niedziela, 27 stycznia 2013

Wstępem witam ;)

Jestem Wiktoria, mam 19 lat i od około dwóch miesięcy żyję w Londynie. To tu zostałam ``przechrzczona`` na ``Victorię``. Rodzina i przyjaciele od lat powtarzali mi, że jestem zbyt ambitna i perfekcyjna. Moje stanowczość, upór i szczerość sprawiły, że mam samych prawdziwych przyjaciół- Patrycję, Marcina, Lucy, Boba i Lisę, ale o nich za chwilę...


Po maturze zdanej w Polsce chciałam jak to się mówi: ,,podbić świat", ,,spróbować czegoś nowego"... I spróbowałam. Mimo sprzeciwów moich bliskich, kupiłam bilet do Londynu. W jedną stronę. Stwierdziłam, że do Polski zawsze bedę mogła wrócić- że to będzie mój awaryjny plan B. Jakie miałam plany wsiadając do samolotu? W zasadzie nie było żadnych. To była moja pierwsza rzecz w życiu, której nie zaplanowałam. Postawiłam na spontaniczność. I tak udało mi się, że wynajmuję pokoik na piętrze u małżeństwa- Boba i Lucy, którzy na dole prowadzą cukiernię z piekarnią "Sweet Dreams". To oni pomogli mi, gdy w obcym mieście nie miałam co ze sobą zrobić. Zawdzięczam im bardzo wiele- zawsze służą radą, nie tylko pokojem ;). Bob i Lucy to małżeństwo po 50-stce. Są wzorem małżonków!

Z kolei Patrycja i Marcin to przyjaciele z Polski. Przyjaźnimy się z Patrycją od I-wszej klasy podstawówki- jest dla mnie jak siostra i znamy się na wylot, zaś Marcin- to przyjaciel z liceum. Taki przyszywany brat. W Polsce mam również zgodnie żyjących rodziców, starszą siostrę Joannę i psa rasy labrador. :P

3 tygodnie temu dostałam "pracę na próbę" w londyńskim czasopismie. Dostałam posadę dziennikarki muzycznej. Miałam za zadanie przeprowadzać wywiady z różnymi gwiazdami i gwiazdkami, informować czytelników o trasach koncertowych jak i o nowowydanych płytach, singlach, teledyskach... Wszystko byłoby OK. Praca naprawdę byłaby spoko, gdyby nie wręcz sadystyczny szef- John. Facetowi chyba naprawdę sprawiało przyjemność kazanie robienia 1000 poprawek przy kilku nieprzespanych nocach i hektolitrach kawy, by na koniec powiedzieć, że i tak nie jest "po jego myśli" lub "tak jak być powinno". Mój charakterek już nie raz się przeciwstawiał i nie raz miałam ochotę mu wygarnąć co o nim myślę, no ale taka przyjemność poniosłaby za sobą konsekwencje w postaci stracenia roboty, a kasa była potrzebna, bo oszczędności powoli kończyły się... To właśnie tu w redakcji poznałam Lisę- 2 lata starszą angielkę, dziennikarkę. Z blondynką tak dobrze nam się pracowało, że zaprzyjaźniłyśmy się. Pomogła mi "wejść" w środowisko, obeznać się z pracą. Po pewnym umownym przepracowanym okresie, John miał podjąć decyzję- czy zostaję w redakcji i dostaję pełny etat czy... czy wylatuję i zostaję bez kasy.
Witam wszystkich :) Bez żadnych zbędnych słówek- wstęp do mojego kompletnie WYMYŚLONEGO opka na początek ! Mam nadzieję, że moje wypociny Was nie zanudzą i, że będzięcie tu zaglądać. Pozdrawiam- San :)

2 komentarze:

  1. Już mi się podoba :)
    Dawaj szybko next'a!
    http://lasttoknowblog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie się zapowiada ;p
    czekam na więcej ^^
    ja też trenuje siatkówkę !
    gram w Volley Jędrzejów ;D
    całuski ;********

    OdpowiedzUsuń