Nathan ryknął śmiechem, a ja zasłoniłam
twarz ręką.
- Nie wierzę w to co widzę. Schowaj się
Tom z tym różowym puszkiem.
- I dobrze! – obruszył się – Zaraz sobie
pójdę!
Poczułam nagle jak ostatni drink
podchodził mi pod gardło. Nachyliłam się do Nathana;
- Idę na taras. Muszę się przewietrzyć.
- Okey, wszystko w porządku? – spojrzał
uważnie
- Chyba się lekko zdyskwalifikowałam.
- Iść z tobą?
- Nie trzeba. – uśmiechnęłam się, dałam
przelotnego buziaka i wyszłam na dwór, mijając pijanych ludzi. Na podwórku też
nie było lepiej, bo i tam było stadko napitych, ale wyszłam bardziej na prawo i
usiadłam na trawie, gdzie w pobliżu 8 metrów nie było nikogo. Usiadłam i
patrzyłam w dal na nocny widok Los Angeles. Było pięknie. Ciepło. I pięknie. Od
razu poczułam się lepiej i od razu zachciało mi się zapalić rytualnego
papierosa jak przeważnie na każdej imprezie zakrapianej alkoholem. Oczywiście
nie posiadałam swojej paczki, ale wytężając wzrok zauważyłam, że w tłumie
nieopodal ktoś palił. Wstałam, podeszłam do gościa, który ledwo trzymał się na
nogach, dał mi papierosa, podpalił i wróciłam z fajką na swoje miejsce na
trawce. Rozkoszowałam się tą chwilą, widokiem i dymkiem. Nigdzie się nie
spieszyłam ani nikt mnie nie popędzał. Czułam się szczęśliwa. Miałam promile we
krwi, więc nie myślałam o niczym racjonalnie. Wypaliłam papierosa i czułam się
dopełniona tamtejszego wieczoru. Wróciłam do towarzystwa. Ze swojego otoczenia
znalazłam tylko Jay’a, który siedział przy barze i coś sączył. Stanęłam koło
niego.
- Co tam Vicky?
- A nic – odpowiedziałam z szerokim
uśmiechem, rozglądając się
- Gdzie swojego zgubiłaś?
- No właśnie gdzieś mi się zgubił w
akcji.
- To niedobrze. Jakiś czip by się przydał
czy coś.
- I bez tego sobie poradzę. – machnęłam
ręką – A ty co, tak sam?
- Lukas odpadł – wskazał ruchem głowy na
śpiącego na kanapie osobnika – A ja tak sobie myślę…
- O czym?
- O tym jakby to było, gdyby pewne sprawy
potoczyły się inaczej.
Spojrzałam na niego uważnie. – Coś się
stało?
- „Stało” – powtórzył dosadnie – Czas
przeszły i dokonany. – wstał – Sorry, muszę do kibla. – i poszedł
Trochę zdziwiłam się i stałam tak wryta
przez dobrych kilka sekund, ale w końcu wzruszyłam ramionami, rozejrzałam się
jeszcze raz i nie widząc swojego chłopaka stwierdziłam, że olewam to wszystko i
idę spać. Ruszyłam do siebie. Na piętrze słyszałam jakieś pomruki dochodzące za
drzwiami od pokoju Maxa. Krew mi się zagotowała i miałam ochotę już coś
krzyknąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Weszłam wkurzona do swojego
i Nathana pokoju i zamknęłam za sobą drzwi, opierając o nie czoło. Po chwili
poczułam czułe objęcie od tyłu.
- Naaaath… - westchnęłam
- Słucham – mruknął mi do ucha
- Widziałeś pod koniec imprezy gdzieś
Maxa?
Odsunął się ode mnie i patrząc w oczy
powtórzył; - Maxa?
- Tak, Maxa.
- Nie, nie widziałem go.
Mhm, czyli się… z tą laską. - westchnęłam
ciężko, wyminęłam Nathana i usiadłam na łóżku. Zdejmowałam buty.
- O co chodzi Vicky?
- O nic. Możesz mi rozpiąć trochę
sukienkę? Marzę o spaniu.
- O spaniu? – uniósł brew i z
przygryzioną wargą podchodził powoli do mnie
- Ta mina mówi sama za siebie… -
chrząknęłam i miałam rację… Nathan nie pozwolił mi zasnąć przez pół nocy…
Obudziło mnie słońce, które świeciło mi
prosto w twarz. Odwróciłam głowę na drugą stronę i napotkałam się z klatką
piersiową Nathana. Otworzyłam powoli oczy. Chłopaka twarz była tuż nade mną.
Spał jeszcze smacznie. Podniosłam się. Byłam przykryta tylko kołdrą, nie mając
nic więcej na sobie. Rozejrzałam się, wokoło łóżka leżały porozrzucane nasze
ubrania. Tak. Ta noc, mimo iż wydawało mi się, że byłam zmęczona, była cudowna.
Uwielbiałam dotyk i pocałunki Nathana. A ubiegłej nocy nie oszczędzaliśmy na
miłości… Odrzuciłam kosmyk włosów na plecy.
- Dzień dobry – usłyszałam ochrypłe za
sobą. Zawróciłam się i zobaczyłam jeszcze zaspanego Nathana, ale już z
uśmiechem.
- Dzień dobry – odpowiedziałam, a on za
chwilę chytrze się uśmiechnął;
- Wyspałaś się?
Przewróciłam oczami ze śmiechem, a on
powalił mnie z powrotem na plecy i nachylił się, szukając dłońmi pod kołdrą
mojego pośladka.
- Gdzie z tymi łapskami?
- A tak o…
- „Tak o”? – roześmiałam się – Tak o to
proponuję wstawać.
- Oj jeszcze chwila. – puścił oko i
pocałował namiętnie. W tym geście czułam jego pożądanie jednak chichocząc
wyswobodziłam się i trzymając mocno kołdrę wstałam z impetem z łóżka.
- Kochanie!
- Co jest? – odwróciłam się przodem do
łóżka i zobaczyłam Nathana nagiego na prześcieradle – A! – wypsnęło mi się i
spuściłam od razu wzrok – To weź sobie się przykryj prześcieradłem.
- Ale ja chcę kołdrą.
- To trudno. – wzruszyłam ramionami i podeszłam
do szafy, by wybrać ciuchy
- Jakie plany na dzisiaj?
Westchnęłam ciężko. – Nie mam pojęcia.
Pójdę do Stephana na pewno, a reszta dnia minie mi tak po prostu. Bez sensu. –
dokończyłam smutno
- Oj to poszukaj sobie jakiegoś zajęcia.
- A co mam robić Nath? – odwróciłam się
gwałtownie – Leżeć i opalać się cały dzień?
- No nie wiem… - błądził wzrokiem –
Możesz chodzić na zakupy sobie.
- Jasne. I wydawać pieniądze, których nie
mam i bawić się w kupowanie markowych ciuchów.
- A co w tym złego?
Przewróciłam oczami. – Nic…
- A co do pieniędzy to przecież mogę ci
dać.
Moja sroga mina z uniesioną brwią.
- Pożyczyć?
Mina niezmieniona.
- Vicky jesteśmy razem, więc nie rozumiem
w czym widzisz problem.
-
W tym, że nie będę twoją utrzymanką. I wiesz co? Ubierz się wreszcie. –
powiedziałam i wyszłam w kołdrze do łazienki, by się przebraćWróciłam po 10 minutach i zastałam w pokoju Nathana siedzącego na końcu łóżka w samych spodniach dresowych. Muszę przyznać, że wyglądał naprawdę kusząco bez koszulki i z takim sportowym dołem. Westchnęłam tylko cicho po czym odłożyłam kołdrę na łóżko.
- Nad czym się zastanawiasz? – zagadałam,
widząc pogrążonego w myślach
- O niczym istotnym. – spojrzał na mnie –
A ty?
- Ja nie myślę. – Nath jak na zawołanie
szeroko się uśmiechnął i do mnie dopiero dotarło jak to zabrzmiało – Dobra,
wygrałeś. – już miał coś powiedzieć, ale go wyprzedziłam – Nakładaj top i
chodźmy na śniadanie, bo głodna jestem.
Dopiero co zeszliśmy na dół;
- Nath, dobrze, że jesteś – zgarnął go
Tom – Scooter dzwonił, chce się z nami widzieć za 40 minut.
- A myślałem, że będziemy dzisiaj mieli
wolne…
- Niestety
- Ok, a gdzie reszta?
- Jay rozmawia przez telefon u siebie,
Siva z Nareeshą na tarasie jedzą śniadanie, a Max… - Parker wyszczerzył się
szeroko – Jeszcze śpi.
- Sam? – wypsnęło mi się
- Już tak – Tom puścił oko
OK, nie wnikam. Podeszłam do ekspresu i
nalałam sobie kawy, a Nath zaczął wykładać produkty z lodówki.
- Co ci zrobić? Jajecznicę, bekon,
zapiekankę…?
- Kanapkę
- Robi się. – dał przelotnego buziaka – O
której idziesz do Stephana? Może poszedłbym z tobą?
- A wiesz o której wrócisz?
- Nie do końca, wiesz jak to jest…
- W sumie chciałam iść jak najszybciej,
ale skoro też chcesz pójść to mogę poczekać. Byle nie za długo!
- Postaram się, ale wiesz, że za dużo do
gadania to nie mam.
- Może wiem, może nie wiem… - miałam coś
jeszcze dopowiedzieć, ale się zawiesiłam, bo do kuchni wszedł zaspany Max
- Cześć wszystkim – mruknął i usiadł na
krześle
- Stary, ty ledwo żyjesz. – poklepał go
po plecach z uśmieszkiem Tom – Tak dobrze było?
- Mhm… - mruknął z dumną miną Łysy –
Vicky, możesz mi nalać kawy?
- Nie, nie mogę. – odpowiedziałam
momentalnie bez zawahania co najwyraźniej nie spodobało się rozmówcy
- Czemu nie możesz?
- Rusz tyłek i sam sobie weź.
- Vicky! – zaskoczony Nathan
- Dobra, dzięki wielkie… - Max wstał i
nalał sobie kawy po czym wrócił na miejsce
- A przepraszam… wy jesteście jacyś
pokłóceni?
- Bynajmniej Tom.
- Aha, czyli tak z czystej sympatii
odzywasz się do Maxa?
- Tom, masz jakiś problem?
- Myślę, że to nie Tom ma tu problem. –
usłyszałam Maxa i aż wszystko we mnie się zamroziło. Miałam wrażenie, że krew
przestała we mnie płynąć. Odwróciłam się do Łysego twarzą w twarz.
- Chcesz o tym porozmawiać?
- Zależy o czym, ale podejrzewam, że o
imprezie. – odpowiedział hardo
- To nie ja bzykam się z kim popadnie i
to nie ja macam się z pierwszą lepszą w kiblu.
- Wow wow wow
- Vicky
- Chwila Nath! Jeszcze nie skończyłam!
- Ale ja skończyłem! – Max wstał i
podszedł do mnie – Nic ci do tego z kim sypiam ani co i gdzie robię, rozumiesz?
- Jasne – prychnęłam – Tylko potem nie
przychodź do mnie z żalem, że kolejna kopnęła cię w dupę, skoro, a zresztą… mam
to gdzieś. – wyszłam szybko z kuchni. Na schodach dogonił mnie Nathan i
zawrócił przodem do siebie.
- Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi i
czemu tak się wściekasz?
- To ty nie byłeś przed chwilą na dole i
nie słyszałeś co wyprawia Max?
- Ale Vicky nie rozumiem. – patrzył mi w
oczy – Dość długo znasz Maxa i wydawało mi się, że doskonale wiedziałaś jakim
on jest typem.
- Owszem, wiedziałam i nigdy mi się to
nie podobało.
- Ale to jest jego sprawa co i z kim
robi.
Zamknęłam się. Patrzyłam w podłogę i nie
wiedziałam co powiedzieć. Nathan miał rację.
- Po prostu… - błądziłam wzrokiem –
Wkurza mnie to jak widzę co on wyprawia, jak zmienia laski jak rękawiczki i
jeszcze tym się szczyci. Dla mnie seks jest zbyt ważny, żeby uprawiać go z byle
kim, a ten tak po prostu… - wzruszyłam bezradnie ramionami
- Kochanie… Max jest dorosły i nic nam do
tego jak postępuje.
- Ale jesteśmy jego przyjaciółmi i chyba
mamy prawo do wskazania, że robi źle.
- OK, ale jemu nie wydaje się, że
postępuje niewłaściwie. On lubi takie życie i póki sam nie uzna, że chce coś
zmienić my nie zrobimy na siłę nic.
Patrzyłam Nathanowi w oczy. Jego
argumenty były logiczne, ale mimo wszystko w środku gotowało mi się.
Pogładziłam chłopaka po ramieniu.
- Leć do Scootera, bo się spóźnisz. –
dałam buziaka w policzek i wróciłam na górę. Usiadłam na łóżku i zapatrzona w
widok za oknem próbowałam przekonać się, że Nathan miał rację i że to nie była
moja sprawa. Max był dorosły, miał prawo do robienia wszystkiego na własną
odpowiedzialność. A jednak coś mnie nękało. Nie powinien był zachowywać się w
taki sposób. Myślałam, że się zmienił. I jeszcze tamta dziewczyna… Tragedia!
Dźwięk smsa.
- Królewno może byś odpaliła w końcu
Skype’a?
Lisa! Zerwałam się po laptopa i migiem
zalogowałam się. Połączenie z przyjaciółką.
- Matko, ja cię kiedyś utłukę! –
zobaczyłam ją na ekranie – Toć my wieki się nie widziałyśmy!
- Hej kochana! – pomachałam – Wiem, wiem…
Ale co ty, nie śpisz?
- Nie, cierpię dziś na bezsenność wyobraź
sobie…
- Ojej, coś się stało?
Wzruszyła niemrawo ramionami. – Właśnie
chodzi o to Vicky, że nic się nie stało. Nic się nie dzieje. Wszystko jest
codziennie takie same. Szare, rutyna…
- Uuuuu – skrzywiłam się – To bierz wolne
i odwiedź rudą w Ameryce.
- Nie wiem czy to dobry pomysł…
- Czemu?
- Musiałabym wziąć urlop…
- I?
- Spakować się i lecieć miliard godzin…
- I??
- Zobaczyłabym się z Jayem, a wiesz, że
nam nie wyszło…
- I???
- CZY TY W OGÓLE MNIE SŁUCHAŁAŚ?!
- Oczywiście, że tak, ale żaden argument
do mnie nie trafił, sorry…
- ?
- Żaden problem postarać się o urlop w
twoim przypadku kiedy cały czas pracujesz. Weź letnie cienkie ciuchy do walizki
i tyle, w samolocie możesz spać, słuchać muzyki, czytać albo oglądać film, a
Jay, hmm… z tego co pamiętam to nie rozeszliście się w jakiejś awanturze tylko
po przyjacielsku, więc afery żadnej by nie było.
- Nie wiem Vicky… - Lisa pokręciła głową
- Słuchaj, zastanów się, przemyśl to
wszystko i daj znać, ale uważam, że taka wycieczka dobrze by tobie zrobiła.
Poza tym nie ukrywam, że tęsknię za tobą.
- Ojeeeeeej – zapiszczała – Tak po prostu
czy coś się dzieje?
- Wiesz… tu dużo rzeczy się dzieje… - i w
skrócie opowiedziałam jej o stanie Stephana, o planowanym koncercie The Wanted na
jego cześć, o starciu z Sivą i Nareeshą, ale najbardziej rozgadałam się o Maxie…
- Te, Vicky…
- No?
- A ty nie jesteś po prostu o niego
zazdrosna?
- JA? ZAZDROSNA? – wypaliłam – Chyba cię
pogrzało Lisa! - prychnęłam
- Sorry Vicky, ale na to mi wygląda. Jakoś
wcześniej
- Wcześniej też mnie to wkurzało! –
wyprzedziłam ją, a widząc jej podejrzliwą minę dodałam – Zresztą z jakiej racji
miałabym być zazdrosna, co? Przecież powiedziałam mu, że nic z tego nie będzie,
bo jest Nathan.
- A gdyby Nathana nie było?
- LISA!
- No co? Pytam czysto teoretycznie!
- Czysto teoretycznie to ja cię zaraz
rozłączę! Kocham Nathana i jest dla mnie najważniejszy, a reszta kolesi się nie
liczy.
Lisa patrzyła na mnie dość długo bez
słowa po czym powiedziała. – Pogadamy jak przylecę i skopię ci dupę.
- Yey! – krzyknęłam szczęśliwa
Kilka godzin
później;
- Zobacz Nath jaki on jest blady… -
podeszłam do Stepha, który spał podłączony wieloma kabelkami do różnych maszyn
- Vicky on jest bardzo osłabiony, więc
nie będzie wyglądał dobrze.
Patrzyłam na chłopczyka i chciało mi się
płakać.
- Jeszcze niedawno był pełen życia. Śmiał
się, bawiliśmy się, rozmawialiśmy, a teraz? …Ledwo go mogę rozpoznać, gdy śpi. –
przyłożyłam dłoń do ust, byle się nie rozkleić. Nathan, widząc to podszedł i przytulił
mnie mocno do siebie, mówiąc;
- Vicky, zrobimy wszystko, żeby
wyzdrowiał.
Posiedzieliśmy trochę w Sali. Cały czas
patrzyłam na chłopca i trzymałam go za chłodną rączkę, licząc na to, że się
zbudzi i choć przez chwilkę popatrzę w orzechowe oczy. Niestety nic nie
zapowiadało jego przebudzenia i pielęgniarka prosiła byśmy wyszli, bowiem
musiała podać nowe kroplówki. Z ciężkim sercem wyszliśmy ze szpitala.
- Głowa do góry. – objął mnie Nathan –
Musimy być silni dla niego i nie tracić nadziei.
- Wiem… - powiedziałam pod nosem – Po prostu
serce mi się rozpada jak widzę go w takim stanie.
- Scooter mówił dziś, że uruchomił swoje
kontakty i niedługo będzie koncert, więc zbierzemy kasę na leki i Mały
wyzdrowieje.
Uśmiechnęłam się blado.
- Poza tym Braun chce, żebyście jutro
razem z Kelsey i Nareeshą stawiły się u niego.
Uniosłam brew, nie kryjąc zaskoczenia.
- Że niby po co?
- Nie wiem.
- Wiesz!
- Nie wiem Vicky. – popatrzył na mnie
pewnie – Poważnie, nie wiem.
- Ciekawe co tym razem wymyślił…
- Jutro się okaże… - objął mnie w talii –
Chodź idziemy na kolację. Należy nam się.
Cześć! W końcu dokończyłam rozdział choć
nie było super łatwo. Jesteście ciekawe co wymyślił Scooter i jak zareaguje
Wiktoria? Zapraszam na nexta ;)
Osobiście zaczynam się psychicznie
nastawiać na powrót do stolicy. Oczywiście zupełnie nie mam na niego ochoty,
ale cóż. Trzeba to trzeba- sama tak wybrałam ;) Poza tym Moi Drodzy za tydzień
zaczynam kolejny rok akademicki i będę robić 2 lata w rok. Dawno miałam taki
plan i udało mi się go zrealizować w części teoretycznej (średnia, rejestracja
na przedmioty itd., itp.), teraz pozostaje część praktyczna czyli dwa razy
więcej zajęć w ciągu tygodnia i dwa razy więcej nauki. Mimo tego, że na uczelni
będę od rana do wieczora bez okienek, jestem nastawiona bardzo pozytywnie i
wierzę, że się uda!
Poza tym jak już we wcześniejszej notce
wspomniałam, po rozstaniu skupiam się na sobie i jest to cudowne uczucie, które
gdzieś mi się zgubiło w ciągu ostatnich dwóch lat. Bardziej słucham siebie,
spełniam swoje plany i dodaje mi to mnóstwo pozytywnej energii! Za dwa tygodnie
na przykład jadę na weekend nad morze. Tak po prostu. Nawet tak nagle i „po
prostu” starzy znajomi odzywają się i poodnawiałam już niektóre kontakty.
Grunt, żeby iść do przodu i nie oglądać się za siebie i nie dać sentymentom, a
reszta sama się ułoży.
Pozdrawiam gorąco i kończę, bo muszę
posprzątać, a potem przychodzi do mnie P., szykujemy się i idziemy ze znajomymi
na imprezę – trzeba uczcić ostatni weekend wakacji no i wolność ;> Oczywiście wypiję za Wasze zdrowie =)
Buźki :*!
Cudowny rozdział. I niee wcale nie sprawdzałam codziennie bloga XD
OdpowiedzUsuńMasz rację! Nie ma co płakać. Głowa do góry jak to powiedział Nathan. Żyje się dalej. Podziwiam Cię, że masz chęć i odwagę dwa lata zaliczyć w rok. Trzymam kciuki♡
Cudowny ❤
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ♡
OdpowiedzUsuńHej , nie wiem /pamiętam czy pisalam tu jakiś komentarz ,ale muszę przyznać , że świetnie pisz .Ciesze się , że masz jeszcze siłę i wene na pisanie bloga i szczerze zazdroszczę Ci takiej wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Magda
Jeju, jak mnie tu długo nie było. Postanowiłam wszystko przeczytać jeszcze raz, żeby dokładnie sobie przypomnieć akcję :) Te emocje... To całe wspominanie, czekanie na rozdziały... ah... to były czasy... Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po Twojej myśli i będziesz miała czas na bloga oczywiście ;) Powodzenia z nauką
OdpowiedzUsuńL.
Pewnie, że jestem ciekawa tego co wymyślił Scooter :D Na szczęście zaraz to przeczytam i nie muszę czekać :D
OdpowiedzUsuńSzkoda małego Stephana :( oby wszystko się ułożyło z nim