czwartek, 14 lutego 2013

Nie ogarniam was - rozdział 8.

Nathan podniósł głowę. Popatrzył na mnie ;
- Vicky, spokojnie …  - zaczął
- Proszę cię, nie mów do mnie, że mam być spokojna. – negatywne emocje we mnie rosły – Wytłumaczysz mi to ?! –
Chłopak westchnął – Ok. Wiedziałem, że w „EandJ” jest jeden wolny etat … -
- Załatwiłeś mi tą pracę ? … Tak czy nie ?! – przeszywałam go wzrokiem. Opuścił głowę. – Odpowiedz mi !-
- Tak – odpowiedział cicho

Spojrzałam wściekła na niego po czym wstałam.
- Victoria, czekaj ! – usłyszałam za sobą – Porozmawiajmy ! –

Odwróciłam się. Stał jakieś 2 metry za mną.
- Nie prosiłam cię o pomoc to raz ! Niczego od ciebie nie chcę to dwa ! – mówiłam głośno. Zmarszczyłam brwi – Kiedy zamierzałeś mi o tym w ogóle powiedzieć ?! –
- Nie zamierzałem … - przyznał się chłopak

Opuściłam głowę na moment po czym znów spojrzałam na niego ;
- A wystarczyło po prostu ze mną porozmawiać … - powiedziałam cicho
- Przecież gdybym ci to zaproponował, nie zgodziłabyś się ! –
- Skąd wiesz ?! –
- … -
- No właśnie … Lepiej było kombinować za moimi plecami, żebym wyszła prędzej czy później na idiotkę. – już nie byłam zła

Byłam raczej zdołowana tym, że to Nathan, akurat ON załatwił mi pracę. Przecież tak chamsko się do niego odzywałam … teraz było mi niezmiernie wstyd, a poza tym niczego od niego nie chciałam. Nie chciałam być jemu wdzięczna … ani, żeby pokazywał mi ile to on może zrobić …
- Jaką idiotkę ? Vicky co ty mówisz … - podszedł do mnie
- Naprawdę nie potrzebowałam i nie potrzebuję litości. – unikałam jego wzroku
- Spójrz na mnie. – powiedział łagodnie, z mojej strony zero reakcji – Spójrz. – podniósł palcem moją brodę. Nasz wzrok się spotkał. – Nie zrobiłem tego z litości. Po prostu widziałem jak profesjonalnie zajęłaś się wywiadem. To przeze mnie straciłaś pracę i okropnie się z tym czułem. Poza tym chciałem tobie pomóc. – mówił łagodnie, patrząc mi w oczy
- John i tak wylałby mnie z redakcji. Tamto to była tylko dla niego wymówka … - odsunęłam się od niego – Nathan … - wzięłam głęboki wdech – Ja naprawdę nie chcę być tobie za nic wdzięczna. Poza tym mogłeś się zastanowić w jak bardzo niezręcznej sytuacji mnie stawiasz. – popatrzyłam mu znów w oczy po czym zawróciłam się i szłam do wyjścia.
- Vicky ! – podbiegł do mnie – Nie możesz tak po prostu przyjąć tej pracy i nie rozkładać tego na czynniki pierwsze ?? – spytał spokojnie
- Cześć – westchnęłam i poszłam dalej

Czy on naprawdę nic nie rozumiał ? Było mi głupio ! Czułam się jak skończona kretynka …
- Victoria no ! – szedł za mną
- Możesz odwieźć mnie do „Sweet Dreams” ? –
Nathan nie spuszczał ze mnie wzroku jakby myślał, że spojrzeniem wszystko zmieni.
- Oczywiście … - dodał po chwili

Wsiedliśmy do samochodu i chłopak ruszył. Panowała zupełna cisza. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie. Gdy byliśmy pod cukiernią i Nathan zaparkował ;
- Nie chciałem, żeby tak wyszło. Miałaś rację, mogłem z tobą najpierw o tym porozmawiać … Ale obiecaj mi, że bez względu na wszystko przyjmiesz tą pracę … Zasługujesz na nią Victoria. –
- Przepraszam, że nie rzuciłam ci się na szyję wedle twoich oczekiwań. Cześć – otworzyłam drzwi i wysiadłam

Nathan nie wyszedł. Nawet nie odwróciłam się do niego. Byłam jakaś taka … przybita ? Weszłam do „Sweet Dreams”. 4/5 The Wanted siedziało przy stolikach. Mieli świetny humor. Zobaczyli mnie ;
- I co z ręką ? – spytali
- I jak ? –zza lady spytała Lucy z Bobem
- W porządku – odpowiedziałam na odczepnego i podniosłam obandażowaną dłoń
- Gdzie Nathan ? –
- W samochodzie, Tom –
- Pokłóciliście się ? – „zgadywał” Max
- Znowu ? – dodał Jay
- To inna sprawa … Przepraszam, jestem zmęczona. Cześć chłopaki – minęłam ich
- Cześć … - odpowiedzieli zdziwieni

Weszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżko. Nie zdążyłam o niczym pomyśleć, gdy zajrzał do mnie Bob ;
- Mogę ? –
- Tak – usiadłam, a on wszedł do środka
- Czemu jesteś taka smutna ? – zajął miejsce na drugim krańcu łóżka
- Tą super pracę załatwił mi Nathan … - powiedziałam, wgapiając się w poduszkę
- Ale jak … przecież mówiłaś, że to Lisa … - Bob był zdziwiony
- Bo tak myślałam. W ogóle do głowy mi nie przyszło, że to może być jego sprawka. –
- O zobacz … Ale to bardzo miło z jego strony. – spojrzałam pytająco na Boba – No wiesz … myślał, że to przez niego straciłaś pracę, na pewno źle się z tym czuł i obwiniał się za to – mówił – więc nic dziwnego, że załatwił ci nową pracę. – dokończył – Chciał ci pomóc. –

Milczałam.
- Nic nie powiesz ? –
- Nie patrzyłam na to z tej strony Bob … Byłam wkurzona, bo wydawało mi się, że … A zresztą ! Nieważne – zrezygnowałam – Zachowałam się trochę jak niezła egoistka, nie dałam mu szansy na większe wyjaśnienie. – przygryzłam wargę

Bob uśmiechnął się uroczo.
- A w jakiej kwestii to rozpatrywałaś ? –
- Coś w stylu transakcji wiązanej trochę i w ogóle … Podsumowując ; uważałam go za kogoś tak złośliwego , że zrobił to tylko po to, by pokazać mi, że jest nade mną górą … Niesprawiedliwe, prawda ? – spytałam cicho, skubiąc poduszkę

Mężczyzna przytaknął ruchem głowy.

- Ale to co ja mam teraz zrobić ? Nie zmieni nic faktu, że źle się z tym czuję, że to on załatwił mi pracę … Sam słyszałeś jak się do siebie odzywamy. – przypomniałam mu
Bob z uśmiechem odetchnął głęboko – No słyszałem … -
- No właśnie. I mi nie wypada teraz udawać, że wszystko jest ok i zacząć pracować. Nie mogę tak. – pokręciłam głową
- To co chcesz zrobić ? Nie przyjąć tej pracy ? – Bob spoważniał
- Zastanawiam się nad tym … -
- Victoria, spokojnie. Zaczynasz już zbyt mocno filozofować. – upomniał mnie
- Dobrze, to w takim razie co twoim zdaniem powinnam zrobić ? – oparłam się o poduszkę
- Iść normalnie do tej pracy ! –
- Bob –
- Skąd wiesz, że bez pomocy Nathana nie dostałabyś tego etatu ? –
- Bob … -
- A poza tym … - zawiesił ton – może właśnie dzięki temu zaczniecie ze sobą NORMALNIE rozmawiać. – akcent na „normalnie”
- Bob, ale mi głupio ! – powiedziałam szybko
- Skoro chłopak tobie pomógł, to chyba niepotrzebnie, co ? –

Znów przygryzłam wargę – Naprawdę tak myślisz ? –
- No jasne – wzruszył ramionami i uśmiechnął się

W tym samym czasie z włączonego laptopa słychać było dźwięk Skype`a. Zajrzałam ; Patrycja dzwoniła. Ucieszyłam się. Zawróciłam się z powrotem do Boba, żeby go przeprosić, ale odezwał się pierwszy ;
- Wiem, wiem. Już wychodzę. – wstawał i trzymał ręce w obronnym geście
- Dzięki Bob. Za wszystko. – uśmiech
- Nie ma sprawy – zamknął za sobą drzwi

Odebrałam połączenie.
- Wiktoria do choroby jasnej czemu cię ciągle nie ma ?! Już nie mogłam się doczekać, żeby cię złapać ! – wsiadła na mnie od razu
- Też się cieszę, że cię widzę. – podniosłam brew
- Sorry … Wreszcie możemy pogadać. – uśmiechnęła się
- Przepraszam Pat, po prostu od paru dni mam niezły zachrzan i sama nie ogarniam. – odruchowo odgarnęłam włosy do tyłu
- To co tam takiego się dzieje ? –
- A masz sporo czasu ? – zaśmiałam się – To długa historia. –
- Spoko, jestem do twojej dyspozycji kochana. – przyjaciółka rozsiadła się wygodnie na fotelu
- Dawno, dawno temu … -
- Wiki ! –

Zaśmiałam się ponownie – No co ? Chciałam wprowadzić nastrój tajemniczości i grozy. – udawałam niewzruszoną
- Zabiję cię. – powiedziała przez zęby
- Haha dobra … - i zaczęłam jej opowiadać ostatnie dni, bo przecież było o czym. Patrycja zadawała mi w międzyczasie pytania. Była bardzo zaciekawiona i słuchała mega uważnie.

- … I właśnie dopiero wyszedł Bob. Także widzisz … trochę tego było. – skończyłam
- Ale jaja – Patrycji z buzi nie schodził uśmiech – Weź, bo przerwę studia, wpakuję się w samolot i przylatuję do ciebie. Zazdroszczę ci. –
- Pffff no rzeczywiście … - wyśmiałam ją – Naprawdę nie masz czego. Przez 3 dni czułam się jak fajtłapa, bo tak nagle wszystko mi się usunęło spod nóg. –
- Ale teraz wszystko wygląda świetnie ! –
- Patrycja, nie zachwycaj się tak, bo tu wszystko się potrafi zmieniać z dnia na dzień. –
- Dobra dobra – machnęła ręką – Ja wiem swoje. Ty – za chwilę wytrzeszczyła oczy – A chłopaki z The Wanted tak samo na realu przystojni jak i w telewizji ? –
- Nooo nawet – przymknęłam oczy – Dobre ciasteczka … -
- O Boże. Wsiadam w samolot i lecę do ciebie. –

Wybuchnęłam śmiechem. Porozmawiałyśmy jeszcze z jakąś godzinę póki nie stwierdziłyśmy, że obie jesteśmy śpiące. Pożegnałyśmy się i zamknęłam laptopa. Poszłam do łazienki. Przebrana w piżamę stwierdziłam, że chce mi się jeszcze wypić zimnego mleka. Zeszłam do kuchni.

- Wy jeszcze pracujecie ?? – zdziwiłam się, gdy zobaczyłam w niej Lucy i Boba
- Już kończymy, a ty czemu jeszcze nie śpisz ? Musisz być wypoczęta, jutro pierwszy dzień w pracy. – przypomniała Lucy
- Wiem, wiem. Pić mi się zachciało. – sięgnęłam po mleko, wypiłam trochę z butelki i odstawiłam je – Dobranoc – wycofywałam się z kuchni
- Dobranoc –
- A, Vicky ! Jutro przyjeżdża Chris. – poinformował Bob z uśmiechem
- Spoko. Wreszcie poznam waszego syna. Na którym on roku studiów jest ? –
- Zaczął drugi. – odpowiedziała Lucy
- Mówiłem kiedyś tobie, że jest starszy od ciebie o rok. – dodał Bob
- A no tak. – przypomniałam sobie, ziewnęłam – Sorry, ale idę spać. Do jutra. –
- Spokojnych snów –
- Dobranoc –

Zaszłam do siebie i opadłam na łóżko. Momentalnie zasnęłam. Kilka godzin później zbudził mnie budzik; 7.00 . Ok ok , już wstaję … Zlazłam z tego łóżka i skierowałam się do łazienki. Postawiłam dziś na bardziej oficjalny strój- pierwszy dzień w pracy – trzeba się postarać. Do tego delikatny makijaż i jestem gotowa ! Włosy upięłam w kok.

Zeszłam na dół.
- Ołł Vicky, jakaś ty elegancka ! – zaczepił mnie Bob
- Chcę dobre wrażenie zrobić. – puściłam oko
- Wszystko jasne – zaśmiał się – Masz bułeczki, zjesz w czasie drogi. – podał torebkę ze świeżutkim pieczywem
- Dzięki – odebrałam – Trzymaj dziś za mnie kciuki. –
- Poradzisz sobie przecież. –
- No przecież ! – zaśmiałam się – Będę przed 16 ! – rzuciłam i wyszłam ze „Sweet Dreams”.

Była śliczna pogoda. Słońce między budynkami wyłaniało się i z powrotem chowało. Mijałam drzewa, których liście zmieniały już powoli swoją barwę- z zielonej na brązową. Jesień angielska jest o wiele delikatniejsza i wolniejsza od tej polskiej. Mimo to, ma swój urok. Szłam do metra. Tam wsiadłam w odpowiedni przedział i w międzyczasie zjadłam śniadanie czyt. bułeczki i wysiadłam przed „EandJ”. Podeszłam bliżej ;

- Witaj moja nowa praco. – powiedziałam sama do siebie z uśmiechem, patrząc na budynek.
Weszłam do środka i skierowałam się do pokoju Towna. Zapukałam – usłyszałam melodyjne „proszę”.
- Dzień dobry – zajrzałam do środka z uśmiechem
- O, dzień dobry pani Victorio – przywitał mnie miło – Proszę usiąść. –
- Dziękuję –
- Jak pani samopoczucie ? – spytał, otwierając szufladę – Co się stało w rękę ? – spojrzał na opatrunek
- Samopoczucie bardzo dobre, jestem pełna zapału, a to był mały wypadek – wskazałam na dłoń – ale już sytuacja opanowana. – odpowiedziałam z uśmiechem
- Cieszę się – wyłożył coś na biurko – Mam tu dla pani identyfikator, klucz do pani pokoju, formularz dotyczący pani praw i obowiązków – spojrzał na mnie z uśmiechem – a także służbowy telefon. –

Woooow … praca z Johnem w porównaniu do tej to był chlew o_O

- Pani pokój to 103, dziś zapozna się pani z procedurą pracy tutaj, zobaczy co gdzie jest, z kim będzie pracowała … Jakieś pytania ? –
- Na razie żadnych – byłam pod takim wrażeniem, że nic do głowy mi nie przychodziło
- To w takim razie przejdźmy do podpisania umowy, pani Victorio. –
- Oczywiście –
Podsunął mi kartki.
- Proszę spokojnie się z nimi zapoznać, przeanalizować. Na chwilę muszę wyjść, ale zaraz wracam, więc wtedy odpowiem na wszystkie pani pytania. – wstał i wyszedł z pokoju

Wzięłam się za czytanie umowy. Wszystko o dziwo było dobrze. „O dziwo” bowiem przyzwyczajona byłam do intryg Johna. Szukałam w umowie haczyków pod postacią jakichś milimetrowych gdzieś schowanych napisów, ale na nic takiego nie natrafiłam. Umowa była czytelna, przejrzysta, zrozumiała i całkowicie do zaakceptowania. 7 godzin pracy, za nadgodziny płacone dodatki, praca 5 dni w tygodniu, ponadto w każdym miesiącu prawo do urlopu no i wypłata miesięczna bardzo bardzo bardzo przyzwoita J .
- I jak pani Victorio, podpisujemy ? – wrócił Olivier i usiadł naprzeciwko
- Umowa jest idealna … Aż zastanawiam się, gdzie jest haczyk. – przekręciłam głowę
Mężczyzna zaśmiał się – A musi być ? –
- Byłoby zbyt miło bez tego. –
- Pani Victorio – zaczął z uśmiechem – w tej umowie zawarte są wszystkie warunki pani pracy. Nic spoza tego lub wbrew temu nie będzie brane pod uwagę. Zresztą, dostanie pani kopię tego dokumentu, więc w razie czego, będzie mogła się pani do tego odwołać. –

Przekonujesz mnie facet …
- Jeszcze jedna rzecz mnie nurtuje … -
- Słucham –
- Gdyby nie Nathan – popatrzyłam Olivierowi w oczy – to nie dostałabym tej pracy, prawda ? –
- Jaki Nathan ? – udał głupka
- To miło z pana strony, że go pan kryje, ale Nathan sam mi się przyznał. Proszę odpowiedzieć na moje pytanie. – mówiłam łagodnym tonem
- W porządku – wypuścił powietrze – Nathan owszem, zgłosił mi pani osobę na te stanowisko i na początku miałem pewne wątpliwości, ale dokładnie przedstawił mi pani wcześniejszą pracę, powiedział o pani parę słów i w tym momencie już zacząłem się przekonywać, a potem już była rozmowa kwalifikacyjna, która tylko podtrzymywała mnie w mojej opinii, że ta praca jest dla pani idealna. Po prostu potrzebowałem panią zauważyć, a to zrobił Nathan. –

Uspokoiłam się trochę. – Rozumiem –
- Jest pani gotowa, by podpisać umowę ? – podał długopis
- Jasne – rozpromieniłam się i wzięłam od niego długopis, którym podpisałam obie kopie.

Town uczynił to samo.
- Świetnie. Zatem witam na pokładzie. – uśmiechnął się szeroko – Teraz oprowadzę panią po „EandJ” i będę wyjaśniał wszystko co i jak. –

Wstaliśmy i wyszliśmy z jego pokoju. Szliśmy korytarzem ciągle rozmawiając. Na szczęście obyło się bez drętwej atmosfery i niezręcznej ciszy. Zeszliśmy na parter i skierowaliśmy się na lewo. Przed nami ukazały się podwójne szare drzwi. Weszliśmy do środka. To tu było centrum życia, to tu było wszystko nagrywane- tysiące guziczków, przycisków, pokręteł, a przy tym 3 krzesła obrotowe a naprzeciwko szyba, za którą stały mikrofony. Jak się dowiedziałam, to tu będę przyprowadzałam ludzi na nagrania. Następnie Olivier zapoznał mnie kolejno z pracownikami. Wszyscy naraz mi się przedstawili. Było ich łącznie pewnie około 20. Myślicie, że zapamiętałam choć jedną osobę ? Nie ma mowy ! Ale nadrobię to J . Town oprowadzał mnie po budynku i tłumaczył mi co i jak. Na szczęście to zapamiętałam ;p .
Na koniec zaprowadził mnie do mojego pokoju. Kluczem otworzył drzwi. Przede mną ukazał się nie pokój, a wręcz mini mini apartament, gabinet ze snów ! Duże biurko z laptopem, skórzany obrotowy fotel, stylowa lampa, sofa pod ścianą i wieeeeeeeeeeeeeeeeeelkie okno prawie na całą ścianę, za którym widniała panorama Londynu. Nie mogłam uwierzyć, że to JA (!) będę miała przyjemność pracować tutaj.

- Może być ? – spytał Town
- Czy może być ??? Proszę pana, tu jest świetnie ! To ma większy metraż niż mój pokój ! –
Mężczyzna zaśmiał się. –Cieszę się, że pani się podoba. –
- Jest naprawdę ekstra ! – rozejrzałam się ponownie
- Na biurku w teczce ma pani rozpisane jakie dokumenty będzie trzeba wypełniać i w jaki sposób to robić. Byłoby dobrze jakby pani się z tym zapoznała. –
- Jasne, zaraz się tym zajmę. – byłam pełna zapału do pracy
- W takim razie zostawiam panią. W razie czego, jestem u siebie. Gdy skończy pani pracę trzeba zamknąć pokój, a klucz zostawić na dole w recepcji. –
- Rozumiem –
- Miłej pracy życzę, pani Victorio. – powiedział szatyn z uśmiechem i zamknął za sobą drzwi

Chciało mi się piszczeć z radości, ale nie mogłam robić siary, więc żaden niepożądany i niekontrolowany odgłos nie wyrwał się z mojego gardła ;) . Usiadłam na krześle, obróciłam się na nim jak dziecko, po czym zmierzyłam wzrokiem od tej strony pokój jeszcze raz. IDEALNY !

Zabrałam się za czytanie zawartości teczki. Nie powiem- były w niej dokumenty, które widziałam na oczy po raz pierwszy. Musiałam dogłębnie się w nie wczytać. Zajęło mi to sporo czasu, ale stwierdziłam, że mając te wzory, nie będzie tak źle. Nim się obejrzałam była już g.15 – koniec pracy. Zostawiłam wszystko na swoim miejscu po czym wyszłam z pokoju i zamknęłam na klucz. Zeszłam na dół i zostawiłam go w portierni. Wyszłam z budynku. AAhhhh jaka cudna pogoda! Słońce jesienne świeciło, niebo było błękitne i było ciepło. Wciągnęłam świeże powietrze i ruszyłam z uśmiechem przed siebie.
- Victoria ! – usłyszałam z lewej strony

Odwróciłam za głosem głowę.

- Co ty tu robisz ? – spytałam Nathana, który podszedł do mnie
- Przyszedłem porozmawiać. Chodź do samochodu. –
- Spieszę się na metro. – chciałam go wyminąć
- A ja chcę pogadać. – zagrodził mi drogę – Zresztą podwiozę cię do „Sweet Dreams”. –
Zastanawiałam się, patrząc na niego.
- No chodź. Poza tym tu nie można parkować. – wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą

Wsiedliśmy do środka.
- Cześć Victoria ! – podskoczyłam ; z tylnego siedzenia wyłonił się Tom
- Matko, Tom jak mnie przestraszyłeś … Hej – zapięłam pas, a Nathan ruszył
- Więc tak … - zaczął Sykes – po pierwsze chcę ci przyznać się do błędu i powiedzieć, że miałaś rację; powinienem był najpierw porozmawiać z tobą. Po drugie cieszę się, że przyjęłaś tą pracę. Po trzecie – mówił jak nakręcony – mam nadzieję, że nie jesteś już na mnie zła. –
- Nathan – chciałam mu wytłumaczyć, że nie
- Nie przerywaj mi. – upomniał – Po czwarte – kontynuował – zrobiłem to w dobrej wierze. –
- Ale Nathan –
- Jeszcze chwila Victoria. – nie spuszczał wzroku z drogi – Po piąte, żeby zadośćuczynić i jakoś poprawić to wszystko może wyskoczylibyśmy dziś na jakiś obiad. – popatrzył na mnie machając zabawnie brwiami

Rozbawił mnie – Mogę już coś powiedzieć ? –
- Teraz tak –
- Nie jestem na ciebie zła. Już nie – uprzedziłam jego podejrzliwy wzrok – Przemyślałam tą sytuację i nie ma co robić z tego awantury. W ogóle dziękuję, że mi pomogłeś. –
- No przecież i tak wiem, że zawiniłem wtedy w redakcji. – przyznał się chłopak
- Już ci to przecież mówiłam, że to nie była twoja wina … -
- A przepraszam, wy dobrze się obydwoje czujecie ? – zajrzał do nas pośrodku Tom – Czy gdzieś tu jest jakaś ukryta kamera w stylu „Mamy cię” czy jest dziś Dzień Dobroci czy co z wami jest ?? Nie poznaję waszej kultury wobec siebie ! –
- Wiesz o czym on mówi Vicky ? – udawał Nathan
- Nie mam pojęcia. – skrzywiłam się po czym zaczęliśmy się obydwoje śmiać
- Nie ogarniam was. – skwitował Tom – To co z tym obiadem – odezwał się po chwili – Wpadasz do nas ? – zapytał żywo

Spojrzałam na niego ; miał ogniki w oczach.
- Jak to „do was” ? – spytałam zdezorientowana
- Już trochę cię znam i wiem, że nie zgodziłabyś się na obiad oficjalny w restauracji. Moglibyśmy poza tym zagryźć ludzi dookoła w czasie kolejnej kłótni, a tak; zawsze ktoś doprowadzi nas do porządku. – zaśmiał się Nathan – To co, dzisiaj o 18 ? – spytał radośnie

Przełknęłam głośno ślinę. Szukałam już w głowie wymówki.
- Vicky chodź. Ugotujemy coś dobrego, pośmiejemy się … - namawiał Tom
- No nie wiem … - powiedziałam cicho
- Świetnie ! Zatem przyjadę po ciebie o 18. – wypalił Sykes
- Ale – zgłupiałam – Nathan ja nie powiedziałam „tak” . –
- I nie powiedziałaś „nie” ! – wytknęli mi równocześnie Tom z Nathanem po czym przybili sobie „piąteczki”.

Zmrużyłam oczy – Tom, ty też przeciwko mnie ? –
- JA ??? Vicky ; nigdy ! – zarzekał się z ręką na sercu

Poddałam się jednak i uśmiechnęłam się. W drodze chłopaki pytali jeszcze jak minął pierwszy dzień w pracy i jak się „trzyma” dłoń po rozcięciu. Podwieźli mnie pod „Sweet Dreams”.

- Dzięki – odpięłam pas
- Nie ma za co. Będę o 18. – przypomniał Nathan
- Ok. Na razie –
- Na razie –
- Pa –

Wysiadłam z auta i weszłam do cukierni. Poszłam za ladę ; - Cześć Lucy i Bob – przywitałam się
- Hej –
- Cześć. Jak było ? –
- Przegenialnie ! Mam fantastyczną robotę i piękny, własny gabinet ! –
- Świetnie ! – Lucy podzielała mój entuzjazm
- Super ! Vicky, poznaj Chrisa. – powiedział Bob

Popatrzyłam w dal, szukając go wzrokiem. – No no, gdzie ten wasz syn ? Wreszcie poznam waszego przystojniaka. – puściłam oko – Gdzie on jest ? – wytężałam wzrok

Bob z Lucy zaśmiali się – Za tobą – wskazali palcem
Zrobiłam minę typu „nie gadaj”. Poczułam jak ze wstydu robię się cała czerwona. Odwróciłam się. Przede mną stał blondyn z niebieskimi oczami. Rzeczywiście- był przystojny. Uśmiechał się – słyszał mój tekst. Bosz, jaki wstyd …

- Jestem Chris – podał rękę
- Victoria – przedstawiłam się
- Miło mi – uśmiechał się

W jego policzkach rysowały się słodkie dołeczki.
- Mi również – byłoby, ale nie w tych okolicznościach .. -,-
- Victoria wróciłaś metrem ? – spytała z tyłu Lucy
Odwróciłam się do niej – Nie, Nathan mnie przywiózł. –
- Pogodziliście się ?? – wyrwał Bob z żoną
- Tak jakby – zaśmiałam się z ich reakcji – W ogóle mam zaproszenie do nich na dziś. – pochwaliłam się
- Oooo … - zaintonował Bob
- Na którą ? –
- Na 18, Lucy –
- To na co czekasz ?? Vicky masz 2 godziny, leć na górę się szykować ! –
- Bez kitu ! – wyrwałam na górę w celu robienia się na bóstwo.

 
Cześć. Rozdział pisany w szkole. Czytajcie, komentujcie.
Tymczasem ja wracam ponownie do swojego problemu - nie wiem jaką podjąć decyzję ... Czy postawić na swoim co wyszłoby mi na dobre, czy pomóc innym kiedy sama będę na straconej pozycji i na tym ucierpię. Być egoistką czy mimo dużych strat pomóc innym ...
Wgl już mnie szlag trafia. Jak dobrze, że jeszcze 9 tygodni i koniec.

7 komentarzy:

  1. ale dłuuugi xd
    ale fajny ;p
    już sie boje tego obiadu ;]
    całuski :********

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahhh, znam ten problem. Gdy nie wiadomo czy wybrać dobro własne czy innych. Prawdopodobnie na Twoim miejscu wybrałabym to, co jest korzystniejsze dla mnie, a dopiero potem żałowałabym, że nie pomogłam innym. Jeśli mogę pomóc, to powiem tylko tyle. Zastanów się, czy osoby, którym chcesz pomóc, są tego warte. Jeśli tak, to będziesz szczęśliwsza sto razy, że pomogłaś bliskim sobie ludziom.
    A co do rozdziału to jest świetny!
    Baaaardzo się cieszę, że Nathan i Victoria już normalnie ze sobą rozmawiają :D
    Czekam na kolejny i weny kochana ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Vicky i Nathan,zero kłótni?O.o
    Niespotykane!Dawajcie kalendarz,muszę to zapisać haha:D
    Uuuu obiadek u TW;p
    No no już nie mogę się doczekać;]
    Czekam na kolejny;)
    P.S.Módlmy się,aby ten komentarz nie poszedł do spamu i nie narobił znowu kłopotów.Amen.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nath w akcji :P
    Ale boli mnie to, że nie było żadnej kłótni... xD
    Podczas obiadu ma być bardziej widowiskowo! ^^
    Dawaj next'a :D

    OdpowiedzUsuń
  5. podziwiam Cię , piszesz takie długie opowiadania, genialne , logiczne i ogólnie wow! trzymaj tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaczęłam dzisiaj czytać..
    I wciągnęłam się na maksa xD
    To jest zajebiste <3
    Nie dość że rozdziały długie, to jeszcze te dogryzanki z Nathanem :*
    Podziwiam cię :3
    pisz szybko następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział!

    OdpowiedzUsuń