Nathan spojrzał na mnie błagalnie.
- Viiiiickyyyy …
- Co ? Dlaczego uważasz, że to zły pomysł ?
- Kochanie – podszedł do mnie i pocałował w czoło – ja wiem,
że chcesz pomóc całemu światu, ale czasami się nie da.
- Nie chcę pomóc „całemu światu” tylko chcę pomóc Maxowi. –
poprawiłam dosadnie – Czemu nie chcesz pomóc swojemu przyjacielowi ? Nie
widzisz co z nim się dzieje ?
- Widzę.
- I ?! Zero wniosków ?
- Victoria …
- Nie „Victoria” tylko pomóż mi coś wymyśleć ! Nie wiem,
pójdźmy może do kina z nim czy na jakiś spacer … Cokolwiek !
- A czemu nie pomyślisz, że lepiej będzie jeśli on sam
dojdzie do takiego wniosku i sam zdecyduje kiedy chce wyjść do ludzi ? Może mu
lepiej przeżywać te rozstanie w samotności ?
Spojrzałam na niego z wyrzutem. – Chyba sobie żartujesz !
Dość niedawno sama przez to przecież przechodziłam i wiem, że najgorsze co może
być to siedzenie samemu w swoim pokoju i rozmyślanie o tym co się stało. -
Nathan spuścił głowę i oparł się o kredens – O rany – dopiero teraz do mnie
dotarło jak to zabrzmiało – Przepraszam. – podeszłam do niego – Nie chciałam,
żeby to tak zabrzmiało, żeby zrobić ci przykrość. Przepraszam.
- Jest ok, Victoria. – uniósł twarz
- Masz smutne oczy ...
- Po prostu przypomniał mi się tamten czas kiedy cię … – ściągnął brwi – wykorzystywałem … - dodał
ciszej - I wiem, że jak wróciłaś do Polski to też to przeżywałem, ale wręcz
odwrotnie; chciałem być sam i z nikim się nie widzieć. Musiałem to przecierpieć
w samotności.
- Ale to jest najgorsza opcja …
- Dla mnie była najlepsza.
Westchnęłam ciężko i ustałam obok niego, opierając się o
kredens. – To co, nic nie zrobimy ? … Będziemy patrzeć tak po prostu jak Max
chodzi zdołowany ?
- Chyba tak.
- Nath, ale ja tak nie potrafię ! Mi serce się kraje jak
pomyślę w jakim on był stanie.
- Wiesz … - stanął bokiem i patrzył mi w oczy już wesołym i
czułym wzrokiem – za bardzo się nim przejmujesz. Daj spokój, Max to silny
facet, nie jedno przeszedł, więc taka krótka znajomość z Tori nie powinna go
długo trzymać, a twoje zamartwianie się na pewno mu nie pomoże.
- Ale
- Ale to jest piękne, że tak się starasz – kontynuował – i
martwisz się o tych, na których ci zależy. I dlatego tak bardzo cię kocham. –
dokończył z uśmiechem i mocno pocałował po czym bardzo przytulił
- I tak będę do niego dzwoniła i go odwiedzała. –
powiedziałam dosadnie przytulona, mając twarz tuż przy jego uchu
- Wiedziałem, że i tak, choć w małym procencie postawisz na
swoim. – zaśmiał się – A tak w ogóle – odsunął się, być móc spojrzeć mi w oczy
– jeśli tak chcesz pomagać innym, to najpierw mogłabyś pomóc sobie.
Od razu wiedziałam co miał na myśli. – Nie pogodzę się z
nimi. – pokręciłam głową
- Victoria musisz. To twoja najbliższa rodzina.
- Która oszukiwała mnie brutalnie i pozwalała żyć w
niewiedzy. Nie, dziękuję. Nie mam zamiaru się z nimi godzić. – odeszłam od
niego i usiadłam za stołem na krześle
- Robili to, bo chcieli cię chronić.
- Mhm, świetnie. Dlatego robili ze mnie idiotkę i milczeli
bylebym tylko „nie denerwowała się”. Tak to ujęła moja mama ? Dobrze
przytoczyłam ?
- Nie ironizuj … - usiadł naprzeciwko mnie – Naprawdę uważam,
że mogłabyś odłożyć na bok już tą swoją dumę i spróbować się z nimi dogadać.
- Cudowny pomysł tylko ciekawe czy zaprosiliby mnie chociaż
na rozwód czy dowiedziałabym się dopiero o tym na następnych świętach … Jak
myślisz ? – przekręciłam na bok głowę
Westchnął. – Jakby nie patrzeć to twoi rodzice. Oni też
popełniają błędy.
- W takim razie nie powinni byli decydować się na kolejną
córkę. Albo na rozwód skoro zamierzali to tak jawnie ukrywać.
- Do siostry też zamierzasz się nie odzywać ?
- A oznajmiła coś wcześniej o rozwodzie ?
- No nie.
- W takim razie sprawa chyba jest jasna.
- Ale to co zamierzasz przepraszam ?! – uniósł się – Zerwać
z nimi kontakt i do końca życia się do nich nie odzywać ?
- Nie jestem długodystansowcem, więc nie wiem co będzie „do
końca życia”, ale wiem, że na dzień dzisiejszy jestem zbyt wkurzona na nich i
za bardzo mnie zawiedli, żebym chciała się do nich odezwać.
- Oczywiście zrobisz jak uważasz, ale przemyśl to jeszcze
czy warto się od nich odizolować z takiego powodu.
- A przepraszam, dla ciebie fakt ukrycia rozwodu jest byle jakim
powodem ?! – niemalże krzyknęłam ze zdenerwowania
- Ludzie popełniają błędy Victoria, nikt nie jest idealny.
- Skończ już te swoje wywody ! – przewróciłam oczami – Gadki
umoralniające swoją drogą, a zachowanie i to ZAPLANOWANE – podkreśliłam dosadnie
– zachowanie swoją drogą i nie rozmawiajmy już o tym, bo jestem wkurzona !
- Każdy zasługuje na drugą szansę. – nie ustępował
- Wiem, bo tobie ją dałam i wbrew pozorom nie jestem aż taką
wredną suką, a to, że nie możesz tego zrozumieć, że poczułam się skrzywdzona i
dotknięta przez swoją najbliższą rodzinę i to, że patrząc po twoim zachowaniu
zaciekle ich bronisz to już nie mój problem ! – wstałam od stołu i odeszłam
- Nie bronię ich. – usłyszałam za sobą – Po prostu nie chcę,
żebyś została sama.
Zawróciłam się do niego. – Nie jestem sama. Mam ciebie
Nathan. – powiedziałam łagodniej, ale byłam zbyt bardzo zdenerwowana, żeby z
kimkolwiek rozmawiać, więc poszłam do siebie na górę
Sykes chyba to zrozumiał, zostawił mnie w spokoju i nie
nalegał dłużej. Położyłam się na łóżku i mimo, że nadal było popołudnie;
zasnęłam.
Obudziło mnie głośne dowalanie się do drzwi.
- Zaraz ! – warknęłam zła, że ktoś śmiał mnie obudzić.
Walenie w drzwi zanikło, a ja zwlokłam się z łóżka i otworzyłam
- Po twoim wyglądzie i wydłużonej reakcji otworzenia
wnioskuję, że spałaś. – przywitała mnie Lisa
- No tak. – przetarłam leniwie oczy
- Wchodzę i przejmuję kontrolę. – weszła w głąb
- Śmiało. – mruknęłam i zamknęłam za kumpelą drzwi
- To co najpierw ? – spytała, rozsiadając się na łóżku –
Narzekamy na facetów, narzekamy na to, że jesteśmy grube – jednak ścięła mnie
od razu – no ty to raczej na to nie ponarzekasz, więc lepiej wymyśl sobie jakiś
inny powód … czy od razu pijemy ?
Ściągnęłam brwi, bo będąc zaspana mój mózg nie przyjmuje
tylu informacji naraz. – A możesz powtórzyć od początku ? Wolniej ?
- Ok, też to obstawiałam, że od razu pijemy. – wyszczerzyła się
i zza pleców wyciągnęła butelkę wina
- Zejdę na dół po kieliszki. – zaznaczyłam z palcem w górze
i wyszłam z pokoju. Schodziłam na dół ciągle ziewając. W kuchni z szafki
wyciągnęłam potrzebne mi rzeczy i już kierowałam się do powrotu na górę, gdy na
chwilę jeszcze zatrzymał mnie Bob;
- Po szkło tylko przyszłam. – podniosłam kieliszki
Uniósł brew i miło się uśmiechnął. - Nie o to pytałem.
- … nic nie jest ok. Wszystko jest do bani, ale miło, że
pytasz. – odpowiedziałam posępnie i już po chwili byłam ponownie w swoim
pokoiku, gdzie Lisa otwierała już wino
- To za co pijemy ?
- Nie wiem Lisa, wymyślaj coś.
- To, żeby było orginalnie … za kobiety.
- Żebyśmy były jeszcze bardziej wspaniałe niż jesteśmy.
- O ile się jeszcze bardziej da. – roześmiałyśmy się i
łyknęłyśmy napoju - To jak się trzymasz ? Jak sprawy wyglądają ? Powiedziałaś
Nathanowi o tym, że myślałaś, że jesteś w ciąży ? – pytała Lisa
Wypuściłam powietrze, patrząc na kieliszek. – O ciąży
wygadałam się przypadkiem, na imprezie jak byłam zalana. Na drugi dzień sam
zaczął ten temat. Był w szoku i początkowo w ogóle złożył sam sobie mój wyjazd
w całość choć dość niewłaściwą, bo był przekonany, że wyleciałam do Polski po aborcję,
ale najpierw na niego się wydarłam, że w ogóle jak mogło mu coś takiego przyjść
do głowy
- Słusznie. – wtrąciła
- A następnie wszystko wytłumaczyłam i jest ok. Reszta spraw
mojego życia jest do bani, ale przecież nie może być zbyt różowo, prawda ? –
przeniosłam wzrok na kumpelę
- Co się dzieje Vicky ? – spytała z troską
- Pierwsza sprawa jest taka, że nadal nie odzywam się do
rodziców po tym jak zataili przede mną razem z siostrą rozwód, po drugie media
już dokładnie namierzyły mnie i Nathana i zaczynam odczuwać ich presję, a po
trzecie Max rozstał się z dziewczyną i jest mega przygnębiony, a ja nie wiem
jak mu pomóc.
- To trochę tobie się nazbierało …
- No. „Trochę”. – łyk wina – Ale nie chcę dziś drugi raz roztrząsać
tych spraw. I tak mało co z Nathanem nie pokłóciłam się przez to wszystko.
- Ale z nim jest w porządku ?
- Tak. Na całe szczęście, bo jeśli jeszcze miałabym mieć
problem z nim to nie wiem co bym zrobiła. Jest przy mnie i bardzo mnie wspiera,
nie mniej jednak powtarza, że za bardzo się tym wszystkim przejmuję, a ja
najzwyczajniej w świecie nie umiem inaczej i stąd mieliśmy dziś konflikt na
fali.
- Dobrze, że go masz i możesz na niego liczyć. Wiesz, kocha
cię, więc nie chce, żebyś się martwiła. To normalne.
- Ja to wszystko wiem Lisa, ale i tak nie potrafię tego
zmienić. – uśmiechnęłam się – A co u ciebie ?
- W zasadzie … nie ma co opowiadać. Rutyna tak zawładnęła
moim życiem, że czuję się jak jakaś zapracowana niezamężna i bezdzietna 40stka.
- Uuuuuu aż tak ?
- Mówię tobie ! Ostatnio tak zasiedziałam się w domu, że aż
miałam problem, żeby ruszyć tu do ciebie tyłek. Tragedia !
- Ktoś tu stał się leniuchem. – puściłam oko
- Żebyś wiedziała … Dramat ! – roześmiała się
- Lisa …
- Tak ?
- Mogę cię o coś spytać ?
- Mhm.
- Co z Jayem ? Między wami było już tak różnie, że właściwie
na czym stoi ?
- Na niczym. – łyk wina
- Rozumiem. – kiwnęłam głową – A macie ze sobą kontakt ?
- Nie.
- O rany – posmutniałam – Ale przecież od początku tak
dobrze się dogadywaliście … i świetnie razem wyglądaliście na dodatek …
- Victoria, nie mogę być z kimś, kto całuje inne dziewczyny,
a po chwili tłumaczy mi, że to nie miało dla niego sensu i, że po prostu to
jego przyzwyczajenie; taki buziak z fankami. Wiesz jak ja się czułam ?
- Ale tylko to ci przeszkadzało ?
- Właściwie … - zastanowiła się – chyba tak, ale to było
ponad wszystko i nie miałam do tego nerwów, a z kolei on mi powiedział, że nie
zamierza zmieniać swojego nawyku, więc ja zmieniłam. Swój status z „zajętej” na
„singielkę”.
- I co, lepiej ci z tym ?
- Nie. – odpowiedziała od razu
- Więc może warto by było z nim pogadać jeszcze raz ?
- I co ja mu powiem ? „Hej Jay wiesz, żałuję, ale nie
potrafię być w ciągłej zazdrości, za to, że obściskujesz się ze swoimi fankami”
?
- Nie. Po prostu „Hej Jay, wiesz, tęsknię i chętnie wracam
myślami do tego co było.”
Lisa spojrzała na mnie w ciszy. – Nie. – odezwała się po
chwili analizowania – To się nie uda.
- Jeśli nie spróbujesz, to na pewno nie.
- Ty ty ty , nie bądź już taka cwana dobrze ? – szczypnęła
mnie ze śmiechem
- Ała !
- A wiesz co mi się właśnie przypomniało ?
- Dajesz.
- Moja wizyta u ciebie w tym dniu kiedy to John wywalił cię
z roboty, Nathan rozwalił samochód i siedziałaś taka biedna zdołowana na dole
przy stoliku przy oknie.
- Hahaha bez kitu ! – roześmiałam się – Pamiętam ! To był
koszmarny dzień ! Nie dość, że zostałam pozbawiona auta to i pracy. Okropne to
było ! Miałam wrażenie, że cały świat mi się zawalił.
- A pamiętasz co ja wtedy mówiłam o Nathanie ? Od pierwszej
chwili gdy mi opisałaś tą całą historię, dawałam tobie znaki, że coś z tego
będzie.
- Dawałaś znaki ?? Prooooszę cię !! Ty piszczałaś, że to
przeznaczenie, a ja pamiętam, że miałam ochotę cię wtedy walnąć czymś ciężkim w
głowę, żebyś oprzytomniała. A teraz w weekend Nathan zabiera mnie do swojej
rodziny do Gloucester. – dodałam ucieszona
- CO ?! – wypaliła – Genialnie ! A jednak miałam od samego
początku rację ! – mówiła przez śmiech
- A ja myślę, że mam teraz. Odnośnie Jaya. – sprecyzowałam –
Przypomnij sobie jak się poznaliście. Tutaj. Też u mnie. Jak od razu
nawiązaliście wspólny język. Przypomnij sobie kolejne spotkanie i zobacz jak
było wam razem fajnie, jak promieniałaś i z jakim wielkim uśmiechem opowiadałaś
mi o tym wszystkim. Może do niego coś dotarło jak już cię stracił i teraz by
tak już nie postępował beznadziejnie.
- Naprawdę w to wierzysz ? – spytała cicho
- Nie ma znaczenia w co ja wierzę. Ważne jest to co czujesz.
Chciałabyś jeszcze raz nawiązać z nim kontakt ?
- … Nie wiem.
- Lisa … - podstępny wzrok
- Oj ! Być może no.
- No to na co czekasz ?
- Mam pierwsza wyciągnąć rękę ?!
- A co, ja mam to zrobić ?!
Zmrużyła tylko oczy w odpowiedzi.
- Z tego co wiem, to Jay nikogo nie ma, jest sam jak palec. –
chrząknęłam znacząco i łyknęłam wina
- Ale ty jesteś okropna ! – Lisa trzepnęła mnie poduszką, a
ja roześmiałam się
- Rób jak chcesz. – zauważyłam tylko
- Wiesz … - wstała z łóżka – Muszę do kogoś zadzwonić.
- Mhm, jasne. – powstrzymywałam śmiech, a gdy już otwierała
drzwi zawołałam – Pozdrów McGuinessa !
- Wredna ruda ! – odkrzyknęła mi, a ja parsknęłam
W czasie, gdy Lisa poszła zadzwonić, ja otworzyłam komputer.
Z przyzwyczajenia jak zwykle weszłam również na Skype`a. W czasie logowania
przyłapałam się, że siedziałam przed monitorem z bananem na twarzy z sytuacji
Lisy i naszych wspomnień kiedy to Nathan pierwszy raz pojawił się w „Sweet
Dreams” z dokumentami odnośnie naszej porannej kolizji. Zalogowałam się na
Skypie i uśmiech mi momentalnie zniknął. Tata był dostępny. Nie minęła sekunda,
a już na ekranie miałam powiadomienie; „Tata dzwoni …” . Krew odpłynęła od
mózgu, a puls przyspieszył. Patrzyłam na monitor. Nie wiedziałam na którą opcję
postawić; „odbierz i porozmawiaj” czy „odrzuć” …
Witam Pyszczki :) ! Rozdzialik świeżutki, dopiero skończyłam
go pisać, bo rano wzięłam się za niego. Troszkę stabilizujemy akcję, żeby
wszystko nam się ładnie pokryło, by niebawem znowu mogło „coś” eksplodować i
się zadziać ;).
Przypominam o sondzie, bo niedługo już 99. rozdział i koniec
głosowania.
Już niedługo poradzę coś na małą depresję Maxa po zniknięciu
Tori z jego życia, ale chcę coś wymyślić dla niego fajnego, żeby był
usatysfakcjonowany w 100%, więc jeszcze trochę cierpliwości i powspierajmy go tymczasem
w samotności ;).
Osobiście nie wierzę w takie zjawisko jak „miłość” i nie
będę tu rozpisywała się i wywodziła dlaczego. Po prostu takie jest moje
stanowisko w tej sprawie. Wiem natomiast, że są tacy mężczyźni jak czasami
zostaje przeze mnie opisany Nathan – „miły, troskliwy, serdeczny i kochany” jak
to określiła MZ. Wiem, że są, bo miałam do czynienia z takowymi ( nawet nie z
jedną partią, a kilkoma ;) ), tyle że aby te cechy w nich się „obudziły” muszą
mieć dla kogo je pokazać. Dlatego muszą tracić na kobietę, której zechcą zaufać
i otworzyć się przed nią całkowicie i kiedy poczują, że warto – wtedy starają
się ile tylko wlezie, włączając przy okazji miłość, troskliwość i serdeczność
;). Przynajmniej ja tak to widzę, bo byłam tego świadkiem.
Cieszę się, że po raz kolejny poprawiłam Wam humorek
ostatnio dodanym rozdziałem. Mam nadzieję niepoprawna romantyczko, że nie
zawaliłaś przez to historii ;P …
Nie mam telewizora, nie oglądam go, więc nie wiem co się
dzieje w „Trudnych sprawach” ;).
Tyle odnośnie Waszych ostatnich komentarzy. Muszę ogarnąć się i wyruszyć do centrum, więc uciekam. A ! Poza tym możecie być ze mnie dumne, bo kilka
dni temu toczyłam ostrą batalię z własnymi myślami i dostrzegłam, i zrozumiałam
coś ( w końcu ! ), co było złego, a co towarzyszyło mi od blisko roku. Mam
nadzieję, że była to ostateczna walka i, że wygrałam na dobre, bo nie było
łatwo, dlatego też nie udzielałam się tutaj, bo musiałam uporządkować swoje
sprawy i zrozumieć błąd. Ale już jest dobrze i mam nadzieję, że wytrwam.
Wysyłajcie pozytywną energię, żebym nie wróciła do tego co było, bo momentami
jeszcze jest ciężko !
Wreszcie (chyba !) oswobodzona i zadowolona San.
<3
PS Wantedowe Story mają dziś już równo 10 miesięcy, czujecie to :> ?!
aaa cudeńko kochana!! <3
OdpowiedzUsuńjak czytam twoje opowiadanie to nie potrafie oderwac oczu od komputera;]
mrugam bo musze haha:D
mam nadzieje ze wszystko sie maxowi ulozy i bedzie wreszcie dobrze;]
a i mam pytanko;] czy po zakonczeniu tego opowiadania zalozysz nowe?:* nie wyobrazam sobie juz nie bedzie juz w interenecie twoich cudownych opowiadan<3
donastpnego
hmmm czyby pierwsza? haha :*:*
Aaaaaaaaaaa kochana <3
OdpowiedzUsuńPo pierwsze; przepraszam za nieodzywanie się, ale szkoła..
Po drugie; rozdział zajebisty kochanienka. Hehe, wyczuwam , że Lisa wróci do Jay'a. Mrr.. Nathoria jedzie do Gloucester ^^ Wyczuwam sexytime ;D Ja czeeeeekam na nexta kochanienka i życzę weny <33
Krótki rozdział ale cudowny. :)
OdpowiedzUsuńna początku myślałam, że chcesz Maxa z Lisą połączyć.
pisz nexta szybko.. ;**
Cześć :-) jestem nowa na bloggerze, ale na tego bloga wchodzę już prawie kilka miesięcy... Codziennie sprawdzam czy czegoś nie dodałaś :-) na wyrażaniu opinii za bardzo się nie znam, więc nie wiem co mam napisać. Może po prostu : KOCHAM TEGO BLOGA I NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU... :D
OdpowiedzUsuńTak,tak,i tak!!!! Ojej co się stało San że jestes ,,aż oswobodzona"? Mam nadzieję że już będzie dobrze :) hmmmm tak jestem tak bardzo excited że za 1 rozdział to 99 a botem... Fanfary..... 100!!!!!!! Awww Nathanek się troszczy ^^. Ok paaa pisz następny kochana
OdpowiedzUsuńAnonimek
=D
Rozdział cudowny jak zawsze ;D Nieźle się dzieję ;D Coś czuję, że będzie coś w Gloucester;d Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;D Weny ;*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńCUDNIE CUDNIE CUDNIE *.*
OdpowiedzUsuńJeny niech się ona pogodzi z tymi rodzicami :c
Nie mogę się doczekać rozdziału z Gloucester.
Tak jakby wyczuwam jakąś akcję. :3
Ogólnie chyba powinnam się z tobą zgodzić jak pisałaś o tej miłości.
Ja też w nią nie wierzę... Dla mnie to kłamstwo, na które ludzie się nabierają a potem cierpią przez niewłaściwe osoby.
Czekam na następny! <3
Noo foch normalnie!
OdpowiedzUsuńW takim momencie skończyć?
Eh... ciekawe czy odbierze :)
Ooo czyżby Lisa miała pogodzić się z Jayem?? ^^
Rozdział cuuudownyyy jak zawsze!
Nie wyobrażam sobie zakończenia tego bloga...
Weny! :*
Cudeńko ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny. Niech Lisa wroci do Jaya. Oni tak do sb pasuja ♥ ps zapraszam do mnie ;D
misiaku rozdzialik normalnie genialny! Tylko taki krótki jakiś ;c
OdpowiedzUsuńno ale nic. nie mogę sie nexta doczekać!
I Jay musi z Lisa byc !
Koniec kropka!
Co do rodziców Wiki to ja mam mieszane uczucia. chociaż Nath ma racje. każdy zasługuje na druga szansę i Vick powinna im ja dac. niech porozmawia z tatą. nic jej sie nie stanie, jedynie może zyskac. wystarczy wysłuchac
pisz szybko nexta
wenyyy <3
girlletmeloveyou.blogspot.com :)
AAAA CÓDWONY ROZDZIAŁ.. UWIELBIAM TWOJE OPOWIADANIE KOFAM XD
OdpowiedzUsuńWEEEENY I CZEKAM NIECIERPLIWIE NA NEXTA
http://iwillknowsometimepeopleofmydreams.blogspot.com/
Kocham kocham kocham nie wiem jak wytrzymam do next'a. Do zoba =D
OdpowiedzUsuńCześc kochana! ;)
OdpowiedzUsuńAle mnie tu wieki nie było kurde! czy ja nie skomentowałam poprzedniego rozdziału?! O.o no way!
cóż ale jest oczywiśćie przeczytany ;)
Nawet nie wiem o czym mam pisać ,bo totalnie mnie zastrzeliłaś swoimi rozmyśleniami w notce ale też tymi ukrytymi w rozdziale.W sumie ostatnio też mi zaczął towarzyszyć taki refleksyjny nastrój ;)
Co tu dużo mówić rozdziałe jak każdy jest po prostu cudny.I zawsze będe to powtarzać choć by nie wiem co by się działo choć by Viktorie zabił Nathan to i tak zawsze będzie cudownie ;D bo to opowiadanie naszej genialnej San jest w końcu ^^
Poprawiłaś mi jeszcze bardziej humorek perspektywą że Max zostanie pocieszony i coś się dobrego wydarzy ;) ale wracając od początku to ja stoję za Viki jednak sama bym nie mogła patrzeć jak mój przyjaciel się zadręcza w końcu ona to samo przeżyła więc jak najbardziej uwarzam że powinni wspierać Maxa ,co prawda każdy ma różnie i woli zostać sam albo wręcz przeciwnie ale chyba potrzeba mu takiego Victoriowego i reszty chłopaków wsparcia ;)
Hahahha Lisa jak tam wpadłą to mnei rozwaliła "Wchodzę i przejmuję kontrolę." ;D ale bardzo dobrze że Viki sie jak zapytała o co chodziło z Jayem bo ja też w końcu nie wiedziałam dokładnie a tu proszę o taki "małe coś" dało by sie to rozwiązać i wszyscy byli by zadowoleni. ^^
Coś długo już .. xd
no i sprawa z rodzicami.Eh sama nie wiem.Jednak to jej rodzice i kurde Vicki powinna spróbować sie postawic w ich sytuacji.Myślę ze im w końcu jakoswybaczy.Będzie dobrze.Zrobisz tak żeby było dobrze bo jesteś naszą kochaną San ;p
No i to by było na tyle moich wniosków i rozważań.Znikam męczyć sie nad moimi kartami w wordzie.Czekam nie stop wyczekuję w nerwach i nie mogę spać po nocach nastepnego rozdziału no i oczywiście 100! ;D pisaj tam piosajtam słońce ;)
Weny i buziakuję ;*
Kurdałkę wyszłam na fankę Trudnych spraw xd Whatever ^^
OdpowiedzUsuńWow, znowu zacięta potyczka słowna między Vicky a Nathanem ;> Szczerze mówiąc, nie wiem kto ma więcej racji, Sykesiak czy Minc ;> Hmm, gdybym to ja była na miejscu Vicky, pewnie bym się długo nie fochała, bo słaba jestem w tym, ale na pewno nie zapomniałabym czegoś takiego. Jak to mówi moja mama wybaczyć możesz, ale zapomnieć nie musisz i tego się trzymam.
Chyba więcej nie wycisnę z siebie, bo mój dobry humor poszedł sobie w siną dal ;>
Czekam na nexcika :*
"You should've known I love you" - przy tych słowach czytałam ostatnie wyrazy! :D <3
OdpowiedzUsuńHeeeeej, Rudzielcu! :**
Zacznę od końca - a tak jakoś ;D
PRZEOGROMNIE się cieszę, że doszłaś do tego, co Ci tam siedziało głęboko i się tego pozbyłaś! :) I wierzę mocno i jeszcze mocniej trzymam kciukasy, że nie będziesz do tego wracać, tylko kroczyć dalej do przodu jako właśnie jak napisałaś ta wyzwolona i oswobodzona San! :) :* Więc tak jak prosiłaś wysyłam Ci maaaasę pozytywnej energii!! PSTRYK ! Czujesz? :D :*
Co do Twojego zdania na temat miłości - co nieco na ten temat rozmawiałyśmy ;) - i dalej twierdzę, że w końcu Cię złapie w swoje sidła i jeszcze wspomnisz moje słowa ! Jak będziesz aż przeobrzydliwie szczęśliwa i zakochana! :) Sama tak miałam, to wiem! :**
I znowu jednym zdaniem wywołałaś u mnie maaaaasę wizji w głowie! :D AAAA zabijesz mnie kiedyś ;D Aż skręcam się z ciekawości, co tam znów wymyśliła ta Twoja mądra i pomysłowa główka i co "wybuchnie" ;P Mogę snuć tylko kiepskie domysły ! ^^
Co do rozdziału ! :
Uważam tak jak Wiktoria, że Maxa trzeba teraz wesprzeć i pozwolić odgonić myśli na temat tej wrednej i okropnej maUpy... Co prawda, Nath też ma rację, że są osoby (np. JA ! ), które wolą przeżywać w samotności takie rzeczy, ale Max wygląda mi na osobę, której jednak trzeba trochę pomóc, chociaż minimalnie, się podnieść na nogi. ;)) I jak to fajnie zabrzmiało : "żeby był usatysfakcjonowany w 100%" :D Jakbyś naprawdę miała kierować życiem prawdziwego Max'a :D Ale wtedy myślę, że na pocieszenie znalazłabyś mu idealną kandydatkę na zapomnienie - siebie samą! Nie mylę się, nie? :DD :*
Wiki powinna pogadać z rodzicami i im wybaczyć... Nath ma rację, to jest jej rodzina! Więc na dobrą sprawę najbliżsi jej ludzie. Z nimi mieszkała kilkanaście lat, oni ją wspierali, kochali (i kochają nadal!) i przez nich w ogóle istnieje i ma możliwość bycia z Nathanem! :) Dlatego mam nadzieję, że ten telefon na skajpaju od taty zostanie odebrany! Może przynajmniej się dowie najważniejszego - dlaczego?
Chciałam oznajmić wszem i wobec, że uwielbiam, kocham i wielbię LISĘ ! :DD
"Wchodzę i przejmuję kontrolę. " ahahahaha xDDD i :
"czy od razu pijemy ?
Ściągnęłam brwi, bo będąc zaspana mój mózg nie przyjmuje tylu informacji naraz. – A możesz powtórzyć od początku ? Wolniej ?
- Ok, też to obstawiałam, że od razu pijemy." ahahahahaha GENIALNA ! <333 Jakbym siebie widziała! :DD :** MISTRZ :D
IIIII !!! :D Ale się ucieszyłam, że jednak do niego zadzwoni, pod LEKKĄ sugestią Wiktorii ;D Mam nadzieję, że jednak Jay oprzytomnieje troszkę ;))
No cóż, to chyba na tyle, co miałam do powiedzenia ;D Rozpisałam się jak zwykle, ale chyba już ani mnie, ani Ciebie to nie dziwi xD
Także ściskam Cię moooocno i ponownie wysyłam pozytywną energię! :) Buuuuziak, Słoneczniaku ;***
temperament Vicky, nieokiełznane zwierze xD
OdpowiedzUsuńczasami jak opisujesz Nath'a to mam wrażenie, że jest to naciągane
taki troskliwy, dobry, czuły, wyrozumiały i ... święty ?
niech on w końcu zrobi coś głupiego, nieodpowiedzialnego, dziecinnego, samolubnego
ja tak bardzo lubię komplikować ;D
Lisa dzwoń do tego Jay'a i się schodźcie, bo jakoś tak fajnie jak byliście razem xD
miłego weekendu i do next'a <3