Siedziałam przytulona do Nathana i obydwoje patrzyliśmy na
nasze złączone dłonie.
- Tak się bałam … - powiedziałam cicho, a Nathan uniósł
mnie, by spojrzeć mi w oczy
- Nie wierzyłaś, że się obudzę ?
- To już nie była kwestia wiary. Nadzieja była. Fakt,
momentami oscylowała wokół najmniejszego procenta, ale była ! Za to obawy
narastały z godziny na godzinę.
- Nie dziwię się. Ja bym na twoim miejscu chyba oszalał.
- Vicky była bardzo dzielna. – w sali pojawił się Tom –
Stróżowała przy tobie 24 godziny na dobę.
- Widać właśnie. – Nath z przekąsem podniósł moją bluzkę, by
ujrzeć lekko wystające żebra – Victoria – surowy ton – ty nic nie jadłaś.
- Jadłam …
- Nie wkręcaj mnie. Przecież wiesz, że znam cię na wylot. -
w odpowiedzi ciężko westchnęłam – Rozumiem, że martwiłaś się, ale to absolutnie
nie zwalniało cię z normalnego funkcjonowania. Wręcz przeciwnie !
- To samo jej mówiliśmy.
- Tom ! – tupnęłam nogą - Chyba o gips się prosisz !
- Jak tylko stąd wyjdę bierzemy się za przywrócenie cię do
porządku.
- Jestem w porządku. – uśmiechnęłam się kącikiem ust
nieśmiało, a Nath słodko roześmiał się
- Jesteś kochanie, jesteś. Ale nie w stosunku do samej
siebie. – dał mi buziaka w czoło – A teraz przepraszam cię, ale prosiłem Toma,
żeby pomógł mi się ogolić.
Spojrzałam na Parkera, który pomachał mi pianką do golenia.
– Dobra, czaję. Już mnie nie ma. – wstałam z łóżka – Ale będę w szpitalu jak
coś.
- Myszko, ale naprawdę możesz pojechać do domu odpocząć.
Przecież widzisz ze już jest ok.
- Pfff – teatralne wypuszczenie powietrza – Chyba sobie żartujesz.
Tom, za ile przylatuje pani Karen z Jessicą, wiesz może ?
- Na wieczór mają dopiero być.
- A to luz. – machnęłam zadowolona ręką
- Co ty tam znowu wymyśliłaś ? – Nath zmrużył oczy z
zawadiackim uśmiechem
- Sam się przekonasz. – puściłam oko – Tom – zwróciłam się
do przyjaciela, gdy przechodziłam obok niego – Tylko na gładko i masz go nie
zaciąć !
- Spokojnie Słońce. Będzie nówka sztuka.
- Ale ja nie chcę nówki sztuki tylko
- Vicky
- No już idę sobie ! – zbulwersowałam się i zamknęłam za
sobą drzwi. Już odruchowo i bez zastanawiania się, skierowałam się w stronę sali
Stephana.
- Cześć Smyku !
- Vicky ! – malec jak zwykle nie zawiódł mnie swoją szczerą,
spontaniczną i entuzjastyczną reakcją na mój widok. Podbiegł do mnie, a gdy
ukucnęłam, owinął swoje ramiona wokół mojej szyi i przytulił się z całych sił.
Na takie powitanie mogłam liczyć za każdym razem kiedy do niego przychodziłam
czyli trzy razy w ciągu dnia. – Czemu tak późno do mnie dziś przyszłaś ?
Czekałem na ciebie od rana ! – dostałam surową reprymendę ;)
- Przepraszam cię Steph, ale widzisz … zdarzyło się coś na
co czekałam.
- I dlatego jesteś taka uśmiechnięta ? – patrzył na mnie
uważnie swoimi dużymi, okrągłymi orzeszkami
- Tak – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej – mój chłopak
nareszcie się obudził.
- To ten śpiący i ten przez którego byłaś smutna, że nie
wstaje ?
- Dokładnie tak.
Ku mojemu zdziwieniu chłopiec spuścił główkę i odszedł ode
mnie bez słowa. Wstałam z kucek zdezorientowana i patrzyłam jak usiadł na swoim
łóżku, a jego usta wygięły się mimowolnie w podkówkę. Natychmiast zareagowałam;
- Stephan … - podeszłam do niego i usiadłam przy nim – czemu
zasmuciłeś się, co ?
- Bo teraz jak twój chłopak już nie śpi to będziesz siedzieć
tylko z nim i nie będziesz już do mnie przychodzić. – powiedział najsmutniejszym
głosem jaki kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić aż miałam wrażenie, że moje
serce zaatakował stos igieł
- Steph no co ty … - odezwałam się miłym głosem i uniosłam
jego podróbek palcem, a tu kolejna niespodzianka; z jego brązowych, dużych oczu
uwolniona została samotna łza co poruszyło mnie dogłębniej – Hej ! Skąd ci do
główki przyszedł taki głupi pomysł, co ?
- Mama też jak ma chłopaka to w ogóle do mnie nie
przychodzi.
Zrobiło mi się tak okrutnie żal tego Malca … Był sam jak
palec. Został skrzywdzony przez swoją matkę, którą miałam ochotę udusić
własnymi rękoma. Czemu winne było takie małe dziecko ? Nie rozumiałam tego.
Nigdy nie pojęłam jak można krzywdzić dzieci, a niektórzy ludzie w ogóle nie
powinni posiadać potomków w takich sytuacjach.
Bez zbędnych słów wzięłam chłopca na kolana, uważając na
jego kroplówkę i przytuliłam go do swojej klatki piersiowej, otaczając
ramionami. Trzymałam go zakleszczonego w moim ciele z całą czułością na jaką
tylko mnie było stać. On nie pozostał dłużny i wtulił się we mnie jakby chciał
zatrzymać tę chwilę i nasycić się poczuciem bezpieczeństwa, którego tak bardzo
mu brakowało.
- Posłuchaj mnie Stephan teraz bardzo uważnie … - odezwałam
się, opierając swoją brodę o jego głowę – To, że mój chłopak wyzdrowiał nic
między mną a tobą nie zmienia. Będę do ciebie nadal przychodziła tyle razy co
wcześniej. Będziemy bawili się, rozmawiali, czytali książki i jedli razem jak
do tej pory, rozumiesz ? – sama byłam wzruszona w jakim stanie braku czułości i
ciepła był chłopiec – Nie zostawię cię, słyszysz ? – chciałam jeszcze go
przekonywać kolejnymi faktami, gdy niespodziewanie naprzeciwko w drzwiach na
korytarzu ukazał się Tom. Zamilkłam, bo jego reakcja na mój widok, obejmujące
mocno dziecko, wprawił go w bezdech. Patrzył na nas przez kilka dobrych sekund
z oczami większymi niż piłeczki tenisowe aż w końcu uśmiechnął się radośnie i
nie chcąc nam przeszkadzać, pokazał znakiem kciuka, że u niego i Nathana
wszystko ok. Podziękowałam mu uśmiechem za informację, nie przerywając spokoju
jaki wytworzył się miedzy mną a Stephanem. Malec jednak poruszył się, nie zdając
sobie sprawy, że za jego plecami stał mój znajomy. Podniósł główkę i spojrzał
swoimi niewinnymi oczkami w moje;
- Obiecujesz, że będziesz przychodzić ?
- Pewnie, że obiecuję ! – uśmiechnęłam się szeroko, na co
tym samym odpowiedział mi mój rozmówca – Ale pamiętam też, że coś tam chciałeś
dać dla mojego chłopaka, więc możemy do niego pójść razem i sam go poznasz, co
ty na to ?
- Wyścigówa ! – Mały ożywił się niesamowicie i zerwał na
równe nogi. Podbiegł do szafeczki, w której trzymał swoją kolekcję samochodzików
po czym stanął na baczność przede mną z autkiem w ręku i oznajmił – Chodźmy do
niego ! – po czym pociągnął mnie delikatnie za dłoń, abym wstała i go
prowadziła
Roześmiałam się z jego zapału i ruszyliśmy w kierunku
Nathanowskiej sali.
Włożyłam głowę do środka sali, żeby upewnić się czy aby
Sykes nie był zmęczony na odwiedziny nowego gościa. Widząc jednak jak żywo o
czymś dyskutował z Tomem, ścisnęłam mocniej dłoń chłopca i weszłam z nim do
środka.
- Jestem z powrotem. – uśmiechnęłam się jakby nigdy nic, a kilkulatek
przykuł wzrok obydwu brunetów – To jest Stephan. Moja mała sympatia. –
wyszczerzyłam się po czym ukucnęłam do malca – Tu siedzi Tom, mój baaaardzo
dobry kolega, a tam w łóżku jest Nathan.
- To jest twój chłopak ? – spytał mały, nie spuszczając
wzroku z Sykesa
- Tak Steph, to mój chłopak.
- Mogę mu dać już … ?
- Śmiało. – delikatnie pchnęłam go do przodu dla otuchy, ale
widząc jak chłopiec garnął się do ludzi, moje obawy odnośnie jego nieśmiałości
uległy zdegradowaniu
- Cześć Mały ! – Parker przybił z moim gościem high five –
Jak się masz ?
- W porządku. – uśmiechnął się wyluzowany chłopiec, który
podszedł do Nathana
- Cześć Stephan – mój chłopak przywitał się „żółwikiem” –
miło cię poznać.
- Mi ciebie też. Jak się zbudziłeś, to mam coś dla ciebie. –
we trójkę cicho roześmialiśmy się ze szczerości
dziecka, które w otwartej dłoni podało dla Sykesa samochodzik
- Woooooooooow – brunet wyraził pełen entuzjazm – Serio ? To
dla mnie ?
- Tak. Najładniejszy z całej kolekcji. Wiesz jaką mam dużą
kolekcję ?
- Nie mam zielonego pojęcia !
- Mam całą szafkę samochodów – chłopiec, wyczuł dobre i
szczere intencje Nathana przez co wgramolił się na jego łóżko z delikatną
pomocą Sykesa – a ten jest najfajniejszy i najszybszy. Odlotowy, co nie ?
- No jasne, że jest odlotowy. – Nath z szerokim uśmiechem
spojrzał na mnie – Dzięki ! Postawię go u siebie w domu na środku półki i będę
mówił wszystkim, że dostałem go od ciebie w prezencie.
- Noooo Nath, wszyscy go będą tobie zazdrościli. –
uśmiechnął się Tom
- Tobie też mogę jakiegoś dać ! – zgłosił się Steph – Ale musisz
sobie wybrać, bo nie wiem jaki chcesz kolor.
- Myślę, że się dogadamy. – Parker puścił do Małego oczko i
obydwoje się zaśmiali
- Vicky, chodź usiądź koło nas. – głos Sykesa wybił mnie z
cichego oglądania tego beztroskiego obrazka
- Vicky chodź ! – Stephan poklepał obok siebie miejsce
- Idę, już idę. – zaśmiałam się i usiadłam przy nich
- Vicky mówiła, że miałeś wypadek …
- Niestety miałem.
- I Vicky mówiła, że czeka aż się wybudzisz i była czasami
smutna.
- Taaak ? – Nath z ciekawością słuchał jak dziecko mnie
wkopywało – A co jeszcze Vicky mówiła ?
- Dużo rzeczy. Mówiła też, że cię strasznie lubi. - Tom i
Nathan zaśmiali się, a ja poczułam jak robiłam się czerwona – Ale ona mnie też
lubi, no nie Vicky ?
- Jasne, że cię lubię. Uwielbiam cię ! – teraz i ja
roześmiałam się, dotykając go po nosku
- Ej ! – zaoponował niby to stanowczo Sykes – A mnie tylko „strasznie
lubi” ?
- Sorry – Steph niewinnie uniósł ramiona w górze po czym we
trójkę parsknęliśmy śmiechem, a dziecko pozostało niewzruszone
- Tak fajnie wyglądacie … - Tom obserwował mnie, Nathan i kilkulatka
z perspektywy – Czekajcie ! Zrobię wam zdjęcie. – wygrzebał telefon z kieszeni
spodni
W trójkę usadowiliśmy się obok siebie na łóżku do zdjęcia.
- Będzie dobrze widać ?
- Mam zooma, nie dygaj Vicky. Uśmiech ! – posłuchaliśmy się
Toma, który to jednak trzymał na nas obiektyw kilka sekund dłużej niż powinien
- … jeszcze … dłuuugooo … ? – szczerzyłam się
- Chwila, przybliżam. Ooooo wchodzę ci w pory.
- TOM ! – warknęłam i uśmiech hollywoodzki zginął
- Żartowałem. Zrobiłem wam kilka na raz. – zarechotał Tom na
co ja przewróciłam oczami, a Stephan z Nathanem śmiali się ze mnie
Kilka minut później Tom zmył się do domu, a my we trójkę
spędziliśmy jeszcze trochę czasu razem. Wiedziałam jednak, że zbliżała się pora
podawania leków dla Małego, więc musiałam go odstawić do sali.
- Vicky mówiła jeszcze, że jesteś fajny. I naprawdę jesteś
fajny. – mówił Stephan na odchodne do Nathana tonem jakby odkrył Amerykę na co
mój chłopak roześmiał się;
- Słuchaj się Vicky. Ona nigdy nie kłamie. Ty jesteś super
chłopak, Steph.
- Dzięki.
- Odwiedzisz mnie jutro ?
Oczy chłopca zrobiły się duże. – A mogę ?
- No jasne ! Może pogramy w coś razem albo zbudujemy
autostradę dla twoich samochodów ?
- Autostrady to ja buduję z Vicky.
- Sorry kochanie. – wystawiłam do Sykesa dumnie język
- Ale coś się wymyśli. – dodał zaraz Stephan – To cześć !
- To cześć ! – roześmiał się Nathan, przybili sobie na
pożegnanie żółwiki – Dzięki za odlotowe auto !
- Spoko ! – mały posłużył się slangiem co brzmiało dość
zabawnie w ustach dziecka i w dobrych nastrojach ruszyliśmy do drugiej sali …
**
- Jesteś w końcu ! – uśmiechnął się na mój powrót Nathan,
wyciągając w moim kierunku ręce
- Mały mnie jeszcze zagadał. Jest bardzo podekscytowany, że
ma nowych kolegów.
- To jego chciałaś mi przedstawić ?
- Tak – usiadłam przy chłopaku – Jest niesamowity prawda ?
Ma tyle zapału, energii, optymizmu i siły, że niejeden raz przyprawił mi z tego
powodu wstyd. Matka go nie odwiedza, jest sam, rozumiesz ? Jak tak można ?! –
włączył mi się słowotok i wbiłam wzrok w ścianę – Jest grzeczny, miły … Zresztą
sam widziałeś ! – westchnęłam na koniec - Cudowne dziecko …
- Skarbie …
- Mm ? – przerzuciłam wzrok na rozmówcę, który w tamtym
momencie szczerzył się do mnie niesamowicie
- Jednak coś mnie ominęło.
- ...
- Twoje podejście. Zaprzyjaźniłaś się i zbliżyłaś do tego
chłopca, a przecież byłaś tak negatywnie nastawiona do dzieci.
- Bo nadal jestem ! On jest tylko wyjątkiem.
- Jasne …
- No tak ! Zresztą nie mam zamiaru cię o tym przekonywać. –
prychnęłam – Ale jedno jest pewne; nie dałabym Stephana skrzywdzić i będę
starała się robić wszystko, żeby poczuł ode mnie ciepło, bezpieczeństwo i
uwagę.
- Nie możesz mu zastąpić matki pamiętaj.
- Nie zamierzam zastępować mu tej … - upominający wzrok
Sykesa – po prostu chcę mu pokazać, że nie jest sam. Jemu też należy się
miłość. On w niczym nie zawinił, a już na pewno nie w tym, że jest chory !
- Właśnie – Nath ściągnął brwi – na co on jest chory ?
- Ma raka.
- O rany …
- Dokładnie; „o rany”.
- Jest bardzo dzielny.
- Powiedz mu to jutro. Na pewno ucieszy się z pochwały.
- Jak w ogóle się na niego natknęłaś ? Skąd go znasz ?
I tu opowiedziałam całą historię przypadkowego zapoznania
się z Maluchem.
- Victoria, ale naprawdę cudownie wyglądałaś z tym szkrabem
przy boku ! – przyznał na koniec mój chłopak
- Nie wyobrażaj sobie za wiele.
- Jakże bym śmiał.
- Nie śmiej. – uśmiechnęłam się i pogładziłam go po policzku
– Oooo Tom się spisał. Jesteś gładziutki jak pupa niemowlaka.
- Co za porównanie, no wiesz ? Sam sobie poradziłem.
- Jak to ?
- Tom tylko trzymał mi lusterko. Sam chciałem się ogolić.
- Nath …
- Oj przestań, przecież bardzo dobrze się czuję i wszystko
jest w jak najlepszym porządku ! Już nie mogę się doczekać kiedy wypiszą mnie
do domu.
- Nie rozpędzaj się jeszcze tak, dobrze ?
- Oj przyznaj, że ty też już nie możesz się doczekać, żeby
powrócić do normalności.
- Najważniejsze jest twoje zdrowie. Nic innego się nie
liczy. – przyznałam i pocałowałam go czule w usta. W trakcie wymieniania
pocałunków poczułam jak moje serce zaczęło kotłować. Dosłownie. Waliło jakby
chciało wydostać się na zewnątrz i to raczej nie było skutkiem przelewanej
miłości. Odsunęłam się momentalnie od Nathana, który zdziwił się i spytał;
- Coś nie tak ?
- Poczekaj chwilę. Muszę … - chwyciłam się za głowę, bo
zrobiło mi się nagle gorąco – zaczerpnąć świeżego powietrza. – wstałam i na trzęsących
się nogach, podpierając się doszłam do drzwi. Byłam tak skupiona, żeby nie
paść, że nawet nie odpowiadałam na pytania przestraszonego Nathana. Na
korytarzu świat w głowie wirował, ale mimo tego podeszłam do pierwszego okna,
otworzyłam je i wychyliłam się. Świeży podmuch wiatru ocucił moją twarz.
Wdychałam tlen jakbym była dobrych kilkanaście sekund pod wodą. Łapczywie
napełniałam nim płuca i mózg, a serce powoli uspokajało się i obraz dookoła
zaczął się normować. Kolejny raz omal nie straciłam przytomności, ale nie
miałam czasu na zastanawianie się nad tym, bo musiałam wrócić do Nathana, bo
biedny denerwował się co się stało. Wzięłam kolejny głęboki wdech i już
normalnie wróciłam do sali.
- Co to było ? Co się działo ? Dobrze się czujesz ? Byłaś
strasznie blada !
- Dobrze jest, Nath. – posłałam niewinny uśmiech – Nie ma
powodu do obaw.
- Nie podoba mi się to. Powinnaś coś zrobić. Nie wiem. Może
coś zjeść ?
- Wiem, zjem.
Podstępny wzrok. – Kiedy ?!
- Potem. Oj no, daj już spokój. – dałam mu całusa w policzek
– Może coś ci przynieść ? Brakuje ci czegoś ?
- Nie. Wszystko czego potrzebuję jest tu. – uśmiechnął się i
chwycił za dłoń, splatając swoje palce z moimi – Wolę cię uprzedzić …
Ściągnęłam brwi. – Co jest ?
- Zaraz przyjdzie Scooter.
- O nieeee – przeciągnęłam, nie ukrywając swojego
niezadowolenia – I co, przypomniał sobie o tobie, gdy się wybudziłeś i będzie
cię wyciągał z łóżka, bo jesteś potrzebny do kontynuacji tworzenia singla ?
- Victoria …
- No co ? Nie lubię go !
- Dobrze o tym wiem kotku i dlatego cię uświadomiłem, żebyś
nie miała niemiłej niespodzianki kiedy tu wejdzie.
- Poradzisz sobie z nim sam czy mam zostać ?
- Oczywiście, że sobie poradzę mój bodyguardzie. – roześmiał
się
- Gdybyś nie leżał w szpitalu to już dawno byś ode mnie za
to dostał !
- A co będziesz robiła w takim razie kiedy ja z nim będę
rozmawiał ?
- Pójdę odwiedzę Kevina. Odzyskał już przytomność i wszystko
jest na jak najlepszej drodze.
- To fantastycznie ! Może mi się uda go jutro odwiedzić.
- O ile nie sfrustruje cię twój manager.
- Vicky przez wzgląd na kolor włosów nie bądź wredna.
- …
- Zbyt przesadnie wredna. – poprawił się
- Rozpatrzę. – puściłam oko i w tym momencie drzwi do sali
uchyliły się i zajrzał uśmiechnięty Scooter;
- Można ?
W myślach odpowiedziałam głośne ; „NIE!!!”
- Tak, wchodź. – zaprosił gestem pacjent
- Cześć Nath, cześć Victoria
- Cześć – mruknęłam – jestem nieopodal. – oznajmiłam Sykesowi,
który posłał całusa
- A ty co, wychodzisz ? – spytał Scooter, którego mijałam
- Miałam posiedzieć, ale o zobacz przyszedłeś i moje plany
znów poszły.
- Gdzie poszły ?
- W dupę. Często tam chodzą. - Nathan chrząknął bardzo nienaturalnie,
a Scooter uniósł brew – Kochanie – zajrzałam na Sykesa – tylko się nie udław.
- Vicky rozmawialiśmy
- Ciągle rozmawiamy. – nie dałam mu dokończyć z pewnym
siebie uśmiechem. Ścięłam Managera. – Do widzenia.
- Do widzenia. – odpowiedział znudzonym tonem, a ja wyszłam
na zewnątrz. Byłam świadoma, że po powrocie do sali czekał mnie opieprz od
Nathana, ale nie mogłam się powstrzymać.
Na korytarzu natknęłam się na;
- Max ? – odezwałam się cicho, mając przed sobą swojego
adoratora. Już nie byłam tak pewna siebie jak jeszcze dwie minuty temu …
- Co cię tak dziwi ? Spędzaliśmy tu całe dnie i noce, i
dziwisz się, widząc mnie ?
- Nie, skąd … - zmieszałam się – idziesz do Nathana ?
- Tak. Właśnie wracam od Kevina.
- Ja się do niego wybieram. Co z nim ?
- Dobrze. Dochodzi do zdrowia.
- To fajnie, fajnie … - niezręczna cisza – Max
- Słucham. – nasz wzrok się spotkał. Od pory kiedy George
wyznał mi swoje uczucia schowane przed światem, jego oczy mnie onieśmielały.
Spuściłam wzrok.
- Nathan słyszał co się dookoła niego działo. Był
półświadomy, ale … - przygryzłam dolną wargę – ale sensu naszej ostatniej
rozmowy nie pamięta, więc byłabym wdzięczna …
- Gdybym zatrzymał to wszystko dla siebie i nie mówił mu, że
jestem zakochany w jego dziewczynie ?
Wzięłam oddech, wciąż na niego nie patrząc. – Dosadnie walnąłeś.
- Z tego co wiem to obydwoje cenimy sobie szczerość.
Blady uśmiech. – No tak …
- Nie musisz się martwić. Ode mnie nie dowie się niczego.
Chyba, że sam o to poprosi.
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy z wdzięcznością. –
Dzięki Max. Mam nadzieję, że rozumiesz …
- Jasne. Ja zawsze wszystko rozumiem. – wyminął mnie i
poszedł dalej korytarzem
Zrobiło mi się nieswojo i musiałam pokonać przeszkodę w
gardle, która uniemożliwiała mi swobodne przełykanie śliny. Głęboki wdech i
zaczęłam iść w przeciwnym kierunku. Czy taka relacja między mną a Maxem miała
już pozostać na zawsze ? Czy wszystko się zniszczyło ? Moje przemyślenia
przerwał dźwięk komórki. Wyciągnęłam ją i odebrałam;
- Cześć Kelsey
- Cześć Vicky … Co ty taka zachrypnięta ?
Chrząknęłam, by przywrócić swój naturalny ton. – Nic, tak po
prostu. Co tam ?
- Nie wiem czy Tom ci powiedział w końcu, że dzisiaj
wieczorem przylatuje mama Nathana z Jessicą czy nie ?
- Tak, powiedział.
- To chwała ! Wolałam się upewnić, bo chodzi dziś jakiś
zakręcony.
- Cały Tom. – przyznałam bez entuzjazmu
- Coś się stało ? – Kelsey usłyszała mój brak optymizmu
Tak ! Stało się ! Przyjaciel mojego chłopaka ma mi za złe,
że nie odwzajemniam jego uczuć, pali mnie w gardle, chce z kimś o tym pogadać,
ale nie mogę i nie mam z kim !!
- Nie, nie. Co by miało się stać ? Nath się zbudził i
wszystko jest dobrze.
- A to pewnie zmęczona jesteś.
- Być może. – odwróciłam uwagę od faktycznego stanu rzeczy
- To przyjedź dziś do mieszkania, odpoczniesz trochę.
- Już za parę dni przyjadę. Razem z Nathanem.
- A może jednak ?
- Nie
- Jesteś pewna ?
- Tak
- Ok, w takim razie muszę kończyć. Jesteśmy w kontakcie, pa
!
- Hej ! – rozłączyłam się
Jołki ! Lecimy z kolejnym rozdzialikiem choć szczerze mówiąc już nie mogę
doczekać się następnego ! Jeśli wizja w mojej głowie nie ulegnie zmianie,
będzie się działo ;) ! Oj taaaak :)
Co u Was ? Jak spędzacie wakacje ? Czas leci nieubłaganie
szybko, co ? Już prawie miesiąc wakacji z głowy, chyba że są tu tegoroczne
Maturzystki albo Studentki, które tak jak ja nie mają żadnych poprawek we
wrześniu i będą korzystały z wolności jeszcze przez cały wrzesień ;)
Osobiście nadrabiam stracony czas przede wszystkim z
rodziną, ze znajomymi … Jeśli mam perspektywę wolnego dnia przed sobą to bez
pamięci zaczytuję się w książkach, które pochłaniam tonami ! Uwielbiam czytać
książki i zatracać się w wytworzonym przez nich świecie i przemieszczać się w
różne miejsca i być świadkiem opisanych sytuacji. Takie oderwanie się od i tak
(jak ostatnio zauważyłam i doceniłam) wspaniałej, mojej rzeczywistości.
Od zdarzeń, które ostatnio mi się przytrafiły i od tych,
które na mnie czekają w przyszłym tygodniu, mam nastrój emmm … nostalgiczny ?
Nawet nie wiem jak określić wieczne rozkminy i powagę. Też tak czasami macie ?
No nic, jutro spróbuję wyrwać się ze znajomymi – może mam taki
humorek od siedzenia w domu, a może po prostu sprawa hormonów, na które zwalam
dosłowne pożeranie słodyczy :D Kobieta zawsze znajdzie na coś wytłumaczenie,
prawda ;> ?
Ściskam, całuję i idę na balkon, na świeże powietrze, bo w
domku coś gorrrrąącooo.
Podpisano: San aka „patologiczne niezdecydowanie” (;
Jej, uwielbiam to kiedy wchodzę tutaj z nadzieją na kolejny rozdział i on faktycznie jest :) bardzo mi się podobał, lubię tego małego Stephena :) nic tylko czekać na to, co tam wymyśliłaś. A co do książek, również uwielbiam i czytam kiedy tylko mogę, w każdej najmniejszej chwili. A jakiego typu książki czytasz najchętniej? :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńAle boje sie o zdrowie Vicky ;c
Weny o do nn xx
NARESZCIE! <3 Codziennie po kilka razy wchodzę na tego otóż bloga bo nie moge doczekać się rozdziału ;3 A kiedy już jest, jestem przeszczęśliwa :D Czekam na następny :D Mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej :D
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że twoje "oj będzie się działo" nie wróży niczego dobrego.
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać!! :D
Normalnie Vicky i Nath jak rodzice xd taka słodka scenka z tym maluchem! <3
Szkoda mi Maxa... przypał kochac się z dziewczynie najlepszego kumpla. ;/
Weny i zapraszam do mnie ;)
strasznie podoba mi się nastrój tego rozdziału, jest taki lekki do czytania z rodzinną atmosferą, ale i z pazurkami i oczywiście ze zgrzytami, bardzo mi się podoba to połączenie szczególnie spodobała mi się rozmowa Vi ze Scooterem, ale no np spotkanie ze Stephem (tak to się chyba odmienia) też było takie cieplutkie i milutkie, martwi mnie co się będzie działo z chłopcem po wyjściu naszej pary ze szpitala, mam nadzieję, że będą go odwiedzać możliwie jak najczęściej, szkoda mi go strasznie i mimo że do dzieci mam podobne co Vi skojarzenia to jednak tej mały chłopiec jest wyjątkowy :) Max jaki kurczę bezpośredni, czy teraz tak będą wyglądały ich rozmowy ? się porobiło i jeszcze te prawie omdlenia Vi, teraz wystraszyłam się nie na żarty
OdpowiedzUsuńu mnie wakacje też tak szybko zapylają, ale książka, blog z opowiadaniem i jakoś leci ;) trzymaj się i wyskakuj gdzieś z przyjaciółmi (sama też powinnam, bo ich zaniedbuje ostatnio) i wracaj do kololowego świata, który nas otacza (taka ze mnie optymistka) trzymaj się mocno i do następnego w którym "będzie się działo" ♥
Super podoba mi się tylko boje się o Vicy bo nic nie je Nathan juz jest wybudzony a Vicy dalej nic nie je niech w końcu kupi coś do jedzenia i je !!!
OdpowiedzUsuńMax nic nie powie miejmy nadzieję i niech się odkocha tak będzie lepiej dla wszystkich a szczególne dla niego moze on się zakocha w kimś innym
chce kolejny rozdział nie mogę się doczekać
WENY :D :*
Boziu jaki Steph jest fany ;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdzialu SUPER :D
Do nn i weny ;*/rita
Hm. Osobiście nie lubie dzieci ale znan taki klon Stephana i on jest wyjątkiem. XD
OdpowiedzUsuńCały czas czytam twojego bloga tylko zazwyczaj go nie komentuje. Nie wiem czemu i za to przepraszam.
OdpowiedzUsuńPiszesz wspaniale. Rozdzialy sa strasznie ciekawe.
Strasznje wzruszaja mnie sceny Vicki ze Stephem. To strasznie slodkie i wzruszajace. ❤
Czekam na next i zycze duzo weny bo wiem ze jest czasem potrzebna ;p
Buźki ;)
Jakbyś miala czas i chciala to zapraszam do mnie.
nathan-fanfiction.blogspot.com
No no no
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ! Jejciu, Stephen AWWWWWWWWWWWWWWWW - To powinno wszystko tłumaczyć :D
On jest po prostu wspaniały. Uwielbiam go!
Słodki maluszek !
Dobrze, że Nath czuje się coraz lepiej :)
A ta rozmowa z Maxem... Cholerka, chłopie, Vicky kocha Nathana. BARDZO GO KOCHA, więc nie masz szans na wielką miłość, poważnie !
No dobra, ja kończę moje przemyślenia :)
Pisz szybko nexta
Wenyyy :*
PS. Jeśli jesteś tzw. ''Pochłaniaczką książek'' to polecam wszystkie książki Johna Greena ! Facet jest po prostu świetny [oczywiście to moja opinia, ale baaardzo zachęcam, jeśli nie czytałaś!]
Jeju jak mi szkoda Stephen'a ;-;
OdpowiedzUsuńTakie urocze dzieckooo a ma raka...
Fajnie, że Nathan już wraca do zdrowia, tak samo Kevin :)
Tylko ten Max... eh no cóż...
Cały czas mam wrażenie, że Vicky jest w ciąży. :P
Oby!!!
Rozdział super ^^
Weny :)
Boże, cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńI ta cała niechęć do Scootera!
Fajnie że wszyscy wracają do zdrowia. ;*
szybko pisz nexta!
Życzę weeeeny kochana! :**
Vanessa z pozdrowieniami
I used to be suggested this website by my cousin. I'm now not
OdpowiedzUsuńsure whether or not this post is written through him as no
one else recognize such particular about my difficulty.
You are incredible! Thank you!
Here is my homepage steam wallet codes ()
Cześć, Myszeczko! :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię za mój brak odzweu u Ciebie, ale praca, praca, praca i jeszcze raz praca :( Nie mam czasu na nic, co widać po dodawaniu rozdziałów u mnie ;/
Ale nadrobiłam zaległości i straaaasznie się cieszę, że Nathan wrócił do żywych! :D
Obrazek ze Stephenem miałam przed oczami i mam go do tej pory, bo to było takieee słodkie *.*
Mam nadzieję, że mi wybaczysz to iż dzisiaj wyjątkowo mój komentarz będzie uboogi, ale strasznie się spieszę, bo jeszcze mam troszkę rzeczy dzisiaj do zrobienia, a jutro o 4 znów wstaje, bo na 6 jadę do pracy...
Ściskam Cię mocno, wysyłam masę energii i do napisania, Rybeczko :*!
Trzymaj się <3
Przepraszam, że ostatnio nie dodawałam komentarzy, ale wszystkie rozdziały przeczytałam i są wspaniałe :D Aaaaaa Nathan się wybudził i wszystko jest w porządku :) Tylko z Vicky znów coś się dzieje niedobrego ;c I jeszcze ta sytuacja z Maxem..
OdpowiedzUsuńa Stephan jest przeuroczy *-*
Mama nadziej, ze z nadgarstkiem już coraz lepiej :3
Całuski :**