sobota, 7 marca 2015

A co jeśli nie potrafię inaczej ? - rozdział 139.

- Przykro mi Vicky, nie mogę tego nawet wytłumaczyć, bo nie wiem jak.
- Nie no spoko. – starałam się powstrzymać swoją furię – Tylko niemiłosiernie wkurza mnie to, że ludzie mogą pisać o drugich co im się żywnie podoba, wcale nie przejmując się jak sytuacja naprawdę wygląda i jak potem będzie się czuła taka obsmarowana osoba.
- Skarbie nie nakręcaj się już. – Nath posłał mi pocieszający uśmiech – Napisali tylko, że
- Że bujam się twoją furą po Londynie i że podczas twojej nieobecności w Anglii nie wyglądam na znudzoną. – dokończyłam cytując fragment ze strony internetowej – Nath ! – westchnęłam żałośnie – Niech oni się od nas odwalą. Nie lubię ich.
Chłopak słodko roześmiał się. – Też ich nie lubię, ale co zrobić ... Taka branża. Ale wydawało mi się, że ten etap z rozmową o tym, żeby nie przejmować się takimi sprawami mieliśmy za sobą ? ... Vicky ...
- Tak, tak ...

Robiąc poranną herbatę wspominałam o wieczornej rozmowie z Nathanem, w której poinformował mnie, że dziennikarze znowu mnie namierzyli i nie omieszkali o tym poinformować innych tysięcy ludzi. Co najlepsze- znowu wyszłam na czarną zmorę, tym razem jak to korzystam z dobroci swojego chłopaka pod jego nieobecność w kraju i w tym zdjęcia kiedy wsiadałam i wysiadałam z auta Nathana. Jeszcze inne ciekawe zdania w artykule typu, że nie nudzę się, nie próżnuję, że wcale nie wygląda na to, że tęsknię za Nathanem i tak dalej ... Jeszcze bardziej się podminowałam tymi rozmyśleniami aż wymsknęło mi się pod nosem;
- Gówno prawda
- Oj jak optymistycznie od rana ! – zza moich pleców wyłonił się uśmiechnięty jak zwykle Bob
- Myślałam, że jeszcze śpisz. – uśmiechnęłam się niewinnie – Herbaty ?
- Nie, kawy.
- Siadaj, jestem przy czajniku to ci zrobię od razu.
- Dzięki ... To co tam przeżywasz tym razem ? – usiadł za stołem
- Tym razem padło na dziennikarzy, którzy w necie zamieścili o mnie artykuł.
- Oł ! No popatrz !
- Nie wiem czy będziesz taki dalej entuzjastyczny, gdy ci powiem, że znowu mnie obsmarowali.
- Norma. – machnął ręką – Teraz co niby zrobiłaś złego ?
- Emmmmm ... – udawałam skupioną – Wożę się bezczelnie furą Nathana po Londynie i chyba zostanę najzimniejszą suką, która nie tęskni za swoim chłopakiem, który za oceanem ciężko pracuję nad nową płytą z zespołem i jej promocją.
- Mhm, czyli jak zwykle z jadem i konkretnie.
- Tak jest.
- Ale po co ty w ogóle bierzesz do siebie takie rzeczy skoro to są bujdy wyssane z palca ?
- Bo wkurza mnie, że ktoś w ogóle taki ferment o mnie rozsiewa ! – podstawiłam mu pod nos kubem z kawą – Ciebie by nie ruszyło, gdyby tak o tobie pisali ?
- Pewnie nie.
- No na bank. – prychnęłam
- I tak z tym nic nie możesz zrobić. Taki urok bycia w związku z osobą sławną. Dobrze o tym wiedziałaś.
- „Wiedzieć”, a „poczuć” na swojej skórze to jednak trochę inna relacja ...
- Dobrze ci radzę; olej to.
Spojrzałam tylko na niego niepocieszona.
- A teraz idź się przebrać z tej piżamy i ciesz się sobotą. Już od dłuższego czasu mam wrażenie, że zbyt wszystkim się przejmujesz. Musisz wyluzować Vicky, bo oszalejesz.
- A co jeśli nie potrafię inaczej ?
- Potrafisz. Tylko musisz w to uwierzyć. Jesteś młodziutka, zdrowa, masz fantastycznego chłopaka, pracę, mieszkanie, dlaczego nie potrafisz tego docenić tylko cały czas boisz się i denerwujesz ?
Spuściłam wzrok, trawiąc w głowie każde pojedyncze słowo usłyszane przed chwilą.
- Nie wiem ... – szepnęłam zszokowana, wiedząc, że miał rację. Spojrzałam na niego. – Nie wiem Bob.
- To może zacznij korzystać z życia i jego uroków  jak wcześniej ? Czasami mam wrażenie, że nie mieszkam z dwudziestką, a z czterdziestką. – siorbnął kawy
- Bob ! – teraz rzuciłam w niego ścierką – Nie rozpędzaj się już tak.
- No może trochę przesadziłem ... – przyznał z uśmiechem – Ale wiesz o co mi chodzi ?
- Tak. Chyba tak ... Ale wiesz ... ciężko chodzić z głową w chmurach kiedy ma się kilka trudnych niezamkniętych spraw.
- To na co czekasz ? Pozamykaj je raz na zawsze ! Od razu poczujesz się szczęśliwsza.
- Ale ja jestem mądry. – przedrzeźniałam go ze śmiechem – Idę się przebierać, a ty budź żonę i kawiarnię otwierajcie.
- Dobrze proszę pani. – puścił oko


Przebierając się w łazience bardzo dokładnie analizowałam rozmowę z Bobem. Czyżbym naprawdę aż tak się zmieniła ? Ok, może rzeczywiście nie byłam aż tak beztroska i radosna jak wcześniej, ale też i parę rzeczy zmieniło się ... Ale w jednym Bob miał rację; muszę pozamykać sprawy, bo to się nigdy nie skończy. Przynajmniej wziąć w garść i wykończyć to co mogę i na co mam wpływ. I już wiedziałam co wieczorem należy zrobić ...


Zbiegałam po schodach, robiąc niedbałego koka.
- Cześć Lucy ! – przywitałam się z kobietą, która już przygotowywała stoliki na otwarcie lokalu
- Cześć Vicky !
- Gdzie tak pędzisz ? – wychylił się Bob
- Jadę bujać się furą swojego chłopaka. – roześmiałam się – Na razie !
- Pa ! – odkrzyknęli mi
Odpaliłam auto i ruszyłam. Wybrałam numer telefonu i połączyłam się. Pierwszy sygnał oczekiwania ... drugi ...
- Hej Victoria !
- Cześć Lisa, mam nadzieję, że cię nie zbudziłam.
- Nie, coś ty ... Co tam ?
- Właśnie jadę do ciebie. Krój ciasto jeśli masz, a jeśli nie masz to śmigaj po nie migusiem do sklepu.
- Ooooo jaka poranna niespodzianka. Super ! W takim razie biorę się za krojenie, biorę ! Masz szczęście, że wczoraj zrobiłam zapas.
- Ekstra ! – roześmiałam się i rozłączyłam

Około 20 minut później;

- No chodź chodź. Mam torcik bezowy ! – Lisa ponaglała mnie w zdejmowaniu kurtki i butów
- Lecę ! – roześmiana wpadłam do pokoju
- Coś do picia ?
- Na razie nie. Planuję zapchać się tym cudeńkiem. – patrzyłam na wielki kawał tortu nałożony na talerzyk dla mnie – Lisa, przełom jest ! – wypaliłam, a ta zdezorientowana patrzyła na mnie
- Tak ?
- Tak ! Rozmawiałam dziś z Bobem i mam taką energię do działania i zmierzenia się z tym wszystkim co mnie osacza, że czuję, że muszę to wykorzystać. I zacznę od dzisiaj ! Będę sumiennie rozwiązywać wszystkie supły, które się porobiły od kilku miesięcy.
- Woooooow – wydusiła z siebie dziewczyna – Jestem pod wrażeniem.
- Bomba, nie ? – siedziałam wyszczerzona
- No tak tak, zapał widzę masz.
- Zobaczysz; ze wszystkiego się wykaraskam.
- „Ze wszystkiego” ?
- Mhm
- Sprecyzuj, chyba, że o czymś nie wiem ... Czekaj czekaj, może ja zacznę. – poprawiła się na kanapie – Na pierwszy rzut idzie sprawa z Maxem.
- To na drugi rzut.
- Vicky ... – srogi wzrok – Musisz to wyjaśnić natychmiast.
Przewróciłam oczami. - Ale chyba z dnia na dzień nie pojawię się w Los Angeles, nie ?   
- A. No w sumie to nie. Ale dobra ! To jest też do rozwiązania.
- No raczej !
- Max to jedno ... Ogarnięcie się z Nathanem czy w końcu się hajtacie czy nie to drugie.
Moja uniesiona brew.
- No co ?! – żachnęła się
- Idziemy nie tymi priorytetami moja droga.
- To co dla ciebie jest ważniejsze od tego ?
- Nie zadawaj mi pytań w takim stylu, bo to złe ! – broniłam się – Chcę wysłać paczkę do Stephana z własnoręcznym prezentem. Może przez to nie będzie tak odczuwał za mną tęsknoty, może szybciej wyzdrowieje ... I dzisiaj dowiem się dokładnie jak maluch się czuje, mam nadzieję, że Nath sprawdził się w roli detektywa ...
- Uuuuuu moja droga wkręciłaś się w tą relację. I to w relację z dzieckiem na dodatek ! Gdyby ktoś mi powiedział, to w życiu bym nie uwierzyła. Byłaś pierwszą osobą do podpisania się pod petycją, że nie chcesz mieć dzieci.
- Bo nadal nie chcę ! – obruszyłam się – Ale Steph to jest taki wyjątek.
- No dobra, to też to będziesz miała z głowy. A co z ...
- Z czym ?
- Z rodzicami i siostrą ? Nadal się do nich nie odzywasz ?
Mina mi troszkę zrzędła. – Owszem. Ale obiecuję sobie w tym  momencie, że chociaż pomyślę o nich i może przekonam się, żeby naprawić nasze relacje, ale tu potrzebuję jeszcze trochę czasu ... Ale wracając do Nathana i Maxa ! – ożywiłam się z powrotem – Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym to wszystko wyjaśnić i z jednym i z drugim. Tyle, że na razie nie mam w ogóle co rozmawiać na temat urlopu w pracy, bo dopiero wróciłam.
- No, a Nath nie może tu przylecieć ?
- Coś ty, ma nawał pracy. Są zawaleni. Jay ci nie mówił ?
Uśmiechnęła się kwaśno. - Przecież nie mam z nim kontaktu.
- A więc jednak ? – przygryzłam dolną wargę
- Mhm
- Ale myślałam, że Jay się zmienił ...
- Rzeczywiście, zmienił się. Myśli bardziej egoistycznie niż wcześniej.
Ściągnęłam brwi. – Przykro mi Lisa.
- Mi już nie. Przez te zawody na nim w trakcie hmmm ... nawet nie wiem czy wypada to nazwać „związkiem”, nawet już po nim nie płakałam.
- Rozumiem.
- Ale cieszę się bardzo, że ty w końcu chcesz ponaprawiać to co ci się posypało i trzymam za ciebie kciuki !
- Dzięki Lisa. Niewątpliwie przejmowałam się ciągle czymś na przemian, ale myślałam, że tego nie widać.
- Niestety albo stety; widać.
- Poza tym nie będę brać do głowy tych wszystkich dupereli, które piszą w internecie na mój temat.
- Czyli znowu coś nabazgrolili o tobie ?
- Mhm, ale olejmy to. – machnęłam ręką
- Bardzo dobre podejście ! A opowiedz mi jeszcze co tam u Natha ? Jak żyje ?
- W szybkim tempie, ale na razie tak się na nim na szczęście to nie odbija, bo naprawdę bałam się czy będzie w stanie sobie poradzić od razu z taką falą pracy po wyjściu ze szpitala, ale jak się okazało to zuch chłopak i wyrabia. – uśmiechnęłam się szeroko
- A jak cały ten Scooter ?
- Nadal coś mi w nim nie pasuje, wiesz ? Niby coś tam promuje tych chłopaków, ale mam wrażenie, że stara się promować właśnie chłopaków, a nie zespół.
Lisa ściągnęła brwi. – Jak to ?
- Widziałaś już ich najnowszy teledysk, nie ?
- Widziałam.
- I właśnie Nathan wczoraj mi opowiadał, że Siva wkurzył się na Brauna i podobno nawet mieli jakąś pogadankę z tego tytułu, bo Sivy w teledysku jest znikoma ilość. Nathana zresztą też, ale on wyszedł dopiero co ze szpitala, więc sam nie pchał się przed kamerę i postanowił być w cieniu tym razem, ale Siva rzeczywiście pojawia się tam raz na sto lat.
- Myślisz, że Braun chce któregoś z nich faworyzować kosztem innego ?
- Nie wiem. – wzruszyłam ramionami – Może niesłusznie faceta oskarżam, ale na to mi wygląda. Mam nadzieję, że w kolejnych nagraniach jakoś te role chłopaków będą mniej więcej współmierne jak do tej pory, bo inaczej to niczego dobrego nie wróży ...
- Kurczę, no jak tak sobie pomyślałam to rzeczywiście nie dziwię się, że Siva miał jakieś „ale” do teledysku, no bo prawie go w nim nie ma. Ale spokojnie, zobaczymy jak to się dalej potoczy.
- Mogę już zjeść te ciastko ? Nie wytrzymam dłużej patrzeć na nie ! – roześmiałam się, a kumpela razem ze mną
- Jedz ! A czyżby to był kolejny cel z pożegnaniem problemu ? Postarasz się normalnie odżywiać i wyrzucić z tej swojej główki odchudzanie i głodówki ?
- Postaram się. – odpowiedziałam z wypchanymi policzkami jak chomik

**

Spędziłam z Lisą niemalże cały dzień. Dużo rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się. Muszę przyznać, że byłam bardzo zmotywowana do wdrążania sesji ratunkowej w swojej życiu i chęci zmiany na lepsze swoich sytuacji. Wróciłam do „Sweet Dreams” i po krótkich pogawędkach z właścicielami, którzy mieli jednak sporo roboty przy klientach jak to w weekend, zmyłam się na górę do siebie.

Wzięłam do ręki telefon i stanęłam przed oknem. Patrzyłam na ludzi, którzy akurat tego późnego popołudnia nigdzie się nie spieszyli. Mijali się, niektórzy byli nawet szeroko uśmiechnięci. Może to jakaś dobra aura nam służyła ? Może ktoś z nich też podjął plany na swoje życie ?
Ale czy na pewno to co planowałam zrobić wyjdzie mi na dobre ? A może pętla zaciśnie mi się na szyi ? W sumie to nie przekonam się póki nie spróbuję, a życie w takim zawieszeniu najwidoczniej mi nie służyło. Stukałam bezwładnie telefonem o drugą dłoń. Dobra. Wóz albo przewóz. SMS, nowa wiadomość;

„Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać w końcu jak dorośli ludzie? Koniec z ucieczkami i zabawą w kotka i myszkę. Musimy to wyjaśnić.” Do: Max. Wyślij. Poszło. Zrobiłam to.
Trochę nogi mi się zatrzęsły, a serce zaczęło bić o wiele szybciej, ale wiedziałam, że lepiej teraz niż później. I wiedziałam, że dobrze zrobiłam. Odłożyłam telefon na półeczkę i by nie katować się ciągłymi spojrzeniami na wyświetlacz czy aby nie dostałam odpowiedzi, włączyłam głośno muzykę i zaczęłam wyrzucać rzeczy z szafy. O tak. Tu też zdecydowanie przyda się wprowadzić trochę ładu.

2 godziny później;

Posegregowałam ciuchy, niektóre wyrzuciłam, inne wyciągnęłam na wierzch, będąc zdziwiona, że byłam w posiadaniu takich fajnych ubrań. Ale udało się zdobyć dwa cele ! Szafa ogarnięta od góry do dołu i ani razu nie spojrzałam na telefon. Dopiero w tamtym momencie zamknęłam szafę i podeszłam do półeczki. Odblokowałam telefon, ale po dwóch godzinach nie dostałam żadnej odpowiedzi. Pusto.
- Aha. Czyli jednak póki nie przylecę do Los Angeles, bawimy się w kotka i myszkę. Cudownie. – westchnęłam ciężko i usiadłam na krześle, włączając komputer. Uruchomiłam Skype`a. Tradycyjnie zadzwoniłam do Stephana. Ale maluch nie odebrał. Zdziwiłam się bardzo, ale po kilku sekundach napisał;

„Jestem strasznie śpiący i pani doktor nie pozwala mi rozmawiać.”
Uśmiechnęłam się kącikiem ust. Pewnie dostał lek i dlatego. Odpisałam mu;
„Dobrze, rozumiem. W takim razie słodkich snów. Wysyłam mnóstwo buziaków i uścisków. Pamiętam o Tobie i myślę cały czas. Buziaki!”

Zalogowałam się w takim razie na pocztę mailową, której nie odwiedzałam od bardzo dawna. Tak naprawdę to od momentu kiedy wróciłam z Polski. Potem byłam rozgoryczona przez akcję rodziców i nie chciałam mieć z nimi kontaktu. Nawet nie wiedziałam czy wpisywałam dobre hasło. Czas na zmiany, dziś otwartość na zmiany. Jednak okazało się, że pamięć do haseł miałam dobrą. Okienko otworzyło się, a ku mojemu zdziwieniu;
- 60 nieodebranych wiadomości ? – zdziwiłam się na głos – Ta. Z czego co drugie to pewnie spam. – już miałam wejść w szczegóły, by zobaczyć co to za nowe maile i od kogo, ale pojawił mi się komunikat na monitorze, że Nathan dzwoni. Zostawiłam, więc pocztę w spokoju i połączyłam się z chłopakiem.
- Cześć ! – byłam szczęśliwa, widząc go
- Cześć Kochanie – starał się uśmiechnąć
- Co się stało ? – od razu go przejrzałam
- Czemu od razu tak wyjeżdżasz ? – spojrzał na mnie ostrożnie
- Bo znam cię nie od dziś i widzę jaką masz minę.
- Ok, powiem ci od razu. Tylko się nie denerwuj, ok ?
- Właśnie już się denerwuję przez to, że tak mówisz ! Mów natychmiast co się stało !
Przełknął ślinę i widziałam, że ciężko mu to przechodziło przez gardło, ale powiedział; - Stan Stephana pogorszył się.
Poczułam jak krew odeszła mi od mózgu. Nie czułam nóg ani rąk. Wydawało mi się, że przestałam oddychać i nie słyszałam niczego innego poza waleniem mojego serca.
- Ale jak to ? Tak nagle ? Dlaczego ?! Przecież wszystko było dobrze !
- Nie dałem rady przekonać pielęgniarki, żeby powiedziała mi coś więcej. Wiem tylko tyle, że lek nie zadziałał i guz żyje swoim życiem.
Czułam jak fala łez nadeszła mi do oczu.
- Ale przecież ten lek zadziałał ! Przecież polepszyły się jego wyniki !
- To była faza początkowa, teraz coś się skomplikowało.
- Jak to „się skomplikowało” ?! – zaczęłam płakać. Miałam przed oczami słabego Stephana, ze smutnymi, dużymi, orzechowymi oczkami, z tym stęsknionym spojrzeniem i wyciągniętymi rączkami, by móc się przytulić. Tak bardzo pragnęłam go teraz objąć, pocałować, porozmawiać, żeby się nie bał, a nie mogłam zrobić nic ! NIC !
- On jest aż tak słaby, że nie może ze mną porozmawiać na Skypie, napisał mi  to. – płakałam po całości – Nathan zrób coś !
- Kochanie co mogę zrobić ? – starał się być spokojny i tym spokojem zarazić mnie – Nie jest Bogiem.
- Ale nie możemy tak po prostu patrzeć jak on słabnie ! – wybuchnęłam kolejną porcją płaczu – Jak możesz być taki opanowany ?!
- Vicky ja też się o niego martwię i też mi na nim zależy. Myślisz, że chodzę do niego codziennie i przesiaduję z nim ile tylko mogę z przymusu albo tylko i wyłącznie z twojego polecenia ?!
Widziałam jego twarz na ekranie jakbym była pod taflą jeziora.
- Tak bardzo chciałabym teraz jego przytulić ... Jego matka chociaż tam jest ?
- Nie wiem. Wtedy kiedy ja byłem nikogo nie widziałem.
- Suka ! – oparłam głowę o ręce i płakałam
- Vicky uspokój się. Mały jest w dobrych rękach. Jeszcze nie wszystko stracone. Jutro pojadę do niego znowu. Nawet Tom się ze mną wybiera, gdy usłyszał o tym. Musimy wierzyć i mieć nadzieję, tak ?
Spojrzałam na niego i powiedziałam przez łzy. – Tak bardzo cię kocham Nath ...







Hejo :* ! Tak, wiem. Trochę przysmuciłam na sam koniec, ale nie chciałam dzisiaj dawać słodkiego rozdziału, który wyzwoliłby w Was tylko jeden rodzaj emocji. Wiecie przecież, że lubię budzić w Was najróżniejsze emocje. Szczerze mówiąc mi one też się udzieliły, bo przyłapałam siebie teraz, że pociągnęłam nosem i wyrósł mały gulik w gardle, świadczący o przejęciu ;p Mam nadzieję, że jesteście ciekawe co będzie dalej w każdym wątku dzisiejszego rozdziału. Musiałam dzisiaj tak pokrótce przedstawić Wam plany naszej „odrodzonej” Wiktorii, aby od następnych rozdziałów móc szaleć ;)

Dzięki za trzymanie kciuków na egzaminie- poskutkowało! Zdałam i to całkiem ładniutko :D ! Nawet nie wiecie z jakim uśmiechem dzisiaj wstałam! Wreszcie doczekałam się dnia kompletnie bezstresowego, nie czując presji czasu ani nawału obowiązków. Tego mi było trzeba! To mój pierwszy weekend chyba od Świąt Bożego Narodzenia, w którym jestem w pełni zrelaksowana, bo wszystko załatwione. Cudowne uczucie :)

Słyszałyście już zapewne utwór naszego Sykesa „More than you’ll ever know” ? Uważam, że jest znakomity, każda nutka jest dopracowana, a głos Nathana mmmm... istny obłęd! Odkąd pojawił się utwór w sieci słucham go, ale dzisiaj już konretnie od rana atakuję replay ;p

Kończę, bo muszę szykować się do P., gdzie mamy istne szaleństwo od godziny 19 do późnych nocnych póki całe towarzystwo nie padnie (jeśli wiecie co mam na myśli ;D). Nie mogę się już doczekać, bo reset i odcięcie się od złych myśli potrzebne!

Ściskam Was i życzę Wam również udanego wieczoru :* 


10 komentarzy:

  1. Rozdział świetny jak zawsze, tylko ta końcówka... Biedny Sthepan... tak mi go szkoda ;c On MUSI żyć...
    Gratuluję zdanego egzaminu! :)
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Piosenka Natha jednym słowem jest cudowna... Super rozdzialik. Nawet nie wiesz jaka byłam podekscytowana, że jest nowy rozdział :D czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super Stephan szkoda mi tego małego mam nadziej ze będzie dobrze szkoda ze Vicky nie może z nim być ale i tak ma Nathan
    Fajnie by było jak by już wszyscy byli razem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super Stephan szkoda mi tego małego mam nadziej ze będzie dobrze szkoda ze Vicky nie może z nim być ale i tak ma Nathan
    Fajnie by było jak by już wszyscy byli razem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny <3
    Biedny Sthepan... szkoda mi go.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny , jak zawsze :)
    Szkoda mi małego Stephana :c oby wszystko było dobrze ! Możemy się spodziewać Vicky znowu w LA?
    Weny i do następnego rozdziału ! :)

    Zostałaś nominowana do Liebster Award : http://beside-you-5-seconds-of-summer.blogspot.com/2015/03/rozdzia-2-liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Yeaas, yeas, yeas! Jest to cudo!
    Jedno wielkie WOW!
    Jestem teraz tak poruszona, że no... ughh...
    Stephan, skarbie, no, zdrowiej:(
    On musi wyzdrowieć...
    Sytuacja z paparazzi nie aż tak straszna, jak myślałam, dobrze
    Ale ten SMS... Wowowow, ten wątek ciekawi mnie tak bardzo, jak sam Steph.
    Kochana, cieszę się ze względu na egzamin :D
    Czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny jak zwykle!! Zapraszam do mnie na angel-with-one-direction.blogspot.com Dopiero zaczynam..Mam nadzieję, że wpadniesz i skomentujesz:)

    OdpowiedzUsuń
  9. O nie.. Stephan...
    Tylko niech on nie umiera!!!!
    On musi życ! Jak mi go szkoda.. jeju...
    ...
    Co do rozdziału..
    Świetnie, że ktoś dobrze doradził Vicky i wzięła się w garść ;)
    STRASZNIE interesuje mnie rozmowa z Maxem i jego wyjasnienia.. Mam nadzieje, że wkrótce je opiszesz ;)
    No a poza tym to super jak zawsze!
    Weny i czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przewiduje ze nath dowie się o maxie. A mój mały książę poradzi sobie. Jestem pewna ze go nie uśmiercisz:-)

    Ruda

    OdpowiedzUsuń