piątek, 17 maja 2013

Nie krzycz tylko - rozdział 40.

Nie odwróciłam się na zawołanie i szłam dalej.
- Ej śliczna, czekaj ! – usłyszałam ponownie

Ok, odwróciłam się; kto czego chciał ?! Za mną szedł ten typek, któremu odmówiłam tańca w klubie. Trzymał w dłoni butelkę alkoholu i uśmiechał się od ucha do ucha. Wokół nas było ciemno, paliła się tylko latarnia nieopodal, ale nie podobał mi się jego wzrok i przeszedł mnie zimny dreszcz. Zawróciłam się z powrotem i przyspieszyłam kroku.

- Oj czekaj ! Zabawimy się ! –
On również przyspieszył. Przestraszyłam się i to nie na żarty. Dookoła nie było żadnego pomieszczenia, do którego mogłabym wejść i ukryć się. Słyszałam, że już był za mną. Zaczęłam biec. On też, z głośnym śmiechem. Biegłam jednak po chwili zadyszałam się i nie miałam siły ! Przez brak jedzenia byłam w stanie przebiec jakieś 3 metry. Nogi pode mną się ugięły, a obok mnie stanął ten typ.

- I po co uciekasz ? – wyszczerzył się i zaczął podchodzić do mnie, lustrując mnie wzrokiem – Powiedziałem, że drugi raz nie poproszę, bo … - wyciągnął rękę do mojej twarzy, a ja odsuwałam się, jednak napotkałam za sobą ścianę, co równało się z brakiem ucieczki - … bo drugi raz sam sobie wezmę co chcę. – uśmiechnął się pewnie i przybliżył się

- Czego ode mnie chcesz ? – nie patrzyłam mu w oczy, myśląc o jakiejkolwiek ucieczce choć nic mi nie przychodziło do głowy
- Ojjjjj – mruknął i nachylił mi się od ucha, kładąc swoją łapę na mojej talii
- Zostaw mnie ! – warknęłam, wyrywając mu się jednak on był silniejszy i przycisnął mnie do lodowatej ściany
- Zostawię. Tylko najpierw załatwię jedną sprawę. – jego łapa uniosła moją bluzkę
- Odwal się ode mnie ! – zaczęłam krzyczeć i wyrywać się – Pomocy !! – krzyczałam ile miałam sił

Jednak on był silniejszy i brutalnie pchnął mnie na ścianę. Poczułam ból w plecach przez siłę jaką uderzył mnie o murowaną ścianę.
- Cicho bądź szmato. – syknął i przyłożył mi rękę do ust
Popatrzył mi w oczy. Miał okropne gały. Serce biło mi jak oszalałe, a jego ręka na moim brzuchu szła ku górze. Byłam przerażona i czułam obrzydzenie.

Zaczęłam mimo wszystko wiercić się i mruczeć mimo zakneblowanych ust co nie podobało się napastnikowi i ponownie pchnął mnie o ścianę. Kolejne uczucie bólu, ale mimo to starałam się wyswobodzić.
- To zajmie nam tylko chwilę. – syknął, uśmiechnął się okropnie i sięgnął za mój pasek spodni
Zaczęłam go bić gdzie popadnie, ale on szybkim ruchem złapał mnie za nadgarstki. W tym momencie ktoś wpadł z impetem na zboczeńca i przewalił go na bruk. Byłam w szoku.
- Ja ci zboczeńcu dam chwilę ! – mój wybawca zaczął okładać go pięściami

Mimo szoku znałam ten głos. To był … Nathan. Patrzyłam jak chłopak bije zboczeńca, który zdezorientowany nawet się nie bronił. Przestraszyłam się, że Sykes może coś mu zrobić.
- Nathan … - powiedziałam cicho
Brunet spojrzał na mnie, a tamten zboczeniec skorzystał z tej sekundy , podniósł się z ziemi i uciekł.
- Victoria – chłopak podszedł do mnie – Boże, nic ci nie zrobił ? – zaczął poprawiać moją bluzkę i zapinać płaszcz
- Nie zdążył. – wyszeptałam i rozpłakałam się
- Vicky nie płacz. – przytulił mnie
- … Nathan tak się cieszę, że tu byłeś. Gdyby nie ty to … -
- Wyszedłem za tobą. Chciałem z tobą porozmawiać, gdy usłyszałem za rogiem krzyk, a potem to … - odsunął się ode mnie – Na pewno nic ci nie zrobił ? –
Pokiwałam tylko głową.
- Chcę do domu. – wyszeptałam, patrząc na chodnik
- Jasne, chodź na taxówkę. – objął mnie delikatnie ramieniem i ruszyliśmy do postoju

Wsiedliśmy do auta i bez słowa dojechaliśmy do domu. Nie mogłam wyzbyć się tego momentu z pamięci. Nie mogłam pozbyć się tego uczucia kiedy ten zboczeniec mnie dotykał. Te jego przepełnione nienawiścią oczy. Nie mogłam uspokoić się i cicho płakałam. Nathan patrzył na mnie z bólem w oczach. Chyba sam nie wiedział jak mi pomóc.
Weszliśmy do domu i zapaliliśmy światło. Chłopak pomógł zdjąć mi płaszcz. Widział, że cała drżę i nadal przeżywałam ten napad.
- Usiądź na kanapie w salonie. Poczekaj tam, zaraz przyjdę. –

Bez słowa poszłam pod wskazane miejsce. Sykes zaraz do mnie doszedł z tabletkami i szklanką wody, i usiadł obok.
- Weź. – zakomenderował
Spojrzałam na niego ostrożnie.
- To na uspokojenie –
Zero reakcji z mojej strony.
- Zapomnij o tej kłótni w klubie. –
Wzięłam bez słowa od niego tabletki. Nathan usiadł na drugi fotel by być naprzeciwko mnie.
- Wyszedłem z klubu i zobaczyłem, że on … - zaczął Nathan - …, że on tam przyciska cię do tej ściany i zatyka tobie usta ręką … Chciałem go zabić w tym momencie. – mówił, błądząc wzrokiem
Łyknęłam tabletki i zapiłam wodą.
- Nie mów tak … - szepnęłam wystraszona
- Ale tak było. – spojrzał na mnie – Wyrywałaś się mu. Odważna jesteś. –
- Bronić się przed napastnikiem ? – ściągnęłam brwi – Nawet pies ma tyle odwagi. – odstawiłam szklankę nadal drżącą ręką

Nastała chwila ciszy. Nathan patrzył na mnie, złożył ręce, schował w nich nos, westchnął i oświadczył z ulgą, nie spuszczając ze mnie wzroku;
- Boże jak ja się cieszę, że nie odpuściłem i wyszedłem za tobą. -
- Nathan … - spuściłam głowę, nie wiedzieć czemu, ale było mi wstyd za ten wypadek i nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy – Dziękuję. – szepnęłam i spuściłam głowę – Nawet nie chcę wiedzieć co by było parę minut później … - kolejne łzy spłynęły po policzkach
- Victoria – jednym szybkim ruchem był na klęczkach przede mną i wycierał łzy – Nie płacz. Najważniejsze, że nic ci się nie stało … Nie wybaczyłbym tego sobie. –

Nasz wzrok się spotkał. Przez szklane oczy widziałam jego smutne spojrzenie. Dookoła nas panowała cisza. Byłam tylko ja i on.
- O czym myślisz ? – spytał cicho
- O tym, że mnie uratowałeś. – wyszeptałam
Uśmiechnął się delikatnie.
- Nie ma nic lepszego od fajnej dziewczyny w kłopotach, uwierz mi. –
Uśmiechnęłam się również. Wiedziałam, że chodziło mu o moje rozpromienienie. Podniósł się z kucek, by być bliżej mnie. Nasze twarze dzieliły parę cm gdy do domu gwałtownie wszedł Jay, tak że aż podskoczyłam. Nathan odsunął się ode mnie.

- A co ty tak wcześnie ? – zwrócił się do kolegi
- Zmęczony jestem. Poza tym was nie było i jakoś tak byle jak się zrobiło. – wzruszył ramionami i doszedł do nas do salonu gdzie panowała cisza – A może … w czymś wam przeszkodziłem ? … Jak coś to mogę sobie wyjść, poszwędać się i wrócę za dwie godzinki. –
- Jay, daj spokój. – powiedziałam smutno
- Coś się stało ? – Loczek przysiadł się do nas

Spojrzałam na Nathana, zwalając wzrokiem na niego obowiązek wytłumaczenia sytuacji. Sykes na szczęście zrozumiał moje spojrzenie.
- Victorię napadł ten typ z lokalu i chciał … - Nathan ściągnął brwi, wbijając wzrok w blat stołu i zacisnął pięść
- Ja pier … - zaklął Loczek, domyślając się reszty – Gdzie on jest do cholery ?! – zerwał się wkurzony
- Uciekł. –
- Pozwoliłeś mu na to ?! Toć ja bym mu jaja własnoręcznie wyrwał ! -
Czułam jak zamula mnie po wziętych na uspokojenie tabletkach.
- Chłopaki – odezwałam się – Pójdę spać. –wstałam z kanapy
- Victoria, na pewno wszystko w porządku ? – upewnił się Nathan
- Mhm – pokiwałam głową – Muszę jutro rano wstać. Mam przecież iść do pracy. – przypomniałam bez emocji i weszłam po schodach na górę

Wzięłam coś do przebrania się do spania. W łazience, zmywając makijaż jeszcze raz rozpłakałam się z powodu tego okropnego zboczeńca. Wszędzie na całym ciele czułam jego ohydne łapska, a przed oczami miałam straszne, łapczywe źrenice. Posiedziałam chwilę na brzegu wanny i popłakałam jeszcze, by sobie w ten sposób ulżyć i pozbyć się emocji. Po paru minutach gdy doszłam do siebie, wstałam i poszłam do pokoju, gdzie miałam spać. Szybko zmuliło mnie po tych tabletkach i nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się rano. Spojrzałam na zegarek; g.6.30. Czy chciało czy się nie chciało- trzeba było już wstawać i szykować do pracy. Wybierając ciuchy z szafy nie wracałam już myślami do ubiegłego zdarzenia. Chciałam zostawić to za sobą i zacząć normalny dzień z uśmiechem na twarzy.

Otworzyłam drzwi swojego pokoju. W domu panowała cisza. Najwidoczniej chłopaki jeszcze spali. Przeszłam na paluszkach do łazienki i cicho zamknęłam za sobą drzwi, by nikogo nie budzić. Wykonałam poranną toaletę i stojąc w bieliźnie przeglądałam się w lustrze. Kurde, jak fajnie było mieć płaski brzuch ! I wreszcie widziałam swój obojczyk i górną część miednicy. Byłam dumna ze swojego wyglądu. Stwierdziłam jednak, że tu i ówdzie mogłabym jeszcze pozbyć się tłuszczyku. Że to jeszcze nie jest perfekcyjna sylwetka. Widząc jednak efekty chudnięcia byłam pełna zapału do kontynuowania swojej „diety”.
Stwierdziłam, że przydałoby się wydepilować nogi, więc, myjąc zęby zarzuciłam jedną nogę na zlew ( dzięki ci Panie, że kiedyś umiałam szpagat i nadal byłam nieźle rozciągnięta ) i szczotkując lewą ręką zęby, prawą zgarniałam żyletką włoski z nóg. Przez moment zrobiło mi się czarno przed oczami, ale po 3 sekundach wszystko wróciło do normy, więc niczym się nie przejęłam.

Chwilę później drzwi do łazienki otworzyły się i stanął w nich przeciągający się i ziewający, w t-shircie i w krateczkę w krótkich spodenkach Max. Zobaczywszy jednak naprzeciwko moją zarzuconą nogę na zlewie i samą mnie stojącą w biustonoszu i majtkach od razu rozbudził się i uśmiechnął szeroko.
- Sorry. – patrzył na mnie zachwyconymi oczami
Nie byłam skrępowana - w końcu nie byłam goła. Jedyne co to byłam wkurzona na siebie, że ZNOWU zapomniałam zamknąć się od środka w łazience. Nie byłam do tego przyzwyczajona, bo w „Sweet Dreams” nikt nigdy nie zaglądał do mnie.

Patrzyłam na Łysolka z kapitulującym wzrokiem i pastą w buzi.
- Mogę siku ? – wyszczerzył się i pomachał brwiami
- Max ! – wysepleniłam z pełną buzią
- O raaany jaka ty gibka jesteś. – bez skrępowania patrzył na moje ciało
Chciałam się zaśmiać, ale nie mogłam.
- Szzpaadaj sztąd. – wycedziłam
- Ok, ok … Ale takie pobudki to ja mogę mieć codziennie. – wyszczerzył się i wyszedł
Pomachałam z rezygnacją głową i wróciłam do swoich czynności. Za chwilę już ubierałam się w rzeczy, które były na mnie o wiele bardziej luźne niż kiedy ostatnio je nakładałam, robiłam makijaż i czesałam włosy, którym pozwoliłam swobodnie opadać na plecy. Gotowa wyszłam z łazienki.



Spojrzałam na zegarek – choroba jasna spóźnię się ! Przypomniałam jeszcze na dodatek sobie, że z okolicy domu chłopaków nie startowała moje metro, więc musiałam wcześniej wyjść, żeby zajść na piechotkę.
Zbiegałam ze schodów na dół, a w kuchni stał Max. Już ubrany w codziennie ciuchy. Obok siedział przy stole Nathan.

- Cześć – rzuciłam z uśmiechem
- Cześć – rozpromienił się Nathan
- No heeeeej – szelmowsko przeciągnął i uśmiechnął się Max
Odpowiedziałam tym samym gestem.
-Jak samopoczucie ? – spytał Sykes
- Dobrze już wszystko. – przewidziałam o co pytał – Idę do pracy. Będę koło 16, bo póki tutaj dotrę to trochę czasu minie. – krzątałam się przy wyjściu
Nathan spojrzał na zegarek.
- Spokojnie, zawiozę cię zaraz. -
- To chodź szybko ! – nakładałam torbę na ramię
- Ale, że jak ? JUŻ ? –
- Nie zjesz nawet ? –
- Potem Max. Nie mam czasu. –
- Nie ma mowy ! –
- Nie wyjdziesz stąd bez śniadania ! – oburzyli się we dwójkę
Ręce mi opadły i w tej samej chwili zauważyłam, że rozwiązała mi się sznurówka w adidasie. Ukucnęłam, żeby ją zawiązać.
- Oj w bufecie coś na miejscu kupię. – mówiłam, zawiązując buta – Teraz naprawdę nie mam czasu. – wstałam raptownie, a przed oczami miałam czarną plamę zasłaniającą cały obraz

Podtrzymałam się ściany, bo nagle nogi stały się wiotkie.
- Vicky co się dzieje ?! – usłyszałam głos chłopaków
***
Otworzyłam oczy. Leżałam na kanapie w salonie.
- Rany Vicky – odetchnął z ulgą Nathan
Ściągnęłam brwi, nic nie rozumiejąc.
- Co się stało ? –
- Zemdlałaś. – powiedział poważny Max
- Oj, trudno. Dobra – wystawiłam nogę na dywan
- A ty gdzie się wybierasz ?! –
- Do pracy muszę iść, hello. – podniosłam się trochę lecz to było błędem bowiem świat zawirował i bezsilnie opadłam z powrotem na poduszkę
- Nigdzie nie idziesz. – zakomenderował Nathan – Poza tym już lekarz jedzie. –
- No i po co ten lekarz ? Ja muszę iść do „EandJ”, bo Olivier się wkurzy na mnie, że nie przyszłam do pracy po urlopie. –
- Zaraz do niego pojadę i mu wytłumaczę o co chodzi. – zgłosił się Max po czym od razu wziął kluczyki od auta z półki i skierował się do wyjścia, mówiąc do kolegi – Dzwoń jak coś. –
- Ale – jęknęłam zrozpaczona
- Nie marudź. –
- Nathan noooo … Nic mi nie jest. Naprawdę. –
- No właśnie widziałem jak nic ci nie jest. Nie masz sił nawet się podnieść. –
- Zaraz będę miała. –
- Zaraz to będzie tu lekarz. –
- Zaraz to ja nerwicy dostanę. –
- Zaraz to ja cię uspokoję. –
- Co wy tak od rana „zarazujecie” ? – schodził do nas Tom

Dzwonek do drzwi rozległ się po mieszkaniu.
- Może ty jej przemówisz do rozsądku. – powiedział Nathan po czym poszedł otworzyć
- O co chodzi Vicky ? – spytał Tom
- Ojeju, no bo zemdlałam i od razu ten – wskazałam nonszalancko ręką na postać Sykesa – wielkie halo z tego robi. –
- Zemdlałaś ? – powtórzył za mną wystraszony Parker
- No tak … - mruknęłam, bowiem w drzwiach widziałam gościa w białym kitlu, o ho, lekarz
- W takim razie sorry słońce, ale w tym momencie popieram całym sobą Nathana. –
- Dzięki … -
- Dzień dobry – podszedł do mnie mężczyzna – Nazywam się Andrew Brown i jestem lekarzem rodzinnym. – położył na pufę swoją teczkę, był lekko po 30stce i sprawiał wrażenie całkiem sympatycznego – Co się stało pani … -
- Victoria – dodałam szybko – Zemdlałam. – wzruszyłam ramionami
- Tak po prostu – skomentował z uśmiechem lekarz po czym zwrócił się do stojących obok Nathana i Toma – Chciałbym zbadać pacjentkę. Zawołam panów. –

„Panowie” pokiwali zgodnie głowami i poszli na górę.
- Podniesie pani sweter, osłucham panią. –
Zrobiłam co kazał doktor i oddychałam głęboko. Po kilkunastu sekundach;
- Tu jest czysto. – uśmiechnął się – Panowie możecie wrócić ! – krzyknął i zwrócił się do mnie ciszej – Oni z rodziny ? –
- Mniej więcej – uśmiechnęłam się
- Dobrze. Zmierzę teraz pani ciśnienie. – wyjął z walizki sprzęt, dołączyli Nathan i Tom
Lekarz przyłożył zimny przyrząd do mojego przedramienia.
- Ciśnienie dość niskie. – oznajmił po chwili, patrząc na wskaźnik – Tętno ma pani słabo wyczuwalne. – ściągnął brwi
- Dzień dobry ! – do salonu weszli Siva z Jayem – Co się stało ? – zdziwili się nie na żarty
- Vicky zasłabła. –
- Wygląda na to, że jest pani przemęczona … - oznajmił lekarz – Zalecę badania kontrolne krwi … Robiła coś pani wczoraj co wymagało dużego wysiłku ? –
Zastanowiłam się chwilę.
- Nie –
- A dzisiaj ? –
- Dopiero co wstałam. –
- Rozumiem. – zamyślił się na chwilę – A jak się pani odżywia ? –
- To znaczy ? – uniosłam brew
- Ile razy dziennie, jaki odstęp czasowy ? –

Przygryzłam wargę. Śliski temat. Wpadłam. Mężczyzna zauważył, że chyba odkrył złoto.
- Inaczej – spojrzał na mnie uważnie - … kiedy ostatni raz pani zjadła ? –
Westchnęłam, przymykając oczy, zdając sprawę, że zaraz zacznie się draka.
- Jakąś dobę temu … - powiedziałam cicho
Lekarz uniósł ze zdziwienia brwi, a Nathan ścisnął szczękę ze złości.
- Pani Victorio, chyba nie muszę pani mówić jak bardzo pani tryb jedzenia jest nieodpowiedzialny i niebezpieczny ? – zaczął doktor – Jest pani w takim stanie, że organizm jest najnormalniej w świecie wycieńczony. –

Westchnęłam cicho, gotując się w środku. Tak, nakręcaj facet chłopaków. Na pewno po twoim wyjściu będę miała łatwe życie -.- …
- Wypiszę pani witaminy na wzmocnienie. –
- Ok. Rozumiem, że mogę iść jutro normalnie do pracy ? –
- Mowy nie ma ! – lekarz podniósł na mnie głos – Pani organizm jest w fatalnym stanie i naprawdę mogło to się dla pani o wiele gorzej skończyć. Wypisuję zwolnienie na parę dni. –
- Dobra, już wiem wszystko … - mruknęłam
Doktor wstał.
- Proszę nie bagatelizować tego. Podejrzewam, że pani Victorio … - nasze spojrzenie się spotkały - … wie pani co mam na myśli i proszę nie udawać, bo ja już wiem o co chodzi. Proszę zgłosić się do mnie na kontrolę za parę dni. Zechcę zobaczyć w jakiej jest pani kondycji. –

No chyba się komuś w dupie poprzewracało … Mam przyjść do lekarza, żeby zobaczył, że coś jem ? Że przybrałam na wadze ?! No chyba nie ! ;-@
- Przede wszystkim macie się nią zaopiekować i dać jej porządne śniadanie. – zwrócił się do chłopaków – A tu – podał Nathanowi karteczkę – recepta z potrzebnymi witaminami, żeby szybciej stanęła na nogi. Musi odpoczywać. No i jeść. –
- Oczywiście. Już ja tego przypilnuję. – Sykes spojrzał na mnie niezbyt przyjaznym wzrokiem
- Życzę szybkiego powrotu do sił i do widzenia. –
- Do widzenia. – pożegnałam doktora
Nathan odprowadził go do wyjścia, dyskutując o czymś.

- Tom – zwróciłam się do Parkera
- No co tam ? – spytał czule
- Nie zostawiaj mnie samej z Nathanem. – poprosiłam blado, uśmiechając się
- Ale wiesz, że nagrabiłaś sobie ? –
- No chociaż ty mi już nie gadaj ! –

Drzwi wejściowe zostały zamknięte i Sykes wrócił do nas.
- To my sobie teraz porozmawiamy … - zaczął
- To my zrobimy Vicky śniadanie. – Jay z Sivą zmyli się do kuchni
- Oj nie krzycz tylko. – upomniałam od razu Nathana – I tak już dostałam kazanie od lekarza. –
- A co myślałaś ? Że pogłaszcze cię po główce ?! … Victoria jak możesz tak o siebie nie dbać ?! – podniósł ton
- Przestań. – powiedziałam cicho, skubiąc kocyk
- Nie przestanę ! Ty w ogóle słyszysz co ty mówisz ?! Chyba kompletnie nie dochodzi do ciebie powaga sytuacji ! – chłopak był zdenerwowany – Co, przez całą dobę nie miałaś czasu, żeby zjeść ?! Taka zajęta byłaś ?! –
- Nathan … - szepnęłam, byłam bliska płaczu
- Myślisz, że nie wiem o co chodzi ?! Myślisz, że nie widzę jak się głodzisz ?! Że marniejesz w oczach ?! … Myślisz, że nie widzę jak nakładasz te wszystkie luźne swetry i inne worki, żeby ukryć swoje wychudzone ciało ?! – krzyczał Nathan, a ja patrzyłam na niego przestraszona – A wiesz co jest najgorsze ?! Że ty nie widzisz w tym niczego złego ! Że nadal tkwisz w tym, że niby ważysz za dużo i wydaje ci się, że to niewinne odchudzanie ! Ale to już nie są żarty Victoria ! Wolisz udawać, że nie widzisz jak robisz się coraz słabsza i, że coś zaczyna złego się dziać i, że sam organizm upomina się o pomoc ! –

Czułam jak do oczu napływały mi łzy, a to jeszcze nie był koniec kazania;
- Jesteś chora Victoria ! –
Zebrałam resztki sił i krzyknęłam przez łzy rozpaczliwie, pokonując gul w gardle;
- Wcale nie jestem chora !! –
- Słońce jesteś. – dodał spokojnie Tom
- Nie jestem ! –
- Nie ?! – krzyknął Nathan
- Nie ! –
Tom spojrzał na mnie czule;
- To zjedz czekoladę. –
Zatkało mnie.
- Nie – szepnęłam tylko
- Czemu ? – spytał szybko
- Bo ma za dużo kal – wypsnęło mi się i zamknęłam od razu oczu ze zdenerwowania z mojej lekkomyślności, że się wygadałam
- Vicky wpadłaś w anoreksję. –

Po słowach Nathana zapanowała cisza. Patrzyłam mu w oczy, a po policzku popłynęła łza.

 



Czeeeeeeeeeeść !! Wróciłam :D ! I to już z 40stym rozdziałem ;) ! Stęskniłam się.
Wybaczcie, ale nie byłam w stanie dodać niczego w poprzednich dniach, bo codziennie miałam straszne matury i dopiero dziś o g.17 skończyłam ostatnią. Ale już odstresujmy się, już po wszystkim. Mogę w pełni powiedzieć, że mam wakacje, skończoną szkołę i jestem do Waszej dyspozycji :*. Właśnie ! – Parę osób pytało mnie i prosiło o kontakt. Jeśli nadal jest ktoś zainteresowany chatowaniem ze mną to będę na Gadulcu w najbliższą niedzielę (19.05) w godz.13-16, mój nr: 6247101, a dla niecierpliwych wiecznie dostępny mail: sanlanx@gmail.com Zatem kto jest zainteresowany niech pisze ;).

Idę korzystać z pierwszego od dawien dawna wolnego, zasłużonego weekendu <3. A od jutra nadrabiam zaległości z Waszymi blogami. A ! I myślę, że mój next Wam się spodoba, bo ja już zacieram ręce na niego ;p …
Buziak :* !

PS dziękuję za wszystkie słowa otuchy, którymi mnie obdarowałyście często i gęsto w czasie matur. Dla Was to było jedno zdanie, a dla mnie +10 do spokoju, pozytywnego myślenia i wiary, że wszystko się ułoży. Jesteście wspaniałe :* ! DZIĘKUJĘ.
 



16 komentarzy:

  1. O ja pierdziuuuu.!!
    Wiedziałam że Nathan ją uratuje. xd
    O bożyszcze jaka ostra akcja w łazience. :D
    Najlepszy. <3
    Szpadaaj sztąd. xdd Padłam. xd
    Ommm, ja czekam tyle na tego otóż cudownego rozdziałaa a ty mi go dzisiaj wciskasz. ;p
    A ty ty. xp
    Dobra nie rozkiminiam dalej. :D
    Zemdlała. o.O
    No wiedziałam, no wiedziałam do cholery.!
    Ale Nathan dał świente kazanie, bardzo pouczające.
    Jakby mnie zobaczył tez by taki tekst pocisnśł.
    Ale od razu mówię, nie mam anoreksji.
    Jeszcze tego mi tu brakuje. -.-
    A wracając do tematu...
    Booże jak ja się cieszę że już jesteś do naszej dyspozycji.! <3
    Ty Bejbuusie. ;**
    Tylko ja mam nadzieję że rozdział to dasz jutro.? Bo inaczej to coś ci zrobię.! ;D
    Nie rozpisuje się tak jak ostatnio.
    A prop, przepraszam za taki długi, po prostu kocham tego bloga. <3
    A autorkę ubóstwiam więc sorry verry. xD
    Czeeekam. <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz w pierdol! To nie fair! Albo ona przytyje, albo jadę do cb i cię uduszę!!!!!!!! ]
    Ale tak poza tym.... to świetny rozdział :D
    Pisz szybciutko :*

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG...
    Zboczeńcy, lekarze, anoreksja...
    Zaczynam się gubić :D
    Masz najlepszy blog jaki w życiu czytałam!!!
    Czysta zajebistość :*
    Dawaj next'a O.O

    OdpowiedzUsuń
  4. O shit ! - to się wycenzuruje ; )
    masakra, ile się działo w tym rozdziale
    zboczeniec, Max w łazience, omdlenie, lekarz, wykład
    nie nadążam
    rozdział tak mi się podoba, że chyba go sobie wydrukuje ; D
    kiedy next ? nie mogę się doczekać
    jesteś bosko i bosko piszesz i masz boskiego bloga oraz boską wyobraźnie
    To po prostu czego się nie dotkniesz to staje się boskie
    BOSKIE ! ; )
    piszę bez ładu i składu ale w tym momencie nie jestem zdolna to logicznego myślenia ; *

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybaczam Ci to , że nie dodawałaś tak długo, bo ten rozdział jest tak zajebisty, że masakra :)
    Nathan-HERO podobuje mi się :D
    No i w końcu to kazanie Nathana.Teraz chłopaki przypilnują Vicky, żeby zaczęła jeść.
    Cieszę się , że jesteś do naszej dyspozycji i masz więcej czasu wolnego, bo to równa się z tym, że będziesz dodawała więcej tak genialnych rozdziałów .
    Pozdrowienia Kochana ♥ i do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś ty jej zrobiła?!
    Jak mogłaś by dla niej
    taka zła?:P
    teraz ma wyzdrowieć;) jasne?! już
    Nathan oto zadba:D
    czekam na next i zapraszam do mnie:
    http://swiatwedlugnatali.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. No pięknie! Wiki nam zachorowała. ;c
    Musi wyzdrowieć!
    Chłopaki na pewno się nią zaopiekują, więc będzie dobrze. :) Musi! :)
    Awwwwwwww, jaki Nathan bohater! <3
    Tego gnojka to bym zabiła, jak to powiedział Jay, urwałabym jaja. :P
    Świetny rozdział, czekam na kolejny! ;) Już doczekać się nie mogę! :D
    Weny Kochana! ;* I wypocznij! :* Do następnego. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju tego to ja się nie spodziewałam !
    Najpierw zboczeniec, a później choroba ŁAŁ zaszalałaś :P
    Tak poza tym rozdział super jak zawsze!!!
    Pisz szybko nexta i weny Kochana :**
    Wpadnij----->http://samanthaithewanted.blogspot.com/
    ( Komy mile widziane) nie no żart :P

    OdpowiedzUsuń
  9. boski !
    ah ta Nicky -.-
    chce już next :D
    kocham <3333333

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział był... przerażający, nieśliczny tylko straszny. Ale przynajmniej mam to co chciałam, zboczeniec i pomoc Nathan'a. To dajesz szybciutko następny rozdzialik ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oooo Ty! Jak mogłaś?! :P
    Gdyby nie Nathan to by ją... Masakra:P
    Dobrze, że Nasz Kochany Przystojniaczek ją uratował *.*
    I drugie 'Jak mogłaś?!' :P
    Wprowadziłaś Vicky w Anoreksje! O nieeee tak być nie może!
    Ale wiem, że Nathan i reszta The Wanted pomogą wyjść jej z choroby:P
    Rozdział jest jak zwykle Boski *.*
    Daj mi trochę swojego talentu ^^
    Życzę duuuuuużo weny i czekam na nexta ;**
    Miłego odpoczynku życzę:)

    Pozdrawiam KaMa<3

    Zapraszam do mnie: tw-fanmily.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. O Slonce! :D az nie wiem od czego zaczac :D
    Tak zes napisala ten rozdzial, ze co zdanie to lepsze :D
    Bohater Nathan <3 szkoda, ze uciekl sukinsyn, sama bym mu jaja wyrwala, Jay dobrze mowil! :p
    Max wpadajacy do lazienki i w ogole nie skrepowany sobie od gory do dolu oblookuje nasza Wiki :D
    I CO NAJWAZNIEJSZE! W koncu sie za nia wezma, bo to do chu... nie podobme zeby ona tak sie glodzila... a teraz Nath wylozyl kawe na lawe i mam nadzieje ze sie opamieta! No :D no to Misiek ja czekam na tego nexta i doczekac sie nie moge... :D narobilas mi na niego ochoty po prostu, jakkolwiek to brzmi xD do napisania, Kochana! :**** y

    OdpowiedzUsuń
  13. Gshdjdbdjsjdhdhsbdhdhfkslajshdhdhdudbzjsks *.* Booooooooże, wow ! Nie wiem co napisać. Vick, myślałam, że jesteś rozsądniejsza i nie wpadniesz w to cholerstwo, z którego piekielnie trudno się wygrzebać -.- Nathan ty jej tam z oka nie spuszczaj, wszyscy pozostali również !
    Pisz szybko nexta , bo umieram z ciekawości Kochana :*
    Wenyyy <3
    Tak się cieszę, że już po maturze jesteś :* Spokojnego weekendu, w 1000% zasłużonego ! Buziaczki :*****

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudny rozdział po prostu :)
    No i wydał się sekret Vicky. Mam nadzieje , że teraz chłopcy jej pomogą i wszystko wróci do normy :D
    Pozdrowienia i do następnego ^^:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekałam i czekałam na ten rozdział i muszę to z siebie wyrzucić: ON.JEST.MEEEEGA!
    Podobał mi się począwszy od walki Nathana z gburem(awww to było takie rycerskie<3), przez spotkanie Vicky z Max'em w łazience(haha tylko widok pół nagiej Vicky, potrafi łysolka do życia przywrócić) a skończywszy na wizycie lekarza i przerażających słowach Nathana. Prawie się popłakałam na końcówce.Biedna Vicky, mam nadzieję, że wyjdzie z tego. Choć przeraża mnie Twoje zacieranie rąk na następny O.O Oby to był pozytywny rozdział, prosi *.*
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  16. No no ,ale się zadziało!
    Wow!Jaka ja byłam całą zesrana jak czytałam tą akcję z tym zboczeńcem.Ale nasz bohaterski Nath ją obronił!To było takie bohaterskie i dobrze ,że on tam był!
    Ale z tym lekarzem to nawet dobrze się stało!
    Vicki jest stanowczo za uparta!
    No i git mają ją przypilnować wszyscy a najbardziej Nath!;)
    O tak dobrze powiedział Nath Vicki po prostu wpędziła się w anoreksje.
    Rozdział jest świetny i niezmiernie się cieszę ,że już jesteś wolna i do naszej dyspozycji;) Tak ,że do następnego i trzymaj się mi tam ;*

    OdpowiedzUsuń