poniedziałek, 9 grudnia 2013

Zobaczysz w przyszłości - rozdział 101.

Zjedliśmy śniadanie i jeszcze trochę pośmialiśmy się i powygłupialiśmy w łóżku, gdy usłyszeliśmy, że na dole ktoś wszedł do domu.

- Oho. Mama z Jessicą wróciły z zakupów.
Spojrzałam na Nathana błagalnym wzrokiem. – Czyli co, wstajemy ?
- Mhm. – mruknął – A szkoda, bo uwielbiam słodkie lenistwo z tobą. – podniósł się i dał mi buziaka w czoło – Za 5 minut przy schodach.
- 5 minut ?! – niemalże krzyknęłam – Ale ja muszę się ogarnąć od zera. – wskazałam wzrokiem, bo byłam przykryta tylko kołdrą
- Dlatego masz 5 minut. – puścił oko i wyszedł z pokoju
- Ja cię kiedyś zamorduję ! – burknęłam tylko, ale upewniwszy się, że już nie wróci, przytrzymując na biuście kołdrę, rzuciłam się do torby z ciuchami

Jak można się domyśleć w łazience ogarniałam się nadmiar szybko. Aż parę razy mało co nie straciłam równowagi, ale ostatecznie ubrana i delikatnie umalowana, z luźnym warkoczem na boku wyszłam z łazienki. 


- No brawo ! 4:40. – Nathan stał rozbawiony przy poręczy, patrząc na zegarek
- Ty bez kitu chcesz mi się narazić …
Roześmiał się. – Widzisz ? Jak chcesz to potrafisz.
- Weź ty się lepiej już nie wypowiadaj na ten temat. – minęłam go rechotającego – Omal życiem nie przypłaciłam, bo noga zakręciła mi się w nogawce i wyrżnęłabym w zlew, ale 4 minuty i 40 sekund robią swoje. – pokręciłam głową, udając obrażoną na co chłopak jeszcze głośniej się roześmiał. Spojrzałam na niego i już miałam coś powiedzieć, ale tylko westchnęłam. – Mam nadzieję, że nasze dzieci urodę, a przede wszystkim rozum odziedziczą po mnie. – nie mogłam się jednak powstrzymać i powiedziałam po czym nie czekając na jego reakcję zaczęłam schodzić w dół. Przestał się momentalnie śmiać.
- No już nie przesadzaj ! – usłyszałam obruszenie za sobą i w tym momencie to ja parsknęłam
- Dzień dobry. – weszłam pierwsza do kuchni, w której mama Nathana i Jessica rozpakowywały zakupy
- Dzień dobry. – uśmiechnęła się pani Sykes
- Hej. – wyszczerzyła się Jessica
- Cześć. – dołączył Nathan – Młoda zrób mi proszę kawę. – ziewnął – Najlepiej to duuuuużo kawy.
- Zajęta jestem, nie widzisz ? Sam sobie zrób. Nie wykorzystuj swojej jedynej siostry.
- Nie wykorzystuję. – poczochrał ją po włosach po czym znowu ziewnął – Po prostu nie spałem w nocy. – walnął prosto z mostu chyba kompletnie się zapominając. Dwie blondynki spojrzały na niego, a ja poczułam jak nagle zrobiło mi się gorąco. Po niezręcznej ciszy wywnioskował, że coś jest nie tak, bo od razu uśmiechnął się kącikiem ust. – Emmm … no wiecie jak to jest … Dawno tu nie nocowałem i ciężko mi było się przestawić. – powiedział byle co i sięgnął do szafki po kubek
- Lepiej zrób sobie tą kawę. – pokręciła głową jego mama – Victorio siadaj, proszę. Nie stój tak w wejściu. – uśmiechnęła się do mnie
- Ach. – oprzytomniałam – No tak. – odwzajemniłam gest i usiadłam za stołem
- Vicky chcesz kawy ? – Nathan zawrócił się do mnie, trzymając czajnik
- Nie, dziękuję. Ja się wyspałam. – rzuciłam, na co on szeroko uśmiechnął się i byłam pewna, że gdyby nie obecność mamy i siostry to parsknąłby na cały dom, bo szybko się odwrócił do nas tyłem, tłumiąc w sobie śmiech
- Co chcecie na śniadanie ?
- Już jedliśmy mamo.
- Jedliście Victoria ? – jego mama czekała na moją wersję
- Tak. – uśmiechnęłam się
- Ok. Musiałam się tylko upewnić czy aby mój kochany synek dba o naszego gościa. – potargała go delikatnie za ucho, śmiejąc się
- Maaaaaamoooo …
- A, zapomniałabym. – coś się jej przypomniało – Dziś popołudniu przyjeżdża do nas Angela z Davidem i Simon z Kevinem.
- I mała Caroline ! – pisnęła Jessica
- Om, świetnie. – uśmiechnął się chłopak, siadając przy mnie z kubkiem kawy – Angela to chrześnica mojej mamy, a David to jej mąż. – tłumaczył mi – Mają małą córeczkę Caroline. Mamo, ile ona ma ?
- Mała ma z 3 miesiące.
- No właśnie. – wrócił do mnie z uśmiechem – Natomiast Simon i Kevin to bracia mamy.
- Ok. – przyjęłam do wiadomości
- Odwiedzą nas, bo akurat są w okolicy i zadzwonili z pytaniem czy będziemy dziś w domu.
- W porządku. Chętnie zobaczę się z rodziną. – brunet popił kawy
- W takim razie co dobrego zrobimy do jedzenia ? – spytała mama
- Przepraszam, pójdę do siebie trochę się pouczyć. – uśmiechnęła się Jessica i jeszcze przed wyjściem posłała mi miły uśmiech, który odwzajemniłam
- Mamo przecież wiesz, że wszystko co zrobisz będzie przepyszne.
- Nath, pytam poważnie.
- Nie wiem. Nie może być to samo co wczoraj nam zrobiłaś ?
- Kaczka była przepyszna. – dodałam
- Nieeee, często już ją robiłam, a chciałabym zrobić noś nowego. – oparła się o kredens, myśląc – Macie jakieś pomysły ?
Utkwiliśmy wzrok w blacie, szukając idei. Nagle siedząca obok mnie istota wypaliła;
- Vicky wspaniale gotuje !
Popatrzyłam na niego jakby spadł z kosmosu.
- Naprawdę ? – uśmiechnęła się jego mama – Może ty byś coś podsunęła ?
- Ja ? – spanikowana spojrzałam na kobietę
- Mogłabyś coś przyrządzić polskiego. – Nathan nie dawał za wygraną
- O, to by było coś innego i ciekawego. – podchwyciła blondynka
- Na przykład naleśniki ! – klasnął chłopak
- Nathan, jeżeli naleśniki są typowo polskim przysmakiem to ja pasuję. – spojrzałam na niego z litościwym wzrokiem
- Syyyynuuu – jego mama również roześmiała się
- Oj, to było tylko dla zobrazowania jakie pyszności ona tworzy. – przewrócił oczami – Ale pamiętasz ? Kiedyś zrobiłaś nam te … - patrzył mi uważnie w oczy, szukając w głowie słowa – no te … jak one się nazywały …

Dokładnie wiedziałam o co mu chodziło, ale z premedytacją za wsypanie mnie, nie miałam zamiaru ułatwić mu sprawy. Za to oparłam się pewnie o siedzenie i założyłam ręce na piersi, patrząc na niego z nieukrywanym ubawem jak siłował się przypomnieć polską nazwę „kopytek”.

- Kurde, jak one się nazywały … - zaczął pstrykać palcami jakby miało mu to w czymś pomóc – No wiesz o co mi chodzi, co mam na myśli ! – powiedział z wyrzutem, tracąc cierpliwość
- Nie mam pojęcia Nathanie. – odpowiedziałam powoli i spokojnie, powstrzymując śmiech. Zmrużył oczy i zawrócił się do kobiety.
- Mamo, ona doskonale wie o co chodzi tylko się ze mną w tej chwili drażni.
- Ależ skąd ! – broniłam się – Nie potrafię czytać ci przecież w myślach.
- Ale
- Jakie „ale” ? – uśmiechnęłam się i wstałam od stołu – Można by było zrobić „KOPYTKA”. – powiedziałam dosadnie, patrząc na chłopaka, który wystawił do mnie język, a ja roześmiałam się i kontynuowałam do jego mamy – Ewentualnie „gołąbki”.
- A miałabyś ochotę przyrządzić to ? Oczywiście z moją i NATHANA – zaznaczyła doraźnie – pomocą.
- Jak najbardziej z pani i NATHANA pomocą.

Uśmiechnęłyśmy się do siebie po czym równocześnie spojrzałyśmy na bruneta, który siedział za stołem z niewinną miną i maślanymi oczkami.
- To było specjalnie, wiem. – mruknął
- I to z premedytacją ! – dodałam
- To wymień co będzie nam potrzebne do tych rzeczy, a ja zobaczę czy wszystko mam i weźmiemy się do roboty.

Zaczęłam wymieniać mamie Nathana potrzebne składniki, aż w końcu oświadczyła, szukając po szafkach, że we wszystko była zaopatrzona.

- W takim razie będzie niezła zabawa. – Sykes już zacierał ręce – A Jessica naprawdę ma aż tak wiele nauki ? Może spędziłaby czas razem z nami .
- Nie przeszkadzaj siostrze. Jak ma zapał, to niech się uczy.
- W sumie masz rację mamo … To co – wstał od stołu – bierzemy się do pracy ?
- Proponuję teraz korzystać  z zapału Nathana do gotowania – roześmiałam się – i zacząć przygotowywać jedzenie.
- Masz rację. – dołączyła ze śmiechem do mnie kobieta, a brunet tylko westchnął i rozłożył ręce
- Nie wygram z dwiema kobietami …
- Trzema ! – poprawiłyśmy go w tym samym momencie i jeszcze głośniej się zaśmiałyśmy, a Nathan kompletnie zrezygnowany zaczął  wyciągać potrzebne produkty …

Kilka godzin później;

- Nathan, bo dostaniesz po łapach ! Zostaw kopytka ! – krzyknęłam z salonu, oglądając telewizję, a widząc, że chłopak wyszedł z pokoju domyśliłam się, że jego celem padła kuchnia – Nathan !
- Ale ja ich nie jem ! – odkrzyknął i od razu usłyszałam, że mówił z pełnymi polikami
Zerwałam się szybko z kanapy i wparowałam do kuchni.
- Z tobą gorzej niż z małym dzieciakiem ! – wręcz wyrwałam mu z rąk miskę z przysmakiem – Ja i twoja mama mówiłyśmy, że to dla gości !
- Ale to jest takie pyszne !
- A wiesz, że z tymi wypchanymi od klusek polikami wyglądasz teraz zupełnie jak chomik ?
Szybko przełknął całą zawartość ust. – Daj jeszcze jedną.
- Wypchaj się ! – wzięłam miskę za plecy – I tak ¼ już wyjadłeś. Nie ma dla ciebie więcej.
- Oj Vicky …
- Zapomnij ! – prychnęłam i odstawiłam miskę na stół po czym wzięłam go za dłoń i wyprowadziłam z kuchni
- A gdzie jest mama w ogóle ?
- No ładnie. Mam jeszcze wiedzieć, gdzie jest twoja mama ? To chyba ty powinieneś jej pilnować, nie uważasz ?
- Oj nie bądź już zła za te … kluski.
- Kluski ?! KO- PYT- KA !
- KO – PY
- PYT – poprawiłam
- PYT – KA … ? – skrzywił się na sam koniec
- Brawo. A twoja mama jest na górze. Ubiera się na przyjście gości.
- A ty nie idziesz ?
- A powinnam ?!
- Nie to miałem na myśli. Nie rób takich wielkich oczu. – dał mi buziaka w policzek – Po prostu pomyślałem, że kobiety przecież korzystają z okazji, żeby zmieniać ciuchy.
- O rany – mruknęłam – akurat nie mam dziś weny na strojenie się, ale w sumie może i racja, że powinnam. Jestem zbyt mało oficjalna, prawda ? - przymknął jedno oko w ramach odpowiedzi – Dobra idę już. – puściłam jego rękę i już stanęłam na pierwszy stopień, gdy jednak wróciłam się – Ale o nieeee ! – chwyciłam go za rękę – Pan idzie ze mną ! – pociągnęłam go na górę za sobą
- Ja ?! Ale dlaczego ?!
- Bo stanowisz poważne zagrożenie dla kopytek !

Weszliśmy do pokoju gościnnego, w którym urzędowałam.
- Spodnie czy sukienka ? – otworzyłam torbę
- Jasne, że sukienka. – odpowiedział, rozkładając się na łóżku
- UUuuuu skucha. Akurat żadnej nie wzięłam z sobą, zostają tylko spodnie. – puściłam oko
- Wredna.
- Kazałeś mi nie brać całej szafy ?
- Sam jestem sobie winien ?
- Dokładnie.
- Ale ja głupi jestem. Następnym razem sam cię pakuję.
- Mhm. To byłoby ciekawe doświadczenie. – mruczałam, przeglądając wszystko po kolei co miałam
- A nie ?
- A tak ? Znając ciebie to w sumie niczego byś mi nie wpakował.
- Bingo ! - spojrzałam na niego, a on pomachał szatańsko brwiami z szerokim uśmiechem. – Bo po co ? – dodał
- Momentami zastanawiam się czemu jestem z takim zboczeńcem. – pokręciłam głową
- Oj nie przesadzaj. Zawsze mogłaś gorzej trafić.
- To jeszcze się da „gorzej” ?
- Victoria ! – grożący ton – Owszem. Się da. Ciesz się ze skarbu jaki posiadasz, bo jestem najnormalniejszym facetem z całej piątki. Tamte to niewyżyte byki.
- Aż wstydziłbyś się plotkować o swoich przyjaciółkach. – wystawiłam do niego język
- Ale ty wredna jesteś dziś niesamowicie ! – rzucił we mnie poduszką, ale nie trafił, bo w odpowiednim momencie schyliłam się
- Idę się przebierać i podretuszować. Na razie. – puściłam oko, otwierając drzwi
- Obudź mnie jak przyjdziesz !
- Ha ha ha. – skwitowałam poważnie po czym zajęłam łazienkę

Zmyłam dzienny makijaż i zrobiłam ciut mocniejszy, następnie nałożyłam bardziej odpowiednie ciuchy jak na kolację z rodziną Sykesa i po jakichś 45 minutach wyszłam na zewnątrz. 





Od razu natknęłam się na Jessicę.
- Oł Vicky. Świetnie wyglądasz. – uśmiechnęła się
- Dziękuję. Jak nauka ?
Zamyśliła się chwilę. – Bywało lepiej, ale nie jest źle. Już prawie opanowałam cały materiał na test z biologii. Przepraszam, ale muszę … - minęła mnie i weszła do łazienki

Ściągnęłam brwi. Nie podobało mi się jej zachowanie. Było takie … nienaturalne ? Coś było nie tak. Zamyślona weszłam z powrotem do pokoju.

- Oooooo Victoria, kochanie śliczna jesteś. – Nathan dał mi buziaka
- Mhm.
- Naprawdę ! Nawet i w spodniach jest szał. – uśmiechał się szeroko – Ej, coś nie tak ?
- Co ? – „obudziłam się” i spojrzałam na niego
- Wszystko ok ? – patrzył mi głęboko w oczy
- Tak, zamyśliłam się po prostu.
- Vicky … nie podoba mi się to. Zawsze, gdy tak mówisz, to coś jest nie tak. – objął mnie w talii – Mów o co chodzi.
- Ale o nic nie chodzi. – sztuczny uśmiech
- Mów.
Przewróciłam oczami. – Właśnie na korytarzu spotkałam się z Jessicą. Była dziwna …
- Co to znaczy „dziwna” ?
- Nie wiem … - przygryzłam wargę – Ale może coś sobie ubzdurałam. – machnęłam ręką z delikatnym uśmiechem
- Nie nie nie. Ty masz nosa do takich spraw, więc coś może być na rzeczy.
- Ale nie niepokój się. Może po prostu to coś błahego. Wiesz jak to jest w szkole; słabsza ocena czy kłótnia z koleżanką i kilka dni straconych. – uśmiechnęłam się
- Jasne. – dał mi całusa w policzek – Jesteś niesamowita. A do tego tylko moja. – spojrzał z radością w oczach na co ja ze szczęścia wpiłam mu się w usta

Po pokoju rozległo się pukanie. Momentalnie odsunęliśmy się od siebie.
- Proszę. – powiedział
Zza drzwi wychyliła się pani Sykes. – Przepraszam, ale goście właśnie przyszli. Zejdziecie ?
- Jasne. – uśmiechnęliśmy się – Już idziemy.
Blondynka schowała się, a ja spojrzałam na chłopaka. – Hej ! Zmieniłeś koszulę !
- A myślisz, że faceci nie mają prawa do nakładania innych ciuchów ? – dał buziaka w czoło, wziął za rękę i zaprowadził na dół

W salonie było już głośno i dom aż huczał od typowo angielskiego akcentu. Nie powiem – miałam stracha. I to ogromnego, mimo bardzo dobrej znajomości angielskiego.

- Nath – szepnęłam przed ostatnim zakrętem na korytarzu
- No co tam ?
 - A co będzie jak nie zrozumiem co oni będą do mnie mówili ?
- Co ? – spytał rozbawiony
- Przecież oni mają mega angielski akcent !
- No tak, są z innej okolicy.
- ?!
- Ale spokojnie. – roześmiał się – Jeśli rozumiesz Maxa i Toma, gdy się wścieknie, to uwierz mi, że z nimi też sobie poradzisz.
Wzruszyłam ramionami. – No w sumie …
- Chodź, przedstawię cię im. – puścił oko i objął w talii

Weszliśmy razem do salonu, w którym od razu widziałam kobietę kilka lat starszą ode mnie z kręconymi, kasztanowymi włosami z małym dzieckiem na rękach, mężczyznę z czarnymi włosami i dwóch z większą tuszą, starszych mężczyzn- blondynów. Od razu domyśliłam się kto był kim, ale żeby nie było; dałam Nathanowi wolną rękę. Mój chłopak najpierw sam się przywitał z dawno niewidzianą rodziną. W tym momencie spojrzałam na Jess. Była zamyślona jednak po chwili ona spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Odpowiedziałam tym samym choć nie byłam do tego przekonana …

- To jest Wiktoria. – Nath stanął koło mnie i popisał się polską wymową – MOJA Wiktoria. – dopowiedział dosadnie
- Miło mi. – uśmiechnęłam się
- Witaj, jestem Angela. – pierwsza podeszła kobieta i ucałowała mnie – To mój mąż David. – wskazała na szatyna, który również podał mi rękę i ucałował – A to nasza trzymiesięczna córeczka Caroline.

Uśmiechnęłam się do dziecka. Było urocze, ale tylko na swój sposób. Nie lubiłam dzieci, więc nie poczułam żadnego zachwytu nad małym stworzeniem.
- A to z kolei moi bracia. – odezwała się pani Karen, a dwaj blondyni uścisnęli moją dłoń kolejno przedstawiając się;
- Simon
- Kevin
- Wiktoria – powtórzyłam z uśmiechem
- To panowie zapraszam do stołu, a ciebie Jessica poproszę o pomoc do kuchni. – pani Sykes poszła z córką po jedzenie, Nathan dał mi buziaka w policzek i poszedł rozmawiać z mężczyznami, a ja stałam koło Angeli, trzymającej na rękach Caroline.

- Jak ci się podoba w Gloucester ? – spytała serdecznie – Dziura co ? Nie to co Londyn ?
Uśmiechnęłam się.- Wydaje się być spokojną miejscowością. Ma swój urok. Jest o wiele ciszej niż w Londynie.
- To fakt, a długo już mieszkasz w Anglii ?
- Parę miesięcy, więc jeszcze szaleństwa nie ma.
- Ale podoba się tobie tutaj ? Chcesz tu zostać ?
- Na dzisiejszy dzień tak. – dobra Wiktoria, teraz ty zagadaj. Spojrzałam na dziewczynkę. – Pierwsze dziecko ?
Angela uśmiechnęła się najszerzej jak chyba tylko się dało, spoglądając na córkę. – Tak. Jak na razie. – puściła oko – Wzięliśmy z Davidem rok temu ślub i już męczę go o następne potomstwo. – roześmiała się
- Aż tak ? Chcesz mieć gromadkę dzieci ?
- Oczywiście, że tak ! Zawsze o tym marzyłam ! A ty nie chciałabyś ?
- Nie. – skrzywiłam się – To nie dla mnie.
- Oj, tak tylko mówisz. Miałam kilka koleżanek, które też zatwardziale broniły się i uciekały od macierzyństwa, a przyszło co do czego i są teraz najszczęśliwszymi kobietami pod słońcem.
- Wątpię, że dziecko by mnie usatysfakcjonowało.
- Zobaczysz w przyszłości. – uśmiechnęła się miło, a ja spojrzałam na małą przez moment
- Jest bardzo podobna do ciebie. – przyznałam
- Tak, każdy to mówi, choć David upiera się, że nos ma po nim.
- No tak. Męska duma musi dać o sobie znać. – roześmiałyśmy się i w tym samym momencie usłyszałam cichy dzwonek czyjegoś telefonu
- To mój. – zaznaczyła Angela - Kurczę mam go w kurtce. – uniosła bezradnie Caroline – Mogłabyś ją na chwilę potrzymać ?
- Ale – nie zdążyłam dokończyć, że NIE, BO NIGDY NIE TRZYMAŁAM TAK MAŁEGO DZIECKA, a już na rękach miałam małe stworzenie. Spojrzałam bezradnie w kierunku oddalającej się na korytarz Angeli, a następnie na dziewczynkę, która była w tamtym momencie w moich ramionach. Patrzyła swoimi niemalże kryształowymi, czystymi, niebieskimi oczkami w moje, aż nagle jej kącik ust wygiął się … w malutki uśmiech ? Zadowolenie ? Rozbroiło mnie to totalnie. Uniosłam głowę i spojrzałam w lewo, w kierunku stołu zajętego przez panów. Mimowolnie spojrzałam na krzesło przy wejściu, na którym siedział Nathan. Patrzył na mnie uważnie i uśmiechał się. Wymienialiśmy spojrzenia. Było w nich coś magicznego …

- Już jestem ! – zgłosiła się z boku Angela, a ja z powrotem przeniosłam wzrok na nią – O, co ja widzę. Caroline cię polubiła. – uśmiechnęła się – Chcesz ją jeszcze chwilę potrzymać ?
- Nie, wiesz, wolałabym nie. Boję się, że coś jej niechcący zrobię. – matka odebrała swoje dziecko
- Nic byś nie zrobiła kruszynce. – ucałowała swoją pociechę w nosek
- Zapraszam do jedzenia. – do salonu weszła pani Sykes – Victorio, Angelo, na co czekacie ? – zganiła nas z uśmiechem

Zawróciłyśmy się i zajęłyśmy miejsce przy stole. Oczywiście ja usiadłam koło Nathana, który cały czas posyłał mi swój piękny, uroczy i jakże subtelny uśmiech …






Jołson ! Wiem, że strasznie niecierpliwiłyście się i czekałyście na ten rozdział. Wiem. Ja też chciałam go szybko dodać i miałam potrzebę pisania go, ale ostatnie dni od czwartku są tak szalone, że nie nadążam. Zdaje się, że wszystko dookoła pędzi, a ja muszę gonić, żeby nadążyć, co w końcu udaje mi się, choć z różnymi skutkami. Dlatego uwierzcie mi, że ciężko jest znaleźć czas tak po prostu, dla samej siebie. Lubię szybkie tempo życia, ale to co teraz mam to już trochę przesada, bo nie mam czasu na jedzenie, spanie, posiedzenie w miejscu, tylko wpadam na chwilę do mieszkania i biegnę dalej, bo tego ode mnie wymagają. Na szczęście pojutrze, w środę, po kolosie, wsiadam w autobus i jadę do rodzinnego domu, gdzie naładuję akumulatory, odpocznę ( ! ) i ze spokojnego miejsca, w którym mam wrażenie jak przyjeżdżam, że czas się zatrzymał, w poniedziałek rano wracam na kolejne 2 zwariowane dni do stolicy.

Mam nadzieję, że mimo zmęczenia, rozdział w miarę wyszedł i nie wyczułyście spadku formy fizycznej ;p.

Chciałam na koniec baaaaaaaaaaaaaaardzo Wam podziękować, że nie na darmo pisałam ostatnio i spełniłyście moją prośbę. Nieważna jest liczba komentarzy ( choć jest spora ) pod setnym rozdziałem, ale dla mnie najważniejsze jest to, jak z wiele z Was dało mi i sobie szansę na poznanie i ujawnienie się. Nie dość, że mogłam liczyć jak zwykle na cudowne stałe komentatorki, to i wspaniała nowa część licznie dołączyła. Wspaniały prezent Mikołajkowy. Ba ! „Najlepsiejszy” ! Na dodatek zobaczyłam ile Anonimków jest ze mną ! Czemu nie dałyście mi o sobie wcześniej znać ? Naprawdę nie wiedziałam, nie miałam pojęcia, że tak licznie i na bogato mnie wspieracie i kibicujecie. Dziękuję !

Czytając Wasze wszystkie komentarze, łącznie, moja reakcja była jedna  - trzymałam się za czoło, ze łzami szczęścia w oczach i delikatnym, niedowierzającym uśmiechem, szeptałam sama do siebie, powtarzając ; „O mój Boże”. Nigdy w życiu nie doświadczyłam tylu miłych, dowartościowujących i podnoszących na duchu słów co tu.

Jestem bardzo wdzięczna. Dziękuję, dziękuję, dziękuję !


<3

19 komentarzy:

  1. Nie zawiodłaś z rozdziałem ;) Jest cudowny jak zawsze *-* Jestem ciekawa czy Wiktoria zmieni zdanie co do dzieci, mam nadzieję, że tak ;D Fantastyczny moment z Nathanem i kopytkami ;d No nic, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No kocham normalnie <3 BOSKO!
    Nathan i te kopytka hahahahha.
    CZO ta Jessica taka dziwna? :c
    Coś mi sie wydaję ze Wiktoria może wreszcie przekona się do dzieci..
    Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham to <333333 tak bardzo! Caroline ? Czyżby Wiki się zmieniła i trochę polubiła dzieci ? Małe Sykesiki ^^ XDDD
    A Jess dziwna.... ciekawe czemu ?
    Kopytka! hahahah
    Czekam na NN , piszesz megaaaaaaa ;* WENY!

    OdpowiedzUsuń
  4. No suuuper jak zawsze!!!! ^^
    Najlepszy moment to chyba Nathan i kopytka xD Hahahaha noo świetne to było!!
    I jak Nathan próbował sobie przypomnieć nazwe :P
    No i proszę jak Victoria szybko się dogadała z Angelą :P
    Może teraz przekona się do dzieci? :D
    Noo i ciekawe co z Jess...
    Rozdział genialny jak zawsze!
    Weny Kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. boze jaki cudowny
    cos czuje ze victoria pokocha dzieci<3
    czystyt geniusz po prostu:*****
    przepraszam ze pisze taj z bledami ale przerwaznie jestem na telefonie i trudno mi pisac:*
    weny i do nastepnego<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie piszesz. Hahahaha książke z tego zrób XD

    OdpowiedzUsuń
  7. O rzesz w mordeczkę. O.O
    VICTORIA TRZYMAŁA NA RĘKACH DZIECKO. *.*
    I ta wymiana spojrzeń z Nathanem. ^.^
    Huhuhu bo Vicky jeszcze się przekona do dzieci i bedzie chciała mieć takich brzdąców. xd
    Ale by było łiiiiiii. <3
    I po coś tak urządziła Jess.? Znaczy się nie wiem, czy ją urządziłaś, ale znając ciebie to można się wszystkiego spodziewać. Wiem nic tam nie kombinuj pani, bo będzie fatalnie. :D
    Oooo i jak cuuute jak Nath próbował przypomnieć/powiedzieć KOPTYKA. :D
    W sumie same słowo w sobie jest śmieszne, więc jeśli w rozdziale pojawi się to słowo, każdy rozdział będę zaczynała epickimi "hahahahahahahahahahahahahahahahah". ;*
    I Wiktoria poznała rodzinę Nathana.I trzymała malutką na rekach. Boszzz rozpływam się. *__*
    Uwierz mi rozumie cię. Ja też czasami nie mam czasu, żeby wejść i zobaczyć czy ktoś nie dodał rozdziału. Nienawidzę być w takiej niewiedzy. ;.;
    I wgl teraz mam mase testów, jeszcze szykuję się do próbnych testów to już wogóle nie będę wchodzić. W dodatku jestem wściekła na swoją katechetkę, która przygotowuje co roku jasełka, że nie wzięła mnie i moich koleżanek z klasy tylko z I-III podst. Agrrr. -.-
    Dobra la eto nie o mnie tylko o rozdziale. ;D
    Więc jest cuuudny, słoodki i taki tematyczny w sensie że macierzyństwo, małżeństwo i takie tam. :D
    Niech Sykes już tak pierścionek kupuje, chyba że już kupił(? ^.^), i krzyżyk na drogę. :D
    Jestem za. :D
    Czekam na kolejny z niecierpliwością, bo żeś ucięła. ;p
    No i powodzenia życzę, na pewno się przyda. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. JAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA *-*
    Ależ rozdział wymyśliła piękniuchny ♥ Słodki i taki AWWWWWWW ♥ A co do dzieci to mam tą samą przypadłość co Wiki :P
    A zachowanie Jess mnie niepokoi lekko ;c Coś się o nią boję z niewyjaśnionych powodów.
    Ale to tylko takie moje przeczucia.
    A niech Nathan pakuje Wiki ! Zawsze i wszędzie ♥ Huehiehieheihei
    I to rodzinne spotkanie ! OOOOOOOOOOOO hahahahahha Skoro Vick zrozumiała Maxa to czemu miałaby nie zrozumieć rodzinki ?
    No to ja czekam na nexta z niecierpliwością
    Wenyyy ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudeńko po prostu ci wyszło. Nathanowi chyba zpodobał się obraz Wiki z dzieckiem, chciała bym w realu zobaczyć ten wzrok jakim patrzył na nią. Świetny rozdział dodaj szybko next'a =D

    Ps. Sorry za błędy ale na telefonie pisze.

    OdpowiedzUsuń
  10. ROZDZIAŁ CUDOWNY.. ALBO MI SIĘ WYDAJE ALBO NASZA WIKI CHYBA ZMIENI ZDANIE NA TEMAT TYC SŁODZIUTKICH DZIECIACZKÓW.. MOŻE NATH JĄ PRZEKONA.. JA NIE WIEM.. TYLKO TY WIESZ.. KURDE JAKA CWANA XD
    WENY ♥ I CZEKAM NIECIERPLIWIE NA NEXTA
    ZAPRASZAM NA DRUGIEGO BLOGA http://remember-anyhing-can-happen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Bondziorno! :D
    Mogę szczerze przyznać z ręką na moim mięśniu sercowym, że uśmiałam się, czytając nowy(co prawda już troszkę zimny, ale nadal wspaniały) rozdział ^^
    Nie mam zielonego pojęcia jak Ty to robisz, ale te luźne konwersacje Vicky i Nathana są tak naturalne i świetne, że nie da się nie uśmiechać, naprawdę! :D
    Momentami nawet rżałam w głos, ale nie mogłam się powstrzymać, no :D A fragment kiedy Sykesiak nie mógł wymówić słowa "kopytka" czytałam z satysfakcją wymalowaną na twarzy :D Dobrze mu tak, nie kopie się dołków pod Vicky, mimo że świetnie gotuje :P
    Zakończenie, takie oooo i awwww i słooooooodkie i co tylko :> Coś mi się wydaje, że jakaś nowa funkcja Vicky się włączyła na widok uśmiechu kruszynki ;)) Oby, oby, bo to naprawdę przyjemność wyobrażać sobie zadowolony uśmiech Nathana ;)
    Czekam już na nexcika ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. widzę, że problem wiecznego braku czasu nie dotyczy również mnie, zauważyłaś, że bloggerki są bardzo zapracowanymi dziewczynami/kobietami ? ^^

    nadrobiłam zaległości na dwa rozdziały, ostatni również skomentowałam, więc jak coś to spójrz

    na temat tego powiem tylko, że ten motyw z Vicky i tą malutką dziewczynką był przesłodki i jeszcze Sykuś tak na nią spojrzał, pewnie pomyślał w tej swojej główce, że jego dziewczyna bardzo ładnie wygląda z dzieckiem, można nawet powiedzieć, że do twarzy jej z nim :D

    już coś w kościach czuję, że tak będzie, może Vi zmieni jakoś kierunek patrzenia na sprawę potomstwa, ale jak na nich to myślę, że troszkę za wcześnie, ale zaskocz mnie ;)

    ładuj akumulatorki, a ja muszę tylko jeszcze jakoś przetrwać jutrzejszy piątek i woooolne :)

    trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  13. No heeej Rudzielcu ^^ ;**

    Czytalam juz wczesniej, ale nie mialam jak skomentowac, potem nie mialam czasu i te de ite pe... Ale nadrabiam ! ;D

    Takze tego - zaczne od tego jak slodko to musialo wygladac jak Wiktoria stala z ta kruszynka na rekach i Narhan patrzyl sie na to z usmiechem ^^ owww... rozczulilam sie ;D
    Ale jej przerazenie w oczach jak jej "wcisnieto" mala tez musiala byc niezla ;D

    Martwi mnie Jessica, bo to bylo podejrzaaaaane ;> co kuz zes wykombinowala? ;D

    W ogole - Kopytka xDD zawsze to slowo mnie rozbawialo, nie wiedziecz czemu ;D w liceum z moimi Lasencjami nie raz na wagarowych melanzach sie nabijalysmy z roznych slowek jak np. Wlasnie kopytko, kokilka czy rajtuzy xD szczerze mowiac nie wiem czemu nas to bawilo, ale po alko chyba jestesmy usprawiedliwone xp a chcialam tylko powirdziec, ze yo bylo genialne jak Nath probowal sobie przypomniec nazwe xDD taaaak Sykes, pstrykaj sobie palcami xp

    Ogolnie rozdzial jak zawsze swietny i ani troche nie dalas odczuc efektu Twojego zabiegania i "spadku formy fizycznej". I za to Cie miedzy innymi podziwiam, ze potrafisz tworzyc tak, ze za cholere nie da sie tego wyczuc ;)

    Takze laduj te swoje akumulatorki do pelna i wracaj do nas pelna energii i masy nowych pomyslow! :))

    Buziakuje and sciskam with Love <33

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeeeej jak ja Kocham Twojego Bloga! :D

    Kopytka! hahahaha i to jak Nath próbował sobie przypomnieć nazwe, a Wiktoria nie chciała mu pomóc :D rozwaliło mnie to :p

    I rozczulił mnie ten moment gdy dziewczyna trzymała Mała na rękach...
    To było urocze ;)

    Wspaniale piszesz, na prawdę ;)
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału ;)

    Weny !
    KaMa <3

    zapraszam do mnie; tw-fanmily.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. jaaaaa wreszcie miałam chwilkę, żeby poczytać :P cudownie cudownie i wgl sweet <3 czekam na dalszy rozwój akcji :D aaaaa i ta sytuacja z kawą boskaaa <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozwalilas mnie...
    rozdział, jak zwykle zaskakujący i uroczy,
    oo wiki przekonała się do dzieci? WOOW!
    Już nie mogę się doczekać next!!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  17. Cydowny. Miód-Malina ! Palce lizać normalnie <3 :D
    Nie mogę się doczekać następnego .
    Zapaszam do mnie :

    http://volleyball-and-me.blogspot.com/
    http://wiecej-niz-tysiac-slow.blogspot.com/
    Miło by mi było jakbyś skomentowała :* Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział super

    dlaczego nie dodajesz częściej rozdziałów ja tu umieram z ciekawości, sprawdzam co 5 minut czy nie dodałaś.

    Założyłam bloga zapraszam
    http://everybodyknows-tw.blogspot.com/

    mam nadzieję że ci się spodoba
    weny :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Płaczę... i to dosłownie!
    Sprawdzam codziennie po kilka razy, czy czasami San czegoś nie dodała, a kupa.
    San się na nas obraziła i nic nie dodaje ;(

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie w wolnej chwili:
    time-is-slepping-away.blogspot.com
    a-difficult-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń