poniedziałek, 24 czerwca 2013

Daj mi czekolady - rozdział 57. + LA.8

Liebster Award #8 od Anusiaka. Dziękuję Kochana ;* ;

1. Jaką rzecz byś zmieniła w swoim życiu?

Szczerze ? Niczego bym nie zmieniła. A cokolwiek mi przyjdzie do głowy to dążę do tego i zmieniam od razu ;).
2. Ulubiona piosenka TW?

Na dzień dzisiejszy ROCKET <3.
3. Jakich ludzi lubisz?

Pogodnych, z dystansem do siebie, konkretnych i wyluzowanych.
4. Największe marzenie?

Nie jest z typu tych "niesamowitych" - Poznać odpowiedniego przedstawiciela płci przeciwnej i prowadzić przy jego boku całkowicie dorosłe życie oraz zwiedzić z nim dużo miejsc na całym świecie.
5. Co byś chciała osiągnąć w życiu?

Chciałabym, żeby ludzie o mnie usłyszeli i docenili.
6. Od czego jesteś uzależniona?

Od muzyki.
7. Który członek TW wizualnie podoba Ci sie najbardziej?

PEroste- Nathan ;), ale Maxem też bym nie pogardziła ;] ...
8. Co w sobie lubisz najbardziej (z wyglądu lub charakteru).

Z wyglądu - bardzo duże oczy (nowo poznane osoby myślą zawsze, że zdziwiona otwieram je tak szeroko, a ja po prostu mam je takie normalne xD), z charakteru - samodzielność, upór i konsekwentność.
9. Jaka jest dla Ciebie wymarzona praca?

Być samą dla siebie szefem - nie mam tu na myśli konkretnej branży, bo chodzi mi kilka pomysłów po główce ;)
10.
Gdzie i jak widzisz siebie za 10 lat?

W nowoczesnym apartamentowcu z pięknym widokiem na tętniące życie miasto, z mężem i dzieciaczkiem u boku. O BOŻE - JA JUŻ BĘDĘ MIAŁA WTEDY 29 LAT ?! O nieeee ... To z dwoma dzieciaczkami ... ewentualnie z trzecim w brzuszku ;D.
11. Najgorsza rzecz jaka Ci się w życiu przytrafiła?
To było 1,5 roku temu … - zdrada chłopaka.


***

 
Wyleciałam szybko ze swojego pokoju i podbiegłam do Toma, który stał na korytarzu, trzymając się za twarz, a obok na podłodze leżało przewrócone żelazko podłączone do gniazdka.
- Matko Tom, co się stało ? – podbiegłam do niego – Czemu krzyczałeś ? – chłopak nic się nie odzywał tylko kurczowo trzymał się twarzy i jęczał – Tom ! – przestraszyłam się – Boże, oparzyłeś twarz ?!
Nagle Parker wybuchnął perlistym śmiechem i odsunął ręce od twarzy. – Walnąłem sobie spryskiwaczem z żelazka w oczy.
Popatrzyłam na niego wściekła choć z ulgą. – Wiesz jak mnie wystraszyłeś ?! – krzyknęłam –Rany jaki ty głupi jesteś ! – zdzieliłam go z wierzchu
- Haha słońce … haha nie … denerwuj … się … - mówił przez rechot, ledwo łapiąc powietrze
- Głupek ! – powiedziałam i zostawiłam go na korytarzu, schodząc na dół
- Co tam się stało ? – spytał Siva – Czemu Tom wisnął ?
- Psiknął sobie wodą z żelazka w oczy. Tak to jest jak dziecko bawić się zabawkami nie umie.
- A mówiłem, żeby nauczył się w końcu obsługiwać ten sprzęt ! – wytknął palcem Max
- Poszedł do ciebie, żebyś wyprasowała mu koszulę ? – spytała Nareesha z kuchni
- Tak, ale kazałam mu samemu się tym zająć.
- Mówiłem mu, że z tobą nie będzie gadania i, że sam i taki tak będzie musiał się tym zająć ! – kolejna uwaga George
- Skoro tak mu przepowiadałeś to mogłeś mu od razu pomóc. – usiadłam koło Łysego na kanapie
- A jeszcze czego ! – Max wychylił głowę do schodów na piętro i krzyknął - Niech się nauczy w końcu prasować !
- George zamknij ryj ! – z góry odkrzyknął Tom
- Chłopaki dajcie spokój. – mruknęła Nareesha, nakładając płaszcz w korytarzu
- Kochanie już zmykasz ? – Siva obejrzał się zdziwiony
- Tak. I tak nie mam tu co robić. Cześć Victoria, jak coś to jestem pod telefonem do twojej dyspozycji. Na razie
- Dzięki ! – zdążyłam odkrzyknąć
- Cześć ! – odkrzyknęła reszta chłopaków
- A jej co się stało ? – spytał Siva, gdy dziewczyna zamknęła za sobą ostentacyjnie drzwi, a jego koledzy niczym nie przejmując się, wzruszyli tylko ramionami i wrócili wzrokiem do telewizora – Vicky … ?
- Siva … ? – spytałam tym samym tonem
- Coś się stało Nareeshy na tych zakupach ?
- Nie.
- To czemu tak dziwnie mi odpowiedziała ? – mulat stał na środku, nic nie rozumiejąc aż zrobiło mi się go szkoda. Wstałam z kanapy i przechodząc koło chłopaka rzuciłam;
- Mam ochotę na kawę. – popatrzyłam na Sivę znacząco, a on pokiwał delikatnie głową i poszedł za mną do kuchni
- Więc o co chodzi ? – spytał, gdy byliśmy sami w pomieszczeniu – Bo ty coś wiesz.
- Może po prostu za mało czasu ostatnio poświęcasz dla Nareeshy i stara się przypomnieć o sobie ? – ustałam naprzeciwko niego, podnosząc wzrok, by spojrzeć w oczy wysokiemu chłopakowi
- Ale jak to ? – ściągnął brwi – Przecież widzimy się prawie codziennie.
- Siva – westchnęłam – A jak te wasze spotkania wyglądają ? Cały czas siedzicie z chłopakami. Kiedy ostatni raz wziąłeś ją na romantyczną kolację do restauracji ? Albo kiedy wyjechaliście razem tylko we dwójkę chociaż na weekend ?
Chłopak zamyślił się. – Może masz rację …
- Po prostu zadbaj o nią i daj jej poczuć jak bardzo ją kochasz. – uśmiechnęłam się
- Dzięki Vicky. – Siva odwzajemnił gest i przytulił mnie – Wyjeżdżam w czwartek do rodziny. W takim razie już wiem kto mi będzie towarzyszył. – puścił oko
- Będzie szczęśliwa. – uśmiechnęłam się i wróciłam do salonu zadowolona, że udało mi się pomóc
- Wychodzę. – Siva oświadczył po chwili, nakładając płaszcz w przedpokoju
- Gdzie lecisz ? – pytali chłopaki
- Do sklepu może ?
- Nie. Do Nareeshy.
- Znowu ?!
- Przecież ona tu była zaledwie 5 minut temu !
- Stary, ogarnij się !
- Nie wiecie o co chodzi. – machnął uśmiechnięty ręką i wyszedł z domu, a ja usiadłam z powrotem na sofie
- Vicky, ty oczywiście nie masz nic wspólnego z nagłym ulotnieniem się Sivy ?
- Oczywiście, że nie, Max. – wyszczerzyłam się
- Jesteś głodna ?
- Pogięło ?! – wypsnęło mi się – Znaczy nie. – poprawiłam się z niewinnym uśmiechem – Z Nareeshą jadłyśmy i jestem pełna. W ogóle, która to godzina ? – spojrzałam na zegarek, który wskazywał koło g.21 – Wybaczcie panowie, ale nie posiedzę dziś z wami, bo jestem śpiąca.
- Ej Vicky …
- Jay, ja dzisiaj i tak ledwo wstałam o 7, po wczorajszej posiadówie do 1.w nocy. Wy sobie śpicie potem do południa, a ja od rana tyram. Dobranoc.
- Dobranoc. – Loczek westchnął, a Max zapytał, machając brwiami;
- Może zaśpiewać ci jakąś kołysankę albo utulić cię do snu ?
- Dziękuję, duża dziewczynka ze mnie. – wystawiłam do niego język, a George tylko zamruczał;
- Jeszcze bardziej mnie to podnieciło.
- Wiesz co, Maxiu ? – przybrałam troskliwy ton i pogłaskałam go po głowie – Znajdź sobie wreszcie jakaś pannę, której będziesz mógł śpiewać kołysanki na dobranoc i pieśni powitalne na dzień dobry.
Jay roześmiał się – Ale ci dowaliła. - a ja puściłam oko i poszłam na górę, nie czekając na odpowiedź Łysego. Idąc do swojego pokoju minęłam na korytarzu Toma. Prasującego Toma. Wyszczerzyłam się do bardzo skupionego i pochłoniętego pracą chłopaka;
- Dobrze ci idzie.
- Nigdy więcej nie będę się mordował z tą koszulą. – wycedził przez zęby
- A co, myślisz, że Kelsey będzie ci prasowała ? – prychnęłam za co oberwało mi się lodowatym spojrzeniem od Parkera i wolałam się ewakuować – Dobranoc słońce. – dałam mu buziaka w policzek
- Komu dobranoc temu dobranoc. – mruknął, a ja w duszy, śmiejąc się poszłam do siebie, myśląc „Kocham tych wariatów.”
~~
Obudziłam się przed dzwonkiem budzika. Byłam bardzo wypoczęta, a na dodatek Nathan wracał tego dnia do domu z Gloucester. Łiii ! Uśmiech sam wystąpił na mojej twarzy. Przeciągnęłam się ze wszystkich sił, a następnie podniosłam się pełna zapału, witając nowy dzień. Poszłam do łazienki, by się ogarnąć. W czasie porannej toalety i ubierania, myślałam o planach pracy w „EandJ”. Miałam nadzorować dekorację w lokalu, którą mieli zaczynać robić wybrani do tego ludzi. Rano miałam przekazać im projekty, a pod koniec swoich godzin pracy pójść sprawdzić jak to wyszło. Byłam bardzo podekscytowana !
Makijaż gotowy, kok gładki zrobiony, Wiktoria ubrana – schodzę na dół. Dobry humor sprzyjał mi od pierwszych minut zbudzenia się.

Oczywiście wszyscy jeszcze spali, więc zjadłam samotne śniadanie, a następnie ruszyłam do „EandJ”. W pracy już przy wejściu zaczepiła mnie grupka ludzi;
- Przepraszamy, pani Victoria Minc ? – patrzyłam na nich podejrzliwie, upewniając się czy aby nie byli dziennikarzami
- O co chodzi ?
- Czekamy na wytyczne i projekty od pani. Jesteśmy od dekoracji sali na bankiet. – odpowiedziała pewna blondynka. Uśmiechnęłam się z ulgi i wyjęłam z torebki wszelkie zapiski.
- Tu wszystko jest dokładnie napisane. Zaczynając od wszelkich wymiarów po konkretne odcienie. – podałam im projekty i wytłumaczyłam im mimo wszystko jak ma co wyglądać. – Ale na pewno wiecie o co chodzi ? – spytałam na sam koniec
- Tak, tak. – pomachali głowami – Wszystko jasne.
- W takim razie wpadnę do was ok.g.15 i zobaczę jak wam idzie. – uprzedziłam
- Oczywiście.
Ok, jedna sprawa załatwiona. Szłam następnie do swojego gabinetu, ale nie doszłam, bo złapała mnie Rebecca;
- Vicky, Vicky !
- Tak ? – odwróciłam się do niej
- Słuchaj nie mogę załatwić jeszcze jednego głośnika. Masz pomysł skąd go mogę wziąć ?
- Rebecca nie mam pojęcia. – westchnęłam – Nie wiem. Sprawdziłaś wypożyczalnie ?
- Tak, ale mam tylko parę z nich, bo reszta miała o innych mocach, które nam nie pasują.
- Nie wiem … - powtórzyłam – A ze studia byś nie mogła wziąć ? Pogadaj z Olivierem.
- Że też ja na to nie wpadłam. – pacnęła się w czoło – Dzięki Victoria. – już miała odchodzić, ale jeszcze spytała – A jak u ciebie przygotowania ?
- Na razie dobrze. Właśnie ludzie będą dziś dekorować salę. Zobaczymy jak to będzie wyglądało. A teraz muszę wziąć się za statystyki i wydatki ... Właśnie! Podrzuć mi potem kwotę, którą musimy wydać na zaproszonych gości.
- Oj trochę to potrwa zanim każdego opiszę.
- Dobra Rebecca – machnęłam ręką – Nie musi być dokładnie ile dla kogo kasy przeznaczamy. Po prostu daj mi na papierze łączną sumę wydatków, ok ? Szczerze mówiąc nawet nie chce mi się patrzeć kto ile chce kasy …
- Ok, to jak załatwię sprawę z Olivierem to wpadnę do ciebie.
- Czekam. – uśmiechnęłam się i każda z nas poszła w swoją stronę. Ja w końcu weszłam do gabinetu. Od rana było ciekawie i nie wiało nudą. Usiadłam na fotelu i zaczęłam wszystko sporządzać i obliczać. Po paru minutach zadzwonił do mnie telefon. Pogrążona w pracy odebrałam; - Słucham
- Och jak oficjalnie i bez emocji, czyżby moja pracoholiczka siedziała już w pracy ?
- Nathan ja cię kiedyś zdzielę. – mruknęłam – Ile razy mam tobie powtarzać, że nie jestem pracoholiczką ? A poza tym, żeby zarobić na życie to trzeba od wczesnych godzin siedzieć w pracy i zasuwać.
- Jakaś aluzja ?
- Żadna.
- To dobrze. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że będę jakoś po południu w domu.
- A konkretnie ?
- Nie wiem.
- Ok, ok i tak będę czekała przecież. – uśmiechnęłam się
- Mam taką cichą nadzieję.
Do gabinetu wparowała Rebecca z kartką w ręku. Spojrzałam na nią.
- Przepraszam Nath, ale muszę kończyć. Będę czekała i spokojnej drogi.
- Rozumiem. W takim razie do zobaczenia. Pa.
- Pa. – odłożyłam telefon
- Podliczyłam wszystko i wyszło mi tyle. – Rebecca podała mi kartkę z niezłą sumką, aż postawiłam oczy
- Chyba żartujesz …
- Nie.
- Ale to jest za dużo. – spojrzałam na nią
- Nic na to nie poradzę. – dziewczyna chciała już wychodzić
- Stój ! – podniosłam się – Nie mogę dać ci tyle kasy.
- Czemu niby ?
- Bo ta sumka jest zbyt duża. Sama ograniczałam się z dekoracją i szłam po najmniejszej linii oporu i nie brałam najdroższych materiałów i dodatków.
- Przecież i tak to nie idzie z naszej kieszeni. – wzruszyła ramionami
Zaczęłam denerwować się z powodu jej nonszalancji. – Ale z pieniędzy firmowych, naszego budżetu i oszczędności ! – podniosłam głos
- Daj spokój. – skrzywiła się – Po prostu zatwierdź to, postaw swój podpis i zanieś do Towna.
- Nie podpiszę tego. – powiedziałam ostro
- Victoria o co ci chodzi ? – Rebecca założyła ręce na piersiach
- O to, że za dużo kasy chcesz wywalić i Olivier i taki tak tego nie zatwierdzi ! Sama słyszałaś jak mówił nam, żebyśmy nie szalały !   
- To przepraszam, co mam zrobić ?
- Ponegocjuj coś albo usuń niektóre pozycje.
- Mam … mam się targować ?!
- Nazywaj to sobie jak chcesz.
- Przesadzasz Victoria ! – obruszyła się, a mi ciśnienie podskoczyło
- Nie podpiszę tego Rebecca ! Chyba, że zmniejszysz wydatki ! – krzyknęłam w końcu i ostentacyjnie położyłam jej kartkę na biurku. Spojrzała na mnie niezadowolonym wzrokiem, wzięła papier i wyszła z gabinetu, trzaskając drzwiami. Usiadłam na fotelu, westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach. Co się dzieje … Dzwonek kolejnego telefonu. Głęboki wdech i odebrałam. Okazało się, że to ta dziewczyna – przewodnicząca dekoracji, dopytywała się o kilka rzeczy. Odpowiedziałam jej na wszystko, ale nie to, żeby na projekcie, który dostała miała to napisane i nie to, żebym jej mówiła to przed wyjściem … Odłożyłam telefon i zadałam sobie pytanie; czy ludzie w tym dniu byli tak irytujący czy to może ja byłam nieznośna ? Whatever …
Po skończonej papierkowej robocie mogłam już iść do domu, ale chciałam jeszcze zajść przecież do klubu zobaczyć jak szło dekorowanie. Ubrałam się i wyszłam z „EandJ”. Rebecci nie widziałam już do końca pracy. Miałam nadzieję, że na następny dzień zmieni swoje plany, bo naprawdę jej kwota była o wiele za duża od przewidzianej. Rozumiałam, że dziewczyna chciała się wykazać, bo od tego w pewnym stopniu zależał jej awans, ale … Ale bez przesady … Nie kosztem firmy i to dosłownie. Olivier poza tym wściekłby się nieźle widząc tą sumkę …
Głównie na podobnych przemyśleniach zajęła mi droga do lokalu. Weszłam do środka i się załamałam podwójnie. Podeszłam do tej „odpowiedzialnej” dziewczyny.
- Co to ma być ? – spytałam, rozglądając się
- Właśnie tak trochę pomyślałam sobie, że można by dodać parę rzeczy … - odpowiedziała mi, a ja spojrzałam na nią dużymi oczami. Stała z uśmiechem.
- Słucham ?! – wyjechałam do niej
- Dodałam parę rzeczy … - uśmiech już jej zniknął
Czy ktoś cię o to prosił do cholery ?! pomyślałam. – Tak miała pani na projekcie ?! – powiedziałam jednak
- Nie …
- To dlaczego się do niego nie stosujesz ?! – już nie patrzyłam na formy grzecznościowe, bo wkurzenie sięgnęło apogeum – Przecież to wszystko nie tak ma wyglądać !
- Jest pewne podobieństwo …
- Przepraszam, gdzie masz w projekcie czerwone zasłonki ?! Albo jakiś biały puch na stolikach ?! – wpatrywałam się wściekła w blondynę, która milczała – Proszę mi to wszystko zmienić tak jak powinno być. – powiedziałam twardo – Jutro wrócę tu i chcę widzieć odzwierciedlenie projektu. A wszelkie pomysły nowe mogłaś mi przedstawić rano, to byśmy je sobie uzgodniły i przedyskutowały, a nie zrobiłaś to w taki sposób. – spojrzałam na nią srogo i na nic więcej nie czekając wyszłam.
Zimny wiatr dał po oczach. Dobrze. Mogłam odetchnąć głęboko i uspokoić się. Wszystko było nie tak. A bankiet był już pojutrze. „Oddychaj Wiktoria, wszystko się uda. Pozytywne myślenie.” – próbowałam się pocieszyć i nie denerwować. Znowu usłyszałam dzwonek komórki. Wyjęłam ją z płaszcza.
- Co tam Jay ?
- No gdzie ty jesteś ?! Już obiad zaraz zimny będzie.
Wzięłam się za czoło. – Już idę. Musiałam coś jeszcze załatwić. – na dodatek zapomniałam uprzedzić współlokatorów, że będę później – Najwyżej sobie odgrzeję.
- Dobra, śmigusiem do domu !
- Tak jest. – rozłączyłam się. Szłam do domu niepocieszona. Szczerze mówiąc ? Miałam ochotę, żeby ten dzień już się zakończył …
Weszłam do domu bez słowa, odwiesiłam płaszcz i zdjęłam buty.
- Vicky ? – z kuchni zajrzał Siva
- Ta dam. – uniosłam brew, ironizując
- Coś się stało ?
- Oprócz tego, ze wszyscy dzisiaj wystawiają na próbę moją cierpliwość to nie. – weszłam do niego do kuchni
- O co chodzi słońce ? – spytał Tom, jedząc przy stole
- O ten głupi bankiet. – wzięłam talerz z suszarki – Nic nie idzie jak trzeba, a on już za 2 dni. – zaczęłam nakładać sobie spaghetti
- Co nie idzie ? – spytał mulat
- Komuś trzeba dokopać ?
- Tak Tom. Najlepiej każdemu, a na końcu mi samej. – burknęłam i usiadłam do Parkera – Ludzie zajmujący się dekoracją w ogóle jakieś pierdoły wymyślają i bez ustalania ze mną rządzą się i dekorują jak chcą, Rebecca szaleje z budżetem i nie pasuje jej to, że musi zmniejszyć wydatki o znaczny procent … - westchnęłam i włożyłam do ust pierwszą porcję obiadu do jedzenia. – Mm dobre. Kto dziś robił ? – spojrzałam na talerz z pełnymi ustami
- Jay i spółka.
- Dobra robota. – uśmiechnęłam się do dumnie siedzących Sivy i Toma
- Nie przejmuj się Victoria, jutro wszystko już będzie ok.
- Mam nadzieję Siva, bo jak nie to dam plamę i to na cały Londyn.
- A zmieniając temat na przyjemniejszy … - uśmiechnął się Parker – Nathan mówił ci może o której przyjeżdża dzisiaj ?
- Nie. Nic nie wiem.
- Tylko się jeszcze bardziej przez to nie denerwuj ! – zaznaczył Tom, a ja spojrzałam na niego spod byka. Po skończonym obiedzie poszłam przebrać się w wygodniejsze rzeczy, rozpuściłam koka przez co miałam delikatne, długie, ombre fale i wróciłam na dół.
 
 

Cała w nerwach usiadłam w salonie na kanapie, podkulając nogi i patrząc w dal. Czekałam na Nathana. Tyle, że miałam świadomość, że będę musiała poruszyć temat wyjazdu The Wanted do Stanów, a wiedziałam, że to zapewne równało się z ostrą, Nathanowską kłótnią. Przecież wiedziałam, że obydwoje mieliśmy trudne charakterki. No, ale cóż. Sam tego chciał …
- Victoria ?
Zero reakcji z mojej strony.
- Vicky ?
- Mm ? – mruknęłam w końcu, nie przenosząc wzroku na Maxa
- Co ty taka cicha siedzisz ? Coś cię boli ? Coś nie tak ?
- Skupiona jestem po prostu ! – wypaliłam zapatrzona w dal
- Skupiona – powtórzył George – A. … To z jakiej przyczyny ?
- Z okazji zbliżającej się konfrontacji z Nathanem.
- Ale jak to ? Nie cieszysz się, że przyjeżdża ?
- Cieszę się. Oczywiście, że się cieszę. Nie widać ? – mówiłam monotonnie, patrząc przed siebie
- Powiedzmy, że tym razem inaczej pokazujesz swoją radość. – skomentował
- Max – przeniosłam gwałtownie wzrok na obok stojącego chłopaka jak nawiedzona – Daj mi czekolady.
- Co ? – uśmiechnął się kącikiem ust – Chcesz czekolady ?
- A czy ja niewyraźnie powiedziałam ?! Daj mi tej cholernej czekolady, bo wybuchnę zaraz !
- Z całą przyjemnością już ci ją niosę. – George uśmiechnął się szeroko i poszedł do kuchni, by po chwili wrócić w ręku z całą tabliczką. Podał mi. – Smacznego.
- Dzięki. – prychnęłam i wzięłam ją od niego. Byłam tak wściekła za cały dzień pracy, że już mi było wszystko obojętne i rozpoczęłam czekoladę, nie zastanawiając się nad tym dłużej.
- A może chciałabyś ukoić swoje nerwy i po prostu coś ugotować ? … Ewentualnie upiec ? – spojrzałam na Maxa z miną „Bitch, please” i na jego oczach ugryzłam reklamowo kawałek czekolady – Ok, to chyba znaczy nie. – westchnął, wzruszył ramionami i zostawił mnie samą w salonie. Usiadłam na kanapie po turecku i na kolanach położyłam sobie czekoladę. Delektowałam się nią ile się dało. Przez kwadrans. Zjadłam połowę i już wkładałam kolejny kawałek do ust, gdy usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych i wołanie radosne Nathana;
- Hej !
Szybkim ruchem odrzuciłam czekoladę i pobiegłam do korytarza. – Cześć ! – uśmiechnęliśmy się szeroko na swój widok i wtuliłam się do niego. Po chwili podniosłam głowę. – W końcu.
- Już nie mogłem się doczekać. – pocałował mnie czule, a ja oddawałam pocałunki z przyzwoitym zaangażowaniem. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. – Mmm, gdybym cię nie znał to bym powiedział, że pachniesz czekoladą. – popatrzył mi w oczy, a ja uśmiechnęłam się nadal nie wypuszczając go z objęć. – Vicky ? – rozpromienił się – Jadłaś czekoladę ?
- Już pół tabliczki poszło do brzucha w kwadrans. Zaraz pójdzie drugie pół. – wyszczerzyłam się
- O proszę ! – Nathan bardzo ucieszył się i jeszcze raz wpił się w moje usta
- Jesteś głodny ? – spytałam po czułościach
- Nie, przed wyjazdem mama wepchała we mnie tonę jedzenia.
- Serio ? – spojrzałam na jego brzuch – Nie widać.
- Wariatka – roześmiał się. Dałam mu zdjąć płaszcz i buty, i weszliśmy objęci do salonu. Od razu zeszła do nas reszta. Przywitali się z kolegą i usiedliśmy na kanapach.
- Udany wyjazd ? – spytałam
- Tak. Zresztą wczoraj ci mówiłem. – wziął mnie za rękę - Przepraszam, ale muszę pobudzić się i iść wziąć zimny prysznic, bo coś mnie droga zamuliła. Zaraz do was zejdę. – przysłonił twarz ręką, dał mi buziaka i poszedł na górę
O nie Wiktoria ! Musisz iść i pogadać z Nathanem sam na sam o dręczącej cię sprawie. Nie czekaj aż on zejdzie z powrotem. To musi być rozmowa bez świadków. A raczej kłótnia bez świadków, żeby nikomu krzywda się nie stała. – myślałam. Poszłam zatem za moment na górę z bardzo mocno bijącym sercem. Szłam powoli do pokoju Sykesa, ale już go tam nie było. Poszedł od razu do łazienki. Okeeeeyyy. Usiadłam na jego łóżku naprzeciwko drzwi.
- To sobie poczekam na ciebie. – mruknęłam zdenerwowana, przypominając sobie, że zataił przede mną tak ważną sprawę, a na dodatek przypomniały się nerwy z całego dnia z pracy, co spowodowało, że krew zaczęła krążyć o wiele szybciej, a puls był bardzo wyczuwalny …
 
 
Cześć Kwiatuszki :) ! A wiem, że uwielbiacie zakończenia w takich momentach, nie musicie mnie uświadamiać jaka jestem okropna :D, ale muszę jeszcze przyjąć dobrą taktykę danej rozmowy Natha i Wiki ;). Przechytrzyłam Was ! – Tomson ani się nie oparzył, ani nie zrzucił na stopę żelazka, ani nie przypalił koszuli jak obstawiałyście :P.
Gardło chyba odpuściło, bo już tylko momentami daje o sobie znać, ale zatoki są załatwione i to nieźle. Przez co mam głos taki, a nie inny. Ugh.
Ściskam ! :*
PS muszę się pochwalić - wczoraj padła rekordowa liczba odwiedzin bloga ... PONAD 800 w ciągu jednej niedzieli !!! Czujecie to ;] ?
 

23 komentarze:

  1. Wow no nie spodziewałam sie takiego zakonczenia
    Zjadła pól tabliczki czekolady :D Jak dobrze :>
    Czy ci ludzie od dekoracji nie mogli jej słuchać a Rebecca bez kłótni poprawić kosztów ,tak jej podnieśli ciśnienie że ja się boję jak ona się zacznie kłócić z BabyNathem .Dom wyleci normalnie :*
    Rozdzial jak zwykle genialny weny i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tom i prasowanie- bezcenne.
    No to Nath ma przerąbane...
    Powodzenia Młody :/
    Dawaj next'a XD

    OdpowiedzUsuń
  3. No no no...
    zapowiada się ciekawa rozmowa między kochankami :*
    Zapraszam do siebie na the-boys-wanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. kobieto czy ty zawsze musisz przerwać w TAKIM momencie ??! :D
    napaliłam sie na ich ostrą kłótnie, a tu nici
    dobrze że Tomuś się nie zabił tym żelazkiem xD

    kocham konwersacje Vi z Max'em o czekoladzie, śmiałam się jak głupia . . . zawsze śmieję się jak głupia ; /

    mniejsza o to, ten fragment był mega spoko :D

    czekam na next'a i szybko dodawaj, bo uschnę z niecierpliwości :P

    http://alltimethewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Heuheuheuheuheuheuheuheu. xd
    Tom i ta akcja z żelazkiem. xdd
    Padłam. :D
    Nie ma to jak bardzo ciśnieniowy dzień w pracy. ^^
    Oh i nie mogę sie odczekac tej jakże zacnej kłótni Vicky vs. Nathan. To będzie epickie. <3
    Lubie takie kłótnie, tylko powtarzam, jeżeli oni tak się pokłócą, że pokłócą to cię ubiję. ;*
    Jednym słowem będzie sie działo. :D
    I ta czekolaaadaa. <3
    No normalnie rozwaliłaś mnie tym. xd ;*
    Tak nie lubię jak tak kończysz. Grrrrr. xp
    Z niecierpliwością czekam na kolejnegooo. <3
    Ty mój Bejbuskuuuu. ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuuu widzę, ze Vicky miała dzień z serii: "bez kija nie podchodź":D A raczej powinnam napisać : "bez wałka nie podchodź":D Nie wiem czemu się uczepiłam tak tego wałka, ale po całym dniu wkurwu, jaki miała Vicky, coś czuję, że nieźle się oberwie Nathanowi xd Hoh i to tak z kopką^^
    Tom vs żelazko:D Oczywiście wygrało żelazko, nokautując przeciwnika pryskając mu w oczy wodą haha :D To dziecko kiedyś zrobi sobie krzywdę, na serio :p
    AAAAAAAAAA! Vicky wpierdzieliła pół czekolady! Euforia, ludzie, euforia!:D Ach, a potem te słodkie buziaczki z Sykesiakiem mmmm <3 Rozmarzyłam się *_*
    Do nextusia ;***
    Ps.Kurde, ale jestem ciekawa tej ich kłótni! ;p No dobra, idę już sobie ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. ale ta Vicky jest drażliwa xd
    rdz super jak zwykle ^^
    i wreszcie ich rozmowa :D
    kocham <333333

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie ma za co, Misiek <3
    Haha, widzę że Viki dobra duszyczka i identycznie jak moja Nadia daje dobre rady na temat zaniedbywania swojej dziewczyny ^^ Tylko, że u Ciebie był Siva, a u mnie Tom ;DD
    Oww za 10 lat widzisz siebie tak samo, jak ja siebie! ;DD

    Co do rozdziału - cieszę się, że Nathan wrócił i że Viki jadła czekolaaadęęę! :DD
    Faktycznie dzisiaj miała cięty humorek na wszystkich xD Coś musiało ją ugryźć, okres się zbliża, albo mały dzidziuś się szykuje :P
    Co do Toma - tak coś czułam, że zaskoczysz i wymyślisz coś innego ^^
    Oparzenie albo przypalenie koszuli to zbyt proste rozwiązanie jak na Twoją główkę pełną wyobraźni ;D

    Aj, nie mogę się doczekać tej rozmowy/kłótni :P Tym bardziej, że to dwa zadziorne charakterki :P Tym bardziej, że Viki ma dzisiaj cięty humorek... :P
    No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak czekać :P
    Także całuję Cię mocno i do napisanie, Słoneczko :**

    Ps. dobrze, że gardło Ci się podleczyło, a zatok wspólczuję, bo to najgorsza rzecz na świecie :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i przy okazji odpowiem Ci na Twoje pytanie pod moim rozdziałem - studiuję zarządzanie, ale belive me, nie ważne na co pójdziesz i tak jest zapierdziel :P Sto razy bardziej wolałam maturę od sesji, ugh. Już Ci współczuję :P Ale co jeszcze mogę Ci poradzić, nie wiem gdzie składałaś papiery, ale coś mi świta, że do Warszawy. Co by się nie działo nie wybieraj sggw. Niby studiuję ekonomiczny kierunek, a mam masę rolniczych przedmiotów, co na huk mi potrzebne i specjalnie uwalają, żeby płacić za warunki i zarabiać ;/ No to tyle z dobrych rad :P :*

      Usuń
  9. Nosz ja cie po prostu zatłuke!!!!!!!!!
    Jak mogłaś skończyć w takim momencie!
    Jak nie napiszesz szybko nexta to nie wiem co zrobie..
    Rozdział MEGA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Łał Vicky zjadła czekolade ;)
    Ale nieźle ją wkurzyli w pracy..
    Mam nadzieje, że nie bd awantury
    Pisz nexta i Weny Kochana :****
    Zdrowiej szybciutko !!!!!!!!!!
    Wpadnij------------->http://samanthaithewanted.blogspot.com/ 12 rozdział :)
    AAA jak się nazywasz?? trzeba cie znaleźć na fb bo na gg nie wbijasz :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ostrzegałam, że na gadulcu bywam sporadycznie ;) maila napisz z danymi, to Cię wyszukam na fb :)

      Usuń
  10. O Boże, o Boże, o Boże ! JAKIE CUDOOOO ! No Vicky, kobieto ! Jestem z ciebie dumna ! Wcinasz czekoladę ! Coś denerwowanie się jej pomaga w leczeniu :3
    Ahhhh Maxiu, Maxiu XD
    Pisz szybko nexta
    Wenyyy Kochana ♥

    Gratuluję tylu wejść ! :******

    OdpowiedzUsuń
  11. Mega rozdział;p
    A już myślałam że sobie kłótnie poczytam;/
    Gratulacje za tyle wejść;**
    Dobrze że zdrowiejesz;p
    Czekam na kolejny rozdział;p

    OdpowiedzUsuń
  12. Już czekam na ich fight! Będzie bosko, czuję to :D:D Poleje sie krew! :P MZ

    OdpowiedzUsuń
  13. A Parker sierotka musiał się popsikać wodą z żelazka :D ciekawe kto normalny trzyma żelazko w taki sposób, żeby kierować strumień na siebie :P Takie dziwy TYLKO made by Parker :D :P MZ

    OdpowiedzUsuń
  14. aaww super rozdział czekam na nexta w którym będzie starcie Vicki kontra Nath , mam nadzieje że oczywiście wszystko pójdzie dobrze :D <3 Życze weny i Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahaha, a ja już myślałam, że nasz Tom - niezdara, coś sobie zrobił. :P
    Oooo, Wiki zjadła pół czekolady, brawo! :)
    Jestem z niej dumna, hahaha :D
    Nathan wrócił, zapewne w następnym rozdziale będzie poważna rozmowa. ;P
    Mam nadzieję, że się nie pokłócą. ^^
    Rozdział cudeńko, zresztą jak zawsze! <3
    Weny Kochana i kuruj się tam! :) Do następnego. ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Matko, jakiej mi ochoty narobiłaś na coś słodkiego :( ojjj, coś czuję, że nieciekawie będzie wyglądać ta ich rozmowa ;o ale znając Ciebie, niczego nie można być pewnym :d Twoja wyobraźnia z każdym rozdziałem zadziwia mnie coraz to bardziej, spryskiwaczem w oczy? No tak haha :d pisz szybciutko kolejny malutka, bo aż mnie skręca, żeby dowiedzieć się co będzie dalej ;o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a swoją drogą to zapraszam do siebie! ;d
      http://justdontbescared.blogspot.com/

      Usuń
  17. Kiedy remont się kończy u Boba i Lucy ? A święta chyba za tydzień

    OdpowiedzUsuń
  18. Widzisz to się nazywa ZAJEBIŚCIE pisać <33
    to jest megawyczapistezajebiste *.*
    pisz szybko kolejny :**

    OdpowiedzUsuń
  19. Uuuu kłótnia wisi w powietrzu .. :c
    Mam nadzieję, że nie będzie to poważna kłótnia ale znając Ciebie wymyślisz coś żeby była, chyba że się mylę.. :P
    Rozdział zajebisty, i nareszcie odważyła się zjeść Czekoladę..:)
    Weny kochanie i do next'a < 33

    OdpowiedzUsuń