1. Jaką rzecz byś zmieniła w swoim życiu?
Szczerze ? Niczego bym nie zmieniła. A cokolwiek mi przyjdzie do głowy to dążę do tego i zmieniam od razu ;).
2. Ulubiona piosenka TW?
Na dzień dzisiejszy ROCKET <3.
3. Jakich ludzi lubisz?
Pogodnych, z dystansem do siebie, konkretnych i wyluzowanych.
4. Największe marzenie?
Nie jest z typu tych "niesamowitych" - Poznać odpowiedniego przedstawiciela płci przeciwnej i prowadzić przy jego boku całkowicie dorosłe życie oraz zwiedzić z nim dużo miejsc na całym świecie.
5. Co byś chciała osiągnąć w życiu?
Chciałabym, żeby ludzie o mnie usłyszeli i docenili.
6. Od czego jesteś uzależniona?
Od muzyki.
7. Który członek TW wizualnie podoba Ci sie najbardziej?
PEroste- Nathan ;), ale Maxem też bym nie pogardziła ;] ...
8. Co w sobie lubisz najbardziej (z wyglądu lub charakteru).
Z wyglądu - bardzo duże oczy (nowo poznane osoby myślą zawsze, że zdziwiona otwieram je tak szeroko, a ja po prostu mam je takie normalne xD), z charakteru - samodzielność, upór i konsekwentność.
9. Jaka jest dla Ciebie wymarzona praca?
Być samą dla siebie szefem - nie mam tu na myśli konkretnej branży, bo chodzi mi kilka pomysłów po główce ;)
10. Gdzie i jak widzisz siebie za 10 lat?
W nowoczesnym apartamentowcu z pięknym widokiem na tętniące życie miasto, z mężem i dzieciaczkiem u boku. O BOŻE - JA JUŻ BĘDĘ MIAŁA WTEDY 29 LAT ?! O nieeee ... To z dwoma dzieciaczkami ... ewentualnie z trzecim w brzuszku ;D.
11. Najgorsza rzecz jaka Ci się w życiu przytrafiła?
To było 1,5 roku temu … - zdrada chłopaka.
***
Wyleciałam szybko
ze swojego pokoju i podbiegłam do Toma, który stał na korytarzu, trzymając się
za twarz, a obok na podłodze leżało przewrócone żelazko podłączone do gniazdka.
- Matko Tom, co się
stało ? – podbiegłam do niego – Czemu krzyczałeś ? – chłopak nic się nie
odzywał tylko kurczowo trzymał się twarzy i jęczał – Tom ! – przestraszyłam się
– Boże, oparzyłeś twarz ?!
Nagle Parker
wybuchnął perlistym śmiechem i odsunął ręce od twarzy. – Walnąłem sobie
spryskiwaczem z żelazka w oczy.
Popatrzyłam na
niego wściekła choć z ulgą. – Wiesz jak mnie wystraszyłeś ?! – krzyknęłam –Rany
jaki ty głupi jesteś ! – zdzieliłam go z wierzchu
- Haha słońce … haha
nie … denerwuj … się … - mówił przez rechot, ledwo łapiąc powietrze
- Głupek ! –
powiedziałam i zostawiłam go na korytarzu, schodząc na dół
- Co tam się stało
? – spytał Siva – Czemu Tom wisnął ?
- Psiknął sobie wodą
z żelazka w oczy. Tak to jest jak dziecko bawić się zabawkami nie umie.
- A mówiłem, żeby
nauczył się w końcu obsługiwać ten sprzęt ! – wytknął palcem Max
- Poszedł do
ciebie, żebyś wyprasowała mu koszulę ? – spytała Nareesha z kuchni
- Tak, ale kazałam
mu samemu się tym zająć.
- Mówiłem mu, że z
tobą nie będzie gadania i, że sam i taki tak będzie musiał się tym zająć ! –
kolejna uwaga George
- Skoro tak mu
przepowiadałeś to mogłeś mu od razu pomóc. – usiadłam koło Łysego na kanapie
- A jeszcze czego !
– Max wychylił głowę do schodów na piętro i krzyknął - Niech się nauczy w końcu
prasować !
- George zamknij
ryj ! – z góry odkrzyknął Tom
- Chłopaki dajcie
spokój. – mruknęła Nareesha, nakładając płaszcz w korytarzu
- Kochanie już
zmykasz ? – Siva obejrzał się zdziwiony
- Tak. I tak nie
mam tu co robić. Cześć Victoria, jak coś to jestem pod telefonem do twojej
dyspozycji. Na razie
- Dzięki ! –
zdążyłam odkrzyknąć
- Cześć ! –
odkrzyknęła reszta chłopaków
- A jej co się
stało ? – spytał Siva, gdy dziewczyna zamknęła za sobą ostentacyjnie drzwi, a
jego koledzy niczym nie przejmując się, wzruszyli tylko ramionami i wrócili
wzrokiem do telewizora – Vicky … ?
- Siva … ? –
spytałam tym samym tonem
- Coś się stało
Nareeshy na tych zakupach ?
- Nie.
- To czemu tak
dziwnie mi odpowiedziała ? – mulat stał na środku, nic nie rozumiejąc aż
zrobiło mi się go szkoda. Wstałam z kanapy i przechodząc koło chłopaka
rzuciłam;
- Mam ochotę na
kawę. – popatrzyłam na Sivę znacząco, a on pokiwał delikatnie głową i poszedł
za mną do kuchni
- Więc o co chodzi
? – spytał, gdy byliśmy sami w pomieszczeniu – Bo ty coś wiesz.
- Może po prostu za
mało czasu ostatnio poświęcasz dla Nareeshy i stara się przypomnieć o sobie ? –
ustałam naprzeciwko niego, podnosząc wzrok, by spojrzeć w oczy wysokiemu
chłopakowi
- Ale jak to ? –
ściągnął brwi – Przecież widzimy się prawie codziennie.
- Siva –
westchnęłam – A jak te wasze spotkania wyglądają ? Cały czas siedzicie z
chłopakami. Kiedy ostatni raz wziąłeś ją na romantyczną kolację do restauracji
? Albo kiedy wyjechaliście razem tylko we dwójkę chociaż na weekend ?
Chłopak zamyślił
się. – Może masz rację …
- Po prostu zadbaj
o nią i daj jej poczuć jak bardzo ją kochasz. – uśmiechnęłam się
- Dzięki Vicky. –
Siva odwzajemnił gest i przytulił mnie – Wyjeżdżam w czwartek do rodziny. W
takim razie już wiem kto mi będzie towarzyszył. – puścił oko
- Będzie
szczęśliwa. – uśmiechnęłam się i wróciłam do salonu zadowolona, że udało mi się
pomóc
- Wychodzę. – Siva
oświadczył po chwili, nakładając płaszcz w przedpokoju
- Gdzie lecisz ? –
pytali chłopaki
- Do sklepu może ?
- Nie. Do Nareeshy.
- Znowu ?!
- Przecież ona tu
była zaledwie 5 minut temu !
- Stary, ogarnij
się !
- Nie wiecie o co
chodzi. – machnął uśmiechnięty ręką i wyszedł z domu, a ja usiadłam z powrotem
na sofie
- Vicky, ty
oczywiście nie masz nic wspólnego z nagłym ulotnieniem się Sivy ?
- Oczywiście, że
nie, Max. – wyszczerzyłam się
- Jesteś głodna ?
- Pogięło ?! –
wypsnęło mi się – Znaczy nie. – poprawiłam się z niewinnym uśmiechem – Z
Nareeshą jadłyśmy i jestem pełna. W ogóle, która to godzina ? – spojrzałam na
zegarek, który wskazywał koło g.21 – Wybaczcie panowie, ale nie posiedzę dziś z
wami, bo jestem śpiąca.
- Ej Vicky …
- Jay, ja dzisiaj i
tak ledwo wstałam o 7, po wczorajszej posiadówie do 1.w nocy. Wy sobie śpicie
potem do południa, a ja od rana tyram. Dobranoc.
- Dobranoc. – Loczek
westchnął, a Max zapytał, machając brwiami;
- Może zaśpiewać ci
jakąś kołysankę albo utulić cię do snu ?
- Dziękuję, duża
dziewczynka ze mnie. – wystawiłam do niego język, a George tylko zamruczał;
- Jeszcze bardziej
mnie to podnieciło.
- Wiesz co, Maxiu ?
– przybrałam troskliwy ton i pogłaskałam go po głowie – Znajdź sobie wreszcie
jakaś pannę, której będziesz mógł śpiewać kołysanki na dobranoc i pieśni
powitalne na dzień dobry.
Jay roześmiał się –
Ale ci dowaliła. - a ja puściłam oko i poszłam na górę, nie czekając na
odpowiedź Łysego. Idąc do swojego pokoju minęłam na korytarzu Toma. Prasującego
Toma. Wyszczerzyłam się do bardzo skupionego i pochłoniętego pracą chłopaka;
- Dobrze ci idzie.
- Nigdy więcej nie
będę się mordował z tą koszulą. – wycedził przez zęby
- A co, myślisz, że
Kelsey będzie ci prasowała ? – prychnęłam za co oberwało mi się lodowatym
spojrzeniem od Parkera i wolałam się ewakuować – Dobranoc słońce. – dałam mu
buziaka w policzek
- Komu dobranoc
temu dobranoc. – mruknął, a ja w duszy, śmiejąc się poszłam do siebie, myśląc
„Kocham tych wariatów.”
~~
Obudziłam się przed
dzwonkiem budzika. Byłam bardzo wypoczęta, a na dodatek Nathan wracał tego dnia
do domu z Gloucester. Łiii ! Uśmiech sam wystąpił na mojej twarzy.
Przeciągnęłam się ze wszystkich sił, a następnie podniosłam się pełna zapału,
witając nowy dzień. Poszłam do łazienki, by się ogarnąć. W czasie porannej
toalety i ubierania, myślałam o planach pracy w „EandJ”. Miałam nadzorować
dekorację w lokalu, którą mieli zaczynać robić wybrani do tego ludzi. Rano
miałam przekazać im projekty, a pod koniec swoich godzin pracy pójść sprawdzić
jak to wyszło. Byłam bardzo podekscytowana !
Makijaż gotowy, kok gładki zrobiony, Wiktoria ubrana –
schodzę na dół. Dobry humor sprzyjał mi od pierwszych minut zbudzenia się.
Oczywiście wszyscy
jeszcze spali, więc zjadłam samotne śniadanie, a następnie ruszyłam do „EandJ”.
W pracy już przy wejściu zaczepiła mnie grupka ludzi;
- Przepraszamy,
pani Victoria Minc ? – patrzyłam na nich podejrzliwie, upewniając się czy aby
nie byli dziennikarzami
- O co chodzi ?
- Czekamy na
wytyczne i projekty od pani. Jesteśmy od dekoracji sali na bankiet. –
odpowiedziała pewna blondynka. Uśmiechnęłam się z ulgi i wyjęłam z torebki
wszelkie zapiski.
- Tu wszystko jest
dokładnie napisane. Zaczynając od wszelkich wymiarów po konkretne odcienie. –
podałam im projekty i wytłumaczyłam im mimo wszystko jak ma co wyglądać. – Ale
na pewno wiecie o co chodzi ? – spytałam na sam koniec
- Tak, tak. –
pomachali głowami – Wszystko jasne.
- W takim razie
wpadnę do was ok.g.15 i zobaczę jak wam idzie. – uprzedziłam
- Oczywiście.
Ok, jedna sprawa
załatwiona. Szłam następnie do swojego gabinetu, ale nie doszłam, bo złapała
mnie Rebecca;
- Vicky, Vicky !
- Tak ? –
odwróciłam się do niej
- Słuchaj nie mogę
załatwić jeszcze jednego głośnika. Masz pomysł skąd go mogę wziąć ?
- Rebecca nie mam
pojęcia. – westchnęłam – Nie wiem. Sprawdziłaś wypożyczalnie ?
- Tak, ale mam
tylko parę z nich, bo reszta miała o innych mocach, które nam nie pasują.
- Nie wiem … -
powtórzyłam – A ze studia byś nie mogła wziąć ? Pogadaj z Olivierem.
- Że też ja na to
nie wpadłam. – pacnęła się w czoło – Dzięki Victoria. – już miała odchodzić,
ale jeszcze spytała – A jak u ciebie przygotowania ?
- Na razie dobrze. Właśnie
ludzie będą dziś dekorować salę. Zobaczymy jak to będzie wyglądało. A teraz
muszę wziąć się za statystyki i wydatki ... Właśnie! Podrzuć mi potem kwotę,
którą musimy wydać na zaproszonych gości.
- Oj trochę to
potrwa zanim każdego opiszę.
- Dobra Rebecca –
machnęłam ręką – Nie musi być dokładnie ile dla kogo kasy przeznaczamy. Po
prostu daj mi na papierze łączną sumę wydatków, ok ? Szczerze mówiąc nawet nie
chce mi się patrzeć kto ile chce kasy …
- Ok, to jak
załatwię sprawę z Olivierem to wpadnę do ciebie.
- Czekam. –
uśmiechnęłam się i każda z nas poszła w swoją stronę. Ja w końcu weszłam do
gabinetu. Od rana było ciekawie i nie wiało nudą. Usiadłam na fotelu i zaczęłam
wszystko sporządzać i obliczać. Po paru minutach zadzwonił do mnie telefon. Pogrążona
w pracy odebrałam; - Słucham
- Och jak
oficjalnie i bez emocji, czyżby moja pracoholiczka siedziała już w pracy ?
- Nathan ja cię
kiedyś zdzielę. – mruknęłam – Ile razy mam tobie powtarzać, że nie jestem
pracoholiczką ? A poza tym, żeby zarobić na życie to trzeba od wczesnych godzin
siedzieć w pracy i zasuwać.
- Jakaś aluzja ?
- Żadna.
- To dobrze.
Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że będę jakoś po południu w domu.
- A konkretnie ?
- Nie wiem.
- Ok, ok i tak będę
czekała przecież. – uśmiechnęłam się
- Mam taką cichą
nadzieję.
Do gabinetu
wparowała Rebecca z kartką w ręku. Spojrzałam na nią.
- Przepraszam Nath,
ale muszę kończyć. Będę czekała i spokojnej drogi.
- Rozumiem. W takim
razie do zobaczenia. Pa.
- Pa. – odłożyłam
telefon
- Podliczyłam
wszystko i wyszło mi tyle. – Rebecca podała mi kartkę z niezłą sumką, aż
postawiłam oczy
- Chyba żartujesz …
- Nie.
- Ale to jest za
dużo. – spojrzałam na nią
- Nic na to nie
poradzę. – dziewczyna chciała już wychodzić
- Stój ! –
podniosłam się – Nie mogę dać ci tyle kasy.
- Czemu niby ?
- Bo ta sumka jest
zbyt duża. Sama ograniczałam się z dekoracją i szłam po najmniejszej linii
oporu i nie brałam najdroższych materiałów i dodatków.
- Przecież i tak to
nie idzie z naszej kieszeni. – wzruszyła ramionami
Zaczęłam denerwować
się z powodu jej nonszalancji. – Ale z pieniędzy firmowych, naszego budżetu i
oszczędności ! – podniosłam głos
- Daj spokój. –
skrzywiła się – Po prostu zatwierdź to, postaw swój podpis i zanieś do Towna.
- Nie podpiszę
tego. – powiedziałam ostro
- Victoria o co ci
chodzi ? – Rebecca założyła ręce na piersiach
- O to, że za dużo
kasy chcesz wywalić i Olivier i taki tak tego nie zatwierdzi ! Sama słyszałaś
jak mówił nam, żebyśmy nie szalały !
- To przepraszam,
co mam zrobić ?
- Ponegocjuj coś albo
usuń niektóre pozycje.
- Mam … mam się
targować ?!
- Nazywaj to sobie
jak chcesz.
- Przesadzasz
Victoria ! – obruszyła się, a mi ciśnienie podskoczyło
- Nie podpiszę tego
Rebecca ! Chyba, że zmniejszysz wydatki ! – krzyknęłam w końcu i ostentacyjnie
położyłam jej kartkę na biurku. Spojrzała na mnie niezadowolonym wzrokiem,
wzięła papier i wyszła z gabinetu, trzaskając drzwiami. Usiadłam na fotelu,
westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach. Co się dzieje … Dzwonek kolejnego
telefonu. Głęboki wdech i odebrałam. Okazało się, że to ta dziewczyna –
przewodnicząca dekoracji, dopytywała się o kilka rzeczy. Odpowiedziałam jej na
wszystko, ale nie to, żeby na projekcie, który dostała miała to napisane i nie
to, żebym jej mówiła to przed wyjściem … Odłożyłam telefon i zadałam sobie
pytanie; czy ludzie w tym dniu byli tak irytujący czy to może ja byłam
nieznośna ? Whatever …
Po skończonej
papierkowej robocie mogłam już iść do domu, ale chciałam jeszcze zajść przecież
do klubu zobaczyć jak szło dekorowanie. Ubrałam się i wyszłam z „EandJ”.
Rebecci nie widziałam już do końca pracy. Miałam nadzieję, że na następny dzień
zmieni swoje plany, bo naprawdę jej kwota była o wiele za duża od
przewidzianej. Rozumiałam, że dziewczyna chciała się wykazać, bo od tego w
pewnym stopniu zależał jej awans, ale … Ale bez przesady … Nie kosztem firmy i
to dosłownie. Olivier poza tym wściekłby się nieźle widząc tą sumkę …
Głównie na
podobnych przemyśleniach zajęła mi droga do lokalu. Weszłam do środka i się
załamałam podwójnie. Podeszłam do tej „odpowiedzialnej” dziewczyny.
- Co to ma być ? –
spytałam, rozglądając się
- Właśnie tak
trochę pomyślałam sobie, że można by dodać parę rzeczy … - odpowiedziała mi, a
ja spojrzałam na nią dużymi oczami. Stała z uśmiechem.
- Słucham ?! –
wyjechałam do niej
- Dodałam parę
rzeczy … - uśmiech już jej zniknął
Czy ktoś cię o to
prosił do cholery ?! pomyślałam. – Tak miała pani na projekcie ?! –
powiedziałam jednak
- Nie …
- To dlaczego się
do niego nie stosujesz ?! – już nie patrzyłam na formy grzecznościowe, bo
wkurzenie sięgnęło apogeum – Przecież to wszystko nie tak ma wyglądać !
- Jest pewne
podobieństwo …
- Przepraszam,
gdzie masz w projekcie czerwone zasłonki ?! Albo jakiś biały puch na stolikach
?! – wpatrywałam się wściekła w blondynę, która milczała – Proszę mi to
wszystko zmienić tak jak powinno być. – powiedziałam twardo – Jutro wrócę tu i
chcę widzieć odzwierciedlenie projektu. A wszelkie pomysły nowe mogłaś mi
przedstawić rano, to byśmy je sobie uzgodniły i przedyskutowały, a nie zrobiłaś
to w taki sposób. – spojrzałam na nią srogo i na nic więcej nie czekając
wyszłam.
Zimny wiatr dał po
oczach. Dobrze. Mogłam odetchnąć głęboko i uspokoić się. Wszystko było nie tak.
A bankiet był już pojutrze. „Oddychaj Wiktoria, wszystko się uda. Pozytywne
myślenie.” – próbowałam się pocieszyć i nie denerwować. Znowu usłyszałam
dzwonek komórki. Wyjęłam ją z płaszcza.
- Co tam Jay ?
- No gdzie ty
jesteś ?! Już obiad zaraz zimny będzie.
Wzięłam się za
czoło. – Już idę. Musiałam coś jeszcze załatwić. – na dodatek zapomniałam
uprzedzić współlokatorów, że będę później – Najwyżej sobie odgrzeję.
- Dobra, śmigusiem
do domu !
- Tak jest. –
rozłączyłam się. Szłam do domu niepocieszona. Szczerze mówiąc ? Miałam ochotę,
żeby ten dzień już się zakończył …
Weszłam do domu bez
słowa, odwiesiłam płaszcz i zdjęłam buty.
- Vicky ? – z
kuchni zajrzał Siva
- Ta dam. –
uniosłam brew, ironizując
- Coś się stało ?
- Oprócz tego, ze
wszyscy dzisiaj wystawiają na próbę moją cierpliwość to nie. – weszłam do niego
do kuchni
- O co chodzi
słońce ? – spytał Tom, jedząc przy stole
- O ten głupi
bankiet. – wzięłam talerz z suszarki – Nic nie idzie jak trzeba, a on już za 2
dni. – zaczęłam nakładać sobie spaghetti
- Co nie idzie ? –
spytał mulat
- Komuś trzeba
dokopać ?
- Tak Tom.
Najlepiej każdemu, a na końcu mi samej. – burknęłam i usiadłam do Parkera –
Ludzie zajmujący się dekoracją w ogóle jakieś pierdoły wymyślają i bez
ustalania ze mną rządzą się i dekorują jak chcą, Rebecca szaleje z budżetem i
nie pasuje jej to, że musi zmniejszyć wydatki o znaczny procent … - westchnęłam
i włożyłam do ust pierwszą porcję obiadu do jedzenia. – Mm dobre. Kto dziś
robił ? – spojrzałam na talerz z pełnymi ustami
- Jay i spółka.
- Dobra robota. –
uśmiechnęłam się do dumnie siedzących Sivy i Toma
- Nie przejmuj się
Victoria, jutro wszystko już będzie ok.
- Mam nadzieję
Siva, bo jak nie to dam plamę i to na cały Londyn.
- A zmieniając
temat na przyjemniejszy … - uśmiechnął się Parker – Nathan mówił ci może o
której przyjeżdża dzisiaj ?
- Nie. Nic nie
wiem.
- Tylko się jeszcze bardziej przez to nie denerwuj ! –
zaznaczył Tom, a ja spojrzałam na niego spod byka. Po skończonym obiedzie poszłam
przebrać się w wygodniejsze rzeczy, rozpuściłam koka przez co miałam delikatne,
długie, ombre fale i wróciłam na dół.
Cała w nerwach
usiadłam w salonie na kanapie, podkulając nogi i patrząc w dal. Czekałam na
Nathana. Tyle, że miałam świadomość, że będę musiała poruszyć temat wyjazdu The
Wanted do Stanów, a wiedziałam, że to zapewne równało się z ostrą, Nathanowską
kłótnią. Przecież wiedziałam, że obydwoje mieliśmy trudne charakterki. No, ale
cóż. Sam tego chciał …
- Victoria ?
Zero reakcji z
mojej strony.
- Vicky ?
- Mm ? – mruknęłam
w końcu, nie przenosząc wzroku na Maxa
- Co ty taka cicha
siedzisz ? Coś cię boli ? Coś nie tak ?
- Skupiona jestem
po prostu ! – wypaliłam zapatrzona w dal
- Skupiona –
powtórzył George – A. … To z jakiej przyczyny ?
- Z okazji
zbliżającej się konfrontacji z Nathanem.
- Ale jak to ? Nie
cieszysz się, że przyjeżdża ?
- Cieszę się.
Oczywiście, że się cieszę. Nie widać ? – mówiłam monotonnie, patrząc przed
siebie
- Powiedzmy, że tym
razem inaczej pokazujesz swoją radość. – skomentował
- Max – przeniosłam
gwałtownie wzrok na obok stojącego chłopaka jak nawiedzona – Daj mi czekolady.
- Co ? – uśmiechnął
się kącikiem ust – Chcesz czekolady ?
- A czy ja
niewyraźnie powiedziałam ?! Daj mi tej cholernej czekolady, bo wybuchnę zaraz !
- Z całą
przyjemnością już ci ją niosę. – George uśmiechnął się szeroko i poszedł do
kuchni, by po chwili wrócić w ręku z całą tabliczką. Podał mi. – Smacznego.
- Dzięki. –
prychnęłam i wzięłam ją od niego. Byłam tak wściekła za cały dzień pracy, że
już mi było wszystko obojętne i rozpoczęłam czekoladę, nie zastanawiając się nad
tym dłużej.
- A może chciałabyś
ukoić swoje nerwy i po prostu coś ugotować ? … Ewentualnie upiec ? – spojrzałam
na Maxa z miną „Bitch, please” i na jego oczach ugryzłam reklamowo kawałek
czekolady – Ok, to chyba znaczy nie. – westchnął, wzruszył ramionami i zostawił
mnie samą w salonie. Usiadłam na kanapie po turecku i na kolanach położyłam
sobie czekoladę. Delektowałam się nią ile się dało. Przez kwadrans. Zjadłam
połowę i już wkładałam kolejny kawałek do ust, gdy usłyszałam otwieranie drzwi
wejściowych i wołanie radosne Nathana;
- Hej !
Szybkim ruchem
odrzuciłam czekoladę i pobiegłam do korytarza. – Cześć ! – uśmiechnęliśmy się
szeroko na swój widok i wtuliłam się do niego. Po chwili podniosłam głowę. – W
końcu.
- Już nie mogłem
się doczekać. – pocałował mnie czule, a ja oddawałam pocałunki z przyzwoitym
zaangażowaniem. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. – Mmm, gdybym cię nie znał
to bym powiedział, że pachniesz czekoladą. – popatrzył mi w oczy, a ja
uśmiechnęłam się nadal nie wypuszczając go z objęć. – Vicky ? – rozpromienił
się – Jadłaś czekoladę ?
- Już pół tabliczki
poszło do brzucha w kwadrans. Zaraz pójdzie drugie pół. – wyszczerzyłam się
- O proszę ! –
Nathan bardzo ucieszył się i jeszcze raz wpił się w moje usta
- Jesteś głodny ? –
spytałam po czułościach
- Nie, przed
wyjazdem mama wepchała we mnie tonę jedzenia.
- Serio ? –
spojrzałam na jego brzuch – Nie widać.
- Wariatka –
roześmiał się. Dałam mu zdjąć płaszcz i buty, i weszliśmy objęci do salonu. Od
razu zeszła do nas reszta. Przywitali się z kolegą i usiedliśmy na kanapach.
- Udany wyjazd ? –
spytałam
- Tak. Zresztą
wczoraj ci mówiłem. – wziął mnie za rękę - Przepraszam, ale muszę pobudzić się
i iść wziąć zimny prysznic, bo coś mnie droga zamuliła. Zaraz do was zejdę. – przysłonił
twarz ręką, dał mi buziaka i poszedł na górę
O nie Wiktoria !
Musisz iść i pogadać z Nathanem sam na sam o dręczącej cię sprawie. Nie czekaj
aż on zejdzie z powrotem. To musi być rozmowa bez świadków. A raczej kłótnia
bez świadków, żeby nikomu krzywda się nie stała. – myślałam. Poszłam zatem za
moment na górę z bardzo mocno bijącym sercem. Szłam powoli do pokoju Sykesa,
ale już go tam nie było. Poszedł od razu do łazienki. Okeeeeyyy. Usiadłam na
jego łóżku naprzeciwko drzwi.
- To sobie poczekam
na ciebie. – mruknęłam zdenerwowana, przypominając sobie, że zataił przede mną
tak ważną sprawę, a na dodatek przypomniały się nerwy z całego dnia z pracy, co
spowodowało, że krew zaczęła krążyć o wiele szybciej, a puls był bardzo
wyczuwalny …
Cześć Kwiatuszki :) ! A wiem, że uwielbiacie zakończenia w takich momentach, nie musicie mnie
uświadamiać jaka jestem okropna :D, ale muszę jeszcze przyjąć dobrą taktykę
danej rozmowy Natha i Wiki ;). Przechytrzyłam Was ! – Tomson ani się nie
oparzył, ani nie zrzucił na stopę żelazka, ani nie przypalił koszuli jak
obstawiałyście :P.
Gardło chyba
odpuściło, bo już tylko momentami daje o sobie znać, ale zatoki są załatwione i
to nieźle. Przez co mam głos taki, a nie inny. Ugh.
Ściskam ! :*
Wow no nie spodziewałam sie takiego zakonczenia
OdpowiedzUsuńZjadła pól tabliczki czekolady :D Jak dobrze :>
Czy ci ludzie od dekoracji nie mogli jej słuchać a Rebecca bez kłótni poprawić kosztów ,tak jej podnieśli ciśnienie że ja się boję jak ona się zacznie kłócić z BabyNathem .Dom wyleci normalnie :*
Rozdzial jak zwykle genialny weny i czekam na next :)
Tom i prasowanie- bezcenne.
OdpowiedzUsuńNo to Nath ma przerąbane...
Powodzenia Młody :/
Dawaj next'a XD
No no no...
OdpowiedzUsuńzapowiada się ciekawa rozmowa między kochankami :*
Zapraszam do siebie na the-boys-wanted.blogspot.com
kobieto czy ty zawsze musisz przerwać w TAKIM momencie ??! :D
OdpowiedzUsuńnapaliłam sie na ich ostrą kłótnie, a tu nici
dobrze że Tomuś się nie zabił tym żelazkiem xD
kocham konwersacje Vi z Max'em o czekoladzie, śmiałam się jak głupia . . . zawsze śmieję się jak głupia ; /
mniejsza o to, ten fragment był mega spoko :D
czekam na next'a i szybko dodawaj, bo uschnę z niecierpliwości :P
http://alltimethewanted.blogspot.com/
Heuheuheuheuheuheuheuheu. xd
OdpowiedzUsuńTom i ta akcja z żelazkiem. xdd
Padłam. :D
Nie ma to jak bardzo ciśnieniowy dzień w pracy. ^^
Oh i nie mogę sie odczekac tej jakże zacnej kłótni Vicky vs. Nathan. To będzie epickie. <3
Lubie takie kłótnie, tylko powtarzam, jeżeli oni tak się pokłócą, że pokłócą to cię ubiję. ;*
Jednym słowem będzie sie działo. :D
I ta czekolaaadaa. <3
No normalnie rozwaliłaś mnie tym. xd ;*
Tak nie lubię jak tak kończysz. Grrrrr. xp
Z niecierpliwością czekam na kolejnegooo. <3
Ty mój Bejbuskuuuu. ;**
Uuuu widzę, ze Vicky miała dzień z serii: "bez kija nie podchodź":D A raczej powinnam napisać : "bez wałka nie podchodź":D Nie wiem czemu się uczepiłam tak tego wałka, ale po całym dniu wkurwu, jaki miała Vicky, coś czuję, że nieźle się oberwie Nathanowi xd Hoh i to tak z kopką^^
OdpowiedzUsuńTom vs żelazko:D Oczywiście wygrało żelazko, nokautując przeciwnika pryskając mu w oczy wodą haha :D To dziecko kiedyś zrobi sobie krzywdę, na serio :p
AAAAAAAAAA! Vicky wpierdzieliła pół czekolady! Euforia, ludzie, euforia!:D Ach, a potem te słodkie buziaczki z Sykesiakiem mmmm <3 Rozmarzyłam się *_*
Do nextusia ;***
Ps.Kurde, ale jestem ciekawa tej ich kłótni! ;p No dobra, idę już sobie ;p
ale ta Vicky jest drażliwa xd
OdpowiedzUsuńrdz super jak zwykle ^^
i wreszcie ich rozmowa :D
kocham <333333
Nie ma za co, Misiek <3
OdpowiedzUsuńHaha, widzę że Viki dobra duszyczka i identycznie jak moja Nadia daje dobre rady na temat zaniedbywania swojej dziewczyny ^^ Tylko, że u Ciebie był Siva, a u mnie Tom ;DD
Oww za 10 lat widzisz siebie tak samo, jak ja siebie! ;DD
Co do rozdziału - cieszę się, że Nathan wrócił i że Viki jadła czekolaaadęęę! :DD
Faktycznie dzisiaj miała cięty humorek na wszystkich xD Coś musiało ją ugryźć, okres się zbliża, albo mały dzidziuś się szykuje :P
Co do Toma - tak coś czułam, że zaskoczysz i wymyślisz coś innego ^^
Oparzenie albo przypalenie koszuli to zbyt proste rozwiązanie jak na Twoją główkę pełną wyobraźni ;D
Aj, nie mogę się doczekać tej rozmowy/kłótni :P Tym bardziej, że to dwa zadziorne charakterki :P Tym bardziej, że Viki ma dzisiaj cięty humorek... :P
No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak czekać :P
Także całuję Cię mocno i do napisanie, Słoneczko :**
Ps. dobrze, że gardło Ci się podleczyło, a zatok wspólczuję, bo to najgorsza rzecz na świecie :((
A i przy okazji odpowiem Ci na Twoje pytanie pod moim rozdziałem - studiuję zarządzanie, ale belive me, nie ważne na co pójdziesz i tak jest zapierdziel :P Sto razy bardziej wolałam maturę od sesji, ugh. Już Ci współczuję :P Ale co jeszcze mogę Ci poradzić, nie wiem gdzie składałaś papiery, ale coś mi świta, że do Warszawy. Co by się nie działo nie wybieraj sggw. Niby studiuję ekonomiczny kierunek, a mam masę rolniczych przedmiotów, co na huk mi potrzebne i specjalnie uwalają, żeby płacić za warunki i zarabiać ;/ No to tyle z dobrych rad :P :*
UsuńNosz ja cie po prostu zatłuke!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś skończyć w takim momencie!
Jak nie napiszesz szybko nexta to nie wiem co zrobie..
Rozdział MEGA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Łał Vicky zjadła czekolade ;)
Ale nieźle ją wkurzyli w pracy..
Mam nadzieje, że nie bd awantury
Pisz nexta i Weny Kochana :****
Zdrowiej szybciutko !!!!!!!!!!
Wpadnij------------->http://samanthaithewanted.blogspot.com/ 12 rozdział :)
AAA jak się nazywasz?? trzeba cie znaleźć na fb bo na gg nie wbijasz :P
ostrzegałam, że na gadulcu bywam sporadycznie ;) maila napisz z danymi, to Cię wyszukam na fb :)
UsuńO Boże, o Boże, o Boże ! JAKIE CUDOOOO ! No Vicky, kobieto ! Jestem z ciebie dumna ! Wcinasz czekoladę ! Coś denerwowanie się jej pomaga w leczeniu :3
OdpowiedzUsuńAhhhh Maxiu, Maxiu XD
Pisz szybko nexta
Wenyyy Kochana ♥
Gratuluję tylu wejść ! :******
No i zdrowiej Słońce ! 3mam kciuki :*
UsuńMega rozdział;p
OdpowiedzUsuńA już myślałam że sobie kłótnie poczytam;/
Gratulacje za tyle wejść;**
Dobrze że zdrowiejesz;p
Czekam na kolejny rozdział;p
Już czekam na ich fight! Będzie bosko, czuję to :D:D Poleje sie krew! :P MZ
OdpowiedzUsuńA Parker sierotka musiał się popsikać wodą z żelazka :D ciekawe kto normalny trzyma żelazko w taki sposób, żeby kierować strumień na siebie :P Takie dziwy TYLKO made by Parker :D :P MZ
OdpowiedzUsuńaaww super rozdział czekam na nexta w którym będzie starcie Vicki kontra Nath , mam nadzieje że oczywiście wszystko pójdzie dobrze :D <3 Życze weny i Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHahaha, a ja już myślałam, że nasz Tom - niezdara, coś sobie zrobił. :P
OdpowiedzUsuńOooo, Wiki zjadła pół czekolady, brawo! :)
Jestem z niej dumna, hahaha :D
Nathan wrócił, zapewne w następnym rozdziale będzie poważna rozmowa. ;P
Mam nadzieję, że się nie pokłócą. ^^
Rozdział cudeńko, zresztą jak zawsze! <3
Weny Kochana i kuruj się tam! :) Do następnego. ;*
Matko, jakiej mi ochoty narobiłaś na coś słodkiego :( ojjj, coś czuję, że nieciekawie będzie wyglądać ta ich rozmowa ;o ale znając Ciebie, niczego nie można być pewnym :d Twoja wyobraźnia z każdym rozdziałem zadziwia mnie coraz to bardziej, spryskiwaczem w oczy? No tak haha :d pisz szybciutko kolejny malutka, bo aż mnie skręca, żeby dowiedzieć się co będzie dalej ;o
OdpowiedzUsuń♥
a swoją drogą to zapraszam do siebie! ;d
Usuńhttp://justdontbescared.blogspot.com/
Kiedy remont się kończy u Boba i Lucy ? A święta chyba za tydzień
OdpowiedzUsuńWidzisz to się nazywa ZAJEBIŚCIE pisać <33
OdpowiedzUsuńto jest megawyczapistezajebiste *.*
pisz szybko kolejny :**
Uuuu kłótnia wisi w powietrzu .. :c
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie będzie to poważna kłótnia ale znając Ciebie wymyślisz coś żeby była, chyba że się mylę.. :P
Rozdział zajebisty, i nareszcie odważyła się zjeść Czekoladę..:)
Weny kochanie i do next'a < 33