Z jej oczu wyczytałam jakby kamień spadł jej z serca. Jakby poczuła jakąś niesamowitą ulgę. Uśmiechnęła się szeroko i sięgnęła po czekoladę.
Szczerze mówiąc ja też ochłonęłam, bo na szczęście nie było aż tak okropnie jak podejrzewałam i bałam się szczerze o Jessicę.
- Vicky ?
- Mm ?
- Mogę cię o coś spytać ?
- Śmiało.
- Co ty robisz, żeby być taką szczupłą ? Ćwiczysz coś czy masz jakąś dietę ?
- Jess, myślałam, że już do ciebie dotarło coś …
- Dotarło, ale tak pytam. – sięgnęła po czekoladę – Z ciekawości.
Przygryzłam wargę, wpatrując się w kocyk. Powiedzieć czy nie powiedzieć ? Ona była ze mną szczera …
- Byłam chora.
- Ojej. Na co ?
- Na anoreksję.
Jej oczy zrobiły się jak orbity i zdawało się jakby przestała oddychać. Zakryła usta dłonią. – Naprawdę ? – szepnęła
- Naprawdę. – odpowiedziałam cicho – Właśnie staram się z tego wychodzić i dlatego jeszcze tu i ówdzie trochę ciuchów ze mnie spada. Ale jeszcze kilka tygodni i będzie ok. To znaczy mam nadzieję. – posłałam delikatny uśmiech
- Nathan wie ?
- Oczywiście, że tak ! Przecież gdyby nie on, to nie wiem czy bym tu teraz z tobą siedziała i jadła czekoladę.
- O rany, Vicky … Przeraziłaś mnie w tej chwili …
- Zatem teraz nie dziwisz się dlaczego tak wtedy w kuchni zareagowałam na wieść o twoim pomyśle ?
- Nie. Teraz już wiem. Ale Vicky, już wszystko w porządku z tobą ? Nic ci nie jest ?
- Mniej więcej, ale staram się. Zresztą jak widzisz. – uniosłam w górę słodycz
- Ale to byłaś … no wiesz. Grubsza ?
- Nie. Byłam … normalna ? – roześmiałam się z określenia – Ale coś mi odbiło. Wiele nie było trzeba. Dlatego chciałam ciebie uświadomić i to bez żadnego podlizywania się, że świetnie wyglądasz i , żebyś niczego nie zmieniała.
Spuściła głowę. – Na początku byłam na ciebie zła, że się wtrącasz. Że w ogóle nie masz pojęcia o diecie, że mówisz utartymi tekstami. – uniosła twarz i spojrzała mi w oczy – Ale teraz rozumiem i dziękuję, że tu ze mną jesteś.
Uśmiechnęłam się. – Jesteś zbyt mądrą i ładną dziewczyną, żeby sobie spaprać życie.
Przytuliłyśmy się mocno do siebie po czym sięgnęłyśmy po kolejny kawałek czekolady.
- Za nasze zdrowie ! – i wsadziłyśmy go sobie do ust, śmiejąc się

Na szczęście nikt nam nie przeszkadzał  w pogaduchach. Spędziłyśmy wieczór razem i kolejna godzina upłynęła nam na oglądaniu filmu w komputerze Jessici i na jedzeniu zakupionych przeze mnie słodyczy. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Poczułam delikatny wstrząs. Otworzyłam oczy.

- Nath ? – spytałam cicho i niemrawo, mając twarz chłopaka przy swojej
- Nie. Królewicz śpiącej królewny. – roześmiał się cicho
- Gdzie mnie niesiesz ? – wtuliłam głowę mocniej w jego obojczyk
- Do pokoju. Chyba nie myślałaś, ze pozwolę ci spać ostatnią noc tutaj w pokoju z moją siostrą.
Ziewnęłam. – Wiedziałam czy nie wiedziałam, ale fajna jest twoja siostra. – mruczałam
- Bo ma fajnego brata. To się ma w genach maleńka. W ogóle szukałem cię po całym mieszkaniu, bo zrobiłem tobie ciepłą herbatę na rozgrzanie po zmarznięciu i do głowy mi nie przyszło nawet, że tak się skitracie u Jessici. – weszliśmy do jego pokoju, w którym jeszcze nigdy nie byłam, ale byłam tak śpiąca, że nawet nie ciekawił mnie w tamtym momencie jego wystrój. Brunet położył mnie delikatnie na łóżku, a następnie zajął miejsce koło mnie.
- Nath
- Hm ?
- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś. – odezwałam się głośniej
- Nie ma sprawy. – pocałował mnie w czoło
- Czułam się jakbym była częścią waszej rodziny.
- Bo jesteś.
- Bez przesady … Nath ?
- Słucham.
- Chciałabym o coś spytać, ale nie miej mi tego za złe … - zaczęłam rysować wzorki palcem po jego t- shircie
- Nie będę miał.
- Co z twoim tatą ? – spytałam i spojrzałam mu w oczy
- Tak myślałem, że o to w końcu kiedyś zapytasz … - uśmiechnął się pod nosem, ale zaraz spoważniał – Mój ojciec zostawił nas kiedy Jessica miała 2 latka.
Ściągnęłam brwi. – Zostawił ?
- Tak.
- Tak po prostu ?
- Tak.
Pogładziłam dłonią jego policzek. - Brakuje ci go bardzo, prawda ?
- Za dzieciaka bardziej. Teraz już nie. Radzimy sobie z mamą, która odkąd pamiętam starała się, żeby niczego nam nie brakowało.
- Przykro mi kochanie …
Uśmiechnął się. – Dlatego już wiesz.
- Wiem. – pocałowałam go delikatnie w usta
- Dlatego już wiesz czemu nalegam, żebyś pogodziła się ze swoimi rodzicami. Rodzice są naszymi rodzicami i trzeba się starać, żeby ich nie stracić. Ma się ich tylko jednych. - patrzyłam mu w oczy i coraz bardziej rozumiałam jego przekaz – A teraz już śpij, bo jutro ostatni nasz dzień w Gloucester i ostatnie szaleństwa. – uśmiechnął się rozkosznie, dał buziaka w czoło i przykrył nas kołdrą …






Cześć Smyki ! Noł noł noł, San na nikogo się nie obraziła, Kami ! Po prostu będąc od czwartku w rodzinnym domu, musiałam się zresetować, wyciszyć i odpocząć, więc nawet nie sprawdzałam bloga. Dopiero wczoraj wieczorem, po powrocie do Warszawy, zobaczyłam, że już bardzo zaczęłyście się niecierpliwić z braku nowego rozdziału. Miałam ogromną ochotę napisać go wczoraj, ale musiałam się uczyć … I tak wróciłam z kolosa i w odwecie wzięłam się za pisanie, żeby odreagować. Kolokwium było mega ciężkie, ale jak to mówi mój przyjaciel; „Bez spiny, są drugie terminy” ;p.

A jutro po lektoracie wracam znowu do domu, tym razem już na święta ! Ubiegły weekend był tak cudownie spędzony … Moi rodzice są najwspanialsi ! Zresztą z pozostałą rodziną też się widziałam i dodatkowo mój przyszły chrześniak, bądź chrześnica, rośnie w brzuchu mojej siostry, która już małym uwypukleniem może się pochwalić :). Ponadto w moim mieście leży śnieg co było dla mnie niespodzianką !

Nowy rozdział postaram się stworzyć jutro w autobusie i dodać jeszcze w tym tygodniu, więc proszę się nie spinać ;).

I hello ! – wytrwałam w szóstce Weidera już 3,5 tygodnia i są małe efekty ćwiczeń na moim brzuchu z czego mam niezłą frajdę ;p.

Ooooooooooooooooooo jak już mi się chce do domu ;D !

Biorę się za pakowanie, a Wam życzę spokojnego wieczoru, Śnieżynki :* !

Z rozwalonym mózgiem po kolokwium – San.