środa, 31 lipca 2013

Klękaj ci mówię ! - rozdział 68. + LA.11

Liebster Award #11 od dzaga253. Dzięki ! ;D ;
1.Jak masz na imię?
Sandra
2.Kto i z jakiego bandu jest twoim ulubieńcem? (IM5,One direction,The wanted itd.)

Cała piątka The Wanted.
3.Masz jakiegoś zwierzaka w domu?

Mam psa.
4.Ile masz lat?

19
5.Kiedy utworzyłaś bloga?

27 stycznia
6.Co cie zainspirowało do pisania bloga?

Codzienne życie
7.Czy twoi przyjaciele zawsze cię wspierają?

Starają się jak tylko mogą.
8.Masz BFF?

Tak
9.Z jakiej sieci masz telefon?

Orange
10.Czy już kiedyś nominowano cię do Liebster Award?

Tak
11.Co wolisz pop czy rap?

Pop

***


- Co ty, ducha zobaczyłaś ? – wyszczerzył się Chris, klepiąc mnie po plecach
Śmieszne kurde -.- . Nic się nie odezwałam tylko ścięłam go i starałam się uregulować oddech po zakrztuśnięciu.
- Potowarzyszyć ci w jedzeniu ? – spytał
- Wiesz … w sumie to już się najadłam. – ostentacyjnie odłożyłam ostatni kawałek kabanosa pod ladę
- Vicky … - Chris westchnął – Mamo – zwrócił się do Lucy – możesz nas zostawić samych ?
Spojrzała na nas lekko zdezorientowana. – Jasne. Tylko zamknę lokal, bo już późno. – kobieta minęła nas i poszła zakluczyć drzwi wejściowe
- Vicky, dlaczego mnie tak traktujesz ? – Chris wrócił do mnie – Dlaczego nie możemy rozmawiać jak wcześniej ?
- Bo wcześniej nie miałam chłopaka ? Bo wcześniej dogadywaliśmy się ? Bo wcześniej nie wyznałeś mi miłości ? Bo wcześniej nie odstawiałeś takiego cyrku jak teraz ? – recytowałam
- To od początku … - nabrał powietrza i usiadł na wysokim krześle naprzeciwko mnie. Oprałam łokieć na blacie lady i podtrzymywałam brew palcem. – Zmieniłaś podejście do mnie i stałem się dla ciebie wrogiem tylko dlatego, że jesteś z … - zawahał się, ale widząc moją nieustępliwą minę dokończył normalnym tonem – Nathanem.
- Ja się wcale nie zmieniłam, Chris. – pokręciłam głową – A już na pewno nie tak jak myślisz. – poprawiłam się – Po prostu napierasz na mnie ze zdwojoną siłą mimo tego, że wiesz, że jestem z kimś innym. I to mnie męczy i przeraża, bo chciałabym mieć z Tobą kontakt jak dawniej, ale boję się, że ty to wykorzystasz w dwojaki dla siebie sposób i, że nasza znajomość ulegnie w gruzach. Tym bardziej, że nie chcę robić tobie na nic nadziei i nie chcę skrzywdzić i stracić Nathana, bo za bardzo mi na nim zależy. – Chris patrzył na mnie uważnie – Przepraszam, że może zbyt dosadnie mówię ci to wszystko, ale wiesz, że jestem szczera i nie owijam w bawełnę. Wolę, żeby sytuacja była jasna.
- Wiem. – pokiwał głową – I właśnie to w tobie lubię i tak bardzo za to cenię. Zawsze masz swoje zdanie na jakiś temat.
- I niekoniecznie z nim się zgadzasz … - mruknęłam
- No nie. – uśmiechnął się – Powiedz mi jak to jest Vicky … że ludzie zakochują się w innych, nieodpowiednich dla nich osobach ? W innych, którzy nie są nimi zainteresowani ?
- Nooooo – przeciągnęłam – niekoniecznie tak jest. – uśmiechnęłam się kącikiem ust – Po prostu ludzie szukają swojej drugiej połówki. Aż do skutku. Chyba, że ją przegapią i wtedy mamy do czynienia z wiecznie wolnymi kawalerami i pannami w średnim wieku.
- A więc to mi grozi.
- Chrissss … - przeciągnęłam, patrząc na niego błagalnie – Przecież jest tyle fajnych i ślicznych dziewczyn … Na pewno trafisz na taką, która będzie stworzona i przeznaczona tylko dla ciebie. – nic nie odpowiedział tylko patrzył mi odważnie w oczy w taki sposób, że aż się speszyłam i spuściłam wzrok – Jedyne co mogę ci zaproponować ze swojej strony to przyjaźń. A co ty z tym zrobisz to już sam zdecydujesz. Przemyśl to. – wstałam z krzesła – Dobranoc. – powiedziałam i odwróciłam się po czym zostawiłam milczącego chłopaka w kuchni

Idąc do pokoju myślałam o tej całej sytuacji z Chrisem. Fakt – jeszcze kilka tygodni temu był mi bardzo bliski i momentami chciałam, żeby coś z tego wyszło, ale teraz … Teraz byłam z Nathanem i tylko to dla mnie się liczyło. Inni faceci dla mnie nie istnieli, bo przy boku Sykesa byłam najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Mimo tych wszystkich sprzeczek, których było sporo ;). Nie wiedziałam co będzie za tydzień, miesiąc, rok. Czy nadal będziemy razem, ale wiedziałam jedno – chciałam żyć chwilą …
Obudził mnie dzwonek telefonu. Wyciągnęłam rękę, by wziąć go z komody.
- Taaaak ? – mruknęłam
- Vicky, śpisz ?
- Nie kurde, oram pole SYKES ! – warknęłam
Chłopak roześmiał mi się dźwięcznie do ucha. – I jak ci idzie ?
- Szałowo. – burknęłam – Czego chcesz ? I czemu do diabła dzwonisz tak wcześnie ? – ziewnęłam chamsko w słuchawkę
- Po pierwsze; chciałem ci powiedzieć, że nie jest już tak wcześnie, bo jest g.11, a po drugie chciałem ci powiedzieć „dzień dobry”.
- To mów. – przełożyłam się leniwie na plecy i otworzyłam oczy, wgapiając się w sufit
- Dzień dobry. – roześmiał się
- Dureń z ciebie. – sama się zarechotałam – A tak naprawdę to czemu do mnie dzwonisz ? – przyjęłam cwaniacki ton i powstrzymywałam śmiech - Chciałeś się przekonać czy odbiorę za pierwszym razem po upojnej nocy z Chrisem ?
- Vicky nawet tak nie żartuj !
Parsknęłam. – Żartowałam. Zresztą fajnie cię jako pierwszego słyszeć w niedzielny poranek.
- Ooooo – zamruczał – W ogóle podnoś swoją pupę. Odwiedzę cię z chłopakami.
- Kiedy ? Tylko błagam cię, powiedz, że później …
- Do g.18 masz czas, bo jesteśmy w studio dziś cały dzień.
- Ufff … - ulżyło mi
- Nie „ufff” tylko wstawaj, bo znając ciebie to i 7 godzin będzie ci mało na wystrojenie się. – parsknął mi do ucha
- Wiesz co ? Bujaj się. – prychnęłam – W tym momencie kończę naszą konwersację. – rozłączyłam się, ale zaraz sama się roześmiałam

Rozejrzałam się po pokoju. Trzeba trochę go odświeżyć skoro miałam mieć gości. Ale najpierw śniadanie ! Rozpromieniona wykonałam poranną toaletę. Splatając kłosa na boku schodziłam na dół do kuchni.


- Cześć ! – przywitałam się z Lucy i Bobem, którzy od rana mieli spory ruch w lokalu
- Dzień dobry śpiochu.
- Wyspała się śpiąca królewna ?
Skrzywiłam się. – Tak nie do końca, ale nie narzekam. – uśmiechnęłam się – Jedliście już śniadanie ? – spytałam głośniej z kuchni
- Tak.
- Beze mnie ?! – udałam oburzenie
- A mieliśmy czekać do południa na księżniczkę ? – uśmiechnął się Bob
- To jak ! – ugryzłam kabanosa
- A ty znowu jesz te kiełbaski ? Weź dziewczyno zjedz coś konkretnego !
- Lucy odczep się ! – powiedziałam z pełną buzią – One są mega ! … Przydałaby się wam pewnie pomoc dzisiaj w cukierni, co ?
- Na jakieś 2, 3 godzinki … - małżeństwo spojrzało na mnie wzrokiem zbitego psa
- Nie ma sprawy. – wyszczerzyłam się. Gdy zjadłam śniadanie, w świetnym humorze zeskoczyłam z krzesła i zagoniłam się do pomocy dla właścicieli lokalu. Ruch był naprawdę duży i mimo, że pracowaliśmy we trójkę na okrągło to momentami i tak nie wyrabialiśmy się.

- Gdzie jest Chris ? – spytałam w końcu kiedy apogeum gości zmalało
- Z kumplami jest na mieście.
Przyjęłam to tylko do wiadomości kiwnięciem głowy. Ok. g.17 zmyłam się z parteru i wróciłam do swojego pokoiku, gdzie poodkurzałam i pościerałam kurze. Nie zdążyłam nawet się przebrać w inne ubrania kiedy usłyszałam na dole perlisty śmiech. Aha. Parker.

Zbiegłam na dół i wpadłam na Maxa.
- Hej ! – roześmiałam się, widząc Georga, Nathana, Sivę i Jaya
- Tak od razu wpadasz mi w ramiona, śliczna ? – zadziornie uśmiechnął się Łysy, stawiając mnie na równe nogi
- Wolałam teraz przy wszystkich. – wystawiłam język i zrobiłam krok do Nathana – Cześć.
- Cześć. – uśmiechnął się, położył rękę na mojej talii i pocałował namiętnie. Słyszałam jak trójka kolegów zaczęła tylko mruczeć;
- Fuuuuu
- Oni są obrzydliwi.
Odsunęłam się od Sykesa i roześmialiśmy się.
- A gdzie Tom ? Słyszałam jego subtelny śmiech.
- A gdzie Tom może być ? – spojrzał na mnie podejrzliwie Nathan
Uniosłam brew. - Przy cieście bezowym ?

Wszyscy w piątkę odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Toma, stojącego z talerzykiem, na którym widniała właśnie podwójna porcja ciasta bezowego. Zauważył, że nasz wszystkich wzrok spoczywał na nim i tylko uśmiechnął się niewinnie do nas z pełnymi ustami i pomachał widelczykiem.

- Słońce, jesteś niemożliwy. – pokiwałam tylko głową
- No czo ? – wyseplenił
- Dobra stary, nie pluj. – otrząsnął przedramię Jay, który stał najbliżej łakomczucha

Roześmiałam się ponownie. Już wiedziałam, że to po południe i wieczór będzie pełne śmiechu i, że na starość będę cała w zmarszczkach, ale to nic ;D.

- Chodźcie na górę. Tylko buty zostawcie tutaj ! – zaznaczyłam, patrząc na ich buty pokryte śniegiem
Zaszliśmy na górę do mnie. Siva postawił magiczną reklamówkę na stolik. Wydał się przy tym podejrzliwy dźwięk szkła. Tom jeszcze wpadł do pokoju i dostawił nieowiniętą butelkę innego alkoholu na samym środku mojego biurka.
- O matko, to dzisiaj u mnie chcecie zrobić żulnię ? - przewróciłam oczami
- A czemu nie ?! - spytali równocześnie
- W końcu to u ciebie był remont i masz nowe kąty.
- Jakbyś nie zauważył Nath, to w moim pokoju nic się nie zmieniło...
- Mimo wszystko to jest bardzo dobre miejsce na dzisiejsze spotkanie! - zarządził Tom
- O Boże .. – jęknęłam
- Nie bój nic mała. - objął mnie ramieniem Max
- Ale ja mam jutro do pracy ! – pisnęłam
- Vicky, a czy to pierwszy raz w życiu będziesz miała kaca ? – spojrzał mi w oczy George
- W sumie … nigdy nie miałam kaca.
- O ! To czym tu się przejmujesz, dziewczyno ?
- Tylko pamiętajcie, że nie mam ubezpieczonego pokoju, że Bob nie wstawi mi nowych drzwi, że łóżko mam z jednej strony ledwo się trzymające, że rzygać to w toalecie i nie łazić po schodach na dół do gości „Sweet Dreams”. - wyliczałam
- Rzygać w łazience jak coś, tak? - powtórzył Tom, a my wszyscy spojrzeliśmy na niego błagalnie- No co ?? - pisnął - Tylko to zapamiętałem !
- Widać, że przynajmniej zapamiętałeś najważniejszą rzecz. – roześmiałam się z niego – Nath, chodź ze mną na dół. Weźmiemy jakieś szklanki, żeby chociaż stwarzać pozory, że pijemy przyzwoicie.
- Pozory święta rzecz. – przytaknął mi chłopak i po chwili byliśmy w kuchni – Chris jeszcze się czepiał do ciebie wczoraj albo dziś ? – spytał, gdy byliśmy sami
- Nie. Dzisiaj się z nim wcale nie widziałam. – wyciągałam szklanki z kredensu – A wczoraj porozmawiałam z nim szczerze i wbiłam mu kolejny raz do głowy.
- Co mu powiedziałaś ?
- To co powinnam. – uśmiechnęłam się, podając Nathanowi szklanki. Podeszłam do niego i wpiłam się w jego wargi. Wyczułam u niego zaskoczenie, lecz oderwałam się od niego dopiero po dobrych kilku sekundach.
- A co to było ? – uśmiechnął się zawadiacko
- Chochlik. –przygryzłam wargę
- To poproszę o jeszcze jednego takiego psikusa. – puścił oko
- Te, psikusie ! – na schodach zobaczyliśmy sylwetkę Toma – Bierz te szklanki i na górę ! Potem się pogwa
- Tom ! – przerwałam mu, patrząc na klientów, którzy wchodzili do lokalu
- Dobra. – pomachał brwiami – Ale chodźcie już noooooo !
- Ale ty jesteś niecierpliwy !
- Jeśli chodzi o alkohol to całe życie. – mruknął Nathan, a ja parsknęłam
- Sykes, coś ty powiedział ?!
- Nieważne Tom.
- Jeszcze pofikaj to tak cię załatwię, że to nie ja wyląduję pierwszy w łazience.
- Tom ! – kolejne moje upomnienie. Podeszłam do niego na schody – Lepiej ty uważaj – powiedziałam ciszej - bo jak ja wyciągnę resztkę polskiej wódki to nie Nathan ani ja, ale ty będziesz zdychał jutro.
Parker podniósł ręce w obronnym geście. – Ok słońce, ty tu rządzisz. Aczkolwiek nie pogardziłbym jednym kieliszkiem twojego cudu albo dwoma.
- Ewentualnie siedmioma. – mruknęłam, a teraz Tom wybuchnął śmiechem – Chodźcie na górę, bo zaraz klienci Boba i Lucy nas się przestraszą i uciekną. – powiedziałam i razem z Parkerem i Nathanem wróciliśmy do mojego pokoju.

Alkohol lał się strumieniami. Nie było czasu na „odpoczynek”. Po czwartej kolejce odstawiłam swój kieliszek. Miałam już bardzo dobry humor, było mi dość śmiesznie i więcej nie było mi trzeba, tym bardziej, że na następny dzień musiałam być całkowicie trzeźwa, bo miałam pracę. Wyszłam do łazienki załatwić potrzebę. Nie było mnie tylko na moment, ale kiedy wróciłam do pokoju, w kącie na podłodze siedział po turecku Jay, który wykonywał nieznane mi dotąd ruchy i sam do siebie mówił rozradowany;
- Ja baduuu, ja ba duuu; jestem Scooby Doo.
Zniżyłam się do niego i pisnęłam. – Raczej widziałabym cię w roli Kudłatego.
Loczek spojrzał na mnie zdziwiony. – Ta ??
- Mhm.
- A kto byłby moim Scoobiakiem ?
- Mmmmm … - rozejrzałam się – Może Max ?
Jay podążył za mną rozmytymi oczkami i po chwili krzyknął; - Max, mordo ty moja ! Chodź tu do mnie ! – zatoczył ręką – Mam biznesa do ciebie !
- Lecę ! – wyszczerzył się Łysy i chwiejnym krokiem podszedł do kumpla – Co jest ?
- Klękaj !
- Że co ?!
- Klękaj ci mówię ! – rozkazał Jay
Geroge spojrzał na mnie niepewnie przekrwionymi oczkami, a ja palnęłam; – Nie będziesz żałował. – po czym poszłam usiąść pod ramię do Nathana. – Co tam Sykes ? – rzuciłam, przytulając się do niego
- A nic. A co tam Minc ?
- A bardzo dobrze ! – wyszczerzyłam się
- Poszedłbym chyba na spacer …
- Chyba z księżyca spadłeś !
- Czemu ? Nie jestem w stanie czy co ? – zakpił, a ja ścięłam go od góry do dołu. Miał krzywo zapiętą bluzę, kaptur prawie leżał na przodzie, a włosy już nie były tak idealnie ułożone. Chochlikowaty zaś, podpity wzrok podsumował trafnie jego sytuację.
- Tak ci powiem, że wolałabym, żebyś w tym stanie się nie ruszał stąd dziś, wiesz ?
- Oho. To może kajdankami mnie przykłujesz do łóżka.
Kolejny raz spojrzałam na niego. Machał szatańsko brwiami. – Ale ty głupi jesteś. – pacnęłam go po czole ze śmiechem
- Ała !

Jakieś 3 godziny później;
- Tom ! … Toooom !! – ganiałam za nim po całym pokoju – Parker do diaska wyłaź zza tej szafy i odstaw tę butelkę ! Zaraz i tak się przewalisz przez własne nogi !
- Nie !
- Oddaj mi tę butelkę ci powiedziałam ! Jesteś wcięty w trzy dupy, a jutro będziesz zdychał !

Zza szafy usłyszałam tylko pijany, perlisty śmiech. Obeszłam mebel z drugiej strony i kulturalnie wyjęłam z rąk chłopaka alkohol. Nawet nie miał siły się sprzeciwiać tylko rechotał cały czas. Przejęłam butelkę, a jego zostawiłam za szafą. Byłam w miarę trzeźwa, bo z tych 4 kieliszków już prawie wywietrzałam. Schowałam alkohol na półkę za ubraniami i musiałam ogarnąć resztę towarzystwa.

- Siva, gdzie jest Max ? – spytałam ledwo przytomnego podpartego przy biurku mulata, który był w stanie tylko coś mlasnąć i ostatecznie wzruszyć ramionami. Ręce mi opadły, ale poszłam na wycieczkę do łazienki ; prawdopodobnego tymczasowego aczkolwiek dłuższego, możliwego miejsca pobytu pijanego faceta. Otworzyłam drzwi do łazienki, a za nimi ukazał mi się Max, który zgięty w pół, na stojąco spał na pralce. Uniosłam brew.
- No Maxiu, szacunek za gimnastykę. A podobno to mi mówiłeś, że jestem rozciągnięta. – mruknęłam i podeszłam do niego – Łysy wstawaj ! – szturchnęłam go – Ej !
Podniósł głowę i spojrzał na mnie niewinnie. – Nie robię przecież niczego złego. – wydukał
Uśmiechnęłam się, bo w tamtym momencie był niewinnie słodki. – Chodź. – wzięłam go za rękę
- Gdzie ?
- Gdzieś, gdzie będzie ci wygodniej niż na pralce. Uwierz mi.
- Ale my się zaprzyjaźniliśmy ! – objął rękami sprzęt i przytulił się do niego, całując pokrywę
- Max, chodź !
- Zaraz … - musiał się podeprzeć, by się podnieść jednak jego uwagę przykłuło coś jeszcze – Lavadora Ecológico … - zgłupiałam. Facepalmem patrzyłam na niego. Spojrzał na mnie wyszczerzony i chwiejący się. – Ej Vicky, ty wiedziałaś, że masz hiszpańską pralkę ?
Ręce mi opadły i parsknęłam. – Max, weź już nie czytaj instrukcji obsługi i tych nalepek z pralki tylko chodź stąd. – wzięłam go pod ramię. Był ciężki. Nie to co chuchro Nath. Przymierzaliśmy się do wspólnego pierwszego kroku, ale niestety ; obydwoje gruchnęliśmy na ziemię. I to na dodatek zostałam przygnieciona przez Maxa.
- O rany. – zdołałam tylko stęknąć
- Już … wstajęęę … - dukał, starając się niezdarnie chwycić czegokolwiek by się podciągnąć i podnieść. Zobaczyłam, że chwycił za wieszak.
- Nie ! – zdołałam tylko pisnąć, bowiem po chwili i wieszak i ponownie Max wylądowali na mnie – Kretynie przecież to jasne, że klej z wieszaka nie utrzyma twojej wagi !
- A ja myślałam, że uniesie. – wyszczerzył się Max
- Viiiiiickyyy … - usłyszałam na korytarzu radosny głos Nathana, który mnie poszukiwał
- Dzięki Bogu … - mruknęłam – Nathan, chodź do łazienki i mi pomóż !
- Viiickyyy … - identyczny ton i po chwili w drzwiach stanął mój chłopak – A tu co się dzieje ?! – krzyknął, widząc mnie ze swoim kolegą, leżących na podłodze – To mnie na chwilę nie było, a wy już tu sobie urzędujecie ?!
- Sykes do cholery, co ty gadasz ?! – wydarłam się
- Przecież … mam oczy ! – wydukał – Vicky, zdradzasz mnie z Maxem ?!
- Że co ?! – postawiłam oczy – A kto na kim leży do licha ?!
Nathan skrzywił się, podrapał po głowie, zachwiał się, a następnie poprawił ; - Max, zdradzasz mnie z Vicky ?
Ponownie opadły mi ręce i poddałam się. – Nath nie pij dziś więcej, proszę cię.
- A ja chętnie bym się napił ! – George zgłosił się jak w szkole
- Panu już też dziś podziękujemy. – powiedziałam i odepchnęłam go z siebie. Dość brutalne, ale pomogło mi się oswobodzić i wstałam z ziemi, otrzepując się. – Czy w moim pokoju jest ktokolwiek trzeźwy ? - Sykes uśmiechnął się do mnie uśmiechem numer 5 – Ok, przesadziłam … Ktokolwiek w miarę trzymający pion ? – poprawiłam się

Nathan wziął oddech, zastanawiając się dłuższą chwilę ze skupioną miną. Błądził w myślach, patrząc spod byka na sufit, a następnie wrócił do mnie normalnym wzrokiem i z pełnym uśmiechem oświadczył. – NIE.
- Aha. – przyjęłam do świadomości i odwróciłam się z powrotem do Łysego – Jak chcesz to nie krępuj się i leż tu dalej na podłodze, ale generalnie jestem pewna, że wolałbyś spać na czymś bardziej miękkim.
- Mhm … - mruknął tylko, ale po chwili jakimś cudem przetransportował się na kolana i takim sposobem nas wyminął i wrócił do pokoju, skąd usłyszałam taki rechot śmiechu, że już wiedziałam, że to Tom i Max się spotkali.
- A my co ? – przysunął się do mnie Nathan
- Jajco. Idziemy spać. – pociągnęłam go za sobą i przyprowadziwszy chuchro do pokoiku rozejrzałam się. – Brakuje jeszcze Jay`a. – mruknęłam, widząc nadal siedzącego za szafą Toma, wylegującego się na wcześniej przygotowanym materacu Maxa, leżącego na biurku Sivę i aktualnie już padniętego na łóżku Nathana. – E, chłopaki ! – do „chłopaków” mój głos przedzierał się chyba przez miliardy kilometrów, bo dopiero po minucie do nich dotarło i powoli przekręcili głowy, by spojrzeć na mnie. – Gdzie jest Jay ?
- Rozmawia z Lisą.
- Z Lisą ? Gdzie on jest, Siva ?
- W kuchni.

Wzięłam głęboki oddech i już miałam wychodzić z pokoju po ostatnią zagubioną duszę kiedy przed moimi oczami wyrósł Jay.
- Ok, jesteśmy w komplecie. Loczek śpisz koło Maxa; swojego osobistego Scoobiaka. – zakomenderowałam i zamknęłam za nim drzwi, by nikomu już nie przyszły do głowy wycieczki. Podeszłam do łóżka, gdzie leżał Nathan. – Posuń pupę. – chłopak zgodnie przesunął się. Na dodatek ściągnął sobie sam bluzę i spodnie. Spojrzałam ostatni raz na pokój. Obraz nędzy i rozpaczy ; każdy chłopak leżał ledwo żywy w innym kącie.

Uśmiechnęłam się jednak i poszłam spać, mówiąc „dobranoc”, na co jednak dostałam tylko jedno mruknięcie; od Sivy, bo reszta już milczała ;).
Zbudził mnie dźwięk dzwonka.
- Jay, odbierz ten telefon do cholery ! – krzyknął, nakrywając się kołdrą na głowę George
- Max, to mój budzik. – mruknęłam, przeciągając się. Wstałam i zostawiłam całą piątkę, żeby jeszcze sobie trochę podrzemali. W tym czasie wzięłam ciuchy z szafy i poszłam do łazienki ogarnąć się.
 
 
Zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam wielkie śniadanie dla łakomczuchów. Wróciłam z dwoma, wielkimi, pełnymi talerzami kanapek i trzema kartonami soków pod pachami. Otworzyłam drzwi kopem, co sprawiło, że cała piątka podskoczyła, a za chwilę złapali się za głowę skrzywieni.

- Dzieeeeeń doooobryyy ! – krzyknęłam uradowana od wejścia
- Rany słońce … - mruknął Tom
- Ty jak zwykle rześka i ani śladu po kacu ?
- Jak zwykle Max.
- To jest nie fair ! – wypalił Jay, choć chyba za głośno bo chłopaki do niego szepnęli, a on sam wziął się za głowę – Kiedy się w końcu z nami napijesz i będziesz podzielała nasz los ?
- To nie moja wina, że wymyśliliście sobie niedzielę na picie, gdzie w poniedziałek normalni ludzie muszą iść do pracy.
- Cześć Vicky. – Nathan podszedł do mnie i dał mi buziaka
- Hej. Tak w ogóle to streszczajcie się, bo za jakiś czas muszę iść do „EandJ”.
Chłopaki spojrzeli na siebie spod byka, ale znaczącym wzrokiem. – Bo w zasadzie to my też musimy się stawić w studio za pół godziny. – mruknął Max
- Spoko, zabierzemy się razem metrem.
- Nie bardzo, bo mój samochód stoi przed „Sweet Dreams”. – oświadczył skacowany Tom, dobierając się do soku
- Ale nie możecie jechać w takim stanie ! Wykluczone ! - zbuntowałam się
- No dobrze, ale kto w takim razie pokieruje?-założył ręce Jay
- Ja nie mam przy sobie prawka.-podniósł ręce do góry Max
- Ja też ! -dodał Nathan
- A ja nie jestem w stanie. – burknął Tom
- No fajnie.-westchnął Jay - Ten nie jest w stanie, my nie mamy prawka ...
- Ale Victoria ma ! - w oczach Sivy zapaliły się ogniki
- O nie nie ! - wycofywałam się 
- No czemu nie ?!
- Nie jeździłam dawno !
- Od jak dawna ?
- No od dawna.
- Jak dawna ??
- Od dnia kiedy mój garbusek został zmaltretowany przez Natha. - spojrzałam na winowajcę
- To było dawno - przytaknął Sykes, odpłacając mi się za moją wypowiedź
- Oj tego się nie zapomina. - przewrócił oczami Max- Dostałaś kiedykolwiek mandat ?
- W Anglii nie.
- A w Polsce? - chwila ciszy i wszystkich wzrok spoczął na mnie – Tak. - burknęłam, a Nathan rzucił mi pełne rozbawienia i wyższości spojrzenie za co zlodowaciłam go wzrokiem
- Za co dostałaś ? – spytał Jay
Przygryzłam wargę i zrobiłam niewinną minę. - Za szybką jazdę.
- SŁOŃCE PROWADZISZ !- krzyknął uradowany Tom

 



Hej Skarby <3 ! W zamian za cudne i DŁUGIE Wasze ostatnie komentarze, które kocham czytać, postanowiłam napisać dłuższy rozdział i w ten sposób Wam się przypodobać jeszcze bardziej ;).
Jejć jak się cieszę, że prawie wszystkie z powrotem mam Was u siebie, że wróciły Blogerki do komentowania, ale i Anonimki, za którymi tęskniłam :>.

Generalnie rozdział dodaję z obawą przed utratą zębów, gdyż ponieważ bo dlatego że (xd) wczoraj nałożyłam aparat na górne zęby i mam wrażenie, że je zaraz wszystkie pogubię xd. Są tu jakieś aparatki, w których zacne grono dołączyłam ;D ?
Zmykam coś zjeść. Haha taki żarcik. Raczej pochluptać jakiś serek albo kaszkę -.- …

Do nexta ;) !
PS Anonimko – ja też lubię Chrisa i też wyobrażam go sobie jako niezłe ciasteczko, także solidaryzujemy się ;).


niedziela, 28 lipca 2013

Nie jestem już z Alice - rozdział 67. + LA.10


Liebster Award #10. od nowo komentującej Katherine Turner. Dziękuję bardzo ;) ! ;

  1. Jak masz na imię?
   Sandra

  1. Ulubione danie?
   Ojjj prawie każde, bezmięsne w wykonaniu mojej mamy :>.

  1. Lawson czy The Wanted?
The Wanted

  1. Z jakiego jesteś fandomu?
   TWFanmily

  1. Ulubiona piosenka?
Nie potrafię zdecydować się spośród dwóch zatem; „Touch the sky” & „Rocket”

  1. Jak długo prowadzisz bloga?
Pół roku

  1. Masz rodzeństwo?
Tak – starszą siostrę

  1. Masz jakiś swój ulubiony cytat lub motto życiowe? Jeśli tak to jakie?
„Jeśli chcesz dotknąć nieba spróbuj chociaż podskoczyć.” „Być jak słońce, za którymi promieniami ludzie będą tęsknić w pochmurny dzień.”

  1. Jak w 3 słowach opisałabyś siebie?
Nieprzewidywalna, stanowcza, uparta.

  1. Los Angeles, Nowy Jork czy Londyn?
Nowy Jork

  1. Co znajduje się teraz po twojej prawej stronie?
2 piloty i wszędobylska moja komórka ;D


***

- O ja cież pierdzielę. – wypsnęło mi się, widząc znajomego chłopaka przed sobą
- Vicky – uśmiechnął się szeroko, zamykając drzwi do toalety – co za niespodzianka. Ślicznie wyglądasz.
- Chris, daruj sobie. – prychnęłam i zawróciłam się, by iść po schodach na górę
- Oj, poczekaj ! – zawołał i wchodził na piętro za mną – Porozmawiajmy ! – weszliśmy na górę – Co u ciebie ? – wszedł przede mnie, idąc tyłem, bo nie zatrzymywałam się
- W porządku. – mruknęłam i już wyciągałam rękę do klamki, by otworzyć drzwi do swojego pokoju, ale on przytrzymał mi ją i nasz wzrok się spotkał
- Wreszcie na mnie spojrzałaś. – uśmiechnął się szeroko, a ja ciężko westchnęłam
- Chris, proszę cię. Nie zaczynaj niczego od początku.
- Nie możemy po prostu normalnie porozmawiać jak dawniej ?
- Możemy. – pokiwałam głową – O ile nie przeszkadza ci fakt, że mam chłopaka.
Cień niezadowolenia przykrył jego dotąd wesołą twarz. Patrzył mi w oczy przez moment ciszy aż w końcu odezwał się pewnym, niskim tonem. – Nie jestem już z Alice.

Ściągnęłam brwi, spojrzałam na podłogę, a następnie wróciłam wzrokiem do niego. – Nie widzę połączenia tych dwóch wypowiedzi. – Chris jednak nie spuszczał ze mnie swoich niebieskich oczu – Nie. – odezwałam się, gdy przez moją głowę przemknęła pewna myśl – Nie. – powtórzyłam – To nie może być prawda. – patrzyłam mu w oczy - Nawet w twoim przypadku.
- A jednak. – wzruszył ramieniem z niewinną miną

Otworzyłam szeroko oczy i patrzyłam na niego z niedowierzaniem. W końcu wypaliłam;
- I co, myślisz, że jak rozstałeś się z Alice to ja teraz zerwę z Nathanem? - Chris patrzył na mnie pewnie - Chyba sobie żartujesz ! - oburzyłam się – Czego ty ode mnie oczekujesz ? Że rzucę się tobie w ramiona ?! Twoje niedoczekanie!
Blondyn zdenerwował się. - Co on ma czego nie mam ja ?!
- Po prostu go kocham ! Czy to tak trudno zrozumieć ?! – wyciągnęłam rękę spod jego dłoni z klamki pokoju
Chris spuścił głowę lecz po chwili spojrzał na mnie. - Źle zaczęliśmy naszą znajomość.
- I w tym tkwi problem. – nasz wzrok ponownie się spotkał. Wzięłam głęboki oddech na uspokojenie i zaczęłam spokojnie i cicho. – Chris. Przecież ja tobie niczego nigdy nie obiecywałam. Dlaczego tak mnie … – szukałam słowa
- Wziąłem do serca ? – dokończył za mnie – Bo może się w tobie zakochałem i chcę z tobą być ? - w tym momencie zrobiło mi się jego żal – Nie patrz na mnie z litością.
- Raczej módl się o litość. – ze schodów zjawił się Nathan, który podwijał rękawy i szybkim krokiem szedł do nas, nie spuszczając wzroku z Chrisa
- Łoł łoł łoł ! Chwila ! Nath uspokój się ! – położyłam dłoń na jego klatce piersiowej, zatrzymując go
- Chyba sobie żartujesz. – syknął przez zęby
- … Ej ja naprawdę nie potrzebuję tu kolejnego mordobicia. - ustałam między nimi
- On sam się prosi ! – Nathan wytknął ręką na blondyna cały nabuzowany – Startuje do ciebie i to bez żadnego skrępowania !
- Czy mi się zdaje czy masz kompleks niższości ?
Zawróciłam głowę. – Chris nie dolewaj oliwy do ognia.
- Tak trudno ci się pogodzić z tym, że ona woli mnie i cię nie chce ?
- Nathan ! – z powrotem popatrzyłam na swojego chłopaka
- W życiu popełnia się wiele błędów, których żałuje się za jakiś czas.
- Przepraszam, coś sugerujesz ? – między chłopakami wdała się rozmowa
- Sam się domyśl.
- Victoria jest mądrą dziewczyną i z pewnością wie co robi. A przede wszystkim wie z kim się wiązać. To, że nie sprostałeś jej wymaganiom i, że kocha mnie a nie ciebie to zawdzięczasz tylko samemu sobie.
- No błagam cię. – blondyn roześmiał się na głos – Nie wybielaj się teraz przed nią. – przyjął z powrotem powagę – Przecież wszyscy wiemy, że nie jesteś święty.
- Dajcie spokój … - powiedziałam cicho, ale jak obydwoje zaczęli coś w jednym momencie na siebie wrzeszczeć i napierać na siebie to ręce mi opadły – Wiecie co ? Róbcie sobie co chcecie. Mam was dość. – wycofałam się, by nie stać pomiędzy nimi. Spojrzeli na mnie zdezorientowani. – Tylko zaścielcie ceratę, bo nie chce mi się po was krwi sprzątać. – powiedziałam wkurzona i weszłam do swojego pokoju. Za mną po chwili wszedł Nathan.

- Nocuję u ciebie.
- Nathan bez przesady, proszę cię. – westchnęłam
- To ja cię proszę Victoria. Słyszałaś, że on jest w tobie zakochany i nie odpuści tak łatwo.
- Ale jakbyś nie zauważył to ja nie jestem w nim zakochana, więc nie ma w ogóle tematu.
- Vicky, mogłabyś mnie tak uspokajać, gdybym na własne uszy nie słyszał tych jego gadek.
- Nathan wyluzuj … - wzniosłam oczy do góry – Zaufaj mi.
- Nie zostawię cię tu samej. – pokręcił głową
Popatrzyłam na niego. – Słyszałeś co powiedziałam do ciebie przed chwilą ? - spojrzał na mnie spod byka. Zmrużyłam delikatnie oczy i zaczęłam lodowacić go wzrokiem. – Właśnie. Zasadnicze pytanie; czy ty mi w ogóle ufasz ?
- …
- Odpowiedz mi !
- Tobie tak. Ale jemu nie.
- Ale to ze mną jesteś, a nie z nim ! – warknęłam przez zęby
- Ale to on do ciebie się dostawia ! – zaczął też się denerwować
- Ale nie ja do niego ! – krzyknęłam – Cholera jasna, Nathan ! – stanęłam przed nim – Chcesz mnie zamykać i chronić przed każdym facetem ?! … A co z zaufaniem ?! … Chyba nie myślisz, że polecę na innego faceta ! – chwila ciszy, a brunet spuścił głowę – Myślisz. – powiedziałam cicho, nie spuszczając z niego wzroku
- To nie tak ! – wyprostował się – Po prostu nie znoszę kiedy oni podstawiają się do ciebie.
- Rozumiem, że może zazdrość jakaś się w tobie mała budzi, ale zupełnie bezpodstawna ! Nigdy nie dałam tobie podstaw do sądzenia, że flirtuję z kimś innym, będąc z tobą.
- Ty też jesteś o mnie zazdrosna. – wytknął mi – A poza tym o czym my tu rozmawiamy ? Chris perfidnie chce z tobą być i jestem pewny, że zrobi wszystko, by mu tylko się udało. Ja chcę cię po prostu chronić.
- Chris nie jest żadnym terrorystą, przed którym trzeba mnie chronić. – mówiłam już normalnym tonem – Słuchaj, znam go już jakiś czas i dogadujemy się. Poznałam go i był mi bliższy na początku nawet niż ty. Jest sympatyczny i miły, i owszem lubię go. Ale to nie jest powód, żeby wskakiwać mu do łóżka. Zresztą jakbyś nie słyszał, to od początku mu powtarzałam i powtarzam, że nie będziemy razem, że niczego więcej oprócz przyjaźni do niego nie czuję. Poza tym … - przejechałam palcem po jego policzku - kocham ciebie.
Nathanowi jakby ciężarek z oczu spadł. Westchnął ciężko. – Serio, przeginam ?
Uśmiechnęłam się. – Serio.
- A jakby była zamiana roli ?
Uniosłam brew. – W sensie ?
- W sensie, że byłabyś świadkiem jak jakaś dziewczyna wyznaje mi miłość. I co byś zrobiła ?
- W sumie … - przed oczami stanęła mi wizja – powyrywałabym jej włosy z głowy. – wypsnęło mi się
Sykes uśmiechnął się szeroko. – No widzisz. Więc nie dziw mi się, że tak reaguję. - przytuliłam się do niego z bezsilności – Ale właśnie. Od tego jesteśmy razem i ufamy sobie, żeby to wykorzystywać w tego typu sytuacjach. – odsunęliśmy się od siebie – Masz rację. Muszę wyluzować. – wyjęłam telefon i weszłam w kalendarz – Co robisz ?
- Zapisuję datę; Sykes … przyznał … - wystukiwałam na klawiaturze - mi … rację.
- Och ! – chłopak wzniósł oczy do góry, ale zaraz roześmialiśmy się

Zeszliśmy na dół, nie napotykając się na Chrisa. Zjedliśmy z Lucy i Bobem ciasto, wypiliśmy kawę i pożegnałam się z Nathanem, który wrócił do siebie. Obiecał, że na drugi dzień zjawi się i mnie odwiedzi. Powtórzyłam mu, żeby nie denerwował się, bo nie ma powodu i potrzeby, po czym wróciłam do właścicieli „Sweet Dreams”.

- Ładnie wyglądasz.
- Dziękuję, Lucy.
- Kwitniesz.
- Nono już bez przesady.
- Naprawdę.
Roześmiałam się. – Remont przebiegał bez zakłóceń i problemów ?
- A czemu to zmieniasz temat ? – przybrała szelmowski wzrok
- Bo tak mi wygodniej. – wystawiłam język
- Jasne. – przytaknęła głową – Remont bez zakłóceń. Żyć nie umierać.
- Naprawdę fajnie tu jest. Tak stylowo. – rozejrzałam się jeszcze raz
- Vicky widziałaś się z Chrisem ? Przyjechał 2 dni temu. – do lady podszedł Bob
Chrząknęłam. – Tak, widziałam się.
Mężczyzna ściągnął brwi. – Co jest ?
- Nic. Co ma być. – spojrzałam na niego
- Widzę.
- Wymyślasz. – machnęłam ręką – Idę się zdrzemnąć, bo śpiąca jestem. – ziewnęłam i wstałam z krzesła
- To co ty w nocy robiłaś ? – Bob uśmiechnął się szeroko
- Chciałbyś wiedzieć. – puściłam do niego oko i zostawiłam rozchichotane małżeństwo na dole, a sama poszłam do pokoiku, zamknęłam się i poszłam spać.

Zbudziłam się i spojrzałam na zegarek. Było ok. 16. – O rety, ale dałam w spanie. – całe po południe przespane. Podniosłam się, przejechałam dłonią po włosach, by je ugładzić, przed lustrem obciągnęłam ubranie i zeszłam na dół.
- Luuuuucyyy – weszłam za ladę do kobiety – jestem głodna. – ziewnęłam – Mamy coś dobrego do jedzenia ?
- O proszę. Nie poznaję Victorii. – uśmiechnęła się szeroko kobieta – Ale bardzo się cieszę, nie żeby coś. W lodówce powinna być zapiekanka.
Weszłam do kuchni. – Nieeeee, nie chcę zapiekanki.
- Nie dość, że przełamałaś się, żeby jeść, to i jeszcze wybredna ?
- Tak. – roześmiałam się i wzięłam z lodówki kabanosy – Naprawdę Lucy nie wiem co mi się dzieje. – usiadłam na krzesło za ladą – Ale jestem taka głodna, że konia z kopytami bym zjadła.
- No i bardzo dobrze. Wreszcie normalnie jesz. I powiem ci, że o wiele lepiej teraz wyglądasz, bo już przesadzałaś z tym odchudzaniem.
- Wiem. Urządziłam się tak, że raz u chłopaków zemdlałam i potrzebna była wizyta lekarza, który stwierdził, że wpadłam w anoreksję. – zauważyłam przerażenie w oczach Lucy – Ale spokojnie. Już się staram, a zresztą jak widzisz – podniosłam kiełbaski – jem. I to bardzo chętnie. – uśmiechnęłam się
- Nathan ci pomógł ?
- Tak. Przede wszystkim on. Choć każdy z chłopaków mi pomagał jak tylko mógł. Nathan kazał jeść, Max przygotowywał jedzenie, Siva pilnował, Jay kibicował i gotował czasami, a Tom – uśmiechnęłam się na samo wspomnienie o Parkerze i jego chęci pomocy – Tom schował wagę z łazienki, żebym nie mogła się ważyć i kontrolować.
- Ooooooo – Lucy zamruczała – jak miło. Zależy im na tobie i bardzo cię polubili.
- Chyba tak. Zżyliśmy się ze sobą. Szczególnie z Tomaxem. – kobieta spojrzała na mnie lekko zdziwiona – Z Tomem i Maxem. – wytłumaczyłam
- Nathan nie jest zazdrosny ?
- Nie. O nich nie. – powiedziałam dosadnie. Chyba zbyt dosadnie, bo Lucy spojrzała na mnie ze ściągniętymi brwiami – Z Nathem też jest fajnie. – wypaliłam byle tylko zmienić temat – Jest nam ze sobą bardzo dobrze i nie mogę zrozumieć jak mogłam go nienawidzić wcześniej. I to ze wzajemnością.
- No widzisz jakie życia bywa zaskakujące. Cieszę się twoim szczęściem … Vicky … ?
- Mm ?
- Myślisz, że to ten jedyny i właściwy ?
- Nie wiem jeszcze. – wzruszyłam ramionami – Być może. Nie chce się nastawiać i planować dalekiej przyszłości.
- Dlaczego ? Przecież go kochasz.
- Kocham, ale boję się rozczarowań i tego co mogą przynieść następne dni.
- Oj przestań. – machnęła ręką – Nie ma czego się bać. Skoro się kochacie to nic i nikt nie stanie wam na przeszkodzie. – w tym momencie ze schodów zszedł do nas Chris. Ze zbiegu okoliczności wypowiedzi Lucy i obecności jej syna zakrztusiłam się kabanosem i zaczęłam kaszleć jak oszalała. – Vicky, wszystko w porządku ?? – podbiegli do mnie
- Mhm ... – pokiwałam tylko głową



 

Hej Ślicznoty ;* ! Miałam dodać w piąteczek, ale miałam lekkie zawirowania, więc dopiero dzisiaj mogłam usiąść do neta.
Wantedowe Story mają już dokładnie 6 miesięcy ! Pół roku już czytacie historię Wiktorii i Nathana, dacie wiarę ? Dla mnie ten cały czas minął w zwariowanym, szybkim tempie.

Także Moje Drogie czytamy, a ja biorę się z zapałem za kolejne rozdziały, w których będzie dużo się działo ;).
Ściskam !
<3