poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Gdziekolwiek jesteś wykastruję cię własnoręcznie ! - rozdział 69.

- No cię chyba matka rodzona nie kocha ! – wypaliłam
- Słońce nie irytuj się tak.
- Nie będę prowadziła twojego samochodu !
- Czemu niby ?
- Mowy nie ma !
- Uzasadnij swój wybór.
Spojrzałam na Toma zdziwiona. – A jak zarysuję twoje cudeńko to na kogo będziesz mordę darł ? … Już nie wspominam o jakimkolwiek wjechaniu do rowu bądź grzmotnięciu w jakiś słup …
- Victoria nie przesadzaj …
- Nie przesadzam Jay ! … W ogóle co za genialny mózg wymyślił, żeby z tak bogatym asortymentem alkoholowym przyjeżdżać samochodem ?
- Nathan ! – we czwórkę krzyknęli chórem równocześnie
Przeniosłam błagalny wzrok na swojego chłopaka. – Kochanie. Serio ? – brunet tylko wzruszył ramionami – W tym momencie straciłam wiarę w ludzkość. – westchnęłam – To skoro Sykes was w to wkopał to niech teraz on prowadzi ! – wygarnęłam ręką
- Wiesz skarbie … - odezwał się – jakoś nie śpieszno mi, by stracić jeszcze świeżutkie prawko.
- To nie mój biznes. – żachnęłam się
- Ale w sumie nikt tu z tobą nie będzie dyskutował, bo tak czy siak to sama spóźnisz się do pracy jeśli nie pojedziesz samochodem za chwilę. – powiedział Nathan i wszyscy w piątkę uśmiechnęli się do mnie szeroko jak z reklamy pasty do zębów
Przełknęłam głośno ślinę. – Będziecie tego żałować. – niemalże szepnęłam wystraszona. Minutę później chłopaki już ciągnęli mnie na dół po schodach. – Cześć Lucy ! Cześć Bob !
- Cześć Vi – przerwali i spojrzeli zaskoczeni na pozostałą piątkę – To wy nocowaliście tutaj ?
- Tak. – odpowiedział Max
- I pomieściliście się ? – roześmiał się Bob
- Tak.
- Mam nadzieję, że nie zrobiliśmy wam problemów i, że nie było tu na dole w miarę głośno … ? – przygryzłam wargę
- Nie, skądże.
- W ogóle dziękujemy za pomoc dla pana z loczkami, który wczoraj, rozmawiając przez telefon bardzo chętnie rwał się do pomocy przy obsłudze klientów. – uśmiechnęła się Lucy, zaglądając na Jaya. Nasz wszystkich wzrok wylądował na wspomnianym chłopaku.
- Chcesz nam coś powiedzieć ? – Tom objął kolegę ramieniem, zaś tamten zrobił głupkowatą minę i wzruszył ramionami ;
- Chciałem pomóc.
- Mam nadzieję, że nie zdążyłeś przyjąć ani jednego zamówienia … - spojrzałam błagalnie
- Nie, nie. – roześmiał się ponownie Bob – Na szczęście w połowie chwiejnej drogi do pierwszego stolika, poradziłem mu się wycofywać.
- A niech to – Nathan klepnął Jaya po plecach – nie dostałeś napiwku.

Wszyscy oprócz Loczka wybuchnęliśmy śmiechem. Zaraz wylądowaliśmy w szóstkę na zewnątrz i staliśmy naprzeciwko czarnego, terenowego, wysokiego Jeepa. Czułam jak zrobiło mi się słabo.
- Tom … - odezwałam się drżącym głosem – ja nie chcę … Naprawdę … - przeniosłam na niego błagalny wzrok – Ja ci go doszczętnie rozwalę, a on kosztował majątek … Ja dawno nie prowadziłam … Kompletnie nie umiem.
- Nie piszcz już słońce tylko wsiadaj za kierownicę. – Parker włożył mi do rąk kluczyki, a reszta rzuciła się do samochodu;
- Ja nie chcę pośrodku ! – krzyknął Siva
- Ja przy kierowcy ! – odkrzyknął Tom
- Ja za kierowcą, bo najbezpieczniej !
- Sykes, jeszcze słowo ! –warknęłam
- Spoko, mogę na końcu na oponie. – machnął ręką Max
Wszyscy już zapakowali się do auta, a Tom od środka otworzył mi drzwi od miejsca dla prowadzącego. – No, driverze nasz ! Zapraszamy do środeczka. – wyszczerzył się i pomachał brwiami
Pokręciłam głową. – Pozabijam was na miejscu. - na drżących nogach podeszłam do wypasionego auta i usiadłam w mega wygodnym fotelu. Środek auta wykańczany był skórą i miał wstawki przy radio z drewna. – Nie chcę wiedzieć ile to cacko kosztowało. – ostrożnie zapięłam pasy. Ustawiłam sobie lusterka, przy czym chłopaki robili do nich śmieszne miny, byle mnie tylko rozluźnić, aż w końcu wsadziłam kluczyki do stacyjki.

- Denerwujesz się. – Tom bardziej stwierdził niż zapytał
- Nie no, skądże ! To nic, że nawet nie pamiętam czy umiem prowadzić. To nic, że na mojej głowie jest życie pięciu młodych i przystojnych gwiazdorów, za którymi lata ¾ dziewczyn na całym globie. Poza tym sprawy wcale nie utrudnia fakt, że to auto jest wielkie, drogie i Parkera. Ponadto jest wielkie i drogie, i ponownie jest wielkie i drogie, i w żadnym calu nie przypomina mojego garbuska ! – zapanowała cisza
- Victoria Minc, królowa ironii do usług. – usłyszałam za sobą Nathana
- Słońce ty zawsze tak szybko mówisz jak jesteś zdenerwowana ?
- Tom, zamknij japę, bo musze się skupić ! – wdech i wydech
- To maleńka pokaż co umiesz. – z końca zarechotał Max
- Zapnijcie lepiej pasy. – uprzedziłam i wszyscy, widząc w jakim byłam stanie, pospiesznie je zapięli. Byłam gotowa. Przekręciłam kluczyk. Wóz odpalił. –Zawsze to jakiś progres. – mruknęłam. Wrzuciłam pierwszy bieg i ruszyłam z piskiem opon. Tom tylko westchnął. – Sorry Parker, potem mnie zabijesz za zdarcie opon.
Wjechałam na główną ulicę. – Słońce, ale tędy nie dojedziemy.
- No jak to nie ?!
- No nie, bo tam remont robią za zakrętem.
- Od kiedy niby ? – prychnęłam
- Od dwóch dni.
- A to przepraszam. – zdjęłam nogę z gazu – Kurde ! To nie dość, że nie znam tego samochodu to i jeszcze inną drogą muszę jechać ?!
- A to jakiś problem ?
- Żaden. – burknęłam, a Tom wyszczerzył się – To prowadźcie mnie, bo nie wiem jak stąd dojechać.
- Na razie skręć w prawo, a potem prosto, a przy aptece w lewo. – Max dawał mi instrukcje
- Ok … - 5 minut później – To gdzie to jest, bo już podejrzanie długo tak jadę …
- Oj wcześniej ci powiemy gdzie skręcisz i wjedziesz idealnie prosto bez wykrętek na parking z tyłu „EandJ.”
2 minuty później;
- Czemu mi nie mówicie, gdzie to jest ? – przejechałam obok jakiegoś ogrodzenia
- To było tam.
Spojrzałam błagalnie w lusterko. – Dziękuję ci Jay. – westchnęłam – Specjalnie to zrobiliście. Tom, naprawdę tak bardzo ci zależy na tym, żebym rozwaliło twoje autko ? – zaparkowałam na chodniku, by wycofać się i wrócić na minięte miejsce
- Idź na całość ! Idź na całość ! – cały samochód zaczął mi skandować
- Wy jesteście nienormalni. – podsumowałam ze stoickim spokojem. Dobra, zawróciłam i perfekcyjnie wjechałam w bramę i zaparkowałam, choć nogi trzęsły mi się i to strasznie. Jak podczas egzaminu na prawko. Zatrzymałam wóz i wyjęłam kluczyki ze stacyjki.
- Idealna pani kierowczyni.
Uniosłam brew. - Raczej pani szofer dla skacowanych i zdesperowanych samców alfa.
- Gdyby nie tych „zdesperowanych” to by brzmiało ujmująco. – Jay wziął się za serce
Wysiedliśmy z auta. Oddałam kluczyki dla Toma. – I co, strasznie było ?
- A nie było widać ?
- Nie. Byłaś bardzo opanowana.
- Daj spokój. – machnęłam ręką – Nigdy więcej.
- Nigdy nie mów nigdy. – objął mnie Nathan – Jeszcze moją furą nie jeździłaś.
- I nie mam zamiaru ! – wypaliłam i ruszyłam do tylnych drzwi wejściowych, pozostawiając rechotającą piątkę na zewnątrz. Weszłam do „EandJ”, a za mną wtoczyli się chłopaki z głośnym śmiechem. – Bądźcie ciszej ! Nie jesteście u siebie. – zganiłam ich – Tu ludzie pracują. – spojrzeli na mnie przepraszająco spod byka. Właśnie mijał nas Olivier z kawą. – Dzień dobry.
- O, dzień dobry pani Victorio. – uśmiechnął się – Hej chłopaki. – „szufla” – Dobrze, że już jesteście. Musimy dokończyć sprawy nagraniowe.
- To ja idę do swojej pracy. – wycofywałam się
- Ale stop ! – szef mnie zatrzymał – Sykes i Minc; macie stawić się u mnie na dywaniku za pół godziny. – pogroził palcem i odszedł – No panowie; chodźcie ! – zawołał

Przełknęłam ślinę i spojrzałam na swojego chłopaka.
- Tylko mi nie mów, że się dygasz. – roześmiał się, widząc moją minę
- Dygam się …
- Przestań wariatko. – przytulił mnie i dał buziaka w czoło – Niebawem widzimy się w gabinecie Towna.

Reszta kolegów zaczęła nam buczeć, gdy nas mijali. Uśmiechnęłam się blado, ale skierowałam się tak jak planowałam wcześniej; do swojego pokoju. Nie mogłam tam się na niczym skupić. Patrzyłam tylko na zegarek. Denerwowałam się, bo nie wiedziałam o co chodziło. Czyżbym coś przeskrobała ? … Miałam nadzieję, że tylko nie wyleje mnie z pracy …

Te pół godziny mijało bardzo powoli. Wreszcie jednak doczekałam się i ruszyłam z walącym sercem do gabinetu szefa. Na fotelu siedział wygodnie rozłożony Nathan.
- Jestem. – blady uśmiech
Sykes wyszczerzył się do mnie. - A ty jak zwykle spięta w takich sytuacjach.
- A ty jak zwykle bosko wyluzowany. – odgryzłam się
Olivier zaśmiał się pod nosem. – Pani Victorio, proszę, niech pani usiądzie. – wskazał na krzesło obok mojego chłopaka, naprzeciwko bossa – Słuchajcie. Zawołałem was tutaj, bowiem mamy pewien mały problem … - lustrował wzrokiem na przemian to mnie, to Natha – Po bankiecie urywają się telefony do „EandJ”. Bardzo wzrosło zainteresowanie naszą firmą. W ciągu dwóch dni odnotowano ponad 30 telefonów.
- To chyba dobrze.
- Poczekaj Nath, jeszcze nie skończyłem. … Byłoby bardzo dobrze, gdyby zainteresowanie budziła tylko współpraca z naszą firmą …
Ściągnęłam brwi. – Przepraszam, ale zaczynam nic z tego nie rozumieć …
- Dobra, do rzeczy. - Olivier westchnął – Po bankiecie wszystkie telefony pochodziły od najróżniejszych dziennikarzy, którzy nie poddawali się i dzwonili nawet kilka razy dziennie, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej szczegółów o was samych.

Uniosłam z zaskoczenia brwi i lekko otworzyłam usta. Reakcja Nathana była kompletnie odmienna od mojej; zniżył się w fotelu i jakby nigdy nic westchnął i założył drugą nogę na kolano, siedząc w „rozkaraku”.
- Ktoś im coś powiedział ? – spytał w końcu
- Nie. Ludzie nie wiedzieli czy mają na ten temat coś mówić, więc milczeli … Dziwi mnie tylko to, że jeszcze tego nie załatwiłeś Nath … Wiesz jakie są media, więc albo wyjaw Victorię światu albo
- Albo co ?
Olivier mierzył się wzrokiem z chłopakiem. – Nie wiem … Ale wiesz doskonale jak ta machina działa i, że oni nie odpuszczą, więc może warto coś im podrzucić, żeby się nacieszyli i dali wam spokój.
- Nie wydam im Victorii. – powiedział suchym tonem Nathan, poprawiając swój zegarek
- Nath, ja wiem, że nie chcesz jej przeprowadzać przez te pole minowe, ale wydaje mi się, że tak byłoby lepiej, bo oni nie dadzą wam spokoju.
- Zobaczą, że nie ma czego u nas szukać i odczepią się.
- Nie musisz mnie chronić za wszelką cenę. – odezwałam się w końcu
- Victoria proszę cię, nie wiesz co mówisz.
- Nathan uspokój się. – westchnęłam i zwróciłam się do Oliviera – O co pytali właściwie ?
Mężczyzna wyjął z szuflady kartkę i podał mi ją. – Tu są wszystkie pytania. Oczywiście powtarzały się nie jeden raz …
Zaczęłam czytać na głos. – „Od jak dawna Nathan i ta dziewczyna się znają?”, „Czy to prawdziwa miłość?” – Nathan roześmiał się złośliwie, ale ja czytałam dalej – „Czym zajmuje się owa dziewczyna?”, „Jak nazywa się dziewczyna Nathana?”, „Skąd pochodzi?” – spojrzałam na drugą stronę i aż wbiłam się w fotel – „Czy druga połówka Nathana jest w ciąży?” – spojrzałam zdumiona na Towna – A to co za pytanie ?
Mężczyzna rozłożył ręce. – Dziennikarzy nie zrozumiesz.
- Dobra. Zostawmy ten temat w spokoju i nie podejmujmy pochopnych decyzji teraz na gorąco.
- Zgadzam się z tobą. – Sykes uśmiechnął się i wziął mnie za rękę. Spojrzał na Oliviera. – Gdyby coś jeszcze podobnego miało miejsce to od razu daj mi znać.
- I mi również.
- Jasna sprawa. – Olivier uśmiechnął się
- Czy to wszystko ? Chciałabym wrócić do pracy.
- Tak, to wszystko o czym chciałem z wami porozmawiać.
- W takim razie wracam do obowiązków. – wstałam i wyszłam z gabinetu. Idąc do swojego pokoju lekko drżały mi nogi. A więc byliśmy pod ostrzałem … Miałam multum myśli, ale nie chciałam brać sobie problemu do głowy. Nie na świeżo … I nie pod presją.

Rzuciłam się w wir pracy. Koło południa zajrzał do mnie Nathan z kubkiem kawy.
- Można ?
Uniosłam głowę znad papierów. – Jasne. – uśmiechnęłam się szeroko – Myślałam, że już dawno stąd poszliście.
- Nie, właściwie dopiero skończyliśmy. – postawił mi kubek przed nosem – Pij. Jeszcze ciepła.
- Dziękuję. – dałam mu buziaka
Usiadł na krańcu biurka. - I co myślisz o tej całej sytuacji ? 
- Sama nie wiem, ale prędzej czy później będziesz musiał nauczyć mnie życia trochę bardziej oficjalnego.
- A jesteś już gotowa na to ?
Przechyliłam głowę na bok i chwilę zastanowiłam się. – Chyba jeszcze nie …
- I właśnie dlatego chcę ci tego wszystkiego jeszcze oszczędzić. – uśmiechnął się promiennie i schylił się, by mnie pocałować. Miał takie miękkie i ciepłe wargi … Rozpływałam się kiedy do gabinetu wpadł Tom.
- O rany wy nawet tutaj nie możecie się uspokoić ? – mruknął
Zajrzałam na niego. – Słonce, od kiedy to wchodzisz do mojego gabinetu bez pytania ani zapukania ?
- Dobra, chciałem was przyłapać. – wyszczerzył się
- To teraz z powrotem możesz iść. Wyjdź i zobacz czy nie ma cię na korytarzu.
Szturchnęłam swojego chłopaka ze śmiechem. – Bezczel.
- Jeśli stąd wyjdę to tylko z tobą Sykes, bo chłopaki już czekają w samochodzie.
- To poczekają jeszcze trochę.
- Młody, potem sobie poużywasz.
- Jeszcze chwila. – powiedział Nathan i przysunął się do mnie, by ponownie pocałować. Widziałam kątem oka jak Parker tylko założył ręce.
- Ja nie wytrzymam z wami.
Odsunęłam się od Nathana. – Idź już, bo potem mi się oberwie. A właściwie już dasz radę prowadzić Parker ?
- Już tak. – wyszczerzył się

Pożegnałam się z Sykesem i Parkerem po czym zostałam sama i ponownie skupiłam się na pracy.

Po g.15 wracałam już do domu. Weszłam do „Sweet Dreams” i poszłam za ladę do Lucy. Usiadłam ostentacyjnie na wysokim, barowym krześle.
- Ciężki dzień ?
- Lucy, nawet nie pytaj … - westchnęłam, ale zaraz zeszłam i poszłam do kuchni. A dokładniej do lodówki. Wyjęłam z niej kabanosy i już prawie dokańczając jednego, wzięłam się za gryzienie drugiego i wróciłam z powrotem do kobiety.
- Vicky nie jedz tego. Zapomniałam ich wyrzucić. Są już po terminie ważności. – zabrała mi z ręki kiełbaskę, gdy akurat startowałam, żeby wpakować ją sobie do buzi
- O ! – wypsnęło mi się tylko – Idę zadzwonić do Lisy. Dawno z nią nie rozmawiałam. – przypomniałam sobie i poszłam na górę. Wybrałam jej numer.
- Halo ?
Trochę mnie wryło, gdy usłyszałam głos dziewczyny. – Lisa … Ty … płaczesz … ?
- Tak. – pociągnęła nosem
- Co się stało ?
- Nie jestem już z Jayem. – wybuchła mi płaczem do ucha
Zamurowało mnie. – Ale … jak to … ? – wydukałam
- Normalnie ! – kolejna fala płaczu
- Ale z czyjego powodu ?
- Z jego !
Dobra, wiedziałam, że więcej to ja się nie dowiem i będzie mi odpowiadała półsłówkami. – Kochanie, zaraz u ciebie będę.
- Nie chcę się z nikim widzieć !
- Ale
- Nie chcę ! – krzyknęła zrozpaczona i rozłączyła się. Byłam w szoku, ale czułam rosnącą we mnie złość i gniew. Na Jaya. Lisa była moją przyjaciółką i nie mogłam tak tego zostawić. Poza tym coś obiecałam dla Loczka … Wyrwałam z pokoju i zbiegłam na dół.

- A ty co taka bojowo nastawiona ?
- Muszę coś załatwić.
- A może raczej kogoś ? – zaśmiał się Bob, a ja spojrzałam na niego
- A wiesz, że masz rację ? – powiedziałam oschle i wyszłam z lokalu. Wsiadłam do metra i jechałam do domu chłopaków cała zgotowana.

Wysiadłam i szybkim krokiem szłam do hacjendy The Wanted. Otworzyłam drzwi niczym z kopa, stanęłam na środku w wejściu i wrzasnęłam;
- McGuiness; gdziekolwiek jesteś wykastruję cię własnoręcznie !





Jołson Ziomeczki ;) ! Widzę, że nie tylko ja miałam zwałę z ostatniego rozdziału ;D. Cieszę się, że przypadł Wam do gustu i, że dla kilku z Was poprawiłam humor ;). Jak ocenicie ten ;> ? Oddaję go do pełnego komentowania, a sama biorę się za nexta. Mam nadzieję, że lubicie niespodzianki, bo szykuję dla Was niecny plan ;) ^^ . . .

A ! Jeszcze jedno ! - Anusiaku, te wszystkie opisywane, pijackie akcje dot. Scooby Doo czy gadanie po hiszpańsku o pralce z poprzedniego rozdziału ... - wszystko jest z życia wzięte, a dokładniej z domówek, w których brałam udział, a moi zacni znajomi odstawiali jeszcze lepsze akcje, które być może kiedyś tu wykorzystam xd ...

Strzałeczka ;) !

13 komentarzy:

  1. Hahahaaha tak myślałam, że z życia wzięte :DD ;***

    Co do rozdziału - no i o co było tyle krzyku? :D ja to bym się cieszyła jak bym mogła takim autkiem pośmigać ^^
    Ale fakt faktem, oni jej tego nie ułatwiali xD
    I prosze jaka zdolna, DAŁA RADĘ ^^

    Haha jak przeczytałam, że na dywanik ida z Sykes'em to taki zonk o.O a potem zaczęłam się śmniać, nie wiem czemu ;p
    Ale nic strasznego się nie stało - teoretycznie ;p
    A praktycznie to uważam, że powinni się ujawnić światu, bo inaczej nie będa mieli spokoju ;p a może się to wszystko tylko pokomplikowac :P

    Hahahahaha wejście do domu The Wanted, niczym ja po wejściu do swojego chcąc opieprzyć brata xDD

    No to czekam na ten Twój niecny plan... ;>
    Będzie się działo ^^
    Aż nie mogę się doczekać :)
    Do napisania ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O no i zapomniałam - PIERWSZA xD Boże, nie wierzę, że to piszę xD

      ;**

      Usuń
  2. hahahha tez chetnie bym sobie poszła na takie domówki XD
    jeeezu ja juz Jayowi współczuje..:D
    niech on się lepiej gdzieś w narni chowa :P
    pisz szybko kolejny :***
    zapraszam do mnie:

    http://szalonezyciezsiatkarzami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Już się boje co ty wymyslisz w tym rozdziale ;P
    No ale EXTRA CI WYSZŁO!!!
    Vicky jaka spięta przy jeździe.
    No ale na szczescie nie rozwaliła auta :P
    Kurde to sie porobiło z tymi dziennikarzami..
    Ciekawe czy w koncu sie dowiedza cos wiecej o niej.
    Ale teraz to ja sie boje o Jay'a :D
    Pomysłów to ty masz sporo wiec wszystko sie okaze w kolejnym rozdziale :)
    Czekam na nexta i weny Kochana :***
    Wpadaj do mnie ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahahahhhahahahahha KOŃCÓWKA THE BEST!
    Ale jak. To. Już. Nie. Jest. Z. Lisą?
    Przyłączam się do groźby!
    Grrr. Normalnie!
    Ahhh Nath chroni za wszelką cenę Vi. Rozumiem go. TROCHĘ PRYWATNOŚCI DEBILE!
    Mam nadzieję, że jej nie wyda. Uwielbiam Twoich znajomych xd Pozdro dla nich !!!!!!!!!
    Pisz szybko nexta
    Wenyyy !!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasny lukier, McGiuness już jesteś zimniutki! A raczej Twoje klejnoty są już zimniutkie xd Hohohoh wkurzona rzucająca gromami z oczu Vicky, nie wróży nic dobrego. Stary z góry Ci współczuję ^^
    Pieprzone dziennikarskie hieny, dzwonienia im się zachciało. Excuse moi, "EandJ" to nie seks linia oszołomy. A na to pytanie czy Vicky jest w ciąży, pewnie sami sobie odpowiedzą. "Znajomi pary zdradzili nam"... Taaa, ja już widzę tych znajomych pary :P
    A autem Toma, a raczej tą wielką stodołą, tez bym się bała jechać xd
    Czekam na kolejnusi :*

    OdpowiedzUsuń
  6. hahah xD
    powrót za kółko ^^
    rdz super ;)
    czkema na next bo chce wiedzieć o co chodzi z Jayem :p
    przestałaś czytać moje opo ? :(
    dobra ... w sumie kto by to czytał -.-
    kocham <33333333

    OdpowiedzUsuń
  7. heheh;p ostatni tekst Wiktorii jest boski!!;pp
    Po tak długiej przerwie w nie jeżdżeniu miałabym chyba taką samą reakcje jak główna bohaterka na wieść, że mam jechać autkiem z The Wanted;)
    Życzę weny<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak czytałam ten rozdział to myślałam że się posikam ze śmiech. Świetny rozdział czekan na next :).

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahaha jaka faza. xd
    Czytałam to w nocy, jak wszyscy spali w moim pokoju to musiałam zatyka sobie usta żeby nie wybuchnąć śmiechem, przez co trzęsłam sie jak galaretka. xdd
    " - Spoko, mogę na końcu na oponie. – machnął ręką Max" - ryłam i ryję teraz. xdd
    Victoria - królowa kierownicy. :D
    W czasie jazdy jakie teksty. xd
    I te zaskoczenie Boba i Lucy. ^^
    " - Idź na całość ! Idź na całość ! – cały samochód zaczął mi skandować" - hehehe xd
    Szufla.! - Tam kopią węgiel. xdd
    Uuuuu, ale to było dobre. Na dywanik.!
    I te pytanie o ciążę. xd W sumie ona raczej jest, skoro wcina kabanosy. Do tego przeterminowanie.! ;D
    I ten Tom, zawsze wie kiedy wejść. xd
    W sumie Nathan ma rację, żeby nie pokazywać Vicky światu, ale przecież w czasie Sylwestra w Berlinie pokażą się razem, więc tak czy siak, zobaczą ją. :))
    Rozmowa z Lisą mnie zaniepokoiła, ale potem.
    Koncówka mnie powaliła.
    Jaka groźna. Wykastrujesz biednego Jaya...
    I nie będzie małych Loczków. ;((((
    Ale to musiało być epickie.
    O.! "Z BUTA WJEŻDŻAM". XDD
    Dawaj szybko nexta, bo nie wytrzymam. :D
    Musze się dowiedzieć co sie stalo z Jayem. Czy przeżyje, czy nie. :D
    Czekam Bejbusiee. <3

    P.S. U mnie noty pojaiw sie w ciągu najbliższych 24 godzin. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Siemaneczko ty mój ziomeczku trójkątowy ;*
    Wiesz że to jest świetne ,prawda? ;)
    Hahah Vicki zestresowana jak na egzaminie na prawko ;p
    No kurde ,ael zastrzeliła mnie tak akcja z Nathanem i Vicki i dziennikarzami ,ale nasz BabyNath nie ugięty kurde.Ostro ukrywa Viktorię ;)
    "Na dywanik!" zgłupiałam kompletnie xd
    Oj będzie ostrzał mniezły jak nic.Tylko żeby Viki nie paczała na plotkarskie strony bo zawał jak nic!

    No i biedna Lisa i Loczek będzie wykastrowany oj już współczuje ,jak tam Vicki wpadnie omg ;D
    Ale ciekawe dlaczego zerwali.
    Ale po tytule rozdziału byłam przekonana że to tekst Vicki ale do Nathana ,myślałam że znowu jakieś śpięcie na horyzoncie a tu prosze tym razem Loczek sobie grabi.Oj biada mu.

    No nic.Daj mi tu szybko nexta ,bo wydaje mi się że dawno nie dawałaś ,a ja bez twojego opka nie dam rady tyle wytrzymać bejbusie ;)
    Tak więc żegnam i do następnego Słonce ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam oba rozdzialiki ;)
    Siedzę sobie koło basenu, na leżaku i wżeram lody xD
    No i czytam ;D
    Poprzedni mnie po prostu rozwalił. Boski!!!!!!!!!!
    Ten też!
    Dawaj kolejne, a teraz lecę czytać kolejny xD
    Papadki!

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiki niepotrzebnie denerwowała się tą jazdą. ;))
    W końcu wszystko poszło dobrze, a autka Toma nie rozwaliła. ^^
    Mam ochotę udusić tych dziennikarzy. -,-
    Wiki w ciąży, anoreksja? Serio? O.o
    Awww, jak ten Nathan ukrywa Wiki. :DD
    Biedna Lisa. ;c Jaya też mi szkoda, bo coś przeczuwam, że Wiki niezły ochrzan mu da. ^^
    Rozdział boski, zabieram się za komentowanie nexcika. ;***

    OdpowiedzUsuń