wtorek, 27 sierpnia 2013

Moi rodzice chcą cię poznać - rozdział 75.

Tata opluł się sokiem – swoją drogą już wiem po kim to mam, gdy też zostaję czymś szoknięta ^^, a mama szeroko otworzyła usta i patrzyła to na mnie to na lecący teledysk „I Found You”.
- Żartujesz. – raczej stwierdziła niż zapytała
Ich reakcje rozbawiły mnie. – Nie mamo, nie żartuję. To mój chłopak. – jeszcze raz wskazałam w telewizorze na Nathana

W salonie nastała grobowa cisza. Rodzice oglądali do końca teledysk. W momencie kiedy Nathan całował blondynkę spojrzeli na mnie z minami żądającymi wyjaśnień.
- No co ? – uśmiechnęłam się szeroko – Dostali taki scenariusz. Z resztą jeszcze wtedy z nim nie byłam. – tłumaczyłam. Kiwnęli tylko głowami i dokończyli oglądanie. Teledysk się skończył, a oni nadal patrzyli otumanieni w telewizor. Sięgnęłam pilota i brutalnie im wyłączyłam ekran. – Dobra. Możecie mówić. Słucham.
- Wiki to naprawdę jest twój chłopak ?
- Tak mamo. Dobre ciacho, co ? – wyszczerzyłam się i pomachałam brwiami
- Wiiiiikiiii …
- O co ci znowu chodzi ? – zauważyłam jej grymas
- Czy ty wiesz w co się pakujesz ? – tym razem głos zabrał tata
Założyłam ręce na piersi. - Co wam nie pasuje ? – spytałam oschle
- Ten chłopak jest w zespole, tak ?
- Jak sam zauważyłeś.
- A wiesz co się dzieje po koncertach ? – spojrzałam na mamę – Po koncertach ? W klubach ? Poza tym ludziom sodówka uderza od nadmiaru pieniędzy.
Ściągnęłam niezadowolona brwi. – Ale co wy mi sugerujecie ? Że co. Że Nathan będzie puszczał się z jakimiś zdzirami po koncertach z euforii ? Albo, że zacznie pić, ćpać, palić i się bujać, bo ma kasę ?! No bez przesady ! Takie podejście to wiecie co … On jest wspaniałym, ciepłym i kochającym człowiekiem. Potrafi odróżnić sławę od prywatnego życia. Z resztą on karierę traktuje jako swoją pracę, a i na wyjazdy zagraniczne już dostałam zaproszenie i zamierzam z nim polecieć.
- Wiktoria boję się, że straciłaś dla niego głowę i nie będziesz myślała racjonalnie …
- Mamo, gwarantuję ci, że nie postradałam rozumu. – powiedziałam znudzonym tonem
- Patrz tylko, żeby cię nie wykorzystał i nie omamił. Z takimi to różnie bywa.
- Oj dajcie już spokój z tym gwiazdorzeniem ! – westchnęłam – Zaufajcie mi. Wasza córka jest naprawdę mądrą i rezolutną dziewczyną i wie z kim się związała.
- No dobrze.
- W porządku … Ładna bransoletka.
- To od niego.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Noooooo przystojniaczek. – przyznała mama i obydwie dałyśmy w śmiech, a tata się poddał i wrócił do kuchni
Mama wzięła mnie za dłoń. - Naprawdę jesteś z nim szczęśliwa ?
- Tak mamo. Naprawdę. – ścisnęłam jej rękę
- W takim razie ja też jestem.
Do salonu wrócił tata. – Kiedyś przedstawisz go nam ?
Uniosłam brwi. – O tak o ?
- No, a czemu nie ? Chcielibyśmy go poznać.
Uśmiechnęłam się. – Ok, nie ma sprawy. Kiedyś przylecę z Nathanem.
- Tylko wcześniej nas uprzedź, to się przygotujemy. Zrobię coś dobrego do jedzenia.
- Maaaamooo … - roześmiałam się – Nie ma sprawy.
- Żebym musiała chłopaka swojej córki poznawać przez telewizor … - mama pacnęła się w czoło, śmiejąc się
- Ciesz się, że przynajmniej przyzwoicie wyglądał. – dopowiedział tata

Jeszcze chwilę porozmawiałam z rodzicami po czym poszłam do swojego pokoiku, w którym tak długo nie byłam. Jak zwykle wszystko stało na swoim miejscu i rodzice niczego nie poprzestawiali przez moją nieobecność. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Patrycji. Sygnał oczekiwania;

- Halo ? Wiki ? Już jesteś w Polsce ?
- Cześć wariatko. – roześmiałam się – Tak, już jestem. Właśnie w tej sprawie dzwonię … Co robisz dzisiaj wieczorem ?
- Przypuszczam, że spotykam się z tobą i Marcinem.
- Dobrze przypuszczasz. Zadzwonisz do niego ty czy ja mam to zrobić ?
- Mogę to załatwić.
- Ok, jeszcze mi lepiej. W tej knajpie co zawsze, o 20 ?
- Jasna sprawa. To do zobaczyska.
- Na razie !
Odłożyłam telefon na półeczkę i wróciłam do rodziców.
- Wychodzę dziś wieczorem. – poinformowałam
- Czyli bardzo dobrze znam swoją córkę. – uśmiechnęła się mama
- Ha, śmieszne. Przecież to było do przewidzenia, że po powrocie zechcę zobaczyć się ze swoimi przygłupami … - rozejrzałam się po salonie – A gdzie tata ?
- Aaaaammm … - mama ściągnęła brwi
- Coś nie tak ?
- Nie. Ok. Tata ? Pojechał do pracy.
Uniosłam brew. – W ostatnie popołudnie przed wigilią ?
- Oj, co to za wątpliwy ton Wiki ?
- Nic, sorry … Pracoholik jeden. – powiedziałam i nastała cisza w pokoju – Mamcik masz ochotę zobaczyć jak wygląda cukiernia, którą prowadzą Bob i Lucy ?
- Jasne.
- Tylko wezmę laptopa. – pobiegłam do pokoju po sprzęt i szybciutko wróciłam do salonu. Usiadłam koło mamy na sofie i odpaliłam komputer. Po chwili oglądałyśmy już zdjęcia z wnętrza wyremontowanej cukierni.
- Noooo bardzo ładnie macie. Chętnie zjadłabym jakieś dobre ciastko w takim świetnym miejscu.
- Nic straconego mamo. - spojrzała na mnie błagalnie – No, a czemu nie ? – ożywiłam się – Moglibyście z tatą polecieć ze mną następnym razem. Mielibyście załatwiony urlop i wycieczkę do Anglii przy okazji ! Mamo, to jest naprawdę świetny pomysł ! … Rany jaka ja jestem kreatywna. – przyznałam z dumą, a mama roześmiała się ze mnie
- Zobaczymy córcia.
- Nie „zobaczymy” tylko następnym razem kupuję 3 bilety.
- Ale ty narwana jesteś. - wzruszyłam ramieniem – Ale powiem ci Wiktoria, że zmieniłaś się.
Ściągnęłam brwi i spojrzałam na nią już mega poważnie. – To znaczy ?
- Stałaś się bardziej przyjacielska, żywsza … Można z tobą spokojnie porozmawiać. Nie jesteś już tak konfliktowa jak wcześniej. Nie wiem czy to JEGO zasługa, że tak cię trafnie przytemperował, ale jeśli tak, to udało mu się zrobić w niecałe 2 miesiące to, czego my z tatą nie mogliśmy wyegzekwować od kilku lat. – mówiąc to mama nie spuszczała ze mnie wzroku – Musi ci na nim bardzo zależeć skoro zauważyłam w tobie takie zmiany.
- Mamo to działa w dwie strony … Jemu też musi na mnie zależeć skoro wytrzymuje ze mną i znosi mój charakterek.
- O to to to. – roześmiała się – Jakaś światowa nagroda mu się należy za to, że ogarnia ten twój ciężki charakter.
- Przestań ! – zachichotałam – Ale staram się nie dawać za bardzo. Zresztą Nathan już wie, że w niektórych sprawach jest na przegranej pozycji i, że mnie nie zmieni w niektórych kwestiach.
- Na przykład ?
- Hmmm … - zamyśliłam się – Na przykład w kwestii małżeństwa. Albo dzieci.
- Nadal nie chcesz ?
- Nie to, że nie chcę w ogóle. Ale na pewno nie teraz. Może za jakąś dekadę najwcześniej.
- On wie o tym ?
- Tak.
- I ?
- I na początku się burzył, ale zobaczył, że trwam przy swoim i się poddał. Poza tym co jeszcze … w życiu by mnie nie przekonał, żebym przestała pracować, bo powiedzmy będziemy na jego utrzymaniu. Mowy nie ma !
- No tak. Moja stanowcza i niezależna Wiktoria. – mama przytuliła mnie
- Bo taka prawda. – położyłam głowę na jej kolanach, a ona głaskała mnie po włosach - Ale jak tak szczerze rozmawiamy … ostatnio mieliśmy parę sprzeczek. Niby o duperele, ale kończyło się na tym, że to ja od paru dni jestem nieznośna, że mam humorki i, że nie nadąża za mną.
- Może ma rację. Myślałaś o tym ?
- Tak, ale niczego takiego nie zauważyłam ... No może trochę zbyt nerwowa byłam w niektórych sytuacjach, no ale miałam tyle spraw na głowie, że wszystko ze mnie wtedy wychodziło …
- Nie przejmuj się tylko wyciągnij wnioski na przyszłość.
- Staram się. W ogóle wiesz co ci mamo powiem ? – podniosłam się – Że bycie w takim poważnym związku to jest ciężka sprawa.
Mama roześmiała się. – A co ty myślałaś, że to same przyjemności ? Niestety moja kochana, trzeba się napracować i postarać nieźle, żeby było dobrze. Związek to przede wszystkim sztuka kompromisów. Coś co moja córka uwielbia najbardziej. - parsknęła
Podrapałam się po głowie. – Zauważyłam właśnie. Ja nie wiem mamo, ale jak odpukać we wszystko co niemalowane – puknęłam się w czoło – ale jakbym rozeszła się z Nathanem to nie będę już z nikim innym. To nie dla mnie stwierdzam.
- Aj tam. Głupoty gadasz. – machnęła ręką
- Wcale nie ! – oburzyłam się, ale po chwili uśmiechnęłyśmy się

Spędziłam z mamą na rozmowach całe po południe, a ok.18 zaczęłam szykować się do wyjścia.


Krzyknęłam z korytarza, że wychodzę i wrócę późno po czym wyszłam na mroźne powietrze, wsiadłam w mpk i pojechałam na spotkanie z Patrycją i Marcinem.

Weszłam do knajpy, w której zawsze się widywaliśmy. Czekali już na mnie.
- No siema siostra ! – krzyknął roześmiany Marcin
- Hej Wiki ! – pomachała Patrycja
- Jołson ziomeczki ! – dosiadłam się do nich
- Co tam światowcu ? UUuuuuu fiu fiu, cóż za imienna bransoletka od misia …
- Maaaarciiin, ogarnij się. – wyśmiałam go i popiłam sok, który został już wcześniej zamówiony i podany – Jak wy żyjecie ?

I zaczęli mi opowiadać o swoich perypetiach i dniach codziennych. Nadrabialiśmy w ten sposób cały ten czas kiedy nie było mnie w Polsce. Na szczęście nie przytrafiły im się żadne kłopoty ani nieprzyjemne sytuacje. Wszystko było w porządku. Po nich oczywiście ja musiałam opowiedzieć co u mnie. Przybliżyłam im swoją codzienność i ostatnie dni.
- I tako. Zobaczyli go w końcu i przyjęli do wiadomości, że za 3 dni wracam.
- 3 dni … - powtórzyła Patrycja – Bez kitu zaszalałaś i posiedziałaś tutaj.
- Nie marudź, dobrze ? – zganiłam ją od razu
- A Wiki, chciałem ci powiedzieć, że mam jak na razie wszystko pozaliczane na uczelni , więc nie musisz mnie opierdzielać. Wręcz przeciwnie kotku.
Zmrużyłam oczy. – Masz szczęście, bo myślałam, że będę musiała cię skopać jak przylecę.
- Od razu byś biła.
- No jasne !
- Zjadłabym jakąś bezę czy coś takiego … - mruknęła Patrycja i od razu poszła do lady, by spełnić swoje życzenie
Przypomniało mi się coś. – Marcin … a pamiętasz co mi mówiłeś jakieś 2 miesiące temu ?
Zrobił zeza. – Przybliż mi jakąś datę, dzień, godzinę, minutę, bo chyba sporo rzeczy ci mówiłem przez te 2 miesiące.
Przewróciłam oczami. – Oj wtedy kiedy zapraszałam cię do Londynu. Wymigiwałeś się egzaminami i nie chciałeś przylecieć. Powiedziałeś wtedy, że jak wszystko zaliczysz to do mnie przylecisz.
- A może mówiąc o zaliczaniu wszystkiego nie miałem na myśli egzaminów ? – pomachał szatańsko brwiami, a ja przechyliłam głowę z miną „serio?”
Chrząknęłam. - Marcinek. Uwierzyłabym może, gdybym cię dzisiaj poznała, ale znamy się zbyt długo, żebyś mi wkręcał o swojej … - szukałam słowa – puszczalności ?
Zarechotał. – „Puszczalności” ? Nie wiedziałem, że takie słowo istnieje.
- W sumie to ja też nie. – pacnęłam się w czoło ze swojej głupoty

Patrycja wróciła do nas z trzema talerzykami naładowanymi ciastem bezowym. Bardzo je lubiłam, ale w tamtym momencie, gdy na nie spojrzałam, wywołało ono u mnie odruch wymiotny, który jednak powstrzymałam. Nie wiedziałam o co chodziło, ale wolałam je odstawić.

- A ty co, nie będziesz jadła ?
Nie, bo wiesz jak spojrzałam na nie to mi do toalety się zachciało ? -.-
- Dzięki Pati, nie mam ochoty.
- Oj Wiki daj spokój. Jedz.
- Nie zjem tego, bo … - szukałam wymówki - pójdzie mi w dupę !
- Przydałoby ci się.
Spojrzałam morderczym wzrokiem na Marcina.
- Żartowałem. – mruknął
- Zobaczymy kto będzie żartował ostatni. Pati, pamiętasz jak Marcin obiecał, że mnie odwiedzi w Anglii od razu po tym jak zda wszystkie egzaminy ?
- No jasne, że pamiętam. A co, boi dupa nie chce lecieć ? – oblizywała łyżeczkę i spojrzała chytrze na kumpla
- Dokładnie. Boi dupa nie chce lecieć. – przyjęłam ten sam wzrok
- O ! Zejdźcie ze mnie !
- A ja myślałam, że co jak co, ale angielskiego i samolotów to nasz Marcinek się nie boi … - mlasnęłam
- Ja tak samo, ale widać na załączonym obrazku, że jednak nasz przyjaciel ma stracha. – dogadywała Patrycja
- Możecie przestać ?! I nie wjeżdżać na moją męską dumę ?!
- To ty ją masz ?
- Wiki nie przeginaj ! – wytknął mi – A wiesz co ? A polecę z tobą za te 3 dni do tej twojej durnej Anglii, wiesz ?!
Wzruszyłam ramionami. – I git. – przybiłyśmy z Patrycją żółwika
- Słowo się rzekło bejbe. – szturchnęła go kumpela i obydwie dałyśmy w śmiech

Do domu wróciłam koło g.23. Rozebrałam się cicho z płaszcza i butów, poszłam do łazienki umyć się i przebrać w piżamkę, i nie chcąc budzić już rodziców, którzy najwidoczniej po ciężkim dniu spali, poszłam do swojego pokoiku. Byłam tak zmęczona, że tylko marzyłam o śnie.

Rano pierwsze co było to włączyłam laptopa i weszłam na Skype`a. Po głowie przemknęłam mi myśl, że to już wigilijny poranek. Oczywiście Nathan był dostępny i od razu do mnie zadzwonił.
- Próba mikrofonu. – roześmiał się, a ja razem z nim, widząc go na pełnym ekranie
- Cześć przystojniaku. – mimowolnie dotknęłam ekranu, chcąc pogładzić go po policzku
- Hej słodziaku. – dał buziaka w kamerkę – A teraz po czułościach; miałaś do mnie zadzwonić od razu po przylocie do Polski !
Wzięłam się za czoło. – No taaaa … przepraszam, ale kompletnie zapomniałam. Rodzice po mnie przyjechali i już chyba więcej nie muszę tłumaczyć.
- Och ty wredoto. – pokręcił głową
- Ale ty chyba nie jesteś w domu, co ? – spojrzałam na tło za nim
- Jestem, ale w tym rodzinnym.
- Pojechałeś wczoraj do Gloucester ?
- A co miałem innego robić jak już ciebie odprawiłem ? Powiedziałem tylko chłopakom, że jadę do domu, wsiadłem w samochód i po kilku godzinach byłem tutaj.
- Mhm. To dobrze. – skwitowałam krótko. Nastała chwila ciszy. Patrzyliśmy na siebie, a ja zastanawiałam się czy mu powiedzieć pewną rzecz czy nie. W końcu przełamałam się, wzięłam oddech i szybko wypaliłam jak się jednak okazało razem z Nathanem w jednym momencie to samo;
- Moi rodzice chcą cię poznać.
Patrzyliśmy na siebie zszokowani przez dobre 5 sekund. Po tym czasie roześmialiśmy się obydwoje.
- Zgodni to my jesteśmy. – powiedział przez śmiech
- Oczywiście. – pokiwałam głową z bananem na twarzy
- Prośby naszych rodziców da się załatwić.
Przemilczałam tą kwestię. – W ogóle powiedziałam im, że wracam za 2 dni. Tata trochę był niepocieszony, ale przyjął w miarę spokojnie …
- I jak zareagowała mama ?- uniosłam w odpowiedzi znacząco brew – A. Rozumiem. – kiwnął głową – Czyli przynajmniej już wiemy po kim masz taki charakterek.
Zgromiłam go wzrokiem. – Spadaj ! … Właściwie … - zaczęłam rozkminiać - to ktoś w mojej rodzinie musiał się zapatrzyć na jakiegoś Włocha …
Nathan roześmiał się głośno. – Racja. Z tym temperamentem to może coś być na rzeczy. – powiedział przez śmiech
- Daj spokój … Wściekła się.
Chłopak spoważniał. 


– Aż tak ?
- Mhm …
- To może zostań tam dłużej skoro tak …
- Nathan nie ma dyskusji na ten temat. Nawet nie chcę tego słuchać ! Zdecydowałam tak i koniec.
- Ale może rzeczywiście
- Nathan !
- Dobra jak chcesz. – rozłożył ręce – Ale nie chcę mieć na starcie przechlapane u twojej mamy. – uśmiechnął się
- Spoko już nie masz.
- „Już nie mam” ? – powtórzył. Upssss brawo dla Wiktorii za wygadanie się. W tym momencie chciałabym pozdrowić swoją głupotę^^. – Co to znaczy ? - dopytywał
Wzięłam oddech. – Bo pierwsze wizualne – zaznaczyłam w powietrzu cudzysłów – „spotkanie” już z tobą mieli. W telewizji puścili „I found you” i wygadałam się.
- Wygadałaś się, że co ?
- Matko Nathan rusz głową ! Muszę tak dosłownie ci wszystko tłumaczyć ?
- Jeśli chodzi o sprawy związane z przyszłymi teściami to tak.
- Daj spokój. – machnęłam ręką nonszalancko. Zaraz do mnie jednak dotarło co on powiedział. – „Przyszłymi teściami” ?! … Sykes człowieku ty się ogarnij jakich ty słów używasz !
- Poniosło mnie. – przewrócił teatralnie oczami – Więc co tam im powiedziałaś ?
Jeszcze chwilę przytrzymałam go wzrokiem. – Że was znam i, że jestem z tobą. – dokończyłam
- I co oni na takie ciacho powiedzieli ? – wyprostował się dumnie
- No zachwyceni to oni nie byli.
- CO ?!
- A mam kłamać czy mówić nieprawdę ?
- … Przecież na jedno wyjdzie.
- Dlatego mówię ci prawdę durniu. Trochę przestraszyli się, tego, że jesteś sławny, tej całej otoczki z tym związanej, ale wyperswadowałam im to wszystko od razu i ochłonęli z szoku jaki niemały zapewniła im najmłodsza córka i już są szczęśliwi, bo ja jestem szczęśliwa i chcą cię poznać.
- Woho ! – brunet przyjął do wiadomości – To w sumie dobrze się dla mnie skończyło, nie ?
- Nawet bardzo. Już ja się o to postarałam. – uśmiechnęłam się szeroko. Zauważyłam, że do pokoju, w którym siedział Nathan wszedł jakiś chłopak. Powiedział, że jest kuzynem i żebyśmy nie zwracali na niego uwagi. – A jak u ciebie rodzice wpadli na mój trop ? - kontynuowałam
- A tutaj zawiniła moja ukochana siostrzyczka, która dorwała się do mojego telefonu … - znaczące spojrzenie
Przygryzłam wargę. – Tapeta ?
- Bingo.
- Wspólna kolacja i się wygadała ?
- Bingo.
- Rodzice nie byli zachwyceni ? - zgadywałam dalej
- Co ?! Czemu tak uważasz ?
- Nie wiem. – wzruszyłam ramionami – Po prostu.
- Jakby ci to kochanie powiedzieć … - zamyślił się



- Byle szybko i bezboleśnie. – skrzywiłam się
- Mama z tatą już cię zapraszają na świąteczny obiad pojutrze.
Uniosłam brwi i postawiłam oczy. – O tak o ??!
- Mhm. – uśmiechnął się
- To co ty tam o mnie takiego naopowiadałeś ?
- Prawdę. Że jesteś wredna, pyskata, kłótliwa
- Nawet tak sobie nie żartuj ! – przestraszyłam się
- Żartuję, skarbie. – roześmiał się – Powiedziałem im trochę o nas i bardzo chcą poznać dziewczynę, przez którą ich syn chodzi szczęśliwy i oddycha pełną piersią.
- Ooooooo – rozpłynęłam się – słodkie.
- Tak, wiem. – puścił oko
- Ale mam nadzieję, że powiedziałeś im, że to nie wypali, bo nie przylecę … ?
- Tak, tak. Powiedziałem.
- I ??
- … I te zaproszenie jest każdego dnia aktualne, więc kiedy tylko zechcemy wsiadamy do samochodu i jedziemy do Gloucester.
- To fajnie. – uśmiechnęłam się i spojrzałam na zegarek – Nath przepraszam cię, ale muszę wstawać. Dziś wigilia, więc chcę mamie pomóc w przygotowaniach do kolacji.
- Jasne. To trzymaj się. Będziesz wieczorem ?
- Nie wiem. Zobaczę jak tu będzie.
- Ok, ok. To leć.
- Buziak !
- Pa.

Zamknęłam laptopa. Poranna rozmowa z Nathanem i życie nabierało kolorów, a akumulatory zostały naładowane na cały dzień, w którym czekało mnie mnóstwo pracy, ale i mnóstwo przeżyć …

 



Hej Słońca :* ! AAAAAaaaa zaskoczyłam ?? Ktoś tu prosił o szybkiego nexta ? Czego ja dla Was nie zrobię ;). Tak zastanawiałam się czy dodać dzisiaj czy przytrzymać i dodać jutro, ale postanowiłam zrobić Wam surprisa za aktywne komentowanie i duże odwiedziny ;>. Długi rozdzialik troszkę, co ? Ale podobno takie lubicie, więc myślę, że nikt nie jest zły :>.
Jak tam przygotowania do roku szkolnego ? Wszystko już macie załatwione ? Jak nastawienie przed kolejnymi miesiącami nauki ;> ? Ja mam o tyle szczęście w tym roku, że podzielam los przyszłych studentek i mam wydłużone wakacje, więc jeszcze dół przed nauką mnie nie dotyczy, ale spokojnie ! Dołączę z chandrą do niektórych już za miesiąc, przed październikiem ;).

Przez ostatnich kilka dni straaaasznie się nudzę. Aż się dziwię, bo na ogół jestem osobą, która szuka sobie zajęcia i jest aktywna, ale tym razem coś mi już to nie wychodzi ;/. Może właśnie dlatego będą częściej rozdziały … Hmmm ? Ktoś jest za przywróceniem częstszego dodawania rozdziałów ;> ?
Zmykam z nadzieją, że coś będzie fajnego w telewizji ^^.

Spokojnego wieczoru :*.
PS dziękuję za wczorajsze życzenia i ciepłe słowa :) <3

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Bo w zasadzie ... to mój chłopak - rozdział 74. + TVB

Nominacja do The Versatile Blogger . Dziękuję dla Rina.L. :) ;

(Sanowy zaaaacny puchar nie chciał się załadować. Skucha^^xD)

ZASADY:

·         podziękować za nominację osobie, dzięki której zostałeś włączony do gry;
·         pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award;
·         ujawnić 7 faktów dotyczących własnej osoby
·         nominować 15 blogów, które według nominowanego na to zasługują
·         poinformować o fakcie nominowania autorów blogów

**

 
Dobra wiem, że to dla większości czytelniczek nudne, ale bycie Blogerką przynosi od czasu do czasu tego typu konsekwencje, dlatego bądźcie wyrozumiałe ;) ...

Pierwszy i drugi punkt załatwiony. Hmmm przechodzimy do kolejnych. Zatem !;


7 faktów o San;

1. Jestem niecierpliwa, ale za to baaaardzo punktualna.
2. Nie mam kompletnej orientacji w terenie co powoduje, że nawet w większym centrum handlowym bądź na bazarku już się gubię :D.
3. Nie jem mięsa.
4. Mam klaustrofobię.
5. Uwielbiam filmy bolywoodzkie.
6. Jestem bardzo ambitna i indywidualna, dzięki czemu sporo celów już osiągnęłam, o których myślałam, a w razie niepowodzeń nie muszę na nikim się wyżywać, a do siebie też nie mam pretensji, bo uważam, że lepiej było spróbować i najwyżej żałować niż żałować, że się nie spróbowało.
7. Postać Wiktorii z Wantedowych Story jest odzwierciedleniem ... mnie :). Ten sam charakter i temperament. Cała ja.

 
Chyba nikogo nie zaskoczę jak napiszę, że nominuję wszystkie blogi z zakładki ME GUSTA ;) ? Dlatego wybaczcie mi moje lenistwo, że nie będę ich teraz tu wypisywała, bo są obok, a jako narwana twórczyni tego opowiadania chcę już przejść do rozdziału, więc wybaczcie :).

 
Jeszcze raz dziękuję za ... nagrodę :).

***


Dojechaliśmy z Nathanem na lotnisko. Wziął mój bagaż, chwyciliśmy się za ręce i udaliśmy się w głąb pomieszczenia.
- Nath – odezwałam się – jedź już do domu. Nienawidzę pożegnań w ostatniej chwili, bo wtedy zawsze ryczę jak głupia i szlocham.
Uśmiechnął się ciepło. - Ale już masz łzy w oczach, więc co to za różnica ?
Rozbawił mnie tym tekstem. – Och, spadaj. – szturchnęłam go rzeczywiście, trzymając w sobie łzy – Proszę cię, jedź już. – szepnęłam
- Skoro tak wolisz to już mnie nie ma. – przytulił mnie chyba najmocniej jak tylko potrafił. Zamknęłam oczy i wdychałam jego piękny zapach, ściskając go również ze wszystkich sił. Mimowolnie poczułam jak jedna łza poleciała po moim policzku. Odsunęliśmy się od siebie. – Ej, nie płacz głuptasie. – uśmiechnął się, wycierając mi łzę – To tylko kilka dni. – westchnęłam ciężko, wpatrując się w jego szmaragdowe oczy – Do zobaczenia kochanie. – powiedział niskim głosem – Zadzwoń jak dolecisz, wieczorami bądź na skypie, a przede wszystkim jedz ! Bo jak przylecisz i zobaczę chociaż minimalnie, że schudłaś

- To co ? – wystawiłam do niego język
- To skopię ci ten chudy tyłek.
Skrzywiłam się. – Ała. Będzie bolało.
- A będzie. Już ja się o to postaram.
- Oj dobra, weź … - żachnęłam się – Zamiast mi tu grozić to powinieneś mnie pocałować, a nie – nie zdążyłam dokończyć, bo Nathan już mnie całował. Zamknęłam oczy i na chwilę nie myślałam o tym, że wylatuję. Skupiłam się na tym, żeby zapamiętać jego pocałunki, ciepłe wargi i oddech. Wpiłam się w jego usta i chciałam jeszcze więcej, kiedy odsunął się na milimetr ode mnie. Zrobiłam podkówkę z ust. – Dlaczego ?
- Bo obawiam się, że jak się wczujemy to zaraz po całym lotnisku będą latały nasze ciuchy, znając nas. – uśmiechnął się szeroko
- I dobrze. – wzruszyłam ramionami
- Nie przeszkadzaliby ci przechodni ?
- A niech by się uczyli. – odpowiedziałam nonszalancko i roześmialiśmy się
- Uważaj na siebie.
- Ty na siebie też.

Ostatnie spojrzenie, Nathanowski czuły buziak w czoło i już po chwili zostałam sama z walizką. Chłopak wycofywał się do wyjścia, patrząc ciągle na mnie i posyłając ciepły uśmiech. Odwzajemniłam gest, ale po chwili znikł mi z oczu. Westchnęłam, zakręciłam się z walizką i skupiłam się na swoim odlocie.

Lot był punktualny. W południe wylatywałam do Polski. Jak zwykle miałam mieszane odczucia. Z jednej strony cieszyłam się, że lecę do rodziny. W końcu tak rzadko ich w ciągu roku widywałam. Znowu będzie tyle opowiadania i dzielenia się wrażeniami z mamą i tatą, Asia będzie mi opowiadała zafascynowana o przygotowaniach do ślubu, zobaczę się z Patrycją, Marcinem i pozostałymi starymi znajomymi … To wszystko napawało mnie optymizmem. Choć oczywiście nie potrafiłam w sobie zatuszować tego, że już w samolocie bardzo tęskniłam za Bobem i Lucy, za Lisą, za durnymi, ale tak kochanymi chłopakami z The Wanted, a przede wszystkim za tym najważniejszym. Za Nathanem.

Czy nigdy nie mogłam się przyzwyczaić do takiego „podwójnego” życia- polskiego i angielskiego ? Czy zawsze musiałam to rozróżniać ? Tak bardzo chciało się to wszystko ze sobą połączyć choć było to niemożliwe …
Zostałam zbudzona przez stewardessę, która poinformowała, że lądowaliśmy. Cały lot przespałam jednak szybko zebrałam się do całości i już za jakiś czas po lądowaniu wychodziłam z samolotu. Dookoła leżał śnieg i na dodatek jeszcze padał. Uśmiechnęłam się na ten widok – prawdziwe święta ze śniegiem. Weszłam do budynku i wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić do rodziców, że już jestem, kiedy usłyszałam za sobą tak bardzo znajomy, ciepły głos;

- Wiki !
Odwróciłam się. – Mamo ! – krzyknęłam i podbiegłam do niej. Wtuliłyśmy się od razu.
- Rudzielcu ty, nie poznałabym cię znowu. – powiedziała przez łzy szczęścia
- To dobrze. – uśmiechnęłam się szeroko – Będę bogata. A gdzie tato ?
- Czeka w samochodzie, bo ustawił się w niedozwolonym miejscu.
- O rany. – pacnęłam się w czoło ze śmiechu – To lećmy do niego. – wzięłyśmy walizkę i poprułyśmy do samochodu – Hej tato ! – krzyknęłam, włażąc do samochodu na tylne siedzenie
- No cześć Wiki. – uśmiechnął się. Wychyliłam się i dałam mu buziaka w policzek. Mama zajęła miejsce obok niego i ruszyliśmy. – Jak lot ? Bez zakłóceń ?
- Jak zwykle.
- Tata pyta, bo myśleliśmy, że w ogóle lot odwołają, bo tu taka śnieżyca była.
- Coś ty mamcik. – machnęłam ręką – Ale rzeczywiście … zimę to macie piękną. – podziwiałam ślicznie odstrojone drzewa przez śnieg
- W Londynie tak nie ma ?
- Niestety nie. Tyle co tam mamy śniegu to nic w porównaniu do tego.
- To korzystaj. Może pójdziemy na sanki ?
- Tatoooo – spojrzałam w jego lusterko, w które wyszczerzał się do mnie – chociaż w sumie jutro po kolacji wigilijnej czemu nie ? – uśmiechnęłam się szeroko
- Czemu jutro akurat ? – spytała mama – Będzie jeszcze tyle dni, że pójdziecie niekoniecznie jutro. - zamilkłam. Chyba zbyt podejrzliwie, bo mama wychyliła się i przybrawszy podstępny wzrok spytała; - Bo będzie jeszcze sporo dni, prawda ?
Przełknęłam nerwowo ślinę.
- Daj jej spokój na razie tymi swoimi pytaniami.
„Tato kocham cię.” – pomyślałam
- Chcę tylko wiedzieć jakie nasze dziecko ma plany. To źle ?
Widząc nerwową sytuację pomiędzy rodzicami odezwałam się; - Porozmawiamy w domu przy obiedzie, zgoda ?

Ani jeden się nie odezwał tylko zmierzyli siebie wzrokiem i nastała cisza. Na szczęście po jakichś 10 minutach byliśmy już w domu.

- Wiktoria idź myć ręce i przychodź do kuchni na jedzenie. Już wstawiam zapiekankę do podgrzania. – oświadczyła mama, a ja jako przykładna córka zrobiłam tak jak kazała. Na korytarzu słyszałam jakieś zgrzyty między rodzicami, ale nie mogłam niczego konkretnego wyłapać. Gdy weszłam do kuchni obydwoje zamilkli i spojrzeli na mnie.
- Jak ty ładnie wyglądasz. Promieniejesz.
- Dzięki mamo. – zawstydzona komplementem zebrałam kosmyk włosów za ucho i usiadłam do stołu
- Przynajmniej już tak przeraźliwie chuda nie jesteś. – zauważył tata
„Powiedzieć im o anoreksji czy nie ?” – zastanawiałam się. „Lepiej nie, bo przestraszą się i zaczną się denerwować niepotrzebnie.”
- Dbają tam o mnie. – uśmiechnęłam się
- Bob i Lucy, dobrze pamiętam ?
- Tak mamo, dobrze pamiętasz. – dostałam pod nos talerz z obiadem i zaczęliśmy wspólny posiłek
- Jak ci się z nimi mieszka ?
- Świetnie. Naprawdę rewelacyjnie … Włączę muzykę. – przerwałam i włączyłam cicho telewizor na stację muzyczną, bo tak zawsze lepiej mi się „trawiło” ;> - Nie mogę powiedzieć o nich ani jednego złego słowa. – kontynuowałam - Traktują mnie jak swoją córkę, co zresztą zawsze wam powtarzam. Poza tym zrobili remont w cukierni i jest doprawdy prześlicznie. Zresztą mam zdjęcia to wam je potem pokażę.
- A jak w pracy ? Radzisz sobie ?
- Tak. Wszystko ok. Nawet nie raz już słyszałam pochwały od szefa.
- Czyli jednym słowem zadowolona jesteś z tej fuchy ?
- Oj tato, nawet nie jednym słowem !
- Bardzo żywo o tym wszystkim opowiadasz. – zauważyła mama
- Bo jest mi tam naprawdę dobrze.
- To do kiedy tu jesteś ?
Znowu nerwowe przełknięcie śliny. Wdech i szybko cicho wyrecytowałam; - 27 rano wylatuję.
- Ty chyba oszalałaś ! – krzyknęła mama i stuknęła widelcem o stół
- Mamo …
- Co „mamo” ?! Tobie ta Anglia kompletnie chyba przyćmiła mózg ! Tylko Londyn jest teraz najważniejszy ?! Dom się nie liczy ?! I tak tam siedzisz cały rok, a w domu widujemy cię może 3 razy w roku, to chociaż w święta nie możesz dłużej posiedzieć z rodziną ?!
- Mamo nie wsiadaj tak na mnie ! Mi też nie jest lekko ! – zaczęłam się bronić – Będę z wami do tego dnia cały czas i wykorzystamy ten zaległy okres.
- Do diaska Wiktoria ! – mama znowu krzyknęła – Jestem na ciebie wściekła !

- Zauważyłam … - mruknęłam. W poratunku spojrzałam na tatę, który milczał. Miał spuszczony wzrok. – Tato chociaż ty mnie zrozum …
- Szkoda, że nie zostaniesz dłużej, ale to twoje życie i układaj je sobie jak chcesz.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Mamo proszę cię uspokój się, nie panikuj i nie denerwuj, bo nie ma potrzeby. Mam teraz dobrą i stałą pracę, więc będę mogła wziąć parę dni urlopu nawet i w styczniu, i przylecę.
- A tam – machnęła niepocieszona ręką – gadanie.
Westchnęłam. - Mamcik proszę cię …
- Ty mi tu nie podjeżdżaj z „mamcikiem”. – powiedziała niby ostro, ale już widziałam, że powoli jej przechodziło – Masz tam kogoś, że tak cię ciągnie tam z powrotem ?
Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim. – Mam.
- To Anglik ?
- Z krwi i kości.
- Murzyn albo Hindus ?
Zaśmiałam się. – Nie tato. Biały jak my.
- Jak się nazywa ?
- Nathan
- Ale jesteście już razem czy jeszcze tylko na stopie koleżeńskim ?
- Jesteśmy razem. Już od jakiegoś czasu. Od ostatniego mojego powrotu.
- Fakt, pamiętam, że już wtedy usiedzieć nie mogłaś w miejscu. – na twarzy mamy wreszcie zobaczyłam uśmiech
- To ten chłopak, przez którego płakałaś ?
Spojrzałam na tatę. No tak. Co nieco ostatnim razem mu powiedziałam o wykorzystaniu przez Sykesa w pamiętnym zakładzie.
- Płakałaś przez kogoś ? – dopytała niewtajemniczona mama
- Tak, płakałam. I drugie tak; to ten sam. - zauważyłam jak rodzicom opadły ręce – Ale spokojnie ! – uśmiechnęłam się – Już jest wszystko dobrze. Kocha mnie, dba o mnie i z nikim nie było mi tak dobrze jak z nim.
- Jesteś pewna, że chcesz z nim mimo wszystko być ?
- Tak mamo. W życiu nie byłam niczego pewniejsza jak tego, że chcę z nim być. Nie widzisz jaka jestem szczęśliwa ?
- Widzę, widzę … - patrzyła mi w oczy – Chodź tu do mnie córciu. – wstała od stołu z wyciągniętymi do mnie rękoma – Tak bardzo się za tobą stęskniłam.
Przytuliłam się do mamy. – Ja za wami też.
- A ten twój Nathan to został w Londynie na święta ?
- Też pojechał do domu, tato. Do Gloucester.
- I też wraca od razu po świętach ?
- Tak.
- I co, jego mama nie robi mu pewnie takich wyrzutów jak twoja ? – mama uśmiechnęła się do mnie
- A tego to ja nie wiem. – usiadłam z powrotem do stołu
- Masz jakieś jego zdjęcie ?
- No jasne. Potem wam pokażę.


W bardzo dobrym humorze dokończyliśmy obiad. Tata zebrał naczynia, a mama zaszła za barek do kuchni, by zrobić herbaty.
- Znając ciebie to pewnie jeszcze dzisiaj widzisz się z Patrycją i Marcinem, co ? – spytała mama
- Nie wiem. Jeszcze do nich nie dzwoniłam, że już jestem. – odpowiedziałam, ale po chwili coś innego przykłuło moją uwagę … Coś innego było jakby … POCZĄTKIEM „I FOUND YOU” THE WANTED ?! Przeniosłam wzrok na telewizor. Rzeczywiście; na stacji muzycznej zaczynał się teledysk chłopaków. Fragment, gdy szli. Patrzyłam jak zaczarowana w ekran. Moi chłopcy … I ten jeden najważniejszy pośrodku …

- Wiktoria ! – aż podskoczyłam
- Co mamo ?
- Pytam się ciągle czy chcesz herbaty.
- Co ? – skrzywiłam się, patrząc na nią jakby mówiła po chińsku – Nie, nie chcę.
- Wiki wszystko w porządku ? Tak się zagapiłaś w ten telewizor, a teraz patrzysz na mnie z jakimś obłędem w oczach. – mama usiadła naprzeciwko mnie przy stole
- Bo … - przeniosłam wzrok na telewizor – znam ich.
- Kogo znasz ? – doszedł do salonu tato ze szklanką soku
- Ich – kiwnęłam głową na ekran
- Tak ?
- Mhm. Bo w zasadzie … - zbliżenie na Nathana – to mój chłopak.

 

 

Witam Słodziaki :* ! A taki oto rozdzialik Wam dziś prezentuję w imieniny ;P. Świeżutki, napisany przed chwilą w pół godzinki.

Ommm nawet nie wiecie jaką radość dajecie mi poprzez komentarze ! To tylko i wyłącznie dzięki Wam naprawdę uwierzyłam, że potrafię pisać. Wasze słowa, że „ poprawiłam Wam humor rozdziałem” albo, że „uzależniłyście się od tego opowiadania” są szczęściem nie do opisania. Nawet krótki, jednowyrazowy komentarz Anonimków daje mi powód do uśmiechu. Poza tym naprawdę cieszę się, że liczba Obserwatorów coraz to rośnie. Nie piszę tego, by podlizać się Wam. Broń Boże ! Jestem tylko (nie wiem czy w tym kontekście to dobre słowo) Wam bardzo wdzięczna za to, że jesteście i dajecie o sobie znać pod każdym rozdziałem, bo bez Was to nie miałoby sensu i to nie byłoby to samo. Bo dzięki komu przekroczyłam liczbę 70.rodziałów i dzięki komu chce mi się pisać jeszcze i jeszcze ? Dzięki Wam ! Niestety nie dam rady każdej z osobna tego wynagrodzić, ale dziękuję Wam z całego serducha ! Tak jest ! Jesteście cudowne :* !

Jak dobrze, że Was mam !
Wasza San

<3