sobota, 26 kwietnia 2014

A teraz słuchaj złośliwy rudzielcu - rozdział 121.

- Nie wiem Nath. – zrezygnowana pokręciłam głową – Albo nie rozumiesz co do ciebie mówię albo nie chcesz rozumieć.
- Victoria ! Nie wjeżdżaj na mnie ! – krzyknął, broniąc się
- Nie wjeżdżam ! Po prostu nie poznaję cię ! Wcześniej mogliśmy o wszystkim porozmawiać i nie pozwalałeś, żebym sama musiała dręczyć się z problemami !
- Doskonale wiesz, że wcale się nie zmieniłem ! Zupełnie nie rozumiem jak wpadłaś na tak chory pomysł ! – rozłożył ręce, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami. Nasz wzrok się spotkał. Miał puste spojrzenie, ale pełne gniewu.
- Mam podstawy, żeby tak myśleć. Przynajmniej, żeby stwierdzić, że coś jest nie tak.
Chłopak gorzko się zaśmiał.
- Jesteś zmęczona. Zdrzemnij się i potem poopalamy się razem na tarasie. – posłał mi jedno spojrzenie i wyszedł z pokoju, głośno zamykając za sobą drzwi

Spojrzałam na ścianę, która była parę metrów przede mną. Było mi nieswojo, nieprzyjemnie … OKROPNIE ! Zresztą jak po każdej kłótni z Nathanem. Zamknęłam oczy i ciężko westchnęłam.

Nathan miał rację w jednej kwestii; ja też nie tak sobie wyobrażałam swój przylot do Los Angeles …
Położyłam się na plecach na łóżku i patrzyłam tępo w sufit. Czy przesadzałam ? Może rzeczywiście zbyt bardzo naskoczyłam na niego ? Może sama przesadzam i nie powinnam była wracać do tego co było ? Ale musiałam mu o tym wszystkim powiedzieć ! Nie mogłam inaczej ! No i powiedziałam … i co z tego mam ?
Poczułam jak z kącików oczu z obydwu stron uwalniały się łzy. Pozwoliłam im swobodnie wypłynąć. Nie zamierzałam się zdrzemnąć, bo też wcale nie byłam zmęczona jak to niektórzy stwierdzili ! Podniosłam się, otarłam oznaki słabości spływające po policzkach, poprawiłam włosy i wstałam. Podeszłam do drzwi, otworzyłam je i zeszłam na dół. Nie miałam najmniejszej ochoty siedzieć sama. Dość nasiedziałam się sama w Londynie.

Wszyscy byli na zewnątrz. Przynajmniej tak mi się wydawało, że całą gromadę widziałam przez szyby na tarasie. Roześmianych, pięknych, z sukcesami …
Podeszłam do kredensu i nalałam sobie soku do szklanki. Patrzyłam na nich wszystkich z zachwytem.

- A ty co tu tak sama stoisz ? – zza pleców wyłonił mi się George
- Nic – sztuczny uśmiech i popiłam sok. Spojrzałam na niego i wtedy uśmiechnęłam się, ale już szczerze. – Zawinąłeś swojej cioci ten słomkowy kapelusz ?
- Co ty chcesz od mojego kapelutka ?! – obruszył się, poprawiając swoje nakrycie na głowie – Trzeba dbać o zdrowie, a upały niefajne przecież.
- Ammm no tak, tak … - mruknęłam na odczepnego
- Jak podobało ci się dzisiaj w studio ? – spoważniał i oparł się o kredens obok mnie
- Fajnie, fajnie
- A jak singiel ? Zrobił na tobie wrażenie ?
- Tak, zrobił.
- Vicky …
- Nie no, naprawdę w porządku ! – ocknęłam się z emocjami i ogarnęłam, że musiałam być bardziej przekonująca – Taki lekki i przyjemny dla ucha. Słyszałam, że Scooter był z was zadowolony. To naprawdę dobrze.
- Vicky …
- I słyszałam, że jutro rozpoczynacie nagrywanie klipu. Super !
- Vicky stop ! – Max stanowczo mi przerwał
Zamknęłam się i spojrzałam na niego.
- Ale o co ci chodzi ?
- O to, że tak nienaturalnie nadajesz. Znam cię. Co się stało ?
Przewróciłam oczami. – No nic noooo
- Nie chcesz mi powiedzieć ?
- To nie o to chodzi. Po prostu nie widzę sensu, żeby zawracać ci głowę.
- Ale ja chcę, żebyś zawracała mi głowę !
Nasz wzrok się spotkał i nastała niezręczna cisza.
- Dzięki Max. Jesteś wspaniałym przyjacielem. – poklepałam go po ramieniu i już odwróciłam się od niego i postawiłam krok
- Nie ufasz mi ?
Na to pytanie zawróciłam się z powrotem i uśmiechnęłam się delikatnie. – Oczywiście, że ufam, Max …
- W takim razie nie wiem … - nagle spojrzał na mnie raptownie – Mam coś nagadać Nathowi ?
Założyłam ręce na piersiach. – A skąd domysły, że on niby coś zrobił ?
- Bo on zawsze coś narozrabia i tylko po kłótni z nim jesteś w takim stanie.
- Jakim stanie ?
- Nooo … - zamyślił się chwilę – jesteś smutna i nieobecna … Oj ! – zniecierpliwiony przewrócił oczami, widząc, że czekałam na rozwinięcie jego błyskotliwej myśli – Nie jesteś tą samą Vicky. Po prostu.
- Mhm, okeeeey … Przyjęłam do wiadomości. – powiedziałam sucho – A teraz wybacz, ale idę pokorzystać z amerykańskiego słońca.

Nie czekając na jego reakcję zmyłam się z kuchni i wyszłam na taras do pozostałych. Chłopaki śmiali się w najlepsze, wygłupiając, oczywiście w durnostwach przodował im Tom, na co Kelsey, która leżała dalej na leżaku i tylko pacała się po głowie, kręcąc nosem. Nareesha zajęła miejsce do opalania obok niej i czytała książkę, nie zwracając na nikogo uwagi. Podeszłam do trzeciego leżaka ustawionego obok dziewczyn, zdjęłam luźny t-shirt, który zasłaniał turkusowy biustonosz i zsunęłam delikatnie spodenki, żeby były choć trochę niżej. Wyłożyłam się na cieple, zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tym jak słońce ogrzewało moje ciało.

- Dziewczyny – usłyszałam jęknięcie Kelsey, która najwidoczniej dalej obserwowała wyczyny chłopaków – ja czasami naprawdę zastanawiam się co ja widzę w Tomie.
Zaśmiałyśmy się jednocześnie z Nareeshą.
- Oj nie udawaj – odezwałam się – też masz czasem niezłe fazy.
- Jaaaaa ???
- A ja ?!
- … - znacząca cisza
- Dobra, ja może też. – parsknęłam – Ale to nie zmienia faktu, że po prostu obydwoje jesteście wariatami i do siebie pasujecie.
- Amen – dokończyła Nareesha
- Oł ! Cieszę się, że się ze mną zgadasz. – zajrzałam na mulatkę
- Chyba nie zawsze, ale w tym aspekcie akurat tak. – odpowiedziała, wbijając wzrok w książkę i ostentacyjnie przewróciła kartkę na kolejną stronę
Wkurzona takim zachowaniem spojrzałam na dziewczynę Parkera, która pokazała, że mam głęboko oddychać i rzekła;
- Amen.

Opadłam z powrotem na leżak, zamknęłam oczy i oddałam się ponownie opalaniu, gdy po bodajże 5 minutach ktoś stanął naprzeciwko mnie. Nie otwierając oczu wycedziłam zła, że ktoś śmiał przeszkodzić mi w błogim relaksie;

- Kimkolwiek jesteś; zejdź mi ze słońca !
- Błąd. – głos Nathana – To ja jestem twoim słońcem.
- Tsa, które jest za ścianą burzowych chmur.
-  Victoria nie bądź chamska. –próbował mnie ujarzmić
- Twierdzisz, że to co mówię jest chamskie ?! – poderwałam się - W takim razie ciesz się, że nie słyszysz tego co myślę.
- Kels – Nareesha zaalarmowała – chodź pójdziemy po jakiś sok …
- Mhm, jasne – blondynka podchwyciła i zostawiły nas samych
- A tym razem o co ci chodzi ? – spytał sucho chłopak
- Zamierzamy normalnie rozmawiać jakby wcześniejsza rozmowa się nie odbyła ?
- Znowu do tego wracasz ?
- A twoim zdaniem nie powinnam ?
- Nie ! A wiesz czemu ?
- Śmiało. Oświeć mnie !
- Bo zamiast cieszyć się wspólnymi chwilami, ty wolisz robić mi wyrzuty ! – Nathan był zdenerwowany i niemalże gromił wzrokiem
- Nie miałam zamiaru robić ci wyrzutów jak to umiejętnie nazwałeś ! Naprawdę niczego nie rozumiesz ?!
- No wybacz, że jestem taki niedomyślny !
- Chciałam choć teraz podzielić się z tobą tym, co siedzi we mnie od 2 tygodni i ku twojemu zdziwieniu nie są to najprzyjemniejsze odczucia.
- Dobra, okey ! – krzyknął – To mów !
Uniosłam brew zirytowana.
- Czego jak czego, ale łaski to ja nie potrzebuje. – powiedziałam wściekła, wstałam z leżaka, zawróciłam się na pięcie i już miałam odchodzić, gdy jeszcze usłyszałam od niego;
- Widzisz ?! Nic tobie nie pasuje !
Nie mogłam tego olać i zawróciłam się do niego z impetem;
- Nie pasuje mi „nic” tylko mój facet, który ostatnio zachowuje się nie do poznania !
- No zobacz jak 2 tygodnie potrafią zmienić człowieka. – dodał z przekąsem
Popatrzyłam na niego smutnym wzrokiem, dając upust emocjom.
- Może nie 2 tygodnie, a Los Angeles i Scooter … - niemalże szepnęłam

Zdziwił się nagłym moim zejściem z tonu i nic już się nie odezwał tylko posłał mi puste spojrzenie. Nic mi innego nie zostało jak tylko go opuścić i wejść do domu.
- Vicky, co się z wami dzieje ? – przechwyciła mnie  Kels
- Nie mam pojęcia. – zrezygnowana pomachałam głową – Ale to na pewno nic dobrego.
- Mogę jakoś pomóc ? Ja albo może Tom ?
Posłałam jej blady uśmiech i dotknęłam jej przedramienia. – Kochana jesteś, ale nie.
- To może jakieś ciacho na mieście, hm ?
- A masz czas ?
- Jasne ! – uśmiechnęła się szeroko
- Ale nie będziemy rozmawiały o Nathanie ?
- Jeśli sobie tego nie życzysz to nie będziemy.
- To chodźmy !
- Ejejej ! Tylko może t-shirt nałóż. – spojrzała na mój biustonosz
- Ty to masz głowę. – zaśmiałam się, poszłam na górę, nałożyłam nową bluzkę i ruszyłyśmy do cukierni

Dobrze zrobiło mi te wyjście, bowiem pozwoliło mi się odstresować i choć na chwilę nie przejmować się kłótniami i złymi relacjami z Nathanem. Zasiedziałyśmy się w lokalu, dodatkowo urządziłyśmy jeszcze sobie długi spacer i wróciłyśmy wieczorem.

W domu skierowałam się od razu do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Odświeżona i przygotowana do spania, weszłam do pokoju bruneta. Półsiedział w łóżku, oparty plecami o poduszkę, a na nogach trzymał laptop, w którym coś działał. Nawet nie obdarował mnie spojrzeniem, gdy weszłam. Odłożyłam szlafrok na fotel.

- Gdzie byłaś cały wieczór ? – spytał, nie odrywając od sprzętu wzroku
- Tylko mi nie mów, że się stęskniłeś. – prychnęłam
- Nie było cię kilka godzin. – nie otrzymał ode mnie odpowiedzi - Martwiłem się.
- O, martwiłeś się ! – zaśmiałam się złośliwie – Akurat w tym aspekcie nie musiałeś, bo byłam z Kelsey.
Zamknął klapę laptopa z hukiem. – O co ci znowu chodzi ?!
- O nic Nathan – rzekłam łagodnie jakby nigdy nic – Dobranoc – dodałam i położyłam się w łóżku, plecami do niego
- Vicky … nie chcę, żeby tak było.
- Ja też
- No to może – usłyszałam jak odstawiał komputer po czym przybliżył się. Dotknął mojej wewnętrznej strony uda swoją dłonią i mruknął do ucha – coś na zgodę ?
Nie potrafiłam po całym dniu kłótni zbliżyć się do niego jakby było wszystko w porządku, bo nie było ! Nadmiar negatywnych emocji i żalu jaki do niego czułam, nie pozwalał mi na czułości. Poza tym niczego na dobrą sprawę nie wyjaśniliśmy sobie i staliśmy w punkcie wyjścia.
- Nie leź do mnie. – usłyszał stanowcze. Zabrał dłoń, a w pokoju zapanowała grobowa cisza.
- Jasne – obrażony ton. Poczułam jak odwracał się do mnie ostentacyjnie plecami i tak w „romantycznym” nastroju zakończyliśmy dzień.

Obudziłam się rankiem następnego dnia. Odwróciłam się, ale Nathana nie było już obok. Nie. Wcale nie byłam tym faktem rozczarowana. Między nami było źle. Tragicznie powiedziałabym. Nie potrafiliśmy normalnie rozmawiać. Jedno podsycało i denerwowało drugie. Te 2 tygodnie w całkowicie różnych światach rozwaliły nam coś, co budowaliśmy do tej pory i co było takie piękne. Naszą więź.

Oczywiście na pierwszym miejscu jak zwykle szukałam w sobie winy. Może nie powinnam była tak na niego naskakiwać ? Może nie powinnam była wczoraj obrażać się ? Może przegięłam ? … Doszłam jednak do wniosku, że wina za kryzysy w związkach zawsze leży po obydwu stronach i gdyby Nathan chciał mnie od razu wysłuchać, tak po prostu porozmawiać, gdyby okazał mi choć trochę zainteresowania i chciał wesprzeć na duchu, a nie był tylko zafascynowany swoją pracą, to raczej to też by inaczej wyglądało …

Z takimi przemyśleniami skorzystałam z porannej toalety i ubrałam się.


Gdy wyszłam z łazienki i podchodziłam już do schodów, złapał mnie uradowany od ucha do ucha Tom;

- No jak tam Słońce ? Piękny, słoneczny poranek, co ?
- W końcu Los Angeles. – mruknęłam w przeciwieństwie do niego pozbawiona optymizmu
- Oj taaaaak. Gdyby nie to, że całą rodzinę mam w Anglii, to namawiałbym Kelsey, żebyśmy osadzili się tu na stałe.
- Ołł. Odważne posunięcie.
- W końcu świat do odważnych należy ! – wyprostował się dumnie – A jak u ciebie z Nathanowskim Smykiem się powodzi ?
Wypuściłam głośno powietrze z ust. – Jak za starych czasów.
- Oooooo – pomachał szatańsko brwiami – Iskrzy znaczy ?
- Wręcz wióra lecą.
- Eeeee to dobrze, nie pytam o więcej. – dał mi kuksańca w bok – Sorry, zmykam jeszcze do swojej pani przed wyjazdem na plan.
Posłałam sztuczny uśmiech. – Jasne – i wyminęliśmy się

Chyba opacznie zrozumieliśmy się z Parkerem … Mówiąc „jak za starych czasów” miałam na myśli wieczne spiny i kłótnie, które towarzyszyły mi i Sykesowi w początkowych stadiach naszej relacji, ale raczej Tomowi nie o to chodziło … Zeszłam na dół i przemierzałam hol, mówiąc po drodze rozłożonym na kanapach Jayowi i Maxowi;
- Hej
- Cześć Piękna
- Siema Ruda
Zebrawszy przywitanie, weszłam do kuchni, w której siedział posępny Nathan i jadł płatki z mlekiem.

- Cześć – powiedziałam, przechodząc obok niego
- Cześć – mruknął, jedząc. W ciszy wyciągnęłam z lodówki wędlinę i masło.
- Denerwujesz się przed nakręcaniem klipu ? – zagadałam
- Nie. Przecież już to robiłem. – odpowiedział oschle. Na taką reakcję uniosłam brew.
- O której wrócicie ? Może ugotowałabym coś dobrego ? – nie poddawałam się
- Nie musisz. Nie wiem, o której wrócimy.
Do jednej uniesionej brwi doszła druga.
- Możesz mi nie odpowiadać półsłówkami ?
- Mogę spokojnie zjeść śniadanie ? – niemalże burknął zły. Zamknęłam oczy i liczyłam do dziesięciu byle nie wybuchnąć. Posmarowałam masłem chleb i położyłam na niego mięso. Z przygotowaną kanapką usiadłam przy stole. Jedliśmy w milczeniu. Każde w oddzielnym kącie. Ta męcząca cisza trwała z dobre 5 minut, kiedy w końcu nie wytrzymałam i odezwałam się;
- Nie może tak być.
- Vicky – brunet w końcu obdarował mnie łaskawym spojrzeniem – weź ty się ogarnij. Najpierw robisz mi awantury, potem znikasz na resztę po południa, wracasz obrażona – wyliczał – i teraz stwierdzasz, że tak nie może być ? Do kogo ty masz pretensje ?
Miałam oczy wielkości piłeczek tenisowych …
- Chcę jeszcze raz z tobą porozmawiać i wyjaśnić. Wszystko ! Od początku i na spokojnie.
- Ale ja zamiast rozmawiać o przeszłości, wolę wykorzystywać teraźniejszość i okazje, które nam się trafiają do celebrowania wspólnych chwil, ale tobie coś wiecznie nie pasuje i wszystko psujesz !
- Słucham ?!
- Dokładnie słyszałaś. Wczoraj wieczorem chciałem, żeby było jak dawniej, ale nie, bo oczywiście musiałaś postawić na swoim !
- Nie będzie jak dawniej, bo nie potrafimy ze sobą rozmawiać, nie widzisz tego ?! Uważasz, że łóżko  wszystko załatwi ?! – krzyczałam, a on przyjął zniecierpliwiony wzrok
- Czy ja mówię o jakimkolwiek załatwianiu jakiejkolwiek sprawy ?
Pokręciłam głową jak w amoku. – Nie Nath, ja nie potrafię cię zrozumieć.
- To ja nie wiem o co tobie chodzi. – powiedział ostrym tonem
Westchnęłam smutno i spuściłam wzrok, widząc, że znowu nie dojdziemy do porozumienia.
- Zmieniłeś się. – oświadczyłam cicho
- To ty tak uważasz. – odpowiedział swobodnym tonem, nie przejmując się
Pozostało mi tylko jedno.
- Wiesz co ? – spojrzałam w jego szmaragdowe oczy, które w tamtym momencie były zimne. Jakby wyzbyte wszelkich emocji. – Chyba niepotrzebnie tu przyleciałam i zawracam ci głowę. – wstałam od stołu – Skup się na pracy jak wcześniej. – mijałam go, gdy za plecami usłyszałam zdanie, które rozerwało moją jedną połowę serca na części;
- Masz rację.
Ściągnęłam brwi byle stawić opór łzom, czując, że zaraz stanie się coś okropnego … Zawróciłam się do niego przodem i odważnie spojrzałam mu w twarz. Patrzył na mnie swobodnie. Wzięłam głęboki oddech i zdobyłam się na odwagę;
- Zaprzeczysz jeśli powiem, że nie jestem ci potrzebna ?

Chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. On stał jakby skamieniał i … milczał. MILCZAŁ. To było najokropniejsze milczenie w moim życiu. Druga połowa serca rozerwała się na kawałki i całość przeszył stos igieł. Przełknęłam ślinę i drżącym głosem, pokonując gul w gardle, szepnęłam, bo tylko na tyle było mnie stać;
- Wszystko jasne.

Wyszłam z kuchni, starając się jeszcze nie rozpłakać. Przechodziłam holem i przez szklane łzy widziałam Maxa i Jaya, którzy czytali jakieś gazety, najwyraźniej na szczęście nie słysząc akcji z kuchni. Przyspieszyłam kroku, wbiegłam po schodkach, wpadłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi i padłam bezsilnie na podłogę, wybuchając gromkim płaczem. Łkałam, zanosiłam się od płaczu, aż dywan w jednym miejscu stał się mokry od łez. Wszystko się rozpadło. To koniec. On mnie nie kocha. Nie chce mnie. Już po wszystkim. Straciłam go.
Nie mogłam jednak pozwolić sobie na dłuższe płakanie i rozpaczanie, bo trzeba było działać. Wstałam, wycierając łzy i doprowadzając się do porządku. Wzięłam z kąta swoją walizę i zaczęłam wrzucać do niej wszystkie swoje ciuchy.

Serce pękło. Bolało z rozpaczy. Z każdą kolejną rzeczą wrzucaną do torby, przypominały mi się cudowne wspólne chwile spędzone z Nim. Bolało. Bolało, że to już się nigdy nie powtórzy, a wszelkie plany i nadzieje związane z przyszłością związaną z Nim sprawiały żal, że cały świat zawalił się i nie miałam po co żyć.

Wyprostowałam się, zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech trzy razy i wyszłam z pokoju do łazienki. Tam spakowałam wszystkie swoje rzeczy do kosmetyczki i już wychodziłam, gdy w drzwiach wpadłam na Kelsey.

- Sorry – uśmiechnęła się, ale spojrzawszy na moją zapłakaną twarz od razu spoważniała – Vicky, co się stało ? - pokręciłam tylko głową, nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa – Dlaczego wychodzisz z pełną kosmetyczką ?
- Wracam. – zdołałam wycedzić i minęłam ją, by jak najszybciej zostać sama
- To przez Nathana ? – blondynka spytała jeszcze za mną, ale nie miałam siły jej tego tłumaczyć i weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Rzuciłam kosmetyczkę na łóżko, a kolejne łzy spłynęły po policzkach. Podeszłam do okna, otworzyłam je i patrzyłam na krajobraz, by uspokoić się. Znienawidziłam to miejsce. Z całego serca. Po to leciałam taki kawał, żeby rozstać się ? Gdybym wiedziała, to na pewno bym zrezygnowała z przylotu !
Usłyszałam krzyki i śmiech z dołu Sivy i Jaya, którzy zaczęli ochlapywać się wodą z basenu. To mi tym bardziej nie pomogło w świadomości, że już nigdy nie będzie jak wcześniej i, że muszę ich opuścić. Jednakże opanowałam kolejną falę łez, a rozżalenie, smutek i ból zachowałam w sobie głęboko, by móc funkcjonować. Przynajmniej do wyjścia z domu.  
Zadzwoniłam po taxówkę. Miała przyjechać za niecałe 10 minut. Podeszłam do łóżka, zgarnęłam z niego kosmetyczkę i włożyłam do walizy.

- Vicky – do pokoju wszedł rozpędzony Tom i zatrzymał się, widząc co robiłam. Zszokowany spytał; - Co się stało ? Dlaczego się pakujesz ?!
- Kelsey cię przysłała ? … Wracam do domu.
- Cccco ?!!
- Wracam do domu !
- Ale … - błądził spojrzeniem – Dlaczego ?!
Przełknęłam ślinę i wykrztusiłam. - Rozstaliśmy się z Nathanem.
- … - Tom stał jak słup soli i chyba nie dotarło do niego co powiedziałam
- Co tak patrzysz ? Zdarza się. Ludzie się rozstają.
- Ale nie ty i Nathan ! - wydusił
- To właśnie zaskoczę cię ; ja i ON też.
- Ale
- No co ?! – nie przerywałam pakowania
- Ale tak nie można !
- Tom daruj sobie. – przewróciłam oczami niewzruszona, wrzucając do torby ostatnią bluzkę
- Ale ja tobie nie pozwalam wyjeżdżać stąd, rozumiesz ?!
- To nie jest kwestia tego kto mi pozwoli, ale tego kto mi zabroni, Tom. – zapięłam torbę
- Ale przecież bilety powrotne masz kupione dopiero na za kilka dni !
- Jeszcze dziś spróbuję coś sobie na wieczór załatwić. Może uda mi się zmienić datę i wrócę do Londynu jeszcze dziś.
- A jak nie ?
- To będę w hotelu. Właśnie do jakiegokolwiek się wybieram.
- No chyba sobie żartujesz !
- Tom oprzytomnij ! Kilkanaście minut temu rozstałam się z człowiekiem, którego kocham najbardziej na świecie, a który mnie nie chce, jak mam tu zostać ?!
Parker posmutniał.
- Przepraszam cię Vicky, przepraszam … - podszedł do mnie i przytulił – Tak mi przykro słońce … - pocałował mnie we włosy, ściskając. Rozpłakałam się. – Ciiiii Vicky … Nie płacz … Ale może zaraz się jeszcze pogodzicie co ? Przecież nieraz mieliście spiny na ostrzu noża, a za każdym razem jednak dochodziliście do porozumienia.
- On … mnie … nie chce. – załkałam
- Gdzie on jest w ogóle ? Na dole go nie było. Co mu odbiło, że rozstaliście się ? Przecież
- Wystarczy Tom. – odsunęłam się od niego – Nie jestem w stanie teraz dłużej tu zostać ani o tym wszystkim rozmawiać.
- Jasne – pociągnął nosem – To może chociaż pomogę tobie i zawiozę cię do hotelu ? W jakim będziesz ?
- Dziękuję, ale chcę sama sobie poradzić. Będę w takim hotelu, który poleci mi taksówkarz.
Do pokoju weszła Kelsey.
- Nigdzie go nie ma. – oświadczyła Tomowi
- Nie szukajcie go dla mnie. Tym bardziej nie wróci. – ściągnęłam brwi – Muszę iść, taxówka pewnie już przyjechała. Kocham was, dobrze o tym wiecie. Dziękuję za wszystko i przynajmniej wy nie kłóćcie się, bo jesteście dla siebie stworzeni.
- Ale ty Vicky też jesteś stworzona dla Młodego !
- Tom, proszę … - przytuliłam ich na pożegnanie – Czy mogę was poprosić o to, żebyście jak coś, wytłumaczyli chłopakom czemu mnie nie ma ? Obawiam się, że gdybym sama musiała to zrobić to nic by przez mój płacz nie zrozumieli … Wytłumaczę im to wszystko jak już sama się z tym uporam i oswoję.
- Oczywiście. Zaoszczędzimy ci tego kochana. – Kelsey przytuliła mnie
- Wszyscy są na dworze także luz. – dodał Tom – Daj chociaż mi znieść tą walizę.
- Przepraszam, że tak wam namieszałam w pobycie. Naprawdę strasznie mi głupio …
- Przestań w ogóle tak myśleć !
- Victoria skąd tobie takie rzeczy przychodzą do głowy ?

Chwilę później byłam już przed domem. Reszta była po drugiej stronie, a Nathana rzeczywiście gdzieś wcięło … Tom włożył moją walizkę do bagażnika taxówki.
- Dzwoń jak dojedziesz do hotelu. Przyjadę. Nie warto, żebyś była teraz sama.
- Dziękuję, Kels.
- Ok, spakowane. – doszedł do nas Parker – Naprawdę musisz odjeżdżać ?

Przytaknęłam tylko ruchem głowy, przytuliłam ich, podziękowałam i chwilę później wyjeżdżałam już spod domu, który miał być spełnieniem moich marzeń, a okazał się atrybutem koszmaru … Poprosiłam kierowcę o dojazd do dobrego i sprawdzonego hotelu po czym wyłączyłam telefon i skupiłam się na tym, by trzymać w sobie łzy. Po głowie i tak błąkały się myśli i wspomnienia. Byłam z Nathanem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Dawał mi tyle miłości, uczył cierpliwości, podnosił na duchu, dawał kopniaki do działania, usadzał, gdy zbyt mocno kozaczyłam … Było cudownie. No właśnie. – BYŁO.

Kilkanaście minut później wchodziłam z walizą do hotelu. W recepcji załatwiłam sobie pokój jednoosobowy na drugim piętrze  i nie zwracając w ogóle uwagi na piękne wnętrze budynku, skierowałam się z kartą w dłoni do swojego azylu.

Odnalazłam swój pokój, położyłam na czytniku swoja kartę i weszłam do środka. Zatrzaskując drzwi za sobą odstawiłam walizkę i nie zwracając na nic uwagi położyłam się na łóżko i dopiero teraz w pełni mogłam oddać się płaczu. Cała się trzęsłam, z oczu tonami spływały łzy, a serce bolało tak strasznie … Miałam wrażenie, że rozrywało mnie od środka.

Już nigdy więcej nie spojrzę w te oczy. Już nigdy więcej nie przytulę się do niego, nie będzie mi dane zasypiać wśród jego zapachu. Już nigdy więcej nie uśmiechnie się do mnie i nie puści filuternie oka. Już nigdy więcej nie powie mi jak bardzo jestem dla niego ważna i, że … kocha mnie.

Moje miejsce po jakimś czasie zajmie jakaś inna. To ona będzie go dotykać, rozmawiać z nim, całować jego miękkie i ciepłe usta … To już nie będę ja.
Płakałam bez ustanku i wcale nie przynosiło mi to ulgi. Sięgnęłam tylko po laptopa, żeby spróbować zmienić datę na swoich biletach, ewentualnie kupić nowy powrotny na dziś wieczór. Na stronie internetowej znalazłam wszystko co było mi potrzebne i załatwiłam sobie lot do Londynu o godzinie 21.

Załatwiwszy to, zamknęłam laptopa i rzuciłam się ponownie na poduszki. Tak bardzo płakałam, że po długim czasie zabrakło już mi łez, a brak sił i chęci do życia, sprawiły, że zasnęłam …

Obudziłam się i początkowo nie poznając nowego miejsca, nie wiedziałam co było grane. Jednak po dłuższej chwili uświadomiłam sobie smutną prawdę. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 19. Nieźle; przespałam cały dzień. Mając to jednak kompletnie w nosie, włączyłam z powrotem telefon i w czasie, gdy aktualizowały mi się dane, poszłam do łazienki. Musiałam odświeżyć się i doprowadzić do porządku.

Po zimnym prysznicu zakręciłam się w szlafrok, a włosy owinęłam w ręcznik, robiąc turban na głowie. Wróciłam do pokoju i wzięłam do ręki telefon. Chyba już z przyzwyczajenia, by zobaczyć czy nikt do mnie nie napisał. 2 smsy od Kelsey;

„Miałaś zadzwonić ! W którym hotelu jesteś ?”
oraz drugi jakże krótki i treściwy;

„ Viiickyyyyyy !!!”

Ale nie to przykuło moją uwagę ! W połączeniach wyświetliło mi; 4 połączenia od Toma, 2 od Maxa i … 16 od Nathana ! Serce zaczęło mi szybciej bić, ale przypominając jego lodowaty, poranny wzrok i brak jakiejkolwiek skruchy, rozum kazał mi olać to i odłożyłam telefon na komodę. Po chwili jednak usłyszałam dzwonek swojej komórki. Poderwałam się i zobaczyłam ukochane zdjęcie i podpis; „Nathan dzwoni”. Dłonie zaczęły mi się trząść, serce miałam wrażenie, że lada chwili wyskoczy, ale w końcu znalazłam w sobie dość siły i odrzuciłam połączenie. Nie minęła minuta, a otrzymałam od niego smsa;

„Odbierz ten cholerny telefon !”

Pokręciłam głową i odłożyłam z powrotem sprzęt. Wróciłam do łazienki, utwierdzając się w przekonaniu, że za bardzo mnie skrzywdził i nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Ciekawe jaki jeszcze kit miał ochotę mi wciskać, przez który niby się rozstaliśmy. Ciekawe co jeszcze jego zdaniem zrobiłam źle. Włączyłam głośną suszarkę i zaczęłam suszyć włosy, następnie przebrałam się i wróciłam do pokoju. Wyświetlacz telefonu mrugał. Przycisnęłam przycisk i zobaczyłam, że Sykes dzwonił jeszcze kolejno 4 razy pod rząd. Nie słyszałam przez suszarkę, ale po chwili komórka ponownie zaczęła wibrować i ponownie na ekranie ukazał się Nathan. No dobra Vicky. Bądź twarda. Poradzisz sobie i odbierz, załatw to tu i teraz i wyleć do Londynu czysta ! Drżącą ręką wybrałam zieloną słuchawkę, ale nie odezwałam się pierwsza.

- Victoria ?! – odezwał się Nath, a serce pod komendą jego głosu zaczęło bić jak oszalałe – Victoria jesteś tam ?!
Wzięłam głęboki oddech.
- Czego ode mnie jeszcze chcesz ?! Czego dzwonisz ?! Masz w końcu to co chciałeś, dałam ci święty spokój, więc przestań do mnie bezsensownie dzwonić ! – wow, aż sama byłam zdziwiona swoją zawziętością i, że stać mnie było na takie teksty
- Nie rozłączaj się !
- Mówiłeś mi, że to ja nie wiem czego chce, tak ? W takim razie ułatwiłam ci zadanie, więc odczep się ode mnie, daj o sobie zapomnieć i zatuszować ból ! – powiedziałam stanowczo i … rozłączyłam się. Uznałam, że tak będzie najlepiej. Skoro nie możemy być razem, to musiałam się od niego kategorycznie teraz zaraz już (!) odciąć, bo kontakt z nim tylko sprawiałby mi ból i przypominał o wspaniałych chwilach, które były już nieistotne … Napisałam za to do Kelsey smsa;

„Nie martw się, żyję, a przynajmniej staram się. O 21 mam samolot, zaraz wychodzę z hotelu CUSTOM. Przepraszam, widzimy się w Londynie, może na kawie ? Ucałuj Toma. Dziękuję.”

Opcja wyślij. Wstałam, zebrałam swoje rzeczy i skierowałam się na dół, by zdążyć na lotnisko i na spokojnie przebrnąć przez odprawę. Uregulowałam mały rachunek, wsiadłam do jednej z taxówek, które zawsze stoją pod hotelami i wskazałam kierunek lotnisko. Zadzwoniła moja komórka.
- Przestaniesz do mnie dzwonić ?! – warknęłam do słuchawki – Przestań mnie nękać !
- Gdybyś odbierała od razu to bym cię nie nękał ! – mówił wściekły Sykes – Chcę porozmawiać.
- O ! – jadliwie roześmiałam się – Teraz cię wzięło na rozmowę ? Wybacz, ale jest już za późno i nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. Ewentualnie tylko o tym kiedy zechcesz zabrać swoje drobiazgi z mojego pokoju, to przekażę dla Boba i wpuści cię po nie. Najlepiej gdybyś zrobił to w czasie kiedy ja będę w pracy.
- Victoria przestań tak do mnie mówić.
- Hmmm, ale jak ?
- Jakbym był kimś obcym.
- Ale nic nas już przecież nie łączy, więc jakby nie patrzeć jesteś dla mnie obcym człowiekiem.
- Victoria proszę cię !
- To ja cię proszę. – przyjęłam smutny i cichy ton - Daj już i sobie i mi spokój. Wszystko powiedzieliśmy sobie rano.
- Ale ja nie chcę takiego spokoju !
- Muszę kończyć, cześć. – rozłączyłam się. Nie mogłam dłużej z nim rozmawiać, bo rozpłakałabym się i zaczęła chlipać do słuchawki, a nie chciałam pokazać mu swojej słabości i dać powodu do satysfakcji.

Jeszcze chwilę w samochodzie sobie popłakałam, a potem zapłaciłam. Kierowca pomógł mi wystawić walizę na chodnik i weszłam do budynku lotniska. Podeszłam do kasy, potwierdziłam swój lot, następnie udałam się na prześwietlenie bagażu, a potem musiałam czekać jeszcze z 45 minut, bowiem mimo wszystko przybyłam za szybko … Usiadłam na krzesłach i patrzyłam tępo w stolik. Miałam wrażenie, że zaraz zwariuję, a głowa wybuchnie mi od natłoku myśli. Myśli o NIM. Rzecz jasna.

Telefon zadzwonił kolejny raz. Znowu on. Odebrałam i nie zdążyłam nic powiedzieć, bo wyprzedził mnie;
- A teraz słuchaj złośliwy rudzielcu, bo nie będę dwa razy powtarzał !; MASZ SIĘ NIE ROZŁĄCZAĆ DOPÓKI JA TEGO NIE ZROBIĘ, ZROZUMIANO ?! – tak dobrze mi znany stanowczy głos Nathana, gdy coś zawsze zmalowałam
Westchnęłam i poddałam się. Innego wyjścia nie widziałam, bo i tak nie dałby mi spokoju. – Słucham.
- Dlaczego do cholery jasnej nie ma cię w hotelu ?! – krzyknął zasapany
Postawiłam szeroko oczy. Kelsey mu powiedziała ! – Bo jestem na lotnisku.
- Co ?! Masz się stamtąd nie ruszać, zrozumiano ?!
- Nath, po co ta cała szopka ? W ogóle przecież nagranie teledysku macie od południa do wieczora, więc co ty wyprawiasz i właściwie gdzie jesteś ?!
- Nie pojechałem na nagranie klipu, a aktualnie zbiegam z Kevinem ze schodów w hotelu, w którym stacjonowałaś.
- Jak to nie pojechałeś na nagranie klipu ?!
- Normalnie ! Praca nie jest dla mnie najważniejsza. … Kevin ruszaj się, szybciej ! – krzyknął do ochroniarza
Zamknęłam oczy. – Nic nie rozumiem. – pokręciłam głową
- Naprawdę nie rozumiesz ? – spytał ciepłym głosem
- Nie. Nath i błagam cię, jeśli masz coś do powiedzenia to powiedz mi to teraz i nie dzwoń do mnie więcej !
- Przecież ja cię kocham Victoria ! – usłyszałam, a z oczu spłynęły mi łzy – Halo ! Jesteś tam ?!
- Jestem. – szepnęłam – Co robisz ? – spytałam jednak z niedowierzaniem
- Kocham cię i będę to powtarzał w kółko ! Dlatego proszę cię nie odlatuj ! Zmienię się, obiecuję ! Będę miał dla ciebie czas, będzie jak dawniej, chcę z tobą być, dlatego proszę cię; NIE ODLATUJ !
W moje serce wlała się tona ciepła, która zaczęła sklejać popękane kawałki.
- Skąd mogę być pewna, że jeśli zostanę to znowu nie będziemy się kłócić i wszystko będzie wyglądało tak jak było przez ostatnie 2 dni ?
- Postaram się najmocniej, ze wszystkich sił. Olałem dziś Scootera i od połowy dnia jeżdżę z Kevinem i szukamy ciebie po całej okolicy. Przekopaliśmy chyba cały teren w promieniu 20 km. Tylko daj mi szansę.
Uśmiechnęłam się szeroko, słysząc jego staranie, wyzwanie miłości i ciepły ton, którego mi brakowało.
- Dobrze – odezwałam się w końcu – Jedź spod hotelu prosto i na głównym skrzyżowaniu kieruj się na lotnisko, bo na tym jestem.
- Czyli zgadzasz się ? – spytał
- Tak. Czekam na ciebie.
- Czeka na mnie ! – wydarł się szczęśliwy do Kevina, aż mi w uchu coś zapiszczało – Kev wsiadaj, szybciej ! – pospieszał swojego ochroniarza – Niedługo będziemy i nie wsiadaj do tego cholernego samolotu !
- Dobrze – roześmiałam się z jego entuzjazmu – wisisz mi kasę za przedwczesny bilet.
- Co tylko chcesz. – roześmiał się
- Nath – jęknęłam nieśmiało
- Co tam ?
Uśmiechnęłam się do telefonu. – Kocham cię.
- Ja cię też. Zrozumiałem i uświadomiłem sobie to wszystko. Nie potrafiłbym bez ciebie żyć. Jesteś moim światem. Szkoda, że tylko tak późno wrócił mi mózg.
- Nigdy nie jest za późno.
- Już Kevin ruszył. Niedługo jestem i padnę na kolana przed tobą, błagając o wybaczenie.
- No raczej, nie inaczej. – roześmiałam się i skończyliśmy rozmowę

Chyba nie muszę wspominać jaka byłam szczęśliwa ? Szczerzyłam się, energia mnie rozpierała, a chęć do życia powróciła. Ból momentalnie odszedł. On mnie kocha ! I zaraz po mnie będzie ! Znowu będziemy razem ! I wszystko będzie dobrze ! Nie rozwalimy tego !
Siedziałam i napawałam się tymi i podobnymi myślami, nie mogąc doczekać się swojego ukochanego. Odliczałam czas, ale po upływie 30 minut zaczęłam niecierpliwić się. Przecież z tego samego punktu jechałam taxówką i to nie jakąś super szybkością około 20 minut. Pomyślałam, że mogły być korki. Trochę nietypowo, że o takiej wieczornej godzinie, ale może …

Minął kolejny kwadrans. Zaczęłam już rozglądać się po całym lotnisku, ale nigdzie nie widziałam ani Natha ani tym bardziej Kevina …
Kolejny kwadrans … Zaczęłam już się złościć, że mnie wystawił. Dzwonił. Wstałam i szybko odebrałam;

- Nath, gdzie jesteście ? Niecierpliwię się już !
- Pani jest Victorią ? – usłyszałam jakiś nieznany mi kobiecy głos
Zdezorientowana odpowiedziałam. – Tak. Kim pani jestem ? Czemu odbiera pani telefon Nathana ?!
- Była pani ostatnią osobą, do której ten pan dzwonił i to kilkanaście razy … Jestem doktor Samantha, a właściciel tego numeru razem z drugim mężczyzną, z którym jechał, mieli wypadek samochodowy na zakręcie, niedaleko hotelu CUSTOM.
Czułam jak krew odpłynęła mi z mózgu i kończyn. Opadłam na krzesło i jak nawiedzona patrzyłam w podłogę.
- O Boże … - jęknęłam – Co z nimi jest, w którym szpitalu są ?!
- Obydwoje żyją, chociaż jeden mężczyzna trafił do nas w bardzo ciężkim stanie i natychmiastowo podjęliśmy decyzję o operacji, która właśnie przebiega. Drugi jest trochę w lepszym stanie. Szpital Cedars-Sinai Medical Center …






Dam dam daaaaaaam ! Cześć :) ! Od rana siedziałam nad tym rozdziałem, aż w końcu przelałam na papier wszystko to co chciałam zawrzeć. Troszkę grozy i zwrotów akcji trzeba wprowadzić ! Zatem ile z Was po tym rozdziale mnie "znielubiło" ;> ? Szczerze mówiąc jak go pisałam to tak się przejęłam, że miałam właśnie takiego "gula"w gardle i łzy w oczach momentami ...

W ogóle przepraszam, że tyle kazałam na siebie czekać i, że nie udało mi się wstawić rozdziału przed Świętami, ale jestem tylko człowiekiem i też miewam wzloty i upadki, także liczę na Waszą łaskawość :) Dlatego też za nieobecność i milczenie postanowiłam w ramach zadośćuczynienia napisać taki o długi rozdział, bo początkowo, gdy jego wizja ukazała mi się w główce, miałam zamiar podzielić go na dwie części, ale finalnie wyszło jak same przeczytałyście.

Odzywajcie się w komentarzach, a ja w końcu po całym dniu pisania rozdziału, usiądę do nauki, która mnie wzywa ;/ , a w nagrodę zrobię sobie dobrą obiado-kolację ;)
A jutro będę nadrabiała zaległości na blogach moich Zdolnych Istot :)

Love






PS ktoś z zagranicy pod którymś z ostatnich rozdziałów pytał mnie jak można się ze mną skontaktować- na górze bloga jest zakładka, którą specjalnie do tych celów stworzyłam ( "ŁĄCZA :)" ). Jest tam mój adres mailowy, na który możecie pisać: sanlanx@gmail.com

środa, 16 kwietnia 2014

Od kiedy jesteśmy na "ty" ? - rozdział 120.

Dojechaliśmy pod ogromny budynek.
- Wycieczka wysiadać. Jesteśmy na miejscu. – oświadczył Kevin

Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia i wysiedliśmy z auta. Dołączyliśmy do już czekających na nas przy wejściu Toma z Kelsey i wkurzoną na mnie z jeszcze niewiadomego dla mnie powodu- Nareeshę z Sivą.
Nie prowokując sytuacji żadne z nas nie odezwało się i weszliśmy do środka. Przeszliśmy przez dość spory hol, który był częścią centralną w środku, by po chwili kierować się beżowymi, niezbyt dużymi korytarzami do wybranego studia.
Weszliśmy do środka pokoju, który przegrodzony był połowicznie. Ze strony, z której weszliśmy, otaczały nas kanapy i stolik na środku, zaś trochę dalej roztaczała się przed nami szyba, za którą stały mikrofony ze słuchawkami, a w dali za nimi siedziało dwóch facetów przy urządzeniach i platformach z milionem guziczków. Aż dziwne, że sami mogli się połapać od czego dany przycisk był.

- Mhm, czyli to jest twoja świątynia kochanie ? – rozejrzałam się dookoła
- Tak – uśmiechnął się szeroko Sykes, będąc w swoim żywiole – Podoba ci się ?
- Żebyś wiedział.
W tym momencie zadzwonił telefon Maxa.
- Cześć Scooter – odebrał – jesteśmy już w studio … - zrzędła mu mina, słuchając głosu w słuchawce- … Dlaczego ? … A no to ok … Czekamy. – rozłączył się, a wszystkich wzrok padł na George’a, który oznajmił – Scooter dołączy do nas niebawem. Może za jakieś 10-15 minut, może szybciej.
Po chłopakach przeszedł pomruk, a mi opadły ręce. Spojrzałam na Nathana wzrokiem kota ze Shreka;
- A mogłam jeszcze pospać ten kwadrans !
- Nie marudź. – założył ramiona na mój tułów ze śmiechem i pocałował w czubek głowy – Kawę wypij.
- Chyba nie mam innego wyboru. – spojrzałam mu w oczy – Jest tu jakiś bufet czy coś takiego ?
- Przy wejściu
- Pójdziesz ze mną ?
- Nie mogę. Muszę czekać na Scootera. - zaprezentowałam mu swoją w pełni niezadowoloną minę – Myszko, nie rób takiej miny. – pogroził mi palcem – Pójdź z Kelsey.
- Mam taki zamiar. – oświadczyłam obrażonym tonem, ale widząc podejrzaną minę chłopaka, nie wytrzymałam i uśmiechnęłam się – Zaraz wracam. – dałam mu buziaka w policzek po czym podeszłam do blondynki – Kels, masz ochotę na kawę ?
- Oj, żebyś wiedziała, że mam. – uśmiechnęła się i wyszłyśmy z pokoju na korytarz
- Prowadź, bo ja nie mam orientacji w terenie. – poprosiłam
- Spoko, pobędziesz tu dzień w dzień przez tydzień to będziesz znała lokalizację na pamięć.
- Chyba sobie żartujesz. – prychnęłam – Przyjeżdżacie tu dzień w dzień ?
- No wiesz, Scooter – dziewczyna podkreśliła entuzjastyczną wymowę, jaką zawsze prezentowali nam chłopaki, wspominając o swoim menagerze, tyle, że ona zrobiła to z posępną miną, co wyglądało dość zabawnie – ma takie, a nie inne plany i chłopaki muszą się do nich stosować.
Przewróciłam oczami. – Masakra
- Momentami, żebyś wiedziała. Czasami już się zastanawiam czy ja jestem Toma dziewczyną czy Braun, bo już nim zachwyca się o wiele bardziej niż mną. – roześmiałam się – Wchodź. – Kelsey popchnęła mnie lekko do pomieszczenia, otwierając przed nami drzwi
Weszłyśmy do niezbyt dużego lokalu, w którym jednak mieściło się kilka stolików z krzesłami, a przed nami rozciągała się lada, za którą stał młody chłopak modnie zaczesany i ubrany. Podeszłyśmy do niego i Kelsey złożyła zamówienie;
- Poproszę duże latte machiato.
- A dla mnie średnią białą kawę.
- Dobrze – chłopak zaznaczył zamówienia na dotykowym wyświetlaczu – już robimy.
Odeszłyśmy trochę na bok, ale nadal opierając się o ladę kontynuowałyśmy rozmowę.
- Kelsey, powiedz mi o co chodzi z Nareeshą, bo niezbyt mogę się połapać o co ona się na mnie wkurzyła.
Blondynka westchnęła. - Oj Vicky, to jest głupia sprawa.
- Głupia czy mądra … chcę wiedzieć.
- Wiem, wiem … Zatem od początku … Gdy przylecieliśmy tutaj i zamieszkaliśmy w domu, Scooter oznajmił nam warunki mieszkania. Możemy robić na co mamy ochotę i kiedy chcemy, bylebyśmy tylko nie uszkodzili wyposażenia ani nie pofarbowali ścian i tak dalej … No i jak możesz się domyślać, chłopaki kiedy zobaczyli ten raj, chcieli sobie poszaleć. Od razu bodajże następnego wieczora zrobili imprezę w domu, zapraszając sąsiadów. Nie powiem; impreza była bardzo fajna do momentu kiedy Nareeshy coś się odwidziało i nawet nie wiedzieliśmy kiedy, już jej z nami nie było. Poszła do jej i Sivy sypialni na górę. Siva jak to Siva, poleciał za jakąś chwilę za nią i już do końca imprezy ich nie widzieliśmy. Następnego dnia kiedy wstaliśmy skacowani i zobaczyliśmy ogrom syfu, który był w kuchni i salonie, to nie powiem, żebyśmy byli szczęśliwi, ale wiedzieliśmy, że musieliśmy ogarnąć chlew. Najważniejsze, że nic nie zostało pobite ani zniszczone. Umowa została nienaruszona. Za to kiedy Nareesha z Sivą zeszli na dół, żeby zjeść śniadanie … - wzięła oddech – to już była niezła afera.
Ściągnęłam brwi. – Jak to ?
- Znasz Nareeshę i  wiesz jaką jest pedantką.
- Wiem.
- No właśnie. I kiedy zobaczyła jak dół wyglądał, zaczęła się wściekać, że jak tak było można doprowadzić do takiego stanu rzeczy, że ona wiedziała, że tak będzie, że kto to teraz posprząta, że jesteśmy nieodpowiedzialni, że zaprosiliśmy do domu nieznanych sąsiadów, że było za głośno i ona spać nie mogła …
Z każdym argumentem Nareeshy przytaczanym przez Kelsey moje oczy rosły. – Żartujesz … - odezwałam się w końcu
- Nie
- Siva też tak mówił ?
- Trzy po trzy. To Nareesha gadała, a on tylko kiwał głową albo co czwarte zdanie jej potwierdzał.
- A co na to chłopaki ?
Kelsey uśmiechnęła się cwaniacko. – Jakbyś nie wiedziała jak mój Tom może się zachowywać, gdy ktoś mu zwraca uwagę w temacie imprez … Wkurzył się niesamowicie razem z Maxem i zaczęli wjeżdżać na Nareeshę, że nic jej do tego, bo dom zaraz ogarną, a jeśli ona nie umiała się bawić, to nie musiała chociaż innym tej zabawy psuć i zabierać ze sobą Sivy, który miał cieszyć się z resztą zespołu z rozpoczęcia nowej przygody … A ! I, że jeżeli jest impreza to chłopaki nie zamierzają być cicho we własnym domu, bo najwyraźniej wtedy mają ochotę się powygłupiać.
- Bo szczerze mówiąc to moim skromnym zdaniem mają rację …
- Proszę bardzo, kawa dla pań. – między naszymi głowami wyłoniły się dwa ciepłe kubeczki z napojem. Podziękowałyśmy, szybko zapłaciłyśmy i stojąc, gdzie stałyśmy, rozmawiałyśmy dalej, popijając kawę.
- Przecież jakby nie patrzeć Nareesha jest w tej sytuacji osobą towarzyszącą Sivy, więc o co chodzi … ? – ściągnęłam brwi
- Dokładnie. Poza  tym to jest dom The Wanted – podkreśliła nazwę zespołu – A nie The Wanted i Nareeshy. Przecież lecąc tutaj doskonale wiedziała na co się godzi. Zna chłopaków dłużej niż ty czy ja i zdawała sobie sprawę z tego jacy oni są.
- Dziwne …
- I ostatnio też przecież aferkę zrobiła, żeby nie było imprezy w domu tylko, żeby chłopaki wyjechali na miasto, bo ona musiała skupić się na projektowaniu.
Otworzyłam szeroko usta. – To wiesz co ? Ja się dziwię, że chłopaki jeszcze tak dzielnie wytrzymują z nią, bo jak ja od ciebie słyszę co się wyprawia, to już mnie nosi.
- Zatem teraz wiesz o co chodzi. Rano powiedziałaś magiczne, prawdziwe zdanie, że to jest dom chłopaków i w sumie nikomu innemu nic do tego i, że mogą robić w nim co chcą. Widocznie myślała, że jak przylecisz to staniesz po jej stronie.
- Ta, tyle że ja wtedy to powiedziałam, bo tak mi podpowiadał rozum, a nie miałam pojęcia o tej wojnie.
- Wiem, ale widzisz. Wyraziłaś swoje zdanie na ten temat i od razu zobaczyłaś reakcję Nareeshy i Sivy.
- A czy mi się wydaje czy Jay jest po ich stronie ? Wyszedł też po chwili jakby nie chcąc brać w tym udziału. - Kelsey przytaknęła głową, przełykając kawę – A ty i Tom ?
- Takie samo stanowisko jak Max i ty z Nathem.
- O jaaaaa, to się porobiło …
- Troszkę. Ale kiedy nie wspominamy o imprezach to jest naprawdę w porządku. To tylko jeden taki temat do spiny.
- Ok. Postaram się go nie drążyć. – uśmiechnęłam się – Dzięki, że mi to wszystko wyjaśniłaś. – kierowałyśmy się w stronę wyjścia z bufetu, by dołączyć do chłopaków
- Nie ma sprawy. Też oczywiście chciałabym wiedzieć na czym stoję, będąc tobą.
- Jak myślisz, ten łaskawy młody bóg Scooter już nawiedził chłopaków swoim szlachetnym towarzystwem ? – zachichotałam, otwierając drzwi
- Nie mam pojęcia. – zaśmiała się blondynka – Swoją drogą mógłby już przyjechać, bo chłopaki i tak starają się wypełniać każde jego polecenie.
- Aż ich nie poznaję, że starają się tak dla jakiegoś gbura, która nimi się nie przejmuje i – Kelsey z miną pełną trwogi złapała mnie za rękę, żebym się zamknęła. Nie rozumiejąc, ściągnęłam brwi. – Co ?! – blondynka spojrzała za mnie i ponownie mi w oczy z niepewną miną. Chyba zrozumiałam aluzję i przełknąwszy ślinę, wycedziłam; – On stoi za mną, tak ?
Kelsey ściągnęła brwi jak do płaczu i zaraz usłyszałam obok siebie męski głos.
- A ty musisz być chyba Victorią !
- Cześć Scooter – nieśmiało powiedziała Kelsey do mężczyzny, który stał już naprzeciwko nas. Był to tęgi facet po trzydziestce z okrągłą buzią, piwnymi oczami, krótko ostrzyżony, z zarostem na twarzy. Patrzył na mnie z dziwnym, pewnym siebie uśmieszkiem. Przybrałam pokerową minę choć prawdę mówiąc krew odpłynęła mi z mózgu i miałam ochotę zapaść się pod ziemię …
- Vicky, to jest właśnie Scooter Braun – chrząknęła dwuznacznie Kelsey – manager chłopaków.
- Dokładniej mówiąc; ten gbur, o którym wspominałaś przed chwilą. – poprawił facet
- Od kiedy jesteśmy na „ty” ?! – wypsnęło mi się, ale ogarnęłam szybko, że jeszcze brakuje, żebym bardziej podpadła szefowi chłopaków – Victoria Minc – poprawiłam się, latając wzrokiem gdzieś za nowopoznanym
 - A więc już doleciałaś do nas. Fajnie.
- A przepraszam … - coś mi się nie zgadzało – skąd mnie niby znasz ?
- Chłopaki wspominali, że ma dolecieć dziewczyna Nathana o ognistych włosach i niezłym temperamencie. – miałam wrażenie, że Scooter dobrze się bawił rozmawiając ze mną, bo minę miał w gotowości do parsknięcia, a mnie wręcz przeciwnie; byłam zażenowana i wściekła na samą siebie !
- W takim razie miło mi. – mruknęłam z uniesioną brwią
Mężczyzna zrobił ten sam gest. – Czyżby ?
Ciśnienie mi podskakiwało. – Proponuję kierować się do chłopaków, bo pewnie strasznie się już niecierpliwią. – zasugerowałam byle opuścić jego towarzystwo
- Proszę sobie wyobrazić, że właśnie do nich się kierowałem, ale usłyszałem o sobie pewne rzeczy i dość zaintrygowało mnie to na tyle, żeby przystać i posłuchać.
Wbiłam wzrok w ziemię z zaciśniętą szczęką, a w myślach wyzywałam siebie od idiotek.
- Do zobaczenia w studio. – wyszczerzył się, zawrócił i pewnym krokiem ruszył przed siebie
Stałyśmy z Kelsey jak wmurowane, gdy odezwałam się po dobrej minucie ciszy.
- Ja się kiedyś zabiję z tym swoim wypaplanym jęzorem. – mruknęłam wnerwiona
- Przestań. – blondynka mnie skarciła – Trudno
- Czemu mi nie pokazałaś wcześniej, że on stoi za mną ? Zamknęłabym się !
- Zobaczyłam go w ostatniej chwili i od razu ci dałam znać.
- O jaaaa – pacnęłam się w czoło z hukiem – Moja głupota i żenada sięgają apogeum.
Dziewczyna nie wytrzymała i parsknęła. – Daj spokój. Przeprosisz go i po sprawie. - popatrzyłam na nią spod byka – No bo chyba przeprosisz … ?
- Jasne, że przeproszę.
- Nie przejmuj się już i chodź. – pociągnęła mnie za sobą do chłopaków
- Mam nadzieję, że się nie wkurzył mega … A tym bardziej, że nie przeleje złości na The Wanted … Ile warte są kontrakty z nim ?
- Grubo ponad miliony.
- Oooooo super … - jęknęłam, czując jak robiło mi się słabo
Kilka chwil później dołączyłyśmy do całego towarzystwa. Oczywiście wchodziłam tam sparaliżowana i Kelsey musiała mnie dosłownie wepchnąć, żebym znalazła się w jednym pomieszczeniu ze Scooterem. Braun omawiał już coś z zespołem. Kiedy skończył, podeszłam do Nathana.
- W końcu jesteś ! – uśmiechnął się – Co wy robiłyście tyle czasu ?
- Lipę i idiotkę z siebie. – mruknęłam niemrawo
- Co ? – wziął ode mnie kubek z kawą i zaczął pić – Co żeś zmalowała znowu ? Vicky, zostawić cię na chwilę na samą …
Przełknęłam ślinę, nie wiedząc jak przyznać się do winy. – Akurat w czasie rozmowy z Kelsey – mówiłam cicho, byle tylko mój chłopak słyszał i nikt poza nim – wjechałam na Scootera i pech chciał, że akurat on w tym momencie stał za mną i wszystko słyszał.
Nathan zapluł się kawą. – Co zrobiłaś ?!
- Wiem, że jestem skończoną kretynką. Oszczędź mi tego. Po nagraniu podejdę do niego i go przeproszę.
- Victoooooriaaaaa
- Wiem ! – warknęłam – A teraz – słysząc komunikat o rozpoczęciu pracy nad singlem powiedziałam - życzę udanego nagrania.
- Nie mam na ciebie siły …. – westchnął i zaczął iść za chłopakami
- Ej !
Odwrócił się zdezorientowany. – Co ?!
- Oddawaj kawę !
Zrobił jeszcze dosadnego łyka, wyciągnął do mnie rękę z kawą i odebrałam swój napój po czym on dołączył do chłopaków za szybą i zajął miejsce przy jednym wolnym mikrofonie. My z dziewczynami usiadłyśmy na sofie, a Scooter poszedł do facetów, obsługujących panele.
- Obstawiasz, że Braun zabije mnie dzisiaj czy jutro ? – mruknęłam do Kelsey, która się roześmiała
- Vicky wyluzuj. Każdemu mogło się zdarzyć.
- Nie „każdemu” tylko wybitnie tępym. – poprawiłam dosadnie i schowałam twarz w dłoniach – Nie wierzę w siebie, po prostu nie wierzę …
- Sadystką dla samej siebie jesteś. Wyluzuj. – szturchnęła mnie – Poza tym Scooter do szczęścia ci potrzebny nie jest, więc czym się przejmujesz ?
- Bo mam nadzieję, że nie zemści się za to na Nathanie …
- Facet jest poważnym managerem, więc już naprawdę źle by o nim świadczyło jeśli miałby się mścić na zespole za numer nieznanej dziewczyny któregokolwiek z członków.
- Może masz rację …
W czasie naszej rozmowy Nareesha siedziała i nie odezwała się do nas ani słowem … Tymczasem zaczęła rozbrzmiewać melodia piosenki.
- Jaki tytuł jest w ogóle ? – szepnęłam do blondynki
- „She walks like Rihanna”
Spojrzałam na nią z poker facem. – Serio ?
- No tak. Słuchaj.
Pierwszy zaczął śpiewać Tom. Po piciu wieczór wcześniej dało się słyszeć delikatną chrypkę w głosie. Scooter kilka razy przerywał Parkerowi, zwracał mu uwagę, że ma to zaśpiewać czyściej i tak chyba po 4 próbach została nagrana zwrotka Toma. Potem przyszedł czas na Maxa, który musiał się tylko raz poprawić i doszło do refrenu, gdzie cała piątka zaczęła śpiewać. Słuchałam ich i z uniesioną brwią spojrzałam na blondynkę.
- Naprawdę ? TO ma być ich singlem ? –Kelsey w odpowiedzi tylko westchnęła  - Przecież TO nawet nie umywa się do „Warzone” czy „I found you” !
- Scooter rządzi …
Zsunęłam się niżej na kanapie i niezbyt usatysfakcjonowana z brzmień nowego singla zespołu, postanowiłam wytrzymać i więcej się nie odzywać …
Nagranie trwało blisko 1,5 godziny. Po skończeniu cała piątka wróciła do nas, ale Braun gdzieś się zmył.
- I jak – podszedł do mnie cały w euforii Nathan – podobało ci się ?
- Emmm … - spojrzał na mnie pytająco – niezłe – skłamałam z uśmiechem, by nie podcinać mu skrzydeł i nie psuć jego szczęścia
- Takie przyjemne dla ucha, co nie ? Jutro zaczynamy kręcić klip do tego.
- Oł. Świetnie ! A słuchaj … - zaczęłam się rozglądać – Gdzie jest Scooter ?
- Musiał jechać do innego studia. Ma pod opieką nie tylko nas.
- Mhm – pokiwałam głową – Szkoda. Chciałam go przeprosić …
- Jeszcze będziesz miała czas.
- A był zadowolony z efektu finalnego ?
- Nawet tak, aż się zdziwiliśmy. Jedźmy gdzieś na obiad. Jestem strasznie głodny !
Odetchnęłam z małą ulgą, że praca chłopaków poszła po ich myśli i rzeczywiście w dobrych nastrojach wyszliśmy z budynku , władowaliśmy się do samochodów i pojechaliśmy do restauracji na obiad. Tam najedliśmy się do syta, posiedzieliśmy, porozmawialiśmy i jakieś 3,5 godziny później wchodziliśmy z powrotem do domu.
Z Nathanem skierowaliśmy się do jego pokoju, by móc odpocząć i spędzić czas tylko we dwójkę. Położyliśmy się na łóżku.
- Nie popisałaś się Vicky z tą akcją ze Scooterem. – zaczął Sykes
- Możesz już do tego nie wracać ? Wiem, że należy mi się za to chłosta i przetrzepanie mózgu, ale mam zamiar go przeprosić, więc już daj spokój.
- Mam nadzieję, że to zrobisz.
- Zrobię !
- A swoją drogą … - przekręcił się i podparł na przedramieniu, żeby móc na mnie patrzeć – miałem cię ochrzanić za schudnięcie.
Przymknęłam oczy i wzdychając starałam się jak tylko mogłam najdelikatniej powiedzieć; - Nath daj spokój.
- Ale ty cokolwiek jadłaś w Londynie ?
- Wyobraź sobie, że tak.
- A ty widziałaś jak wyglądasz ?
Nie wytrzymałam i podniosłam się.
- A może pomyślałbyś, że tęskniłam za tobą zamiast wsiadać na moją wagę ?
- Ja też za tobą tęskniłem, ale jakoś u mnie na wyglądzie to się nie odbiło, a zastanawiam się czy tęsknota to nie jest tylko wymówka do tego, by znowu
- By znowu co ?!
- Schudnąć.
Przewróciłam oczami i zaśmiałam się cynicznie.
- Powiedziałem coś śmiesznego ?
Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. – Wydawało mi się, że przez te 2 tygodnie żyłeś w innym świecie. Lepszym. Przynajmniej od tego, w którym zostałam ja. – zawróciłam się do niego przodem, zostawiając za plecami widok na Los Angeles – Tutaj codziennie miałeś dużo spraw na głowie i nawet nie zauważałeś kiedy kolejne dni upływały, a ja odliczałam każdą godzinę do tego kiedy znowu mogłam mieć z tobą kontakt. Może i nie zawsze jadłam, ale to zupełnie nie było dla mnie istotne w tamtym momencie.
Brunet podniósł się. – Tylko mi nie próbuj wmówić, że to przez moją nieobecność doprowadziłaś siebie do takiego stanu, bo w to nie uwierzę.
- Nie Nathan, nie przez twoją samą nieobecność. – i tu się zawahałam – Może nie bezpośrednio przez nią. – wzięłam głęboki oddech – Kiedy wyleciałeś do Ameryki z chłopakami poczułam, że zostałam tam sama. Bardzo mi was wszystkich brakowało, a w szczególności oczywiście ciebie. Wszystko wydawało mi się szare, ale przynajmniej poświęciłam się cała w pracy z nadzieją, że czas szybciej mi zleci. Potem jeszcze przyleciała do mnie Asia i prosiła, żebym wróciła z nią do Polski, żebym pogodziła się z rodzicami … Nie wiedziałam co robić. Moja głupia duma i upartość odrzuciły jedyną siostrę i rodzinę, i wtedy poczułam się kompletnie samotna i wpadłam w strasznego doła.
- Nic mi nie mówiłaś … - Nathan powiedział zdziwiony
- A jak ci miałam powiedzieć ?! Skoro wystawiałeś mnie na Skypie, nie dzwoniłeś, nie pisałeś, a jak odezwałeś się to byłeś taki zafascynowany Scooterem i pracą, że nie chciałeś mnie słuchać.
- To nie tak … - potrząsnął głową – Nie miałem czasu.
Spojrzałam na niego błagalnie. – Jasne. Bo to rzeczywiście „nie tak” i nie to samo …
- Victoria chciałem z tobą rozmawiać ! – Sykes wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju
- Nie ! Nie chciałeś ze mną rozmawiać ! Chciałeś tylko mówić ! Początkowo byłam szczęśliwa, że wszystkim się ze mną dzielisz, ale potem w miarę upływu  czasu ja z tobą też chciałam podzielić się swoimi problemami, ale ty wyraźnie nie byłeś nimi zainteresowany !
- Nie przesadzaj dobrze ?!
- A czy prosząc mnie, żebym pomogła Jessice, zapytałeś co u mnie ?! Czy sama nie mam żadnych problemów ?? … NIE !
- A skąd mogłem wiedzieć, że twoja siostra przyleciała ?!
- Wystarczyło poświęcić chwilę swojej uwagi. Choć minimalnie. Potrzebowałam cię, rozumiesz ?!
Wzruszył ramionami. – Przepraszam jeśli cię zawiodłem, ale musiałem skupić się na pracy.
Do oczu z przypływu gwałtownych emocji nadeszły łzy. Pokiwałam głową. – Jasne
- Oj Victoria, czy warto wracać do tego co było ?
- Warto. Muszę tobie to wszystko powiedzieć co we mnie siedzi. Przynajmniej teraz skoro wcześniej nie mogłam.
- Aha, czyli nadal będziesz mi wytykać i pokazywać jakim to nieczułym i beznadziejnym facetem jestem ?!
- Ja tego nie powiedziałam. – stanowczo pokręciłam głową
- Owszem. Ja to powiedziałem.
- Staram się po prostu wyjaśnić tobie dlaczego schudłam. Miałam zbyt dużo na głowie zmartwień, żeby przejmować się przyziemnymi sprawami.
- Wiesz Vicky … - Nathan zmrużył oczy – nie tak sobie wyobrażałem twój pobyt tutaj. Myślałem, że jak do mnie dołączysz to będziemy razem nadrabiali stracony czas i korzystali z pełni życia, ale widzę, że ty przyleciałaś tu w celu robienia mi wyrzutów.
- Nie rozpędzaj się tak, ok ?! – niemalże krzyknęłam – Jesteśmy razem to chyba normalne, że chcę się dzielić z tobą nie tylko szczęściem, ale i smutkami i zmartwieniami ! Jesteś moim oparciem i nie chcę być w trudnym czasie sama !
- Ale wiedziałaś doskonale, że nie przyleciałem tu na wakacje tylko do pracy ! – on też podniósł głos

Widząc zaistniałą sytuację westchnęłam ciężko i usiadłam na łóżko.







Cześć Smyki :) ! Musiałam dać trochę dłuższy ten rozdział, żeby w następnym przejść już do … no właśnie. Do grubszej akcji, ale póki co, jak już mnie znacie, nic Wam nie zdradzę tylko zapraszam na 121.rozdział ;).

Wczorajsze i dzisiejsze po południe spędziłam bardzo przyjemnie. Wczoraj mój chłopak zrobił mi niespodziankę i zabrał na spotkanie ze znajomymi tutaj z rodzinnego miasta, z którymi nie widziałam się od sierpnia ! Tak cudownie było ich wszystkich zobaczyć i porozmawiać z nimi … Naśmiałam się oczywiście jak za czasów wakacji kiedy to ze śmiechu nie miało się siły, żeby usiedzieć na ławce ;D.
Natomiast dzisiaj byłam w aqua parku z przyjaciółką, która wczoraj dołączyła na święta też z Wawy. Było topienie haha xd. Potem wieczorne spotkanie z moim boyem i niedługo lecę spać, by przyszykować się do jutrzejszego dnia, w którym czekają na mnie generalne, świąteczne porządki, spotkanie z moim milusim M., który dzisiaj wraca ze studiów, wizyta u orto i cała inna reszta ;).

Jak widzicie staram się w pełni wykorzystać czas spędzony tutaj w moim ukochanym miejscu przy najbliższych. Nawet nie chcę myśleć o powrocie do Warszawy, który już bliżej niż dalej … Ale nie smutamy tylko chwytamy każdą chwilę spędzoną tutaj i cieszymy się z niej :) !

Cieszę się Martyno, że znalazłaś Wantedowe Story i dałaś o sobie znać. Bardzo szeroko uśmiechałam się, czytając Twój komentarz, dziękuję :) .

A co u Was ? Jak samopoczucia ? Maturzystki – bacznie przygotowujecie się do egzaminów czy robicie sobie wolne od nauki ? Pamiętajcie, żeby Wasze mądre główki też odpoczęły, bo co za dużo to niezdrowo ! Podobno ;)

3majcie się i nie wpadnijcie w szał świątecznych przygotowań, a ja jeszcze nie składam życzeń, bo mam nadzieję, że wyrobię się i zawitam tu przed niedzielą ;) .

Buziak !