Zniesmaczona podążałam do
łazienki, w ręku trzymając jakieś pierwsze, lepsze ciuchy. Otworzyłam z impetem
drzwi do łazienki, demonstrując tym samym swoje nastawienie do wypadu wieczornego.
- Vicky ! Puka się ! – krzyknął
Tom, stojąc nad sedesem i szybko zapinając rozporek
- Sorry ... – mruknęłam, nie
przejmując się sytuacją
- Jeszcze by tego brakowało, żebyś
moją męskość nakryła w negliżu !
- Toooooom, nie przesadzaj ...
Większe rzeczy się widziało.
- Słońce ! – wytknął mi palcem z
gniewnym tonem, a ja parsknęłam – Doigrasz się kiedyś !
- Nie byłbyś w stanie mi cokolwiek
zrobić. Tyle razy już ci to powtarzam. – nonszalancko rzuciłam ciuchy, w które
miałam się przebrać na wierzch pralki
- Dobra dobra – skwitował, bo
zabrakło mu argumentów – Co tu za syf robisz ? – spojrzał na ciuchy, a
następnie na mnie, gdy ulokowałam się na klapie od sedesu i patrzyłam na niego
– Co ty robisz ?
- Czekam aż wyjdziesz.
- JA ?!
- A widzisz tu oprócz mnie i ciebie
jeszcze kogoś innego ?
- Chwila ... – stanął naprzeciwko
mnie – Ja chciałem się ogolić sobie na spokojnie i wziąć prysznic ...
Wyszczerzyłam się. – Śmiało !
- Chyba musimy coś sobie wyjaśnić,
bo zaszła jakaś pomyłka. – uniósł brew – Wchodzisz do mnie bez pukania
- Tak z buta po prostu
- Właśnie. I chcesz oglądać jak
będę się golił i brał prysznic ... ? – uniósł brew – Czy tu jest jakiś podtekst
seksualny ? – pomachał szatańsko brwiami
- Mniemam, że byłbyś w siódmym
niebie, ale nie, mój drogi. – wstałam – Ja chcę się przebrać, bo wychodzę.
- Śmiało. – kiwnął głową
- Tom !
- Co ? Z pożytkiem dla dwojga by
było. - zarechotał
- Ale ty głupi jesteś. – zaśmiałam
się
- Więc jak ?
- Na wspak !
- Czyli ?
- Oj Tom, no weź idź na dół do
drugiej łazienki.
- Słucham ?! Przecież ja tu byłem
pierwszy !
- A ja druga !
- No właśnie ! I z tego powodu to
nie ja, a ty się oddelegujesz na dół.
- Nie ma mowy.
- Victoria !
- Thomas !
- Randkę mam z Kelsey, muszę się
ogarnąć, sorry.
- A ja wyłażę gdzieś z Nathanem i też
muszę się ogarnąć.
- Oł, a gdzie idziecie ? Może
jakiś pomysł mi podrzucisz ?
- Nie podrzucę, bo nie wiem gdzie
idę.
- ...
- Serio ! Porywa mnie w nieznane.
– uniosłam brew
- I widzę jesteś z tego powodu
bardzo zachwycona. – wystawił język
- I właśnie z tego powodu ty
będziesz ogarniał się na dole ! – szybko go zawróciłam plecami do siebie i z
całych sił wypchnęłam go na korytarz zanim zorientował się co się stało –
Wybacz Słońce, czekoladę ci kupię za te poświęcenie. – zamknęłam drzwi – A ! –
przypomniało mi się i otworzyłam je jeszcze raz – Dzięki ! –rzuciłam i dałam
buziaka Tomowi w policzek, który stał z niezbyt zadowoloną miną na zewnątrz.
Zatrzasnęłam się z powrotem i podeszłam do umywalki, gdy usłyszałam zza drzwi;
- Za tą akcję jeszcze się
rozliczymy, Słońce !
Roześmiałam się i wzięłam za strojenie.
Musiałam przyznać, że ta sytuacja z Tomem poprawiła mi humor.
Przebierałam się kilka razy, bo w niczym nie czułam
się dobrze. Wreszcie zdecydowałam się zostać w prostej, zwiewnej sukience i nie
zmieniać niczego więcej, bo już zaczynały brać mnie nerwy.
Zaplotłam warkocz na jedną stronę
i puściłam go na pierś. Poprawiłam makijaż i po dość długim czasie wyszłam w
końcu z łazienki. Zostawiłam resztę niepotrzebnych ciuchów w walizie i wyszłam
na korytarz, by kierować się na dół, gdy po schodach wszedł Max. Od razu mnie
zauważył i patrzył na mnie śmiało.
- Cześć – posłał uśmiech
- Hej – odpowiedziałam cicho. Jego
wzrok mnie zawstydził. Z resztą co ja mówię ... Odkąd wyznał mi swoje uczucia,
gdy był blisko mnie zawsze mnie peszył !
- Ładnie wyglądasz. – rzucił. Nie
byłam w stanie nic odpowiedzieć, więc minął mnie i już, gdy otwierał drzwi do
swojego pokoju, pokonałam gula w gardle, który wyrósł nagle ze stresu i
odezwałam się;
- Max
- Tak ?
Czułam z tyłu jego wzrok na sobie.
Bardzo denerwowałam się zwyczajnego odwrócenia się przodem do niego ! Wzięłam
głęboki wdech i zawróciłam się. Dzieliły nas może z cztery kroki, a ja miałam
wzrok wbity w podłogę. Wiedziałam, że musiałam mu sama i pierwsza powiedzieć o
potencjalnej zgodzie o wyjściu za mąż za Nathana. Nie miałam pojęcia tylko jak
to zrobić, żeby jego nie zranić i uczynić to delikatnie. Na dodatek bałam się
jego reakcji i chyba najbardziej tego, że mogłam stracić przyjaciela ...
- Słucham. – wyrwał mnie z
przemyśleń. Podniosłam wzrok i nasze spojrzenia spotkały się. Jego wzrok był
pełen cierpliwości i spokoju, więc wzięłam to za dobrą wróżbę i poczułam w
sobie odwagę.
- Muszę ci coś powiedzieć Max.
Wziął głęboki oddech. – Słucham. –
powtórzył
- Bo ... chcę, żebyś wiedział
- Vicky jesteś gotowa w końcu ?! –
z dołu krzyknął Nathan, a ja zacisnęłam oczy i przygryzłam wargę, czując, że
sytuacja została stracona
- Za chwilę ! – odkrzyknęłam i
wróciłam do Maxa, podejmując drugą próbę – ... Musisz wiedzieć, że
- Chodź ! – Sykes znowu krzyknął
- Zaraz ! – tym razem warknęłam
Max uśmiechnął się kącikiem ust. –
Chyba musisz iść ... – nagle uśmiech zniknął i dodał – Twoja miłość cię wzywa.
Brzmiało to dość wrednie, więc zła
powiedziałam; - Nie myśl sobie, że się wywiniesz. Kiedy wrócę będziemy musieli
pogadać. – i odwróciłam się na pięcie. Schodząc, spojrzałam jeszcze na piętro,
gdzie stał Max. Wymieniliśmy się wzrokiem mordercy i dołączyłam do Nathana.
- No w końcu ! – westchnął. Dopił
sok i odstawił szklankę na barze. Zlustrował mnie od góry na dół.
- Co ? Przecież nie jest super
elegancko jak nie chciałeś. – zaczęłam panikować
- Ale ja przecież nic nie
powiedziałem.
- Jeszcze !
- Co ty taka nerwowa ? –
uśmiechnął się i podszedł do mnie. Objął w talii. – Ślicznie wyglądasz. – i pocałował
w usta
Uśmiechnęłam się. – Możesz mi w
końcu powiedzieć, gdzie mnie zabierasz ?
- Nie tak szybko.
- Że też tobie naprawdę chce się
bawić w takie podchody ...
- A owszem. – wyszczerzył się –
Chce się. Chodź ! – złapał mnie za rękę, w tym samym momencie Tom z Kelsey
schodzili z góry. Tom gestem wskazał na swoje oczy, a następnie na moje, dając
do zrozumienia, że obserwuje mnie po ostatniej akcji. Nie powstrzymałam się i
dałam w głośny śmiech, którego nikt z gromadzonych nie zrozumiał.
- O co chodzi ? – spytał Nathan
- Nic, nic ... Chodźmy. –
powiedziałam przez śmiech – Miłego wieczoru ! – rzuciłam parze
- Wzajemnie !
Wyszliśmy z dołu i wsiedliśmy do
samochodu.
- Będziesz prowadził ?
- A czemu nie ?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie
... Jesteś pewny, że to dobry pomysł ?
- Vicky, to, że miałem wypadek nie
znaczy, że do końca życia nie będę wsiadał za kierownicę, wyluzuj.
- Ale to stosunkowo świeża sprawa.
- Nie przesadzaj. Zapinaj pasy. –
napomniał
- Mam nadzieję, że wiesz co
robisz. I pamiętaj, że tu jeździ się prawą stroną, nie jak w Londynie lewą. –
puściłam oko
- Hahaha ! – zademonstrował po
czym przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył spokojnie, ale pewnie - Victoria,
naprawdę uważam, że powinnaś jeszcze zostać i nie wracać jutro do Londynu.
Westchnęłam ciężko. – Rozmawialiśmy już o tym
...
- Owszem, ale odniosłem wrażenie,
że w ogóle mnie nie słuchałaś.
- To złe odniosłeś wrażenie.
Uniósł brew. – Czyżby ?
- Zmień temat. Nie zamierzam się
powtarzać. Mam tylko prośbę do ciebie małą.
- Jak małą ?
- Maleńką ...
- Co trzeba ?
- Mógłbyś w wolnej chwili zaglądać
do Stephana ? Mnie już tu nie będzie, to proszę cię, żebyś ty chociaż do niego
zajrzał od czasu do czasu ... Zawsze to mu będzie weselej, gdy cię zobaczy.
- Też już o tym myślałem i
postaram się być u niego jak nie codziennie to chociaż co drugi dzień. Możesz
być o to spokojna. – nie odrywając wzroku od drogi, chwycił moją dłoń i
przysunął ją sobie do ust, by ją pocałować
- Dziękuję. – szepnęłam szczęśliwa
- Vicky, a powiedz mi jedno ...
- Hmm ?
- Pokłóciłaś się z Maxem ?
Nerwowo przełknęłam ślinę. – Czemu
pytasz ?
- Zauważyłem, że praktycznie w
ogóle ze sobą nie rozmawiacie, nie to co wcześniej. Coś się stało ?
Co ja mam tobie powiedzieć ?
Prawdę ? Czy dla dobra ogółu skłamać ? Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie chciałam
go okłamywać, ale powiedzieć mu, że jego przyjaciel wyznał mi miłość też byłoby
fatalnym rozwiązaniem ...
- Tak po prostu wychodzi ostatnio,
że się mijamy ... – powiedzmy, że neutralna odpowiedź
- Jasne. Ale mam nadzieję, że
rozumiesz ten tutejszy pośpiech i brak czasu ... Nie przyjechaliśmy tu przecież
na wakacje tylko do pracy.
- Rozumiem przecież i nie mam do
nikogo pretensji.
- Świetnie. – zaśmiał się - A teraz
uśmiech i ząbki na wierzchu.
- CO ?!
- Uśmiechnij się tylko szybko !
- Nath co ci odwala ?!
- Właśnie fotoradar zrobił nam zdjęcie.
- Żartujesz sobie ?! Jedziesz za szybko
?!
- Tak jakoś noga mi poleciała ...
- Zwolnij natychmiast ! – wydarłam się –
Normalny jesteś ?! Masz zwolnić !
- No już, już ...
Poczułam, że hamuje. Nawet nie zauważyłam
kiedy rozwinął prędkość.
- Za to masz mi powiedzieć, gdzie
jedziemy ! – zarządałam
- I tak już ci miałem powiedzieć bez tych
twoich wymagań.
- Jasne ...
- Do wesołego miasteczka to raz, a dwa;
zabieram cię do klubu na przepyszne drinki.
Uniosłam brwi. – To ci powiem, że podoba
mi się plan na dzisiejszy wieczór.
- Się wie !
- Ale przepraszam ... jak ty chcesz
kosztować przepyszne drinki, gdy prowadzisz to raz, a dwa; jesteśmy tu jeszcze
prawnie niepełnoletni na alkohol.
- Raz; Jay będzie w pobliżu, więc on nas
odwiezie, dwa; wszędzie ma się wtyki moja droga.
- Trzy; jeśli nas zamkną i spóźnię się na
samolot do Londynu, albo każą zapłacić mandat, to cię ubiję !
- Ostatnia twoja noc w Los Angeles musi być
niezapomniana. To cztery. – roześmiał się
- No proszę ... a ja myślałam, że jesteś
z tych grzeczniejszych ...
- Różnie bywa. – puścił oko
Kilkanaście minut
później;
- Woooooooo, ja chcę na wszystko pójść ! –
pisnęłam, rozglądając się dookoła po wejściu do wesołego miasteczka
- Na wszystko to nam chyba czasu nie
starczy.
- To na co czekamy ? – spojrzałam mu
radośnie w oczy – Chodź ! – pociągnęłam go za sobą. Wszędzie było pełno
świateł, lampionów, łuna rozświetlała najbliższe kilometry, mimo,iż słońca już
nie było na niebie. Dorwaliśmy się do samochódów, rzutek, karuzeli. Wsiedliśmy
na nią i oddając się niebagatelnej szybkości przejechaliśmy cały tor, krzycząc
i śmiejąc się na zmianę. Pokonaliśmy trasę dwukrotnie, bo tak nam się
spodobało, że nie było mowy o wysiadaniu po jednym razie ;-)
Potem rzuciliśmy się na strzelnicę.
- Będę lepsza ! – stanęłam wyprostowana
- Chyba sobie kpisz.
- Zobaczysz, że wygram miśka !
- Nie, to ja wygram i może ci go dam.
- Jaaaaassssneeeee ...
- To trzy ... cztery ! – i w jednym
momencie zaczęliśmy strzelać z niby to pisteletów do swoich tarczy przez
najbliższe 10 sekund.
- Oooooooooł, genialny jesteś !
- No proszę pani, czegoś takiego dawno
nie było u nas. – właściciel strzelnicy wyciągał do mnie miśka
- Ej o co chodzi ? – Nathanowi zrzędła
mina – Jak to ? Przecież to ja miałem 8 na 10!
- A ja miałam 10 na 10. – puściłam oko i
dmuchnęłam filmowo w lufę pistoletu – Dziękuję. – odebrałam miśka od faceta
- Żartujesz sobie ? – Nath wziął się pod
boki
- Ładnego misia WYGRAŁAM, prawda ?
- Jesteś niemożliwa. – roześmiał się po
czym dał mi buziaka w policzek – Gratuluję.
- Możesz już wymyślać rzekome powody
dlaczego ci nie poszło i było nie fair kiedy opowiem chłopakom, że przegrałeś.
- Osz tyyyyyy ! – zaczął mnie łaskotać, a
ja piszczałam i próbowałam się wyrywać, gdy nagle odwinęłam się tak, że
wylądowałam z hukiem na ziemi, twarzą do podłoża – O rany ! – Nath już kucał
nade mną – Bony Vicky, przepraszam ! Nic ci nie jest ?
Podnosiłam się powoli. Bolała mnie tylko broda.
– Sykes zabiję cię ! - wycedziłam
- Czyli wszystko w porządku. Co za
szczęście. – pomógł mi wstać powoli – I po co tak się szarpałaś ?
- Bo wciskałeś mi palce w żebra, durniu
?! – wytrzepałam się z piasku i podniosłam miśka, który również zaliczył razem
ze mną glebę. Przytuliłam go do siebie. – Misiu, jesteś cały ?
Nathan roześmiał się słodko. –
Przepraszam. – pocałował mnie w czoło
Pokręciłam tylko głową i odsunęłam
pluszaka od siebie, gdy mina bruneta spoważniała. Ściągnęłam brwi;
- Co jest ? – odruchowo spojrzałam na
zabawkę, którą przyłożyłam do klatki piersiowej i do brody, a moim oczom
ukazała się czerwona plama na futrze miśka. Spanikowana spojrzałam na swojego
chłopaka. – Nath ... czy ja krwawię ?
- Ale nic się nie denerwuj tylko ! –
wyjechał od razu z tekstem i szybkim krokiem podszedł do właściciela strzelnicy
– Przepraszam, ma pan plastry ? I odrobinę wody utlenionej ?
Mężczyzna widział całe zdarzenie i tylko
pokręcił głową. – Młodzież ... – wyjął ze skrzyneczki pierwszej pomocy to, o co
prosił brunet, a ja chciałam zlokalizować miejsce krwawienia i zaczęłam błądzić
dłonią od klatki piersiowej w górę, aż w końcu zobaczyłam, że krew leciała z
brody.
- Zostaw. Masz brudne ręce, jeszcze
zakażenia dostaniesz. – upomniał mnie Nathan po czym nalał na wacik wody
utlenionej i wystartował z nią do mojej brody, ale na chwilkę go zatrzymałam;
- Jak będzie mocno piekło to tak cię w tyłek
kopnę, że nie usiądziesz.
Przewrócił oczami wcale nie przejmując
się moją groźbą i docisnął wacik do rany.
- Ssssss ... – jęknęłam – Ja naprawdę
powinnam się ubezpieczyć od groźnych wypadków czyli od ciebie ... Toć już bym
miliony zarobiła. Auć!
- Nie gadaj tyle. Pokaż. – uniosłam głowę
do góry, by mój „lekarz” mógł zobaczyć – Ok, czysto. Przykleję mały plasterek i
będzie po sprawie.
- Jak przyjdę do „EandJ” z plastrem na
brodzie to dopiero ludzie zsikają się ze śmiechu ...
- Przestań tak narzekać. Jęczysz i
jęczysz.
- Bo może dlatego, że to nie ty a ja
wyrżnęłam twarzą o glebę ?! I to w dodatku przez ciebie ?!
- Przeprosiłem przecież.
- I co z tego ?! Nie możesz mieć więcej
wyczucia tylko prawie za każdym razem robisz mi krzywdę ?
- Oj już przestań, przestań ... – objął mnie
z czułą miną – Przepraszam. Idziemy na samochody jeszcze raz ?
- Nie mam już ochoty.
- Vicky, no weź ... – spojrzał na mnie
smutnie
- Muszę się znieczulić. – uśmiechnęłam się
szeroko
- Aaaaaaaa – kiwnął głową wyszczerzony –
Rozumiem o co chodzi, już dzwonię do Jay’a. – wyciągnął telefon i wybrał numer
przyjaciela, a ja rozglądałam się, chcąc zapamiętać te kolorowe neony, jak
cudownie komponowały się z szaleństwami i radością ludzi. Pochłaniałam ten
beztroski widok, gdy Nathan mną zakręcił i ruszyliśmy do wyjścia.
- Co tak wcześnie ? – Jay po kilku
minutach był z nami – Wskakujcie. Myślałem, że was zgarnąć stąd nie będę mógł,
tyle zabawy ...
- Zgarnąć to ty nie będziesz mógł mnie od
drinków. – wsiadłam do samochodu
- Fajny miś. – zauważył, siedząc za
kierownicą
- Zasłużony.
- Młody, masz gest ci powiem. – pochwalił
wsiadającego Nathana
- Sama go wygrałam !
Jay parsknął. – Co ?
- Nic nic, jedź. – Nath spławił kumpla
- Vicky, opowiadaj. – roześmiany Loczek
przeniósł wzrok na mnie – Ej, co ci się stało w brodę ?
- Sykes mnie pobił, bo przegrał na
strzelnicy. Nie umiał się z tym pogodzić.
- Victoria ! – warknięcie Nathana
- Eeeeeeej ... – podejrzliwość Jaya
- Żartuję przecież, ale z was sztywniaki.
– przewróciłam oczami – Wyrżnęłam o ziemię. – machnęłam ręką – Ale fakt
pozostaje faktem, że to przez niego.
- Jay ruszaj w końcu, bo na trzeźwo
towarzystwa z nią nie zniosę.
W klubie;
- Ale jesteś pewny, że to zaufany gość ?!
– przekrzykiwałam muzykę
- Vicky, zawsze tu lądowaliśmy na
imprezach, więc pij i luz. – odpowiedział Jay
- ZAWSZE ?! To przepraszam, ile razy
byliście na imprezie i o ilu razach ja nic nie wiem ?! – zamroziłam Nathana
wzrokiem, który westchnął i poklepał Jay’a;
- Stary, dzięki. Naprawdę. Jeszcze 5
minut i będę dzisiaj spał na podłodze w kuchni.
- Żeby tylko ! – wypsnęło mi się i
siorbnęłam drinka
- Dobra, to jesteście w dobrych rękach.
Ja idę obrócić się za jakimiś fajnymi laseczkami.
-
Tylko pamiętaj, że nie możesz pić, bo nas odwozisz.
- Spoko spoko, Nath. Może nie będę tak
bardzo atrakcyjny i pociągający na trzeźwo, ale poradzę sobie. – puścił oko i
wlazł w tłum
- Będę za nim tęskniła ... – siorbnęłam drinka
przez słomkę
- A za mną nie ?
- Podsumowując minusy z dzisiejszego
wieczoru, wychodzi ci trochę na niekorzyść, Kochanie. – skrzywiłam się
- I weź tu się staraj facet ... –
skomentował i chlusnął dwa shoty na raz – Ale przecież tak tylko udajesz i
droczysz się ze mną, bo wcale nie jesteś na mnie zła.
- A mam podnieść głowę, żebyś dokładnie
zobaczył wymiary mojego plastra ?
- Do wesela się zagoi. – uśmiechnął się
szeroko, a mi mina zrzędła i dopiłam całego drinka za jednym razem duszkiem
- Poproszę shoty ! – zwróciłam się do „zaufanego
barmana”, który już nalewał mi zamówienie
- Nie powinnaś mieszać ...
- Nath, nie mów mi co mam robić, dobrze ?
– i zaczęłam przygodę z shotami ... Zapiłam temat ślubu i zagadywałam Nathana
innymi zupełnie nieistotnymi rzeczami, a potem wychodziliśmy szaleć na parkiet,
by po kilku piosenkach wrócić do baru napić się i wrócić z powrotem tańczyć.
Po pewnym czasie zgubiłam rozeznanie,
czułam, że rozmywał mi się wzrok, a nogi zaczęły się plątać. Nathan nie
wyglądał lepiej ode mnie, żeby nie było, że sama się do takiego stanu
doprowadziłam ! Odnaleźliśmy gdzieś na sofie Jay’a, który dawał w bajerę z
jakąś blondyną, ale jak na oddanego przyjaciela trafiło – przeprosił tamtą
dziewczynę i ruszył nam z pomocą. Zapewne nie wyglądaliśmy rewelacyjnie skoro
nawet się nie stawiał. Wpakowaliśmy się z trudem do samochodu, ale w końcu
udało się. Oparłam głowę o ramię Nathana i przespałam całą drogę.
- Ej ! – szturchali mnie – Jesteśmy na
miejscu, wstawaj.
- Nieeeee ... – jęknęłam zaspana
- Chodź Vicky. – Nathan pomógł wykaraskać
mi się z auta i objęci w pół, dość niepewnym krokiem zmierzaliśmy do wejścia,
Jay został zaparkować samochód w garażu. W drugiej dłoni trzymałam swojego wygranego
misia, a jakże !
Wtłoczyliśmy się do domu, bo subtelnym
wejściem tego nazwać nie było można. Od progu usiadłam na sofie i oparłam głowę
o ścianę.
- Dobra, to ja idę pierwszy się myć i
pościelę łóżko.
- A idź. – machnęłam ręką – Kiedyś się
zjawię na górze ... – mruknęłam
- Zanieść cię ?
- Żebyś rzucił mną o schody ? Nie,
dziękuję. Wolę spaść ze swojej wysokości niż z twojej jeśli mam do wyboru.
- Okey, jak chcesz. Tylko nie każ mi
długo na siebie czekać. – pocałował mnie w usta
- E, ty już wytrzeźwiałeś czy udajesz?
- Jeszcze nie do końca, ale w większości
zeszło ze mnie.
- Ja pieprzę ... – wzięłam się za czoło,
bo świat mi wirował i miałam opóźniony refleks – Jak się zbudzę będę miała kaca
jak stąd do Londynu ...
- Ty kochanie jeszcze musisz wytrzeźwieć,
żeby mieć kaca. – zaśmiał się i powoli oddalał się na górę
No to Wiki, dajesz ! Baaaardzo powoli
podniosłam się z pufki, trzymając się ściany, bowiem byłam świadoma, że groził
mi upadek, bo wiedziałam, że napiłam się i to z przesadą ... Szłam ruchem wahadłowym
do schodów i, gdy stanęłam przed nimi, wyczułam, że będę miała problem ...
- Nad czym się zastanawiasz ? –
usłyszałam z góry znajomy głos. Podniosłam głowę.
- Oł, Max. – wyszczerz – Właśnie opracowuję
strategię jak wejść na górę z jak najmniejszym uszczerbkiem na zdrowiu i życiu
...
- Pomóc ci ?
- Nie ! – szybka odpowiedź, bo resztki
instynktu samozachowawczego wobec Maxa zostały ...
- To długo tak będziesz tam stała ?
- Nie wiem czy długo ... – nogi się pode
mną uginały, więc osunęłam się i usiadłam na podłodze tuż przed pierwszym
stopniem – Jay zaraz wróci z garażu to może mnie zaniesie.
- Z tego co widziałem przed minutą przez
okno, to Jay wszedł drugim wejściem.
- Fuck – mruknęłam jednak na tyle głośno,
by George usłyszał
- Pomogę tobie. – zaczął schodzić ze
schodów
- Nie trzeba !
- Przestań się kaleczyć. – był tuż przede
mną. Schodził pewnym krokiem niczym młody bóg
- Ale Max, naprawdę – nie zdążyłam nawet
dokończyć i nie wiedziałam jakim cudem, ale w sekundzie znalazłam się na jego
rękach – Tylko pomału ... – poprosiłam
- Jak było ?
- Cooooooool – wyszczerz numer 5
- W sumie widać ... A co ci się stało w
brodę ? I skąd masz tego miśka ? – zauważył, że kurczowo trzymałam pluszaka
- Wywaliłam się. – ziewnęłam – Misia wygrałam.
Wiesz, mogę go nazwać Max na twoją cześć, chcesz ? W końcu jesteś bohaterem,
wszedłeś na schody !
- No rzeczywiście bohater, bo przecież to
takie trudne WEJŚĆ NA SCHODY.
- Ja bym nie dała rady. – zarzekłam się,
a Max dał w śmiech i bardzo delikatnie i pomału postawił mnie, a ja go nadal trzymałam
- Chciałaś o czymś ze mną porozmawiać jak
wrócisz ...
- O nieeeee – roześmiałam się – jestem pijana,
mam tego świadomość, a ty chcesz to perfidnie wykorzystać, żebym się wygadała.
Nieładnie Max ! – pogroziłam mu palcem
- Na trzeźwo też ci rozmowa nie szła,
więc może teraz jesteś odważniejsza.
- Bardzo. – bąknęłam – Oj Max ... jest
tyle rzeczy, które chciałabym tobie powiedzieć, ale wiem, że zrobiłabym teraz
totalną głupotę, mówiąc to wszystko w takim opłakanym stanie ...
- To chociaż zakreśl w jakim kierunku ta
rozmowa ma pójść, bo nie wiem czego się spodziewać.
Spojrzałam mu w oczy, które były tak blisko
... Wpatrywały się we mnie szalenie. Tak, kiedy przyjdzie czas na oficjalne
ogłoszenie zaręczyn będzie strasznie. Stracę go. Stracę cudownego przyjaciela.
Wtedy byłam już tego pewna.
- Max ... tak bym chciała, żeby czas się
zatrzymał ... Będę za tobą tęsknić.
Jakieś iskierki przeleciały mu w
źrenicach. Uśmiechnął się pewny siebie, przysunął się bliżej tak, że czułam
jego oddech na swoich ustach, po czym nachylił się do mojej szyi, gdzie oddech
w tym miejscu wywołał ciarki na całym ciele po czym szepnął do ucha niskim
głosem;
- Zdobędę cię całą. A kiedy już to
zrobię, zacznę cię zdobywać od nowa. – musnął delikatnie szyję, odwrócił się i
poszedł do swojego pokoju, a ja co ? Stałam jak wryta i przetrawiałam co
właściwie się przed chwilą stało, co powiedziałam i co usłyszałam.
Podsumowanie; komunikat został sprzecznie zrozumiany. TOTALNIE SPRZECZNIE !!!
Uniosłam głowę do sufitu, zacisnęłam
oczy, by nie dać się słabości, pacnęłam się miśkiem w głowę i jęknęłam
bezsilnie;
- Ja się chyba zabiję.
Nie wiem jak wielkie należą się Wam przeprosiny za moją miesięczną (!) nieobecność ... Moim wytłumaczeniem najszczerszym jest to, że w ostatnim czasie miałam straszne zamieszania ... W ciągu tego miesiąca zdarzyło się bardzo wiele rzeczy. Zarówno tych dobrych, ale w większości niestety złych. Kursowanie na poranne godziny na uczelnie, z niej prosto do szpitala, a następnie na późniejsze godziny do mieszkania, w którym czekają Cię codzienne obowiązki i nauka, to tylko część zamieszania. Ale ! Udało mi się pojechać na parę dni do domu, by odetchnąć, uspokoić się i naładować akumulatory, bo po ponad miesięcznej nieobecności w domu z najbliższymi, za to wśród tylu nerwów byłam bliska oszaleniu. Co z konkretów u mnie ? A no rozjaśniłam włosy na jaśniejszy rudy, troszkę zmieniłam fryzurkę, zdjęłam aparat ortodontyczny i teraz szczerzę się do wszystkich ;D i chyba odrobinę się zmieniłam, ale to muszę jeszcze poobserwować ;) ...
Martyno Anonimko ! - wiedz, że to przez Twój komentarz usiadłam dzisiaj wieczorem i zdecydowałam się napisać kolejny rozdział, odrzucając naukę na bok ( której mam od groma na marginesie ). Mam nadzieję, że nie uschłaś całkowicie bez Wantedowych i, że choć odrobinkę wynagrodziłam Tobie i Wam Wszystkim to czekanie na siebie.
Przepraszam tysiąc razy ( tak jak dzisiaj Nathan Victorię tyle razy ;) ) i jeśli jeszcze jesteście i czekacie na mnie, to dziękuję z calutkiego serca.
Ściskam najmocniej jak tylko potrafię każdą z Was ! Noski do góry i nie dawajcie się jesiennej czasami ponurej aurze, bo macie w sobie dość słońca :)!
Zmykam, bo już oczy mnie pieką od patrzenia w monitor, a jeszcze psychologia na mnie czeka z nauką ;) Akurat "She is my weakness" kończy się w głośnikach ;>. Zatem do mam nadzieję szybkiego następnego ;*
LOOOOOVEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Cudowny!!!! Tylko kurde max co on rb vicy ma Nathana ona go kocha a on ja i tak ma byc
OdpowiedzUsuńsmutno mi bo musi wracac praca niestety...
oby chlopaki tez szybko wracali do londynu
warto bylo czekac na rozdzial
do nn weny 😘
Świetny! :D I do tego pijana Vicky ;D
OdpowiedzUsuńDużo weny i do nn ;)
Świetny! Czekam na nexcik :-)
OdpowiedzUsuńWeeeeny <3
Megaa ^^ Fajnie, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńAhh brakowało mi tego humorku w rozdziałach
Ta rozmowa z Tomem w łazience hahaha xd
Ogólnie w tym wesołym miasteczku.. eh.. rana na brodzie.. a niech chodzi z plastrem! xd
Eh Max wprowadzasz zamieszaniee.. A co jak Nathan sie dowie? O.o
uh..
Rozdział swietny!
Weeny!
Taaak! Doczekałam się! Jeju, rozdział cudowny, taki długi i zabawny i to zakończenie! Wynagrodziłaś nam całkowicie to oczekiwanie. Tylko nie każ nam czekać na kolejny znów tak długo. Bo tym razem uschnę na serio :) buziaki i do następnego :)
OdpowiedzUsuńMartyna
No to jedynie co mi zostało to czekać na kolejny rozdział. Ten jak najbardziej zajebisty! ♥
OdpowiedzUsuńhttp://drunktellthetruth.blogspot.com/