czwartek, 8 września 2016

Wyjaśnienie + Wasza decyzja

Dobry wieczór Kochani!

Nawet nie wiem od czego zacząć... Po głowie przeleciał pomysł, żeby nagrać Wam wyjaśnienie, bo mam tyle do powiedzenia, ale stwierdziłam jednak, że zostanę przy tradycyjnym sposobie przekazywania Wam moich myśli i postaram się wszystko napisać...

Przeprosiny zostawię na samym końcu... Póki co muszę Wam Kochani wyjaśnić dlaczego mnie tu nie było oraz dlaczego Was tak zostawiłam bez słowa i tak nagle.

To będzie dla mnie trudne i na pewno uronię nie jedną łzę, ale postaram się być dzielna.

Moi Drodzy,

ostatni post został przeze mnie zamieszczony 18 czerwca. Jak wiecie byłam wtedy w domu i przygotowywałam się do egzaminu, bo byłam w trakcie sesji. Miał to być pobyt w domku tylko taki weekendowy, za 2 dni przecież miałam wracać, żeby zdać egzamin i cieszyć się powodzeniem w sesji, wakacjami, wolnością, słońcem itd.  
Napisałam do Was wtedy ostatni post kilka minut przed północą. Nie zdawałam nawet sobie sprawy, że za niecałe 22 godziny zabraknie Osoby, którą bardzo kochałam. Następnego dnia wieczorem odszedł Ktoś bardzo mi bliski. Ona przegrała straszną i wyniszczającą chorobę. Pisząc to nawet nie wiem jakich słów użyć, bo do tej pory się z tym nie pogodziłam. To był (i nadal jest) straszny cios dla mnie i całej mojej rodziny. Nie mogę w to uwierzyć, że już Jej nie ma i bardzo za Nią tęsknię. Brakuje mi Jej. 

Nie pisałam do Was wcześniej, bo nie byłam gotowa. Nie byłam w stanie zasiąść do nowego rozdziału "tak po prostu". Musiałam przecierpieć to wszystko w ciszy i spróbować zrozumieć, poukładać... Jeszcze wiem, że się nie da, ale chyba dojrzałam na tyle, żeby wrócić i zacząć pisać.

Przepraszam, ale nie będę więcej rozpisywać się na ten temat mimo, że minęło 2,5 miesiąca, ale to nadal boli. 

Dopiero przedwczoraj zdałam ostatni egzamin, bo oczywiście nie byłam w stanie zdać sesji w terminie i wróciłam do Warszawy dopiero w lipcu. Staram się żyć "normalnie"- wiem, że Ona by tego chciała. Myślę, że zdałam wczorajszy egzamin, od prawie dwóch miesięcy pracuję, bo dostałam etat w Warszawie i wiem, że Ona byłaby ze mnie dumna. Żałuję tylko, że już nigdy tego od Niej nie usłyszę...

Na bloga zajrzałam dopiero przed chwilą. Od tamtego czasu nie byłam tu ani razu, ale zobaczywszy, że jesteście tu nadal, że dajecie o sobie znać, że czekacie, że tęsknicie... Serce ponownie się otworzyło. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo... Jestem pod wielkim wrażeniem, że pomimo mojej nieobecności i "porzucenia" tego miejsca, zaskarbiłam Wasze zainteresowanie i jesteście do tej pory. Nie potrafię przekazać Wam jak bardzo mnie uszczęśliwiliście. 

Odnośnie nowych rozdziałów. Jestem gotowa na kontynuację Wantedowych. Jeśli Wy również to obiecuję, że w przeciągu tygodnia pojawi się next.

Na koniec bardzo chcę Was przeprosić. Powinnam dać Wam znać o wiele wcześniej co jest powodem mojej nieobecności albo odezwać się w jakikolwiek inny sposób. Bardzo bardzo bardzo Was przepraszam. Dziękuję Najwytrwalszym. Bardzo Was szanuję i doceniam. Bardzo. I dziękuję za tą iskierkę, która pojawiła się teraz. Dzięki Wam.

Wasza San

4 komentarze:

  1. Hej! Trzymaj się jakoś! My trzymamy za Ciebie kciuki bardzo bardzo mocno! Poradzisz sobie i przejdziesz przez to. Musisz tylko w to wierzyć. Myślę ze wypowiem się w imieniu wszystkich A jeśli nie to przynajmniej większości że nie musisz się spieszyć z rozdziałami. Wystarczające jest to że wiem że wcia jesteś z nami. Wszystko przyjdzie w swoim czasie. Trzymamy kciuki. Będzie dobrze.

    JustynaMickey

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonale wiem co czujesz. W przeciągu roku straciłam dwie bardzo ważne osoby. Wcześniej nie doświadczyłam takiego bólu po stracie bliskiej osoby... dlatego zdaję sobie sprawę co możesz czuć. Wyrazy mojego współczucia.
    Nie należą się przeprosiny, a jeśli chodzi o decyzję to jeśli chodzi o mnie to jestem za kontynuacją opowiadania. Ciężko jest powiedzieć "głowa do góry". Tak się nie da. Trzeba odczekać, w końcu czas leczy rany... nie zawsze do końca, ale jednak. Trzymaj się! I cieszę się, że wróciłaś właśnie tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic się nie stało, że nie pisałaś. Współczuję straty ważnej osoby, przeżyłam to samo 24 lipca, rówież wyniszczająca choroba. Cieszę się, że postanowiłaą kontynuować. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepraszaj. To normalne, że nie dawałaś sobie rady po stracie kogoś bliskiego. Jestem nawet pod wrażeniem,że już po upływie 2,5 miesiąca próbujesz wracać. Jesteś bardzo dzielna i silna, wierzę że sobie poradzisz :)
    Do nexta Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń