wtorek, 29 stycznia 2013

Będzie dobrze - rozdział 2.

One Direction udzieliło mi tego wywiadu. Wróć! „Odpowiedziało na parę pytań” ;P W sumie nie było tak źle- byli rozgadani, więc wystarczyło tylko umiejętnie słuchać i zadawać wnikliwe pytania. Podziękowałam im po czym wyszłam z budynku. Ogólnie rzecz biorąc nie było tak źle. A przede wszystkim zero kompromitacji. Spojrzałam na zegarek- 10.45. Kurde blaszka! –Na 11 miałam oddać artykuł. Nie patrząc na nic wsiadłam do autka i z piskiem opon ruszyłam do redakcji. Włączyłam jeszcze sobie w czasie drogi świeży wywiad z dyktafonu. Nie dostałabym za niego Oscara, ale był niezły. Co chwila patrzyłam na zegarek. Jak na złość miałam jeszcze kilka czerwonych świateł na skrzyżowaniach. Jedź, jedź, jedź- popędzałam gadaniem każdy samochód, który moim zdaniem w tym momencie toczył się zbyt wolno. Zajechałam pod redakcję o 11:05. Kurde, kurde, kurde- szpagatami leciałam do swojego pokoju po artykuł, a następnie do gabinetu Johna. Serce biło mi jak oszalałe. Przecież to nie była moja ostateczna wersja materiału. Chciałam jeszcze go sprawdzić, ale już nie było czasu. Zapukałam do pokoju „redaktora naczelnego Johna Smith`a”. Aż się wzdrygnęłam. Nienawidziłam do niego chodzić. Po suchym „proszę” weszłam do środka na lekko trzęsących się nogach, ale oczywiście nie mogłam tego po sobie pokazać.

- Spóźniłaś się Victorio. – stukał palcami o blat
Spojrzałam na zegar – Niecałe 8 minut. –
- O 8 minut – poprawił mnie dosadnie
- Ale to dlatego, że miałam zrobić NIESPODZIEWANIE wywiad – nacisnęłam na przedostatnie słowo, John spojrzał na mnie srogo – z One Direction przecież – dokończyłam milszym tonem
- Wykonujesz tylko swoje obowiązki – spojrzał na mnie spod byka
- Tak, ale –
- Chciałbym ci przypomnieć – wszedł mi w słowo – że nie jesteś tu jeszcze zatrudniona na STAŁE. –
Spuściłam wzrok. No tak. Przecież ja tu nie mam nic do powiedzenia.
- Mam nadzieję, że przynajmniej masz artykuł o gali. – uśmiechnął się cwaniacko
- Oczywiście, że mam. – zmrużyłam oczy i podałam mu zapiski. Wziął je od razu.
- To jest gotowy materiał? – przejrzał ilość stron
- Tak – odpowiedziałam pewnie, bo co mu miała powiedzieć? Sory facet, ale przez ciebie zawaliłam? To by było see you later, a tak nie mogło być.
- A wywiad masz? – lustrował mnie wzrokiem
- Jasne, że tak. – szybka odpowiedź
- Jutro o 8. Chcę mieć go na biurku. – burknął

Przełknęłam tylko ślinę. No to pa pa przespana nocko . . .
- Jakieś pytania? – znów ten jego ironiczny uśmieszek. Pamiętaj Vicky – ubiegasz się o pracę- nie możesz być karana.
- Żadnych. – udawałam niewzruszoną
- W takim razie żegnam. Jutro dam ci znać co myślę o tym. – machnął moimi kartkami
- Do widzenia. – wyszłam stamtąd bardzo szybko

Poszłam do swojego pracowniczego pokoju. Usiadłam na krześle. Czekało na mnie przesłuchiwanie wywiadu i po kolei zapisywanie wszystkiego, ustawianie w odpowiedniej kolejności i skomentowanie. Siedziałam tak nad tym do 15. Spakowałam rzeczy i zabrałam się do domu. Weszłam do „Sweet Dreams” i usiadłam z brzegu przy stoliku.
- Co jest Vicky ? – obok przechodziła Lucy
Wzruszyłam tylko ramionami.
- Oho. Chyba John dał popalić. – dodał głośniej Bob
- Wkurza mnie dziad. – wypaliłam, a za chwilę opowiedziałam im o całym dniu z pracy. . .
- Toć to jest czysty wyzysk !- oburzyła się kobieta – Victoria nie możesz tak dawać się wykorzystywać ! –
- Nie mam wyboru. – westchnęłam – Może tylko tak na próbę stara się mnie zniechęcić i odstraszyć, żebym sama zrezygnowała… Ale ja mu nie dam tej satysfakcji ! – uderzyłam ręką w stół aż filiżanka podskoczyła - …przepraszam.-
- Vicky jesteś pewna tego co robisz? – spytał troskliwie Bob
- Nie. Ale wiesz, że tak po prostu się nie wycofam – odpowiedziałam z uśmiechem
- No tak. Uparta i honorowa Victoria. – przewrócił teatralnie oczami
Spojrzałam tylko na niego z podniesioną brwią, ale rozbawił mnie. – Nie bądź wredny, bo przestanę cię lubić. – pogroziłam mu palcem, na co on podniósł ręce w obronnym geście
- W ramach zgody chodź zjeść obiad . – wziął mnie pod rękę do kuchni, gdzie nakładała jedzenie Lucy. Zjadłam z nimi i poszłam do siebie na górę- wywiad wołał mnie do siebie. Mega monotonne było takie włączanie dyktafonu, spisywanie kawałka i wyłączanie sprzętu, żeby nadążyć z pisaniem. I tak w kółko. Cały ponad godzinny wywiad. Około godz.20 zajrzała do mnie Lucy ;

- Chcesz iść ze mną może na spacer ? –
O TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK!!
- Nie mogę…- mina zbitego psa – mam jeszcze trochę tego – podniosłam kartki do góry
- Mogę ci jakoś pomóc bidulko ? – spytała z troską
- Mogłabyś zrobić kawy ? –
- No jasne. –
- Duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo kawy –
- Zaraz przyniosę. – uśmiech

Westchnęłam i wzięłam się dalej za pracę. Kilka godzin później byłam już po 3 kawach, a jeszcze trochę było przede mną … Ostatnie poprawki. Jest! Skończone ! Spojrzałam na zegarek ; 2.30 . Mmmmmmm ok.4,5 godzin snu. Me gusta -,-
Rano to samo- budzik bezlitośnie zadzwonił. Przecież dopiero położyłam się spać ! W łazience ogarnęłam się i już miałam nakładać buty na obcasie, ale o nie…dziś nie jestem w stanie- wybieram trampki.



Zbiegłam na dół, wzięłam bułeczki i pojechałam do redakcji. Musiałam jeszcze czekać na Johna. Oparłam się o ścianę i czekałam. Przyszedł po 10 minutach. Brawo o_O . Otworzył drzwi do gabinetu :
- Co z ciebie taki poranny ptaszek? – wszedł rozbawiony. Śmieszne -_-
- Mam wczorajszy wywiad. – pokazałam mu teczkę
- Świetnie. Zatem połóż ją tu. –
Nie ma za co .. –Jakie mam zadania na dziś ? – spytałam bez emocji
- Napiszesz o nowych singlach . Zaraz ci na maila wyślę listę . – już chciałam wychodzić- A! I pojutrze masz wywiad z Brianem McFadden, a po pojutrze z The Wanted, ale oczywiście musisz jeszcze napisać parę artykułów. – przymrużył oczy i oparł się wygodnie o fotel
- Oczywiście…- powtórzyłam ciszej
- Mówiłaś coś? – burknął John
- Nic – uśmiechnęłam się serdecznie- Zupełnie nic. – dodałam po czym wyszłam.

W pracy był Sajgon jak zwykle. Pod koniec umówiłam się z Lisą na wspólny obiad na mieście. W jej towarzystwie trochę się wyluzowałam. Wróciłam do „ Sweet Dreams” , dokończyłam artykuł, ale na szczęście o g.22 mogłam położyć się spać. Następnego dnia wstałam o wiele bardziej żywa niżostatnio. Ubrałam się:


, uwaga – ZJADŁAM W DOMU i pojechałam do pracy. Poszłam do Johna oddać jemu wczorajszą pracę.
- O proszę, to znowu ty. – odezwał się na mój widok w drzwiach. Też się cieszę, że cię widzę -,- ..
- Przyniosłam ostatni artykuł. –
- Ah no tak. Połóż, zaraz przejrzę. –
- Chciałabym najpierw zobaczyć swoje ostatnie dwie prace. – przypomniałam mu
- Jakie ? – chciałam już otworzyć usta, żeby się odezwać- Wiem już. O gali i…- szukał na biurku
- I wywiadu z One Direction . – podpowiedziałam mu życzliwie
- No mam już. Więc ..- chwila prawdy – artykuł o gali nie zachwyca, a wywiad nie powala. – spojrzał na mnie z satysfakcją
- Co jest w nich nie tak ? – świdrowałam go wzrokiem
- O gali za krótko, a w wywiadzie brakuje pazura. –
- Pazura ? – powtórzyłam za nim z podniesioną brwią
- No wiesz ..-
- Nie wiem 
- Nie ma żadnych pikantnych szczegółów ani niczego … -
- Ale zaraz zaraz! – przymknęłam na chwilę oczy- Emm.. ja miałam zrobić wywiad o nich jako o zespole. W muzycznej kategorii, a nie życia prywatnego! – powoli zaczęły mi puszczać nerwy
- Myślałem że się domyślisz, w końcu za to ci płacę.- założył ręce
- Widocznie nie jestem taka domyślna. – skwitowałam z ironią
- Zauważyłem – ściął mnie od góry do dołu baaaardzo dokładnie. No facet!- chyba coś ci się pomieszało ! Chrząknęłam.
- Niech będzie, dam to do druku. – wrócił wzrokiem do papierów. Ha! Czyli wcale nie wyszło tak najgorzej !
- Chciałabym tez wiedzieć kiedy kończy się mój „okres próbny” …- jak szaleć to szaleć
- Nie mówiłem tobie? Z końcem miesiąca .- mówił nie patrząc na mnie
- Czyli za 4 dni? – rozpromieniłam się
- Na to wychodzi. A teraz… mam pracę. I ty chyba też. – zerknął na mnie
- Tak – wyszłam z pokoju. Chyba po raz pierwszy wyszłam stamtąd uśmiechnięta

- Co jest? – Lisa przechodziła obok
- Za 4 dni kończy mi się okres próbny. – pisnęłam
- Eeee no to super. A da do druku twoje artykuły ? –
- Powiedział, że tak, choć oczywiście zjechał i mnie i moje prace. –
Lisa machnęła ręką – Walić to. Najważniejsze, że je opublikuje, a to znaczy, że jesteś dobra, a to znaczy –
- Że mogę dostać robotę – dokończyłam za nią z pełnym uśmiechem, machając brwiami
- Będzie trzeba to uczcić .- stwierdziła Lisa
- Ok ok, tylko teraz weźmy się do pracy, bo będziemy świętowały wylot z redakcji jak John nas przyłapie na pogaduszkach . –

***
W domu pochwaliłam się Bobowi i Lucy o końcu próbnego okresu. Trzymali za mnie kciuki i powtarzali, że „będzie dobrze” .
Wieczorem wzięłam się jeszcze za przygotowania do wywiadu z Brianem. Pochłonęło mnie to nieźle. Bob przyszedł do mnie zdziwiony ; - To ty jeszcze pracujesz? –
- Tak jakby. Przygotowuję się do jutrzejszego wywiadu z McFaddenem.- wyjaśniłam
- Ale po kolacji już się za to zabrałaś i nadal nad tym siedzisz? –
- Wszystkiego muszę być pewna i musi być idealnie. –
- Jest dwunasta w nocy. – nie ustępował
- Dobrze, zaraz już się kładę spać. – machnęłam ręką
- Moim zdaniem niepotrzebnie aż tak się starasz. Johnowi i tak wiecznie coś nie pasuje i tylko wykorzystuje ciebie. –
- Myślisz, że o tym nie wiem ? – spojrzałam na Boba- Ale chociaż sama dla siebie muszę się postarać, żeby nie mieć potem wyrzutów sumienia. –
Mężczyzna uśmiechnął się – Nie siedź za długo. Dobranoc.-
- Dobranoc –

Upewniwszy się jeszcze 86 razy czy wszystko mam, położyłam się do snu. Rano jak zwykle te same bieganie po domu co zwykle. Tyle, że ubrałam się bardziej elegancko na przeprowadzenie wywiadu.

W redakcji zaczęłam pisać nowy artykuł, ale już po pół godzinie jechałam do kawiarni „Seven Heaven”, gdzie miałam spotkać się z Brianem McFadden. Zajęłam stolik. Nie czekałam na faceta nawet 5 minut. Elegancki upewniwszy się czy jestem z „On the top” przysiadł się i zaczęliśmy rozmowę. Mężczyzna był bardzo miły i bardzo szczegółowo odpowiadał mi na wszystkie pytania za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Po udanym (!) dwugodzinnym wywiadzie wróciłam do redakcji. Tam John dodał mi jeszcze jeden artykuł do napisania mimo tego, że tłumaczyłam mu, że pierwszy muszę skończyć, a wywiad jeszcze spisać. Nie. „Bo to jest też ważne.” Grrrrr… Nie czekając na żadne wybawienie wzięłam się do roboty. Po skończonych godzinach w pracy zabrałam się do domu, gdzie pracowałam rekordowo do g.4 w nocy. Musiałam jeszcze przecież przygotować informacje na temat The Wanted, z którym następnego dnia czekał mnie wywiad. John dał mi jeszcze wieczorem cynk, że zespół będzie o 8.rano w redakcji – o godzinie zaczęcia mojej pracy…  

Hej czytelniczki ! :) Od razu chcę zaznaczyć, że nie najlepiej mi szło pisanie tego rozdziału, ponieważ musiałam przebrnąć z akcją przez parę dni, żeby w kolejnych rozdziałach już coś `zaczęło się dziać` . Zastanawiałam się nad rozbiciem tego rozdziału na dwa, ale stwierdziłam, że nie będę już was zanudzać i przedłużać tego wszystkiego...A więc czeka wywiad z The Wanted. Ommm już mam wizję jak to będzie, ale ciiii...Nic nie zdradzę. ;P Kolejny next na dniach :) Co myślicie o dodawaniu fotek z ciuszkami? Zostawić czy pozbywamy się tego w następnych rozdziałach ? ;]
bye ;)

 

4 komentarze:

  1. Aaaaaa... xd
    Świetny.
    Wywiad Z The Wanted. ^^
    Czyżbym miała to samo na myśli...? ;D
    Dawaj szybkoo. xd

    OdpowiedzUsuń
  2. zostaw ciuchy ;p
    rozdział fajny ;D
    czekam na next ;]
    całuski ;*********

    OdpowiedzUsuń
  3. You will then need to learn how to effectively harness, store
    and distribute that power. Second, you will need to research
    and comply with the laws as well as building codes required in the installation of the panel.
    It is very impressive how within a short span of time these solar panels have
    managed to get a strong foothold in the industry and a lot of Indians are installing these in their homes or offices.


    My web site - solaranlage

    OdpowiedzUsuń
  4. I really like your blog.. very nice colors & theme. Did you make this website yourself or did you hire someone
    to do it for you? Plz respond as I'm looking to design my own blog and would like to find out
    where u got this from. thank you

    My page joint ()

    OdpowiedzUsuń