wtorek, 30 grudnia 2014

Życzenia :-))

Hejo :* ! Nie tak miało być ! Nastawiłam się psychicznie na to, że dodam nexta dziś, najdalej jutro, ale niestety to jest ponad dzisiejsze moje możliwości, ponieważ uporałam się z napisaniem eseja na uczelnię i już nawet nie chce mi się myśleć o kreowaniu nowych wizji, tak - niedyspozycja ( umysłowa hyhy ;p ). Jutro nie zdążę z przyczyn technicznych do Was się odezwać, ponieważ rano lecę z M. na basen, potem zakupy ( muszę m.in. znaleźć klej ?! ), dalej przychodzi do mnie P. i dostałam bojowe zadanie umalować ową Istotę, a następnie ciach ciach i sama muszę wystroić się na imprezę, a żeby Mojemu J. japka opadła, tak jest dziewczyny ;D ?! No. My się znamy ;)

Dlatego Moje Drogie Lejdis życzę Wam ( i sobie ) szampańskiej zabawy do białego rana, aby stópki od tańców i szaleństw odchodziły Nam 2 dni, żebyśmy nie smuciły się, że coś się kończy i bez żadnych sentymentów i smętów powitały Nowy 2015 Rok ( nie wiem jak Wy, ale ja nie lubię zmian i zawsze chce mi się płakać, gdy coś się kończy ). Życzę też, aby ten Nowy Rok, który już jest za rogiem, był dla Nas pomyślny, jeszcze lepszy od tego, pełen zdrowia, szczęścia, miłości, bogaty materialnie i duchowo, wzbogacił w nowe, cudowne doświadczenia i aby było w nim jak najmniej trosk i zmartwień ( jestem realistką dlatego życzę dołów jak najmniej, bo i tak wiemy, że kiedyś się ukażą ;) ). Czy o czymś zapomniałam ? A no tak ! I aby Nasze plany i ambicje zakończyły się pomyślnie, a chociaż część marzeń została spełniona !!!

Wyszykujcie się na Sylwka bombowo Moje Gwiazdy, następna taka okazja do szaleństw dopiero za rok ;-) !

Całuję i ściskam Was Robaczki :* <3 !

A ! No i zapraszam na noworocznego nexta :D


Wasza niedyspozycyjna, ale wypatrująca dzikich szaleństw na parkiecie San :)

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Bo zaraz komuś zrobię krzywdę ! - rozdział 136.

Otworzyłam najpierw jedno oko, potem drugie. Leżałam na brzuchu, a świat przed moimi oczami był zakryty rudymi włosami. Nie odwracając głowy, macałam drugą część łóżka. Aha. Nathan już obok nie leżał.

- Ten już gdzieś polazł. – mruknęłam niepocieszona. Nie chciało mi się przeokrutnie podnosić, ale logiczne było, że trzeba wstawać, aby nacieszyć się jeszcze towarzystwem chłopaków i Kelsey z Nareeshą. Podniosłam się i nie zatrzymując się poszłam prosto do łazienki. Weszłam do niej niedospana i chciałam umyć się i przebrać, ale ogarnęłam się, że przecież nie wzięłam ze sobą żadnych ciuchów na wymianę.
- Brawo Minc, brawo ... – westchnęłam ciężko załamana swoim porannym, przepitym rozumkiem po czym zawróciłam się z powrotem do pokoju, wzięłam ciuchy pierwsze lepsze i znowu stanęłam w łazience przed lustrem i załamałam się swoim wyglądem. Wskoczyłam – no dobra, zbyt mocne słowo – wtoczyłam się pod prysznic, by odświeżyć ciało, umysł i zmysły pod chłodną wodą.

Po prysznicu czułam się znacznie lepiej, choć i tak miałam wrażenie, że dostałam czymś ciężkim w głowę. Spięłam włosy w wysoką kitkę, ubrałam się i zeszłam na dół.


Z kuchni dolatywały cudowne zapachy, zaś z głębi ogromnego salonu dobiegały dźwięki muzyki. Fortepian. Klawiszowy utwór i śpiew Nathana. Odwróciłam się i zobaczyłam wspaniały obrazek – mój chłopak oddawał się swojej pasji i na dobre grał perfekcyjnie i dodawał temu jeszcze większy urok swoim głosem. Nie widział mnie, bowiem siedział do mnie tyłem. Nie mogłam się nasłuchać, ale poczułam zapach przysmarzania się, więc zareagowałam i zwróciłam uwagę, że byłam obecna.
- Nath

Odwrócił się w moją stronę, przerywając granie.


- Przepraszam, że przerywam, ale coś się chyba przysmarza ...
W skupieniu powąchał i wyrwał szybko na skarpetkach do kuchni, ratując jak się domyślałam nasze śniadanie.
- Dobrze, że powiedziałaś, bo odleciałem. – uśmiechnął się szeroko
- Tak, zauważyłam ...
- Tak w ogóle to dzień dobry Kochanie. – objął mnie i pocałował czule – Jak się spało ? Jak samopoczucie ?
- Spało się wyśmienicie, bo odpłynęłam nawet nie wiem kiedy. Ale samopoczucie bywało lepsze.
- Kac ?
Uśmiechnęłam się kwaśno.
- Bywa – wzruszył ramieniem – Proszę, pij.
- Dziękuję. – otrzymałam wodę z sokiem z cytryny – A jak ty się czujesz ?
- Pytasz fizycznie czy psychicznie ?
- Nooooo ... – zmieszałam się – O to i o to ... ?
- Fizycznie jest okey, ale psychicznie za to kiepsko. – odpowiedział poważnie, stanął naprzeciwko mnie i oparł się pośladkami o kredens
- Czemu kiepsko ?
- A jak myślisz ? – lustrował mnie wzrokiem – Zgadnij. – założył ręce na klatce piersiowej
Odstawiłam szklankę, bo od razu przestało mi się chcieć pić. – Nathan, chyba nie zamierzasz na mnie się obrażać za to, że wracam.
- Obrażanie się jest dla małych dzieci.
- Aha. To w związku z tym jaką strategię przyjęło moje duże dziecko ?
Zmrużył oczy. – Nie cwaniakuj, dobrze ?
- Nie zamierzam.
- To jest totalnie chory pomysł, żebyś wracała do Londynu nie dość, że sama taki szmat drogi, to na dodatek do normalnych obowiązków, a to wszystko po tym jak kilka dni temu wypisałaś się ze szpitala. Mam ci powtarzać po raz setny jak bardzo jest to
- Nieodpowiedzialne ?
- Tak. Nieodpowiedzialne. I Victoria tu nie ma z czego śmiać się pod nosem, bo to nie jest ani trochę śmieszne !
- No wybacz, ale dla mnie jest ...
- To znaczy ?
- Kolejny raz gadasz w kółko to samo, a ja i tak zrobię swoje, bo nawet nie mam innej możliwości.
- Masz.
- Ciekawe jaką ... ? Może rzucę swoją pracę, dzięki której jestem niezależna tylko po to, żeby siedzieć z tobą tutaj na tyłku i oddawać się opalaniom i imprezom ? Nie, dziękuję, ale nie mam zamiaru skorzystać.
- Przecież wracamy za jakiś czas, znalazłabyś coś sobie, a to dla mnie nie byłoby problemem, gdybyśmy razem byli na moim utrzymaniu.
- Ale dla mnie to by było problemem !
- Spędzilibyśmy za to więcej czasu ze sobą.
- Ty w ogóle słyszałeś co powiedziałam przed chwilą ?! – zaczęłam denerwować się
- Nie dramatyzuj.
- Ja dramatyzuję ?!
- No przesadzasz.
- Jak zwykle. – przewróciłam oczami – Wiesz co ? Sam sobie jedz te śniadanie, ja nie jestem głodna. Smacznego !  – odstawiłam szklankę z niedopitym napojem po czym zawróciłam się na pięcie i wyszłam bocznymi drzwiami na taras, gdzie od wczesnych porannych godzin świeciło słońce. Poszłam przed siebie, aż w końcu usiadłam dalej na trawie i patrzyłam na poranne Los Angeles, które dopiero budziło się do życia.

Siedziałam na tyłku na zieleniaku i zastanawiałam się czy aby na pewno wszystko spakowałam. Z pokoju bodajże wszystkie ciuchy wróciły do walizki, w łazience wszystkie półki obcykałam, by nie pozostawić niczego swojego. Tak, chyba spakowałam wszystko ...

- Bu ! – podskoczyłam
- Toooooooooooom ! – przewróciłam oczami, widząc rechoczącego za mną Parkera – Nie możesz normalnie podejść tylko musisz mnie straszyć ?
- Nie mogłem się powstrzymać, wybacz. Można się dosiąść ?
- Dawaj.
- Woho, obstawiałem za negatywną odpowiedzią.
- ...
- Co jest ? Chandra wyjazdowa ?
- Powiedzmy.
- Słońce ... ?
- Ok wszystko.
- Nathan ?
- Bingo.
- Co on znowu zmalował ?
- W zasadzie to posprzeczaliśmy się i każde z nas po części ma rację, więc nie on jedyny winny.
- Vicky wytłumacz mi jedno. Mianowicie; czy wy musicie pokłócić się o jakąś pierdołę nawet kilka godzin przed twoim wylotem na inny kontynent ? Mniemam, że była to pierdoła, bo jeśli nie to już dawno talerze by fruwały. – szturchnął mnie na rozweselenie
- Nie skomentuję tego.
- O co poszło ?
- A już byś chciał wiedzieć. Figa !
- O. Ale jesteś ...
- Lepiej powiedz jak randka wczorajsza ?
- Hmmmm ... – wypuścił powietrze – Było całkiem przyjemnie, romantycznie nawet, ale niestety finał nie był wymarzony.
Uniosłam brew. – To znaczy ?
- To znaczy, że liczyłem na wspólną kąpiel czy coś ... Tak w ramach podsumowania randki.
Westchnęłam. – Jak każdy facet; monotematyczny ...
- No przepraszam cię bardzo Vicky – obruszył się – czy ja za dużo wymagam ?
- A Kelsey ?
Został wybity z tropu. – Co „Kelsey” ?
- Kelsey za dużo wymaga ?
- No ja właśnie nie wiem czego ona wymaga i o co jej chodzi !
- To porozmawiaj z nią.
- Próbowałem i na nic.
- Może ona by chciała, żebyś z nią więcej rozmawiał na poważne tematy ? Żebyś konsultował z nią ważniejsze decyzje ?
- Ale to przepraszam, mam wszystko dla niej mówić ?
- Takie sprawy jak ta aferka w mediach powinna być przedyskutowana z Kelsey.
- Dobra to nie było znowu jakoś tam super ważne ... – bąknął
- Chyba dla ciebie !
- Ale ja nie jestem z nią takim stażem jak ty z Nathem !
Teraz ja zostałam zbita z tropu. – No i ?
- I w sumie nie wiem.
- Matko Parker jak ty mącisz ... – wzięłam się za czoło - Postaw na szczerość i otwartość, a nie ...
- Propo otwartości i szczerości Słońce; wiedz, że nikomu się nie wygadałem o zaręczynach, w sensie, że kupiłem niedopasowany dla Nathana przeznaczony dla ciebie pierścionek zaręczynowy.
„Pierścionek zaręczynowy” tak samo jak „ślub” powodowało u mnie mdłości. – Super – wydusiłam z siebie
- A jak tam, podekscytowana, że Młody ma wobec ciebie takie plany ?
- Mhm ...
- „Mhm” ?! Tylko „mhm” ?! Vicky co z tobą ?!
- Widziałeś gdzieś może Maxa ?
- A ja już tobie nie wystarczam ? – pisnął
- Toooooooom, nie mam cierpliwości dzisiaj. Widziałeś go ? Tak czy nie ?
- Tak
- Brawo. Gdzie jest ?
- Obawiam się, że daleko stąd, bo wziął auto i powiedział mi, że jedzie.
- No tak, bo po co byłoby mu potrzebne auto. – skwitowałam z przekąsem
- Oj – szturchnął mnie znowu – Powiedział, że będzie na podwieczorek.
Postawiłam oczy. – CO ?! NA KIEDY ?!
- Yyyyyy ... na podwieczorek. A co jest?
- Ja po prostu nie wiem co mu zrobię ! – wycedziłam wściekła przez zęby, bo byłam pewna, że specjalnie wyjechał, by uniknąć konfrontacji przed wyjazdem ze mną
- Vicky, czemu tak dziwnie dziś się zachowujesz ?
- Bo komuś zrobię krzywdę !

**

Jedliśmy w kuchni wszyscy śniadanie. Oprócz Maxa rzecz jasna, któremu akurat wtedy żywo zachciało się zwiedzać Amerykę samotnie ... Niedoczekanie !

- Jak twoja broda, Vicky ? – spytał Jay

- Daje radę. – roześmiałam się 
- Co ci się właściwie stało ?
- Kelsey przecież to tak trudno iść i żuć gumę jednocześnie. Glebę zaliczyłam.
- Serio ?!
- Tak.
- Vicky streszczaj się, bo musimy się zbierać jeśli nie chcesz się spóźnić. – Nathan odstawił swój talerz do zlewu. To było jego jedyne zdanie do mnie w przeciągu całego śniadania, gdzie osobiście rozmawiałam i śmiałam się z całym towarzystwem

- A mu co jest ? – spytał Siva, widząc jak Sykes odszedł na górę
- A jak ja bym wyjeżdżała to byłbyś zadowolony ? – westchnęła Nareesha
- Kels skarbie, zadaj mi to pytanie. – rozrechotał się Tom na cały dom i zaraz do niego dołączył Jay i Siva
- No wiesz ! – blondynka pacnęła go po głowie i założyła ręce, kwitując swoje obrażenie na chłopaka
- Przecież żartowałem ... Ej ! Kels ... Auć ! Nie szczyp ! Kochanie !
- Przegrabiłeś sobie Tom ... Dobra, chyba czas na mnie niestety. – wstałam od stołu, a po ludziach przeszedł jęk
- Szkoda, że już musisz jechać. Dawaj znać kiedy będziesz z powrotem. – przytulił mnie pierwszy Jay
- Będzie to raczej nieprędko.
- Szczęśliwej podróży i obowiązkowo odzywaj się. – uścisk od Sivy, a następnie od Nareeshy;
- Trzymaj się Vicky.
- Dzięki.
- Masz dbać o siebie ! – zagroził surowo Tom – Bo przyjadę i cię wychłostam osobiście jeśli się pogorszysz.
- Słoooońceee – roześmiałam się – z czym do ludzi ...
- Do następnego razu Vicky. Było świetnie z tobą.
- Kochana jesteś Kelsey ... - odsunęłam się i spojrzałam po kolei jeszcze raz na każdego i łezka mi się zakręciła w oku. – Będę za wami tęsknić. I to strasznie.
- Tylko nie rycz !
Roześmiałam się przez Toma, ale mimo wszystko łzy poleciały.
- A może pojedziemy wszyscy z tobą na lotnisko ?
- O nie nie nie nie ! Żadnych takich !
- Na pewno ?
- Na pewno.
W tym samym momencie Nathan znosił moje bagaże. – Pożegnałaś się ze wszystkimi ?
- Tak ...
- To chodź.

Pomachałam im jeszcze i z ciężkim bólem sercem zawróciłam się i szłam szybko przed siebie do wyjścia.
Wsiadłam do samochodu i oparłam łokieć o drzwi, podtrzymując czoło.

- Wzięłaś wszystko ? – za kierownicą wsiadł Sykes
- Tak mi się wydaje ...
- Leki ze szpitala, kwas foliowy, żelazo i witaminę b12 też ?
- Tak. Nath, nie traktuj mnie jak dzieciaka.
- Przeszkadza ci to, że ci przypominam ?
- Nie przeszkadza mi to tak bardzo o ile wyprowadza mnie to z równowagi, bo jesteś przewrażliwiony odkąd wyszłam ze szpitala, a przypominam, że to nie ja miałam śpiączkę.
- Przypominam, że moje wyniki badań są idealne i nic mi nie grozi, za to ty takiej pewności nie masz, twoje wyniki są pożal się Boże karygodne i stracenie przytomności nie zdażyło ci się pierwszy raz. – mówił na jednym wdechu – Coś jeszcze ? Bo jeśli nie to proponuję ruszać. – i nie czekając na moją odpowiedź, przekręcił kluczyk w stacyjce, tym samym uruchamiając samochód

Pokręciłam głową, ale przemilczałam. Ruszyliśmy. Mijaliśmy kipiące w słońcu budynki, drzewa ... Wszyscy byli uśmiechnięci. Oprócz naszej dwójki w samochodzie.
- Pozdrów ode mnie Kevina kiedy będziesz u niego.
- Dobrze.
- I nie zapomnij proszę o Stephanie.
- Nie zapomnę.
- Nath no ... – wymiękłam – Nie wolałbyś spędzić tej resztki czasu ze mną miło ? Na pewno milej niż kłócąc się i pokazywać swoją męską dumę ?
- Wiesz co powinienem zrobić natychmiast po przyleceniu do Londynu ? Iść i nastukać Oliviera za to jak cię załatwił z tym urlopem ... Jestem na niego wściekły ! I na ciebie też, bo nie dałaś mi oczywiście nic w tej sprawie zadziałać !
- Nathan, bo ja nie jestem małym dzieckiem, żeby chować się za tatusiem, gdy mam jakieś przeciwności losu. Człowieku opanuj się ! Zresztą naprawdę ! – chwyciłam się za skronie i zacisnęłam oczy – Nie mam zamiaru drążyć tego tematu milionowy raz, bo oszaleję ! Jeśli jeszcze raz zaczniesz coś o tym mówić to przysięgam, że odpinam pas i wysiadam.
- To powodzenia. – mruknął tylko zły i wbił wzrok przed siebie na drogę

Kilka minut spędziliśmy w ciszy. Może to i lepiej, bo obydwoje wyciszyliśmy i uspokoiliśmy emocje, by móc zacząć rozmowę od nowa na inny temat;
- Bob i Lucy wiedzą, że dziś przylatujesz ?
- Tak, dałam im znać.
- Świetnie. To oczywiście zaraz po wylądowaniu dajesz mi znać czy jesteś cała i zdrowa.
- Okey ...
- No. Pozdrów ich ode mnie. I Lisę też, bo znając życie wpadnie do ciebie na ploteczki.
- Pewnie tak ... Nath ... ? Dlaczego Maxa nie było ?
- Mówił, że musi coś załatwić. A właśnie ! Kazał cię ucałować i przekazać, że będzie czekał na ciebie.
- Tak powiedział ?
- Słowo w słowo.
„Cudownie” – przemknęło mi przez myśl. Max będzie na mnie czekał. Oczywiście był tu inny, dokładniejszy podtekst, o którym Sykes nie miał pojęcia ...
- ... okey ?
- Co ? – wyrwał mnie z przemyśleń
- Odezwij się może w końcu do rodziców i załatw sprawę z nimi, okey ?
- Nie wiem. Zobaczę.
- Ile jeszcze zamierzasz się na nich złościć ?
- Nie wiem, Nath ... - nie wiedziałam za co miałam się najpierw zabrać, którą sprawę ogarnąć. Czy Maxa czy rodziców czy może zupełnie coś innego, co czychało na mnie za rogiem ... ?

Kilkanaście minut później;

- Na pewno chcesz ze mną wejść na lotnisko ? – spytałam, gdy zatrzymaliśmy się. Chłopak ściągnął brwi;
 - A co to w ogóle za pytanie ? Jasne, że idę z tobą.
- Ale wiesz, że mogą cię zgarnąć tłumy fanek i papparazich ?
- A wiesz ile mnie to obchodzi ? Chodź Piękna. – uśmiechnął się i puścił oko zachęcająco
 Wysiadłam zatem, poczekałam aż wyciągnął moje bagaże, wziął mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę lotniska.
- Ej, Vicky, przecież ty zamarzniesz w Londynie w takim stroju.
- Spokojna głowa, przebiorę się w samolocie, przecież będę miała co najmniej 11 godzin lotu.
- No tak, to może sie wyrobisz w tym czasie. – zaśmiał się słodko
- Świnia. – zachichotałam

**

Przy rozłące, która niestety na nas czekała, Nathan objął mnie w pasie, a ja jego. Przysunęliśmy nasze czoła do siebie i wpatrywaliśmy się z bliska sobie w oczy.
- Kochanie jest mi strasznie smutno i będę tęsknił ... – westchnął
- Ja to samo ... – do oczu napłynęły łzy – Ale i tak nie wiesz jaka jestem szczęśliwa, że ostatnio zawróciłeś mnie z lotniska ... Nie wiem co by teraz ze mną było.
- Głupi byłem, a za głupotę trzeba płacić. Na szczęście w porę się ogarnąłem.
- W ostatniej chwili !
- Oj tam – puścił oko
Usłyszeliśmy komunikat o moim samolocie.
- Muszę iść ...
- Wiem. – uścisk nie zelżał
- Jesteśmy w kontakcie, spróbuj dla mnie znaleźć choć trochę czasu, wiem, że będziesz zapracowany, ale ja ciebie też będę potrzebować i to nawet bardziej przez taką odległość ...
- Dobrze Vicky. – uśmiechnął się i pocałował mnie. Długo, czule, ciepło. Zamknęłam oczy i nasycałam się tą chwilą, chcąc ją zapamiętać, gdy będę sama. Odsunęliśmy się od siebie. – Postaram się przylecieć do ciebie najszybciej jak się da. - uroniłam łzę – Nie płacz Vicky ... – przytulił mnie do siebie mocno, a ja ze smutku nie byłam w stanie się ogarnąć – Szczęśliwej podróży. Kocham cię.
Spojrzałam mu w oczy. – Kocham cię. – powiedziałam, otrzymałam jeszcze buziaka w czoło i powoli odsuwaliśmy się od siebie. Dłonie były nadal splecione, ale już w fazie rozciągłości ramion musieliśmy się puścić. Smutne spojrzenia zostały ...

Kilkanaście godzin później;

Do Londynu dobiłam, uwzględniając zmianę czasu późnym wieczorem. Oczywiście od razu dałam znać Nathanowi, że doleciałam cała i zdrowa. Czułam się strasznie przybita. Jakbym była dosłownie bez połówki serca. Bez ręki. Bez tlenu. Bez Nathana.
Weszłam do „Sweet Dreams”, gdzie Lucy i Bob czekali na mnie. Gdy mnie zobaczyli w wejściu szeroko uśmiechnęli się i szybkim krokiem podeszli do mnie i na zmianę ściskali.

- Cześć Vicky !
- Witaj pozdróżniczko !
- Heeeeeej ! – jak miło było ich zobaczyć – Specjalnie czekacie na mnie ? Nie położyliście się spać ?
- No co ty ! Nie mogliśmy cię przegapić !
- Jej, jak cudownie. – odstawiłam bagaże
- Bob, pomóż jej, zanieś do pokoju.  – Lucy zwróciła uwagę mężowi – A ty złotko chodź. Przygotowałam tobie ciepłą kolację. Musisz być głodna.
- No właśnie nie jestem. Chyba nadmiar emocji ... Jutro zjem to wszystko na śniadanie, bo na pewno jest pyszne.
- Tak, tak chudzinko, do stołu.
- Zaniesione. – dołączył do nas Bob – Pewnie jesteś zmęczona.
- Czytasz mi w myślach Bob. Zresztą mam jutro do pracy, więc chciałabym pospać ile da radę.
- Ah tak, pisałaś. Ale myślałam, że jednak może to jakieś nieporozumienie z tym skróceniem urlopu.
- Niestety, taka branża. – rozłożyłam ręce
- No a Nathan nie mógł ci tam jakoś tego Oliviera ugadać ?
- Bob ty też ?! A ile ja mam lat, żeby Nathan miał się za mną stawiać, co ? Nie ja pierwsza i nie ostatnia.
- To jak było ? Opowiadaj !
- Lucy, daj dziewczynie wypocząć, nie widzisz, że ledwo stoi na nogach ? Vicky, łóżko masz pościelone.
- Dzięki Bob ... Jesteś aniołem. – dałam mężczyźnie buziaka w policzek – Ty też Lucy ! – prędko dodałam i zmierzałam na schody – Opowiem wam wszystko jutro po pracy. O ile nie będziecie mieć dzikich tłumów. Dobranoc !
- Śpij dobrze.
- Dobranoc.

I ruszyłam najpierw do łazienki umyć się i przebrać w piżamę, a następnie do swojego pokoju, by wsunąć się pod cieplutką kołderkę ... Zgasiłam lampkę i już miałam zasypiać, gdy mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam po niego rękę na komódkę obok.

„ Cześć Światowcu !  Z moich obliczeń wynika, że już jesteś w Londynie, zgadza się :) ? W takim razie jutro robię u ciebie nalot, pijemy kawę i robię ci specjalny wywiad z mnóstwem pytań, na które oczywiście mi odpowiesz, ale muszę już teraz w skrócie; JAK BYŁO?!”
Odpisz.
„Napisz podanie, dołącz 3 foty i przemyślę czy udzielić tobie wywiadu ;). Oj Lisa co się działo ... Muszę jutro z Tobą pogadać , bo głowa mi pęka!”
Wyślij. Pół minuty później wiadomość;
„PISZ !!!!!!!!!”
Odpisz. „Rozstanie, przeprosiny, wypadek, operacje, śpiączka, doby w szpitalu, chłopiec o imieniu Stephan, oświadczyny Nathana, wyznanie miłości Maxa ... Jednym słowem; przesada.”  Wyślij. Za chwilę ponowna wiadomość;
„ CO ?! JUTRO DWIE KAWY ALBO NAWET I TRZY !!!!!!!!!!!!!!!!”







Cześć :* ! Znalazłam czas między nauką, pisaniem raportów, czytaniem książek do egzaminów, ogarniania artykułów, przygotowaniami świątecznymi i wieloma innymi sprawami, by napisać specjalnie dla Was nexta. Jak widzicie mam dużo na głowie dlatego nie gniewajcie się na mnie TAK BARDZO, że pojawiłam się równo miesiąc po ostatnim wpisie. Chciałabym mieć więcej czasu na wszystko, ale niestety doba ma tylko 24h, a moje możliwości siłowe są ograniczone, bo przecież kiedyś muszę trochę pospać po całym dniu biegania ;)

Mimo zalatania jestem w fazie szczęścia i mam szczerą nadzieję, że ta faza szybko nie zgaśnie :) 

Jestem obecnie w domku, właśnie najadłam się goframi, które najpyszniejsze pod słońcem robi mój Tata, a za chwilę wybywam na spotkanie. Właśnie dziś skończyłam dokupowanie prezentów pod choinkę, bo dosłownie w nocy dostałam olśnienia na resztę prezentów, których mi brakowało. Zawsze podkreślam, że moja wena daje o sobie znać o dziwnych porach albo w dziwnych miejscach ;)

Co u Was ? Przygotowane na Święta ? Dużo jeszcze zostało do sprzątania ? No i czego oczekujecie od Mikołaja :D ?!

Ja już dostałam jeden prezent – prześliczną sukienkę. Na resztę poczekam do Świąt, może rózgi nie będzie, choć nie byłabym tego taka pewna :p ...

Życzę Wam Moje Drogie na te Święta Bożego Narodzenia duuuuużo radości, ciepła, cudownego czasu spędzonego z rodziną, żeby kalorie z pyszności poszły w biust, a nie tam gdzie nie powinny ;), spełnienia marzeń pod postacią prezentów i nieustającego uśmiechu na twarzy ! Pamiętajcie, żeby wykorzystać te dni na wchłanianiu tej cudownej atmosfery i szczęścia rodzinnego. Wypełnijcie się nim po brzegi :) !

Ściskam Was mocno :* !

PS zauważcie, że nie złożyłam Wam życzeń na Nowy Rok hrhr ;] ...