sobota, 30 listopada 2013

Nathan ostrzy już na ciebie ząbki - rozdział 99.

Zdawało mi się, że całą wieczność zajęło podjęcie mi decyzji czy odebrać od taty połączenie. W końcu jednak zdecydowałam się i postanowiłam. Z zaciśniętą szczęką najechałam kursorem na czerwoną słuchawkę z napisem "odrzuć".

- Jestem z powrotem ! - za plecami krzyknęła Lisa aż podskoczyłam
- Wystraszyłaś mnie ! - odwróciłam się do niej
- Vicky co jest ? - ściągnęła brwi na mój widok - Dobrze się czujesz ?
- Jasne, wszystko ok. - skłamałam perfidnie - No i jak tam Jay ?
- Powiedział, że nie może gadać ...
- CO ?!
- Powiedział, że nie może gadać ... - powtórzyła ze spuszczonym wzrokiem
- Mhm ... - uniosłam brew - A tak naprawdę ?
- A tak naprawdę to umówiliśmy się na jutro, żeby spokojnie pogadać ! - pisnęła, rzucając się na mnie ze szczęścia
- Hahahahaha wiedziałam ! Ała ! Puść mnie wariatko, bo mnie udusisz !!
- Dzięki Vicky ! - dała mi całusa w policzek
- Ale za co ? - roześmiałam się - Przecież ja niczego nie zrobiłam.
- Namówiłaś mnie, żebym do niego zadzwoniła.
- Oj tam ! Lekka sugestia tylko była ... I tak sama byś nie wytrzymała i za parę dni zadzwoniła.
- No nie wiem ... Już nie mogę się doczekać jutra Vicky ! - klaskała w dłonie, by za chwilę spojrzeć na mnie z przerażeniem w oczach - Ale w co ja się ubiorę ?!
Parsknęłam bez ograniczeń. - Ty jesteś nienormalna !
- Dzięki, wiesz ?! Dobra, coś się wymyśli. - machnęła ręką
- Jak nie, to pójdziesz nago. Jay nie miałby nic przeciwko myślę. - pomachałam brwiami
- Śmieszne Victoria, napraaaawdę. - rzuciła we mnie poduszką kiedy zanosiłam się od śmiechu - Koniec tego. - spoważniała - Lepiej mów co się stało, że byłaś taka dziwna jak tu wróciłam. Zobaczyłaś jakieś nowinki w necie na swój temat ?
- Nie. Nie wchodzę na portale. - zamknęłam komputer - Tata do mnie dzwonił. 
- I ?
- I nic. - wzruszyłam ramionami, by po chwili ciężko westchnąć i przyznać się; - Nie odebrałam. - Lisa zrobiła smutną minę i przytuliła mnie - Nie mogłam. 
- Rozumiem. - szepnęła tylko
- Ale nie zamulajmy. - sztuczny uśmiech - Gdzie się umówiliście na jutro ?
- Jeszcze wieczorem konkretnie mamy wybrać miejsce.
- Ooooł. - puściłam oko - Nieźle, nieźle. 
- Faaaajnie. Bardzo się cieszę, że go zobaczę. W ogóle co tam u reszty samców alfa słychać ? 
- Hmmmm chyba po staremu, wiesz ... A nie ! U Maxa się trochę pogmatwało. Był zajęty przez jednego plastika, ale udało nam się ją rozszyfrować tyle, że z trochę miernym skutkiem, bo Max nadal się po niej dołuje jak już ci wspominałam zresztą, ale wszyscy mamy nadzieję, że mu szybko przejdzie.
- Plastik ? Fu. - Lisa się wzdrygnęła 
- No, żebyś wiedziała. "Fu" do kwadratu. Wiesz, jak tak na nią patrzyłam, to doszłam do wniosku, że to prawdziwe szczęście być tak tępym, że aż nie zdawać sobie z tego sprawy.
Lisa parsknęła. - Victoria proszę cię ! No jak ty coś już powiesz to naprawdę ...
- Taka prawda ! - broniłam się lecz na marne, bo zaraz dołączyłam do niej z głośnym śmiechem 

Kilka dni później, a konkretnie - piątek południe;

Telefon od Nathana;
- Halo ?
- Kochanie pamiętasz, że dziś wyjeżdżamy do Gloucester ?
- Kochanie pamiętasz, że jestem w pracy w tej chwili ? - spytałam jego tonem, siedząc po uszy w papierach - Poza tym nie mogłabym o tym zapomnieć, bo od dwóch dni nadajesz tylko o tym, więc 
- O której mam być u ciebie ?
- Oj daj spokój. Ja przyjadę do was. Nie będę brała ze sobą nie wiadomo ilu waliz. Przecież to wypad tylko na weekend.
- Wiesz Vicky ... Zawsze tak mówisz, że nie będziesz dużo brała, a potem
- Będę po południu. - przerwałam mu brutalnie na co on roześmiał mi się do ucha - Muszę kończyć, bo mam od groma pracy.
- Ok, nie mogę się doczekać już kiedy przyjedziesz i ruszymy do mnie do rodzinnego domu.
- Ooooo - rozpłynęłam się - Stęskniłem się ?
- Bardzo ! 
- 4 dni rozłąki to zdecydowanie za dużo. - przyznałam
- Już nie powiem kto tak zdecydował, że nie widzieliśmy się tyle.
- Oj tłumaczyłam tobie, że chciałam więcej odrobić pracy, żeby nie stresować się w weekend ?
- Co nie znaczy, że miałaś harować jak wół do wieczora, żeby potem padać jak mucha w pajęczynę ze zmęczenia do łóżka i nie mieć czasu, żeby spotkać się ze swoim ukochanym mężczyzną ...
- Ty ty ty, mój ukochany mężczyzno - roześmiałam się - jeśli chcesz, żebym dziś z tobą pojechała gdziekolwiek to w tej chwili rozłączaj się, bo mam jeszcze bardzo dużo roboty.
- A jeśli się nie rozłączę to niby nie pojedziesz ? - prychnął
- Wiesz kotek - spojrzałam na pełne biurko - mam jeszcze 7 zestawień, 8 sprawozdań i 4 umowy. - w tej chwili po drugiej stronie usłyszałam ... właściwie to niczego nie usłyszałam, bo rozłączył się. Uśmiechnęłam się do telefonu - Dureń.

W "EandJ" pracowałam bez jakiejkolwiek przerwy do g.15. Widząc ową magiczną godzinę na zegarku odetchnęłam z ulgą i odsunęłam się od biurka. Stosik wykonanej roboty był przyzwoicie wysoki. Udało mi się wypełnić wszystko co zamierzałam i byłam z siebie bardzo dumna z tego powodu.

Chwilę później zebrałam swoje rzeczy i zamykałam gabinet. Zeszłam na dół i oddałam kluczyk do portierni, by za kilka minut iść już do "Sweet Dreams". Byłam zmęczona. I to bardzo. Cała zesztywniała na dodatek od siedzenia nieruchomo w jednej pozycji, nachylona nad papierami przy biurku. Poza tym codzienne niewysypianie się również dawało o sobie znać. Mimo to twardo myślałam o weekendowym wypadzie z Nathanem do jego rodziny i nie powiem - byłam bardzo podeskcytowana, ale również zestresowana tym faktem. 

Wpadłam do "Sweet Dreams".
- Vicky
- Co tam Bob ? Przepraszam, ale spieszę się, więc jakbyś mógł to szybko mów o co chodzi ...
- Chciałem tylko upewnić się czy jedziesz z Nathem do Gloucester.
- Tak, jadę.
- Oł, to w takim razie udanego pobytu .
Ściągnęłam brwi. - Bob ?
- Mmm ?
- O co chodzi ?
- O nic. - wzruszył ramionami, a ja nie spuszczałam z niego wzroku - No o nic. - roześmiał się - Leć się pakować, bo się nie wyrobisz.
- Spokojnie, wyrobię się. Jedziemy samochodem, więc nie mamy konkretnej godziny wyjazdu.
- Ale lepiej, żebyście jak najwcześniej wyjechali i nie szwędali się po nocach.
Przewróciłam oczami. - Dobrze tato. - ton obrażonego dziecka i zawróciłam się na pięcie na górę

W czasie pakowania zadzwoniłam do Lisy.
- Cześć Piękna. Jak spotkanie z ex ? 
- Cześć Rudzielcu. Spotkanie z ex ? Hmmmm bardzo fajnie ...
- Wow, cóż za szalona i rozwinięta wypowiedź. 
- Oj, no było bardzo przyjemnie. W sumie to nawet się nie kłóciliśmy. Zaczęliśmy spokojnie rozmawiać i od słowa do słowa ...
- Od słowa do łóżka ?
- Vicky ! - roześmiała się
- Bo owijasz w bawełnę. - prychnęłam
- Spokojnie, łóżka w prawdzie nie było
- Ale ??
- Ale jego status "ex" już raczej nie obowiązuje. - zachichotała
- Wróciliście do siebie ?! - usiadłam z wrażenia
- Mhm ! - pisnęła
- Jestem genialna po prostu ! - parsknęłam - Wow ! Cieszę się ! Bardzo się cieszę ! Nie sądziłam, że to będzie takie proste.
- Uwierz mi, że ja też nie. Zobaczymy jak będzie dalej, ale chcemy spróbować jeszcze raz.
- Nono będę musiała pogratulować panu McGuinessowi rozumku.
- Victoria ani mi się waż !
- Żartowałam. - roześmiałam się - Nie no, kurcze świetnie ! Naprawdę bardzo się cieszę.
- My też ... Lepiej powiedz jak tam przygotowania do wyjazdu ?
- No właśnie pakuję się ...
- I co, masz dylemat, które ciuchy wziąć ?
- Jakbyś była kobietą i znała ten problem. - roześmiałam się
- Powiedzmy, że blisko. - parsknęła - Tylko sexiaku weź tam jakąś koronkową bieliznę ze sobą. Ewentualnie dwie, na zmianę !
- CO ?!
- No dwie. Wracacie przecież w niedzielę, to dwie noce tam będziecie.
- Lisa ja nie o tym !
- ...
- ...
- Oj daj spokój, myślisz, że ja się wczoraj urodziłam ?! Victoria pakuj koronki jak nic ci się przydadzą ! Jeszcze wspomnisz moje słowa !
- Wiesz, w czasie zbliżenia wolałabym nie wspominać akurat twoich słów ... - prychnęłam - W ogóle - oprzytomniałam - w ogóle o czym ty do mnie mówisz ?! Uspokój się ! Ja wiem, że jesteś napalona, bo pogodziłaś się z Jayem, to jest takie świeże i fajne, masz z powrotem z kim się obściskiwać i całować, ale na mnie tej gorączki nie przekładaj.
- Maleńka, ty nawet nie wiesz jak Nathan ostrzy już na ciebie ząbki.
W tym momencie parsknęłam.
- Lisa musisz się zacząć leczyć. Ta miłość na ciebie źle działa. 
- Wręcz przeciwnie ! Bardzo dobrze na mnie działa !
- Właśnie słyszę ... - mówiłam przez śmiech - Poza tym patrzę, że to ty bardziej się jarasz tym wyjazdem niż ja, co w sumie zaczyna mnie niepokoić.
- Nieeeee ... To ty jakaś dziwnie opanowana jesteś !
- Może dlatego, że jestem zmęczona i niezbyt ogarniam co się dzieje ... - westchnęłam, zamykając torbę - Ok, wszystko włożyłam już. Muszę kończyć.
- Koronki też ?!
- Muszę kończyć ! - powtórzyłam ze śmiechem - Kocham cię wariatko ! - cmoknęłam w słuchawkę
- Ja ciebie też. Miłej zabawy ! 
- Pa !
- Odezwij się jak już wrócisz, bo będę ciekawa relacji. Pa !
Rozłączyłam się i zeszłam na dół z torbą bagażową. 
- Wracam w niedzielę pod wieczór pewnie. Trzymajcie kciuki, żebym nie zaliczyła żadnej wtopy przed rodziną Nathana. - mówiłam do Lucy i Boba - Na razie. - ucałowałam ich
- Spokojnej podróży.
- Uważajcie na siebie.

Jakieś 20 minut później;

Otworzyłam z hukiem drzwi wejściowe chłopaków.
- Halo ! - dałam o sobie znać od wejścia - Czy ja mogę liczyć, że któryś gentelman pomoże mi z tą torbą ?!
- Przecież miałaś nie brać dużo rzeczy ze sobą. - z kuchni wyłonił się szeroko uśmiechnięty Nathan. Widząc go w okularach i bluzie z kapturem zrobiło mi się tak niesłychanie bardzo ciepło w sercu, a nogi się pode mną ugięły. Uwielbiałam takie "codzienne" oblicze swojego chłopaka. Przejął ode mnie torbę. - Cześć. - pocałował czule. Ooooommm na dodatek cudnie pachniał ! - Co ty, kamienie tam masz ? - uniósł wyżej mój bagaż
- Nie. - wystawiłam język i zdjęłam buty, a następnie płaszcz - Idę zrobić sobie kawę, bo padam z nóg. - skierowałam się do kuchni
- Właśnie skończyłem jeść obiad. Gdybyś powiedziała, że będziesz o tej godzinie to bym poczekał na ciebie. - szedł za mną
- Nie jestem głodna. Chce mi się tylko kofeiny. - włączyłam ekspres i zawróciłam się do bruneta. Założyłam ręce na jego szyi, on położył dłonie na mojej talii i patrzyliśmy sobie w oczy rozbawionymi spojrzeniami.
- Za te 4 dni, w czasie których się nie widzieliśmy, w Gloucester nie zejdziesz mi z oczu nawet na ułamek sekundy. - mruknął
- Ołłł, bo będę czuła się napastowana.
- No przeze mnie chyba możesz być, co ? - uśmiechnął się zadziornie
- Chyba mogę. - odpowiedziałam tym samym i po chwili pocałowałam go namiętnie
- Jezu, a wy znowu się ślimaczycie ? 
Odsunęłam się od Nathana. - Też cię miło widzieć Max. - uśmiechnęłam się szeroko i spytałam; - Jak samopoczucie ?
- Było dobre.
- Max.
- Słucham Nathanie ?
- Ja cię proszę; nie świruj, ok ?
- Nie świruję. - Łysy podszedł do ekspresu - To dla mnie kawa ? Naprawdę nie było trzeba. - wziął kubek po czym zawrócił się i jeszcze dał mi buziaka w czoło, mówiąc - Dobrze cię widzieć Słońce. - i wyszedł z kuchni
- Mhm - odezwałam się - Czyli nie dość, że nie mam kawy to i jeszcze nie mam dobrego samopoczucia Maxa.
- Przejdzie mu.
- Kiedyś na pewno.
- Przejdzie mu.
- Słyszałam Nath.
- Tak już jest. Człowiek człowiekowi wilkiem. 
- A zombie zombie zombie.
Nathan spojrzał na mnie i roześmiał się. - Co ?
- Nieważne. - machnęłam ręką
- O ! Cześć ! - do kuchni wparował Tom z Sivą
- Hej ! - uśmiechnęłam się
- To chłopaki zajmijcie się Victorią, tylko bez przeginy ! - mój chłopak zaznaczył z palcem w górze - A ja dokończę pakowanie, zaraz wracam i jedziemy, ok ?
- Ok. - uśmiechnęłam się i brunet wyszedł
- Co tam ? - zagadał ucieszony Siva
- Nic tam. A co tam ?
- Nudy. I humorki Maxa.
- Oooooo tak. - przytaknął Tom - Zdecydowanie humorki Maxa. 
Ściągnęłam brwi. - Aż tak ?
- Mhm. Ja rozumiem, że on przeżywa tamte rozstanie, ale momentami mam ochotę go już kopnąć w dupę, żeby się ogarnął, bo czasami zachowuje się gorzej niż kobieta w ciąży.
- Tom - ziewnęłam - skąd wiesz jak zachowuje się kobieta w ciąży ?
Zmrużył oczy. - Tak się mówi.
- Jak to moja babcia mówiła - wtrącił Siva - "Nigdy nie łam nikomu serca, ma tylko jedno. Połam mu kości, ma ich 206 …"

- I w tym momencie spójrz stary co zrobiłeś ... Victoria Słońce powiedz nam dlaczego tak zaświeciły ci się oczy ?! – Tom założył ręce, filtrując mnie wzrokiem, a ja przewróciłam oczami
- Żartowałam.
- Max Maxem, a lepiej powiedz jakie masz nastawienie na ten wyjazd z Młodym.
- A nie widać ? - kolejny ziew - Oł. Sorry, ale jestem padnięta. - zasłoniłam ręką usta
- Czyli bardzo się przejmujesz. - roześmiał się Siva, a ja zrobiłam tylko niewinną minę
- Vicky dobrze będzie. - Parker podszedł do mnie i przytulił mnie mocno - Poznasz rodzinę Natha.
- I nie tylko ... - dodał Siva
- Ja już gotowy. - doszedł do nas Sykes już bez okularów - Victoria, jedziemy ?
- Jasne. - uśmiechnęłam się - Na razie chłopaki. Przekażcie Jayowi, że się strasznie cieszę, że z Lisą do siebie wrócili.
 - Ok.
- Nie ma sprawy.

Na korytarzy ubrałam się i przytuliłam każdego z osobna jeszcze raz.
- Młody tylko jedź spokojnie i nie szalej.
- Dokładnie.
- Dobra dobra, poradzę sobie. Cześć.
- Cześć chłopaki. - pomachałam i zamknęliśmy za sobą drzwi ...






Siemson ;) ! Cały Word był dziś przeciwko mnie od po południa ! Cały czas mi się zawieszał i nie mogłam niczego w nim napisać dlatego pierwszy raz musiałam "na czysto" tworzyć w Bloggerze od razu i w związku z tym nie wiem na jaką długość wyszedł mi ten rozdział, więc pisałam go "na czuja".

Ejjjjj w ogóle co ja przeczytałam w Waszych komentarzach ?? NIE ZAMIERZAM JESZCZE KOŃCZYĆ TEGO OPOWIADANIA, HELLO ! ;D Nie wiem skąd do głowy przyszły Wam takie pomysły i skąd ta mała wyczuwalna panika skoro tego nie chcecie i nie ma tego w odwzorowaniu w sondzie ;). W mojej głowie jeszcze zbyt dużo pomysłów siedzi, by je tak po prostu zamknąć i nie pozwolić się uwolnić. Ześwirowałabym szybciej niż zakończyła Wantedowe Story ;). Ja wiem, że już sporo rozdziałów za nami, ale ja chcę pisać dalej :>. Co do pytania bodajże Pani Fuksji - owszem, chodzi mi po głowie pomysł na drugie opowiadanie, ale nie wiem czy jest sens jego zakładania, dlatego na razie o tym nie wspominam ;).

Jutro, a raczej patrząc na porę to już dziś późnym wieczorem idę do klubu. Mam tak ogromną ochotę poszaleć, że sobie nawet nie wyobrażacie ;P. Dawno nie byłam na imprezie, więc jutro wybawię się za wszystkie czasy ;] ! A Wy jak obchodzicie Andrzejki ? Wróżby, spotkania i pogaduchy z przyjaciółmi, a może też jakieś tańce ;> ?

To co, wraz z następnym rozdziałem świętujemy ;> ? Mam przyszykować się na jakiś tort :) ? 
Tak jak mówiłam - wraz z 99. rozdziałem koniec głosowania. Wynik i tak już jest przesądzony, ale jakby ktoś jeszcze zaspał, a koniecznie chciał zagłosować to ma szansę do g.15.00, bo o tej porze wyłączam sondę ;). Dziękuję za wszystkie głosy i za to, że sporo osób wzięło w niej udział. To dobra wiadomość na przyszłość - będę mogła na Was polegać i radzić się ;).

Cieszę się, że znowu mogłam przeczytać komentarze od nowych komentujących :). Miło wiedzieć, że jesteście !

Ziewająco żegnam się, bo muszę jeszcze ogarnąć łóżko, żeby móc się w nim położyć ;p. 


Dobranoc, a karaluchy pod poduchy :p.

;* !

środa, 27 listopada 2013

Każdy zasługuje na drugą szansę - rozdział 98.

Nathan spojrzał na mnie błagalnie.
- Viiiiickyyyy …
- Co ? Dlaczego uważasz, że to zły pomysł ?
- Kochanie – podszedł do mnie i pocałował w czoło – ja wiem, że chcesz pomóc całemu światu, ale czasami się nie da.
- Nie chcę pomóc „całemu światu” tylko chcę pomóc Maxowi. – poprawiłam dosadnie – Czemu nie chcesz pomóc swojemu przyjacielowi ? Nie widzisz co z nim się dzieje ?
- Widzę.
- I ?! Zero wniosków ?
- Victoria …
- Nie „Victoria” tylko pomóż mi coś wymyśleć ! Nie wiem, pójdźmy może do kina z nim czy na jakiś spacer … Cokolwiek !
- A czemu nie pomyślisz, że lepiej będzie jeśli on sam dojdzie do takiego wniosku i sam zdecyduje kiedy chce wyjść do ludzi ? Może mu lepiej przeżywać te rozstanie w samotności ?
Spojrzałam na niego z wyrzutem. – Chyba sobie żartujesz ! Dość niedawno sama przez to przecież przechodziłam i wiem, że najgorsze co może być to siedzenie samemu w swoim pokoju i rozmyślanie o tym co się stało. - Nathan spuścił głowę i oparł się o kredens – O rany – dopiero teraz do mnie dotarło jak to zabrzmiało – Przepraszam. – podeszłam do niego – Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało, żeby zrobić ci przykrość. Przepraszam.
- Jest ok, Victoria. – uniósł twarz
- Masz smutne oczy ...
- Po prostu przypomniał mi się tamten czas kiedy cię …  – ściągnął brwi – wykorzystywałem … - dodał ciszej - I wiem, że jak wróciłaś do Polski to też to przeżywałem, ale wręcz odwrotnie; chciałem być sam i z nikim się nie widzieć. Musiałem to przecierpieć w samotności.
- Ale to jest najgorsza opcja …
- Dla mnie była najlepsza.

Westchnęłam ciężko i ustałam obok niego, opierając się o kredens. – To co, nic nie zrobimy ? … Będziemy patrzeć tak po prostu jak Max chodzi zdołowany ?
- Chyba tak.
- Nath, ale ja tak nie potrafię ! Mi serce się kraje jak pomyślę w jakim on był stanie.
- Wiesz … - stanął bokiem i patrzył mi w oczy już wesołym i czułym wzrokiem – za bardzo się nim przejmujesz. Daj spokój, Max to silny facet, nie jedno przeszedł, więc taka krótka znajomość z Tori nie powinna go długo trzymać, a twoje zamartwianie się na pewno mu nie pomoże.
- Ale
- Ale to jest piękne, że tak się starasz – kontynuował – i martwisz się o tych, na których ci zależy. I dlatego tak bardzo cię kocham. – dokończył z uśmiechem i mocno pocałował po czym bardzo przytulił
- I tak będę do niego dzwoniła i go odwiedzała. – powiedziałam dosadnie przytulona, mając twarz tuż przy jego uchu
- Wiedziałem, że i tak, choć w małym procencie postawisz na swoim. – zaśmiał się – A tak w ogóle – odsunął się, być móc spojrzeć mi w oczy – jeśli tak chcesz pomagać innym, to najpierw mogłabyś pomóc sobie.
Od razu wiedziałam co miał na myśli. – Nie pogodzę się z nimi. – pokręciłam głową
- Victoria musisz. To twoja najbliższa rodzina.
- Która oszukiwała mnie brutalnie i pozwalała żyć w niewiedzy. Nie, dziękuję. Nie mam zamiaru się z nimi godzić. – odeszłam od niego i usiadłam za stołem na krześle
- Robili to, bo chcieli cię chronić.
- Mhm, świetnie. Dlatego robili ze mnie idiotkę i milczeli bylebym tylko „nie denerwowała się”. Tak to ujęła moja mama ? Dobrze przytoczyłam ?
- Nie ironizuj … - usiadł naprzeciwko mnie – Naprawdę uważam, że mogłabyś odłożyć na bok już tą swoją dumę i spróbować się z nimi dogadać.
- Cudowny pomysł tylko ciekawe czy zaprosiliby mnie chociaż na rozwód czy dowiedziałabym się dopiero o tym na następnych świętach … Jak myślisz ? – przekręciłam na bok głowę
Westchnął. – Jakby nie patrzeć to twoi rodzice. Oni też popełniają błędy.
- W takim razie nie powinni byli decydować się na kolejną córkę. Albo na rozwód skoro zamierzali to tak jawnie ukrywać.
- Do siostry też zamierzasz się nie odzywać ?
- A oznajmiła coś wcześniej o rozwodzie ?
- No nie.
- W takim razie sprawa chyba jest jasna.
- Ale to co zamierzasz przepraszam ?! – uniósł się – Zerwać z nimi kontakt i do końca życia się do nich nie odzywać ?
- Nie jestem długodystansowcem, więc nie wiem co będzie „do końca życia”, ale wiem, że na dzień dzisiejszy jestem zbyt wkurzona na nich i za bardzo mnie zawiedli, żebym chciała się do nich odezwać.
- Oczywiście zrobisz jak uważasz, ale przemyśl to jeszcze czy warto się od nich odizolować z takiego powodu.
- A przepraszam, dla ciebie fakt ukrycia rozwodu jest byle jakim powodem ?! – niemalże krzyknęłam ze zdenerwowania
- Ludzie popełniają błędy Victoria, nikt nie jest idealny.
- Skończ już te swoje wywody ! – przewróciłam oczami – Gadki umoralniające swoją drogą, a zachowanie i to ZAPLANOWANE – podkreśliłam dosadnie – zachowanie swoją drogą i nie rozmawiajmy już o tym, bo jestem wkurzona !
- Każdy zasługuje na drugą szansę. – nie ustępował
- Wiem, bo tobie ją dałam i wbrew pozorom nie jestem aż taką wredną suką, a to, że nie możesz tego zrozumieć, że poczułam się skrzywdzona i dotknięta przez swoją najbliższą rodzinę i to, że patrząc po twoim zachowaniu zaciekle ich bronisz to już nie mój problem ! – wstałam od stołu i odeszłam
- Nie bronię ich. – usłyszałam za sobą – Po prostu nie chcę, żebyś została sama.
Zawróciłam się do niego. – Nie jestem sama. Mam ciebie Nathan. – powiedziałam łagodniej, ale byłam zbyt bardzo zdenerwowana, żeby z kimkolwiek rozmawiać, więc poszłam do siebie na górę

Sykes chyba to zrozumiał, zostawił mnie w spokoju i nie nalegał dłużej. Położyłam się na łóżku i mimo, że nadal było popołudnie; zasnęłam.
Obudziło mnie głośne dowalanie się do drzwi.
- Zaraz ! – warknęłam zła, że ktoś śmiał mnie obudzić. Walenie w drzwi zanikło, a ja zwlokłam się z łóżka i otworzyłam
- Po twoim wyglądzie i wydłużonej reakcji otworzenia wnioskuję, że spałaś. – przywitała mnie Lisa
- No tak. – przetarłam leniwie oczy
- Wchodzę i przejmuję kontrolę. – weszła w głąb
- Śmiało. – mruknęłam i zamknęłam za kumpelą drzwi
- To co najpierw ? – spytała, rozsiadając się na łóżku – Narzekamy na facetów, narzekamy na to, że jesteśmy grube – jednak ścięła mnie od razu – no ty to raczej na to nie ponarzekasz, więc lepiej wymyśl sobie jakiś inny powód … czy od razu pijemy ?
Ściągnęłam brwi, bo będąc zaspana mój mózg nie przyjmuje tylu informacji naraz. – A możesz powtórzyć od początku ? Wolniej ?
- Ok, też to obstawiałam, że od razu pijemy. – wyszczerzyła się i zza pleców wyciągnęła butelkę wina

- Zejdę na dół po kieliszki. – zaznaczyłam z palcem w górze i wyszłam z pokoju. Schodziłam na dół ciągle ziewając. W kuchni z szafki wyciągnęłam potrzebne mi rzeczy i już kierowałam się do powrotu na górę, gdy na chwilę jeszcze zatrzymał mnie Bob;

- Vicky, wszystko ok ?
- Po szkło tylko przyszłam. – podniosłam kieliszki
Uniósł brew i miło się uśmiechnął. - Nie o to pytałem.
- … nic nie jest ok. Wszystko jest do bani, ale miło, że pytasz. – odpowiedziałam posępnie i już po chwili byłam ponownie w swoim pokoiku, gdzie Lisa otwierała już wino
- To za co pijemy ?
- Nie wiem Lisa, wymyślaj coś.
- To, żeby było orginalnie … za kobiety.
- Żebyśmy były jeszcze bardziej wspaniałe niż jesteśmy.
- O ile się jeszcze bardziej da. – roześmiałyśmy się i łyknęłyśmy napoju - To jak się trzymasz ? Jak sprawy wyglądają ? Powiedziałaś Nathanowi o tym, że myślałaś, że jesteś w ciąży ? – pytała Lisa

Wypuściłam powietrze, patrząc na kieliszek. – O ciąży wygadałam się przypadkiem, na imprezie jak byłam zalana. Na drugi dzień sam zaczął ten temat. Był w szoku i początkowo w ogóle złożył sam sobie mój wyjazd w całość choć dość niewłaściwą, bo był przekonany, że wyleciałam do Polski po aborcję, ale najpierw na niego się wydarłam, że w ogóle jak mogło mu coś takiego przyjść do głowy
- Słusznie. – wtrąciła
- A następnie wszystko wytłumaczyłam i jest ok. Reszta spraw mojego życia jest do bani, ale przecież nie może być zbyt różowo, prawda ? – przeniosłam wzrok na kumpelę
- Co się dzieje Vicky ? – spytała z troską
- Pierwsza sprawa jest taka, że nadal nie odzywam się do rodziców po tym jak zataili przede mną razem z siostrą rozwód, po drugie media już dokładnie namierzyły mnie i Nathana i zaczynam odczuwać ich presję, a po trzecie Max rozstał się z dziewczyną i jest mega przygnębiony, a ja nie wiem jak mu pomóc.
- To trochę tobie się nazbierało …
- No. „Trochę”. – łyk wina – Ale nie chcę dziś drugi raz roztrząsać tych spraw. I tak mało co z Nathanem nie pokłóciłam się przez to wszystko.
- Ale z nim jest w porządku ?
- Tak. Na całe szczęście, bo jeśli jeszcze miałabym mieć problem z nim to nie wiem co bym zrobiła. Jest przy mnie i bardzo mnie wspiera, nie mniej jednak powtarza, że za bardzo się tym wszystkim przejmuję, a ja najzwyczajniej w świecie nie umiem inaczej i stąd mieliśmy dziś konflikt na fali.
- Dobrze, że go masz i możesz na niego liczyć. Wiesz, kocha cię, więc nie chce, żebyś się martwiła. To normalne.
- Ja to wszystko wiem Lisa, ale i tak nie potrafię tego zmienić. – uśmiechnęłam się – A co u ciebie ?
- W zasadzie … nie ma co opowiadać. Rutyna tak zawładnęła moim życiem, że czuję się jak jakaś zapracowana niezamężna i bezdzietna 40stka.
- Uuuuuu aż tak ?
- Mówię tobie ! Ostatnio tak zasiedziałam się w domu, że aż miałam problem, żeby ruszyć tu do ciebie tyłek. Tragedia !
- Ktoś tu stał się leniuchem. – puściłam oko
- Żebyś wiedziała … Dramat ! – roześmiała się
- Lisa …
- Tak ?
- Mogę cię o coś spytać ?
- Mhm.
- Co z Jayem ? Między wami było już tak różnie, że właściwie na czym stoi ?
- Na niczym. – łyk wina
- Rozumiem. – kiwnęłam głową – A macie ze sobą kontakt ?
- Nie.
- O rany – posmutniałam – Ale przecież od początku tak dobrze się dogadywaliście … i świetnie razem wyglądaliście na dodatek …
- Victoria, nie mogę być z kimś, kto całuje inne dziewczyny, a po chwili tłumaczy mi, że to nie miało dla niego sensu i, że po prostu to jego przyzwyczajenie; taki buziak z fankami. Wiesz jak ja się czułam ?
- Ale tylko to ci przeszkadzało ?
- Właściwie … - zastanowiła się – chyba tak, ale to było ponad wszystko i nie miałam do tego nerwów, a z kolei on mi powiedział, że nie zamierza zmieniać swojego nawyku, więc ja zmieniłam. Swój status z „zajętej” na „singielkę”.
- I co, lepiej ci z tym ?
- Nie. – odpowiedziała od razu
- Więc może warto by było z nim pogadać jeszcze raz ?
- I co ja mu powiem ? „Hej Jay wiesz, żałuję, ale nie potrafię być w ciągłej zazdrości, za to, że obściskujesz się ze swoimi fankami” ?
- Nie. Po prostu „Hej Jay, wiesz, tęsknię i chętnie wracam myślami do tego co było.”

Lisa spojrzała na mnie w ciszy. – Nie. – odezwała się po chwili analizowania – To się nie uda.
- Jeśli nie spróbujesz, to na pewno nie.
- Ty ty ty , nie bądź już taka cwana dobrze ? – szczypnęła mnie ze śmiechem
- Ała !
- A wiesz co mi się właśnie przypomniało ?
- Dajesz.
- Moja wizyta u ciebie w tym dniu kiedy to John wywalił cię z roboty, Nathan rozwalił samochód i siedziałaś taka biedna zdołowana na dole przy stoliku przy oknie.
- Hahaha bez kitu ! – roześmiałam się – Pamiętam ! To był koszmarny dzień ! Nie dość, że zostałam pozbawiona auta to i pracy. Okropne to było ! Miałam wrażenie, że cały świat mi się zawalił.
- A pamiętasz co ja wtedy mówiłam o Nathanie ? Od pierwszej chwili gdy mi opisałaś tą całą historię, dawałam tobie znaki, że coś z tego będzie.
- Dawałaś znaki ?? Prooooszę cię !! Ty piszczałaś, że to przeznaczenie, a ja pamiętam, że miałam ochotę cię wtedy walnąć czymś ciężkim w głowę, żebyś oprzytomniała. A teraz w weekend Nathan zabiera mnie do swojej rodziny do Gloucester. – dodałam ucieszona
- CO ?! – wypaliła – Genialnie ! A jednak miałam od samego początku rację ! – mówiła przez śmiech
- A ja myślę, że mam teraz. Odnośnie Jaya. – sprecyzowałam – Przypomnij sobie jak się poznaliście. Tutaj. Też u mnie. Jak od razu nawiązaliście wspólny język. Przypomnij sobie kolejne spotkanie i zobacz jak było wam razem fajnie, jak promieniałaś i z jakim wielkim uśmiechem opowiadałaś mi o tym wszystkim. Może do niego coś dotarło jak już cię stracił i teraz by tak już nie postępował beznadziejnie.
- Naprawdę w to wierzysz ? – spytała cicho
- Nie ma znaczenia w co ja wierzę. Ważne jest to co czujesz. Chciałabyś jeszcze raz nawiązać z nim kontakt ?
- … Nie wiem.
- Lisa … - podstępny wzrok
- Oj ! Być może no.
- No to na co czekasz ?
- Mam pierwsza wyciągnąć rękę ?!
- A co, ja mam to zrobić ?!
Zmrużyła tylko oczy w odpowiedzi.
- Z tego co wiem, to Jay nikogo nie ma, jest sam jak palec. – chrząknęłam znacząco i łyknęłam wina
- Ale ty jesteś okropna ! – Lisa trzepnęła mnie poduszką, a ja roześmiałam się
- Rób jak chcesz. – zauważyłam tylko
- Wiesz … - wstała z łóżka – Muszę do kogoś zadzwonić.
- Mhm, jasne. – powstrzymywałam śmiech, a gdy już otwierała drzwi zawołałam – Pozdrów McGuinessa !
- Wredna ruda ! – odkrzyknęła mi, a ja parsknęłam

W czasie, gdy Lisa poszła zadzwonić, ja otworzyłam komputer. Z przyzwyczajenia jak zwykle weszłam również na Skype`a. W czasie logowania przyłapałam się, że siedziałam przed monitorem z bananem na twarzy z sytuacji Lisy i naszych wspomnień kiedy to Nathan pierwszy raz pojawił się w „Sweet Dreams” z dokumentami odnośnie naszej porannej kolizji. Zalogowałam się na Skypie i uśmiech mi momentalnie zniknął. Tata był dostępny. Nie minęła sekunda, a już na ekranie miałam powiadomienie; „Tata dzwoni …” . Krew odpłynęła od mózgu, a puls przyspieszył. Patrzyłam na monitor. Nie wiedziałam na którą opcję postawić; „odbierz i porozmawiaj” czy „odrzuć” …






Witam Pyszczki :) ! Rozdzialik świeżutki, dopiero skończyłam go pisać, bo rano wzięłam się za niego. Troszkę stabilizujemy akcję, żeby wszystko nam się ładnie pokryło, by niebawem znowu mogło „coś” eksplodować i się zadziać ;). 

Przypominam o sondzie, bo niedługo już 99. rozdział i koniec głosowania.

Już niedługo poradzę coś na małą depresję Maxa po zniknięciu Tori z jego życia, ale chcę coś wymyślić dla niego fajnego, żeby był usatysfakcjonowany w 100%, więc jeszcze trochę cierpliwości i powspierajmy go tymczasem w samotności ;).

Osobiście nie wierzę w takie zjawisko jak „miłość” i nie będę tu rozpisywała się i wywodziła dlaczego. Po prostu takie jest moje stanowisko w tej sprawie. Wiem natomiast, że są tacy mężczyźni jak czasami zostaje przeze mnie opisany Nathan – „miły, troskliwy, serdeczny i kochany” jak to określiła MZ. Wiem, że są, bo miałam do czynienia z takowymi ( nawet nie z jedną partią, a kilkoma ;) ), tyle że aby te cechy w nich się „obudziły” muszą mieć dla kogo je pokazać. Dlatego muszą tracić na kobietę, której zechcą zaufać i otworzyć się przed nią całkowicie i kiedy poczują, że warto – wtedy starają się ile tylko wlezie, włączając przy okazji miłość, troskliwość i serdeczność ;). Przynajmniej ja tak to widzę, bo byłam tego świadkiem.

Cieszę się, że po raz kolejny poprawiłam Wam humorek ostatnio dodanym rozdziałem. Mam nadzieję niepoprawna romantyczko, że nie zawaliłaś przez to historii ;P …
Nie mam telewizora, nie oglądam go, więc nie wiem co się dzieje w „Trudnych sprawach” ;).

Tyle odnośnie Waszych ostatnich komentarzy. Muszę ogarnąć się i wyruszyć do centrum, więc uciekam. A ! Poza tym możecie być ze mnie dumne, bo kilka dni temu toczyłam ostrą batalię z własnymi myślami i dostrzegłam, i zrozumiałam coś ( w końcu ! ), co było złego, a co towarzyszyło mi od blisko roku. Mam nadzieję, że była to ostateczna walka i, że wygrałam na dobre, bo nie było łatwo, dlatego też nie udzielałam się tutaj, bo musiałam uporządkować swoje sprawy i zrozumieć błąd. Ale już jest dobrze i mam nadzieję, że wytrwam. Wysyłajcie pozytywną energię, żebym nie wróciła do tego co było, bo momentami jeszcze jest ciężko !

Wreszcie (chyba !) oswobodzona i zadowolona San.
<3

PS Wantedowe Story mają dziś już równo 10 miesięcy, czujecie to :> ?!

piątek, 22 listopada 2013

Wszystko dla dobra zespołu - rozdział 97.

Po skończonej pracy pojechałam do domu – do „Sweet Dreams”. Zasiadłam za ladą jak zawsze i rzuciłam torbą na blat. Bob widząc to kątem oka, westchnął;

- Co tym razem ?
- Wiesz Bob, jest parę rzeczy, które tak mnie irytują, że aż mnie nosi i chciałabym wszystkim, którzy do nich się dopisują, po prostu dać takiego kopniaka w tyłek, że przez 2 lata usiąść by nie mogli.
Wziął oddech. - Wow. Ktoś cię tym razem naprawdę musiał nieźle wkurzyć.
- Powiedz mi, dlaczego ludzie, którzy robią to co kochają, spełniają się i są szczęśliwi z tego powodu, a od innych dzieli ich tylko to, że częściej są widywani w telewizji, nie mogą mieć za grosz normalnego życia i prywatności ?
- Bo są „częściej widywani w telewizji” … ?
Przewróciłam oczami.
- Jest aż tak źle ? – spytał z troską
- To dopiero początek, a ja jestem tym wszystkim strasznie wystraszona i szczerze mówiąc mam dość. Nie wiem jak chłopaki do tego przywykli i mogą tak normalnie funkcjonować i na dodatek mnie pocieszać.
- W jakim stopniu cię już namierzyli ?
- A już sama nie wiem Bob wiesz ? – machnęłam ręką – W jednym momencie maszyna tak ruszyła, że ja po prostu już nie ogarniam. Nie mam pojęcia czego dziennikarze się o mnie dowiedzieli, nie wiem jak mnie przedstawiają i szczerze mówiąc nie chcę wiedzieć. Muszę tylko udawać, że wszystko w porządku, że wcale mnie to nie rusza kiedy na przykład jak dziś, zaczepiły mnie dziewczyny; fanki chłopaków i piszcząc na mój widok, prosiły o zdjęcie ze mną. Paranoja jakaś ! – położyłam czoło na blat, a Bob się roześmiał;
- I to cię boli najbardziej, co ? Że nie możesz im powiedzieć prosto z mostu, żeby dali ci spokój ?
- Najdelikatniej powiedziane … - mruknęłam. Podniosłam od razu głowę i w jednym momencie zupełnie nieświadomie, powiedzieliśmy z Bobem razem;
- Wszystko dla dobra zespołu.
Wymieniliśmy smutne uśmiechy.

- Lisa tu była przed pracą. Szukała cię. – podeszła do nas Lucy
- Coś się stało ?
- Chciała pogadać.
Westchnęłam. – Zaraz do niej zadzwonię. – wyciągnęłam z torby telefon i wybrałam jej numer; - Jestem w domu, jak chcesz to wpadaj. – nagrałam się na pocztę głosową
- A co z twoją ulubioną znajomą ? – spytał Bob, a ja nieogarnięta spojrzałam na niego z wielkim zapytaniem i uniesioną brwią. – Z Tori czy jak jej tam.
- Ach, ta małpa. – wypsnęło mi się – Przegnana na 4 wiatry, ale o niej to akurat najmniej chce mi się rozmawiać, więc nie ciągnij tego tematu. Powiem ci tylko tyle, że cholernie szkoda mi Maxa, bo biedny teraz cierpi po plastiku, bo mimo wszystko zaangażował się, wiadomo, ale mam nadzieję, że niebawem wyliże się z tego. W końcu co jak co, ale to nie był jakiś owocny w długość związek.
- W długość może nie, ale
- Dobra, nie dokańczaj, bo się zrzygam.  
Bob dał w śmiech. – Chcesz może na poprawę humoru bezę ? Firma stawia.
- Nie, dzięki, Bob. Ostatnio na kontroli ustałam na wadze i raptownie kilka kg mi przybyło. – podejrzliwy wzrok – Ograniczam słodycze tylko, spokojnie. – przewróciłam oczami
- Patrz, żebyś znowu nie przesadziła. Mam cię na oku. – pogroził palcem
- Jak wszyscy ... – westchnęłam
- A propo … Romeo twój dzisiaj przyjeżdża ?
- A nie wiem. – wzruszyłam ramionami, wstając – Niby nie jesteśmy umówieni, ale znając życie to zjawi się.  – podeszłam do schodów i już weszłam na dwa, gdy jeszcze cofnęłam się i dodałam; - I to na czarnym rumaku ! – właściciel cukierni roześmiał się już na dobre

Mimo iż było to dopiero po południe, zdecydowałam się na gorącą kąpiel relaksacyjną. Zawsze ten sposób działał na mnie z ukojeniem i mogłam w gorącej wodzie i pięknym zapachu uspokoić się i odprężyć. Wzięłam ze sobą podomkę i w samej bieliźnie powędrowałam do łazienki. Napuściłam wody tyle, że prawie cała wanna była zapełniona, nalałam ulubionego płynu do kąpieli o zapachu czekoladowo- pomarańczowym i zanurzyłam się w pianie tak, że tylko od szyi w górę nie byłam mokra.

Zamknęłam oczy i o niczym nie myślałam. Po prostu leżałam, egzystowałam i rozkoszowałam się cudowną wonią i tym jak dobrze i beztrosko było mi w tamtym momencie. Leżałam tak długo, dopóki nie wystygła mi woda. Nie chciało mi się nalewać nowej, więc uznałam, że to znak, żeby w końcu wyjść. Wytarłam się, nałożyłam z powrotem bieliznę, na wierzch założyłam szlafrok, którym szczelnie się okryłam po gorącej kąpieli. Na czubku głowy zrobiłam sobie niedbałego, rudego koka.

Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i zrobiłam krok w głąb.

- No tak. –westchnęłam, widząc rozłożonego Nathana na moim łóżku i szczerzącego się do granic możliwości – Czuj się jak u siebie w domu.
- A dzięki, dzięki. – roześmiał się – A ty co ? – ściął mnie od góry do dołu – Spać się już szykujesz ? Nie za wcześnie ?
- Nie. Mogłabym przespać kolejne dni. – klapnęłam na wielkim fotelu, który stał naprzeciwko łóżka
- Vicky co jest ?
- Nic.
- Odpowiedz mi.
- Nic. – powtórzyłam posępnie i bez emocji
- Przecież widzę.
Spojrzałam na niego. – A co mam ci powiedzieć skoro wszystko wiesz.

Wyciągnął do mnie rękę z łóżka. – Chodź tu do mnie. – nie musiał dwa razy powtarzać. Wstałam i już po sekundzie leżałam obok niego wtulona, z głową na jego klatce piersiowej. Obejmował mnie mocno. – Jesteś przestraszona ? – nie odpowiedziałam, rysowałam tylko palcem wzorek na jego koszulce – Rozumiem to i naprawdę zrobię co w mojej mocy byle tylko zaoszczędzić ci wszelkich nieporozumień i nieprzyjemności. Ale nie mogę tobie obiecać, że nikt nie będzie robił tobie zdjęć z ukrycia, że ktoś ich nie opublikuje czy, że ludzie nie zaczną się za tobą oglądać, bo staniesz się rozpoznawalna.
- Ale ja nie chcę … - szepnęłam i podniosłam się, by spojrzeć mu w oczy – Nie potrzebuję żadnej sławy, nie chcę tego, nie kręci mnie to. Chcę być od tego jak najdalej. To nie jest mój świat Nathan.

Patrzył mi w oczy, milcząc aż w końcu delikatnie uśmiechnął się. – Ale ty jesteś moim światem. Będę cię chronił jak tylko się da, ale nie mogę odpowiadać za to co będą robili inni.
Spuściłam wzrok. – Wiem. – szepnęłam smutnie i usiadłam koło niego – Te dziewczyny z metra, o których wspominałam tobie dziś rano przez telefon, kiedy jechałam do pracy, wysiadły za mną i goniły mnie.
Nathan roześmiał się. – Uciekałaś, że cię goniły ?
- Znaczy – ściągnęłam brwi z zakłopotania – no dobra no. Może tam i szłam szybciej niż ustawa przewiduje dla mnie, ale w każdym razie nadążyły i pytały o ciebie, o nas … W ogóle jak w końcu przyznałam się, że jestem „tą Victorią” to zaczęły piszczeć i tupać nogami.
- O proszę. – Nathanowi nie schodził z twarzy szeroki uśmiech
- No nie powiem. Miłe to było. Nikt nigdy tak się nie ucieszył na mój widok … Podsumowując; prosiły mnie o wspólne zdjęcie.
Uniósł brew, zakładając za głowę rękę. – I ?
- Ostatecznie zgodziłam się choć ja byłam chyba bardziej zestresowana od nich. Przynajmniej takie miałam wrażenie.
- Oho ! Czyli pierwszy chrzest bojowy przeszłaś. – pociągnął mnie delikatnie za szlafrok
- Mam nadzieję, że pierwszy i ostatni … Oj, zostaw, bo będzie mi zimno. Mam pod spodem tylko bieliznę. – zabrałam mu kawałek materiału i wstawałam z łóżka
- Już to widzę. Zapewne ubrana jesteś już w swoją słodką piżamkę z kotkiem. – zaśmiał się i kiedy go mijałam pociągnął mocniej za pas szlafroka przez co moja narzuta doszczętnie zsunęła się na podłogę i stałam przed chłopakiem w samej bieliźnie
- Mówiłam ci już kiedyś, że jesteś głupi jak but z lewej nogi ? – uniosłam brew, widząc jak zszokowany, że miałam rację, pożerał mnie wzrokiem i nie czekając na nic więcej odeszłam, by podejść do szafy

- Viiickyyy chodź tu. – momentalnie wpadł w stan euforii
- Zapomnij ! – prychnęłam, otwierając szafę
- Oj, no chodź tu. Coś chcę ci powiedzieć na ucho.
- Mhm Skarbie,  a jak nałożę ubrania to też zechcesz mi coś wtedy powiedzieć na ucho czy już niekoniecznie ?
- Nie przekomarzaj się ze mną ! – niby surowy ton, a po chwili drgnęłam bowiem migiem znalazł się tuż za mną i położył ręce na mojej nagiej talii – Mam dla ciebie pewną propozycję … - mruknął mi do ucha
- Oho – parsknęłam niewzruszona, przeglądając ubrania – Chyba nawet wiem jaką.
- Ojjj nie wiesz … - zaczął jeździć nosem po moim karku – Pojedźmy do Gloucester.
Odwróciłam się gwałtownie do niego przodem. – Co ?!
- Co „co” ? – uśmiechnął się jakby nigdy nic – Pojedźmy do Gloucester.
Ściągnęłam brwi. – Ale jak ? Dlaczego ?
- Odpoczęlibyśmy od tego całego zamieszania tutaj, naładowalibyśmy akumulatory … i nie tylko – machał szatańsko brwiami wyszczerzony
Roześmiałam się. – Dureń.
- Spędzilibyśmy kilka dni razem, tylko ty i ja, a poza tym już dawno dostaliśmy zaproszenie od mojej rodziny, więc może to jest ten czas w końcu, żeby je wykorzystać ?
- Ale Nath ja pracuję.
- Ja też.
Zmrużyłam oczy. – Wiesz co ? Twoja praca a moja … Nie mam wolnego. Nie dostanę urlopu, bo wykorzystałam cały na pobyt w Polsce.
- Ale z tego co wiem to weekendy masz wolne …
Uśmiechnęłam się kącikiem ust. – No mam …
- Czyli co, w piątek popołudniu wyjeżdżamy z tego okropnego Londynu ? – klasnął uradowany w ręce
- Mmmmm …
- Vicky …
- Ok. – uśmiechnęłam się – Może to i dobre rozwiązanie … Odpoczniemy od tego wszystkiego, nabierzemy dystansu …
- Otóż to ! – dał mi soczystego buziaka – A w ogóle ! – przyciągnął mnie do siebie – Coś tam mi się przypomniało … - mówił niskim głosem

- Co znowu wymyśliłeś ?
- Miałem ci udzielić korepetycji chyba, co ? – puścił oko i zaczął składać na moich ustach pocałunki
- Naaaaaathhaaaaan …
- Nie „Naaaaaathaaaan” – podrobił mój głos – tylko „tak, kochanie, czekałam cały dzień na twoje korepetycje”.
- Tak, kochanie, aż mi nogi drżały na samo przypomnienie o tym. – roześmiałam się – Oj nie rób mi malinki na szyi ! Nathan ! – roześmiałam się z jego wpicia – Przestań ! – pisnęłam – Daj mi się ubrać, bo zimno mi się robi !
Oderwał się od mojej szyi. – Zaraz cię rozgrzejemy. – uśmiech numer 6
- Ogarnij swoje hormony, proszę cię. – parsknęłam
- Naprawdę wierzysz, że ten tekst trafi do faceta kiedy jego dziewczyna stoi w jego ramionach w samej bieliźnie ?
Przekalkulowałam przez chwilę. – Czyli jestem na straconej pozycji ? – przygryzłam dolną wargę
- Jak najbardziej na przegranej. – roześmiał się i już miał mnie zacząć całować kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi – Serio ? – mruknął niepocieszony i puścił mnie – Otworzę, ty idź się ubrać.
- Na pewno wcale to nie będzie wyglądało dwuznacznie Sykes. WCA-LE ! – podeszłam z powrotem do szafy
- Podwieczorek na dole dzieciaki. – usłyszałam Boba
- Ok, zaraz zejdziemy. – odpowiedział mu Nathan

Potrzebowałam kilku sekund, żeby przebrać się w dresy. Gdy byłam gotowa mój chłopak stał przy drzwiach oparty o ścianę z założonymi rękami.
- To na czym to skończyliśmy ? – uniósł brew
- Pfff ! Erotoman ! – rzuciłam i migiem otworzyłam drzwi
- Hej ! Wcale nie ! – obruszył się i zaczął mnie gonić po schodach
Roześmiani wpadliśmy do kuchni. Na stole czekały na nas solidne porcje ciasta. Mina mi zrzędła i spojrzałam na Boba, który stał dalej i zrobił tylko niewinną minę.

- Dziękuję, nie jestem głodna.
- Victoria nie wygłupiaj się.
- Nathan nie ciągnij mnie na siłę. Powiedziałam, że nie chcę to nie chcę.
- Znowu zaczynasz ?
- Niczego nie zaczynam ! Po prostu nie mam dziś ochoty na słodycze i to wszystko ! – ciśnienie mi rosło, ale na szczęście w tym momencie zadzwonił mój telefon. Odeszłam na krok. – Cześć Max. – odebrałam – Co tam ?
- Hej Vicky. Przeszkadzam ?
- W sumie to nie. Coś się stało ?
- Chciałem z tobą pogadać przez moment. – brzmiał smutno – Tak mi jakoś … pusto i beznadziejnie. Wszystko jest do dupy.
- Może chcesz, żebym przyjechała co ? Zaraz powiem Nathanowi i możemy być.
- Nie, nie. Nie chcę wchodzić w wasze plany. Poza tym nie chce mi się z nikim widzieć. Tak tylko chciałem …
Westchnęłam. – Max … ja wiem, że jest ci ciężko, ale musisz starać się pozytywnie myśleć ...
- Trudno czekać na coś co wiesz, że może nigdy nie nastąpić. Ale jeszcze trudniej zrezygnować, gdy wiesz, że to wszystko czego pragniesz.
- Największą wadą jest to, że się nie próbuje walczyć. Max, jesteś twardym facetem i poradzisz sobie. Ja w to wierzę. I ty też. Tylko potrzebujesz czasu.
- Młoda … Tak bardzo cię przepraszam za ten zakład wcześniejszy z Nathanem.
- Ale już mnie przepra
- To było podłe. – nie dał mi dokończyć – Złamaliśmy tobie serce tak okrutnie. Nawet w minimalnym stopniu to nie równało się z tym co ja mam teraz … A jednak poradziłaś sobie. A ja co ? A ja siedzę i się użalam nad sobą jak jakiś
- Każdy ma inny poziom bólu. Jeżeli ta sytuacja jest dla ciebie ciężka to na pewno tak jest i nie masz do czego się porównywać, bo akurat w kwestii uczuć wszystko jest indywidualne.
- Vicky, idziesz ?! – krzyknął za mną Nathan
- To Młody ? Musisz iść ?
- Tak trochę … Ale Max ! Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. A ! I jeszcze jedno ! Nie siedź w domu i nie rozpamiętuj. Nie rozmyślaj, bo to ci nic nie da. Stało się i nie dasz rady tego cofnąć, a chyba nie chcesz mieć przez nią wyjętych kilka dni z życia, co ? Kolejne dni toczą się dalej, świat nie stoi w miejscu i nie pozwól, żeby smutki zabierały ci kolejne godziny.
- Dzięki Victoria … Wracaj tam do Nathan, a ja kończę. Pa
- Trzymaj się Max … - rozłączył się. Patrzyłam smutnie na telefon.
- Victoria !
Odwróciłam się do Nathana. – Musimy jakoś pomóc Maxowi …





Cześć Brzdące :* ! Ocenę rozdziału zostawiam Mojemu Niezastąpionemu Jury w coraz liczniejszym składzie z czego baaaaardzo się cieszę :). To naprawdę miłe kiedy pod kolejnymi rozdziałami ktoś namyśli się i zdecyduje coś napisać i dać mi o sobie znać, mimo już tak zaawansowanej liczby rozdziałów. Czekam na Was ciągle :>. To cudowne, że nawet już z tak rozwiniętą akcją dołączacie do mnie. Do Nas <3.

Dziękuję Dziewczyny za troskę i liczne nakazy odpoczynku ;). Wróciłam do dobrego samopoczucia, spałam przez 3 kolejne dni do południa i odzyskałam siły.

Zauważyłam ostatnio u siebie małą, ale znaczącą zmianę … - stałam się dość sentymentalna i coraz częściej wracam wspomnieniami do tego co było niedawno, ale i kilka/kilkanaście dobrych lat temu. Jest to dla mnie nowe odkrycie, bo tej pory byłam osobą, która zacięcie nie odwracała się wstecz i żyła tylko i wyłącznie przyszłością, uważając, że powrót do tego co było jest nieistotny. A jednak coś się zmieniło. Może to pewnie schodek do pokonania, bo robię się coraz bardziej dojrzała i wkraczam pełną parą w dorosłość, która już nie będzie taka beztroska, a może to pewnego rodzaju słabość, bo jestem tu w Wawie sama, a cała moja rodzina jest 300km stąd i nie umiem inaczej zaakceptować tego stanu rzeczy i dlatego wracam z tęsknotą do przeszłości … ?
Tak czy siak nie umiem znaleźć odpowiedzi.

Filozoficznie trochę się zrobiło, ale ( jak już pewnie zauważyłyście ) mam skłonność do przelewania myśli na notki. To taki mój sposób oczyszczania umysłu =>. W końcu nie na darmo mam w pudle 15 napisanych pamiętników w grubej oprawie ;p ...

Na osłodę dorzucam zdjęcie z dzisiejszego śniadanio-obiado-kolacji ;). 



Tulę każdą z Was. Spokojnego piątkowego wieczoru ;* !

Sonda sonda sonda ;D ! ^^ 

PS to mój setny POST na blogu - małe gibanko ;] !

wtorek, 19 listopada 2013

Korki potrzebne od zaraz - rozdział 96.

- Victoria nie denerwuj się ! – upomnienie Nathana przez telefon
- Powiedz mi jak mam się nie denerwować ?!
- Vicky
- Przecież to na pewno jej sprawka ! OOooooochhhh !! Co za plastik !!
- Kochanie uspokój się. – chłopak zachował nadmiar spokoju – Rozwiążemy ten problem i wyjaśnimy wszystko. – w tamtym momencie zrezygnowana oparłam czoło o rękę, którą trzymałam na biurku – Halo, Victoria ? Jesteś tam ?
- Jestem. – westchnęłam
- Przyjadę po ciebie. Będę o 15 na dole w „EandJ”.
- Dobrze …
- Hej Vicky – słodki ton – głowa do góry.
- Mhm. Muszę wracać do pracy. Na razie. – odłożyłam komórkę

Byłam zarówno i wściekła i zdołowana. Dwa tak bardzo przejmujące uczucia, które odebrały logiczne myślenie i nie mogłam skupić się na papierach. W zasadzie za co brałam się do wypełnienia; po chwili odrzucałam, bo nie mogłam. Najzwyczajniej nie mogłam !
Przesiedziałam pozostały czas do końca pracy w fotelu przed oknem i panoramą Londynu. W mojej głowie huczało od wyzwisk, którymi obdarzałam gęsto Tori. Byłam pewna, że to ona ! Kto inny mógł to zrobić ? Nie wierzyłam w winę kelnerów bądź barmanów.

Z wielką niecierpliwością patrzyłam co chwila na zegarek i gdy wybiła g.15 już zamykałam drzwi do swojego gabinetu i po chwili schodziłam na dół. W wejściu do budynku widziałam swojego chłopaka. Przelotnie oddałam klucz Rebece i podeszłam do Sykesa, który wyciągał do mnie rękę z zatroskaną miną. Podałam mu dłoń, a on przyciągnął mnie delikatnie i pocałował w czoło, szepcząc;
- Poradzimy sobie.
Spojrzałam mu w oczy i bez słowa wyszliśmy z „EandJ” i wsiedliśmy do samochodu.
- Jedziemy do nas. Tam wspólnie obgadamy wszystko dokładnie i zdecydujemy co dalej.
Miałam wzrok wbity w obraz za boczną szybą. – Jeszcze tego nie zrobiliście ?
- Vicky, takie sprawy trzeba załatwiać delikatnie i na spokojnie.
- Tak ?! – spojrzałam na niego gwałtownie, odwracając głowę – To szkoda, że ona nie zrobiła tego delikatnie tylko wepchała swój silikon tam gdzie nie trzeba !
Westchnął. – Jeszcze nie wiemy czy to ona …
- Błagam cię ! Jakoś nie sądzę, że byłby w stanie zrobić to ktokolwiek inny czy którykolwiek kelner. Byliśmy na niejednej imprezie Nathan i do tej pory nic takiego się nie zdarzyło, sam wiesz !
- Wiem …
- Tylko nie chcę źle myśleć o Tori. – dodałam za niego
- Ja tego nie powiedziałem.
- Ja powiedziałam. I wystarczyło.
- Kochanie
- Patrz na drogę. – zakończyłam rodzącą się kłótnię

Pozostałe kilka minut do domu The Wanted jechaliśmy w milczeniu. Wreszcie chłopak zaparkował przed garażem i już zbierałam się, żeby wysiadać, gdy jeszcze złapał mnie za rękę.
- Obiecaj mi, że nie będziemy się przez nią kłócić. Musimy teraz być nadzwyczaj zgodni.
Zmrużyłam oczy. – To może zaufaj mi. Nie jej. – rzuciłam i wysiadłam. Po chwili otwierałam drzwi wejściowe. – Cześć.
- Cześć słońce. – pomachał do mnie bez entuzjazmu Tom z salonu
- Hej. – dopowiedziała reszta, a ja po zdjęciu butów i płaszcza usiadłam wśród nich na kanapie
- Vicky …
- Już wiem wszystko Max.
- Tori ma być za chwilę. Właśnie skończyłem z nią rozmawiać przez telefon.
- Czyli najpierw ją prześwietlamy ? – doszedł do salonu Nathan, a Max westchnął;
- Chłopaki się uparli.
- Nie „chłopaki się uparli” tylko wszystko wskazuje, że to jej sprawka. – poprawił dosadnie Jay

Nie mogłam się powstrzymać i znacząco chrząknęłam do Nathana, który tylko niezadowolony przewrócił oczami. Nie zdążył nic odpyskować bowiem po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Wszyscy wymieniliśmy znaczące spojrzenia.

- Otworzę … - smutny Max skierował się do drzwi wejściowych, a Nathan skorzystał z okazji i usadowił się na jego miejsce czyli obok mnie. Otoczył ramieniem i powtórzył cicho bylebym tylko usłyszała;
- Poradzimy sobie.
Kiwnęłam głową, przyjmując tą informację do świadomości, ale po chwili ciśnienie we mnie się zagotowało, widząc okaz sztuczności przed sobą.
- Hej. – uśmiechnęła się słodko – Co to za narada ? Przegapiłam coś ? – pisnęła cała w euforii
- Tak, swój pogrzeb. – westchnęłam, ale zaraz Nathan mnie szczypnął w celu doprowadzenia mnie do porządku
- Coś nie tak ? – spytała, nie słysząc mojej wypowiedzi i zajęła pufę naprzeciwko mnie – Maxiu, czemu jesteś taki spięty ? W ogóle dlaczego milczycie ?
- Tori – odezwał się Tom – Nie będę owijał w bawełnę …
- Nono o co chodzi ? – zatrzepotała rzęsami z filmowym uśmiechem
Ścisnęłam rękę Nathana, sycząc; - Trzymaj mnie, bo ją rozszarpię zaraz …
- Chodzi o to, że – Max spojrzał na nas wszystkich, a na koniec wrócił do niej wzrokiem – że chcemy się dowiedzieć czy to ty nas wsypałaś w telewizji odnośnie ostatniej imprezy.
Postawiła oczy i wskazała na siebie. – Jaaaa ?
- Po prostu odpowiedz. – powiedział stanowczo Jay
- No chyba sobie żartujecie ! – obruszyła się – Niby czemu miałabym to zrobić ?
- Żeby na przykład pogrążyć mnie jakimś tekstem ? – zabrałam głos

Spojrzała na mnie chytrym wzrokiem i … nie odpowiedziała nic. Mierzyłyśmy się spojrzeniami i już byłam pewna, że to ona. Po prostu. TO. BYŁA. ONA. !
- Tori – „obudził” nas Max – zrobiłaś to ?
Czarna spojrzała na niego z wyrzutem. – Oczywiście, że nie !
- Jasne. – prychnęłam i szybko wstałam
- Gdzie idziesz ? – spytał za mną cicho Nathan
- Jak najdalej stąd.
- No tak, najlepiej jest uciekać od razu jak coś nie pasuje. – Tori uśmiechnęła się triumfalnie
Spojrzałam na nią z obrzydzeniem. – Nie pogrążaj się już i po prostu się zamknij. – syknęłam prosto z mostu i udałam się na schody, by po chwili być już w pokoju swojego chłopaka

Położyłam się na jego łóżku. Pachniało Nim. Przez moment dzięki kochanemu zapachowi oderwałam się od kłopotu, ale po chwili brutalnie zeszłam na ziemię. Wtuliłam się do poduszki, leżąc na boku i utkwiłam wzrok w oknie.

To było do przewidzenia, że ona się nie przyzna. Kto jak kto, ale taka przebiegła osoba zawsze ochroni swój tyłek w jakiejkolwiek sytuacji by nie była. Ten jej wzrok szyderczy w salonie … Wiedziałam, że to była ona tylko szkoda, że tylko ja to dostrzegłam …

- Co sobie myślałaś ? – usłyszałam za sobą jej głos. Szybko odwróciłam się i zobaczyłam ją jak nonszalancko opierała się pewnie o futrynę. – Że pozwolę, żebyś się dobrze bawiła i zgarniała laury, będąc z jednym członkiem z zespołu ? Prooooszę cię. – roześmiała się jadliwie – Jeśli ktoś tu może mieć dobrze to tylko ja.
Ścięłam ją i wycedziłam. – Ty jesteś chora. W ogóle … - ściągnęłam brwi – jakimi kategoriami ty myślisz, co ? – złość we mnie rosła, więc wstałam z łóżka i zaczęłam iść w jej stronę – Że miłość to zabawa i naciąganie kogoś na imprezy, drinki i tanią sławę ?! Nie masz za grosz przyzwoitości i świadomie krzywdzisz drugą osobę ?! A to co mi zrobiłaś, podając do telewizji osobiste moje i Nathana dialogi to wiesz … to było dokładnie w twoim stylu; sprzedane, złośliwe i sztuczne.

Roześmiała mi się w twarz. – Oj nie udawaj już takiej cnotki, dobrze ? Zrobiłam co chciałam i gdybym miała do wyboru to zrobiłabym to jeszcze raz, a co więcej, może udałoby mi się przemycić jakieś wasze pikantne fotki byle tylko cię pogrążyć. A wiesz czemu ? Bo cię nie znoszę. A co do Maxa … - spojrzała na swoje paznokcie – no cóż … co ja poradzę, że facet jest we mnie ślepo zakochany i spełni każdą moją zachciankę ?
- Naprawdę tak sądzisz ? – zza schodów wyłonił się George

Serce mocniej mi zabiło, gdy znalazł się w tym momencie obok nas. Przeniosłam pewny wzrok na Tori, która momentalnie się zmieszała i co więcej – pod masą pudru było można dostrzec buraka !
- Źle coś usłyszałeś ! – pisnęła i podeszła szybko do niego, łapiąc go za koszulę
- Puść mnie ! – odepchnął ją od siebie – To ty to zrobiłaś, tak ?!
- Max …
- Okłamywałaś mnie !
- Ale Maxiu … - zaczęła jazgotać, a ja postanowiłam zejść na dół i zostawić ich samych, żeby Max sam to rozwiązał …
- Co się tam dzieje ? – spytał Siva, gdy wróciłam i na dole słychać było kłótnię Łysego i Tori
- Max usłyszał jak Tori zaczęła mi sypać wszystko.
- Więc
- Tak Nath. Wszystko się wydało. – oznajmiłam, ale wcale nie triumfowałam z tego powodu, że miałam od samego początku jako jedyna rację. Daleko mi było do zadowolenia, widząc i słysząc, że lada chwila kolejny związek Maxa runie w gruzach …
- I wiesz co ci jeszcze powiem ?! – Tori wściekła schodziła szybko ze schodów i krzyczała do Maxa – Że dawałeś się i to od samego początku ! Jeśli ja jestem szmatą to ty kim jesteś ?! – krzyknęła, schodząc z ostatniego schodka
- Wynoś się ! – George warknął do niej wściekły
- Oho ! – Jay momentalnie wyprostował się i zaczął przybliżać się z groźnym wzrokiem do czarnej – Czyżby ktoś tu miał jakiś problem ? A może ja jeszcze mogę pomóc w udoskonaleniu tej niepełnej samooceny ?
Tori przejechała po nas wszystkich wzrokiem. – Jesteście wszyscy tacy sami. Gówno warci.
Tom nie wytrzymał i nie minęła sekunda, a już wyprowadzał dziewczynę za ramię i wystawił ją za drzwi, mówiąc;
- Spotkamy się w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu, bo nie zostaniesz za to bezkarna. – po czym trzasnął jej drzwiami przed oczami

W mieszkaniu zapanowała cisza. Wszyscy byliśmy w szoku i nikt nie był w stanie cokolwiek powiedzieć. Tylko biedny Max zakręcił się na pięcie i wrócił na górę. Widząc to, chłopaki zatroskali się i proponowali jeden przez drugiego;
- Może zaniosę mu piwo ?
- Może zabierzemy go na odreagowanie na imprezę ?
- Może pokażemy mu nową ofertę audi ?
- A może włączymy mu porno ?
Wszyscy spojrzeliśmy błagalnie na Jaya, który roześmiał się i dodał;
- Żartowałem.
- Chłopaki, nie możemy go tak teraz zostawić. – westchnął Nathan
- Jasne, że nie.
- Nie ma opcji. – Tom zaczął obgryzać z nerwów paznokcie
- Pójdę do niego. – wstałam
- Vicky, jesteś pewna ? – przytrzymał mnie mój chłopak
- Spokojnie. – posłałam ciepły uśmiech i już po chwili pukałam do drzwi Łysego. Nic nie usłyszałam, więc tak czy siak zajrzałam; - Mogę ?
Odwrócił się do mnie i posłał blady uśmiech. Zaczynał nową paczkę tytoniu. – Chodź słońce.
Weszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Podeszłam do okna.
- Max, daj mi papierosa. Dotrzymam tobie towarzystwa.
- To ty jeszcze palisz ? Młody mówił, że rzuciłaś.
- O proszę ! Szybciej rzuciłam niż zaczęłam w takim razie. Ile to człowiek może się o sobie dowiedzieć …

Uśmiechnął się i podpalił najpierw mi, a potem sobie końcówkę i otworzył okno. Paliliśmy w milczeniu. Nie chciałam pierwsza zaczynać tematu. Po prostu chciałam, żeby czuł, że nie był sam i, że miał oparcie. Stał zamyślony i zapatrzony w dal. Dopiero po bodajże dwóch minutach odezwał się;
- Victoria przepraszam cię.

Facepalm. Nie tego się spodziewałam. - Ty ? Za co ?
- Za to co się stało. Za to co ona ci zrobiła. Wam. Że przez moją lekkomyślność i głupotę sprzedała was do telewizji.
- Ale Max o czym ty w ogóle mówisz ?! – zbulwersowałam się – To nie ty masz przepraszać tylko ona ! Ty niczego złego nie zrobiłeś. Poza tym … teraz myślisz o tym, że to mi coś się stało ? Facet, nie jesteś z kamienia i nie musisz niczego ukrywać. Przecież wiem jak bardzo boli złamane serce. Naprawdę bardzo mi przykro. – pogłaskałam go po ramieniu, a on uśmiechnął się smutno
- Chyba niedługo zapiszą mnie do jakiejś księgi z rekordową liczbą spieprzonych związków.
- Max, nie mów tak … - powiedziałam ciszej – Wiem, że to zabrzmi banalnie, ale nie spotkałeś jeszcze tej jedynej …
Wyszczerzył się. - Zabrzmiało banalnie.
- Ej !
- No co ?
Spoważniałam. – Naprawdę nie potrafię zrozumieć tego, że kobiety nie widzą w tobie tych wszystkich cudownych cech. – spojrzał mi w oczy - Ale ! Ich strata ! – puściłam oko
- Kiedy ostatnio ci mówiłem, że zazdroszczę tobie i Nathanowi, że jesteście tacy szczęśliwi ? … Dzięki Vicky, że się starasz, ale muszę sam się z tego wyleczyć i sobie to wszystko poukładać w głowie od nowa.
- Pewnie. – pokiwałam głową i wyrzuciłam papierosa – Wiesz gdzie mnie szukać w razie potrzeby.
- Wiem. – pokiwał głową i w podziękowaniu dał mi całusa w policzek – Jesteś kochana.
- Wiem. – zaśmiałam się i zostawiłam go samego w pokoju

Naprawdę było mi go żal i chciałam ze wszystkich sił mu pomóc, ale wiedziałam, że w tej kwestii ani ja ani reszta chłopaków nie byliśmy w stanie niczego zrobić. On musiał sam to pokonać i przezwyciężyć. Reszta po południa i wieczór minął w wisielczym nastroju. Max praktycznie nie wychodził od siebie, a i chłopakom nie było do żartów.
- Nath, odwieziesz mnie do „Sweet Dreams” ? – spytałam po g.22
- Nie.
- ?!
- Zostaniesz na noc.
- Nawet nie mam ochoty dzisiaj się z tobą licytować. Niech będzie … - westchnęłam i wtuliłam się w niego mocniej …

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 6.30. W porządku. Musiałam przyszykować się i wyjść do pracy. Wstałam po cichu z łóżka, nie budząc Nathana i powędrowałam do łazienki, żeby się ogarnąć. Kwadrans później schodziłam do kuchni. Jak zwykle o tej porze, w domu panowała cisza. Chłopaki jeszcze smacznie spali. W kuchni zaczęłam nalewać sobie z dużego dzbana do szklanki sok porzeczkowy, gdy nagle od tyłu;
- Bum ! – krzyknął mi nad uchem
- Tom ! – wrzasnęłam, patrząc na wielką, fioletową plamę na środku mojej bluzki – Czyś ty oszalał ?! Zobacz !
- Oj słońce przepraszam no. – puścił do mnie oko – Nie wiedziałem, że tak podskoczysz.
- No bardzo dziwna reakcja na przestraszenie się. Bardzo ! – zaczęłam wycierać pospiesznie ręcznikiem plamę
Tom przejął ode mnie szklankę z odrobiną nalanego soku i zrobił łyka, przyglądając mi się. – Mam być szczery ? To nie zejdzie.

Spojrzałam na niego wściekła spod byka i migusiem wróciłam do pokoju. Otworzyłam z hukiem szafę.
- Nathan muszę pożyczyć od ciebie bluzę.
- Coooo ? – otworzył jedno oko niemrawo skrzywiony – Bierz co chcesz. – wydukał i przełożył się na druga stronę – Czapkę weź gratis. – mruknął jeszcze
- Nie chcę czapki. – mlasnęłam, ale zaraz zmieniłam zdanie – Chociaż nie. Muszę wykorzystać fakt, że byłeś tak kompletnie śpiący, że nawet pozwoliłeś mi na pożyczenie jednego z twoich cudeniek. – zachichotałam i po chwili miałam już na sobie nowy strój


- Tylko wróć cała. – mamrotał
- Wrócę.
- Mówiłem do full capa.
- Osz ty ! – roześmiałam się i rzuciłam na niego, czochrając go po włosach i łaskocząc. Usiadłam na nim okrakiem. – Uważaj, bo jeszcze doniosę dla mediów i twoja reputacja już w ogóle legnie w gruzach !
Zamknął jedno oko. – Nie będziesz taka okrutna.
- Będę !
- Nie będziesz. – poprawił mi z uśmiechem czapkę – Miłego dnia, a wieczorem wspólnie zobaczymy co tam o nas piszą i mówią.
- To nie będzie fajne. – zmarszczyłam nos
- Nie będzie. – uśmiechał się mimo wszystko, a ja nachyliłam się, dałam mu szybkiego całusa i szybkim ruchem zeszłam z niego i już miałam wychodzić, gdy zapytał jeszcze; - A właściwie to czemu pożyczyłaś sobie moją bluzę ?
- Bo Tom mnie przestraszył i zaplamiłam swoją koszulę.
- Och ten Parker.
- No dokładnie; „och ten Parker” ! Lecę, bo spóźnię się do pracy.
- Leć.
- Buziak ! – zbiegłam ze schodków, w przelocie Tom wyjrzał na mnie jeszcze z kuchni;
- O kurde Vicky, jakaś ty seksowna w tych fatałaszkach Nathana.
- Bujaj się. – wystawiłam do niego język, chwytając torbę i nakładając płaszcz i już niedługo po tym siedziałam w metrze i jechałam do „EandJ”. W sumie nic specjalnego nie przykułoby mojej uwagi- dojazd jak dojazd, ale w jednym wagonie jechało ze mną m.in. kilka dziewczyn, które ukradkiem bacznie mi się przyglądały. Poczułam się nieswojo i nasunęłam bardziej na czoło Nathanowskiego full capa. Po chwili sprawdziłam sytuację i owe dziewczyny jeszcze bardziej się na mnie patrzyły i na dodatek zaczęły rozmawiać między sobą … Zadzwonił mój telefon.
- Cześć. – odebrałam
- Cześć kochanie, jedziesz już do pracy ?
- Mhm …
- A ja chciałem ci powiedzieć, że właśnie sprawdziłem i po moim ostatnim wpisie na twitterze jak na razie jest tak jak powinno być i chyba się udało.
- Mhm, świetnie …
- Ej, co jest ?
- Jadę metrem i parę osób, tzn. dziewczyn dziwnie na mnie patrzy i bardzo się przyglądają … - mówiłam prawie szepcząc
- Rozpoznały cię ?
- Chyba tak, nie wiem … Dziwne uczucie.
- Wiem, wiem. Na początku jest ciężko, ale trudno. Wyprostuj się, odgarnij włosy i uśmiechaj odważnie.
Zerknęłam na nastolatki, które nadal nie spuszczały ze mnie wzroku.
- Muszę wziąć od ciebie parę lekcji jak się teraz zachowywać w tłumie.
Zaśmiał się. – Prywatne korepetycje?
- No chyba będą potrzebne …
- A może z czegoś jeszcze potrzebujesz korepetycji kochanie ? Typu geografia czy … o wiem ! BIOLOGIA ! – zarechotał mi do ucha
- Nathan ! - zapomniałam się i parsknęłam, a tamtym dziewczynom momentalnie z daleka zaświeciły się oczy – O choroba – spoważniałam – za głośno wypowiedziałam twoje imię. – speszyłam się
- Ojj korki potrzebne od zaraz. – śmiał się
- Mam szczęście, że już muszę wysiadać.

Wysiadłam jak najszybciej się dało. Myślałam, że wyjdę z wagonu z tymi drzwiami tak mi się spieszyło. Skończyłam rozmowę i szłam najszybciej jak tylko mogłam. Prawie, że biegłam, ale nie udał mi się mój chytry plan szybkiej ewakuacji, bo usłyszałam za sobą zadyszane;

- Sorry …
Odwróciłam się. O nie. O NIE !! To były te 4 nastolatki z metra. Chrząknęłam.
- Tak ?
- To ty jesteś Victoria ? – spytała najbardziej odważna
Patrzyłam tylko na nie wszystkie po kolei z lekko otwartymi ustami. Były mniej więcej młodsze ode mnie o jakieś 3-4 lata …
- Słucham ?
- To ty jesteś tą dziewczyną Nathana ? Co piszą o tobie w gazetach i mówią w telewizji ? – mówiły już razem przejęte
- O co chodzi ? – nie dawałam za wygraną
- Ale to ty nią jesteś ?! Trafiłyśmy na ciebie ?? – oczy im się świeciły, a ja westchnęłam niepocieszona
- Tak, jestem Wiktoria.

Dziewczyny zaczęły piszczeć i przybijać sobie piątki, a ja stałam jak wryta. Wow. „Wiktoria spokojnie, musisz być opanowana, musisz być kulturalna ! Żadnych zjazdów ani chamskich odzywek ! ZE-RO !!! Zrób to dla Nathana.”
- Mogłybyśmy zrobić z tobą zdjęcie ? – poprosiły z maślanymi oczami
- Co ?! – zareagowałam jakbym usłyszała, że mam spać w trumnie – Nie … - jęknęłam, cofając się powolutku do tyłu
- Prosimy … Jedno … Koleżanki nam nie uwierzą, że spotkałyśmy ciebie … Jedno … Uwielbiamy The Wanted, a najbardziej Nathana …
Nie chciałam żadnych zdjęć. Żadnego niepotrzebnego rozgłosu !
Uśmiechnęłam się blado. – Tylko jedno.

Dłużej nie czekając, dziewczyna wystawiła przed siebie już dawniej przyszykowany telefon. Wszystkie przybliżyły się, otaczając mnie. Uśmiechnęłam się w miarę naturalnie i zdjęcie zostało zrobione.
- Dzięki wielkie ! – pisnęły – A jak to jest z Nathanem ? … Jaki on jest ? … Długo jesteście razem ? … To jego full cap ? – pytały jedna przez drugą
Neutralne odpowiedzi-tak postąpiłby Nathan.
- Jest w porządku. Tak, to jego czapka. Przepraszam, ale muszę iść, spieszę się. – wycofywałam się coraz bardziej
- Szkoda … - jęk zawodu - Ale miło nam było ciebie poznać. W ogóle świetnie razem wyglądacie … Jesteś śliczna.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się – Przekażę Nathanowi. Cześć.
- Cześć. – pomachały do mnie po czym wszystkie rzuciły się na dziewczynę, która trzymała w ręku telefon, by zobaczyć jedyne zdjęcie, na które się zgodziłam

Ledwo zdążyłam do pracy.
- No gdzieś ty była ? – złapała mnie Rebecca
- Sorry, ale fanki mnie zgarnęły. – prychnęłam i filmowym gestem odgarnęłam opadające włosy na twarz – Sława.
- Że co ??
- A no to. Twoja kumpela z pracy została poproszona na ulicy o wspólne zdjęcie. – zadarłam głowę
- No nie wierzę … To teraz nasze wspólne zdjęcia są wart miliony ?
- Kochana ! – mlasnęłam – To jak inaczej ?! Nie chwaląc się moją skromną osobą oczywiście. – zatrzepotałam rzęsami
- Będę miała czym cię szantażować. – poruszała brwiami
- Będę miała dobrych prawników. – wybuchnęłyśmy obydwie gromkim śmiechem
- A tak dla pewności … spadł na ciebie ten bum od Nathana ?
- Mhm. – mruknęłam już uspokojona – I wcale się z tego powodu nie cieszę, ale cóż ... Idę do gabinetu. – wzięłam swój klucz i posłałam jej uśmiech






Wróciłam ! Cześć Nerwuski ;* ! Wiem, nie było mnie tydzień i już się niecierpliwiłyście – tak, wiem, czytałam :). Swoją drogą nieźle Was rozpieściłam, dodając tak często rozdziały, że już tydzień na Was tak wpływał ;p.

Przepraszam za kilka dni mojej nieobecności, ale tyle się działo, że rozdział i tak powstawał po nocach, gdzie po pisaniu miałam tylko 3 godziny snu, bo musiałam jechać na uczelnię rano ( i wyglądałam zapewne jak zombie xd).

Ale ale ! Spotkałam się wczoraj z Anusiakiem ! Było przesympatycznie i naprawdę rewelacyjnie ! Ania to baaaaaaaaaardzo ciepła, mądra i urocza dziewczyna. Tak się zagadałyśmy , że nawet nie zauważyłyśmy kiedy minęło 5 godzin i przed północą musiałyśmy się pożegnać, aby potem jeszcze pisać kolejne godziny ;). Spotkanie było bogate w śmiech, chichoty i niespodziewane i nieprzewidywalne akcje ;D … Planujemy powtórkę ;). Anuś – dziękuję za bardzo miły wieczór ! Wreszcie się zobaczyłyśmy i mogłam Cię poznać :*.

Poza tym u mnie nauka i nauka. Dobra, przesadzam xd. Ale uczę się – żeby nie było ;D !

Uciekam na wyrko, zawijam się w naleśnik, włączam serial i nara, bo jestem dziś po zajęciach  na uczelni zmasakrowana psychicznie, a na dodatek spałam właśnie 3 godziny, więc niezbyt ogarniam, a Wam przypominam o sondzie ! ;)

Cel na najbliższe dni/tygodnie – nie dawać się jesiennej chandrze !

PS witam całym serduszkiem nowe Czytelniczki, które dały o sobie znać i ujawniły się, jak również osóbki, które dołączyły do grona Obserwatorów, bo widzę, że kilka istotek przybyło :) 
<3