czwartek, 24 lipca 2014

Nie wyobrażaj sobie za wiele - rozdział 128.

Siedziałam przytulona do Nathana i obydwoje patrzyliśmy na nasze złączone dłonie.

- Tak się bałam … - powiedziałam cicho, a Nathan uniósł mnie, by spojrzeć mi w oczy
- Nie wierzyłaś, że się obudzę ?
- To już nie była kwestia wiary. Nadzieja była. Fakt, momentami oscylowała wokół najmniejszego procenta, ale była ! Za to obawy narastały z godziny na godzinę.
- Nie dziwię się. Ja bym na twoim miejscu chyba oszalał.
- Vicky była bardzo dzielna. – w sali pojawił się Tom – Stróżowała przy tobie 24 godziny na dobę.
- Widać właśnie. – Nath z przekąsem podniósł moją bluzkę, by ujrzeć lekko wystające żebra – Victoria – surowy ton – ty nic nie jadłaś.
- Jadłam …
- Nie wkręcaj mnie. Przecież wiesz, że znam cię na wylot. - w odpowiedzi ciężko westchnęłam – Rozumiem, że martwiłaś się, ale to absolutnie nie zwalniało cię z normalnego funkcjonowania. Wręcz przeciwnie !
- To samo jej mówiliśmy.
- Tom ! – tupnęłam nogą - Chyba o gips się prosisz !
- Jak tylko stąd wyjdę bierzemy się za przywrócenie cię do porządku.
- Jestem w porządku. – uśmiechnęłam się kącikiem ust nieśmiało, a Nath słodko roześmiał się
- Jesteś kochanie, jesteś. Ale nie w stosunku do samej siebie. – dał mi buziaka w czoło – A teraz przepraszam cię, ale prosiłem Toma, żeby pomógł mi się ogolić.
Spojrzałam na Parkera, który pomachał mi pianką do golenia. – Dobra, czaję. Już mnie nie ma. – wstałam z łóżka – Ale będę w szpitalu jak coś.
- Myszko, ale naprawdę możesz pojechać do domu odpocząć. Przecież widzisz ze już jest ok.
- Pfff – teatralne wypuszczenie powietrza – Chyba sobie żartujesz. Tom, za ile przylatuje pani Karen z Jessicą, wiesz może ?
- Na wieczór mają dopiero być.
- A to luz. – machnęłam zadowolona ręką
- Co ty tam znowu wymyśliłaś ? – Nath zmrużył oczy z zawadiackim uśmiechem
- Sam się przekonasz. – puściłam oko – Tom – zwróciłam się do przyjaciela, gdy przechodziłam obok niego – Tylko na gładko i masz go nie zaciąć !
- Spokojnie Słońce. Będzie nówka sztuka.
- Ale ja nie chcę nówki sztuki tylko
- Vicky
- No już idę sobie ! – zbulwersowałam się i zamknęłam za sobą drzwi. Już odruchowo i bez zastanawiania się, skierowałam się w stronę sali Stephana.

- Cześć Smyku !
- Vicky ! – malec jak zwykle nie zawiódł mnie swoją szczerą, spontaniczną i entuzjastyczną reakcją na mój widok. Podbiegł do mnie, a gdy ukucnęłam, owinął swoje ramiona wokół mojej szyi i przytulił się z całych sił. Na takie powitanie mogłam liczyć za każdym razem kiedy do niego przychodziłam czyli trzy razy w ciągu dnia. – Czemu tak późno do mnie dziś przyszłaś ? Czekałem na ciebie od rana ! – dostałam surową reprymendę ;)
- Przepraszam cię Steph, ale widzisz … zdarzyło się coś na co czekałam.
- I dlatego jesteś taka uśmiechnięta ? – patrzył na mnie uważnie swoimi dużymi, okrągłymi orzeszkami
- Tak – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej – mój chłopak nareszcie się obudził.
- To ten śpiący i ten przez którego byłaś smutna, że nie wstaje ?
- Dokładnie tak.

Ku mojemu zdziwieniu chłopiec spuścił główkę i odszedł ode mnie bez słowa. Wstałam z kucek zdezorientowana i patrzyłam jak usiadł na swoim łóżku, a jego usta wygięły się mimowolnie w podkówkę. Natychmiast zareagowałam;

- Stephan … - podeszłam do niego i usiadłam przy nim – czemu zasmuciłeś się, co ?
- Bo teraz jak twój chłopak już nie śpi to będziesz siedzieć tylko z nim i nie będziesz już do mnie przychodzić. – powiedział najsmutniejszym głosem jaki kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić aż miałam wrażenie, że moje serce zaatakował stos igieł
- Steph no co ty … - odezwałam się miłym głosem i uniosłam jego podróbek palcem, a tu kolejna niespodzianka; z jego brązowych, dużych oczu uwolniona została samotna łza co poruszyło mnie dogłębniej – Hej ! Skąd ci do główki przyszedł taki głupi pomysł, co ?
- Mama też jak ma chłopaka to w ogóle do mnie nie przychodzi.

Zrobiło mi się tak okrutnie żal tego Malca … Był sam jak palec. Został skrzywdzony przez swoją matkę, którą miałam ochotę udusić własnymi rękoma. Czemu winne było takie małe dziecko ? Nie rozumiałam tego. Nigdy nie pojęłam jak można krzywdzić dzieci, a niektórzy ludzie w ogóle nie powinni posiadać potomków w takich sytuacjach.
Bez zbędnych słów wzięłam chłopca na kolana, uważając na jego kroplówkę i przytuliłam go do swojej klatki piersiowej, otaczając ramionami. Trzymałam go zakleszczonego w moim ciele z całą czułością na jaką tylko mnie było stać. On nie pozostał dłużny i wtulił się we mnie jakby chciał zatrzymać tę chwilę i nasycić się poczuciem bezpieczeństwa, którego tak bardzo mu brakowało.

- Posłuchaj mnie Stephan teraz bardzo uważnie … - odezwałam się, opierając swoją brodę o jego głowę – To, że mój chłopak wyzdrowiał nic między mną a tobą nie zmienia. Będę do ciebie nadal przychodziła tyle razy co wcześniej. Będziemy bawili się, rozmawiali, czytali książki i jedli razem jak do tej pory, rozumiesz ? – sama byłam wzruszona w jakim stanie braku czułości i ciepła był chłopiec – Nie zostawię cię, słyszysz ? – chciałam jeszcze go przekonywać kolejnymi faktami, gdy niespodziewanie naprzeciwko w drzwiach na korytarzu ukazał się Tom. Zamilkłam, bo jego reakcja na mój widok, obejmujące mocno dziecko, wprawił go w bezdech. Patrzył na nas przez kilka dobrych sekund z oczami większymi niż piłeczki tenisowe aż w końcu uśmiechnął się radośnie i nie chcąc nam przeszkadzać, pokazał znakiem kciuka, że u niego i Nathana wszystko ok. Podziękowałam mu uśmiechem za informację, nie przerywając spokoju jaki wytworzył się miedzy mną a Stephanem. Malec jednak poruszył się, nie zdając sobie sprawy, że za jego plecami stał mój znajomy. Podniósł główkę i spojrzał swoimi niewinnymi oczkami w moje;

- Obiecujesz, że będziesz przychodzić ?
- Pewnie, że obiecuję ! – uśmiechnęłam się szeroko, na co tym samym odpowiedział mi mój rozmówca – Ale pamiętam też, że coś tam chciałeś dać dla mojego chłopaka, więc możemy do niego pójść razem i sam go poznasz, co ty na to ?
- Wyścigówa ! – Mały ożywił się niesamowicie i zerwał na równe nogi. Podbiegł do szafeczki, w której trzymał swoją kolekcję samochodzików po czym stanął na baczność przede mną z autkiem w ręku i oznajmił – Chodźmy do niego ! – po czym pociągnął mnie delikatnie za dłoń, abym wstała i go prowadziła

Roześmiałam się z jego zapału i ruszyliśmy w kierunku Nathanowskiej sali.
Włożyłam głowę do środka sali, żeby upewnić się czy aby Sykes nie był zmęczony na odwiedziny nowego gościa. Widząc jednak jak żywo o czymś dyskutował z Tomem, ścisnęłam mocniej dłoń chłopca i weszłam z nim do środka.

- Jestem z powrotem. – uśmiechnęłam się jakby nigdy nic, a kilkulatek przykuł wzrok obydwu brunetów – To jest Stephan. Moja mała sympatia. – wyszczerzyłam się po czym ukucnęłam do malca – Tu siedzi Tom, mój baaaardzo dobry kolega, a tam w łóżku jest Nathan.
- To jest twój chłopak ? – spytał mały, nie spuszczając wzroku z Sykesa
- Tak Steph, to mój chłopak.
- Mogę mu dać już … ?
- Śmiało. – delikatnie pchnęłam go do przodu dla otuchy, ale widząc jak chłopiec garnął się do ludzi, moje obawy odnośnie jego nieśmiałości uległy zdegradowaniu
- Cześć Mały ! – Parker przybił z moim gościem high five – Jak się masz ?
- W porządku. – uśmiechnął się wyluzowany chłopiec, który podszedł do Nathana
- Cześć Stephan – mój chłopak przywitał się „żółwikiem” – miło cię poznać.
- Mi ciebie też. Jak się zbudziłeś, to mam coś dla ciebie. – we trójkę cicho roześmialiśmy się ze szczerości  dziecka, które w otwartej dłoni podało dla Sykesa samochodzik
- Woooooooooow – brunet wyraził pełen entuzjazm – Serio ? To dla mnie ?
- Tak. Najładniejszy z całej kolekcji. Wiesz jaką mam dużą kolekcję ?
- Nie mam zielonego pojęcia !
- Mam całą szafkę samochodów – chłopiec, wyczuł dobre i szczere intencje Nathana przez co wgramolił się na jego łóżko z delikatną pomocą Sykesa – a ten jest najfajniejszy i najszybszy. Odlotowy, co nie ?
- No jasne, że jest odlotowy. – Nath z szerokim uśmiechem spojrzał na mnie – Dzięki ! Postawię go u siebie w domu na środku półki i będę mówił wszystkim, że dostałem go od ciebie w prezencie.
- Noooo Nath, wszyscy go będą tobie zazdrościli. – uśmiechnął się Tom
- Tobie też mogę jakiegoś dać ! – zgłosił się Steph – Ale musisz sobie wybrać, bo nie wiem jaki chcesz kolor.
- Myślę, że się dogadamy. – Parker puścił do Małego oczko i obydwoje się zaśmiali
- Vicky, chodź usiądź koło nas. – głos Sykesa wybił mnie z cichego oglądania tego beztroskiego obrazka
- Vicky chodź ! – Stephan poklepał obok siebie miejsce
- Idę, już idę. – zaśmiałam się i usiadłam przy nich
- Vicky mówiła, że miałeś wypadek …
- Niestety miałem.
- I Vicky mówiła, że czeka aż się wybudzisz i była czasami smutna.
- Taaak ? – Nath z ciekawością słuchał jak dziecko mnie wkopywało – A co jeszcze Vicky mówiła ?
- Dużo rzeczy. Mówiła też, że cię strasznie lubi. - Tom i Nathan zaśmiali się, a ja poczułam jak robiłam się czerwona – Ale ona mnie też lubi, no nie Vicky ?
- Jasne, że cię lubię. Uwielbiam cię ! – teraz i ja roześmiałam się, dotykając go po nosku
- Ej ! – zaoponował niby to stanowczo Sykes – A mnie tylko „strasznie lubi” ?
- Sorry – Steph niewinnie uniósł ramiona w górze po czym we trójkę parsknęliśmy śmiechem, a dziecko pozostało niewzruszone
- Tak fajnie wyglądacie … - Tom obserwował mnie, Nathan i kilkulatka z perspektywy – Czekajcie ! Zrobię wam zdjęcie. – wygrzebał telefon z kieszeni spodni
W trójkę usadowiliśmy się obok siebie na łóżku do zdjęcia.
- Będzie dobrze widać ?
- Mam zooma, nie dygaj Vicky. Uśmiech ! – posłuchaliśmy się Toma, który to jednak trzymał na nas obiektyw kilka sekund dłużej niż powinien
- … jeszcze … dłuuugooo … ? – szczerzyłam się
- Chwila, przybliżam. Ooooo wchodzę ci w pory.
- TOM ! – warknęłam i uśmiech hollywoodzki zginął
- Żartowałem. Zrobiłem wam kilka na raz. – zarechotał Tom na co ja przewróciłam oczami, a Stephan z Nathanem śmiali się ze mnie
Kilka minut później Tom zmył się do domu, a my we trójkę spędziliśmy jeszcze trochę czasu razem. Wiedziałam jednak, że zbliżała się pora podawania leków dla Małego, więc musiałam go odstawić do sali.
- Vicky mówiła jeszcze, że jesteś fajny. I naprawdę jesteś fajny. – mówił Stephan na odchodne do Nathana tonem jakby odkrył Amerykę na co mój chłopak roześmiał się;
- Słuchaj się Vicky. Ona nigdy nie kłamie. Ty jesteś super chłopak, Steph.
- Dzięki.
- Odwiedzisz mnie jutro ?
Oczy chłopca zrobiły się duże. – A mogę ?
- No jasne ! Może pogramy w coś razem albo zbudujemy autostradę dla twoich samochodów ?
- Autostrady to ja buduję z Vicky.
- Sorry kochanie. – wystawiłam do Sykesa dumnie język
- Ale coś się wymyśli. – dodał zaraz Stephan – To cześć !
- To cześć ! – roześmiał się Nathan, przybili sobie na pożegnanie żółwiki – Dzięki za odlotowe auto !
- Spoko ! – mały posłużył się slangiem co brzmiało dość zabawnie w ustach dziecka i w dobrych nastrojach ruszyliśmy do drugiej sali …

**

- Jesteś w końcu ! – uśmiechnął się na mój powrót Nathan, wyciągając w moim kierunku ręce
- Mały mnie jeszcze zagadał. Jest bardzo podekscytowany, że ma nowych kolegów.
- To jego chciałaś mi przedstawić ?
- Tak – usiadłam przy chłopaku – Jest niesamowity prawda ? Ma tyle zapału, energii, optymizmu i siły, że niejeden raz przyprawił mi z tego powodu wstyd. Matka go nie odwiedza, jest sam, rozumiesz ? Jak tak można ?! – włączył mi się słowotok i wbiłam wzrok w ścianę – Jest grzeczny, miły … Zresztą sam widziałeś ! – westchnęłam na koniec - Cudowne dziecko …
- Skarbie …
- Mm ? – przerzuciłam wzrok na rozmówcę, który w tamtym momencie szczerzył się do mnie niesamowicie
- Jednak coś mnie ominęło.
- ...
- Twoje podejście. Zaprzyjaźniłaś się i zbliżyłaś do tego chłopca, a przecież byłaś tak negatywnie nastawiona do dzieci.
- Bo nadal jestem ! On jest tylko wyjątkiem.
- Jasne …
- No tak ! Zresztą nie mam zamiaru cię o tym przekonywać. – prychnęłam – Ale jedno jest pewne; nie dałabym Stephana skrzywdzić i będę starała się robić wszystko, żeby poczuł ode mnie ciepło, bezpieczeństwo i uwagę.
- Nie możesz mu zastąpić matki pamiętaj.
- Nie zamierzam zastępować mu tej … - upominający wzrok Sykesa – po prostu chcę mu pokazać, że nie jest sam. Jemu też należy się miłość. On w niczym nie zawinił, a już na pewno nie w tym, że jest chory !
- Właśnie – Nath ściągnął brwi – na co on jest chory ?
- Ma raka.
- O rany …
- Dokładnie; „o rany”.
- Jest bardzo dzielny.
- Powiedz mu to jutro. Na pewno ucieszy się z pochwały.
- Jak w ogóle się na niego natknęłaś ? Skąd go znasz ?
I tu opowiedziałam całą historię przypadkowego zapoznania się z Maluchem.

- Victoria, ale naprawdę cudownie wyglądałaś z tym szkrabem przy boku ! – przyznał na koniec mój chłopak
- Nie wyobrażaj sobie za wiele.
- Jakże bym śmiał.
- Nie śmiej. – uśmiechnęłam się i pogładziłam go po policzku – Oooo Tom się spisał. Jesteś gładziutki jak pupa niemowlaka.
- Co za porównanie, no wiesz ? Sam sobie poradziłem.
- Jak to ?
- Tom tylko trzymał mi lusterko. Sam chciałem się ogolić.
- Nath …
- Oj przestań, przecież bardzo dobrze się czuję i wszystko jest w jak najlepszym porządku ! Już nie mogę się doczekać kiedy wypiszą mnie do domu.
- Nie rozpędzaj się jeszcze tak, dobrze ?
- Oj przyznaj, że ty też już nie możesz się doczekać, żeby powrócić do normalności.
- Najważniejsze jest twoje zdrowie. Nic innego się nie liczy. – przyznałam i pocałowałam go czule w usta. W trakcie wymieniania pocałunków poczułam jak moje serce zaczęło kotłować. Dosłownie. Waliło jakby chciało wydostać się na zewnątrz i to raczej nie było skutkiem przelewanej miłości. Odsunęłam się momentalnie od Nathana, który zdziwił się i spytał;
- Coś nie tak ?
- Poczekaj chwilę. Muszę … - chwyciłam się za głowę, bo zrobiło mi się nagle gorąco – zaczerpnąć świeżego powietrza. – wstałam i na trzęsących się nogach, podpierając się doszłam do drzwi. Byłam tak skupiona, żeby nie paść, że nawet nie odpowiadałam na pytania przestraszonego Nathana. Na korytarzu świat w głowie wirował, ale mimo tego podeszłam do pierwszego okna, otworzyłam je i wychyliłam się. Świeży podmuch wiatru ocucił moją twarz. Wdychałam tlen jakbym była dobrych kilkanaście sekund pod wodą. Łapczywie napełniałam nim płuca i mózg, a serce powoli uspokajało się i obraz dookoła zaczął się normować. Kolejny raz omal nie straciłam przytomności, ale nie miałam czasu na zastanawianie się nad tym, bo musiałam wrócić do Nathana, bo biedny denerwował się co się stało. Wzięłam kolejny głęboki wdech i już normalnie wróciłam do sali.

- Co to było ? Co się działo ? Dobrze się czujesz ? Byłaś strasznie blada !
- Dobrze jest, Nath. – posłałam niewinny uśmiech – Nie ma powodu do obaw.
- Nie podoba mi się to. Powinnaś coś zrobić. Nie wiem. Może coś zjeść ?
- Wiem, zjem.
Podstępny wzrok. – Kiedy ?!
- Potem. Oj no, daj już spokój. – dałam mu całusa w policzek – Może coś ci przynieść ? Brakuje ci czegoś ?
- Nie. Wszystko czego potrzebuję jest tu. – uśmiechnął się i chwycił za dłoń, splatając swoje palce z moimi – Wolę cię uprzedzić …
Ściągnęłam brwi. – Co jest ?
- Zaraz przyjdzie Scooter.
- O nieeee – przeciągnęłam, nie ukrywając swojego niezadowolenia – I co, przypomniał sobie o tobie, gdy się wybudziłeś i będzie cię wyciągał z łóżka, bo jesteś potrzebny do kontynuacji tworzenia singla ?
- Victoria …
- No co ? Nie lubię go !
- Dobrze o tym wiem kotku i dlatego cię uświadomiłem, żebyś nie miała niemiłej niespodzianki kiedy tu wejdzie.
- Poradzisz sobie z nim sam czy mam zostać ?
- Oczywiście, że sobie poradzę mój bodyguardzie. – roześmiał się
- Gdybyś nie leżał w szpitalu to już dawno byś ode mnie za to dostał !
- A co będziesz robiła w takim razie kiedy ja z nim będę rozmawiał ?
- Pójdę odwiedzę Kevina. Odzyskał już przytomność i wszystko jest na jak najlepszej drodze.
- To fantastycznie ! Może mi się uda go jutro odwiedzić.
- O ile nie sfrustruje cię twój manager.
- Vicky przez wzgląd na kolor włosów nie bądź wredna.
- …
- Zbyt przesadnie wredna. – poprawił się
- Rozpatrzę. – puściłam oko i w tym momencie drzwi do sali uchyliły się i zajrzał uśmiechnięty Scooter;
- Można ?
W myślach odpowiedziałam głośne ; „NIE!!!”
- Tak, wchodź. – zaprosił gestem pacjent
- Cześć Nath, cześć Victoria
- Cześć – mruknęłam – jestem nieopodal. – oznajmiłam Sykesowi, który posłał całusa
- A ty co, wychodzisz ? – spytał Scooter, którego mijałam
- Miałam posiedzieć, ale o zobacz przyszedłeś i moje plany znów poszły.
- Gdzie poszły ?
- W dupę. Często tam chodzą. - Nathan chrząknął bardzo nienaturalnie, a Scooter uniósł brew – Kochanie – zajrzałam na Sykesa – tylko się nie udław.
- Vicky rozmawialiśmy
- Ciągle rozmawiamy. – nie dałam mu dokończyć z pewnym siebie uśmiechem. Ścięłam Managera. – Do widzenia.
- Do widzenia. – odpowiedział znudzonym tonem, a ja wyszłam na zewnątrz. Byłam świadoma, że po powrocie do sali czekał mnie opieprz od Nathana, ale nie mogłam się powstrzymać.

Na korytarzu natknęłam się na;
- Max ? – odezwałam się cicho, mając przed sobą swojego adoratora. Już nie byłam tak pewna siebie jak jeszcze dwie minuty temu …
- Co cię tak dziwi ? Spędzaliśmy tu całe dnie i noce, i dziwisz się, widząc mnie ?
- Nie, skąd … - zmieszałam się – idziesz do Nathana ?
- Tak. Właśnie wracam od Kevina.
- Ja się do niego wybieram. Co z nim ?
- Dobrze. Dochodzi do zdrowia.
- To fajnie, fajnie … - niezręczna cisza – Max
- Słucham. – nasz wzrok się spotkał. Od pory kiedy George wyznał mi swoje uczucia schowane przed światem, jego oczy mnie onieśmielały. Spuściłam wzrok.
- Nathan słyszał co się dookoła niego działo. Był półświadomy, ale … - przygryzłam dolną wargę – ale sensu naszej ostatniej rozmowy nie pamięta, więc byłabym wdzięczna …
- Gdybym zatrzymał to wszystko dla siebie i nie mówił mu, że jestem zakochany w jego dziewczynie ?
Wzięłam oddech, wciąż na niego nie patrząc. – Dosadnie walnąłeś.
- Z tego co wiem to obydwoje cenimy sobie szczerość.
Blady uśmiech. – No tak …
- Nie musisz się martwić. Ode mnie nie dowie się niczego. Chyba, że sam o to poprosi.
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy z wdzięcznością. – Dzięki Max. Mam nadzieję, że rozumiesz …
- Jasne. Ja zawsze wszystko rozumiem. – wyminął mnie i poszedł dalej korytarzem

Zrobiło mi się nieswojo i musiałam pokonać przeszkodę w gardle, która uniemożliwiała mi swobodne przełykanie śliny. Głęboki wdech i zaczęłam iść w przeciwnym kierunku. Czy taka relacja między mną a Maxem miała już pozostać na zawsze ? Czy wszystko się zniszczyło ? Moje przemyślenia przerwał dźwięk komórki. Wyciągnęłam ją i odebrałam;

- Cześć Kelsey
- Cześć Vicky … Co ty taka zachrypnięta ?
Chrząknęłam, by przywrócić swój naturalny ton. – Nic, tak po prostu. Co tam ?
- Nie wiem czy Tom ci powiedział w końcu, że dzisiaj wieczorem przylatuje mama Nathana z Jessicą czy nie ?
- Tak, powiedział.
- To chwała ! Wolałam się upewnić, bo chodzi dziś jakiś zakręcony.
- Cały Tom. – przyznałam bez entuzjazmu
- Coś się stało ? – Kelsey usłyszała mój brak optymizmu
Tak ! Stało się ! Przyjaciel mojego chłopaka ma mi za złe, że nie odwzajemniam jego uczuć, pali mnie w gardle, chce z kimś o tym pogadać, ale nie mogę i nie mam z kim !!
- Nie, nie. Co by miało się stać ? Nath się zbudził i wszystko jest dobrze.
- A to pewnie zmęczona jesteś.
- Być może. – odwróciłam uwagę od faktycznego stanu rzeczy
- To przyjedź dziś do mieszkania, odpoczniesz trochę.
- Już za parę dni przyjadę. Razem z Nathanem.
- A może jednak ?
- Nie
- Jesteś pewna ?
- Tak
- Ok, w takim razie muszę kończyć. Jesteśmy w kontakcie, pa !
- Hej ! – rozłączyłam się







Jołki ! Lecimy z kolejnym rozdzialikiem choć szczerze mówiąc już nie mogę doczekać się następnego ! Jeśli wizja w mojej głowie nie ulegnie zmianie, będzie się działo ;) ! Oj taaaak :)

Co u Was ? Jak spędzacie wakacje ? Czas leci nieubłaganie szybko, co ? Już prawie miesiąc wakacji z głowy, chyba że są tu tegoroczne Maturzystki albo Studentki, które tak jak ja nie mają żadnych poprawek we wrześniu i będą korzystały z wolności jeszcze przez cały wrzesień ;)

Osobiście nadrabiam stracony czas przede wszystkim z rodziną, ze znajomymi … Jeśli mam perspektywę wolnego dnia przed sobą to bez pamięci zaczytuję się w książkach, które pochłaniam tonami ! Uwielbiam czytać książki i zatracać się w wytworzonym przez nich świecie i przemieszczać się w różne miejsca i być świadkiem opisanych sytuacji. Takie oderwanie się od i tak (jak ostatnio zauważyłam i doceniłam) wspaniałej, mojej rzeczywistości.

Od zdarzeń, które ostatnio mi się przytrafiły i od tych, które na mnie czekają w przyszłym tygodniu, mam nastrój emmm … nostalgiczny ? Nawet nie wiem jak określić wieczne rozkminy i powagę. Też tak czasami macie ?
No nic, jutro spróbuję wyrwać się ze znajomymi – może mam taki humorek od siedzenia w domu, a może po prostu sprawa hormonów, na które zwalam dosłowne pożeranie słodyczy :D Kobieta zawsze znajdzie na coś wytłumaczenie, prawda ;> ?

Ściskam, całuję i idę na balkon, na świeże powietrze, bo w domku coś gorrrrąącooo.

Podpisano: San aka „patologiczne niezdecydowanie” (;

15 komentarzy:

  1. Jej, uwielbiam to kiedy wchodzę tutaj z nadzieją na kolejny rozdział i on faktycznie jest :) bardzo mi się podobał, lubię tego małego Stephena :) nic tylko czekać na to, co tam wymyśliłaś. A co do książek, również uwielbiam i czytam kiedy tylko mogę, w każdej najmniejszej chwili. A jakiego typu książki czytasz najchętniej? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział <3
    Ale boje sie o zdrowie Vicky ;c
    Weny o do nn xx

    OdpowiedzUsuń
  3. NARESZCIE! <3 Codziennie po kilka razy wchodzę na tego otóż bloga bo nie moge doczekać się rozdziału ;3 A kiedy już jest, jestem przeszczęśliwa :D Czekam na następny :D Mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się, że twoje "oj będzie się działo" nie wróży niczego dobrego.
    Już się nie mogę doczekać!! :D
    Normalnie Vicky i Nath jak rodzice xd taka słodka scenka z tym maluchem! <3
    Szkoda mi Maxa... przypał kochac się z dziewczynie najlepszego kumpla. ;/
    Weny i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. strasznie podoba mi się nastrój tego rozdziału, jest taki lekki do czytania z rodzinną atmosferą, ale i z pazurkami i oczywiście ze zgrzytami, bardzo mi się podoba to połączenie szczególnie spodobała mi się rozmowa Vi ze Scooterem, ale no np spotkanie ze Stephem (tak to się chyba odmienia) też było takie cieplutkie i milutkie, martwi mnie co się będzie działo z chłopcem po wyjściu naszej pary ze szpitala, mam nadzieję, że będą go odwiedzać możliwie jak najczęściej, szkoda mi go strasznie i mimo że do dzieci mam podobne co Vi skojarzenia to jednak tej mały chłopiec jest wyjątkowy :) Max jaki kurczę bezpośredni, czy teraz tak będą wyglądały ich rozmowy ? się porobiło i jeszcze te prawie omdlenia Vi, teraz wystraszyłam się nie na żarty

    u mnie wakacje też tak szybko zapylają, ale książka, blog z opowiadaniem i jakoś leci ;) trzymaj się i wyskakuj gdzieś z przyjaciółmi (sama też powinnam, bo ich zaniedbuje ostatnio) i wracaj do kololowego świata, który nas otacza (taka ze mnie optymistka) trzymaj się mocno i do następnego w którym "będzie się działo" ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Super podoba mi się tylko boje się o Vicy bo nic nie je Nathan juz jest wybudzony a Vicy dalej nic nie je niech w końcu kupi coś do jedzenia i je !!!
    Max nic nie powie miejmy nadzieję i niech się odkocha tak będzie lepiej dla wszystkich a szczególne dla niego moze on się zakocha w kimś innym
    chce kolejny rozdział nie mogę się doczekać
    WENY :D :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Boziu jaki Steph jest fany ;)
    Co do rozdzialu SUPER :D
    Do nn i weny ;*/rita

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm. Osobiście nie lubie dzieci ale znan taki klon Stephana i on jest wyjątkiem. XD

    OdpowiedzUsuń
  9. Cały czas czytam twojego bloga tylko zazwyczaj go nie komentuje. Nie wiem czemu i za to przepraszam.
    Piszesz wspaniale. Rozdzialy sa strasznie ciekawe.
    Strasznje wzruszaja mnie sceny Vicki ze Stephem. To strasznie slodkie i wzruszajace. ❤
    Czekam na next i zycze duzo weny bo wiem ze jest czasem potrzebna ;p
    Buźki ;)

    Jakbyś miala czas i chciala to zapraszam do mnie.
    nathan-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. No no no
    Rozdział świetny ! Jejciu, Stephen AWWWWWWWWWWWWWWWW - To powinno wszystko tłumaczyć :D
    On jest po prostu wspaniały. Uwielbiam go!
    Słodki maluszek !
    Dobrze, że Nath czuje się coraz lepiej :)
    A ta rozmowa z Maxem... Cholerka, chłopie, Vicky kocha Nathana. BARDZO GO KOCHA, więc nie masz szans na wielką miłość, poważnie !
    No dobra, ja kończę moje przemyślenia :)
    Pisz szybko nexta
    Wenyyy :*

    PS. Jeśli jesteś tzw. ''Pochłaniaczką książek'' to polecam wszystkie książki Johna Greena ! Facet jest po prostu świetny [oczywiście to moja opinia, ale baaardzo zachęcam, jeśli nie czytałaś!]

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju jak mi szkoda Stephen'a ;-;
    Takie urocze dzieckooo a ma raka...
    Fajnie, że Nathan już wraca do zdrowia, tak samo Kevin :)
    Tylko ten Max... eh no cóż...
    Cały czas mam wrażenie, że Vicky jest w ciąży. :P
    Oby!!!
    Rozdział super ^^
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże, cudowny rozdział!
    I ta cała niechęć do Scootera!
    Fajnie że wszyscy wracają do zdrowia. ;*
    szybko pisz nexta!
    Życzę weeeeny kochana! :**

    Vanessa z pozdrowieniami

    OdpowiedzUsuń
  13. I used to be suggested this website by my cousin. I'm now not
    sure whether or not this post is written through him as no
    one else recognize such particular about my difficulty.
    You are incredible! Thank you!

    Here is my homepage steam wallet codes ()

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć, Myszeczko! :*
    Przepraszam Cię za mój brak odzweu u Ciebie, ale praca, praca, praca i jeszcze raz praca :( Nie mam czasu na nic, co widać po dodawaniu rozdziałów u mnie ;/
    Ale nadrobiłam zaległości i straaaasznie się cieszę, że Nathan wrócił do żywych! :D
    Obrazek ze Stephenem miałam przed oczami i mam go do tej pory, bo to było takieee słodkie *.*
    Mam nadzieję, że mi wybaczysz to iż dzisiaj wyjątkowo mój komentarz będzie uboogi, ale strasznie się spieszę, bo jeszcze mam troszkę rzeczy dzisiaj do zrobienia, a jutro o 4 znów wstaje, bo na 6 jadę do pracy...
    Ściskam Cię mocno, wysyłam masę energii i do napisania, Rybeczko :*!
    Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepraszam, że ostatnio nie dodawałam komentarzy, ale wszystkie rozdziały przeczytałam i są wspaniałe :D Aaaaaa Nathan się wybudził i wszystko jest w porządku :) Tylko z Vicky znów coś się dzieje niedobrego ;c I jeszcze ta sytuacja z Maxem..
    a Stephan jest przeuroczy *-*

    Mama nadziej, ze z nadgarstkiem już coraz lepiej :3
    Całuski :**

    OdpowiedzUsuń