sobota, 29 czerwca 2013

I to jest to ! - rozdział 59.

- No dawaj. Śmiało. – uśmiechnęłam się, siedząc naprzeciwko niego – Co znowu wymyśliłeś ?
- Sam nie wiem jak zareagujesz. Nawet przewidzieć tego nie mogę. – przekręcił głowę, zaglądając mi w oczy
- Nathan nie trzymaj mnie tak bezlitośnie w niepewności ... – jęknęłam
- Chodzi o to, że dostaliśmy z chłopakami jako całe The Wanted zaproszenie na pewną imprezę sylwestrową. – mówił powoli, patrząc jak zareaguję – To ma być gala podsumowująca dany rok. Ma być wiele gwiazd, kategorii, nagród … A po gali impreza.
- I ty … chcesz mnie na nią zaprosić ? – trzymałam poker face
- Dokładnie. Chciałabyś mi towarzyszyć podczas tego wszystkiego ? Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie, żebym był tam bez ciebie …
- Oczywiście, że chcę ! – pisnęłam i rzuciłam się na niego, przewracając go na plecy na łóżku – Jej, będę na muzycznej gali ! Zawsze o tym marzyłam ! – mówiłam podekscytowana, leżąc dosłownie na nim
- Ale Vicky – położył dłonie na moich biodrach – wiesz z czym to się równa ? Ze zdjęciami na tzw. ściankach, wywiadami, tłumem ludzi i całą tą pozostałą otoczką …
- Ale będziesz przy mnie przecież cały czas, prawda ?
- Jasne, że tak.
Westchnęłam ciężko. – W takim razie może przeżyję dzielnie te zdjęcia i całą resztę. – uśmiechnęłam się i zrobiłam „noski, noski”
- Ale chcę cię tylko lojalnie uprzedzić, że będzie wokół ciebie bardzo duże zamieszanie. – odsunęłam od niego nos, by spojrzeć mu zdezorientowana w oczy
- Jak to ?
- Wszyscy będą mieli jak na widelcu podaną dziewczynę Sykesa. – wyrecytował
- Przecież rozmawialiśmy o tym. Nie dasz rady trzymać mnie ciągle w ukryciu.
- Wiem, wiem. – westchnął – A ! I jeszcze jedno !
- Mm ?
- Przyszykuj rozmówki niemiecko- angielskie, angielsko – niemieckie. - uniosłam brew – Gala będzie w Berlinie.
- Gadasz ?!
Chłopak roześmiał się. – Serio. Sylwester w Berlinie. Dobrze to zaplanowałem ? – zrobił dumną minę
- Hmmmm no wiesz … - zaczęłam udawać – Co to tam Berlin … Majorka, San Francisco albo chociaż Rio de Janeiro to rozumiem ! … A Berlin … ? – prychnęłam
- Ktoś tu już zaczyna gwiazdorzyć ? – roześmiał się i zaczął mnie łaskotać, a ja sama parsknęłam
- Wow będzie super ! – znowu zaczęłam piszczeć – Ale po tej oficjalnej części dalsza część imprezy będzie już … - szukałam odpowiedniego słowa, ale nie znalazłam – normalna ?
- Tak, potem już będzie normalnie. – roześmiał się słodko
- Aaaaaaaaaaaaaa !!!! – znowu zaczęłam odwalać z radości – Mam cudownego chłopaka !
- Mam dziewczynę wariatkę.
- No wiesz ?! – oburzyłam się, ale po chwili we dwójkę wybuchnęliśmy śmiechem
Wstaliśmy z łóżka, spletliśmy palce naszych dłoni i zeszliśmy na dół do chłopaków.
- No wreszcie ! – przeciągnął Tom, widząc nas schodzących
- Co się tak niecierpliwisz ?
- Oj młody, bo zabrałeś słońce i Bóg wie co tam robiliście przez tyle czasu.
- Tom ! – zwróciłam uwagę razem ze swoim chłopakiem
- Znowu chórek się zrobił. – pacnął się w czoło, zsuwając się na kanapie
- Tom, nie jęcz. – usiadłam obok niego i poklepałam go po nodze – Jeszcze będziesz miał mnie dość.
- Ciebie ? – zdziwił się – Nigdy !
- Jasne. Szczególnie wtedy, gdy w Stanach będę cię budziła o wschodzie słońca.
Zerwał się. - Zgodziłaś się i lecisz z nami ?!
- To ba ! Taką okazję miałabym przepuścić ?? Nigdy !
- Los Angeles już nigdy nie będzie takie same.
- Max !
- Oj żartowałem, Vicky. – Łysy puścił do mnie oko i podał mi kawę w kubku
Rozejrzałam się po kanapie. – Gdzie jest moja czekolada ? – wypaliłam i jak makiem zasiał wszyscy nabrali wody w usta – Tooooom ?!
- Ojeeeeejuuu … - Parker przewrócił oczami, a wszyscy zarechotaliśmy z niego

Cały wieczór przesiedzieliśmy w grupie wszyscy razem, a późnym wieczorem każdy z nas udał się do swoich pokoi.
Rankiem wstałam, wyszykowałam się do pracy i udałam się do „EandJ”.



Szłam skupiona do swojego gabinetu, gdy spotkałam na dzień dobry;
- Vicky stój !
Odwróciłam się. Mhm, piękny początek dnia. – Cześć Rebecca – mruknęłam
- Mam poprawkę wydatków. – rzuciła nieśmiało, a ja patrzyłam na nią uważnie, milcząc – Ok, masz rację. Przesadziłam, ale zrozum; chciałam wykazać się przed Olivierem …
- Jasne Rebecca, rozumiem, ale mimo wszystko za dużo chciałaś. Dobrze, że udało ci się to wszystko poprawić i, że porozumiałyśmy się. Swoją drogą … - przygryzłam wargę – przepraszam cię, że wczoraj się uniosłam. Nie miałam prawa tak na ciebie wjechać, ale ten cały bankiet mimo wszystko potrafi bardzo wpłynąć na nerwy człowieka …
- Wiem, ale spokojnie. Wszystko nam wyjdzie dobrze. – uśmiechnęła się przyjaźnie – Przynajmniej ze mną masz już spokój.
- Na całe szczęście. – powiedziałam i roześmiałyśmy się
- A co z tą dekoracją sali ?
Westchnęłam. – Muszę właśnie iść zaraz zobaczyć, bo wczoraj szopkę odstawili i w ogóle nie dostosowywali się do projektów. Masakra jakaś …
- Poszłabym z tobą, ale muszę jeszcze zadzwonić do paru agentów gwiazd.
- Spokojnie Rebecca, poradzę sobie. Ale dzięki.

I w taki oto sposób porozumiałam się ze współtwórczynią bankietu. Jedna sprawa z głowy. Jedne nerwy mniej. Spojrzałam na wykaz cennika sporządzony przez Rebeccę i naprawdę był już elegancki. Zero do zarzucenia. Zadowolona z tej sprawy poszłam do lokalu sprawdzić dekorację. Weszłam na salę. Woho ! Podeszła do mnie od razu dziewczyna - główna dowodząca.
- Dzień dobry pani Victorio Minc.
- Dzień dobry. – rozglądałam się po sali
- Podoba się pani ? Robiliśmy wedle projektu.
- I to jest to ! – uśmiechnęłam się szeroko – Świetna robota.
- Odpowiada pani wszystko ? – zaczęłyśmy chodzić po całym lokalu
- Tak. Jest idealnie. – rozglądałam się
Spędziłam tam na oglądaniu blisko 30 minut i wyszłam w pełni usatysfakcjonowana. W drodze do „EandJ” zadzwoniłam do Nathana.
- Słucham – odebrał niemrawo
- No nie mów mi, że jeszcze śpisz ! – wypaliłam ze śmiechem
- Śpię.
- To wstawaj !
- Serio ? I po to do mnie dzwonisz ?
- Nie. – roześmiałam się – Chcę ci powiedzieć, że wszystko jest idealnie i perfekcyjnie. Dogadałam się z Rebeccą, a lokal wygląda cudownie.
- O. To super. – mruknął
- A idź ty. – spławiłam go – Nie czujesz tego.
- No nie czuję, nie czuję.
- Dobra. Podnoś dupkę i rób mi obiad. Będę za parę godzin w domu.
- Zaraz …
- JAZDA ! – wydarłam się do telefonu ze śmiechem
- Dlaczego ja z tobą jestem ? Jesteś okropna. – jęknął
- Bo mnie kochasz, uwielbiasz, wielbisz i jestem najcudowniejszą istotą i dziewczyną na świecie jaką kiedykolwiek miałeś okazję poznać i DOCENIĆ. – wyrecytowałam na jednym tchu
- W sumie …
Roześmiałam się. – Do zobaczenia w domku.
- Na razie kochanie.

Rozłączyłam się i dałam w śmiech. Zadowolona wróciłam do „EandJ”.
- Pani Victorio, może pani do mnie przyjść na moment ? – na korytarzu złapał mnie Town
- Oczywiście, już idę.
Zaszliśmy do jego gabinetu. – Jak sprawa z załatwianiem bankietu paniom idzie ? – spytał
Uff dobrze człowieku, że ty mnie wczoraj o to nie pytałeś … - Bardzo dobrze. – uśmiechnęłam się pewnie – Wszystko idzie po myśli. Właściwie już prawie wszystko przygotowane. Rebecca tylko ostatnie poprawki robi.
- O proszę. To w takim razie nie mogę się już doczekać. Jakieś problemy były ?
- Nie – skrzywiłam się z uśmiechem, wkręcając
- Rozumiem. – Town wyszczerzył się – Ale już wszystko pod kontrolą ?
- Tak, tak. Pod całkowitą. – powiedziałam szybko
- O której jutro rozpoczyna się bankiet ? O 19 ?
- Tak.
- Dobrze, to jutro od g.12 ma pani wolne. Proszę przekazać to też pani Rebecce.
- Oł, dziękuję ! – ucieszyłam się

Po chwili wyszłam z gabinetu szefa i przekazałam Rebecce wiadomość o mniejszym wymiarze godzin na następny dzień. Oczywiście nie muszę chyba wspominać, że była równie zachwycona co ja ;).
Reszta godzin w pracy minęła szybko i truchcikiem wracałam szczęśliwa do domu. Ostentacyjnie otworzyłam drzwi wejściowe.

- Jestem głodna !!!! – krzyknęłam z uśmiechem od brzegu
- Matko jedyna, Victoria ! – krzyknął Nathan z kuchni
- Co tam ? – zajrzałam do niego z zacieszem, zdejmując buty
- Przestraszyłaś mnie tym gwałtownym wejściem.
- Ale ja strachliwy się zrobiłem. – zakpiłam i podeszłam do niego na skarpetkach, i dałam buziaka na przywitanie – Co robisz ? – spytałam po chwili, nalewając sobie wody do szklanki
- A jakiś sos z warzywami i odgrzewanym mięsem. – wzruszył ramionami
- Tylko mi nie mów, że sam nie wiesz co gotujesz. – uniosłam brew
- Mama dała mi w słoikach dużo rzeczy to się ciesz, że z głodu nie zginiemy.
- Nono ! – wytknęłam mu palcem, trzymając szklankę – Na moje żarcie nie narzekaj chociaż.
- Nie narzekam. – uniósł ręce w obronnym geście z niewinną miną
- A jak to w ogóle smakuje ? – podeszłam do garnka i zanurzyłam palca w sosie
- Gdzie z tymi paluchami ? – dostałam po łapach od Sykesa
Spojrzałam na niego kapitulującym wzrokiem. – A tylko powiesz „Vicky zrób mi naleśniki” albo „Vicky weź coś ugotuj”. – przybrałam jego głos, aż sama zdziwiłam się, ze tak doskonale potrafiłam go naśladować – I będzie figa. – zrobiłam gest z dłoni
Chłopak pokręcił głową pewnie. – Nie będzie tak.
- Oczywiście, że będzie. – prychnęłam, przechodząc obok niego – A gdzie reszta wariatów ?
- Siva u siebie, Max z Tomem na mieście, a Jay coś w garażu robi. O której przychodzi Lisa ?
- Jakoś koło 18 pewnie.
- Spoko, wbiję do was do pokoju ze zgrzewką piwa.
- Chyba sobie żartujesz ! – zakpiłam
- A czemu nie ? – uniósł brew z głupkowatą miną
- Bo to babski wieczór. – westchnęłam – Poza tym będzie śmierdziało w pokoju.
- Słucham ?! – teraz to już miał głupkowatą minę do kwadratu, z której totalnie roześmiałam się
- Lisa będzie mnie farbowała dzisiaj.
- Rudy powraca do łask ? – pomachał brwiami szelmowsko
- To jak. – wyszczerzyłam się
- Szkoda, bo w tym też jest dobrze.
- Ale w rudym czuję się lepiej.
- No tak. Rudy to nie kolor. – spojrzał na mnie z zacieszem, zawieszając ton – To charakter. – dodał z parsknięciem
- Spadaj ! – walnęłam go po ramieniu
- I co, może nieprawdę powiedziałem ? – wystawił język
- Ale ty sobie dzisiaj grabisz ! – wzięłam się za biodra
- Ale chyba nie jesteś dziś tak walecznie nastawiona do wszystkiego jak byłaś wczoraj ?
- Brawo za spostrzeżenie.
- A w ogóle dawno nie słyszałem od ciebie, że głodna jesteś. – uśmiechnął się
- Ale człowieku ty masz dzisiaj refleks. – przewróciłam oczami i walnęłam w śmiech, nie słuchając mruczeń i tłumaczeń chłopaka

Po 40 minutach zjedliśmy we dwójkę obiad. Niedługo potem przyszła do nas Lisa.
- Hej – weszła do salonu – Nie za wcześnie przyszłam ?
- W samą porę. – do domu wszedł Jay i pocałował dziewczynę
- Właśnie to samo miałam tobie powiedzieć. – uśmiechnęłam się – Oho, dobrze widzę. Wina są, filmy też ... Zmykamy na górę. – zarządziłam – I nie waż mi się robić wyskoków do nas. – zagroziłam Nathanowi
- Ale za jakiś czas sprawdzę czy się równo trzymacie. – zmrużył oczy
- Ale i tak nie dostaniesz nawet łyka.
- Weź ty idź się farbuj na tą rudą to będę pamiętał przynajmniej, że wredna jesteś. – powiedział i jeszcze na dodatek mnie pogilgotał
- Tobie też by się przydało. – wystawiłam do niego język i poczochrałam po włosach po czym szybkim ruchem wstałam i zwiałam na schody, żeby nie zdążył mnie ponownie złapać i połaskotać – Chodź Lisa ! – krzyknęłam ze stopnia
Za dziewczyną usłyszałam ochoczy głos Jaya; - Mogę iść z wami ?
We dwie równo odwróciłyśmy się i krzyknęłyśmy; - Nie !
- Jay; nie przejmuj się ! My tu zaraz sobie zarządzimy równie dobrze.
- Nath pamiętaj, że masz jutro w miarę wyglądać jeśli wybierasz się ze mną na bankiet ! – krzyknęłam już z piętra

- A o której mamy się tam stawić ?!
- Na 19 !
- Eee – mruknął lekceważąco
- Da się wytrzeźwieć do wieczora.
- No nie, Jay ? – zadowolony głos Nathana
- Jak dzieci … - westchnęłam, a Lisa zaśmiała się. Weszłyśmy do pokoju, w którym urzędowałam.

Stwierdziłyśmy, że najpierw nałożymy mi farbę na włosy, a potem w międzyczasie będziemy oglądały filmy i piły winko.
- Denerwujesz się przed jutrzejszym ? – spytała dziewczyna, kończąc nakładanie farby na mojej głowie
- Bardzo. Chciałabym, żeby wszystko było dobrze i, żeby ludziom przypadło do gustu.
- A kto w ogóle tam będzie ?
- Szczerze ? Nie mam pojęcia kogo zaprosiła Rebecca. Ja nie miałam wglądu do zapraszanych gwiazd. Może to i lepiej.
- Czemu ?
- Nie musiałam się użerać z wymaganiami każdej z nich. Wiesz jakie są gwiazdy.
- No ta. Wiem. – spojrzała dwuznacznie w stronę drzwi i wybuchnęłyśmy śmiechem. Po chwili usłyszałam jak na dole dzwoniła moja komórka.
- Nathan odbierz ! – wydarłam się
- Ale to Bob ! – odkrzyknął
- To tym bardziej odbierz !
- A nie możesz po prostu zejść ?!
- No raczej nie ! Mam na głowie farbę ! – czekałam na odpowiedź, ale cisza – Odebrał. – skomentowałam – Ach, co ja się z nim mam.
- Ale kochasz go. – szturchnęła mnie Lisa
- To wiadomka. – wzruszyłam ramionami – Jak wariatka.
 



Cześć Kochane :* ! Przepraszam, że nie odzywałam się, ale w ciągu zaledwie trzech dni tyle w moim życiu się działo, że nie miałam głowy do bloga. Ale już jestem. Rozdział taki sobie, ale jak pisałam wyżej - miałam co innego na głowie tym bardziej, że właśnie skończyłam pisać ten rozdział, a po poprzedniej całej nieprzespanej nocy i dzisiejszych dosłownie dwóch godzinach snu z nadmiaru przeżyć, ciężko mi się na czymkolwiek skupić i czuję się jak na haju.

Nic, mam nadzieję, że pokomentujecie co nieco i do następnego :* !

środa, 26 czerwca 2013

Hormony szaleją ? - rozdział 58. + LA.9

Liebster Award #9. Pytania od Ka_ren ;

1. Ulubione miejsce?

Szeregówka mojej przyjaciółki xD. Haha, nie potrafię tego wytłumaczyć ;P.
2. Ulubiona piosenka?

"Touch the Sky", "Rocket"
3. Jaka jest najważniejsza rzecz, której nauczyło Cię życie?

Trzeba walczyć o siebie i swoje sprawy, i nie bać się ^^.
4. Lubisz oliwki?

Fuuuuu kiedyś, jeszcze w podstawówce spróbowałam na wigilii klasowej czy na czymś tam i wzięłam jedną ze słoika ... Jak szybko wsadziłam ją do ust tak dwa razy szybciej wyplułam i od tamtej pory wystrzegam sie tego cudeńka ;P.
5. Mięso czy ryby?

Ani jedno ani drugie. Ale ok - ryby.
6. Chciałabyś być sławna?

Yeeeees i będę ;).
7. Ile najdłużej wytrzymałaś bez snu?

Nie wiem. Nigdy nie zwracałam na to uwagi, ale znając tempo mojego życia to na pewno rekordowa sumka.
8. Idealne miejsce na pierwszą randkę?

Nieważne gdzie - ważne z kim.
9. Najpiękniejsze miasto jakie odwiedziłaś?

Polskie nasze miasto - Ustka ^^
10. Gdybyś mogła perfekcyjnie władać trzema obcymi językami, jakie byłyby to języki?

Włoski, angielskim mimo dobrej znajomości na poziomie hard też bym nie pogardziła ;D i jeszcze jeden ... hm. Może francuski ?
11. Najzabawniejsza osoba jaką znasz?

Mój kumpel Marcin. Co za gość to nie mam pytań ;D ...

~~

Siedziałam cała zdenerwowana, patrząc ciągle na drzwi, w których lada moment miał stanąć Nathan. Czekałam cała w nerwach, odliczając do rozpętania się piekła. Kłótnie z Sykesem naprawdę nie należały do moich ulubionych czynności, ale co mogłam zrobić ? Pogłaskać go po głowie i milutkim głosem spytać; „Kochanie, dlaczego mi nie powiedziałeś, że wyjeżdżacie z The Wanted na inny kontynent za 2 miesiące i to na długi okres czasu?” NO NA PEWNO NIE ! To nie leżało w mojej naturze. Wiktoriańska natura domagała się krwi i ofiary za perfidne utajenie tak znaczącego faktu.

Siedząc na łóżku Nathana coraz bardziej się podsycałam i na pewno nerwy były już widoczne w moich oczach. Byłam nabuzowana i wzrokiem mogłam powodować pękanie skał.
Usłyszałam, że drzwi do łazienki zostały otworzone, pstryk światła i zamknięcie drzwi. Ok, Wiktoria. 5 …, 4 …, 3 …, 2 …, 1 … ;

- OOoo ślicznota na mnie czeka. – drzwi do pokoju uchyliły się i Nathan stanął przede mną szeroko uśmiechnięty, z mokrymi włoskami, a co najlepsze; w jeansach bez koszulki. Rozwalił mnie tym wejściem, bo wyglądał bardzo apetycznie.
„Wiktoria nie zbijaj się z pantałyku. Pamiętaj o co chodzi.” – wspierałam siebie, gapiąc się na niego tępo. Chłopak otworzył szafę i wyjął z niej t-shirt, ale nie nałożył go na siebie tylko rzucił na krzesło i spojrzał na mnie zawadiacko. Nie mogłam się odezwać. Patrzyłam tylko na jego plecy, twarz …

- Przyszłaś zrobić mi niespodziankę ? – mruknął i podszedł do mnie
„Otrzeźwij Wiktoria !” Chrząknęłam, ściągając z niego swój wzrok. – Tak i to ogromną. – odpowiedziałam
- A ja nawet domyślam się jaką. – puścił oko i nachylił się do mnie. Pocałował mnie w usta, a następnie w szyję …
„WIKTORIA REAGUJ !!!” – Nathan, czy ty traktujesz mnie poważnie ? – wypaliłam. Brunet, nie rozumiejąc przerwał pocałunki i odsunął się ode mnie, by spojrzeć mi w oczy.
- Vicky co to za pytanie. – zmieszał się
- Po prostu odpowiedz.
Chwila ciszy jakby chciał wyczytać z moich oczu intencje.
- Oczywiście, że tak. – powiedział po chwili. Nie odezwałam się tylko wbiłam w jego oczy lodowaty, wściekły wzrok. Sfrustrowało go to. Ściągnął brwi i ustał przed mną; - Dlaczego nic nie mówisz tylko próbujesz zagryźć mnie wzrokiem ?     
- Bo czekam aż sam mi coś powiesz.
Uniósł brew. – A mam coś powiedzieć ?
- A nie masz mi niczego do powiedzenia ?
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie.
- A dlaczego nie ? – założyłam ręce na piersi z ironiczną miną, a on zmrużył oczy
- Victoria w co ty grasz ?
- W prawdę.
- A możesz jaśniej czy będziemy tak błądzili na okrętkę ?!
- Ja nie błądzę.
- Za to mam rozumieć, że coś ze mną nie tak znowu ?
- Jakie znowu ?!
- Ostatnim razem to była też moja wina, że nie daję ci tyle niezależności ile byś chciała.
Przewróciłam oczami. – Oj weź nie szukaj teraz innego punktu zaczepienia. – prychnęłam – Bo nie o tym teraz rozmawiamy. – dodałam ostro
- To może w końcu łaskawie powiesz mi o co ci chodzi ?!
- A o to, że wyjeżdżasz do Stanów ! – krzyknęłam, wstając – Czemu mi o tym nie powiedziałeś ?! – ustałam naprzeciwko niego i zaczęłam mu sypać – Tak to mówisz, że mnie kochasz, że jestem dla ciebie najważniejsza, a przychodzi co do czego i nawet łaskawie nie możesz mi powiedzieć o tak ważnych decyzjach ?! Kim ja dla ciebie w końcu jestem ?! – nie dawałam mu dojść do słowa – Co ty sobie myślałeś ?! Że zostawiając mnie z chłopakami nie dowiem się niczego ?! Co to ma być w ogóle ?!
- Możesz się uspokoić ? – spytał cicho
- Nie, nie mogę !
- Vicky uspokój się i nie krzycz. – wyciągnął do mnie ręce
- Nie leź do mnie ! – cofnęłam się
- Naprawdę nie ma potrzeby
- Czy ty słyszysz samego siebie co ty wygadujesz ?! – nie dałam mu dokończyć
- Nie bardzo, bo ciągle wrzeszczysz. – westchnął
- A co ty byś zrobił na moim miejscu gdybyś dowiedział się od Lucy i Boba, że wylatuję sobie na inny kontynent ?! – krzyknęłam i dodałam po chwili już normalnym tonem, patrząc z żalem mu w oczy - Weź się lepiej zastanów o co ci chodzi i czy chcesz ze mną być na poważnie, bo sądząc po tej sytuacji to mam wątpliwości.
- Co ty wygadujesz. – powiedział spokojnie i patrzył mi w oczy
- Jakoś wszyscy chłopaki wiedzą o wylocie ! Zresztą Siva dla Nareeshy też powiedział, a ty co ?! – znów podniosłam głos – Naprawdę myślałeś, że będąc z chłopakami sam na sam nie dowiem się tego prędzej czy później ?!
Uśmiechnął się i podrapał po głowie. – Szczerze mówiąc miałem taką nadzieję.
Zgłupiałam. – Słucham ?!!
- Dobrze Vicky, usiądź teraz spokojnie. – wziął mnie za rękę i posadził z powrotem na łóżku, a sam stanął przede mną – I daj mi to wszystko sobie wytłumaczyć. Tylko nie przerywaj mi ! – zaznaczył od razu, a ja spojrzałam na niego spod byka. – Rzeczywiście nie chciałem o tym tobie powiedzieć – zaczął, a ja już nabierałam powietrza, żeby krzyknąć, ale widząc to pospieszył się i dokończył – bo to miała być niespodzianka.
- Woho ! Taka ciut jak na urodziny ! – nie mogłam się powstrzymać
- Victoria … - upominający ton
- Nathan ty chyba naprawdę nienormalny się zrobiłeś ! – wypaliłam – Jakiegoś zwarcia na łączach w mózgu dostałeś czy czegoś takiego ?! Super niespodzianka, bo mój chłopak wylatuje do USA ! No niebiosa, radujcie się !
- Victorio Minc zaczynasz mnie denerwować. – powiedział Nathan jeszcze bardzo spokojnym, ale oficjalnym tonem
- Ty mnie już zgotowałeś ! – warknęłam
- A czy mogę kontynuować ? – westchnął znudzony, patrząc w sufit
- Proszę bardzo !
Wrócił do mnie wzrokiem. – Zatem to miała być niespodzianka. Chciałem spędzić z tobą więcej czasu, nie rozstawać się z tobą …
- Do jasnej cholery o czym ty do mnie mówisz ?! – krzyknęłam, będąc już na skraju wyczerpania nerwowego – A mówiłeś, że to ja błądzę na okrętkę ! – krzyczałam jak opętana - Nie możesz prosto z mostu mi powiedzieć o co ci chodzi ?!
- O to, że lecisz ze mną. – powiedział szybko o wiele cichszym tonem niż ja
Facepalm. Po chwili do mnie dotarło co powiedział. – Przepraszam … - ściągnęłam brwi – Co ja robię ?
- Lecisz ze mną. Wiem, że masz wizę.
- Wizę ? Skąd wiesz, że mam wizę ?
Pytałam głupkowato, a Nathan zaczął się ze mnie śmiać. – Wiza. Taki dokument, który musisz mieć w Stanach.
Przewróciłam oczami. – Przecież wiem co to jest wiza. Ale … - zacięłam się – O co chodzi ? – skrzywiłam się, nie ogarniając
- Lecisz ze mną do Stanów na miesiąc czy ile tam będzie potrzeba. Nie chciałem cię tu zostawiać, a że Siva bierze Nareeshę to ja powiedziałem, że bez ciebie się nie ruszę. I tak już wiem, że masz ten potrzebny dokument, bo zastanawiałaś się czy osadzić się w Stanach czy w Anglii.
- Ale jakim cudem ? Skąd to wiesz ?
- Ma się dobre kontakty z Bobem i Lucy. – wyszczerzył się do mnie – Do tego urok osobisty.
- Ale co z moją pracą ? – błądziłam wzrokiem
- Spokojnie, dogadamy się z Olivierem jak przyjdzie na to czas. – uśmiechnął się i usiadł koło mnie – I o co było tyle krzyku ? – objął mnie ramieniem
- O Boże … - czułam jak robiłam się cała czerwona – Jaka ja jestem nienormalna ! Ale szopkę odstawiłam ! Po co ten cyrk ?! Frajerka ze mnie do potęgi n-tej. – schowałam twarz w dłonie
- Przestań Vicky.
- Rany Nathan tak mi wstyd !
- Uspokój się. – przytulił mnie czule – W sumie nie dziwię się, że zdenerwowałaś się, bo mogło to nieprzyjemnie wyglądać z twojej perspektywy.
- Ale nie powinnam była
- Nie powinnaś była. – dokończył za mnie z uśmiechem
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. – Przepraszam. Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. – powiedziałam i pocałowałam go bardzo czule, chcąc wynagrodzić mu w ten sposób moje karygodne zachowanie. – Nie wiem co się ze mną dzieje. – przyznałam się, gdy odsunęłam się od niego – Cały dzień dzisiaj chodzę i krzyczę.
- Na kogo ?
- Na wszystkich.
- To czemu taka nerwowa jesteś ? – uniósł brew
- Nie mam pojęcia. – pokiwałam głową
- Moja w miarę opanowana i perfekcyjna Victoria zła na wszystkich ? Niemożliwe. – uśmiechnął się
- Chłopaki mogą potwierdzić …
- Ej. To co z tobą ? – uniósł palcem moją brodę, a ja wzruszyłam ramionami – Hormony szaleją ? – wyszczerzył się
- Nie powinny. Nie ten czas.
- To może …
Spojrzałam na niego podejrzliwie. – No może znowu co wymyśliłeś ?
- Może w ciąży jesteś ?
Uniesiona brew, błagalne spojrzenie i mlaśnięcie. Moja reakcja. – 4 razy.
- Oj jesteś pewna, że to nie to ?
- Oczywiście, że jestem pewna. Nathan błagam cię ! – zaczęłam znowu denerwować się
- To w sumie dobrze, prawda ? – uśmiechnął się zawadiacko i przysuwał się w moją stronę, aż w końcu położył mnie na łóżko, a sam opierał się na przedramieniu, które było tuż przy mojej głowie. Zaczął jeździć drugą dłonią po mojej bluzce, aż w końcu wsadził pod nią rękę delikatnie całując mnie w usta. Czując jego ciepłą dłoń na swoim brzuchu ogarnęły mnie przyjemne ciarki. Zbyt przyjemne.
- Nath, co ty robisz ? – odsunęłam go od siebie
- Skoro nie jesteś jeszcze w ciąży … - przyjął niski tembr głosu – To może zawalczymy o małe Sykesiki … - mruknął, pomachał łobuzersko brwiami z uśmiechem i zaczął całować moją szyję
- Mowy nie ma ! – wydostałam się spod niego jak oparzona. Wstałam z łóżka.
- Oj Victoria wracaj tu. – zaczął jęczeć, leżąc na boku – Żartowałem.
- Taaaa ja widzę już te twoje żarty. Jak wrócę na łóżko to naprawdę za 9 miesięcy będę leżała z rozstawionymi nogami na porodówce. A tego nam jeszcze nie potrzeba – podeszłam do niego – prawda ? – nachyliłam się z uśmiechem i pocałowałam go w usta
- Victoria … - mruknął niepocieszony, łapiąc mnie w pasie
- Nathan, ale naprawdę polecimy do Stanów ?! – pisnęłam, nie patrząc na jego romantyczny humor
Westchnął, poddając się i siadając normalnie. – Naprawdę.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa jak fajnie !!!!! – wisnęłam, skacząc jak małe dziecko – Dziękuję ! – szybko pocałowałam go i pędem rzuciłam się do drzwi
- A ty wariatko gdzie lecisz ?
- Muszę zadzwonić do Lisy i Patrycji. – klaskałam szczęśliwa w dłonie i już otwierałam drzwi, gdy usłyszałam jeszcze za sobą
- Vicky !
- Hę ? – odwróciłam się
Nathan słodko się uśmiechnął. – Naprawdę cię kocham i jesteś dla mnie najważniejsza.
- Czy teraz zabrzmi to dość interesownie jeśli odpowiem, że ja ciebie też kocham ?
- Tak trochę.
- A tam. – machnęłam ręką – Kocham cię ! – podbiegłam, rzuciłam się dosłownie na niego na łóżko i obsypałam go pocałunkami radości na całej twarzy. Śmiał się tylko na głos, wołając o pomoc. Po minucie szaleństwa wstałam, poprawiłam się i poszłam do siebie. Od razu zadzwoniłam do Lisy.
- Tak ?
- Cześć Lisa ! Nie uwierzysz co się stało ! Lecę z Nathanem do Stanów !
- Nie piszcz mi tak do ucha !
- Przepraszam, ale emocje są silniejsze. – roześmiałam się
- Już ci powiedział ? To świetnie. Wiedziałam, że się ucieszysz.
- Cieszę się, cieszę. – skakałam – Zaraz ! – stanęłam – Chcesz mi powiedzieć, że ty też o tym wiedziałaś ?!
- A wiedziałam. – wyczułam, że uśmiechnęła się
- To wszyscy dookoła mnie byli w to wtajemniczeni tylko ja nie ?!
- Hah, dokładnie.
- Gdyby to chodziło o co innego to w tym momencie Sykes już by nie żył, ale dzisiaj mu wybaczę. – roześmiałyśmy się – W ogóle może spotkałybyśmy się jakoś ?
- Jestem bardzo na tak. Już sama o tym myślałam tylko, że dziś nie da rady, bo już mam plany …
- Rozumiem …; Jay mnie wyprzedził.
- Właśnie. – roześmiałyśmy się ponownie – Ale jutro byłabym do twojej dyspozycji. Zresztą wiem, że pojutrze masz ten bankiet, który organizujesz, więc na odstresowanie zrobiłybyśmy sobie babski wieczór, co ty na to ?
- Wino, film z ciachami na ekranie i kobiece tematy ?
- Jak najbardziej.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam w lusterko. – 3 razy tak. I wiesz co ? – wzięłam się za swoje kosmyki – Przefarbowałabyś mnie jutro ?
- Powrót do rudego ? – roześmiała się
- Tak. Tęskno mi do moich wrednych kosmyków.
- Ale to nie będzie za często ? Niedawno zmieniałaś kolor.
- A tam. Najwyżej zostanę łysa i połączę się z Maxem. – parsknęłam, ale po drugiej stronie była cisza – Dobra, żartowałam. – mruknęłam
- No ja myślę. Spoko, jak chcesz to cię przefarbujemy. Nie ma sprawy. A u kogo się widzimy ?
- Znając życie to pewnie tu u chłopaków, bo przy okazji zobaczysz się z Jayem …
- Bardzo śmieszne !
Kolejny wybuch śmiechu. – To wpadaj jutro pod wieczór.
- Ok, będę na pewno.
- Nie wątpię. Na razie
- Pa

Okey. Jeden telefon wykonany. Włączyłam komputer bardzo podekscytowana. Otworzyłam Skype`a i … I wielkie rozczarowanie. Nikogo z Polski nie było. Poczekałam jeszcze 10 minut, ale nic. Cisza. Było mi trochę smutno, bo chciałam podzielić się tą radosną wiadomością z moimi bliskimi, a nie mogłam. Westchnęłam ciężko, zamknęłam laptopa i poczłapałam się z powrotem do pokoju Nathana. Szurając nogami weszłam do niego. Siedział na łóżku już w koszulce, okularkach na nosie i laptopie na kolanach. Słysząc moje ciężkie kroki nie odrywające od podłogi spojrzał na mnie.
- Ooooo kto ci już taki radosny humorek zepsuł ? – spytał troskliwie jakbym była małą dziewczynką
- Nikogo z Polski nie było na Skypie. – poskarżyłam się z podkówką na ustach i ułożyłam się na łóżku obok niego, a on podniósł rękę, by mnie swobodnie objąć – Nie mogłam się z nikim podzielić taką fajną nowiną.
- Ale Lisa odebrała ?
- Tak. W ogóle jutro przyjdzie i robimy sobie babski wieczór, także wiesz … - poklepałam go po klatce piersiowej
- A ja myślałem, że jutro ten jakże stresujący dla ciebie wieczór spędzimy razem, a ty już znalazłaś sobie zajęcie. – uniósł brew
- No wiesz. Masz taką fajną i niezastąpioną dziewczynę, że każdy chce z nią spędzać czas. Kurcze, chyba grafik sobie powinnam jakiś założyć czy coś … - spojrzałam wrednie na Nathana, a po chwili roześmialiśmy się – Jeszcze raz cię przepraszam, że tak wybuchnęłam i naskoczyłam na ciebie. – podniosłam głowę, by spojrzeć mu w oczy. – Przepraszam.
- Już mnie przepraszałaś. Nie wracajmy do tego. Domyślam się, że mogłaś mieć ciężki dzień w pracy przed tym bankietem. – powiedział i wrócił wzrokiem do laptopa, a ja położyłam głowę z powrotem na jego obojczyku
- Nawet nie pytaj co tam się działo. – westchnęłam – Ale jutro musi być dobrze. Zresztą będzie lepiej, bo już gorzej być nie może niż było dzisiaj. Nath ! – podniosłam się
- Mm ?
- Masz garnitur, prawda ?
- Jasne, że mam. Czymże by była szafa gentelmana bez garnituru. – uśmiechnął się, a ja odetchnęłam i wróciłam do wcześniejszej, wygodnej pozycji
- To dobrze. – mruknęłam. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę.
Uchyliły się drzwi i stanął w nich Max. – E, Nathoria – wyszczerzył się na nasz widok – Chodźcie do nas na dół, bo cicho bez was.
- Jak cicho ? – spytał brunet
- Przecież Tom jest z wami. – wystawiłam język
- Narzeka, że jego słońca nie ma i, że usycha z tęsknoty.
- „Jego słońca” ? – powtórzył zadziornie Nathan – Czy on się nie rozpędza przypadkiem ? – spojrzał na mnie podejrzliwie – Coś tu się wydarzyło pod moją nieobecność o czym powinienem wiedzieć ?
- Właściwie to tak … - chciałam go podenerwować co mi się udało, bo mina mu zrzędła i się podniósł. Spojrzałam na Maxa, puszczając do niego ledwo zauważalnie oko. – Była taka jedna akcja z Tomem, co nie ?
George podłapał temat od razu. – Jasne. Niezłe to było.
- Aż pisnął.
- I wisnął na cały dom.
- Nigdy tego nie zapomni.
- Tego uczucia nie da się zapomnieć.

Mówiliśmy na zmianę z Łysym, a Nathan zacisnął szczękę. – Co ten idiota znowu zrobił ? – spytał w końcu – Mam nadzieję, że ty Vicky w tych piskach z nim nie uczestniczyłaś … - uniósł brew. Na raz z Łysym parsknęliśmy śmiechem. – Ej ! Z czego się śmiejecie ?!
- Tom miał wczoraj starcie z żelazkiem. – powiedziałam przez śmiech, a Nathan wziął się za czoło, kręcąc głową z niedowierzaniem
- Kto wygrał ? – spytał po chwili
- Oczywiście, że żelazko. – wzruszył ramionami Max
- Te dziecko wojny kiedyś sobie krzywdę zrobi jak dali Bóg. I to pilotem do telewizora. – skomentował Sykes i we trójkę parsknęliśmy głośnym śmiechem. – Zaraz przyjdziemy. – oświadczył po uspokojeniu Nathan
- Ok. Chcecie kawę może, bo będę robił sobie.
- Ja poproszę. – zgłosiłam się – Tylko taką słabiutką. – pokazałam palcami tyci tyci
- Taką lurę jak zwykle. Rozumiem. – wyszczerzył się Max, ale zaraz dostał poduszką w twarz, która jak torpeda poleciała z moich rączek – Udam, że tego nie poczułem. – uniósł brew – A ty, młody smyku, chcesz coś do picia ?
- Właściwie to nie. Najwyżej od Victorii wezmę łyka.
- Czyli zrób mu też. – wyszeptałam do Maxa – Ałć ! – uszczypnięcie w bok przez Sykesa

Max uśmiechnął się i wyszedł głośno wzdychając. W tym momencie brunet zamknął laptopa, odłożył go na bok na szafkę i usiadł po turecku naprzeciwko mnie.
- Chciałbym z tobą obgadać jedną sprawę.
- Słucham. – usiadłam również po turecku
- Za 1,5 tygodnia święta, a potem sylwester. Myślałaś coś już o tym ?
- Szczerze mówiąc to nie. – wpatrywałam się w jego szmaragdowe oczy – Ostatnio tyle się dzieje, wszystko ma takie szybkie tempo, że nie mam czasu zastanowić się nad wieloma sprawami. Ale na święta chciałabym polecieć do Polski. – powiedziałam bez dłuższego zastanowienia się – Do rodziny. Nie wyobrażam sobie bez nich świąt.
- Ja tak samo. – oznajmił
Pokiwałam głową. Wiedziałam już co to znaczyło. – To kiedy się rozstajemy ?
- Za tydzień ?
Zapanowała cisza i obydwoje westchnęliśmy w jednym momencie. Uśmiechnęliśmy się delikatnie do siebie.
- A kiedy zechciałabyś wrócić ?
- 27 grudnia. A ty ?
- Tak samo. – pokiwał głową
- Więc sylwestra spędzimy razem ? – ożywiłam się
- Oczywiście, że tak. Mam nawet plany na tą okazję. – pomachał brwiami
- Jakie plany ? – uniosłam brew
Chłopak milczał, patrząc na mnie z przygryzioną wargą i delikatnym uśmiechem …





Hej Skarby :) ! Ciasteczkowy Potworze - onieśmielasz mnie swoimi komentarzami ;D.
Wrócił w końcu Nathan w story. Wreszcie ;) ! Szczerze mówiąc lepiej mi się pisze jak wiem, że Jego postać jest „dostępna” :>. W ogóle śnił mi się dzisiejszej nocy i wcześniejszej też ! To było takie cudne ^^. Obudziłam się z uśmiechem i dziś i wczoraj ;P. A historie ze snu przydadzą mi się może w opowiadaniu, bo były bardzo urocze ;) …

Jak tam koniec roku szkolnego ? Wedle Waszych oczekiwań ;> ? Osobiście czekam cała w nerwach na piątek, tyle że nie z powodu świadectw a wyników maturalnych. Obawiam się, że gdy je zobaczę to zejdę na zawał -.- … Piątku przybywaj – stawię Ci czoła !

Do następnego :* !

PS ja durna ! Zapomniałabym ! Wstawiam kawałek niedawnego występu chłopaków. I ogólnie wszystko w porządku – występ jak występ, jest szał, laski piszczą, staniki latają (przenośnia xD), ale najlepsze jest, gdy Tom zaczyna swoją zwrotkę xD po prostu same zobaczcie. Ja parsknę śmiechem za każdym razem kiedy sobie to włączę ;D. Ciut nie jak parą z żelazka po oczach ;P …