Jestem Wiktoria, mam 19 lat i od około
dwóch miesięcy żyję w Londynie. To tu zostałam ``przechrzczona`` na
``Victorię``. Rodzina i przyjaciele od lat powtarzali mi, że jestem zbyt
ambitna i perfekcyjna. Moje stanowczość, upór i szczerość sprawiły, że mam samych
prawdziwych przyjaciół- Patrycję, Marcina, Lucy, Boba i Lisę, ale o nich za
chwilę...
Po maturze zdanej w Polsce chciałam jak
to się mówi: ,,podbić świat", ,,spróbować czegoś nowego"... I
spróbowałam. Mimo sprzeciwów moich bliskich, kupiłam bilet do Londynu. W jedną
stronę. Stwierdziłam, że do Polski zawsze bedę mogła wrócić- że to będzie mój
awaryjny plan B. Jakie miałam plany wsiadając do samolotu? W zasadzie nie było
żadnych. To była moja pierwsza rzecz w życiu, której nie zaplanowałam.
Postawiłam na spontaniczność. I tak udało mi się, że wynajmuję pokoik na
piętrze u małżeństwa- Boba i Lucy, którzy na dole prowadzą cukiernię z
piekarnią "Sweet Dreams". To oni pomogli mi, gdy w obcym mieście nie
miałam co ze sobą zrobić. Zawdzięczam im bardzo wiele- zawsze służą radą, nie
tylko pokojem ;). Bob i Lucy to małżeństwo po 50-stce. Są wzorem małżonków!
Z kolei Patrycja i Marcin to przyjaciele
z Polski. Przyjaźnimy się z Patrycją od I-wszej klasy podstawówki- jest dla
mnie jak siostra i znamy się na wylot, zaś Marcin- to przyjaciel z liceum. Taki
przyszywany brat. W Polsce mam również zgodnie żyjących rodziców, starszą
siostrę Joannę i psa rasy labrador. :P
3 tygodnie temu dostałam "pracę na
próbę" w londyńskim czasopismie. Dostałam posadę dziennikarki muzycznej.
Miałam za zadanie przeprowadzać wywiady z różnymi gwiazdami i gwiazdkami,
informować czytelników o trasach koncertowych jak i o nowowydanych płytach,
singlach, teledyskach... Wszystko byłoby OK. Praca naprawdę byłaby spoko, gdyby
nie wręcz sadystyczny szef- John. Facetowi chyba naprawdę sprawiało przyjemność
kazanie robienia 1000 poprawek przy kilku nieprzespanych nocach i hektolitrach
kawy, by na koniec powiedzieć, że i tak nie jest "po jego myśli" lub
"tak jak być powinno". Mój charakterek już nie raz się przeciwstawiał
i nie raz miałam ochotę mu wygarnąć co o nim myślę, no ale taka przyjemność
poniosłaby za sobą konsekwencje w postaci stracenia roboty, a kasa była
potrzebna, bo oszczędności powoli kończyły się... To właśnie tu w redakcji
poznałam Lisę- 2 lata starszą angielkę, dziennikarkę. Z blondynką tak dobrze
nam się pracowało, że zaprzyjaźniłyśmy się. Pomogła mi "wejść" w
środowisko, obeznać się z pracą. Po pewnym umownym przepracowanym okresie, John
miał podjąć decyzję- czy zostaję w redakcji i dostaję pełny etat czy... czy
wylatuję i zostaję bez kasy.
Witam wszystkich :) Bez żadnych zbędnych słówek- wstęp do mojego kompletnie WYMYŚLONEGO opka na początek ! Mam nadzieję, że moje wypociny Was nie zanudzą i, że będzięcie tu zaglądać. Pozdrawiam- San :)
Już mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next'a!
http://lasttoknowblog.blogspot.com/
fajnie się zapowiada ;p
OdpowiedzUsuńczekam na więcej ^^
ja też trenuje siatkówkę !
gram w Volley Jędrzejów ;D
całuski ;********