- Aałł – chwyciłam
za skronie
- Powolutku –
usłyszałam głos z boku
Popatrzyłam w danym
kierunku;
- Nathan ? –
spytałam cicho – Co ty tu robisz ? –
Chłopak siedział
wygodnie obok na fotelu i pił coś z mojego (!) kubka.
- Siedzę –
odpowiedział z uśmiechem- Tyle to widzę. Ale … skąd ty tu – przewróciłam się na bok, by lepiej go widzieć – Sss – syknęłam, bo skronie znowu dały o sobie znać – Dlaczego tak mnie boli głowa ? – skrzywiłam się
- Kaca masz. – zaśmiał się – Chcesz łyka ? – wyciągnął do mnie rękę z kubkiem
Na ten widok
chwyciłam picie od razu i piłam duszkiem.
- Chyba będę musiał
sobie dorobić. – skomentował, widząc jak łapczywie piję- Co ty tu robisz ? – ponowiłam pytanie między łykami
- Siedzę –
- O matko … dobra inaczej; skąd się tu wziąłeś ? Nie byliśmy umówieni na dzisiaj rano z tego co pamiętam. – ściągnęłam brwi
- Odprowadziłem cię wczoraj. –
- Ty mnie ? –
- Tak … Nie pamiętasz ? –
- Nie … ? –
- Jechaliśmy taxówką. Pamiętasz ? –
- Nie … ? –
Chłopak roześmiał
się.
- A imprezę
pamiętasz ? –
Podniosłam brew
znad kubka;
– Śmieszne – skwitowałam – Pamiętam. – zastanowiłam się – Może
niecałą, ale pamiętam … - kurde, bez kitu zdałam sobie sprawę, że mam niezłą
lukę w pamięci – Poczekaj, o której wracaliśmy ? – chciałam ustalić co nieco
- Coś około 2. –- O fuck – wypsnęło mi się
Nathan spojrzał na
mnie z facepalmem ; - Coś nie tak ? –
- No tak trochę … -- To znaczy ? –
- Uciekły mi gdzieś 3 godziny z imprezy. – spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem – Pamiętam ostatnio jak patrzyłam na zegarek to była 23 … -
Nathan uśmiechnął
się – Dobrze się bawiłaś. –
- Przestań ! –
Wcale nie było mi
do śmiechu. Nie wiedziałam co się ze mną działo przez blisko 3 godziny na
imprezie grubo zakrapianej alkoholem. Bałam się zadać to pytanie, ale
przełknęłam ślinę i zapytałam ;
- Nathan … czy ja
na tej imprezie zrobiłam coś kompromitującego, rozpaczliwego, kretyńskiego,
prostackiego czy debilnego ? – wgapiłam w niego wzrok- Nie – odpowiedział spokojnie
- Nie oszukuj. Chcę wiedzieć jak coś. –
- Victoria, spokojnie. Wszystko było w porządku. Tańczyliśmy cały czas potem przy stole śmialiśmy się i tak w kółko. –
Obserwowałam go,
gdy mówił. Jego spokojne zachowanie nie wzbudzało podejrzeń i mógł mówić
prawdę.
- Na pewno ? –
upewniłam się tylko- Na pewno – przewrócił oczami
Odetchnęłam z ulgą.
- Dawno przyszedłeś
? Nie wiem czemu Bob ci nie kazał poczekać na dole. Przecież zbudziłby mnie i
zeszłabym na dół … -
- Dość dawno –
zmrużył oczy- To znaczy ? – popiłam z kubka
- Nooo … od powrotu z dyskoteki. – podrapał się po głowie
Przełknęłam głośno
ślinę. Robi się coraz ciekawiej. Patrzyłam na niego stremowana.
- Byłeś tu całą noc
? –- Yhym – mruknął najnormalniej w świecie
- O Boże … A gdzie spałeś ? – błagalny ton
- W łóżku – odpowiadał śmiało – Z tobą –
Podniosłam z
zaskoczenia brwi.
- Nathan … ale …
czy … my … KURDE ! – nie mogłam się wysłowić – Czy … my … - pociłam się dalej,
a chłopak patrzył na mnie rozbawiony
Westchnęłam, widząc
jego powstrzymywany ubaw – No wiesz ! –
- No wiem. –
uśmiechnął się kącikiem ust – Chcesz mnie zapytać czy spaliśmy razem. W sensie
–- Właśnie tak – przerwałam mu - … A więc ? – suszyło mnie mega i wzięłam łyka, nie spuszczając jednak z niego wzroku
Nathan wziął oddech – Tak, 4 razy. –
Z impetem cała
zawartość policzków wypełnionych napojem została wyrzucona na pościel. Przed
oczami stanęła wizja mnie i Nathana razem. W moim łóżku. Pod moją pościelą.
Kochających się. Błądziłam wzrokiem po zaplutym prześcieradle i kołdrze.
- Nie … - jęknęłam
Chłopak milczał.
- To niemożliwe.
Matko. No nie. Ale. Jak. – wpadałam w panikę – Boże jaka ja musiałam być
zalana. – chwyciłam się za czoło – Ja cię przepraszam … - spojrzałam wreszcie
na niego – NATHAN !!! – wrzasnęłam z całej pety, gdy zobaczyłam, że chłopak
skręca się ze śmiechu
- Oczywiście, że to
niemożliwe, bo do niczego nie doszło, ale warto było zobaczyć twoją reakcję. –
wybuchnął głośnym, niepohamowanym śmiechem – Haha … żebyś … zobaczyła … haha …
swoją … minę … haha ! – mówił przez łzy ze śmiechu
Patrzyłam na niego
jak głupia.
- To w końcu tak
czy nie ? –
- Oczywiście, że
nie ! – uspokoił się – No bez przesady, Victoria ! Nie jestem dupkiem, żeby
wykorzystywać dziewczyny po alkoholu. –- Ta. Teraz możesz mi mówić wszystko, bo i tak niczego nie pamiętam … -
- Victoria nie przeginaj ! –
- Taka prawda ! – odstawiłam kubek na szafkę co spowodowało, że odkryła mnie po części kołdra
Nathan spojrzał na
moje nogi, które zostały odsłonięte. Przeniosłam wzrok za nim. I uwaga- BYŁAM
CAŁA UBRANA. TA DAM ! Ku mojemu, pozytywnemu (!) zaskoczeniu byłam we
wczorajszych ubraniach z dyskoteki. Kamień spadł mi z serca. Uśmiechnęłam się
momentalnie.
- Małpa ! –
rzuciłam w Nathana poduszką
Dostał centralnie w
dyńkę J .
- Wiesz co … To ja
się staram, pomagam, a ty mnie wyzywasz … - - No bardzo pomagasz, mówiąc, że spaliśmy razem ! – wyśmiałam go
- Bo spaliśmy ! Tyle, że do niczego nie doszło. – dodał
- Na szczęście – powiedziałam cicho – Mocno się rozwalałam ? – zmieniłam temat, mówiąc już głośno – Mam nadzieję, że w niczym ci nie uchybiłam … -
- Nie, nie. W porządku było. Nawet wyspałem się. –
- No zobacz, a ja nie … - wzięłam się za boląco głowę
- Boli ? –
- Boli. – skrzywiłam się
Uśmiechnął się chytrze. – Idź się przebierać trzeba pojechać. –
- GDZIE ZNOWU ?! –
- Na zdjęcie szwów. Victoria, wróć na ziemię. –
- O jaaaaa … - zapomniałam zupełnie o tej kwestii, położyłam się z powrotem na poduszkę – Nie chce mi się … -
- Wstawaj –
- Sam sobie jedź. –
- Wstawaj ! –
- Nie ! – na znak protestu naciągnęłam na głowę kołdrę
- Ale ja z tobą wcale nie zamierzam dyskutować na ten temat ! – cała kołdra wylądowała na ziemi, a Nathan stał nade mną – Do łazienki. Jazda ! –
- Jak ty się do mnie odzywasz ?! Nie pozwalaj sobie za dużo ! –
- Po dobroci nie skutkowało. Zaraz cię jeszcze zaniosę –
- Dobra, wyluzuj. – przerwałam mu – Sama wstanę. – podniosłam się z ogromną niechęcią – Jesteś okropny. – burknęłam, przechodząc obok niego na co on zaśmiał się i usiadł z powrotem w fotelu
Podeszłam do szafy
i przeglądałam ciuchy. Zastanawiałam się co wybrać. Przesuwałam wieszaki.
- Pół godziny
później … - skomentował chłopak- Chyba dawno z poduszki nie dostałeś. Muszę doprowadzić siebie do ładu, tak ?! –
- Oczywiście … -
- A, Nathan, ja nie pamiętam co wczoraj w nocy mówiłam, także jak coś to cię przepraszam i nie ponoszę za te słowa odpowiedzialności. – mówiłam, przeglądając ciuchy w szafie
- Wiem, wiem … -
Zdecydowałam się w końcu na strój i już wychodziłam do łazienki, gdy usłyszałam ;
- Vicky ! –
Cofnęłam się o
krok, patrząc pytająco na chłopaka.
- Wczoraj byłaś
urocza. – uśmiechnął sięPrzewróciłam oczami i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro – obraz nędzy i rozpaczy. Skacowana Wiktoria Minc. Mmmmm me gusta -,- . Kierrrrwaaa, jeszcze Nathan widział mnie w takim stanie … Nie, żeby zależało mi na jego zdaniu … Po prostu. Stwierdziłam, że nie da rady inaczej – biorę szybki prysznic. Po wyjściu z kabiny wysuszyłam się i ubrałam.
Wracałam do pokoju, gdy przy moich drzwiach stali Nathan z Chrisem.
- Poszła do łazienki. – mówił pierwszy
- A co ty tu robisz ? – spytał drugi
- Spałem tu. – odpowiedział, szczerząc się
Myślałam, że go
zdzielę jak to usłyszałam i zobaczyłam jego dumną minę ! Podeszłam bliżej;
- Hej Chris –- Cześć Victoria. Właśnie cię szukam. – spojrzał wymownie na Nathana
- O co chodzi ? –
- W sumie … już nieważne. – wycofał się – Na razie – odszedł
Dezorient chwilowy
-,-
- Gotowa ? –spytał
Sykes- Nie ! Jeszcze muszę się pomalować ! – ominęłam go i weszłam do środka pokoju
Ustałam przed
lustrem i zaczęłam robić makijaż. Najpierw puder potem róż. Wzięłam się za
malowanie oczu.
- Noooo ta
delikatna aczkolwiek jednocześnie z pazurem kreska dodaje ci uroku. –
Spojrzałam w
odbicie lustrzane. Za mną w fotelu siedział Sykes i obserwował mnie z
uśmiechem.
- Możesz się na
mnie nie patrzeć ? – mówiłam do jego odbicia- Krępujesz się ? –
- Ciebie ? –
- Dobra, nie było pytania. – odwrócił głowę w drugą stronę
- Zrobiłbyś coś pożytecznego dla ludzkości. –
- To znaczy ? –
- Zszedł na dół, nalał do butelki wody z cytryną dla mnie, a ja bym się spokojnie w tym czasie umalowała … Chyba nie wymagam za dużo. – mina niewiniątka
- Wiesz … istnieje takie jedno magiczne słowo … -
- Jazda ! – przytoczyłam jego wcześniejszą kwestię
- Nie wierzę … - wstał z fotela ledwo powstrzymując śmiech
Mijając mnie
jeszcze przelotem wsadził palce w moje żebra – jego zdaniem to były łaskotki.
Ta o_O .
W końcu jednak
zostawił mnie samą i spokojnie mogłam dokończyć malowanie. Zrobiłam eye linerem
cienkie kreski, rzęsy pociągnęłam tuszem i gotowe ! Zbierałam jeszcze tylko
włosy, bo nie miałam pomysłu co z nimi zrobić. Postawiłam na luźno splecionego
warkocza z boku. Zaplatając go zobaczyłam, że już mam sporo odrostów. O nieee –
jutro idą pod farbę ! J Zrobiłam
tego warkocza, wzięłam torbę i zeszłam na dół.
- O … widzę
Victoria, pełnia życia. – śmiał się Bob na mój widok – Jak było na imprezie ? –
- Bardzo fajnie –- A jak się czujesz ? –
- Szałowo – mruknęłam, podnosząc brew na co Bob wybuchnął gromkim śmiechem
- Gdzie lecisz ? – spytała Lucy
- Na zdjęcie szwów. A, Lucy ! – podeszłam bliżej – Pofarbujesz mi jutro odrosty ? –
- Jasne –
- Świetnie – uśmiechnęłam się
- Życzyła pani dużo wody z cytryną ? – z kuchni wyłonił się Nathan, zakręcający butelkę
- Czyżby kac po imprezie ? –
- Może malutki, Lucy … -
Nathan spojrzał na
mnie jakby chciał wytknąć „malutki ?!”.
- Jak mamy jechać
to chodź. – wzięłam od niego butelkę i po pożegnaniu z Lucy i Bobem wyszliśmy
ze „Sweet Dreams”.Wsiedliśmy do taxówki, którą zamówił wcześniej chłopak i podjechaliśmy do szpitala. W pogotowiu okazało się, że musimy poczekać, bo doktor już kogoś przyjmował. Usiedliśmy na krzesełkach pod jego gabinetem.
- Nathan … -
zaczęłam – Bo ja chcę ciebie przeprosić za tą imprezę … To znaczy za to do
jakiego stanu się doprowadziłam. – poprawiłam się - … Naprawdę jest mi głupio,
że … że byłeś tego świadkiem. Przepraszam. – spojrzałam mu w oczy
- Daj spokój.
Naprawdę nie robiłaś niczego głupiego. Byłaś … - szukał słowa – urocza i bardzo
opanowana. – uśmiechnął się- Przestań … -
- Serio. Trzymałaś się równo. Tylko jedna rzecz mnie zastanawia. –
Patrzyłam pytająco.
- Coś musiało się stać,
że straciłaś kontrolę. W drodze do klubu już byłaś jakaś taka nieswoja … Mam
rację ? –
Spuściłam wzrok i mimowolnie
zaczęłam bawić się zamkiem od torby, która spoczywała na moich kolanach.
- Czyli coś się
stało. – podsumował – Powiesz mi co ? – szukał mojego wzroku
- Sorry Nathan, ale
nie lubię się zwierzać. Tym bardziej, że – zawiesiłam się- Ok, rozumiem. – wzruszył ramionami – Powiesz jak zechcesz. –
W tym momencie
dziękowałam w duszy za to, że Sykes posiadał tam swoją jakąś inteligencję ( w
którą momentami wątpiłam ) i, że nie musiałam mu opowiadać ostatnich zdarzeń i
tłumaczyć, że za mało się znamy i, że najzwyczajniej w świecie jeszcze mu nie
ufam.
Z gabinetu wyszedł
pacjent. Moja kolej. Poprosiłam Nathana, żeby posiedział w poczekalni. O dziwo –
zgodził się. Weszłam do gabinetu. Doktor znalazł moje dokumenty sprzed kilku
dni.
- Jak tam pani
Victorio ma się dłoń ? – podszedł i zaczął rozwijać bandaż
- W porządku – - Nie bolała przez ostatnie dni ? –
- Nie – faaaaaceeeeet; ona wczoraj nieźle znieczulona była na imprezie przez taką dawkę alkoholu …
Doktor całkiem
rozwinął opatrunek i ukazała się zszyta rana.
- Wygląda dobrze –
oglądał dłoń bardzo uważnie – Dobrze, możemy ściągać szwy. – podszedł do zlewu,
zdezynfekował ręce, nałożył rękawiczki i przysunął się z potrzebnymi rzeczami
Nie wiem co mnie
podkusiło, ale popatrzyłam jak doktor ściągał pierwszy szew. I to był błąd !
Ścisnęło mnie w żołądku, zemdliło i przed oczami zrobiło się czarno.
Momentalnie odwróciłam głowę w drugą stronę. Jednak moja wyobraźnia wcale mi
nie pomagała ! Czułam każdy wyciągany szew, a wyobraźnia pokazywała mi do tego
odpowiedni obraz. Już pod koniec myślałam, że zwymiotuję kiedy na szczęście (
swoje i lekarza ) usłyszałam ;
- Gotowe –Doktor jeszcze zabandażował delikatnie dłoń i nakazał wieczorem smarować maścią. Podziękowałam i wyszłam z gabinetu.
- Victoria siadaj !
– Nathan zerwał się, widząc mnie
Naprawdę nie miałam
nic przeciwko temu – jeszcze trzymało mnie to wyciąganie szwów i cały ten
obraz.
- Dobrze wszystko ?
Jesteś blada. Napij się wody. –
Wypełniłam
polecenie.
- Już lepiej. Źle
znoszę takie zabiegi. Niepotrzebnie spojrzałam … Możemy iść. – wstałam
- A ręka dobrze się
goi ? –- Książkowo –
Wyszliśmy pomału ze
szpitala. Nathan cały czas patrzył uważnie jakbym za każdym krokiem miała paść.
Zaczęło mnie to śmieszyć, ale nie pokazywałam tego po sobie. Wsiedliśmy do
taxówki. Chłopak podał adres i ruszyliśmy.
- A przepraszam …
gdzie teraz jedziemy ? – spytałam zdziwiona- Przydałoby się zjeść jakieś śniadanie. – uśmiechnął się
No tak. Ten dzień nie należał do tych kiedy ogarniałam sytuację o_O . Za jakieś 5 minut podjechaliśmy pod dom. Zaraz. Znałam ten dom.
- E, ale czemu
przyjechaliśmy do ciebie ?! –
- Bo tu zjemy
śniadanie. – wyszczerzył się, zapłacił i wysiedliśmy z taxówki- Ale ja u siebie chciałam zjeść ! –
- Victoria, nie rób problemów. – przewrócił oczami i pociągnął do wejścia
- Mogłeś chociaż uprzedzić … - nie ustępowałam
Nic nie
odpowiedział tylko otworzył przede mną drzwi. Weszliśmy do środka. Już z
korytarza widziałam siedzących w kuchni, opartych przy stole Jaya i Maxa.
Wyglądali jak 7 nieszczęść … Tom kręcił się przy kuchence.
- Hej – weszłam do
nich- Vicky ! – podszedł Tom i przytulił
- Cześć – uśmiechnął się delikatnie Jay
- Siema młoda – podniósł powoli rękę Max
Obydwoje siedzieli
podparci ( wnioskuję, że inaczej nie byliby w stanie utrzymać samodzielnie głowy
).
- Zjesz z nami ? –
Tom przewracał coś na patelni- Tak, zje. – do kuchni wszedł Nathan, który za mnie odpowiedział – Z Victorią jeszcze nie jedliśmy śniadania. Oooo panowie … widzę też w niezłym stanie jesteście. – zaśmiał się widząc siedzącą dwójkę
- Co to znaczy „też” ? – ciekawy Tom od razu zawrócił się do nas
- To, że też i ja mam kaca jak stąd do wieczności. – napiłam się wody z butelki
- No proszę was ! Musieliście tyle pić ?! – popatrzył na mnie Parker – BEZE MNIE ?! – dodał rozpaczliwym tonem
- Było trzeba z nami iść. –
- A tak w ogóle miałem chyba jakiś gorszy dzień, bo wcale tak dużo nie wypiłem. –
- Nie Jay, wcale ! – doszedł do nas Siva – Hej Vicky – przytulił mnie
- Hej –
- Nie byłem aż tak pijany ! – zaprotestował ile miał sił Loczek
- Stary ! Zapytałem się ciebie o godzinę, a ty wyciągnąłeś termometr, mówiąc, że czwartek ! – powiedział mulat i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, oczywiście bez bohatera akcji ;)
- O nieee … na następną imprezę idę z wami. – pokręcił głową Tom – Taką zabawę to grzech opuszczać ! -
- Tylko jakimś cudem Nathan wyszedł z tego cało. – odezwał się Max
- Trzeba wiedzieć jak pić. – uśmiechnął się pewnie brunet
- Słabo się nim zaopiekowaliśmy, Vicky. –
- No już ona się zaopiekowała mną świetnie. – oświadczył Sykes, który dopiero po chwili ogarnął, widząc szeroko otwarte oczy chłopaków ( nawet dwóch skacowanych ) i moją minę, że zabrzmiało to bardzo dwuznacznie
- To dlatego nie
wróciłeś na noc ! – walnął po chwili ciszy Jay
- E, no co się działo
? – - Fajnie było ? –
- Jesteście razem ? –
- Będziemy wujkami ? –
Chłopaki przekrzykiwali
jeden drugiego.
- Nathan, odkręć to
jakoś. – mruknęłam, stojąc obok niegoHej ziomeczki :) ! Od razu przyznaję się bez bicia, że miałam niezłą frajdę, pisząc ten rozdział. W taką fazę wpadłam, że nie miałam pytań :D. Aż nadal się śmieję ;P Jeśli Wasza wyobraźnia ukaże Wam ten rozdział tak jak moja mi to będzie git xD
Co do pytań pod ostatnim rozdziałem - Anonimie, wiem, że czekasz na "pikanterię", ale take it easy, wszystko w swoim czasie, pomalutku, powolutku ;) ...
A co do pytania strange sykes - nie mam pojęcia dlaczego mam "taki wielki talent do pisania" jak to zostało przez Ciebie określone :D. Może stałam po niego w kolejce jak rozdawali talenty, nie pamiętam ;p ... Moja głowa jest już przeładowana pomysłami i wystarczy to tylko w miarę ogarnąć, uporządkować i normalnie przepisać na papier :).
Czytajcie, rozdzialik świeżutki- nieśmigany :D .
Buziak :* !