- To skoro brakuje Ci mnie to dlaczego
tak się zachowujesz? – zawróciłam się do niego, by spojrzeć mu w oczy. On
podparł się na przedramieniu, będąc prawie nade mną. – Nathan boli mnie takie
twoje zachowanie, bo mam wtedy wrażenie, że… - głos mi się załamał i od
nadmiaru emocji zaczęły lecieć łzy – że nie jestem tobie do niczego potrzebna,
że po prostu jestem, bo jestem, a wszelkie ważne sprawy załatwiasz sobie sam.
- Ale Vicky… - czuły głos i wycieranie
łez – Nie jest tak.
- Ale tak to czuję.
- Victoria… jesteś dla mnie ważna.
Najważniejsza. Przepraszam, że kolejny raz zachowałem się tak egoistycznie i
nie uwzględniłem Ciebie w tym wszystkim. Momentami mam wrażenie, że się gubię…
- bez słowa patrzyłam na niego - Dużo rzeczy się zmieniło… Zdaje się jakby coś
uleciało.
- Co masz na myśli?
- Wiesz, jak pomyślę o czasie kiedy
byliśmy w Londynie wszyscy, to tamten czas wydaje mi się bardziej kolorowy.
Paradoks co? Jestem teraz w super miejscu, kariera do przodu, w końcu o to nam
chodziło, a jednak… - zawahał się – Coś jest nie tak. Z chłopakami ostatnio
mamy problem, żeby się dogadać. Siva kompletnie odciął się od nas i jest tylko
z Nareeshą, która pilnuje go w każdej sekundzie, Jay jest rozdarty gdy mamy
spiny, bo nie wie czy przystać po stronie Sivy czy przykładowo po mojej, Max
jest jakiś nieobecny, a jeśli już jest to chyba przeszedł jakieś
przewartościowanie i myśli egoistycznie, jedyne co, to jeszcze z Tomem da się
dogadać, choć on jest nieźle wkurzony tym wszystkim, bo widzi co się dzieje.
- A co ty czujesz?
- Że zaczynamy się rozsypywać.
- Aż tak? – byłam zaskoczona szybką,
konkretną odpowiedzią
- Do tej pory jeszcze tak nie było Vicky,
żebyśmy nie mogli się porozumieć sami z sobą. Zresztą widziałaś, jeden za
drugim skoczyłby wcześniej w ogień, a teraz myślę, że co poniektórzy już by
tego nie zrobili.
- Nath… - przytuliłam go – Nie
wiedziałam, że jest aż tak źle. Znaczy widzę, że jest inaczej, nawet wspólnie
czasu nie spędzacie, ale myślałam, że to tak po prostu… Ale dlaczego? Jaki jest
powód?
- Sam bym chciał to wiedzieć.
Przygryzłam dolną wargę. – A może to jest
taki kryzys przejściowy? Może nie trzeba pesymistycznie się nastawiać? –
starałam się pocieszyć – W końcu wszystko czasami szlag trafia, ale żeby było z
górki najpierw musi być pod górkę.
- Oj Vicky… - pocałował mnie w czoło po
czym położył się obok, a ja przytuliłam się do niego mocno
- Nie jesteś zmęczony trochę tą gonitwą
tutaj? Ostatnio schudłeś, dużo czasu jesteś poza mieszkaniem…
- Trochę jestem, ale to moja praca.
Wiedziałem, że tak będzie prędzej czy później. Ale daję radę! – zapewnił z
uśmiechem – A tak zmieniając temat… powiesz mi, gdzie się podziewałaś dziś cały
dzień?
Zaśmiałam się chytrze. – Nie!
- Ej!
- Nie powiem! Wyobrażaj sobie co chcesz,
w końcu przeskrobałeś to ja się nie usprawiedliwię z dnia dzisiejszego.
- Victoria, nie bądź taka! – szczypnął
mnie pod kołdrą aż podskoczyłam, a on dźwięcznie się roześmiał – A ty jak w
takim razie znosisz tu pobyt?
- Dobrze – odpowiedziałam od razu, żeby
nie podać mu wątpliwości i kolejnego tematu do martwienia się
- Na pewno?
- Tak.
- Ale jak tu wszystkie akcje promocyjne
się skończą to pojedziemy gdzieś na urlop, co?
- No. Zobaczymy.
- Jak to? Nie chcesz się stąd wyrwać?
- Nathan chcę, ale na razie bardzo ważny
jest Stephan. Właśnie! – zerwałam się – Ktoś mi przelał dzisiaj bardzo dużą
sumę pieniędzy na konto z tytułem „Stephanowi”.
- Kto taki?
- No właśnie nie wiem. Anonimowy przelew.
Dziwne co?
- W sumie tak… jakieś przypuszczenia kto
to może być?
- Kompletnie nic.- pokiwałam głową –
Znajomi wszyscy wysyłają normalnie ze swoimi danymi…
- Ja mam jedną propozycję, ale uprzedzam,
że tak po prostu mi przyszło do głowy, bez żadnych argumentów większych
- Mów!
- Scooter?
Uniosłam brew. – Czemu akurat Scooter
niby? Czemu anonimem by wysyłał?
- Nie wiem. – wzruszył ramionami – Może
jakieś wyrzuty sumienia w nim się obudziły za ten szantaż, że koncert
charytatywny za wywiad?
Skrzywiłam się. – Myślisz?
- Możliwe. – wzruszył ramieniem
- A mógłbyś go podpytać jakoś delikatnie?
- Spoko
- Tylko delikatnie!
- No dobrze! Wątpisz w moją subtelność?
- Czasami z buta wjeżdżasz od razu z
tematem, więc wolę chuchać na zimne.
Sykes roześmiał się. – Nauczyłem się tego
od ciebie.
- Czego?
- Bezpośredniości.
Prychnęłam.
- A tak poważnie… jeszcze dużo zostało do
uzbierania na lek?
- Jeszcze trochę… Jutro idę do fundacji,
może coś się uda załatwić, jakieś dofinansowanie.
- Pójdę z tobą! O której idziesz?
- W południe.
- O! To się świetnie składa, bo jutro
mamy nagranie w studio po południu, więc się wyrobię.
- Dzięki, niekoniecznie chciałam iść tam
sama…
- To czemu sama nic nie powiedziałaś,
żebym z tobą poszedł?
- Nie chciałam ci jeszcze głowy zawracać
jakimiś wycieczkami do fundacji…
- No wiesz! Ja też przecież bardzo się
przejmuję Małym i zależy mi na nim, więc nie ma mowy o jakimkolwiek zawracaniu
głowy jeśli chodzi o niego! Byłem u niego wczoraj.
- Tak? Kiedy? Ja też byłam!
- Wieczorem. Wygląda źle…
Spuściłam głowę. – Dlatego jak
najszybciej muszę uzyskać tą resztę pieniędzy.
- Nie „muszę”, a MUSIMY. – ujął moją dłoń
i ją pocałował – Ja też w tym jestem, pamiętaj. Wiesz co?
- Mmm?
- Musimy przechwycić jego matkę i
porządnie z nią pogadać.
- Też o tym myślałam tylko ciężko złapać
kogoś nieuchwytnego. - westchnęłam
- Coś wymyślę.
- Ty to lepiej skup się na zespole, żeby
przywrócić wam solidarność. – rozwaliłam jego włosy w nieład
- O to to to! Idealne słowo.
„Solidarność”. Zacznę od jutra nad tym pracować.
- Zuch chłopak!
- A czy jutro w końcu przylatuje ta Lisa?
- Owszem. „Ta Lisa” przylatuje jutro.
- O, świetnie. O której będzie?
- Po południu, ma dać znać dokładnie o
której jutro.
- Fajnie. …Myślisz, że z Jayem coś się
odnowi?
Zmarszczyłam nos. – Nie sądzę. Nadają na
tych samych falach, ale chyba tylko na stopie kumpelstwa, próbowali przecież od
nowa parę razy i za każdym razem kończyło się to fiaskiem.
- Zobaczymy w takim razie. Vicky?
- Co jeszcze? Mogę iść w końcu spać?
- To my chyba pogodzeni jesteśmy, co?
Uniosłam brew. – Chyba… - on od razu się
wyszczerzył i wystartował do mnie z buziakiem, ale w porę się zasłoniłam – Ale
nie myśl sobie! Chcę jutro kwiatka dostać na przeprosiny!
- Jednego kwiatka? – pomachał szatańsko
brwiami
- Naaaaathaaaaaan! – przewróciłam oczami,
śmiejąc się, a on dał nura pod kołdrę i zaczął mnie łaskotać w brzuch
Poranek;
Zaczęłam się przebudzać. Odwracałam się w
stronę Nathana delikatnie otwierając oczy. On dokładnie w tym samym momencie
robił to samo. Nasz wzrok się spotkał. Momentalnie uśmiechnęliśmy się do
siebie. Jego oczy błyszczały. Byłam w nim zakochana na zabój.
- Dzień dobry – odezwał się po chwili
zachrypniętym głosem po spaniu
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się –
Dostanę buzi?
- Oczywiście – przybliżył się i złożył
soczystego całusa
- Jeszcze jednego! – sytuacja powtórzona
– Jeszcze jednego! - … - Jeszcze!
- Nie za dużo? W nocy tyle dostałaś
buziaków przecież. – roześmiał się i delikatnie uniósł kołdrę do góry,
wskazując że nie mieliśmy niczego na sobie
- Było trzeba się pogodzić, tak? –
wystawiłam język, a on ponownie przekręcił się i nim zdołałam pisnąć już był
nade mną i czule całował moją szyję – Nath, poczekaj… Nath.
Uniósł głowę. – Słucham
- Niczego nie będziesz już przede mną
ukrywał? Mogę liczyć na to, że w każdej sytuacji będę czuć, że jesteśmy razem?
Uśmiechnął się ciepło. – Tak,
przepraszam. Będę lepszym facetem. Kocham cię.
Przygryzłam wargę, żeby nie zacząć
piszczeć ze szczęścia, ale za chwilę została ona przygryziona przez Nathana,
którego od samego rana wzięło na czułości i szaleństwa.
Po jakimś czasie udało mi się wydostać z
objęć Nathana, który wcale nie chciał mnie wypuszczać gdziekolwiek. Udało mi
się. Nałożyłam dół bielizny i koszulę chłopaka na wierzch. Była dość wczesna
godzina, więc pewna, że nikogo jeszcze nie spotkam na dole i nie będę świecić
takim strojem, zeszłam do kuchni.
Włączyłam cicho radio i zaczęłam kręcić
się w rytm koło lodówki.
- Ty zdrajczyni! – usłyszałam za sobą aż
podskoczyłam
- Kelsey! Rany!
- Co ten ubiór ma znaczyć?! – wskazała
pretensjonalnie na koszulę Nathana
Przygryzłam wargę. – Nooo… pogodzone.
- No wiesz! – obruszyła się – Jeszcze 24
godziny temu taka niedostępna a teraz cała w skowronkach!
Akurat Max przechodził korytarzem koło
kuchni. Początkowo miałam spuszczony wzrok, ale po chwili powoli go uniosłam i
nasze spojrzenia się spotkały. Nie potrafiłam odczytać jego odczuć w tamtym
momencie. On przeszedł, a ja ze spuszczonym wzrokiem nalałam soku do szklanki.
- EEeeemm… Co to było? – spytała ze
zniesmaczoną miną blondynka
- O co ci chodzi?
- Co to było? – powtórzyła mocniej, a ja
napiłam się – Vicky! – podparła się na biodrze – Widziałam te spojrzenie.
- O co ci chodzi? – teraz ja ją
powtórzyłam
- Pokłóciliście się jeszcze wczoraj na
dokładkę jakby było wam za mało?
- Kochanie zaraz wracam – z góry zbiegał
radosny Nathan - idę do piekarni po świeże bułeczki.
- Dobrze kochanie – odpowiedziała za mnie
Kelsey z uśmiechem
- Pani Parkerowa – brunet puścił do niej
oko i wyszedł
- O rety jaki on jest szczęśliwy. –
westchnęła, odprowadzając go wzrokiem - Zupełnie inny Nathan jak między wami
wszystko dobrze.
- To chyba w każdym związku się sprawdza,
co? – mruknęłam, odstawiając szklankę - Jak się jest pokłóconemu to zawsze
humor siada.
- Ale to się tyczy w takim razie nie
tylko związków?
- Kelsey przestań świdrować mnie
wzrokiem! …Kelsey! Tak! Jestem pokłócona z Maxem! I co z tego?! Czy to pierwszy
raz?
- Pytasz o tą godziną czy minutę?
Rzuciłam w nią papierkiem.
- A ty jaką przyjmujesz taktykę w związku
z cichą wojną z Tomem?
- A nie wiem. Szczerze mówiąc to zaczęła
bawić mnie ta sytuacja. On tak się spina jak mu odpowiadam olewczo, że w głębi
duszy naprawdę mam ubaw.
- Jesteś straszna…
- Aha! I kto to mówi?!
- Ja już pogodzona! – podniosłam ręce w
obronnym geście
- Gratuluję. – ni z tego ni z owego
dołączył do nas Tom – A widzisz, ja ze swoją zołzą nadal muszę się kłócić.
- Przepraszam? Jak mnie nazwałeś?!
- Zołzą – jak gdyby nigdy nic powtórzył,
a Kelsey aż się zagotowała
- Dupek – prychnęła
- Noooooo, nie oszczędzacie sobie widzę.
- Vicky, wiesz jak to jest
- Ty jeszcze się odzywaj! – wytknęła mu blondynka,
a ja uśmiechnęłam się i obserwowałam nie wtrącając się kompletnie ich namiętną,
bardzo inteligentną wymianę zdań a przy tym i wyzwisk
Trwało to jeszcze parę minut kiedy wrócił
Nathan. W jednej ręce trzymał reklamówkę z pieczywem, które pachniało już od
progu, a w drugiej…
- Bukiet białych róż?! – pisnęła Kelsey –
Serio?! – pacnęła Toma po ramieniu – Zobacz jak to się robi draniu!
Nathan roześmiał się i podszedł do mnie z
maślanymi oczami. – To dla ciebie kochanie. Przepraszam za wszystko i dziękuję,
że jesteś.
- Ooooooooo!!! – usłyszałam Kelsey, gdy
przyssałam się do ust swojego chłopaka ze szczęścia
- Dziękuję. – oderwałam się po chwili z
wielkim uśmiechem – Są prześliczne. – przejęłam bukiet
- Idź się ogarnij, a ja przygotuję
śniadanie.
- O bony! To za dużo dla mnie! Idę utopić
się w basenie! – Kelsey odwróciła się na pięcie zrezygnowana, a Tom głęboko
westchnął i skierował wzrok ku Sykesowi;
- Dzięki stary, pomogłeś. Do tej pory nie
miałem życia, ale teraz to już zupełnie będę miał piekło. – i też odszedł
Nathan bezbronnym wzrokiem spojrzał na
mnie, aż przyjęłam rozczuloną minę. Pocałowałam go w policzek.
- Nie przejmuj się. Jesteś najlepszy.
Wyszczerzył się. – No ja myślę!
Kilka godzin później;
- Na pewno nie chcesz ze mną pojechać na
nagranie? – Nathan przerwał długotrwającą ciszę, parkując pod domem
- Na pewno – odpowiedziałam cicho,
wbijając paznokcie w swoje przedramię. Brunet widząc to złapał mnie za dłonie.
- Kochanie poradzimy sobie. Nawet bez ich
pieniędzy. Damy radę.
- …
- Vicky…?
- …
- Hej, słyszysz mnie? – uniósł palcem
moją brodę, bym spojrzała w jego oczy
- Pójdę już, bo spóźnisz się do studia. –
bez buziaka wyszłam z samochodu i poszłam do domu. Od progu złapała mnie
podekscytowana, radosna Kelsey;
- I jak i jak?! Co powiedzieli w
fundacji?
- Nie dostaniemy pieniędzy.
Mina w nanosekundzie zrzędła. – Co? Ale
jak to?!
- Tak to! – rozłożyłam ręce i minęłam ją
- Ale
- Kelsey proszę cię. Daj mi spokój.
- Czy ja dobrze słyszę Victoriowy głos?? –
zza zakrętu wyłoniła się uśmiechnięta od ucha do ucha Lisa. Postawiłam oczy ze
zdumienia.
- Lisa?! – rzuciłam się na nią – Już
jesteś?! Miałaś być później!
- Udało mi się wskoczyć na wcześniejszy
lot. Jak dobrze cię widzieć kochana! – odsunęła się ode mnie, by mi się
przyjrzeć – Jak ci włosy urosły! W końcu masz długość za piersi o jakiej długo
marzyłaś.
- Co? – spojrzałam na swoje rudości – Ah,
no tak. Faktycznie.
Lisa uniosła brew, ale nie zdążyła nic
powiedzieć.
- Vicky jesteś głodna? Lisę już
nakarmiłam.
- Nie, wiesz… Zjadłam z Nathanem. –
skłamałam
- Ok, ale jeśli będziesz miała ochotę na
pysznego kurczaka to mów, odgrzeję.
- Jasne
- Ooooooo cześć Lisa! – dołączyła do nas
Nareesha
- To ty jeszcze z nami mieszkasz? –
zaśmiała się Kelsey, a dziewczyna Sivy zrobiła zniesmaczoną minę – Mieszkamy razem,
a dawno cię nie widziałam. Zaszyta jesteś w tym swoim pokoju.
- Bo pracuję. – odpowiedziała dosadnie
- Jak chłopaki – dogryzła blondynka
- Tak, z tymże moja praca polega na czym
innym niż na śpiewaniu. Ja muszę mieć spokój, żeby naszła mnie wena do nowych
projektów butów.
- Dobra, już dobra. Nie ekscytuj się tak.
- Jak podróż minęła? – zwróciłam się do
Lisy – Musisz być śpiąca.
- Nie, nie, spokojnie. Przygotowywałam
się do tego, żeby tu nie być nieprzytomną.
- O, to musisz mi opowiedzieć o tych
sposobach, żebym mogła je wprowadzić w życie.
- Wyjdziemy na taras? Moje ciałko pragnie
tego słońca!
- Jasne
Rozsiadłyśmy się na leżakach.
- Jaka rewelacja! – głęboko westchnęła
przyjaciółka – To się nazywa urlop!
- Bardzo się cieszę, że przyleciałaś.
- Uwierz, że ja też!
- Widziałaś się z chłopakami?
- Przelotem. Akurat wychodzili na
nagranie.
- I jak?
- Co „i jak”?
- Nie udawaj głupiej.
- OK, Jay wygląda całkiem nieźle.
- Jak chcesz to od razu mówisz do rzeczy.
Jakieś szczególne przywitanie było z jego strony?
- Vicky… puknij się w czoło.
- Ojejku… tak pytam. Ucieszył się na
wiadomość o twoim przylocie. – kątem oka zobaczyłam rosnący uśmiech Lisy
- To fajnie
- A tak szczerze… Nie ciągnie cię jeszcze
trochę do niego?
- Viiiiickyyy… - przeciągnęła – Przecież to
są stare dzieje.
- Stare albo i niestare… Zatem?
- Fajny jest nadal, wystarczy?
- Wystarczy.
- To teraz ty idziesz pod lupę.
- Ja?
- Tak. Co się dzieje?
- Nic się nie dzieje, w porządku.
- Vicky, za długo cię znam, żebym miała w
to uwierzyć. Ściągnij ten sztuczny uśmiech z twarzy i powiedz szczerze co się
stało. Od pierwszych sekund jak cię zobaczyłam widzę, że coś jest nie tak. O co
chodzi?
- Lisaaa… - uśmiechnęłam się smutnie – Co
mam ci powiedzieć?
- Prawdę
- …prawda jest taka, że nie dostaniemy
pieniędzy z fundacji na leczenie Stephana.
- Dlaczego?
- Mówili o jakichś wytycznych,
procedurach, wskaźnikach…
- Ale to jest ostateczna decyzja? Na
pewno można się jeszcze odwołać czy coś takiego…
- Nie można. – przerwałam twardo
- I co teraz?
- Jak to co teraz, szukamy dalej. Ja się
nie poddam Lisa. Za blisko jestem celu i Steph jest zbyt ważny, żeby odpuścić.
- Wiesz, że damy radę. – uśmiechnęła się
przyjaciółka
- Wiem. Wierzę. – poprawiłam się
Po południe spędziłyśmy razem, potem
dosiadła się jeszcze do nas Kelsey i na chwilę Nareesha. W porze podwieczorku
wrócili chłopaki.
- No w końcu jesteśmy! – z daleka
krzyknął Tom
- Bombowo – skomentowała Kelsey
- Cześć – Nathan usiadł obok mnie na
leżaku – Rozmawiałem ze Scooterem.
- I co?
- Potem ci opowiem.
- Ok… Jak poszło nagranie?
- Oprócz tego, że Tom musiał mieć 10
poprawek to dobrze.
- Sykes, ty świnio! – Parker rzucił się
na mojego chłopaka i zaczęli się ganiać
- Słyszałem, że w fundacji nie poszło
najlepiej. – Siva spojrzał na mnie
- Nie poszło… Ale to nie jedyna fundacja
przecież.
- Otóż to! I tak trzeba myśleć! – podniósł
kciuk do góry
- Słuchajcie – na taras weszli Max z
Jayem z kilkoma skrzynkami piwa – Mamy coś dla was.
- Chcecie upoić tym stado słoni?
- Nie, Nareesha. Ciebie, żebyś w końcu
się odprężyła.
- HA HA. Bardzo śmieszne.
- Trzeba poświętować fakt, że przyleciała
do nas Lisa przecież.
- No przecież! – prychnęła Kelsey – Już byście
mogli sobie darować te podchody i po prostu przyznać, że macie ochotę poszaleć.
- Daj mi dokończyć!
- Oj przepraszam Jay…
- Przylot Lisy to jedna sprawa. Druga
sprawa to taka, że ja dostałem propozycję pracy w radio
- A ja dostałem się na casting filmowy. –
dokończył Max z pełnym uśmiechem. Nathan z Tomem momentalnie przestali szaleć i
krzyczeć, i wszyscy w milczeniu, zszokowani patrzyliśmy na dwójkę…
Cześć!!! Pierwsza połowa rozdziału poszła szybko, bo bodajże na drugi dzień od dodania poprzedniego rozdziału, ale z dalszą częścią miałam problem. Pomysł był, ale ubrać w słowa go nie mogłam, dlatego musieliście tyle czekać. Chyba wytłumaczone :)
Wiem, że odkąd The Wanted zrobiło sobie ekhm... tak, nazwijmy to wersją oficjalną "PRZERWĘ", to zainteresowanie chłopakami rzeczywiście zmalało. Mam tego świadomość również, że ja też ostatnimi czasy nie popisuję się i dodaję jeden rozdział miesięcznie i przez to też wiele Czytelników odpadło. Wiem. Nie mam zamiaru się usprawiedliwiać dlaczego tak jest teraz a nie inaczej ani bardziej rozgrzebywać tego tematu. Nie. Nie to mam na myśli. Po prostu nie wyobrażacie sobie jak bardzo ciepło robi mi sie w sercu, że nadal na Wantedowe Story trafiają nowe osoby (rym?) i piszą mi o tym. Albo jak bardzo cenię sobie to, że są osoby, które są tu już baaaaaaaaaaaaardzo długo i nadal cierpliwie czekają na kolejne rozdziały. Chcę Wam wszystkim podziękować z całego serca i wiedzcie, że jesteście jedynym powodem, dla którego piszę. Widzę, że nadal sprawiam wiele przyjemności i potrafię wzbudzić w Was emocje tylko za pośrednictwem pisania.
Nie składam Wam jeszcze życzeń świątecznych ani noworocznych, bo mam nadzieję, że to pomoże mi się zmobilizować i dodać jeszcze rozdział na dniach. W końcu jestem Wam to winna :)
Kończę pić skrzyp+pokrzywę chyba trzeci kubek dzisiaj i biorę się za pisanie raportu na uczelnię.
Kocham i pracuję nad weną <3
Ja wciąż tutaj jestem, odkąd znalazłam to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi The WANTED. Zresztą, zapewne nie tylko mnie. Odkąd Nathan zaczął swoją solową karierę... jakoś mniej go trawię. Całkowicie zmienił swój styl ubioru, fryzurę i styl piosenek. To nie ten sam chłopak, co kiedyś. Co do reszty, to wiem tylko tyle, że Jay tańczy/tańczył w tańcach z gwiazdami i tyle.
No cóż... pomimo tego, iż nie wygląda na to, by mieli się ponownie zejść, to i tak cały czas czekam na ten dzień. Szkoda ich, gdyż mieli talent i fajne piosenki.
Tak masz racje Nathan sie zmienił i to bardzo wolałam go w The WANTED nie lubię jego solowej kariery. Też czekam na ten dzień kiedy oni znowu będą The Wanted ale wydaje mi się że Nathan nie będzie chciał wrócić do TW :(
UsuńJa już jestem z tobą bardzo długi to jest jedno z moich ulubionych opowiadań :) mi tak samo brakuje the wanted dalej mam nadzieję że będą znowu razem śpiewać czekam i może się doczekam ;) zobaczymy. Nathan się zmienił lubię jego piosenki ma ogromny talent i fajnie ze mu się udało ale wolałam go jak miał koncerty z chłopakami :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział jak zawsze czekam na kolejny rozdział :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen blog jest przegenialny. Czytam któryś raz z kolei od początku. Życzę weny i mam nadzieję że szybko dodasz nowy rozdział. Pozdrawiam K
OdpowiedzUsuńWitaj Kochana :) Tak dawno nic tu nie pisałam, ale postanowiłam to zmienić. Jestem na tym blogu od samego początku i jest on jednym z moich ulubionych. Pamiętam jak czytałam dziesiątki opowiadań o TW, ale większa cześć z nich już nie jest kontynuowana. Wantedowe-story pokochałam od pierwszego rozdziału, kłótnie Nathana i Vicki, początki ich związku to było to, najcudowniejsze chwile.
OdpowiedzUsuńBardzo tęsknie za TW. Poznałam ich jak byłam w 2 gimnazjum i to był najszczęśliwszy okres w moim życiu.Naprawdę chłopaki sprawili, że zaczęłam się bardziej cieszyć z życie. Zaczęłam oglądać WantedWednesday, wszystkie wywiaday po prostu pokochałam ich. Następnie trafiłam na fanfictiony i już całkowicie przepadłam :D Opowiadania pochłonęły mnie na całego, sprawdzałam codziennie, czy ktoś czegoś ie dodał. A jak się doczekałam to skakałam z radości i czytałam z zapartym tchem ( tak w ogóle to na Twoje czekałam najbardziej). Jak dowiedziałam się, ze chłopaki robią sobie "przerwę" to czułam, jakby jakiś etap w moim życiu się skonczył, bardzo szczęśliwy okres, wiedziałam, że coś ważnego przepadło i trzeba zmienić rutynę dnia.Mimo iż obecnie jestem w 2 liceum często wracam myślami do tych szczęśliwych chwil i mam nadziję, że jeszcze wrócą razem całym The Wanted na jedenj scenie.
O matko jedyna jakie to długie, ale musiałam w końcu o tym napisać. :) Czekam jak zawsze z niecierpliwością na koljny rozdział.
Buziakiiiii :******
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńJa jestem tu cały czas odkąd znalazłam to opowiadanie. Od razu mnie bardzo zaciekawiło. Mogłabym je czytać cały czas. To jest chyba jedne z kilku opowiadań, które się jeszcze nie wykruszyły.
Bardzo tęsknię za TW i gdzieś głęboko w sobie wierzę, że wrócą... (chociaż nie wiem czy to jeszcze możliwe, by wrócili wszyscy razem). Bo Nathan po woli sam już coś tworzy. Lubię jego muzykę i ogólnie, ale widać, że się zmienił. Tęsknię za tym gdy razem koncertowali, za wywiadami i innymi. Dzięki tobie wracam do tych wspaniałych chwil przed "PRZERWĄ".
A co do rozdziału to widać, że już TW trochę sypie... Propozycja pracy w radio i rola w filmie. Nie będą już mieli czasu na tworzenie nowych piosenek i pracy razem. Robi się już trochę smutno, ale najważniejsze jest to, że Nathan i Wiktoria się pogodzili. Teraz trzeba czekać na pogodzenie Kels i Toma.
Czekam na kolejne.
Lubiłam The Wanted, nadal mam sentyment do tych wszystkich piosenek, jednak jestem pod wrażeniem tego jak Nath się rozwinął pod względem muzycznym. Naprawdę coś niesamowitego.. I podoba mi się właśnie taki trochę pip, trochę soul. Lubię takie brzmienia, jednak miło jest poczytać właśnie wantedowe story o tej ekipie co istniała jeszcze całkiem niedawno. To przywołuje wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńPoza tym bardzo podoba mi się Twój styl pisania, jestem osobą, która widząc najmniejszy błąd ortograficzny, interpunkcyjny się irytuje najzwyczajniej. U Ciebie tego nie ma. Poza tym fabuła jest ciekawa. Pozdrawiam ^^
*pop
UsuńNadal jestem jednak ciezej mi komentowac. Fakt pusto jest bez TW jednak chce znac zakonczenie tego opo! Nadal sie trzymam wersji ze stephan przezyje i bedzie z nimi <3
OdpowiedzUsuń