Tego wieczora kiedy
chciałam Nathanowi wyjawić prawdę o mojej domniemanej ciąży, a zadzwonił do
niego Tom, przerywając mi, już potem nie podjęłam ponownie tego tematu i sprawa
została zawieszona. Spanikowałam. Najzwyczajniej w świecie stchórzyłam i było
mi z tym równie ciężko i źle …
- Vicky – Nath
przeciągnął się, budząc – Ty nie śpisz w czasie lotu ? Co to za cud ? – pytał
niemrawo
- Tak jakoś. –
posłałam mu blady uśmiech – Wyspał się śpiący królewicz ?- Hmmmm … - zastanowił się jakbym zadała mu śmiertelnie ważne pytanie – Nie.
Roześmiałam się cicho z jego spowolnionej reakcji i pocałowałam go w policzek.
- Omnomnom to było miłe. – uśmiechnął się szeroko i wskazywał dumnie palcem na drugi policzek, nastawiając się
- Nie masz ze mną za dobrze ? – założyłam ręce na piersi
- Zawsze mogę mieć jeszcze lepiej. No dawaj. Całuj.
Przewróciłam oczami ze śmiechem, ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam go mocno, ale nie w policzek tylko w usta.
- I w ten sposób wykorzystałeś Sykes swój limit miesięczny na buziaki. – powiedziałam po okazanej czułości
- No co ty mówisz … ?
- No tak !
- Ale ja się nie zgadzam !
- Trudno.
- To w takim razie daję ci prawo, żebyś całowała mnie częściej.
- Nie masz takiego prawa. – mówiłam przez śmiech
- Mam i je tobie daję.
Pacnęłam się tylko bezsilnie w czoło. – Ciebie trzeba zacząć leczyć Młody.
- Za późno.
- Woho ! Autopojazd ?
- Czasami. – wyszczerzył się, machając brwiami
- Wariat.
- Ale mnie lubisz ?
- Tylko ciutkę.
- Zadowolę się i tym. – odpowiedział i wziął mnie za rękę, splatając nasze palce. Patrzyłam na nasze dłonie i spoważniałam.
- Nath …
- Co tam ?
- Kocham cię ... Jesteś jedyną osobą, która potrafi mnie zrozumieć, wesprzeć tak po prostu, bezinteresownie, rozbawić do łez
- Wkurzyć jak nikt inny … - przerwał, dodając
- Tak. – uśmiechnęłam się szeroko – To też. – przekręciłam głowę, by spojrzeć mu w oczy – Do końca życia nie będę potrafiła się tobie odwdzięczyć za to, że jesteś dla mnie taki wspaniały.
- Będziesz mogła się odwdzięczyć.
Ściągnęłam brwi zakłopotana. – Jak to ?
- Po prostu bądź ze mną zawsze. Do końca życia.
Patrzyłam na niego lekko zdumiona tą deklaracją. – Ale to nie oświadczyny, prawda … ?
- A zgodziłabyś się ? - serce szybciej mi zabiło i krew uderzyła do głowy. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, co zostało przez niego zauważone. – Tak myślałem … - westchnął – Spokojnie, jak będę ci się chciał oświadczyć to zauważysz to od razu.
- Nathan, ale to nie tak … - jęknęłam
- Victoria, naprawdę nie ma żadnego problemu. Wiem. Rozmawialiśmy o tym już nieraz i wiem, że nie chcesz jeszcze ślubu. Bez obaw. – położył rękę na moim kolanie – Mamy czas. – uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest i zsunęłam się z fotela, by móc oprzeć głowę o jego ramię. - Nie żałujesz, że już wracasz do Londynu ?
- Nic tam po mnie. – powiedziałam smutno – Może i nie rozumiałeś tego wszystkiego przez pryzmat rozmów po polsku, ale widziałeś co się działo.
- Widziałem … - westchnął – Ale nie przejmuj się.
- Nathan proszę cię. Jak mam się nie przejmować ?! – podniosłam się – Jestem pokłócona z najbliższą rodziną, czuję się okropnie, a ty mi mówisz tak po prostu, że mam się nie przejmować ?!
- Nie to miałem na myśli i nie patrz tak oskarżycielsko tymi swoimi dużymi oczami. … Ciężko mi patrzeć jak się zamartwiasz i chciałbym móc coś zrobić, żeby było ci lżej.
- Nie pogodzisz się z nimi za mnie. – skwitowałam – Postaram się trzymać swoje smutki i nerwy na wodzy i nie wracać do tego tematu niepotrzebnie. Przynajmniej w towarzystwie.
- Ale
- Koniec tematu. – powiedziałam stanowczym, ostrym tonem – W ogóle mam lekkiego stresa. – przyznałam się
- Przed czym ?
- Przed spotkaniem z chłopakami. – przygryzłam wargę, a Nathan dał w śmiech – Ej ! – szturchnęłam go – To nieładnie śmiać się z czyjegoś nieszczęścia !
- Nooooo – przeciągnął – nieszczęście to jeszcze przed tobą.
Spojrzałam na niego kapitulującym wzrokiem. – Wiesz kochanie. Wcale mi nie pomagasz.
- Wiem. – roześmiał się ponownie – Ale opitol będzie i to niezły. Od góry do dołu.
Kiwnęłam głową przyjmując to do świadomości. – Świetnie. Od razu mi lepiej.
- Oj daj spokój. – teraz on mnie szturchnął z szerokim uśmiechem
- Co nas nie zabije to nas wzmocni.
- Cokolwiek masz na myśli.
Wymieniliśmy znaczące spojrzenia. On nadal się śmiał, ale mi do śmiechu nie było …
W końcu wylądowaliśmy. Wyszliśmy z lotniska niespostrzeżenie i wsiedliśmy do taksówki. Powiedziałam kierowcy adres „Sweet Dreams”, a ten ruszył zaś Nathan zdziwiony patrzył na mnie.
- Myślałem, że do mnie od razu jedziemy.
- Nath ja mieszkam u Boba i Lucy. Nie u ciebie.
- Oj, ale mogłabyś przenocować dzisiaj u mnie.
- Mówisz to średnio 3 razy w tygodniu.
Uniósł znacząco brew. - Może powinno dać to do myślenia ?
- Co cię wzięło dziś na poruszanie takich tematów ?
- Tak generalnie to nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
- Dlaczego ? - przewrócił w odpowiedzi oczami – Muszę pokazać się Bobowi i Lucy i ich uspokoić, tak ?
- Ty na serio boisz się reakcji chłopaków. – skomentował
- Wcale nie ! – zaprotestowałam – Po prostu muszę do „Sweet Dreams” pojechać.
- No dobrze, ale w takim razie za parę godzin przyjadę po ciebie i jedziemy do mnie.
- Ale Nathan …
- Wiesz, że nie przyjmuję sprzeciwów. – prychnął
- Musisz postawić na swoim, co ?!
- Oczywiście. – wzruszył ramionami – To będę u ciebie o 18.
Spojrzałam na zegarek. – Ale 18 jest za 1,5 godziny.
- …
- Chyba przesadzasz !
- Wcale nie.
Wzniosłam wzrok do góry. – Boże daj mi cierpliwość do tego człowieka.
W tym momencie taksówkarz parsknął, ale momentalnie, przywołując się do porządku chrząknął; - Przepraszam.
- Nic nie szkodzi.
- Ona tak ma.
- Nathan jeszcze słowo !
Faceci roześmiali się już na całość, a ja poddałam się bezradnie. Niecały kwadrans później wchodziłam już do cukierni.
- Victoria ! – Lucy
szła do mnie zza lady z otwartymi ramionami – Dziecko gdzie ty byłaś ?
- Vicky ! – Bob
wyszedł z kuchni – Co się z tobą działo ?- Cześć. – uśmiechnęłam się przyjaźnie i przytuliłam każde z nich – Przepraszam, że tak wyszło, ale musiałam nagle wylecieć do Polski.
- Mhm, czyli z lokalizacją mieliśmy rację. – wyprostował się dumnie Bob
- Tak tak, słyszałam o wasze historycznej naradzie z Nathanem.
- Ale co się stało ?? – dopytywała się Lucy
- Mmmm … - zastanawiałam się, którą wersję im przedstawić – Moi rodzice się rozwodzą.
- Kochanie … - Lucy przytuliła mnie – Tak nam przykro …
- Vicky ... – Bobowi również zrobiło się smutno
- Ale dość. Nie chcę o tym rozmawiać. – wymuszony uśmiech
- Zjesz coś ?
- Nie, dzięki. Zapewne zjem z chłopakami.
- Z chłopakami ? – powtórzyła Lucy
- Wyczuwam Nathana. – roześmiał się Bob
- Ha ha ! – wystawiłam język
- Dobrze, dobrze. Leć.
- Najważniejsze, że jesteś cała i zdrowa.
- Inaczej być nie mogło. – puściłam oko
Posiedziałam z właścicielami cukierni do przyjazdu Nathana. Następnie zabrałam się z nim do domu The Wanted.
- Nie pytaj mnie dziesiąty raz czy się denerwuję, bo dziesiąty raz odpowiem, że się denerwuję. – uprzedziłam, wychodząc z samochodu
- Jak ja dawno nie widziałem mojej Victorii takiej zestresowanej. – objął mnie ramieniem
- Cieszy cię to ?!
- I mimo wszystko ten ostry ton. MMmm … Tak jest ! – z emocji zamknął dłoń w pięść i ze śmiechem otworzył przede mną drzwi do ich domu – Jesteśmy ! – krzyknął na całe gardło
- Hej … - odezwałam się niepewnie o wiele ciszej
Z salonu wyłonił się Tom … z kijem bejsbolowym ! Ze schodów zaczął schodzić wolnym krokiem Max i kręcił w dłoni skórzany pasek od spodni, z kuchni wyszedł Jay z patelnią zaś Siva z łazienki ukazał mi się z młotkiem. Wszyscy mieli pokerface na twarzy. Byli nie do poznania z tą powagą. Aż naprawdę się przeraziłam !
Przygryzłam wargę.
– Chłopaki … przepraszam … Wiem jak to wyszło ... Ale … - zaczęłam się jąkać, a
oprócz mojego głosu, w całym domu panowała totalna cisza – Lepiej bym się czuła
… jakbyście odłożyli te wszystkie atrybuty … - przełknęłam ślinę – bo są wam
kompletnie niepotrzebne … prawda … ? – na koniec prawie pisnęłam
- Słońce – Tom
zaczął znacząco uderzać kijem bejsbolowym o swoją drugą dłoń – Przeskrobałaś
sobie …- No. – odezwał się Max, nie przerywając kręcenia paskiem – Nie spodziewaliśmy się tego po tobie.
- Niezły kawał nam wywinęłaś. – Jay przeglądał się w patelni
- Tak się nie robi. – Siva chuchnął na młotek
- No ja wiem, ale …
- Masz coś na swoje usprawiedliwienie ?
- Tak Tom; przywiozłam tą wódkę. – przewróciłam oczami
Parker momentalnie zapomniał się i wyszczerzył za co został upomniany chrząknięciem Maxa, który nadal stroił poważnego. Poczułam ulgę i przywróconą odwagę.
- Oj chłopaki noooo – weszłam do środka z uśmiechem i wzrokiem kota ze Shreka po czym wszyscy się na mnie rzucili z uściskami, rzucając w kąt atrybuty. Krzyczeli jeden przez drugiego coś w stylu; „Jak dobrze, że jesteś”, „Martwiliśmy się o ciebie”, „Nie rób nam tego więcej” … - Dobra, dajcie mi pooddychać ! – wyswobodziłam się ze śmiechem z ich objęć i całusów – A ty ! – zawróciłam się do Nathana, który z uśmiechem i założonymi rękami, oparty o framugę, przyglądał się nam – Masz pstryczek w nos ! Wiedziałeś, że tak to będzie wyglądać !
Uśmiechnął się
tylko szeroko, prezentując swoje białe zęby.
- To ja proponuję
tak – głos zabrał Max - zjemy coś na szybko i idziemy poszaleć na imprezę.
Powrót Vicky to wspaniała okazja do balowania.- Brak okazji to też wspaniała okazja do balowania. – poprawiłam
- Vicky ! Nie psuj dobrego wrażenia.
- Max, kogo ty chcesz oszukać ? – pogłaskałam go po głowie
- Jestem za ! Zapewne cała reszta też. Dlatego idę po ulotki z lodówki i coś zamówimy zaraz. – zgłosił się Tom
- Serio ? – skrzywiłam się – Ja i mój powrót tylko tyle jesteśmy warci ? Jakiegoś śmieciowego fast fooda ?
- Ommmmm podoba mi się to. – Jay zacierał ręce – Mów dalej.
- Dobra. – machnęłam ręką – Zrobię wam te naleśniki. - wszyscy jak jeden mąż przybili sobie piątki. Pokiwałam tylko głową. – Jak małe dzieci …
- Słońce potowarzyszyć ci ? – usłyszałam za sobą Toma, gdy kierowałam się do kuchni
- Jak chcesz.
- To potowarzyszę …
Parker wystawiał miski, a ja wyciągałam rzeczy spożywcze, które były mi potrzebne.
- Naprawdę kamień z serca, że już cię mamy z powrotem. Cieszę się bardzo, że jesteś. – dał mi buziaka
- Ja też się cieszę. W ogóle genialnie, że wychodzimy gdzieś na imprezę.
- O taaaaaak. Trzeba odreagować te kilka dni nerwówki.
- Racja. Mam ochotę się uwalić dziś, Tom.
Brunet spojrzał na mnie zadziornie. – Jeśli liczysz, że będę twoim kompanem, to lepiej trafić nie mogłaś Słońce !
Salut ! Czy ktoś tu
domagał się szybkiego nexta pod groźbą nieprzespanych nocy albo nawet i zgonu
;> ?? Zatem spięłam poślady i napisałam go specjalnie dla Was migusiem ;D.
Rach ciach i gotowe.
W ogóle czego ja
się dowiaduję ?! – Moje Czytelniczki są w nałogu ? … Nie potrafią się
opanowywać i kilka razy dziennie odświeżają Wantedowe Story ?? … No większej
radochy nie mogłyście mi sprawić ;] ! Ten nałóg jak najbardziej Wam
usprawiedliwiam ;). Zdajecie sobie sprawę z tego, że dokładnie jutro minie 9
miesięcy odkąd istnieje ten blog ? : )
Witam nowe
Czytelniczki : ) ! Jestem niezmiernie dumna, że przebrnęłyście przez wszystkie
rozdziały i dołączyłyście do nas :).
U mnie nic w sumie
nie zmieniło się od wczoraj ;p. Zrezygnowałyśmy jednak z dziewczynami z nocnej
imprezy i miałam przynajmniej czas na naukę, którą zaniedbałam przez ostatni
czas, ale wychodzę już na prostą, więc tym się pocieszam ;).Obecnie żyję tylko tym, że w środę jadę do rodzinnego domu. Baaaaaardzo chce mi się już tego i nie mogę się wprost doczekać !
Chyba czas podnieść tyłeczek z łóżka i pomyśleć o jakimś śniadanio- obiedzie ;), a potem wracam do swoich bazgrołek i zeszycików, bo statystyka i historia filozofii nadal na mnie czekają i nie odpuszczą :p. Jesteśmy w kontakcie !
Buziam ;* !