sobota, 26 września 2015

...mam to gdzieś - rozdział 147.

Nathan ryknął śmiechem, a ja zasłoniłam twarz ręką.
- Nie wierzę w to co widzę. Schowaj się Tom z tym różowym puszkiem.
- I dobrze! – obruszył się – Zaraz sobie pójdę!
Poczułam nagle jak ostatni drink podchodził mi pod gardło. Nachyliłam się do Nathana;
- Idę na taras. Muszę się przewietrzyć.
- Okey, wszystko w porządku? – spojrzał uważnie
- Chyba się lekko zdyskwalifikowałam.
- Iść z tobą?
- Nie trzeba. – uśmiechnęłam się, dałam przelotnego buziaka i wyszłam na dwór, mijając pijanych ludzi. Na podwórku też nie było lepiej, bo i tam było stadko napitych, ale wyszłam bardziej na prawo i usiadłam na trawie, gdzie w pobliżu 8 metrów nie było nikogo. Usiadłam i patrzyłam w dal na nocny widok Los Angeles. Było pięknie. Ciepło. I pięknie. Od razu poczułam się lepiej i od razu zachciało mi się zapalić rytualnego papierosa jak przeważnie na każdej imprezie zakrapianej alkoholem. Oczywiście nie posiadałam swojej paczki, ale wytężając wzrok zauważyłam, że w tłumie nieopodal ktoś palił. Wstałam, podeszłam do gościa, który ledwo trzymał się na nogach, dał mi papierosa, podpalił i wróciłam z fajką na swoje miejsce na trawce. Rozkoszowałam się tą chwilą, widokiem i dymkiem. Nigdzie się nie spieszyłam ani nikt mnie nie popędzał. Czułam się szczęśliwa. Miałam promile we krwi, więc nie myślałam o niczym racjonalnie. Wypaliłam papierosa i czułam się dopełniona tamtejszego wieczoru. Wróciłam do towarzystwa. Ze swojego otoczenia znalazłam tylko Jay’a, który siedział przy barze i coś sączył. Stanęłam koło niego.
- Co tam Vicky?
- A nic – odpowiedziałam z szerokim uśmiechem, rozglądając się
- Gdzie swojego zgubiłaś?
- No właśnie gdzieś mi się zgubił w akcji.
- To niedobrze. Jakiś czip by się przydał czy coś.
- I bez tego sobie poradzę. – machnęłam ręką – A ty co, tak sam?
- Lukas odpadł – wskazał ruchem głowy na śpiącego na kanapie osobnika – A ja tak sobie myślę…
- O czym?
- O tym jakby to było, gdyby pewne sprawy potoczyły się inaczej.
Spojrzałam na niego uważnie. – Coś się stało?
- „Stało” – powtórzył dosadnie – Czas przeszły i dokonany. – wstał – Sorry, muszę do kibla. – i poszedł
Trochę zdziwiłam się i stałam tak wryta przez dobrych kilka sekund, ale w końcu wzruszyłam ramionami, rozejrzałam się jeszcze raz i nie widząc swojego chłopaka stwierdziłam, że olewam to wszystko i idę spać. Ruszyłam do siebie. Na piętrze słyszałam jakieś pomruki dochodzące za drzwiami od pokoju Maxa. Krew mi się zagotowała i miałam ochotę już coś krzyknąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Weszłam wkurzona do swojego i Nathana pokoju i zamknęłam za sobą drzwi, opierając o nie czoło. Po chwili poczułam czułe objęcie od tyłu.
- Naaaath… - westchnęłam
- Słucham – mruknął mi do ucha
- Widziałeś pod koniec imprezy gdzieś Maxa?
Odsunął się ode mnie i patrząc w oczy powtórzył; - Maxa?
- Tak, Maxa.
- Nie, nie widziałem go.
Mhm, czyli się… z tą laską. - westchnęłam ciężko, wyminęłam Nathana i usiadłam na łóżku. Zdejmowałam buty.
- O co chodzi Vicky?
- O nic. Możesz mi rozpiąć trochę sukienkę? Marzę o spaniu.
- O spaniu? – uniósł brew i z przygryzioną wargą podchodził powoli do mnie
- Ta mina mówi sama za siebie… - chrząknęłam i miałam rację… Nathan nie pozwolił mi zasnąć przez pół nocy…
Obudziło mnie słońce, które świeciło mi prosto w twarz. Odwróciłam głowę na drugą stronę i napotkałam się z klatką piersiową Nathana. Otworzyłam powoli oczy. Chłopaka twarz była tuż nade mną. Spał jeszcze smacznie. Podniosłam się. Byłam przykryta tylko kołdrą, nie mając nic więcej na sobie. Rozejrzałam się, wokoło łóżka leżały porozrzucane nasze ubrania. Tak. Ta noc, mimo iż wydawało mi się, że byłam zmęczona, była cudowna. Uwielbiałam dotyk i pocałunki Nathana. A ubiegłej nocy nie oszczędzaliśmy na miłości… Odrzuciłam kosmyk włosów na plecy.
- Dzień dobry – usłyszałam ochrypłe za sobą. Zawróciłam się i zobaczyłam jeszcze zaspanego Nathana, ale już z uśmiechem.
- Dzień dobry – odpowiedziałam, a on za chwilę chytrze się uśmiechnął;
- Wyspałaś się?
Przewróciłam oczami ze śmiechem, a on powalił mnie z powrotem na plecy i nachylił się, szukając dłońmi pod kołdrą mojego pośladka.
- Gdzie z tymi łapskami?
- A tak o…
- „Tak o”? – roześmiałam się – Tak o to proponuję wstawać.
- Oj jeszcze chwila. – puścił oko i pocałował namiętnie. W tym geście czułam jego pożądanie jednak chichocząc wyswobodziłam się i trzymając mocno kołdrę wstałam z impetem z łóżka.
- Kochanie!
- Co jest? – odwróciłam się przodem do łóżka i zobaczyłam Nathana nagiego na prześcieradle – A! – wypsnęło mi się i spuściłam od razu wzrok – To weź sobie się przykryj prześcieradłem.
- Ale ja chcę kołdrą.
- To trudno. – wzruszyłam ramionami i podeszłam do szafy, by wybrać ciuchy
- Jakie plany na dzisiaj?
Westchnęłam ciężko. – Nie mam pojęcia. Pójdę do Stephana na pewno, a reszta dnia minie mi tak po prostu. Bez sensu. – dokończyłam smutno
- Oj to poszukaj sobie jakiegoś zajęcia.
- A co mam robić Nath? – odwróciłam się gwałtownie – Leżeć i opalać się cały dzień?
- No nie wiem… - błądził wzrokiem – Możesz chodzić na zakupy sobie.
- Jasne. I wydawać pieniądze, których nie mam i bawić się w kupowanie markowych ciuchów.
- A co w tym złego?
Przewróciłam oczami. – Nic…
- A co do pieniędzy to przecież mogę ci dać.
Moja sroga mina z uniesioną brwią.
- Pożyczyć?
Mina niezmieniona.
- Vicky jesteśmy razem, więc nie rozumiem w czym widzisz problem.
- W tym, że nie będę twoją utrzymanką. I wiesz co? Ubierz się wreszcie. – powiedziałam i wyszłam w kołdrze do łazienki, by się przebrać

 Wróciłam po 10 minutach i zastałam w pokoju Nathana siedzącego na końcu łóżka w samych spodniach dresowych. Muszę przyznać, że wyglądał naprawdę kusząco bez koszulki i z takim sportowym dołem. Westchnęłam tylko cicho po czym odłożyłam kołdrę na łóżko.
- Nad czym się zastanawiasz? – zagadałam, widząc pogrążonego w myślach
- O niczym istotnym. – spojrzał na mnie – A ty?
- Ja nie myślę. – Nath jak na zawołanie szeroko się uśmiechnął i do mnie dopiero dotarło jak to zabrzmiało – Dobra, wygrałeś. – już miał coś powiedzieć, ale go wyprzedziłam – Nakładaj top i chodźmy na śniadanie, bo głodna jestem.
Dopiero co zeszliśmy na dół;
- Nath, dobrze, że jesteś – zgarnął go Tom – Scooter dzwonił, chce się z nami widzieć za 40 minut.
- A myślałem, że będziemy dzisiaj mieli wolne…
- Niestety
- Ok, a gdzie reszta?
- Jay rozmawia przez telefon u siebie, Siva z Nareeshą na tarasie jedzą śniadanie, a Max… - Parker wyszczerzył się szeroko – Jeszcze śpi.
- Sam? – wypsnęło mi się
- Już tak – Tom puścił oko
OK, nie wnikam. Podeszłam do ekspresu i nalałam sobie kawy, a Nath zaczął wykładać produkty z lodówki.
- Co ci zrobić? Jajecznicę, bekon, zapiekankę…?
- Kanapkę
- Robi się. – dał przelotnego buziaka – O której idziesz do Stephana? Może poszedłbym z tobą?
- A wiesz o której wrócisz?
- Nie do końca, wiesz jak to jest…
- W sumie chciałam iść jak najszybciej, ale skoro też chcesz pójść to mogę poczekać. Byle nie za długo!
- Postaram się, ale wiesz, że za dużo do gadania to nie mam.
- Może wiem, może nie wiem… - miałam coś jeszcze dopowiedzieć, ale się zawiesiłam, bo do kuchni wszedł zaspany Max
- Cześć wszystkim – mruknął i usiadł na krześle
- Stary, ty ledwo żyjesz. – poklepał go po plecach z uśmieszkiem Tom – Tak dobrze było?
- Mhm… - mruknął z dumną miną Łysy – Vicky, możesz mi nalać kawy?
- Nie, nie mogę. – odpowiedziałam momentalnie bez zawahania co najwyraźniej nie spodobało się rozmówcy
- Czemu nie możesz?
- Rusz tyłek i sam sobie weź.
- Vicky! – zaskoczony Nathan
- Dobra, dzięki wielkie… - Max wstał i nalał sobie kawy po czym wrócił na miejsce
- A przepraszam… wy jesteście jacyś pokłóceni?
- Bynajmniej Tom.
- Aha, czyli tak z czystej sympatii odzywasz się do Maxa?
- Tom, masz jakiś problem?
- Myślę, że to nie Tom ma tu problem. – usłyszałam Maxa i aż wszystko we mnie się zamroziło. Miałam wrażenie, że krew przestała we mnie płynąć. Odwróciłam się do Łysego twarzą w twarz.
- Chcesz o tym porozmawiać?
- Zależy o czym, ale podejrzewam, że o imprezie. – odpowiedział hardo
- To nie ja bzykam się z kim popadnie i to nie ja macam się z pierwszą lepszą w kiblu.
- Wow wow wow
- Vicky
- Chwila Nath! Jeszcze nie skończyłam!
- Ale ja skończyłem! – Max wstał i podszedł do mnie – Nic ci do tego z kim sypiam ani co i gdzie robię, rozumiesz?
- Jasne – prychnęłam – Tylko potem nie przychodź do mnie z żalem, że kolejna kopnęła cię w dupę, skoro, a zresztą… mam to gdzieś. – wyszłam szybko z kuchni. Na schodach dogonił mnie Nathan i zawrócił przodem do siebie.
- Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi i czemu tak się wściekasz?
- To ty nie byłeś przed chwilą na dole i nie słyszałeś co wyprawia Max?
- Ale Vicky nie rozumiem. – patrzył mi w oczy – Dość długo znasz Maxa i wydawało mi się, że doskonale wiedziałaś jakim on jest typem.
- Owszem, wiedziałam i nigdy mi się to nie podobało.
- Ale to jest jego sprawa co i z kim robi.
Zamknęłam się. Patrzyłam w podłogę i nie wiedziałam co powiedzieć. Nathan miał rację.
- Po prostu… - błądziłam wzrokiem – Wkurza mnie to jak widzę co on wyprawia, jak zmienia laski jak rękawiczki i jeszcze tym się szczyci. Dla mnie seks jest zbyt ważny, żeby uprawiać go z byle kim, a ten tak po prostu… - wzruszyłam bezradnie ramionami
- Kochanie… Max jest dorosły i nic nam do tego jak postępuje.
- Ale jesteśmy jego przyjaciółmi i chyba mamy prawo do wskazania, że robi źle.
- OK, ale jemu nie wydaje się, że postępuje niewłaściwie. On lubi takie życie i póki sam nie uzna, że chce coś zmienić my nie zrobimy na siłę nic.
Patrzyłam Nathanowi w oczy. Jego argumenty były logiczne, ale mimo wszystko w środku gotowało mi się. Pogładziłam chłopaka po ramieniu.
- Leć do Scootera, bo się spóźnisz. – dałam buziaka w policzek i wróciłam na górę. Usiadłam na łóżku i zapatrzona w widok za oknem próbowałam przekonać się, że Nathan miał rację i że to nie była moja sprawa. Max był dorosły, miał prawo do robienia wszystkiego na własną odpowiedzialność. A jednak coś mnie nękało. Nie powinien był zachowywać się w taki sposób. Myślałam, że się zmienił. I jeszcze tamta dziewczyna… Tragedia!
Dźwięk smsa.
- Królewno może byś odpaliła w końcu Skype’a?
Lisa! Zerwałam się po laptopa i migiem zalogowałam się. Połączenie z przyjaciółką.
- Matko, ja cię kiedyś utłukę! – zobaczyłam ją na ekranie – Toć my wieki się nie widziałyśmy!
- Hej kochana! – pomachałam – Wiem, wiem… Ale co ty, nie śpisz?
- Nie, cierpię dziś na bezsenność wyobraź sobie…
- Ojej, coś się stało?
Wzruszyła niemrawo ramionami. – Właśnie chodzi o to Vicky, że nic się nie stało. Nic się nie dzieje. Wszystko jest codziennie takie same. Szare, rutyna…
- Uuuuu – skrzywiłam się – To bierz wolne i odwiedź rudą w Ameryce.
- Nie wiem czy to dobry pomysł…
- Czemu?
- Musiałabym wziąć urlop…
- I?
- Spakować się i lecieć miliard godzin…
- I??
- Zobaczyłabym się z Jayem, a wiesz, że nam nie wyszło…
- I???
- CZY TY W OGÓLE MNIE SŁUCHAŁAŚ?!
- Oczywiście, że tak, ale żaden argument do mnie nie trafił, sorry…
- ?
- Żaden problem postarać się o urlop w twoim przypadku kiedy cały czas pracujesz. Weź letnie cienkie ciuchy do walizki i tyle, w samolocie możesz spać, słuchać muzyki, czytać albo oglądać film, a Jay, hmm… z tego co pamiętam to nie rozeszliście się w jakiejś awanturze tylko po przyjacielsku, więc afery żadnej by nie było.
- Nie wiem Vicky… - Lisa pokręciła głową
- Słuchaj, zastanów się, przemyśl to wszystko i daj znać, ale uważam, że taka wycieczka dobrze by tobie zrobiła. Poza tym nie ukrywam, że tęsknię za tobą.
- Ojeeeeeej – zapiszczała – Tak po prostu czy coś się dzieje?
- Wiesz… tu dużo rzeczy się dzieje… - i w skrócie opowiedziałam jej o stanie Stephana, o planowanym koncercie The Wanted na jego cześć, o starciu z Sivą i Nareeshą, ale najbardziej rozgadałam się o Maxie…
- Te, Vicky…
- No?
- A ty nie jesteś po prostu o niego zazdrosna?
- JA? ZAZDROSNA? – wypaliłam – Chyba cię pogrzało Lisa! - prychnęłam
- Sorry Vicky, ale na to mi wygląda. Jakoś wcześniej
- Wcześniej też mnie to wkurzało! – wyprzedziłam ją, a widząc jej podejrzliwą minę dodałam – Zresztą z jakiej racji miałabym być zazdrosna, co? Przecież powiedziałam mu, że nic z tego nie będzie, bo jest Nathan.
- A gdyby Nathana nie było?
- LISA!
- No co? Pytam czysto teoretycznie!
- Czysto teoretycznie to ja cię zaraz rozłączę! Kocham Nathana i jest dla mnie najważniejszy, a reszta kolesi się nie liczy.
Lisa patrzyła na mnie dość długo bez słowa po czym powiedziała. – Pogadamy jak przylecę i skopię ci dupę.
- Yey! – krzyknęłam szczęśliwa

Kilka godzin później;

- Zobacz Nath jaki on jest blady… - podeszłam do Stepha, który spał podłączony wieloma kabelkami do różnych maszyn
- Vicky on jest bardzo osłabiony, więc nie będzie wyglądał dobrze.
Patrzyłam na chłopczyka i chciało mi się płakać.
- Jeszcze niedawno był pełen życia. Śmiał się, bawiliśmy się, rozmawialiśmy, a teraz? …Ledwo go mogę rozpoznać, gdy śpi. – przyłożyłam dłoń do ust, byle się nie rozkleić. Nathan, widząc to podszedł i przytulił mnie mocno do siebie, mówiąc;
- Vicky, zrobimy wszystko, żeby wyzdrowiał.
Posiedzieliśmy trochę w Sali. Cały czas patrzyłam na chłopca i trzymałam go za chłodną rączkę, licząc na to, że się zbudzi i choć przez chwilkę popatrzę w orzechowe oczy. Niestety nic nie zapowiadało jego przebudzenia i pielęgniarka prosiła byśmy wyszli, bowiem musiała podać nowe kroplówki. Z ciężkim sercem wyszliśmy ze szpitala.
- Głowa do góry. – objął mnie Nathan – Musimy być silni dla niego i nie tracić nadziei.
- Wiem… - powiedziałam pod nosem – Po prostu serce mi się rozpada jak widzę go w takim stanie.
- Scooter mówił dziś, że uruchomił swoje kontakty i niedługo będzie koncert, więc zbierzemy kasę na leki i Mały wyzdrowieje.
Uśmiechnęłam się blado.
- Poza tym Braun chce, żebyście jutro razem z Kelsey i Nareeshą stawiły się u niego.
Uniosłam brew, nie kryjąc zaskoczenia.
- Że niby po co?
- Nie wiem.
- Wiesz!
- Nie wiem Vicky. – popatrzył na mnie pewnie – Poważnie, nie wiem.
- Ciekawe co tym razem wymyślił…
- Jutro się okaże… - objął mnie w talii – Chodź idziemy na kolację. Należy nam się.





Cześć! W końcu dokończyłam rozdział choć nie było super łatwo. Jesteście ciekawe co wymyślił Scooter i jak zareaguje Wiktoria? Zapraszam na nexta ;)

Osobiście zaczynam się psychicznie nastawiać na powrót do stolicy. Oczywiście zupełnie nie mam na niego ochoty, ale cóż. Trzeba to trzeba- sama tak wybrałam ;) Poza tym Moi Drodzy za tydzień zaczynam kolejny rok akademicki i będę robić 2 lata w rok. Dawno miałam taki plan i udało mi się go zrealizować w części teoretycznej (średnia, rejestracja na przedmioty itd., itp.), teraz pozostaje część praktyczna czyli dwa razy więcej zajęć w ciągu tygodnia i dwa razy więcej nauki. Mimo tego, że na uczelni będę od rana do wieczora bez okienek, jestem nastawiona bardzo pozytywnie i wierzę, że się uda!

Poza tym jak już we wcześniejszej notce wspomniałam, po rozstaniu skupiam się na sobie i jest to cudowne uczucie, które gdzieś mi się zgubiło w ciągu ostatnich dwóch lat. Bardziej słucham siebie, spełniam swoje plany i dodaje mi to mnóstwo pozytywnej energii! Za dwa tygodnie na przykład jadę na weekend nad morze. Tak po prostu. Nawet tak nagle i „po prostu” starzy znajomi odzywają się i poodnawiałam już niektóre kontakty. Grunt, żeby iść do przodu i nie oglądać się za siebie i nie dać sentymentom, a reszta sama się ułoży.

Pozdrawiam gorąco i kończę, bo muszę posprzątać, a potem przychodzi do mnie P., szykujemy się i idziemy ze znajomymi na imprezę – trzeba uczcić ostatni weekend wakacji no i wolność ;> Oczywiście wypiję za Wasze zdrowie =)

Buźki :*!

6 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział. I niee wcale nie sprawdzałam codziennie bloga XD
    Masz rację! Nie ma co płakać. Głowa do góry jak to powiedział Nathan. Żyje się dalej. Podziwiam Cię, że masz chęć i odwagę dwa lata zaliczyć w rok. Trzymam kciuki♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej , nie wiem /pamiętam czy pisalam tu jakiś komentarz ,ale muszę przyznać , że świetnie pisz .Ciesze się , że masz jeszcze siłę i wene na pisanie bloga i szczerze zazdroszczę Ci takiej wytrwałości :)

    Pozdrawiam Magda

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, jak mnie tu długo nie było. Postanowiłam wszystko przeczytać jeszcze raz, żeby dokładnie sobie przypomnieć akcję :) Te emocje... To całe wspominanie, czekanie na rozdziały... ah... to były czasy... Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po Twojej myśli i będziesz miała czas na bloga oczywiście ;) Powodzenia z nauką
    L.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie, że jestem ciekawa tego co wymyślił Scooter :D Na szczęście zaraz to przeczytam i nie muszę czekać :D
    Szkoda małego Stephana :( oby wszystko się ułożyło z nim

    OdpowiedzUsuń