niedziela, 24 lutego 2013

Czuję dobry melanż - rozdział 11.

Patrzyliśmy tak sobie w oczy przez jakieś 5 sekund. To było takie … dziwne ? Tak, to chyba najlepsze słowo, określające tą chwilę. Sama nie wiem o czym wtedy myślałam. W końcu speszyłam się i przeniosłam wzrok na klamkę do drzwi, na której położyłam dłoń.

- Na mnie już czas. – odezwałam się w końcu
- Jasne. W takim razie widzimy się jutro. Wpadnę po ciebie o 19, ok? –
- Oczywiście –
- To spokojnego wieczoru i kolorowych snów. – uśmiechnęliśmy się
- Dobranoc –

Ostatni raz spojrzałam na niego i weszłam do „Sweet Dreams”. Poszłam na górę do siebie. Zdjęłam szpilki, rzuciłam torebkę na łóżko i skierowałam się do łazienki. Tam zdjęłam sukienkę, umyłam się i przebrałam w piżamę. Poczesałam włosy i stwierdziłam, że w sumie chce mi się jeszcze pić (jak zwykle przed spaniem) i zeszłam na dół do kuchni. Nie paliłam światła bowiem latarnie z ulicy w znacznym stopniu oświetlały pomieszczenie. Na stole znalazłam paczkę musli. Wyjęłam z lodówki mleko. Wsypałam do miseczki płatki, zalałam je mlekiem i usiadłam na blacie stołu przodem do okna, tyłem do wejścia. Jadłam i patrzyłam co się dzieje za oknem. Myślałam o wizycie u chłopaków. Bardzo podobał mi się czas spędzony z nimi. Wcale nie było drętwo – zero spin i stresu. Już jakoś od początku nam się dobrze rozmawiało. Szczerze mówiąc, nie chciało mi się stamtąd wychodzić. Ich szczerość, ciepło i sympatia sprawiły, że mogłam tam siedzieć godzinami. A w ogóle co z tym Nathanem się porobiło ! … Moje rozmyślania przerwało nagłe zapalenie światła w kuchni. Zmrużyłam oczy i odwróciłam się, by zobaczyć kto przyszedł ;
- Nie po oczach ! – powiedziałam skrzywiona
- Sorry, nie wiedziałem, że tu jesteś. – Chris był równie zdziwiony moją obecnością co ja jego

Zgasił z powrotem światło i otworzył lodówkę. Zawróciłam się jak wcześniej do okna.
- Co jesz ? – spytał, nie mogąc na nic się zdecydować z lodówki
- Płatki – ładowałam kolejną porcję do buzi
- Podzielisz się ? –
- Bierz. Stoją na stole. –

Chris zamknął lodówkę, wziął miseczkę z suszarki, wsypał do niej płatków, zalał mlekiem i usiadł koło mnie na blacie.
- Obiad ze znajomymi udał się ? – zaczął rozmowę
- Tak. Było bardzo fajnie. Nawet nie przypuszczałam, że tak będzie miło … - samo przypomnienie wywołało u mnie uśmiech – A jak ty spędziłeś wieczór ? –
- Posiedziałem z rodzicami w cukierni. Rozmawialiśmy. Trzeba nadrobić zaległości. –
- Ile nie było cię tutaj ? – do ust powędrowała kolejna porcja płatków
- Coś około pięciu miesięcy. –

Zakrztusiłam się. Chris poklepał mnie po plecach.

- Przepraszam – doszłam do siebie – 5 miesięcy ?! Strasznie długo ! –
- No tak ciągle wypadło coś … -
- Ale czekaj czekaj … Bob mówił, że studiujesz w Windsorze, a to przecież nie jest zbyt daleko. –
- Tak, ale różne rzeczy się działy. – wyczułam zmieszanie u Chrisa
- Rozumiem – nie chciałam naciskać na zwierzenia, zechce, sam powie – A co studiujesz ? – spytałam tylko
- Prawo międzynarodowe –
- Ciekawe ? –
- Może być. Daję radę. Wszystko pozaliczane, więc na razie mam wolne. – uśmiechnął się

I tak wyszło , że zaczęliśmy dalej rozmawiać o wszystkim. To on pytał o mnie, to ja o niego. Z czasem rozgadał się i okazał się całkiem sympatycznym chłopakiem. Był bardzo zabawny, spontaniczny, kulturalny i co mi zaimponowało – bardzo dojrzały. Siedzieliśmy tak na blacie po ciemku, rozmawiając i śmiejąc się. Zjedliśmy dawno płatki, a mimo wszystko żadne z nas nie wracało do siebie na górę. Wreszcie po jakimś czasie spojrzeliśmy na zegarek bowiem zaczęliśmy już ziewać. Zegar wskazywał g.24. Stwierdziliśmy, że idziemy spać. Tzn. oddzielnie ;p .

Szliśmy jeszcze po schodach cicho chichocząc z tego jak to po omacku po ciemku szukaliśmy stopami stopni. Wreszcie doszliśmy do swoich pokoi. Chrisa pokój był naprzeciwko mojego. Życzyliśmy sobie dobrej nocy i każde z nas zamknęło za sobą drzwi. Byłam taka śpiąca, że od razu weszłam pod kołdrę i zasnęłam.
Obudziłam się bardzo wyspana. Bardzo bardzo ;) . Przeciągnęłam się w łóżku. Jednak, gdy spojrzałam na okno mina mi zrzędła. Było szaro, buro i ponuro L . Słyszałam krople deszczu , które uderzały o parapet. Strasznie nie lubiłam takiej londyńskiej, deszczowej pogody. Zresztą, kto to lubi ? … Naciągnęłam kołdrę na głowę. Pogoda nie zachęcała do wyjścia z łóżka. Wyciągnęłam rękę po telefon, który leżał obok na szafce. 10.40. Nie no … jest weekend, ale trzeba już wstawać. Z wielką niechęcią wstałam, wybrałam ciuchy z szafy i poszłam do łazienki ogarnąć się. Włosy zaplotłam w luźny warkocz i zeszłam na dół.

 


- Dzień dobry – przywitałam się, gdy zobaczyła Boba, Lucy i Chrisa, krzątających się po „Sweet Dreams”.
- Dzień dobry – odpowiedziała Lucy
- Cześć – uśmiechnął się Chris
- O, śpioch zszedł. Chyba długa wizyta była wczoraj u chłopaków, co ? –
- Wcale nie, Bob. Po 21 byłam już w domu. –
- To gdzie ty jeszcze tak zabalowałaś ? Zdaje się Lucy, że nie słyszeliśmy żadnej muzyki z góry … -
- A bo rozmawialiśmy sobie jeszcze długo z Victorią. – dołączył się do rozmowy Chris, który spojrzał na mnie z uśmiechem
- Dokładnie. Zagadaliśmy się trochę. – powiedziałam radośnie – Widzę, że macie sporo klientów, może wam pomogę ? – zaoferowałam się
- A chce ci się ? –
- Tak . I tak nie mam co robić. – wzruszyłam ramionami

Przez jakieś 4 godziny pomagałam w „Sweet Dreams”. W międzyczasie rozmawiałam i śmiałam się z Chrisem. Naprawdę zaczęłam się do niego przekonywać. Był w porządku i na dodatek te jego niebieskie oczy J … Zjedliśmy obiad.
- Jakieś plany na wieczór ? – spytał, zabierając do zlewu mój brudny talerz
- Tak, idziemy gdzieś potańczyć z Nathanem. –
- Z Nathanem ? – ściągnął brwi – A ! To ten wczorajszy. – przypomniał sobie
- Tak, to ten. – zaśmiałam się
- To twój chłopak ? –

 No cię chyba … !

- Nie. Nathan to nie mój chłopak. –
- Ale ktoś jest ? – nie odpuszczał
- Nie ma nikogo. – napiłam się soku
- Czyli jakbym zabrał cię kiedyś do kina czy na spacer, to nie musiałbym się z nikim bić ? – spojrzał z uśmiechem
- Nie Chris, nie musiałbyś. – roześmiałam się i wstałam od stołu – Przepraszam, pójdę do siebie, chcę zadzwonić. –
- Nie ma sprawy –

Zaszłam do pokoju. Idąc na górę myślałam o tym co mówił Chris. Czyżby miał w stosunku do mnie jakieś plany ? … Postanowiłam w sumie tego nie rozkminiać i pozostawić tą sprawę – niech żyje swoim tokiem. W pokoju zalogowałam się na skype`a. Patrycja i Marcin byli dostępni. Zrobiliśmy videokonferencję ;
- Hej Wiki ! – krzyknęli obydwoje
- Czeeeeeeeeeeeeeść ! – rany, jak ja za nimi tęskniłam
- Co tam baby ? Jak żyjesz ? –
- A rewelacyjnie Marcinku. Mam nową pracę ! –
- CO ?! – chłopak był delikatnie mówiąc niepocieszony
- Jak to ? – spytała z entuzjazmem Patrycja. Choć ona cieszyła się ze mną.
- Nathan mi pomógł. –
- No co ty … -
- Ten od skasowanego auta ? –
- Tak Marcin, ten sam. –
- To chociaż odkupił swoje grzechy … -
- A jak tam się z nim dogadujesz ? –
- Różnie … lepiej mówcie co u was. –
- W porządku –
- Bez zmian. Tylko Wiki, chciałam ci przypomnieć, że za 2 tygodnie impreza. –
- Yyyy … jaka impreza ? –
- No moja ! Urodzinowa ! – pomachała brwiami przyjaciółka

O kurde blaszka …

- Organizowaliśmy ją jeszcze jak byłaś tutaj. – przypomniał Marcin
- Tak … Pamiętam … - mruknęłam
- Impreza jest w sobotę jak chciałyśmy, ale pewnie przylecisz w czwartek, co ? – kumpela była podekscytowana
- To będzie melanż ! Wiki czujesz jaka faza będzie ?! – Marcinowi zaczęła rodzić się wizja w wyobraźni

Zabiją mnie … Wzięłam oddech.

- Przykro mi, ale mnie nie będzie … - powiedziałam cicho
- JAK TO CIĘ NIE BĘDZIE ?! –
- CO TY GADASZ WIKTORIA ?! –
- Nie dam rady. Mam od wczoraj nową pracę i nie dostanę jeszcze urlopu. Nie ma szans … -
- Ale Wiktoria nie ma nawet takiej opcji ! –
- No właśnie ! –

Marcin i Patrycja zaczęli denerwować się …

- Przepraszam. Nie miałam pojęcia, że to tak się wszystko potoczy. – było mi przykro, że ich zawiodłam
- Ale … obiecałaś, że mimo wszystko będziesz ! Że będziemy się świetnie bawiły ! –
- Wiem Patrycja. Ale skąd mogłam wiedzieć, że tak wyjdzie ? Naprawdę chciałabym, ale nie dam rady. – starałam się mówić spokojnie
- Wiesz co Wiktoria ? Skoro tamta praca i w ogóle ten wspaniały Londyn jest dla ciebie ważniejszy od nas i od wspólnych planów to proszę bardzo. Nie będę stała na przeszkodzie. –
- Ale Patrycja … -
- Powodzenia – powiedziała i rozłączyła się

Patrzyłam na puste okienko, które po niej zostało.
- Wiktoria – został Marcin – Tak się nie robi … -
- Marcin, ale proszę cię, zrozum mnie ! Myślisz, że nie chciałabym być tam z wami ?! –
- Wiesz, sam już zaczynam w to wątpić –
- Nie mów tak. – przerwałam mu
- Mogłaś ją chociaż uprzedzić … -
- Więc ty też jesteś zły – wywnioskowałam
- Po prostu jest mi przykro. – poprawił mnie
- Obiecuję, że jak tylko będę miała szansę na urlop to przylecę i odbijemy to sobie. – starałam się naprawić sytuację
- Super – odpowiedział smutno – Kończę Wiktoria. –
- Marcin … - głos łamał się
- Cześć Wiktoria – rozłączył się

Momentalnie rozpłakałam się. Dwójka moich najbliższych przyjaciół miała do mnie żal. Zawiodłam ich. Czułam się z jednej strony winna choć z drugiej wiedziałam, że nic nie mogę zrobić. I ta bezsilność była najokropniejsza. Nie chciałam zostawiać tej pracy. Zbyt mocno mi na niej zależało. Ale nie chciałam, żeby odbywało się to kosztem moich bliskich. Jeszcze ten żal Patrycji i jej słowa. To bolało … Naprawdę chciałam być na jej urodzinach. Pamiętałam jak jeszcze szukałyśmy lokali w wakacje i jak bardzo pozytywnie nastawione byłyśmy na tą imprezę. A teraz to wszystko szlag wziął … Siedziałam tak w pokoiku i płakałam. Mimo tego, że na dole byli Lucy i Bob, którzy zawsze mi pomagali, czułam się teraz samotna i też trochę jakbym zdradziła swoich bliskich … Nie wiedziałam co robić. Po około godzinie uspokoiłam się. Poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie – oczy podpuchnięte, malutkie, nos czerwony … Przemyłam twarz zimną wodą. Usłyszałam, że z korytarza woła Bob i mówi, że przyjechał już Nathan. Odkrzyknęłam, żeby poczekał na dole i dał mi kwadrans. No tak, jeszcze impreza przecież. Szczerze mówiąc, mimo wszystko miałam na nią ochotę, bo wiedziałam, że zostając tutaj ciągle rozmyślałabym o tej sytuacji z Patrycją i Marcinem. Pobiegłam do szafy. Wyjęłam ciuchy, w które przebrałam się. Zrobiłam makijaż, który chował oznaki płakania. Postawiłam na ciemny – smoke eyes, a włosy uczesałam w przylegający, wysoko zrobiony kucyk.



Będę świetnie się bawiła – przekonywałam samą siebie, schodząc na dół. Nathan siedział naprzeciwko przy ladzie i rozmawiał z Lucy.
- Cześć Nathan – przywitałam się, podchodząc do niego
- Hej – uśmiechnął się – Jedziemy ? –
- Tak. Nie wiem, o której wrócę. – zwróciłam się do Lucy
- Nie ma sprawy. Bawcie się dobrze. –
- Dzięki –
- Do widzenia – Sykes pożegnał się

Wyszliśmy ze „Sweet Dreams” i wsiedliśmy do taxówki, którą przyjechał chłopak. Ruszyliśmy.
- To gdzie jedziemy ? – spytałam
- Zobaczysz – odpowiedział tajemniczo – Ale mogę cię zapewnić, że będzie ci się podobało. –
- Mam taką nadzieję … -
- Na miejscu będzie jeszcze Max i Jay … Nie masz nic przeciwko ? –
- No coś ty –
- Nie mogłem się od nich odczepić. Uparli się, że też chcą potańczyć. – zaśmiał się
- Spokojnie, dobrze będzie … -
- Vicky – spoważniał i popatrzył mi w oczy – wszystko w porządku ? –
- Tak. W porządku – starałam się powiedzieć to najnormalniejszym tonem ze sztucznym uśmiechem
- Na pewno ? – uniósł brew
- Tak – odpowiedziałam szybko

Cieszyłam się w duchu, że dłużej nie drążył tego tematu, bo nie byłam dobra w udawaniu …
Po paru minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy. Już stojąc przed klubem słychać było niezłe basy i bity.

- No to chodź. – Nathan pociągnął mnie za rękę z uśmiechem
Przed drzwiami stała ochrona. Wpuścili nas bez zatrzymywania. W środku pełno było laserów, lamp, wielki parkiet do tańczenia, na górze konsola z DJem, a po bokach czerwone sofy, na których można było odpocząć po wariacjach na parkiecie.

Na jednej z takich sof siedzieli Max I Jay. Podeszliśmy do nich i przywitaliśmy się. Dosiedliśmy się.
- Victoria co zamawiamy ? –wyszczerzył się Jay

Oooo jak dobrze. Będzie dziś kompan do picia … Tego mi teraz było trzeba.

- Coś mocnego … -
- Czuję dobry melanż. – zaśmiał się Max

A ja niezły zgon …
- Nathan pijesz z nami ? – spytał Jay
- Trochę mogę. –
- To zaczynami imprezę. Kelner ! – zawołał Loczek i zamówił duuuuuuuuużo wódki

Wypiliśmy na początek po dwa kieliszki i poszliśmy na parkiet. Muzyka była prześwietna. Bujałam się w ramionach Nathana. On też świetnie się bawił. Obkręcał mnie w prawo, w lewo, po czym znowu wracałam twarzą do niego.
- Podoba się ?! – przekrzykiwał muzykę
- Jest mega ! – odkrzyknęłam

Uśmiechnął się i chciał coś jeszcze powiedzieć, gdy nagle ;
- ODBIJANY ! – wrzasnął obok Max i porwał mnie w ramiona bez jakichkolwiek pytań

Zaśmiałam się po czym zaczęłam kręcić biodrami w towarzystwie Łysolka. Przetańczyliśmy kolejne dwie piosenki. Stwierdziłam, że idę odpocząć. Rozejrzałam się czy obok nie ma gdzieś Nathana, ale nigdzie jego nie było. Tak czy owak zdecydowałam, że wracam na sofę. Tu go też nie było. Usiadłam na sofę i popiłam drinka.
- Można ? – obok mnie stał jakiś brunet z błyskiem w oku i dwoma pełnymi kieliszkami

Nie znałam go. Wyglądał podejrzanie. Mimo to uśmiechał się do mnie.
- Nie – powiedziałam sucho i wróciłam wzrokiem na parkiet

Mimo negatywnej odpowiedzi facet dosiadł się do mnie.
- Jeszcze żadna tak urocza dziewczyna mi nie odmówiła. – powiedział pewnie z uśmiechem, stawiając na stół kieliszki

Spojrzałam na niego lekceważąco. Alvaro się kurde znalazł !
- Istniejesz również w wersji z mózgiem? Powiedziałam chyba NIE ! –
- Oj daj spokój mała … - przybliżał się do mnie – Zapoznajmy się lepiej … -

Gość był ewidentnie nachalny. Odsuwałam się od niego na drugi koniec sofy.

- Mała to jest twoja –
- Jakiś problem kochanie ? – przerwał mi Nathan, który ni stąd ni zowąd znalazł się obok mnie i objął ramieniem
- Ten pan pomylił stoliki. – powiedziałam, ścinając alfonsa
- To twój chłopak ? – gość spytał jeszcze bezczelnie
- Skarbie mam pomóc wyjść temu panu ? – Nathan zwrócił się do mnie słodkim tonem

„SKARBIE” ?! … Ammmm czaję bazę -,- . Taktyka na odpędzenie natręta.

- Słońce – zwróciłam się twarzą do Sykesa – Myślę, że pan sam odnajdzie drogę. – uśmiechnęłam się
- Też tak myślę. – odpowiedział Nathan i szybko, przelotnie pocałował mnie w usta

Trwało to może niecała sekundę, nawet nie zdążyłam ogarnąć co się dzieje o_O . Ale co najważniejsze – poskutkowało – gość odszedł bez pytań.
Odsunęłam się od Nathana.

- Nie wyobrażaj sobie za wiele. – mruknęłam
- Zrobiłem to tylko po to, żeby dał ci spokój. – odburknął
- Misja spełniona i nie było tematu. –
- No jasne –

W tym momencie doszli do nas Jay i Max. Już nieźle podpici. Wnioskuję, że pociągnęli gdzieś jeszcze dodatkowo przy barze. Zamówiliśmy więcej wódki. Wlewaliśmy ją w siebie bez opamiętania we trójkę – Nathan już potem nie pił. I tak było w kółko- kieliszki, parkiet, kieliszki, parkiet, kieliszki i znowu parkiet. Tak bardzo chciałam nie myśleć o Patrycji i Marcinie, że zatraciłam się i nagle urwał mi się film …




Dzień dobry :) ! Miałam nie dodawać jeszcze nexta, ale po takich ładnych Waszych komentarzach stwierdziłam, że trzeba coś wymyślić ;) Rozdział jeszcze świeżutki - napisany dziś w nocy ;p . Czytajcie, ocenę pozostawiam Wam.
Zmykam uczyć się, bo po południu wpada do mnie przyjaciółka :] .
Ahhh jak ja cieszę się, że założyłam tego bloga :D !

Peace & Love :*

PS IFY na 4funie ;D

7 komentarzy:

  1. Czuję dobry melanż! ^^
    Impra! Muza na full i o jeden za dużo kieliszek!
    No i jeszcze akcja z tym facetem xD
    Me gusta!
    Dawaj szybko next'a :P

    OdpowiedzUsuń
  2. to ja się cieszę, że go założyłaś bo jest wspaniały!!!!!!!!!!!!
    dziękuję że dodałaś ten rozdział. dorzucisz troszkę pikanterii ?

    OdpowiedzUsuń
  3. afilacweifuav.!
    Świetny. ;*
    buzi buuzi..
    Mrrr.. xd
    Czekam na następny. :D
    U mnie nowy (wkońcu -.-) ;p
    http://ifoundyou-twstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. boskie <3
    zajebiste :*
    pisz szybko kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. CAAAAAŁUUUUSSSSS !!!
    xd
    dobre ;D
    rdz super ;p
    next <333333

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma to jak dobry melanż!:D
    Był całus!:3
    Co prawda taki przelotny, ale całus, to całus!:P
    Huhuhu wyczuwam kaaacyk<3
    Aż cisną się na usta słowa piosenki Taio Cruz'a:
    "I got a hangover, wo-oh!
    I've been drinking too much for sure" :D
    Czekam na next'a ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde dlaczego ty masz taki wielki talent do pisania!?
    Rozdział jak zwykle świetny;)
    no ciekawe co tam się dalej mogło wydarzyć ..:D już widzę jak Vicki i Nath budzą się rano w jednym łózku!;)(taki wiem mam zrytą wyobraźnię,ale co tam pomarzyć można xD)no to do nexta i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń