czwartek, 28 lutego 2013

To dlatego nie wróciłeś na noc ! - rozdział 12.

Otworzyłam oczy. Biały sufit. Kątem oka widziałam znajome zasłonki. Ok – jestem u siebie. Która to godzina ? Podniosłam raptownie głowę.

- Aałł – chwyciłam za skronie
- Powolutku – usłyszałam głos z boku

Popatrzyłam w danym kierunku;
- Nathan ? – spytałam cicho – Co ty tu robisz ? –

Chłopak siedział wygodnie obok na fotelu i pił coś z mojego (!) kubka.
- Siedzę – odpowiedział z uśmiechem
- Tyle to widzę. Ale … skąd ty tu – przewróciłam się na bok, by lepiej go widzieć – Sss – syknęłam, bo skronie znowu dały o sobie znać – Dlaczego tak mnie boli głowa ? – skrzywiłam się
- Kaca masz. – zaśmiał się – Chcesz łyka ? – wyciągnął do mnie rękę z kubkiem

Na ten widok chwyciłam picie od razu i piłam duszkiem.
- Chyba będę musiał sobie dorobić. – skomentował, widząc jak łapczywie piję
- Co ty tu robisz ? – ponowiłam pytanie między łykami
- Siedzę –
- O matko … dobra inaczej; skąd się tu wziąłeś ? Nie byliśmy umówieni na dzisiaj rano z tego co pamiętam. – ściągnęłam brwi
- Odprowadziłem cię wczoraj. –
- Ty mnie ? –
- Tak … Nie pamiętasz ? –
- Nie … ? –
- Jechaliśmy taxówką. Pamiętasz ? –
- Nie … ? –

Chłopak roześmiał się.
- A imprezę pamiętasz ? –

Podniosłam brew znad kubka;
 – Śmieszne – skwitowałam – Pamiętam. – zastanowiłam się – Może niecałą, ale pamiętam … - kurde, bez kitu zdałam sobie sprawę, że mam niezłą lukę w pamięci – Poczekaj, o której wracaliśmy ? – chciałam ustalić co nieco
- Coś około 2. –
- O fuck – wypsnęło mi się

Nathan spojrzał na mnie z facepalmem ; - Coś nie tak ? –
- No tak trochę … -
- To znaczy ? –
- Uciekły mi gdzieś 3 godziny z imprezy. – spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem – Pamiętam ostatnio jak patrzyłam na zegarek to była 23 … -

Nathan uśmiechnął się – Dobrze się bawiłaś. –
- Przestań ! –

Wcale nie było mi do śmiechu. Nie wiedziałam co się ze mną działo przez blisko 3 godziny na imprezie grubo zakrapianej alkoholem. Bałam się zadać to pytanie, ale przełknęłam ślinę i zapytałam ;
- Nathan … czy ja na tej imprezie zrobiłam coś kompromitującego, rozpaczliwego, kretyńskiego, prostackiego czy debilnego ? – wgapiłam w niego wzrok
- Nie – odpowiedział spokojnie
- Nie oszukuj. Chcę wiedzieć jak coś. –
- Victoria, spokojnie. Wszystko było w porządku. Tańczyliśmy cały czas potem przy stole śmialiśmy się i tak w kółko. –

Obserwowałam go, gdy mówił. Jego spokojne zachowanie nie wzbudzało podejrzeń i mógł mówić prawdę.
- Na pewno ? – upewniłam się tylko
- Na pewno – przewrócił oczami

Odetchnęłam z ulgą.

- Dawno przyszedłeś ? Nie wiem czemu Bob ci nie kazał poczekać na dole. Przecież zbudziłby mnie i zeszłabym na dół … -
- Dość dawno – zmrużył oczy
- To znaczy ? – popiłam z kubka
- Nooo … od powrotu z dyskoteki. – podrapał się po głowie

Przełknęłam głośno ślinę. Robi się coraz ciekawiej. Patrzyłam na niego stremowana.
- Byłeś tu całą noc ? –
- Yhym – mruknął najnormalniej w świecie
- O Boże … A gdzie spałeś ? – błagalny ton
- W łóżku – odpowiadał śmiało – Z tobą –

Podniosłam z zaskoczenia brwi.
- Nathan … ale … czy … my … KURDE ! – nie mogłam się wysłowić – Czy … my … - pociłam się dalej, a chłopak patrzył na mnie rozbawiony

Westchnęłam, widząc jego powstrzymywany ubaw – No wiesz ! –
- No wiem. – uśmiechnął się kącikiem ust – Chcesz mnie zapytać czy spaliśmy razem. W sensie –
- Właśnie tak – przerwałam mu - … A więc ? – suszyło mnie mega i wzięłam łyka, nie spuszczając jednak z niego wzroku

Nathan wziął oddech – Tak, 4 razy. –

Z impetem cała zawartość policzków wypełnionych napojem została wyrzucona na pościel. Przed oczami stanęła wizja mnie i Nathana razem. W moim łóżku. Pod moją pościelą. Kochających się. Błądziłam wzrokiem po zaplutym prześcieradle i kołdrze.
- Nie … - jęknęłam

Chłopak milczał.
- To niemożliwe. Matko. No nie. Ale. Jak. – wpadałam w panikę – Boże jaka ja musiałam być zalana. – chwyciłam się za czoło – Ja cię przepraszam … - spojrzałam wreszcie na niego – NATHAN !!! – wrzasnęłam z całej pety, gdy zobaczyłam, że chłopak skręca się ze śmiechu

- Oczywiście, że to niemożliwe, bo do niczego nie doszło, ale warto było zobaczyć twoją reakcję. – wybuchnął głośnym, niepohamowanym śmiechem – Haha … żebyś … zobaczyła … haha … swoją … minę … haha ! – mówił przez łzy ze śmiechu
Patrzyłam na niego jak głupia.

- To w końcu tak czy nie ? –
- Oczywiście, że nie ! – uspokoił się – No bez przesady, Victoria ! Nie jestem dupkiem, żeby wykorzystywać dziewczyny po alkoholu. –
- Ta. Teraz możesz mi mówić wszystko, bo i tak niczego nie pamiętam … -
- Victoria nie przeginaj ! –
- Taka prawda ! – odstawiłam kubek na szafkę co spowodowało, że odkryła mnie po części kołdra

Nathan spojrzał na moje nogi, które zostały odsłonięte. Przeniosłam wzrok za nim. I uwaga- BYŁAM CAŁA UBRANA. TA DAM ! Ku mojemu, pozytywnemu (!) zaskoczeniu byłam we wczorajszych ubraniach z dyskoteki. Kamień spadł mi z serca. Uśmiechnęłam się momentalnie.
- Małpa ! – rzuciłam w Nathana poduszką

Dostał centralnie w dyńkę J .
- Wiesz co … To ja się staram, pomagam, a ty mnie wyzywasz … -
- No bardzo pomagasz, mówiąc, że spaliśmy razem ! – wyśmiałam go
- Bo spaliśmy ! Tyle, że do niczego nie doszło. – dodał
- Na szczęście – powiedziałam cicho – Mocno się rozwalałam ? – zmieniłam temat, mówiąc już głośno – Mam nadzieję, że w niczym ci nie uchybiłam … -
- Nie, nie. W porządku było. Nawet wyspałem się. –
- No zobacz, a ja nie … - wzięłam się za boląco głowę
- Boli ? –
- Boli. – skrzywiłam się
Uśmiechnął się chytrze. – Idź się przebierać trzeba pojechać. –
- GDZIE ZNOWU ?! –
- Na zdjęcie szwów. Victoria, wróć na ziemię. –
- O jaaaaa … - zapomniałam zupełnie o tej kwestii, położyłam się z powrotem na poduszkę – Nie chce mi się … -
- Wstawaj –
- Sam sobie jedź. –
- Wstawaj ! –
- Nie ! – na znak protestu naciągnęłam na głowę kołdrę
- Ale ja z tobą wcale nie zamierzam dyskutować na ten temat ! – cała kołdra wylądowała na ziemi, a Nathan stał nade mną – Do łazienki. Jazda ! –
- Jak ty się do mnie odzywasz ?! Nie pozwalaj sobie za dużo ! –
- Po dobroci nie skutkowało. Zaraz cię jeszcze zaniosę –
- Dobra, wyluzuj. – przerwałam mu – Sama wstanę. – podniosłam się z ogromną niechęcią – Jesteś okropny. – burknęłam, przechodząc obok niego na co on zaśmiał się i usiadł z powrotem w fotelu

Podeszłam do szafy i przeglądałam ciuchy. Zastanawiałam się co wybrać. Przesuwałam wieszaki.
- Pół godziny później … - skomentował chłopak
- Chyba dawno z poduszki nie dostałeś. Muszę doprowadzić siebie do ładu, tak ?! –
- Oczywiście … -
- A, Nathan, ja nie pamiętam co wczoraj w nocy mówiłam, także jak coś to cię przepraszam i nie ponoszę za te słowa odpowiedzialności. – mówiłam, przeglądając ciuchy w szafie
- Wiem, wiem … -

Zdecydowałam się w końcu na strój i już wychodziłam do łazienki, gdy usłyszałam ;

- Vicky ! –

Cofnęłam się o krok, patrząc pytająco na chłopaka.
- Wczoraj byłaś urocza. – uśmiechnął się

Przewróciłam oczami i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro – obraz nędzy i rozpaczy. Skacowana Wiktoria Minc. Mmmmm me gusta -,- . Kierrrrwaaa, jeszcze Nathan widział mnie w takim stanie … Nie, żeby zależało mi na jego zdaniu … Po prostu. Stwierdziłam, że nie da rady inaczej – biorę szybki prysznic. Po wyjściu z kabiny wysuszyłam się i ubrałam.
 
 
Wracałam do pokoju, gdy przy moich drzwiach stali Nathan z Chrisem.
- Poszła do łazienki. – mówił pierwszy
- A co ty tu robisz ? – spytał drugi
- Spałem tu. – odpowiedział, szczerząc się

Myślałam, że go zdzielę jak to usłyszałam i zobaczyłam jego dumną minę ! Podeszłam bliżej;
- Hej Chris –
- Cześć Victoria. Właśnie cię szukam. – spojrzał wymownie na Nathana
- O co chodzi ? –
- W sumie … już nieważne. – wycofał się – Na razie – odszedł

Dezorient chwilowy -,-
- Gotowa ? –spytał Sykes
- Nie ! Jeszcze muszę się pomalować ! – ominęłam go i weszłam do środka pokoju

Ustałam przed lustrem i zaczęłam robić makijaż. Najpierw puder potem róż. Wzięłam się za malowanie oczu.
- Noooo ta delikatna aczkolwiek jednocześnie z pazurem kreska dodaje ci uroku. –

Spojrzałam w odbicie lustrzane. Za mną w fotelu siedział Sykes i obserwował mnie z uśmiechem.
- Możesz się na mnie nie patrzeć ? – mówiłam do jego odbicia
- Krępujesz się ? –
- Ciebie ? –
- Dobra, nie było pytania. – odwrócił głowę w drugą stronę
- Zrobiłbyś coś pożytecznego dla ludzkości. –
- To znaczy ? –
- Zszedł na dół, nalał do butelki wody z cytryną dla mnie, a ja bym się spokojnie w tym czasie umalowała … Chyba nie wymagam za dużo. – mina niewiniątka
- Wiesz … istnieje takie jedno magiczne słowo … -
- Jazda ! – przytoczyłam jego wcześniejszą kwestię
- Nie wierzę … - wstał z fotela ledwo powstrzymując śmiech

Mijając mnie jeszcze przelotem wsadził palce w moje żebra – jego zdaniem to były łaskotki. Ta o_O .
W końcu jednak zostawił mnie samą i spokojnie mogłam dokończyć malowanie. Zrobiłam eye linerem cienkie kreski, rzęsy pociągnęłam tuszem i gotowe ! Zbierałam jeszcze tylko włosy, bo nie miałam pomysłu co z nimi zrobić. Postawiłam na luźno splecionego warkocza z boku. Zaplatając go zobaczyłam, że już mam sporo odrostów. O nieee – jutro idą pod farbę ! J Zrobiłam tego warkocza, wzięłam torbę i zeszłam na dół.

- O … widzę Victoria, pełnia życia. – śmiał się Bob na mój widok – Jak było na imprezie ? –
- Bardzo fajnie –
- A jak się czujesz ? –
- Szałowo – mruknęłam, podnosząc brew na co Bob wybuchnął gromkim śmiechem
- Gdzie lecisz ? – spytała Lucy
- Na zdjęcie szwów. A, Lucy ! – podeszłam bliżej – Pofarbujesz mi jutro odrosty ? –
- Jasne –
- Świetnie – uśmiechnęłam się
- Życzyła pani dużo wody z cytryną ? – z kuchni wyłonił się Nathan, zakręcający butelkę
- Czyżby kac po imprezie ? –
- Może malutki, Lucy … -

Nathan spojrzał na mnie jakby chciał wytknąć „malutki ?!”.
- Jak mamy jechać to chodź. – wzięłam od niego butelkę i po pożegnaniu z Lucy i Bobem wyszliśmy ze „Sweet Dreams”.
Wsiedliśmy do taxówki, którą zamówił wcześniej chłopak i podjechaliśmy do szpitala. W pogotowiu okazało się, że musimy poczekać, bo doktor już kogoś przyjmował. Usiedliśmy na krzesełkach pod jego gabinetem.

- Nathan … - zaczęłam – Bo ja chcę ciebie przeprosić za tą imprezę … To znaczy za to do jakiego stanu się doprowadziłam. – poprawiłam się - … Naprawdę jest mi głupio, że … że byłeś tego świadkiem. Przepraszam. – spojrzałam mu w oczy
- Daj spokój. Naprawdę nie robiłaś niczego głupiego. Byłaś … - szukał słowa – urocza i bardzo opanowana. – uśmiechnął się
- Przestań … -
- Serio. Trzymałaś się równo. Tylko jedna rzecz mnie zastanawia. –

Patrzyłam pytająco.

- Coś musiało się stać, że straciłaś kontrolę. W drodze do klubu już byłaś jakaś taka nieswoja … Mam rację ? –
Spuściłam wzrok i mimowolnie zaczęłam bawić się zamkiem od torby, która spoczywała na moich kolanach.

- Czyli coś się stało. – podsumował – Powiesz mi co ? – szukał mojego wzroku
- Sorry Nathan, ale nie lubię się zwierzać. Tym bardziej, że – zawiesiłam się
- Ok, rozumiem. – wzruszył ramionami – Powiesz jak zechcesz. –

W tym momencie dziękowałam w duszy za to, że Sykes posiadał tam swoją jakąś inteligencję ( w którą momentami wątpiłam ) i, że nie musiałam mu opowiadać ostatnich zdarzeń i tłumaczyć, że za mało się znamy i, że najzwyczajniej w świecie jeszcze mu nie ufam.
Z gabinetu wyszedł pacjent. Moja kolej. Poprosiłam Nathana, żeby posiedział w poczekalni. O dziwo – zgodził się. Weszłam do gabinetu. Doktor znalazł moje dokumenty sprzed kilku dni.

- Jak tam pani Victorio ma się dłoń ? – podszedł i zaczął rozwijać bandaż
- W porządku –
- Nie bolała przez ostatnie dni ? –
- Nie – faaaaaceeeeet; ona wczoraj nieźle znieczulona była na imprezie przez taką dawkę alkoholu …

Doktor całkiem rozwinął opatrunek i ukazała się zszyta rana.
- Wygląda dobrze – oglądał dłoń bardzo uważnie – Dobrze, możemy ściągać szwy. – podszedł do zlewu, zdezynfekował ręce, nałożył rękawiczki i przysunął się z potrzebnymi rzeczami

Nie wiem co mnie podkusiło, ale popatrzyłam jak doktor ściągał pierwszy szew. I to był błąd ! Ścisnęło mnie w żołądku, zemdliło i przed oczami zrobiło się czarno. Momentalnie odwróciłam głowę w drugą stronę. Jednak moja wyobraźnia wcale mi nie pomagała ! Czułam każdy wyciągany szew, a wyobraźnia pokazywała mi do tego odpowiedni obraz. Już pod koniec myślałam, że zwymiotuję kiedy na szczęście ( swoje i lekarza ) usłyszałam ;
- Gotowe –

Doktor jeszcze zabandażował delikatnie dłoń i nakazał wieczorem smarować maścią. Podziękowałam i wyszłam z gabinetu.

- Victoria siadaj ! – Nathan zerwał się, widząc mnie
Naprawdę nie miałam nic przeciwko temu – jeszcze trzymało mnie to wyciąganie szwów i cały ten obraz.

- Dobrze wszystko ? Jesteś blada. Napij się wody. –
Wypełniłam polecenie.

- Już lepiej. Źle znoszę takie zabiegi. Niepotrzebnie spojrzałam … Możemy iść. – wstałam
- A ręka dobrze się goi ? –
- Książkowo –

Wyszliśmy pomału ze szpitala. Nathan cały czas patrzył uważnie jakbym za każdym krokiem miała paść. Zaczęło mnie to śmieszyć, ale nie pokazywałam tego po sobie. Wsiedliśmy do taxówki. Chłopak podał adres i ruszyliśmy.
- A przepraszam … gdzie teraz jedziemy ? – spytałam zdziwiona
- Przydałoby się zjeść jakieś śniadanie. – uśmiechnął się

No tak. Ten dzień nie należał do tych kiedy ogarniałam sytuację o_O . Za jakieś 5 minut podjechaliśmy pod dom. Zaraz. Znałam ten dom.

- E, ale czemu przyjechaliśmy do ciebie ?! –
- Bo tu zjemy śniadanie. – wyszczerzył się, zapłacił i wysiedliśmy z taxówki
- Ale ja u siebie chciałam zjeść ! –
- Victoria, nie rób problemów. – przewrócił oczami i pociągnął do wejścia
- Mogłeś chociaż uprzedzić … - nie ustępowałam

Nic nie odpowiedział tylko otworzył przede mną drzwi. Weszliśmy do środka. Już z korytarza widziałam siedzących w kuchni, opartych przy stole Jaya i Maxa. Wyglądali jak 7 nieszczęść … Tom kręcił się przy kuchence.
- Hej – weszłam do nich
- Vicky ! – podszedł Tom i przytulił
- Cześć – uśmiechnął się delikatnie Jay
- Siema młoda – podniósł powoli rękę Max

Obydwoje siedzieli podparci ( wnioskuję, że inaczej nie byliby w stanie utrzymać samodzielnie głowy ).
- Zjesz z nami ? – Tom przewracał coś na patelni
- Tak, zje. – do kuchni wszedł Nathan, który za mnie odpowiedział – Z Victorią jeszcze nie jedliśmy śniadania. Oooo panowie … widzę też w niezłym stanie jesteście. – zaśmiał się widząc siedzącą dwójkę
- Co to znaczy „też” ? – ciekawy Tom od razu zawrócił się do nas
- To, że też i ja mam kaca jak stąd do wieczności. – napiłam się wody z butelki
- No proszę was ! Musieliście tyle pić ?! – popatrzył na mnie Parker – BEZE MNIE ?! – dodał rozpaczliwym tonem
- Było trzeba z nami iść. –
- A tak w ogóle miałem chyba jakiś gorszy dzień, bo wcale tak dużo nie wypiłem. –
- Nie Jay, wcale ! – doszedł do nas Siva – Hej Vicky – przytulił mnie
- Hej –
- Nie byłem aż tak pijany ! – zaprotestował ile miał sił Loczek
- Stary ! Zapytałem się ciebie o godzinę, a ty wyciągnąłeś termometr, mówiąc, że czwartek ! – powiedział mulat i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, oczywiście bez bohatera akcji ;)
- O nieee … na następną imprezę idę z wami. – pokręcił głową Tom – Taką zabawę to grzech opuszczać ! -
- Tylko jakimś cudem Nathan wyszedł z tego cało. – odezwał się Max
- Trzeba wiedzieć jak pić. – uśmiechnął się pewnie brunet
- Słabo się nim zaopiekowaliśmy, Vicky. –
- No już ona się zaopiekowała mną świetnie. – oświadczył Sykes, który dopiero po chwili ogarnął, widząc szeroko otwarte oczy chłopaków ( nawet dwóch skacowanych ) i moją minę, że zabrzmiało to bardzo dwuznacznie

- To dlatego nie wróciłeś na noc ! – walnął po chwili ciszy Jay
- E, no co się działo ? –
- Fajnie było ? –
- Jesteście razem ? –
- Będziemy wujkami ? –

Chłopaki przekrzykiwali jeden drugiego.
- Nathan, odkręć to jakoś. – mruknęłam, stojąc obok niego




Hej ziomeczki :) ! Od razu przyznaję się bez bicia, że miałam niezłą frajdę, pisząc ten rozdział. W taką fazę wpadłam, że nie miałam pytań :D. Aż nadal się śmieję ;P Jeśli Wasza wyobraźnia ukaże Wam ten rozdział tak jak moja mi to będzie git xD
Co do pytań pod ostatnim rozdziałem - Anonimie, wiem, że czekasz na "pikanterię", ale take it easy, wszystko w swoim czasie, pomalutku, powolutku ;) ...
A co do pytania strange sykes - nie mam pojęcia dlaczego mam "taki wielki talent do pisania" jak to zostało przez Ciebie określone :D. Może stałam po niego w kolejce jak rozdawali talenty, nie pamiętam ;p ... Moja głowa jest już przeładowana pomysłami i wystarczy to tylko w miarę ogarnąć, uporządkować i normalnie przepisać na papier :).
Czytajcie, rozdzialik świeżutki- nieśmigany :D .

Buziak :* !


 

niedziela, 24 lutego 2013

Czuję dobry melanż - rozdział 11.

Patrzyliśmy tak sobie w oczy przez jakieś 5 sekund. To było takie … dziwne ? Tak, to chyba najlepsze słowo, określające tą chwilę. Sama nie wiem o czym wtedy myślałam. W końcu speszyłam się i przeniosłam wzrok na klamkę do drzwi, na której położyłam dłoń.

- Na mnie już czas. – odezwałam się w końcu
- Jasne. W takim razie widzimy się jutro. Wpadnę po ciebie o 19, ok? –
- Oczywiście –
- To spokojnego wieczoru i kolorowych snów. – uśmiechnęliśmy się
- Dobranoc –

Ostatni raz spojrzałam na niego i weszłam do „Sweet Dreams”. Poszłam na górę do siebie. Zdjęłam szpilki, rzuciłam torebkę na łóżko i skierowałam się do łazienki. Tam zdjęłam sukienkę, umyłam się i przebrałam w piżamę. Poczesałam włosy i stwierdziłam, że w sumie chce mi się jeszcze pić (jak zwykle przed spaniem) i zeszłam na dół do kuchni. Nie paliłam światła bowiem latarnie z ulicy w znacznym stopniu oświetlały pomieszczenie. Na stole znalazłam paczkę musli. Wyjęłam z lodówki mleko. Wsypałam do miseczki płatki, zalałam je mlekiem i usiadłam na blacie stołu przodem do okna, tyłem do wejścia. Jadłam i patrzyłam co się dzieje za oknem. Myślałam o wizycie u chłopaków. Bardzo podobał mi się czas spędzony z nimi. Wcale nie było drętwo – zero spin i stresu. Już jakoś od początku nam się dobrze rozmawiało. Szczerze mówiąc, nie chciało mi się stamtąd wychodzić. Ich szczerość, ciepło i sympatia sprawiły, że mogłam tam siedzieć godzinami. A w ogóle co z tym Nathanem się porobiło ! … Moje rozmyślania przerwało nagłe zapalenie światła w kuchni. Zmrużyłam oczy i odwróciłam się, by zobaczyć kto przyszedł ;
- Nie po oczach ! – powiedziałam skrzywiona
- Sorry, nie wiedziałem, że tu jesteś. – Chris był równie zdziwiony moją obecnością co ja jego

Zgasił z powrotem światło i otworzył lodówkę. Zawróciłam się jak wcześniej do okna.
- Co jesz ? – spytał, nie mogąc na nic się zdecydować z lodówki
- Płatki – ładowałam kolejną porcję do buzi
- Podzielisz się ? –
- Bierz. Stoją na stole. –

Chris zamknął lodówkę, wziął miseczkę z suszarki, wsypał do niej płatków, zalał mlekiem i usiadł koło mnie na blacie.
- Obiad ze znajomymi udał się ? – zaczął rozmowę
- Tak. Było bardzo fajnie. Nawet nie przypuszczałam, że tak będzie miło … - samo przypomnienie wywołało u mnie uśmiech – A jak ty spędziłeś wieczór ? –
- Posiedziałem z rodzicami w cukierni. Rozmawialiśmy. Trzeba nadrobić zaległości. –
- Ile nie było cię tutaj ? – do ust powędrowała kolejna porcja płatków
- Coś około pięciu miesięcy. –

Zakrztusiłam się. Chris poklepał mnie po plecach.

- Przepraszam – doszłam do siebie – 5 miesięcy ?! Strasznie długo ! –
- No tak ciągle wypadło coś … -
- Ale czekaj czekaj … Bob mówił, że studiujesz w Windsorze, a to przecież nie jest zbyt daleko. –
- Tak, ale różne rzeczy się działy. – wyczułam zmieszanie u Chrisa
- Rozumiem – nie chciałam naciskać na zwierzenia, zechce, sam powie – A co studiujesz ? – spytałam tylko
- Prawo międzynarodowe –
- Ciekawe ? –
- Może być. Daję radę. Wszystko pozaliczane, więc na razie mam wolne. – uśmiechnął się

I tak wyszło , że zaczęliśmy dalej rozmawiać o wszystkim. To on pytał o mnie, to ja o niego. Z czasem rozgadał się i okazał się całkiem sympatycznym chłopakiem. Był bardzo zabawny, spontaniczny, kulturalny i co mi zaimponowało – bardzo dojrzały. Siedzieliśmy tak na blacie po ciemku, rozmawiając i śmiejąc się. Zjedliśmy dawno płatki, a mimo wszystko żadne z nas nie wracało do siebie na górę. Wreszcie po jakimś czasie spojrzeliśmy na zegarek bowiem zaczęliśmy już ziewać. Zegar wskazywał g.24. Stwierdziliśmy, że idziemy spać. Tzn. oddzielnie ;p .

Szliśmy jeszcze po schodach cicho chichocząc z tego jak to po omacku po ciemku szukaliśmy stopami stopni. Wreszcie doszliśmy do swoich pokoi. Chrisa pokój był naprzeciwko mojego. Życzyliśmy sobie dobrej nocy i każde z nas zamknęło za sobą drzwi. Byłam taka śpiąca, że od razu weszłam pod kołdrę i zasnęłam.
Obudziłam się bardzo wyspana. Bardzo bardzo ;) . Przeciągnęłam się w łóżku. Jednak, gdy spojrzałam na okno mina mi zrzędła. Było szaro, buro i ponuro L . Słyszałam krople deszczu , które uderzały o parapet. Strasznie nie lubiłam takiej londyńskiej, deszczowej pogody. Zresztą, kto to lubi ? … Naciągnęłam kołdrę na głowę. Pogoda nie zachęcała do wyjścia z łóżka. Wyciągnęłam rękę po telefon, który leżał obok na szafce. 10.40. Nie no … jest weekend, ale trzeba już wstawać. Z wielką niechęcią wstałam, wybrałam ciuchy z szafy i poszłam do łazienki ogarnąć się. Włosy zaplotłam w luźny warkocz i zeszłam na dół.

 


- Dzień dobry – przywitałam się, gdy zobaczyła Boba, Lucy i Chrisa, krzątających się po „Sweet Dreams”.
- Dzień dobry – odpowiedziała Lucy
- Cześć – uśmiechnął się Chris
- O, śpioch zszedł. Chyba długa wizyta była wczoraj u chłopaków, co ? –
- Wcale nie, Bob. Po 21 byłam już w domu. –
- To gdzie ty jeszcze tak zabalowałaś ? Zdaje się Lucy, że nie słyszeliśmy żadnej muzyki z góry … -
- A bo rozmawialiśmy sobie jeszcze długo z Victorią. – dołączył się do rozmowy Chris, który spojrzał na mnie z uśmiechem
- Dokładnie. Zagadaliśmy się trochę. – powiedziałam radośnie – Widzę, że macie sporo klientów, może wam pomogę ? – zaoferowałam się
- A chce ci się ? –
- Tak . I tak nie mam co robić. – wzruszyłam ramionami

Przez jakieś 4 godziny pomagałam w „Sweet Dreams”. W międzyczasie rozmawiałam i śmiałam się z Chrisem. Naprawdę zaczęłam się do niego przekonywać. Był w porządku i na dodatek te jego niebieskie oczy J … Zjedliśmy obiad.
- Jakieś plany na wieczór ? – spytał, zabierając do zlewu mój brudny talerz
- Tak, idziemy gdzieś potańczyć z Nathanem. –
- Z Nathanem ? – ściągnął brwi – A ! To ten wczorajszy. – przypomniał sobie
- Tak, to ten. – zaśmiałam się
- To twój chłopak ? –

 No cię chyba … !

- Nie. Nathan to nie mój chłopak. –
- Ale ktoś jest ? – nie odpuszczał
- Nie ma nikogo. – napiłam się soku
- Czyli jakbym zabrał cię kiedyś do kina czy na spacer, to nie musiałbym się z nikim bić ? – spojrzał z uśmiechem
- Nie Chris, nie musiałbyś. – roześmiałam się i wstałam od stołu – Przepraszam, pójdę do siebie, chcę zadzwonić. –
- Nie ma sprawy –

Zaszłam do pokoju. Idąc na górę myślałam o tym co mówił Chris. Czyżby miał w stosunku do mnie jakieś plany ? … Postanowiłam w sumie tego nie rozkminiać i pozostawić tą sprawę – niech żyje swoim tokiem. W pokoju zalogowałam się na skype`a. Patrycja i Marcin byli dostępni. Zrobiliśmy videokonferencję ;
- Hej Wiki ! – krzyknęli obydwoje
- Czeeeeeeeeeeeeeść ! – rany, jak ja za nimi tęskniłam
- Co tam baby ? Jak żyjesz ? –
- A rewelacyjnie Marcinku. Mam nową pracę ! –
- CO ?! – chłopak był delikatnie mówiąc niepocieszony
- Jak to ? – spytała z entuzjazmem Patrycja. Choć ona cieszyła się ze mną.
- Nathan mi pomógł. –
- No co ty … -
- Ten od skasowanego auta ? –
- Tak Marcin, ten sam. –
- To chociaż odkupił swoje grzechy … -
- A jak tam się z nim dogadujesz ? –
- Różnie … lepiej mówcie co u was. –
- W porządku –
- Bez zmian. Tylko Wiki, chciałam ci przypomnieć, że za 2 tygodnie impreza. –
- Yyyy … jaka impreza ? –
- No moja ! Urodzinowa ! – pomachała brwiami przyjaciółka

O kurde blaszka …

- Organizowaliśmy ją jeszcze jak byłaś tutaj. – przypomniał Marcin
- Tak … Pamiętam … - mruknęłam
- Impreza jest w sobotę jak chciałyśmy, ale pewnie przylecisz w czwartek, co ? – kumpela była podekscytowana
- To będzie melanż ! Wiki czujesz jaka faza będzie ?! – Marcinowi zaczęła rodzić się wizja w wyobraźni

Zabiją mnie … Wzięłam oddech.

- Przykro mi, ale mnie nie będzie … - powiedziałam cicho
- JAK TO CIĘ NIE BĘDZIE ?! –
- CO TY GADASZ WIKTORIA ?! –
- Nie dam rady. Mam od wczoraj nową pracę i nie dostanę jeszcze urlopu. Nie ma szans … -
- Ale Wiktoria nie ma nawet takiej opcji ! –
- No właśnie ! –

Marcin i Patrycja zaczęli denerwować się …

- Przepraszam. Nie miałam pojęcia, że to tak się wszystko potoczy. – było mi przykro, że ich zawiodłam
- Ale … obiecałaś, że mimo wszystko będziesz ! Że będziemy się świetnie bawiły ! –
- Wiem Patrycja. Ale skąd mogłam wiedzieć, że tak wyjdzie ? Naprawdę chciałabym, ale nie dam rady. – starałam się mówić spokojnie
- Wiesz co Wiktoria ? Skoro tamta praca i w ogóle ten wspaniały Londyn jest dla ciebie ważniejszy od nas i od wspólnych planów to proszę bardzo. Nie będę stała na przeszkodzie. –
- Ale Patrycja … -
- Powodzenia – powiedziała i rozłączyła się

Patrzyłam na puste okienko, które po niej zostało.
- Wiktoria – został Marcin – Tak się nie robi … -
- Marcin, ale proszę cię, zrozum mnie ! Myślisz, że nie chciałabym być tam z wami ?! –
- Wiesz, sam już zaczynam w to wątpić –
- Nie mów tak. – przerwałam mu
- Mogłaś ją chociaż uprzedzić … -
- Więc ty też jesteś zły – wywnioskowałam
- Po prostu jest mi przykro. – poprawił mnie
- Obiecuję, że jak tylko będę miała szansę na urlop to przylecę i odbijemy to sobie. – starałam się naprawić sytuację
- Super – odpowiedział smutno – Kończę Wiktoria. –
- Marcin … - głos łamał się
- Cześć Wiktoria – rozłączył się

Momentalnie rozpłakałam się. Dwójka moich najbliższych przyjaciół miała do mnie żal. Zawiodłam ich. Czułam się z jednej strony winna choć z drugiej wiedziałam, że nic nie mogę zrobić. I ta bezsilność była najokropniejsza. Nie chciałam zostawiać tej pracy. Zbyt mocno mi na niej zależało. Ale nie chciałam, żeby odbywało się to kosztem moich bliskich. Jeszcze ten żal Patrycji i jej słowa. To bolało … Naprawdę chciałam być na jej urodzinach. Pamiętałam jak jeszcze szukałyśmy lokali w wakacje i jak bardzo pozytywnie nastawione byłyśmy na tą imprezę. A teraz to wszystko szlag wziął … Siedziałam tak w pokoiku i płakałam. Mimo tego, że na dole byli Lucy i Bob, którzy zawsze mi pomagali, czułam się teraz samotna i też trochę jakbym zdradziła swoich bliskich … Nie wiedziałam co robić. Po około godzinie uspokoiłam się. Poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie – oczy podpuchnięte, malutkie, nos czerwony … Przemyłam twarz zimną wodą. Usłyszałam, że z korytarza woła Bob i mówi, że przyjechał już Nathan. Odkrzyknęłam, żeby poczekał na dole i dał mi kwadrans. No tak, jeszcze impreza przecież. Szczerze mówiąc, mimo wszystko miałam na nią ochotę, bo wiedziałam, że zostając tutaj ciągle rozmyślałabym o tej sytuacji z Patrycją i Marcinem. Pobiegłam do szafy. Wyjęłam ciuchy, w które przebrałam się. Zrobiłam makijaż, który chował oznaki płakania. Postawiłam na ciemny – smoke eyes, a włosy uczesałam w przylegający, wysoko zrobiony kucyk.



Będę świetnie się bawiła – przekonywałam samą siebie, schodząc na dół. Nathan siedział naprzeciwko przy ladzie i rozmawiał z Lucy.
- Cześć Nathan – przywitałam się, podchodząc do niego
- Hej – uśmiechnął się – Jedziemy ? –
- Tak. Nie wiem, o której wrócę. – zwróciłam się do Lucy
- Nie ma sprawy. Bawcie się dobrze. –
- Dzięki –
- Do widzenia – Sykes pożegnał się

Wyszliśmy ze „Sweet Dreams” i wsiedliśmy do taxówki, którą przyjechał chłopak. Ruszyliśmy.
- To gdzie jedziemy ? – spytałam
- Zobaczysz – odpowiedział tajemniczo – Ale mogę cię zapewnić, że będzie ci się podobało. –
- Mam taką nadzieję … -
- Na miejscu będzie jeszcze Max i Jay … Nie masz nic przeciwko ? –
- No coś ty –
- Nie mogłem się od nich odczepić. Uparli się, że też chcą potańczyć. – zaśmiał się
- Spokojnie, dobrze będzie … -
- Vicky – spoważniał i popatrzył mi w oczy – wszystko w porządku ? –
- Tak. W porządku – starałam się powiedzieć to najnormalniejszym tonem ze sztucznym uśmiechem
- Na pewno ? – uniósł brew
- Tak – odpowiedziałam szybko

Cieszyłam się w duchu, że dłużej nie drążył tego tematu, bo nie byłam dobra w udawaniu …
Po paru minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy. Już stojąc przed klubem słychać było niezłe basy i bity.

- No to chodź. – Nathan pociągnął mnie za rękę z uśmiechem
Przed drzwiami stała ochrona. Wpuścili nas bez zatrzymywania. W środku pełno było laserów, lamp, wielki parkiet do tańczenia, na górze konsola z DJem, a po bokach czerwone sofy, na których można było odpocząć po wariacjach na parkiecie.

Na jednej z takich sof siedzieli Max I Jay. Podeszliśmy do nich i przywitaliśmy się. Dosiedliśmy się.
- Victoria co zamawiamy ? –wyszczerzył się Jay

Oooo jak dobrze. Będzie dziś kompan do picia … Tego mi teraz było trzeba.

- Coś mocnego … -
- Czuję dobry melanż. – zaśmiał się Max

A ja niezły zgon …
- Nathan pijesz z nami ? – spytał Jay
- Trochę mogę. –
- To zaczynami imprezę. Kelner ! – zawołał Loczek i zamówił duuuuuuuuużo wódki

Wypiliśmy na początek po dwa kieliszki i poszliśmy na parkiet. Muzyka była prześwietna. Bujałam się w ramionach Nathana. On też świetnie się bawił. Obkręcał mnie w prawo, w lewo, po czym znowu wracałam twarzą do niego.
- Podoba się ?! – przekrzykiwał muzykę
- Jest mega ! – odkrzyknęłam

Uśmiechnął się i chciał coś jeszcze powiedzieć, gdy nagle ;
- ODBIJANY ! – wrzasnął obok Max i porwał mnie w ramiona bez jakichkolwiek pytań

Zaśmiałam się po czym zaczęłam kręcić biodrami w towarzystwie Łysolka. Przetańczyliśmy kolejne dwie piosenki. Stwierdziłam, że idę odpocząć. Rozejrzałam się czy obok nie ma gdzieś Nathana, ale nigdzie jego nie było. Tak czy owak zdecydowałam, że wracam na sofę. Tu go też nie było. Usiadłam na sofę i popiłam drinka.
- Można ? – obok mnie stał jakiś brunet z błyskiem w oku i dwoma pełnymi kieliszkami

Nie znałam go. Wyglądał podejrzanie. Mimo to uśmiechał się do mnie.
- Nie – powiedziałam sucho i wróciłam wzrokiem na parkiet

Mimo negatywnej odpowiedzi facet dosiadł się do mnie.
- Jeszcze żadna tak urocza dziewczyna mi nie odmówiła. – powiedział pewnie z uśmiechem, stawiając na stół kieliszki

Spojrzałam na niego lekceważąco. Alvaro się kurde znalazł !
- Istniejesz również w wersji z mózgiem? Powiedziałam chyba NIE ! –
- Oj daj spokój mała … - przybliżał się do mnie – Zapoznajmy się lepiej … -

Gość był ewidentnie nachalny. Odsuwałam się od niego na drugi koniec sofy.

- Mała to jest twoja –
- Jakiś problem kochanie ? – przerwał mi Nathan, który ni stąd ni zowąd znalazł się obok mnie i objął ramieniem
- Ten pan pomylił stoliki. – powiedziałam, ścinając alfonsa
- To twój chłopak ? – gość spytał jeszcze bezczelnie
- Skarbie mam pomóc wyjść temu panu ? – Nathan zwrócił się do mnie słodkim tonem

„SKARBIE” ?! … Ammmm czaję bazę -,- . Taktyka na odpędzenie natręta.

- Słońce – zwróciłam się twarzą do Sykesa – Myślę, że pan sam odnajdzie drogę. – uśmiechnęłam się
- Też tak myślę. – odpowiedział Nathan i szybko, przelotnie pocałował mnie w usta

Trwało to może niecała sekundę, nawet nie zdążyłam ogarnąć co się dzieje o_O . Ale co najważniejsze – poskutkowało – gość odszedł bez pytań.
Odsunęłam się od Nathana.

- Nie wyobrażaj sobie za wiele. – mruknęłam
- Zrobiłem to tylko po to, żeby dał ci spokój. – odburknął
- Misja spełniona i nie było tematu. –
- No jasne –

W tym momencie doszli do nas Jay i Max. Już nieźle podpici. Wnioskuję, że pociągnęli gdzieś jeszcze dodatkowo przy barze. Zamówiliśmy więcej wódki. Wlewaliśmy ją w siebie bez opamiętania we trójkę – Nathan już potem nie pił. I tak było w kółko- kieliszki, parkiet, kieliszki, parkiet, kieliszki i znowu parkiet. Tak bardzo chciałam nie myśleć o Patrycji i Marcinie, że zatraciłam się i nagle urwał mi się film …




Dzień dobry :) ! Miałam nie dodawać jeszcze nexta, ale po takich ładnych Waszych komentarzach stwierdziłam, że trzeba coś wymyślić ;) Rozdział jeszcze świeżutki - napisany dziś w nocy ;p . Czytajcie, ocenę pozostawiam Wam.
Zmykam uczyć się, bo po południu wpada do mnie przyjaciółka :] .
Ahhh jak ja cieszę się, że założyłam tego bloga :D !

Peace & Love :*

PS IFY na 4funie ;D