Dopingowałyśmy z dziewczynami
chłopaków, w trakcie nagrywania śmiesznych scen do teledysku. Ubrani na biało wydurniali
się znakomicie i próbowali swoich sił nawet w tańcu (!) niczym boysband z
końcówki lat ubiegłego wieku. Po nakręceniu dość obszernego materiału w tym oto
charakterze, panowie schowali się w charakteryzatorni, by poddać się, jak się
okazało, kolejnym metamorfozom.
- E – odezwałam się do siedzących
obok Kelsey i Nareeshy – ale oni mieli dzisiaj nagrywać tylko jedną scenę przecież.
Taka była umowa.
- Ale to Scooter jest tu managerem
nie ty. – usłyszałam ostro od Nareeshy. Spojrzałam na nią zdezorientowana;
- I po co ta agresja ?
- Nie było w tym żadnej agresji. –
obruszyła się. Uniosłam brew i spojrzałam na Kelsey, która bezradnie rozłożyła
ręce.
- Cokolwiek to miało znaczyć … -
westchnęłam dwuznacznie
- Oj Vicky, Vicky – mulatka pokręciła
niezadowolona głową, wstała z kanapy i poszła korytarzem co zbiło mnie totalnie
z tropu
- Kelsey … ?
- Hę ?
- Czy to jej siada na mózg czy ja
jestem nienormalna ?
- Raczej to pierwsze.
- Ale szczerze.
- No szczerze, szczerze. Nie
przejmuj się, mnie już też zaczyna wkurzać. Chodzi tylko i fuka. Myśli, że jest
naj.
- Obawiam się, że niekoniecznie
usiedzę cicho jeśli będzie dla mnie niemiła ponownie.
- Vicky …
- Ojeeeeeejuuu, dobra, spróbuję
się powstrzymać. – zaalarmowałam, widząc niepokój na twarzy Kelsey
- Okey, trochę mnie uspokoiłaś.
- Powiedziałam; „spróbuję”. –
zaśmiałam się i puściłam oczko na co Kelsey również ze śmiechem pogroziła mi
palcem
Jakieś 25 minut później;
- O
- MÓJ
- BOŻE !
We trzy zaczęłyśmy piszczeć i
błądzić oczami za naszymi chłopakami, gdy to całą piątką opuścili
charakteryzatornię i ukazali się nam w najwspanialszej, męskiej okazałości
czyli; W CZARNYCH GARNITURACH.
- I jak ? – podeszli do nas Siva,
Tom i oczywiście Nathan z pewnymi siebie uśmieszkami
- Toć ja nawet nie wiedziałam, że
mam tak przystojnego faceta !
- Kelsey ! – zirytował się Tom
- Serio !
Roześmiałam się na cały głos, gdy
Nath zrobił do mnie krok, swoją nogą rozchylił moje kolana, stanął pomiędzy
moimi nogami, ręką oparł się o zagłówek, o który się opierałam i mając swoją
twarz tuż przy mojej, spytał tym nieziemskim, niskim głosem;
- Dobra stylówka ?
- Um – przełknęłam ślinę i wciągnęłam
zapach doskonałych, męskich perfum, które wyczuwałam na skórze jego szyi - Kochanie, jesteś taki seksowny, że
schrupałabym cię z wielką chęcią. Nawet tam, w tej toalecie za rogiem.
Na twarzy Nathana pojawił się
szelmowski, szeroki uśmiech, a chochliki momentalnie pojawiły się w
szmaragdowych źrenicach.
- O tak o ??
Przygryzłam dolną wargę. – Mhm …
Nachylił się i musnął mnie
ciepłymi ustami tuż za uchem i mruknął; - To na co jeszcze czekamy ?
- Tom ! Nath ! Siva ! Zapraszam ! –
krzyknął z dali Braun
- O nieee – jęknęłam na co mój
chłopak uczynił przepraszający gest - Dzisiaj śpisz u mnie ! – zaśmiałam się
cicho
- To oczywiście ! – Sykes dał
soczystego buziaka i szedł dołączyć do chłopaków, gdy jeszcze krzyknął; -
Trzymaj kciuki !
Uniosłam zaciśnięte kułaki w górę
i spojrzałam na dziewczyny, które miały tak samo rozmyty wzrok za swoimi
mężczyznami co ja ;) …
Wszystko byłoby bez zarzutu, gdyby
nie to, że po 10 minutach z charakteryzatorni wyszła jakaś dziewczyna w samym
body opinającym jej wszystkie okrągłości i jak po chwili zobaczyłyśmy, podczas
kręcenia sceny, miała ona przechadzać się między naszą, śpiewającą piątką.
- Co to za dziunia ? – ścięłam laskę
brutalnie, nie ukrywając swojego zdenerwowania samą jej obecnością w tak skąpym
stroju, gdy przechodziła obok Nathana – Na majtki jej nie dali, że musi dupą
świecić ?
- Uuuuuuuu … widać, że ktoś tu
pierwszy raz na kręceniu klipu … - mulatka zadrwiła ze mnie z uśmieszkiem
- Nareesha … - spode łba
zaalarmowała Kelsey
- A ty co ? – mimo interwencji uniosłam
się na brunetkę – Może stała bywalczyni, co ?!
- Może nie „stała”, ale umiem oddzielać
pracę chłopaków od życia codziennego.
- No zobacz jaka ty jesteś
perfekcyjna. – prychnęłam
- Oj dziewczyny, przestańcie już
się kłócić. – rozdzieliła nas Kelsey
- Ja się nie kłócę tylko mówię.
- A szkoda, bo ja się jeszcze nie
zdążyłam nawet rozkręcić !
- Vicky …
- No co, Kelsey ?!
- …
- Dobra, już się uspokajam …
- Naree … ? – blondynka zawróciła
się do koleżanki
- Tak ?
- A może ty w ciąży jesteś, co ?
- O co ci chodzi ?
- O to – przejęłam głos dosadnie –
że zachowujesz się jak kwoka ! Każdemu zwracasz uwagę i jesteś wredna !
Kelsey uniosła brew. - To samo
chciałam powiedzieć tylko ciut subtelniej …
- A może po prostu to wy dwie się
na mnie uwzięłyście i wymyślacie pierdoły bez sensu ! Na to nie wpadłyście, co
?! – dziewczyna Sivy wstała – I do waszej łaskawej wiadomości; nie! Nie jestem
w ciąży ! – zawróciła się na pięcie i nas zostawiła, a my we dwie siedziałyśmy,
nie ogarniając
- Aha – w końcu mruknęłam po
minucie
- Jedno wiemy – dołączyła zszokowana
Kelsey – to nie ciąża.
Spojrzałam na zegarek.
- O kurde jak późno ! – zaczęłam zbierać
swoje rzeczy
- A ty co robisz ?!
- Zmykam.
- Gdzie ?!
- Do Stephana.
- Kogo ?!
- Stephana
- Po co ?!
- Obiecałam, że przyjdę.
Codziennie przychodzę, a jutro wylatuję, więc muszę się z nim pożegnać.
- Aaaaaaaaaaaaa ! – Kelsey w końcu
zrozumiała – Do tego chłopca w sensie ??
- Tak. W sensie. – wrzuciłam wszystko
do torebki i wstałam. Patrzyłam w kierunku Nathana, który ustawiał się na nowo,
by być dobrze obejmowanym przez kamerę. Akurat wyczuł mój wzrok na sobie, bo
odwrócił się i spojrzał wprost na mnie. Pomachałam do niego, pokazując na
zegarek, że musiałam iść. Kiwnął głową, uśmiechnął się i wskazał gestem, że
zdzwonimy się. Wysłałam mu buziaka po czym zawróciłam się do Kelsey z powrotem –
Obserwuj czy ta flądra nie dobiera się do Nathana. Jeśliby mieli kontakt
wzrokowy ze sobą dłuższy niż 3 sekundy, dzwoń !
- Vicky, serio ? Toć laska w tych
szpilach jest wyższa od Sykesa o pół głowy !
- To nic ! Masz do mnie dzwonić
jak coś !
- I co z tego, że zadzwonię ?
- Przyjadę tu specjalnie ze
szpitala.
- I co niby zrobisz ?
- Jak to co ? Raban !
W szpitalu;
- Vicky ! – ledwo ukazałam się w
drzwiach sali, a mały pacjent rzucił się na mnie roześmiany
- Cześć Steph ! – ukucnęłam i
przytuliliśmy się do siebie
Po dobrych kilku sekundach
wtulenia, odsunął się ode mnie, ale tak aby rączki nadal trzymać na moich
ramionach;
- Gdzie byłaś ? Nie przyszłaś dziś
na śniadanie !
- Wiem, wiem. – przejechałam dłonią
po swoich włosach, odgarniając je z czoła – Musiałam pomóc Nathanowi.
- To jego lubisz bardziej niż mnie
? – zrobił podkówkę z ust. Oł. Niezręczna sytuacja.
- To nie tak. Ej, co to za mina ? –
dotknęłam palcem jego kącika warg – Ciebie lubię i jestem tu prawie cały czas,
Nathana bardzo lubię również i dlatego jemu też chcę pomagać.
- To ty go bardzo lubisz, a nie go
kochasz ?
Zagiął mnie. Nie sądziłam, że jest
tak pojętny. Uśmiechnęłam się zafascynowana jego rozumkiem i wpatrywałam w te
brązowe, duże oczy, które zachłannie pragnęły żyć.
- Chodź tu. – przyciągnęłam go do
siebie i przytuliłam – Muszę coś tobie powiedzieć. – wiedziałam, że nie będzie
łatwo …
- Co takiego ? – oderwał się
zaciekawiony
- Widzisz Steph … - będąc w
pozycji kucek ścierpły mi nogi, więc uklękłam, by mieć kontakt ze stojącym
chłopcem – pamiętasz jak ci opowiadałam kiedyś o miejscu, gdzie mieszkam ?
- O Londynie, pamiętam. –
uśmiechnął się
- Bystrzak ! Właśnie nadszedł czas
kiedy muszę tam wrócić …
Przechylił główkę. - Jak to ?
- Jestem potrzebna tam …
Odsunął się ode mnie ze spuszczoną
główką. – I co, już cię tu nie będzie ?
- Nie dam rady być jednocześnie w
dwóch miejscach, w Londynie i tutaj …
- Mhm … - mruknął i pociągnął
noskiem
Nie nie nie ! Wiktoria reaguj !
Nie pozwól mu się rozpłakać !
- Ale przecież możemy się widywać
i tak. – uśmiechnęłam się, a on podniósł wzrok – Przecież możemy rozmawiać
przez komputer ! Muszę tylko kupić ci małego tableta, żebyś miał kontakt ze
mną.
- Ale ja mam tableta. Mama mi
kupiła i mówiła, że będę miał co robić jak mi się będzie nudziło, ale mi się z
tobą nie nudzi !
- Mi z tobą też się nie nudzi ! – roześmiałam się – To co, budujemy
autostradę ?
- Nie chcę autostrady …
- A co chcesz ?
- Poczytaj mi coś.
- Ale ty nie przepadasz za
siedzeniem i czytaniem. Wolisz się bawić.
- Ale jak będziesz czytać to ja
będę się do ciebie przytulać.
Rozczuliło mnie to strasznie i nie
minęła nawet minuta, a już siedziałam na jego łóżku z książką i małą, słodką
przylepą o imieniu Stephan przy sobie :) Czytałam i czytałam, aż skończyły nam
się bajki i chłopiec niczego więcej już nie znalazł, bo podsuwał mi nawet te
opowiadania, które już znał na pamięć, byleby mnie tylko zatrzymać.
- Steph, czas na mnie … -
powiedziałam w końcu
- Nie ! – malec rzucił mi się na
szyję – Ja nie chcę, żebyś szła ! Chcę, żebyś została ze mną. Na zawsze !
Po ostatnim zdaniu łzy nadeszły mi
do oczu i aż ukłuło mnie w żołądku.
- Ale przecież będziemy się
widzieć, rozmawiać … Będziesz mi wszystko opowiadał.
- Ale nie będę mógł się do ciebie
przytulić … - rozpłakał się cicho
- Steph … - mi też uwolniły się
łzy – Codziennie o godzinie 10 rano dzwoń do mnie, dobrze ? – obliczyłam
szybko, że będę w stanie późnym wieczorem siedzieć przed laptopem w Londynie
- Ale będziesz zawsze o 10 ? –
upewnił się
- Przecież zawsze dotrzymuję
słowa. – uśmiechnęłam się, by dodać mu odwagi
- No dobrze … - odsunął się ode
mnie – Poczekaj ! – zsunął się z łóżka i podbiegł do stoliczka w rogu sali, na
którym walały się kredki i kartki papieru – Namalowałem dla ciebie. – wrócił do
mnie i wyciągnął przed moją twarz rysunek, przedstawiający dwa ludziki. Jeden
mały, drugi duży. Ten większy miał pomarańczowe, długie kreski na głowie i
szeroki uśmiech, a mały ludzik miał duże, brązowe oczy. Dwie postaci połączone
były ze sobą za ręce.
- Super nas namalowałeś ! –
roześmiałam się przez łzy. Dosłownie. – Ja też mam coś dla ciebie. – sięgnęłam po
torbę i wyciągnęłam z niej całą masę dużych lizaków o różnych kształtach,
przypominające zwierzątka.
Otworzył szeroko oczy. – To wszystko
dla mnie ?
- Jasne, że tak. A ! Od Nathana
jeszcze masz … - szperałam w torebce – to ! – wyciągnęłam na dłoni
- Nowe auto, ale czaderskie ! –
krzyknął zafascynowany – Dzięki Vicky !
- Powiem Nathowi, że się ci się
podoba, na pewno się ucieszy. – zamknęłam torbę i wstałam-Muszę już iść. - chłopiec
uniósł główkę i znowu jego oczy były takie … puste ? Zeszłam do pozycji kucek –
Przytul mnie mocno. – poprosiłam i nie musiałam powtarzać, bo maluch wtulił się
we mnie. Zamknęłam oczy, chcąc zapamiętać to uczucie kiedy w ramionach miałam
jego małe, chude ciałko.
- Vicky, ale przyjedziesz jeszcze
kiedyś do mnie ?
- Tak
Uśmiechnął się szeroko. – Obiecaj to
dotrzymasz słowa i przyjedziesz na pewno !
Roześmiałam się i zagilgotałam go.
– Jaki chytrus z ciebie ! … Obiecuję !
Ostatnie wtulenie się, uścisk …
Ostatnia wymiana uśmiechów, ostatni dotyk … aż w końcu ostatnie smutne i już
stęsknione spojrzenie … Wyszłam z sali i szłam szybkim krokiem korytarzem,
wypuszczając z siebie łzy, gdy usłyszałam za sobą rozpaczliwe, dziecięcym
głosem;
- Vicky !
Wryło mnie momentalnie. Zawróciłam
się i zobaczyłam zadyszanego kilka metrów za sobą Stephana, ocierającego łzę.
- Co tu robisz ? – starałam się
uśmiechnąć i pokonać gula w gardle – Zmykaj do łóżka. - podbiegł, objął moje
uda i przytulił się. Rozpłakałam się totalnie. – Uciekaj, już. Cześć Steph. –
uwolniłam się z jego objęć, pocałowałam w czoło, odwróciłam się szybko i opuściłam
korytarz, słysząc cicho chlipanie za sobą …
Ocierając łzy wpadłam jeszcze do
pokoju pielęgniarek, w którym siedziały kobiety zajmujące się m.in. Stephem.
- O, to pani. – jedna zauważyła
mnie od razu
- Co się pani stało ? Czemu pani
płacze ? – interweniowała druga
- Nieważne. Chcę zapytać o Stepha.
Jak on teraz się czuje, co z nim ?
- A pani znowu swoje … Przecież
tłumaczyłyśmy, że nie jest pani z rodziny i, że nie możemy pani udzielać takich
informacji.
- Tak ? To niech mi pani i tym
razem pokaże kogoś z jego rodziny tutaj.
Jedna na drugą spojrzały z
przekąsem. – Jest lepiej. – odezwała się starsza – Leki zaczęły działać i
wszystko idzie ku lepszemu.
Odetchnęłam z ulgą. – Dzięki Bogu …
Ale na pewno wyzdrowieje, tak ?
- Czy wyzdrowieje tego na dzień
dzisiejszy nikt nie wie, ale jego stan poprawił się.
- Dziękuję. – powiedziałam to
najszczerzej jak tylko umiałam – Do widzenia.
- Do widzenia …
Z czystym sumieniem, że nie
zostawiałam chłopca w złym stanie, ruszyłam do wyjścia ze szpitala choć
uspokojenie się wydawało mi się nierealne.
W domu chłopaków;
Pakowałam ciuchy z powrotem do
walizy, gdy poczułam objęcie z tyłu i brodę na swoim ramieniu;
- Już przestałaś płakać ? – spytał
z czułością Nathan
- Tak – pociągnęłam nosem
- Ale na pewno ?
- No tak
- Vicky …
- …
- Vicky !
- …
- Kochanie przestań składać tę bluzkę czwarty raz. Zapewniam, że lepiej już jej nie złożysz.
Złapałam się na tym, że robiłam
coś kompletnie będąc myślami gdzie indziej …
- Żebyś zobaczył jak ucieszył się
z twojego prezentu. – powiedziałam smutno
- Domyślam się. W końcu wybrałem
najlepszy model. – uśmiechnął się mój chłopak
- Tak mi go szkoda … Zostawienie
go tu to naprawdę ostatnia rzecz jaką chciałabym zrobić. Wzięłabym go ze sobą,
gdybym tylko mogła.
- Vicky, czy ty aby nie przesadzasz
? – Nath uniósł brew, a ja spojrzałam na niego gniewnie – Ok. Nie przesadzasz. –
poprawił się
- Jak dalej szło nagrywanie klipu
?
- A o tym opowiem ci jak zgodzisz
się na niespodziankę.
- Jaką niespodziankę ? Taką ze
śniadaniem, która jest u ciebie ostatnio standardowo w zestawie „niespodzianek”
?
- Ha. Ha. Ha. Nieśmieszne.
- No dobra. Słucham. – spojrzałam na
niego łagodnie
- Ale ja tobie nie powiem o co
chodzi.
Tym razem wrogi wzrok. –
O co ci chodzi ?
- Sama zobaczysz. To jest ostatni
wieczór kiedy jesteśmy razem przed twoim powrotem do Londynu, więc musi być
niezły.
- Już się boję …
- Masz czego.
- Co ?!
- Uciekaj do łazienki przebrać
się.
- Ale
- Co ?
- No właśnie w co ?!
- Masz pełną walizę ciuchów i nie
wiesz w co ? Byle nie jakoś super elegancko. Czekam na dole. – puścił oko i
zostawił mnie w pokoju, zanim zdążyłam jęknąć, że nie mam nastroju na jego
pomysły …
Hej :* ! Jest ! Zasiadłam dziś o 17 i napisałam od początku do ostatniej linijki. W końcu ! Kurcze, tak to jest, że obowiązki zacierają to co się kocha, ale najważniejsze to nie pozwolić, żeby codzienność stłumiła nasze hobby :)
U mnie spooooro się dzieje. Z samej uczelni mam nawał rzeczy do ogarnięcia, a przecież nie samą uczelnią żyję. Od rana mam rozkminy odnośnie jednej sprawy, dotyczącej oczywiście mojej przyszłości. Ale tej bliższej przyszłości, w przeciągu najbliższych 4 lat i trochę nie wiem co robić. Zmusić się i zrobić coś czego nie chcę, ale mieć tzw."święty spokój" czy odpuścić sobie i liczyć na szczęście, że dosięgnę celu w innym kierunku. Hmmm ... generalnie nie jestem absolutnie osobą, która robi coś czego nie lubi- wręcz przeciwnie, uważam to za kompletnie bez sensu, ale dorosłe życie ( tak tak, wiem jak to staro i strasznie zabrzmiało ) pokazało już mi trochę, że nie zawsze plany życiowe idą w parze z naszymi marzeniami i celami ... Muszę pomyśleć jeszcze i zdecydować w końcu. Może jutro jak zbudzę się to wpadnę na jakieś inne, trzecie rozwiązanie :) ??
Tęsknię za chłopakiem, rodzicami, chrześnicą i wszystkimi tymi, którzy na mnie czekają ok.300 km za Warszawą. Odliczam 3 tygodnie i zasuwam do domu !!!
Wiem, że się powtarzam, ale dzisiaj oprócz tych rozkmin tam opisanych na górze ^^ mam jeszcze inną - doceniajmy każdy dzień, który jest darem, uśmiechajmy się codziennie, szanujmy się, dbajmy o zdrowie, korzystajmy z tego co mamy teraz i tu, bo wiecie co ? Okropnie jest usłyszeć o guzie, który jest nieoperacyjny ...
Loveczki ;* !
Uwielbiam to opowiadanie! Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńTaki krótki :( ale dobrze ze znalazłaś czas na jego napisanie :D mam nadzieje że w podejmiesz dobrą decyzję i że ona nie odbije się na blogi i że dalej bd go pisać...
OdpowiedzUsuńA cieszyć się z każdego dnia jest trudno jeśli się nie ma powodów do szczęścia... Wiem że zdrowie to dar ale nie docenia się go dopóki sie go nie straci
Życzę weny i czasu na napisanie rozdziału do następnego
Aaa, ale się cieszę z nowego rozdziału!
OdpowiedzUsuńDo następnego, miejmy nadzieję szybkiego :)
Smutny szkoda ze nie da rady zostac ciekawa co wymyslil nathan 😊
OdpowiedzUsuńdo nn weny 😘
Świetny rozdział, mimo, że smutny. Ciekawe jaką niespodziankę przygotował Nathan. Już nie mogę się doczekać następnej części.
OdpowiedzUsuńCo do notki pod rozdziałem, mam nadzieję, że nasunie Ci się dobre rozwiązanie. Ostatnie słowa bardzo mądrze powiedziane...
Pozdrawiam ;)
S.
O matko... aż mi się smutno zrobiło....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, do następnego ;)
Właśnie miałam pytać o Stepha...
OdpowiedzUsuńAle teraz jest mi smutnooo, no xcxc
i zastanawia mnie sprawa z Naree...
Ale cóż, nie mogę się za bardzo rozpisywać, także.
Świetny i po prostu kocham twoje końcowe refleksje :''')
ily, Kit Kat x
spokojna, poruszająca muzyka + powyższy rozdział + twoje posłowie = wzruszenie poziom hard
OdpowiedzUsuńłezka w oku się kręci czytając ten rozdział, początek jak najbardziej pozytywny, zabawny, ale ta scena w szpitalu, serce mi się przelewało przez palce, w ogóle jakaś taka rozklejona jestem ostatnio, chcę wszystkim pomagać, o śniegu, którego nigdy nie lubiłam, mówię, że jest romantyczny (to słowo nie istniało w moim słowniku) coś się ze mną dzieje dziwnego :(
rozumiem twoją tęsknotę i wiem, że fajne to nie jest, a co do posłowia to ... ten guz ... nie chcę naciskać, zechcesz to nam powiesz, ale czy to ktoś ci bliski i czy to jest super poważne ? życie jest takie kruche ....
trzymaj się kochanie :*
Jak mozesz ;-; NIe zostawiaj chłopaca...
OdpowiedzUsuńWeź go ze sobą :(
Jeju to pożegnanie... próbowała nie płakać ale mi nie wyszło :/
Masakra jak mi szkoda go...
Zabierz go do Londynu!
No i ciekawe co to za niespodzianka ...
Weeeeny :)
Siemaa!
OdpowiedzUsuńCo ta Neree odpiernicza? Hę?
No no, chłopaki w garniakach to musi być coś ;)
Historia ze Stephanem smutna :c bardzo ;c
Rozdział świetny!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie! <3
apurehatred.blogspot.com
Proszę o nowy, długi rozdział! Usycham bez tego opowiadania ; c
OdpowiedzUsuńmartyna :).