niedziela, 18 października 2015

Może i nie wyglądam, ale jestem oburzona. - rozdział 148.

- Vicky wstawaj!
- …
- Vicky!
- …
- Kochanie już późno.
- …
- Wiktorio Minc! – polskie brzmienie – Vicky, rusz tyłek natychmiast!
- Nath nie drzyj mi się do ucha. – jedyne co byłam w stanie mruknąć
- Vicky wstawaj, bo się spóźnisz. Mamy spotkanie ze Scooterem.
- Przenieśmy to na jutro. – przełożyłam się na drugą stronę
- Nie, nie przeniesiemy tego na jutro. Wstawaj szybko! – Nathan zręcznym ruchem zerwał ze mnie kołdrę
Wzięłam głęboki oddech i powoli, żółwim tempem, z zamkniętymi oczami podnosiłam się. Już siedząc nadal nieprzytomna wycedziłam;
- Może i nie wyglądam, ale jestem oburzona.
Nathan słodko się roześmiał, dał buziaka po czym pociągnął mnie za ręce i wyprowadził do łazienki, obiecując;
- Na dole będzie czekać na ciebie pyszna kawunia.
- I tak ci już to nie pomoże. Jesteś skończony, Sykes.
Po zaledwie 20 minutach w pełni wyszykowana zeszłam na dół.



- To gdzie ta obiecana kawa?
- Ładnie wyglądasz kochanie.
Powstrzymałam Nathana w ostatniej chwili. – Gdzie startujesz z tym buziakiem? Wiktoria niewyspana to zła Wiktoria.
- Ostatnio mam wrażenie, że nie tylko zła wtedy, gdy niewyspana…
- Co masz na myśli? – łyknęłam kawy – Rzeczywiście dobra wyszła.
- To, że jesteś tykającą bombą szczególnie jeśli w pobliżu jest Max. I zastanawiam się dlaczego.
Uciekłam wzrokiem. – Bo mnie denerwuje. – odpowiedziałam krótko, namiętnie dmuchając kawę
- To na pewno. Tylko z jakiego powodu?
- Nath! – podniesiony ton i wymiana spojrzeń – Chcesz się bawić w psychologa?
- A czemu by nie?
- Hej ho! – do kuchni weszli roześmiani Tom z Kelsey – Oł, przeszkodziliśmy w rozmowie?
- Hej, nie… - mruknęłam posępnie
- Cześć, chcecie kawy?
- A ty co, baristą dziś zostałeś?
- Musiałem jakoś Vicky przekonać, żeby wstała. – Sykes puścił oko
- Gdzie jest reszta?
- Siva z Nareeshą
- Wyłamali się. – dokończył momentalnie Tom, a brunet uśmiechnął się
- Tak, to też. Jaya widziałem gdzieś na dole, a Max
- A Max już schodzi. – Łysy wszedł do kuchni rozpromieniony – Oooooo wszyscy zadowoleni i uśmiechnięci od samego rana. – przytrzymał mnie dłużej wzrokiem z hardym uśmieszkiem na co przewróciłam niechętnie oczami
- To co, jedziemy? – Tom uratował sytuację – Proponuję się podzielić jak jedziemy w samochodach.
- Weźmiemy z sobą Jaya. – wypaliłam
- Spoko, to my się zabieramy we trójkę. – Tom wzruszył ramionami
- Z kim jadę? – wpadł Loczek
- Ze mną i Vicky. Nie musisz udawać, że się cieszysz.
- Dzięki Nath…

W samochodzie;

- Naprawdę nie wiecie czego Scooter chce od nas?
- Kotku, mówiłem, że nie wiem. – westchnął Nathan, ruszając
- Zapewne chodzi o jakąś promocję, sesja zdjęciowa czy coś tego typu. – odezwał się z tyłu Jay
- Rewelacja… - mruknęłam
- Już niedługo dowiemy się o co chodzi.
- A tak zmieniając temat to… prawdopodobnie Lisa przyleci do Los Angeles.
- Tu?
- A masz jakieś inne LA Nath? – ręce mi opadły
- No nie – roześmiał się – To fajnie. Ale tak po prostu chce przylecieć?
- Tak. Rozmawiałyśmy ostatnio i rozkminiłyśmy ten pomysł, bo już dostatecznie zbyt długo się nie widziałyśmy.
- Rzeczywiście, zapomniałem, że z was dwupak.
Chwila ciszy. Odwróciłam się do Jaya, który siedział z tyłu. Wpatrywał się w okno.
- Jay…
- Co tam? – wyrwałam go z przemyśleń
- Czy obecność Lisy będzie ci przeszkadzać?
- Nie, dlaczego?
- Byliście przecież razem… Może to będzie dla ciebie niekomfortowe…
- Vicky daj spokój. – machnął ręką – Z mojej strony wszystko w porządku. Nie mam jej niczego za złe, poza tym rozstaliśmy się w dość koleżeńskich warunkach. Tylko czy jej będzie w porządku…?
- To zabawne, ale ona powiedziała mi dokładnie to samo.
Jay uśmiechnął się. – To dobrze.
Zawróciłam się z powrotem przodem do szyby, a Nathan położył dłoń na moim kolanie i uśmiechnął się kącikiem ust, nie odrywając wzroku z drogi.

U Scootera w biurze;

- Dobrze moi drodzy, cieszę się, że spotykamy się wszyscy razem. – głos zabrał sam inicjator spotkania – Dziękuję paniom, że chciały się pofatygować i przyjechać tutaj.
Spojrzałam dwuznacznie na Nathana, który wysłał mi buziaka z daleka z uśmiechem.
- Mam nadzieję, że nie powiedzieliście im o co chodzi. – Braun rozejrzał się po chłopakach, a ja w tamtym momencie myślałam, że zamorduję Sykesa. Mój pretensjonalny wzrok dosięgnął mojego chłopaka, który zagryzł wargi.
- Zatem moje drogie panie. Jak wiecie stawiam na promocję The Wanted, chcę, żeby ich zasięg był z każdym dniem większy i, żeby trafiali do coraz szerszego grona odbiorców. Ale tym razem potrzebna jest wasza pomoc.
Uniosłyśmy we trzy brew do góry.
Nareesha; - Mam zaprojektować im buty?
Kelsey; - Mam zatańczyć w teledysku?
Ja; - Nie wiem co mam zrobić?
- Weźmiecie udział w wywiadzie.
- CO?! – wypsnęło się Kelsey, a Tom parsknął – Cicho bądź! – uniosła się na niego blondynka widocznie poddenerwowana
- Spokojnie Kelsey. Wywiad będzie w telewizji, chodzi o to, żebyście co nieco powiedziały, co by przyciągnęło uwagę ludzi.
- Mhm – chrząknęłam – A mamy kłamać czy mówić nieprawdę?
Scooter uniósł brew. – Przećwiczymy co będziecie mówić.
- To jest jakieś nieporozumienie, tak? – Kelsey spojrzała na Toma
- Dziewczyny uspokójcie się. – interweniowała Nareesha – To jest biznes. Nie można wychodzić z sercem na dłoni, trzeba dać ludziom pożywkę.
To było za dużo. Nie mieściło mi się to w głowie. Schyliłam się po swoją torbę.
- Rozumiem, że to wszystko o czym chciałeś z nami porozmawiać. W takim razie przepraszam, ale spieszę się. – wstałam, zawróciłam się na pięcie i wyszłam czym prędzej z pokoju. Kątem oka widziałam, że Kelsey zrobiła to samo. Trzasnęła za sobą drzwiami, a gdy oparłyśmy się o ścianę zaczęła przeklinać wkurzona.
- Ja go zabiję! – rzuciła ostatecznie i poszła w stronę toalet
Ja zaś skierowałam się szybko na dwór. Gdy byłam na zewnątrz usłyszałam;
- Vicky poczekaj!
Oczywiście szłam dalej.
- Vicky! – Nathan złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie
- Wierzyć mi się nie chce! – krzyknęłam – Jak mogłeś?!
- Ale co „jak mogłem”?
- Jeszcze pytasz?! Nie dość, że kłamałeś, że o niczym nie miałeś pojęcia to na dodatek chcesz mnie wpakować w gierki Scootera?!
- Ale to nie są żadne gierki! To jest akcja promocyjna The Wanted, Victoria!
- Hoh, świetnie! – zironizowałam - Ale ja nie zamierzam grać tak jak mi Scooter każe, w ogóle nie zamierzam robić czegokolwiek czego on będzie ode mnie wymagał, bo to wszystko to jedna wielka ściema i dobrze o tym wiesz!
- On zrobi w zamian koncert dla Stephana.
Zamknęłam się momentalnie. Jakby ktoś walnął mi w twarz młotem. Patrzyłam na Nathana.
- Zgódź się nam pomóc.
- Tym bardziej nigdy w życiu. – warknęłam – I powiem ci więcej Nath. Jeśli ty zechcesz brać udział w tej szopce to będzie cios poniżej pasa. Nie fatyguj się. Wrócę autobusem. – cisnęłam wzrokiem piorunem, zawróciłam się i dumnie poszłam, nie odwracając się. Sykes chyba wiedział, że należało zostawić mnie w spokoju, bo mogło być źle. BEZCZELNOŚĆ. To jedyne co mi przychodziło do głowy. W torebce dzwonił mój telefon.
- Tak Kels?
- Gdzie jesteś?
- Kilkanaście metrów na zewnątrz od tego cyrku.
- Poczekaj na mnie, zaraz do ciebie dołączam. – jej ton głosu również pozostawiał wiele do życzenia
Dwie minuty później stałyśmy obok siebie, wpatrzone w dal i paliłyśmy papierosy.
- Co za cham!
- Prostak!
- Wspaniały pomysł, naprawdę!
- Chyba mu się w dupie poprzewracało jeśli myśli, że będę robić to co wymyślił.
- I to co na dodatek wymyślił!
- A ty widziałaś swoją drogą reakcję Nareeshy?!
- Vicky nic nie mów, bo myślałam, że jej przyłożę.
- Już myślałam, że tylko ja jestem przeciwna.
- Proszę cię… Poza tym jestem pewna, że Siva z nią wcześniej o tym rozmawiał na spokojnie, bo wcale nie była zaskoczona, ale oczywiście Tom posłusznie nie pisnął mi ani słowem.
- Nathan to samo.
- Obmyślam plan zabójstwa normalnie…
- Kelsey ja na pewno nie wezmę w tym udziału.
- Daj spokój, ja to samo!
Zamyśliłam się. - Tylko muszę wymyślić jak zdobyć pieniądze dla Stephana na lek…
- Jak to? Przecież koncert charytatywny miał być.
Spojrzałam na nią, nie mówiąc nic. Ściągnęła brwi i widać było jak momentalnie urosło jej ciśnienie.
- Chcesz mi powiedzieć, że ten osioł nie zrobi koncertu, bo nie zgodziłaś się na ten jego iście wyrąbany w kosmos pomysł?!
- Nathan przed chwilą dał mi to do zrozumienia. – zgasiłam papierosa
- Nie wierzę! Po prostu nie wierzę!
Uniosłam bezradnie ramiona. – To show biznes Kels. Albo robisz z siebie pożywkę albo nie istniejesz.

W domu;

- Ale Vicky, co ci szkodzi…
- Przestań za mną łazić!
- Vicky, zrozum
- Nie odzywaj się do mnie!
Mój chłopak zamilkł, a ja otworzyłam laptopa.
- Dobra. Jak chcesz! – rzucił i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Po chwili usłyszałam jak drzwi od innego pokoju również trzasnęły. Czyli Kelsey z Tomem też dobrze. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam szukać jakichś informacji na temat dofinansowania na leki, czytałam o fundacjach, ale nic mi nie przynosiło rozwiązania. 1,5 godziny siedziałam na forach, wyszukiwarkach i nic. Poczułam bezsilność. Chciało mi się płakać. Z rozczarowania, rozgoryczenia i niemocy. Weszłam na maila. Otworzyłam pocztę, nowe okienko do wiadomości. Wpisałam adres mailowy Mamy i zaczęłam;

„Mamo, nie wiem co robić. Potrzebuję Ciebie, rozmowy z Tobą, Twojego przytulenia. Jestem bezradna. Potrzebuję Cię. Bardzo.”

Uznałam to jednak za zbyt desperacki krok. Nie odzywałam się do rodziny kolejny miesiąc i tak nagle Mama miała dostać moją wiadomość, mówiącą o tym, że nie dawałam sobie rady? Marnie… Nie zdecydowałam się wysłać wiadomości, ale odłożyłam laptopa na łóżku, sama położyłam się obok i przyglądałam się wiadomości. Nawet nie wiem kiedy przysnęłam…
Zbudził mnie dotyk. Otworzyłam powoli oczy. To Nathan przykrywał mnie kocykiem. Bez słowa zdjęłam go z siebie i podniosłam się.
- Vicky proszę… Porozmawiajmy. – westchnął za mną
- Wcześniej nie miałeś ochoty ze mną rozmawiać, więc idź teraz pogadaj ze Scooterem, on ci świetnie doradzi. – poprawiłam dumnie włosy i wyszłam z pokoju
Zeszłam na dół. Nikogo nie było. Zrobiłam sobie kanapkę i usiadłam z nią na tarasie za domem. Za chwilę obok stanęła Kelsey.
- Mogę czy chcesz pobyć sama?
- Siadaj. – uśmiechnęłam się
- …co jesz?
- Kanapkę z warzywami. Chcesz gryza?
- Nie, dzięki. Nie mam apetytu…
- Pokłóceni?
- Tsa. A u was?
- Też. – prychnęłam
- Wiesz co… w takie dni jak dziś kiedy pokazuje mi, że ma moje zdanie w dupie, a wszystko co się tyczy zespołu jest świętością, mam ochotę się spakować i wrócić do Londynu, a niech pajac robi co mu się podoba, ale beze mnie.
- Rozumiem cię… Mam to samo.
- Przecież oni są nienormalni!
- Mam wrażenie, że nie używają mózgu.
- Ale oczywiście to my przesadzamy i nic by się nam nie stało gdybyśmy zechciały im pomóc.
- Tylko jakim kosztem… Udawanie i robienie z siebie słodkiej idiotki słuchającej rozkazów Scootera? – spojrzałam wymownie na Kelsey
- Absolutnie nie! – dopowiedziałyśmy równocześnie aż się roześmiałyśmy
- To co teraz?

- Jak to co… wojna!






Cześć Misie :*! Nie mogłam się zebrać do tego rozdziału, ale jak już zaczęłam go pisać to poszło od razu ;)
Przepraszam, że tak długo kazałam na niego czekać, ale mam teraz trochę mało czasu, ponieważ robię dwa lata studiów w rok przez co mam dużo zajęć i praktycznie w ciągu tygodnia San nie istnieje ;) Weekendy są zbawieniem! Tydzień temu byłam na 2,5 dnia nad morzem. Było z przygodami, czasami przyjemnymi, a czasami wręcz przeciwnie. Ale obiecałam sobie, ze to był pierwszy i ostatni wyjazd na kompletnym spontanie. Nigdy więcej ;>!
Serducho po rozstaniu już się zagoiło, a ja sama wbrew pozorom odżyłam! Znajomi są w szoku, bo spodziewali się płaczów, lamentu i depresji, a ja codziennie wstaję uśmiechnięta, ani razu nie wypiłam melisy, gdzie będąc w związku codziennie piłam po kilka kubków i od niej zaczynałam dzień, bo praktycznie ciągle coś mi przeszkadzało i było „nie tak”. Czuję, że żyję, spełniam się, słucham siebie i oddycham całą sobą- wspaniałe uczucie! Do głowy przychodzą co chwilę różne pomysły- większe i mniejsze, ale każde są zrealizowane albo są w tracie spełniania.
W piątek z samego rana jadę w końcu do domu na weekend. Nie mogę się już trochę doczekać, bo 3 tyg mnie nie było ;)

Całuję i postaram się dodać nexta szybciej! Macie pomysł na wojnę Wiki+Kelsey vs reszta świata ;]?

PS dodaję bardzo twarzowe zdjęcie z wyjazdu. Tak, moja kumpela robi świetne zdjęcia lustrzanką z zoomem xd


PS 2 Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam "Over and over again" naszego pana Sykesa ;]

5 komentarzy:

  1. Pierwsza! xD
    Pisz szybko tego nexta kochana! Już nie mogę się doczekać co Wiki z Kelsey przygotowały :D

    Powiem Ci, że coś za szybko mi się ten rozdział czytało, ale nic ;)
    Powodzenia na studiach! :)
    L.

    PS Over and Over Again znam już na pamięć ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże... Ja przepraszam, że tak wyskakuje z komentarzem takim, ale jestem w szoku, że ktoś jeszcze pisze o The Wanted opowiadanie. Trafiłam tutaj od Karen, która też pisze jeszcze, wow. Najpierw musiałabym nadrobić całe twoje opowiadanie, żeby się wypowiadać, ale postaram się to niebawem zrobić, bo znowu zatęskniłam za TW. Czytam u Karen, do Ciebie też się wybiorę ;D Ja swoje porzucilam ponad dwa lata temu... Aż mi się zachciało kontynuować ostatnio ale nie bardzo mam dla kogo. Nie wiem, czy nie wyszłam już z wprawy. Strasznie tęsknie za chłopakami! Jakoś tak ostatnio mnie naszło... I też się rozstałam z chłopakiem niedawno i też wręcz odżyłam, a nie zamknęłam się w sobie i to jest najlepsze uczucie ever, także piąteczka, bo wiem co czujesz :) Postaram się szybko tu wrócić, a jakbyś miała ochotę, to wpadaj też do mnie, moja liczba rozdziałów nie przekracza 20, nie to co tutaj ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny ❤
    Już nie mogę się doczekać tej wojny.
    A Scooter jest jakiś głupi po prostu.
    Kocham Over and Over Again ❤❤
    Powodzenia na studiach i do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super chce nexta nie mogę się doczekać <3
    Weny!!

    OdpowiedzUsuń
  5. No to Scooter przesadził -,- ale chociaż Kels jest razem z Vicky, więc nie są same w swoim zdenerwowaniu ;) jak te dwie się wezmą i zbiorą to faktycznie będzie wojna.
    Ale i tak uważam, że to przesada :/ Ja rozumiem, że jakiś tam wywiad, żeby tam pogadać o chłopakach jak jest super i różowo, ale żeby tak okłamywać ludzi i grać słodką idiotkę tylko dlatego, żeby zebrać pieniądze na szczytny cel, który może uratować komuś życie ?! Cyrk na kółkach :D Też jakoś nigdy nie lubiłam Scootera, niech sb promuje te swoje amerykańskie gwiazdki (Biebera czy Grande), ale że TW u niego byli to już było dla mnie przegięcie :( To taka tam wzmianka btw :D
    Lecę czytać dalej :D Dobrze, że u cb OK :)

    OdpowiedzUsuń