sobota, 22 listopada 2014

Do wesela się zagoi - rozdział 135.

Zniesmaczona podążałam do łazienki, w ręku trzymając jakieś pierwsze, lepsze ciuchy. Otworzyłam z impetem drzwi do łazienki, demonstrując tym samym swoje nastawienie do wypadu wieczornego.

- Vicky ! Puka się ! – krzyknął Tom, stojąc nad sedesem i szybko zapinając rozporek
- Sorry ... – mruknęłam, nie przejmując się sytuacją
- Jeszcze by tego brakowało, żebyś moją męskość nakryła w negliżu !
- Toooooom, nie przesadzaj ... Większe rzeczy się widziało.
- Słońce ! – wytknął mi palcem z gniewnym tonem, a ja parsknęłam – Doigrasz się kiedyś !
- Nie byłbyś w stanie mi cokolwiek zrobić. Tyle razy już ci to powtarzam. – nonszalancko rzuciłam ciuchy, w które miałam się przebrać na wierzch pralki
- Dobra dobra – skwitował, bo zabrakło mu argumentów – Co tu za syf robisz ? – spojrzał na ciuchy, a następnie na mnie, gdy ulokowałam się na klapie od sedesu i patrzyłam na niego – Co ty robisz ?
- Czekam aż wyjdziesz.
- JA ?!
- A widzisz tu oprócz mnie i ciebie jeszcze kogoś innego ?
- Chwila ... – stanął naprzeciwko mnie – Ja chciałem się ogolić sobie na spokojnie i wziąć prysznic ...
Wyszczerzyłam się. – Śmiało !
- Chyba musimy coś sobie wyjaśnić, bo zaszła jakaś pomyłka. – uniósł brew – Wchodzisz do mnie bez pukania
- Tak z buta po prostu
- Właśnie. I chcesz oglądać jak będę się golił i brał prysznic ... ? – uniósł brew – Czy tu jest jakiś podtekst seksualny ? – pomachał szatańsko brwiami
- Mniemam, że byłbyś w siódmym niebie, ale nie, mój drogi. – wstałam – Ja chcę się przebrać, bo wychodzę.
- Śmiało. – kiwnął głową
- Tom !
- Co ? Z pożytkiem dla dwojga by było. - zarechotał
- Ale ty głupi jesteś. – zaśmiałam się
- Więc jak ?
- Na wspak !
- Czyli ?
- Oj Tom, no weź idź na dół do drugiej łazienki.
- Słucham ?! Przecież ja tu byłem pierwszy !
- A ja druga !
- No właśnie ! I z tego powodu to nie ja, a ty się oddelegujesz na dół.
- Nie ma mowy.
- Victoria !
- Thomas !
- Randkę mam z Kelsey, muszę się ogarnąć, sorry.
- A ja wyłażę gdzieś z Nathanem i też muszę się ogarnąć.
- Oł, a gdzie idziecie ? Może jakiś pomysł mi podrzucisz ?
- Nie podrzucę, bo nie wiem gdzie idę.
- ...
- Serio ! Porywa mnie w nieznane. – uniosłam brew
- I widzę jesteś z tego powodu bardzo zachwycona. – wystawił język
- I właśnie z tego powodu ty będziesz ogarniał się na dole ! – szybko go zawróciłam plecami do siebie i z całych sił wypchnęłam go na korytarz zanim zorientował się co się stało – Wybacz Słońce, czekoladę ci kupię za te poświęcenie. – zamknęłam drzwi – A ! – przypomniało mi się i otworzyłam je jeszcze raz – Dzięki ! –rzuciłam i dałam buziaka Tomowi w policzek, który stał z niezbyt zadowoloną miną na zewnątrz. Zatrzasnęłam się z powrotem i podeszłam do umywalki, gdy usłyszałam zza drzwi;
- Za tą akcję jeszcze się rozliczymy, Słońce !

Roześmiałam się i wzięłam za strojenie. Musiałam przyznać, że ta sytuacja z Tomem poprawiła mi humor.
Przebierałam się kilka razy, bo w niczym nie czułam się dobrze. Wreszcie zdecydowałam się zostać w prostej, zwiewnej sukience i nie zmieniać niczego więcej, bo już zaczynały brać mnie nerwy.


Zaplotłam warkocz na jedną stronę i puściłam go na pierś. Poprawiłam makijaż i po dość długim czasie wyszłam w końcu z łazienki. Zostawiłam resztę niepotrzebnych ciuchów w walizie i wyszłam na korytarz, by kierować się na dół, gdy po schodach wszedł Max. Od razu mnie zauważył i patrzył na mnie śmiało.

- Cześć – posłał uśmiech
- Hej – odpowiedziałam cicho. Jego wzrok mnie zawstydził. Z resztą co ja mówię ... Odkąd wyznał mi swoje uczucia, gdy był blisko mnie zawsze mnie peszył !
- Ładnie wyglądasz. – rzucił. Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, więc minął mnie i już, gdy otwierał drzwi do swojego pokoju, pokonałam gula w gardle, który wyrósł nagle ze stresu i odezwałam się;
- Max
- Tak ?
Czułam z tyłu jego wzrok na sobie. Bardzo denerwowałam się zwyczajnego odwrócenia się przodem do niego ! Wzięłam głęboki wdech i zawróciłam się. Dzieliły nas może z cztery kroki, a ja miałam wzrok wbity w podłogę. Wiedziałam, że musiałam mu sama i pierwsza powiedzieć o potencjalnej zgodzie o wyjściu za mąż za Nathana. Nie miałam pojęcia tylko jak to zrobić, żeby jego nie zranić i uczynić to delikatnie. Na dodatek bałam się jego reakcji i chyba najbardziej tego, że mogłam stracić przyjaciela ...
- Słucham. – wyrwał mnie z przemyśleń. Podniosłam wzrok i nasze spojrzenia spotkały się. Jego wzrok był pełen cierpliwości i spokoju, więc wzięłam to za dobrą wróżbę i poczułam w sobie odwagę.
- Muszę ci coś powiedzieć Max.
Wziął głęboki oddech. – Słucham. – powtórzył
- Bo ... chcę, żebyś wiedział
- Vicky jesteś gotowa w końcu ?! – z dołu krzyknął Nathan, a ja zacisnęłam oczy i przygryzłam wargę, czując, że sytuacja została stracona
- Za chwilę ! – odkrzyknęłam i wróciłam do Maxa, podejmując drugą próbę – ... Musisz wiedzieć, że
- Chodź ! – Sykes znowu krzyknął
- Zaraz ! – tym razem warknęłam
Max uśmiechnął się kącikiem ust. – Chyba musisz iść ... – nagle uśmiech zniknął i dodał – Twoja miłość cię wzywa.
Brzmiało to dość wrednie, więc zła powiedziałam; - Nie myśl sobie, że się wywiniesz. Kiedy wrócę będziemy musieli pogadać. – i odwróciłam się na pięcie. Schodząc, spojrzałam jeszcze na piętro, gdzie stał Max. Wymieniliśmy się wzrokiem mordercy i dołączyłam do Nathana.

- No w końcu ! – westchnął. Dopił sok i odstawił szklankę na barze. Zlustrował mnie od góry na dół.
- Co ? Przecież nie jest super elegancko jak nie chciałeś. – zaczęłam panikować
- Ale ja przecież nic nie powiedziałem.
- Jeszcze !
- Co ty taka nerwowa ? – uśmiechnął się i podszedł do mnie. Objął w talii. – Ślicznie wyglądasz. – i pocałował w usta
Uśmiechnęłam się. – Możesz mi w końcu powiedzieć, gdzie mnie zabierasz ?
- Nie tak szybko.
- Że też tobie naprawdę chce się bawić w takie podchody ...
- A owszem. – wyszczerzył się – Chce się. Chodź ! – złapał mnie za rękę, w tym samym momencie Tom z Kelsey schodzili z góry. Tom gestem wskazał na swoje oczy, a następnie na moje, dając do zrozumienia, że obserwuje mnie po ostatniej akcji. Nie powstrzymałam się i dałam w głośny śmiech, którego nikt z gromadzonych nie zrozumiał.
- O co chodzi ? – spytał Nathan
- Nic, nic ... Chodźmy. – powiedziałam przez śmiech – Miłego wieczoru ! – rzuciłam parze
- Wzajemnie !

Wyszliśmy z dołu i wsiedliśmy do samochodu.
- Będziesz prowadził ?
- A czemu nie ?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie ...  Jesteś pewny, że to dobry pomysł ?
- Vicky, to, że miałem wypadek nie znaczy, że do końca życia nie będę wsiadał za kierownicę, wyluzuj.
- Ale to stosunkowo świeża sprawa.
- Nie przesadzaj. Zapinaj pasy. – napomniał
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz. I pamiętaj, że tu jeździ się prawą stroną, nie jak w Londynie lewą. – puściłam oko
- Hahaha ! – zademonstrował po czym przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył spokojnie, ale pewnie - Victoria, naprawdę uważam, że powinnaś jeszcze zostać i nie wracać jutro do Londynu.
 Westchnęłam ciężko. – Rozmawialiśmy już o tym ...
- Owszem, ale odniosłem wrażenie, że w ogóle mnie nie słuchałaś.
- To złe odniosłeś wrażenie.
Uniósł brew. – Czyżby ?
- Zmień temat. Nie zamierzam się powtarzać. Mam tylko prośbę do ciebie małą.
- Jak małą ?
- Maleńką ...
- Co trzeba ?
- Mógłbyś w wolnej chwili zaglądać do Stephana ? Mnie już tu nie będzie, to proszę cię, żebyś ty chociaż do niego zajrzał od czasu do czasu ... Zawsze to mu będzie weselej, gdy cię zobaczy.
- Też już o tym myślałem i postaram się być u niego jak nie codziennie to chociaż co drugi dzień. Możesz być o to spokojna. – nie odrywając wzroku od drogi, chwycił moją dłoń i przysunął ją sobie do ust, by ją pocałować
- Dziękuję. – szepnęłam szczęśliwa
- Vicky, a powiedz mi jedno ...
- Hmm ?
- Pokłóciłaś się z Maxem ?
Nerwowo przełknęłam ślinę. – Czemu pytasz ?
- Zauważyłem, że praktycznie w ogóle ze sobą nie rozmawiacie, nie to co wcześniej. Coś się stało ?
Co ja mam tobie powiedzieć ? Prawdę ? Czy dla dobra ogółu skłamać ? Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie chciałam go okłamywać, ale powiedzieć mu, że jego przyjaciel wyznał mi miłość też byłoby fatalnym rozwiązaniem ...
- Tak po prostu wychodzi ostatnio, że się mijamy ... – powiedzmy, że neutralna odpowiedź
- Jasne. Ale mam nadzieję, że rozumiesz ten tutejszy pośpiech i brak czasu ... Nie przyjechaliśmy tu przecież na wakacje tylko do pracy.
- Rozumiem przecież i nie mam do nikogo pretensji.
- Świetnie. – zaśmiał się - A teraz uśmiech i ząbki na wierzchu.
- CO ?!
- Uśmiechnij się tylko szybko !
- Nath co ci odwala ?!
- Właśnie fotoradar zrobił nam zdjęcie.
- Żartujesz sobie ?! Jedziesz za szybko ?!
- Tak jakoś noga mi poleciała ...
- Zwolnij natychmiast ! – wydarłam się – Normalny jesteś ?! Masz zwolnić !
- No już, już ...
Poczułam, że hamuje. Nawet nie zauważyłam kiedy rozwinął prędkość.
- Za to masz mi powiedzieć, gdzie jedziemy ! – zarządałam
- I tak już ci miałem powiedzieć bez tych twoich wymagań.
- Jasne ...
- Do wesołego miasteczka to raz, a dwa; zabieram cię do klubu na przepyszne drinki.
Uniosłam brwi. – To ci powiem, że podoba mi się plan na dzisiejszy wieczór.
- Się wie !
- Ale przepraszam ... jak ty chcesz kosztować przepyszne drinki, gdy prowadzisz to raz, a dwa; jesteśmy tu jeszcze prawnie niepełnoletni na alkohol.
- Raz; Jay będzie w pobliżu, więc on nas odwiezie, dwa; wszędzie ma się wtyki moja droga.
- Trzy; jeśli nas zamkną i spóźnię się na samolot do Londynu, albo każą zapłacić mandat, to cię ubiję !
- Ostatnia twoja noc w Los Angeles musi być niezapomniana. To cztery. – roześmiał się
- No proszę ... a ja myślałam, że jesteś z tych grzeczniejszych ...
- Różnie bywa. – puścił oko

Kilkanaście minut później;

- Woooooooo, ja chcę na wszystko pójść ! – pisnęłam, rozglądając się dookoła po wejściu do wesołego miasteczka
- Na wszystko to nam chyba czasu nie starczy.
- To na co czekamy ? – spojrzałam mu radośnie w oczy – Chodź ! – pociągnęłam go za sobą. Wszędzie było pełno świateł, lampionów, łuna rozświetlała najbliższe kilometry, mimo,iż słońca już nie było na niebie. Dorwaliśmy się do samochódów, rzutek, karuzeli. Wsiedliśmy na nią i oddając się niebagatelnej szybkości przejechaliśmy cały tor, krzycząc i śmiejąc się na zmianę. Pokonaliśmy trasę dwukrotnie, bo tak nam się spodobało, że nie było mowy o wysiadaniu po jednym razie ;-)

Potem rzuciliśmy się na strzelnicę.
- Będę lepsza ! – stanęłam wyprostowana
- Chyba sobie kpisz.
- Zobaczysz, że wygram miśka !
- Nie, to ja wygram i może ci go dam.
- Jaaaaassssneeeee ...

- To trzy ... cztery ! – i w jednym momencie zaczęliśmy strzelać z niby to pisteletów do swoich tarczy przez najbliższe 10 sekund.
 - I jak, twardzielko ? Ja mam 8 na 10. – pewny siebie Sykes poprawił nonszalancko grzywkę
- Oooooooooł, genialny jesteś !
- No proszę pani, czegoś takiego dawno nie było u nas. – właściciel strzelnicy wyciągał do mnie miśka
- Ej o co chodzi ? – Nathanowi zrzędła mina – Jak to ? Przecież to ja miałem 8 na 10!
- A ja miałam 10 na 10. – puściłam oko i dmuchnęłam filmowo w lufę pistoletu – Dziękuję. – odebrałam miśka od  faceta
- Żartujesz sobie ? – Nath wziął się pod boki
- Ładnego misia WYGRAŁAM, prawda ?
- Jesteś niemożliwa. – roześmiał się po czym dał mi buziaka w policzek – Gratuluję.
- Możesz już wymyślać rzekome powody dlaczego ci nie poszło i było nie fair kiedy opowiem chłopakom, że przegrałeś.
- Osz tyyyyyy ! – zaczął mnie łaskotać, a ja piszczałam i próbowałam się wyrywać, gdy nagle odwinęłam się tak, że wylądowałam z hukiem na ziemi, twarzą do podłoża – O rany ! – Nath już kucał nade mną – Bony Vicky, przepraszam ! Nic ci nie jest ?
Podnosiłam się powoli. Bolała mnie tylko broda. – Sykes zabiję cię ! - wycedziłam
- Czyli wszystko w porządku. Co za szczęście. – pomógł mi wstać powoli – I po co tak się szarpałaś ?
- Bo wciskałeś mi palce w żebra, durniu ?! – wytrzepałam się z piasku i podniosłam miśka, który również zaliczył razem ze mną glebę. Przytuliłam go do siebie. – Misiu, jesteś cały ?
Nathan roześmiał się słodko. – Przepraszam. – pocałował mnie w czoło
Pokręciłam tylko głową i odsunęłam pluszaka od siebie, gdy mina bruneta spoważniała. Ściągnęłam brwi;
- Co jest ? – odruchowo spojrzałam na zabawkę, którą przyłożyłam do klatki piersiowej i do brody, a moim oczom ukazała się czerwona plama na futrze miśka. Spanikowana spojrzałam na swojego chłopaka. – Nath ... czy ja krwawię ?
- Ale nic się nie denerwuj tylko ! – wyjechał od razu z tekstem i szybkim krokiem podszedł do właściciela strzelnicy – Przepraszam, ma pan plastry ? I odrobinę wody utlenionej ?
Mężczyzna widział całe zdarzenie i tylko pokręcił głową. – Młodzież ... – wyjął ze skrzyneczki pierwszej pomocy to, o co prosił brunet, a ja chciałam zlokalizować miejsce krwawienia i zaczęłam błądzić dłonią od klatki piersiowej w górę, aż w końcu zobaczyłam, że krew leciała z brody.
- Zostaw. Masz brudne ręce, jeszcze zakażenia dostaniesz. – upomniał mnie Nathan po czym nalał na wacik wody utlenionej i wystartował z nią do mojej brody, ale na chwilkę go zatrzymałam;
- Jak będzie mocno piekło to tak cię w tyłek kopnę, że nie usiądziesz.
Przewrócił oczami wcale nie przejmując się moją groźbą i docisnął wacik do rany.
- Ssssss ... – jęknęłam – Ja naprawdę powinnam się ubezpieczyć od groźnych wypadków czyli od ciebie ... Toć już bym miliony zarobiła. Auć!
- Nie gadaj tyle. Pokaż. – uniosłam głowę do góry, by mój „lekarz” mógł zobaczyć – Ok, czysto. Przykleję mały plasterek i będzie po sprawie.
- Jak przyjdę do „EandJ” z plastrem na brodzie to dopiero ludzie zsikają się ze śmiechu ...
- Przestań tak narzekać. Jęczysz i jęczysz.
- Bo może dlatego, że to nie ty a ja wyrżnęłam twarzą o glebę ?! I to w dodatku przez ciebie ?!
- Przeprosiłem przecież.
- I co z tego ?! Nie możesz mieć więcej wyczucia tylko prawie za każdym razem robisz mi krzywdę ?
- Oj już przestań, przestań ... – objął mnie z czułą miną – Przepraszam. Idziemy na samochody jeszcze raz ?
- Nie mam już ochoty.
- Vicky, no weź ... – spojrzał na mnie smutnie
- Muszę się znieczulić. – uśmiechnęłam się szeroko
- Aaaaaaaa – kiwnął głową wyszczerzony – Rozumiem o co chodzi, już dzwonię do Jay’a. – wyciągnął telefon i wybrał numer przyjaciela, a ja rozglądałam się, chcąc zapamiętać te kolorowe neony, jak cudownie komponowały się z szaleństwami i radością ludzi. Pochłaniałam ten beztroski widok, gdy Nathan mną zakręcił i ruszyliśmy do wyjścia.

- Co tak wcześnie ? – Jay po kilku minutach był z nami – Wskakujcie. Myślałem, że was zgarnąć stąd nie będę mógł, tyle zabawy ...
- Zgarnąć to ty nie będziesz mógł mnie od drinków. – wsiadłam do samochodu
- Fajny miś. – zauważył, siedząc za kierownicą
- Zasłużony.
- Młody, masz gest ci powiem. – pochwalił wsiadającego Nathana
- Sama go wygrałam !
Jay parsknął. – Co ?
- Nic nic, jedź. – Nath spławił kumpla
- Vicky, opowiadaj. – roześmiany Loczek przeniósł wzrok na mnie – Ej, co ci się stało w brodę ?
- Sykes mnie pobił, bo przegrał na strzelnicy. Nie umiał się z tym pogodzić.
- Victoria ! – warknięcie Nathana
- Eeeeeeej ... – podejrzliwość Jaya
- Żartuję przecież, ale z was sztywniaki. – przewróciłam oczami – Wyrżnęłam o ziemię. – machnęłam ręką – Ale fakt pozostaje faktem, że to przez niego.
- Jay ruszaj w końcu, bo na trzeźwo towarzystwa z nią nie zniosę.

W klubie;

- Ale jesteś pewny, że to zaufany gość ?! – przekrzykiwałam muzykę
- Vicky, zawsze tu lądowaliśmy na imprezach, więc pij i luz. – odpowiedział Jay
- ZAWSZE ?! To przepraszam, ile razy byliście na imprezie i o ilu razach ja nic nie wiem ?! – zamroziłam Nathana wzrokiem, który westchnął i poklepał Jay’a;
- Stary, dzięki. Naprawdę. Jeszcze 5 minut i będę dzisiaj spał na podłodze w kuchni.
- Żeby tylko ! – wypsnęło mi się i siorbnęłam drinka
- Dobra, to jesteście w dobrych rękach. Ja idę obrócić się za jakimiś fajnymi laseczkami.
-  Tylko pamiętaj, że nie możesz pić, bo nas odwozisz.
- Spoko spoko, Nath. Może nie będę tak bardzo atrakcyjny i pociągający na trzeźwo, ale poradzę sobie. – puścił oko i wlazł w tłum
- Będę za nim tęskniła ... – siorbnęłam drinka przez słomkę
- A za mną nie ?
- Podsumowując minusy z dzisiejszego wieczoru, wychodzi ci trochę na niekorzyść, Kochanie. – skrzywiłam się
- I weź tu się staraj facet ... – skomentował i chlusnął dwa shoty na raz – Ale przecież tak tylko udajesz i droczysz się ze mną, bo wcale nie jesteś na mnie zła.
- A mam podnieść głowę, żebyś dokładnie zobaczył wymiary mojego plastra ?
- Do wesela się zagoi. – uśmiechnął się szeroko, a mi mina zrzędła i dopiłam całego drinka za jednym razem duszkiem
- Poproszę shoty ! – zwróciłam się do „zaufanego barmana”, który już nalewał mi zamówienie
- Nie powinnaś mieszać ...
- Nath, nie mów mi co mam robić, dobrze ? – i zaczęłam przygodę z shotami ... Zapiłam temat ślubu i zagadywałam Nathana innymi zupełnie nieistotnymi rzeczami, a potem wychodziliśmy szaleć na parkiet, by po kilku piosenkach wrócić do baru napić się i wrócić z powrotem tańczyć.

Po pewnym czasie zgubiłam rozeznanie, czułam, że rozmywał mi się wzrok, a nogi zaczęły się plątać. Nathan nie wyglądał lepiej ode mnie, żeby nie było, że sama się do takiego stanu doprowadziłam ! Odnaleźliśmy gdzieś na sofie Jay’a, który dawał w bajerę z jakąś blondyną, ale jak na oddanego przyjaciela trafiło – przeprosił tamtą dziewczynę i ruszył nam z pomocą. Zapewne nie wyglądaliśmy rewelacyjnie skoro nawet się nie stawiał. Wpakowaliśmy się z trudem do samochodu, ale w końcu udało się. Oparłam głowę o ramię Nathana i przespałam całą drogę.

- Ej ! – szturchali mnie – Jesteśmy na miejscu, wstawaj.
- Nieeeee ... – jęknęłam zaspana
- Chodź Vicky. – Nathan pomógł wykaraskać mi się z auta i objęci w pół, dość niepewnym krokiem zmierzaliśmy do wejścia, Jay został zaparkować samochód w garażu. W drugiej dłoni trzymałam swojego wygranego misia, a jakże !
Wtłoczyliśmy się do domu, bo subtelnym wejściem tego nazwać nie było można. Od progu usiadłam na sofie i oparłam głowę o ścianę.
- Dobra, to ja idę pierwszy się myć i pościelę łóżko.
- A idź. – machnęłam ręką – Kiedyś się zjawię na górze ... – mruknęłam
- Zanieść cię ?
- Żebyś rzucił mną o schody ? Nie, dziękuję. Wolę spaść ze swojej wysokości niż z twojej jeśli mam do wyboru.
- Okey, jak chcesz. Tylko nie każ mi długo na siebie czekać. – pocałował mnie w usta
- E, ty już wytrzeźwiałeś czy udajesz?
- Jeszcze nie do końca, ale w większości zeszło ze mnie.
- Ja pieprzę ... – wzięłam się za czoło, bo świat mi wirował i miałam opóźniony refleks – Jak się zbudzę będę miała kaca jak stąd do Londynu ...
- Ty kochanie jeszcze musisz wytrzeźwieć, żeby mieć kaca. – zaśmiał się i powoli oddalał się na górę

No to Wiki, dajesz ! Baaaardzo powoli podniosłam się z pufki, trzymając się ściany, bowiem byłam świadoma, że groził mi upadek, bo wiedziałam, że napiłam się i to z przesadą ... Szłam ruchem wahadłowym do schodów i, gdy stanęłam przed nimi, wyczułam, że będę miała problem ...

- Nad czym się zastanawiasz ? – usłyszałam z góry znajomy głos. Podniosłam głowę.
- Oł, Max. – wyszczerz – Właśnie opracowuję strategię jak wejść na górę z jak najmniejszym uszczerbkiem na zdrowiu i życiu ...
- Pomóc ci ?
- Nie ! – szybka odpowiedź, bo resztki instynktu samozachowawczego wobec Maxa zostały ...
- To długo tak będziesz tam stała ?
- Nie wiem czy długo ... – nogi się pode mną uginały, więc osunęłam się i usiadłam na podłodze tuż przed pierwszym stopniem – Jay zaraz wróci z garażu to może mnie zaniesie.
- Z tego co widziałem przed minutą przez okno, to Jay wszedł drugim wejściem.
- Fuck – mruknęłam jednak na tyle głośno, by George usłyszał
- Pomogę tobie. – zaczął schodzić ze schodów
- Nie trzeba !
- Przestań się kaleczyć. – był tuż przede mną. Schodził pewnym krokiem niczym młody bóg
- Ale Max, naprawdę – nie zdążyłam nawet dokończyć i nie wiedziałam jakim cudem, ale w sekundzie znalazłam się na jego rękach – Tylko pomału ... – poprosiłam
- Jak było ?
- Cooooooool – wyszczerz numer 5
- W sumie widać ... A co ci się stało w brodę ? I skąd masz tego miśka ? – zauważył, że kurczowo trzymałam pluszaka
- Wywaliłam się. – ziewnęłam – Misia wygrałam. Wiesz, mogę go nazwać Max na twoją cześć, chcesz ? W końcu jesteś bohaterem, wszedłeś na schody !
- No rzeczywiście bohater, bo przecież to takie trudne WEJŚĆ NA SCHODY.
- Ja bym nie dała rady. – zarzekłam się, a Max dał w śmiech i bardzo delikatnie i pomału postawił mnie, a ja go nadal trzymałam
- Chciałaś o czymś ze mną porozmawiać jak wrócisz ...
- O nieeeee – roześmiałam się – jestem pijana, mam tego świadomość, a ty chcesz to perfidnie wykorzystać, żebym się wygadała. Nieładnie Max ! – pogroziłam mu palcem
- Na trzeźwo też ci rozmowa nie szła, więc może teraz jesteś odważniejsza.
- Bardzo. – bąknęłam – Oj Max ... jest tyle rzeczy, które chciałabym tobie powiedzieć, ale wiem, że zrobiłabym teraz totalną głupotę, mówiąc to wszystko w takim opłakanym stanie ...
- To chociaż zakreśl w jakim kierunku ta rozmowa ma pójść, bo nie wiem czego się spodziewać.

Spojrzałam mu w oczy, które były tak blisko ... Wpatrywały się we mnie szalenie. Tak, kiedy przyjdzie czas na oficjalne ogłoszenie zaręczyn będzie strasznie. Stracę go. Stracę cudownego przyjaciela. Wtedy byłam już tego pewna.

- Max ... tak bym chciała, żeby czas się zatrzymał ... Będę za tobą tęsknić.
Jakieś iskierki przeleciały mu w źrenicach. Uśmiechnął się pewny siebie, przysunął się bliżej tak, że czułam jego oddech na swoich ustach, po czym nachylił się do mojej szyi, gdzie oddech w tym miejscu wywołał ciarki na całym ciele po czym szepnął do ucha niskim głosem;
- Zdobędę cię całą. A kiedy już to zrobię, zacznę cię zdobywać od nowa. – musnął delikatnie szyję, odwrócił się i poszedł do swojego pokoju, a ja co ? Stałam jak wryta i przetrawiałam co właściwie się przed chwilą stało, co powiedziałam i co usłyszałam. Podsumowanie; komunikat został sprzecznie zrozumiany. TOTALNIE SPRZECZNIE !!!

Uniosłam głowę do sufitu, zacisnęłam oczy, by nie dać się słabości, pacnęłam się miśkiem w głowę i jęknęłam bezsilnie;
- Ja się chyba zabiję.





Nie wiem jak wielkie należą się Wam przeprosiny za moją miesięczną (!) nieobecność ... Moim wytłumaczeniem najszczerszym jest to, że w ostatnim czasie miałam straszne zamieszania ... W ciągu tego miesiąca zdarzyło się bardzo wiele rzeczy. Zarówno tych dobrych, ale w większości niestety złych. Kursowanie na poranne godziny na uczelnie, z niej prosto do szpitala, a następnie na późniejsze godziny do mieszkania, w którym czekają Cię codzienne obowiązki i nauka, to tylko część zamieszania. Ale ! Udało mi się pojechać na parę dni do domu, by odetchnąć, uspokoić się i naładować akumulatory, bo po ponad miesięcznej nieobecności w domu z najbliższymi, za to wśród tylu nerwów byłam bliska oszaleniu. Co z konkretów u mnie ? A no rozjaśniłam włosy na jaśniejszy rudy, troszkę zmieniłam fryzurkę, zdjęłam aparat ortodontyczny i teraz szczerzę się do wszystkich ;D i chyba odrobinę się zmieniłam, ale to muszę jeszcze poobserwować ;) ... 

Martyno Anonimko ! - wiedz, że to przez Twój komentarz usiadłam dzisiaj wieczorem i zdecydowałam się napisać kolejny rozdział, odrzucając naukę na bok ( której mam od groma na marginesie ). Mam nadzieję, że nie uschłaś całkowicie bez Wantedowych i, że choć odrobinkę wynagrodziłam Tobie i Wam Wszystkim to czekanie na siebie.

Przepraszam tysiąc razy ( tak jak dzisiaj Nathan Victorię tyle razy ;) ) i jeśli jeszcze jesteście i czekacie na mnie, to dziękuję z calutkiego serca. 

Ściskam najmocniej jak tylko potrafię każdą z Was ! Noski do góry i nie dawajcie się jesiennej czasami ponurej aurze, bo macie w sobie dość słońca :)! 

Zmykam, bo już oczy mnie pieką od patrzenia w monitor, a jeszcze psychologia na mnie czeka z nauką ;) Akurat "She is my weakness" kończy się w głośnikach ;>. Zatem do mam nadzieję szybkiego następnego ;* 

LOOOOOVEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

6 komentarzy:

  1. Cudowny!!!! Tylko kurde max co on rb vicy ma Nathana ona go kocha a on ja i tak ma byc
    smutno mi bo musi wracac praca niestety...
    oby chlopaki tez szybko wracali do londynu
    warto bylo czekac na rozdzial
    do nn weny 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! :D I do tego pijana Vicky ;D
    Dużo weny i do nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Czekam na nexcik :-)
    Weeeeny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Megaa ^^ Fajnie, że wróciłaś :)
    Ahh brakowało mi tego humorku w rozdziałach
    Ta rozmowa z Tomem w łazience hahaha xd
    Ogólnie w tym wesołym miasteczku.. eh.. rana na brodzie.. a niech chodzi z plastrem! xd
    Eh Max wprowadzasz zamieszaniee.. A co jak Nathan sie dowie? O.o
    uh..
    Rozdział swietny!
    Weeny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Taaak! Doczekałam się! Jeju, rozdział cudowny, taki długi i zabawny i to zakończenie! Wynagrodziłaś nam całkowicie to oczekiwanie. Tylko nie każ nam czekać na kolejny znów tak długo. Bo tym razem uschnę na serio :) buziaki i do następnego :)
    Martyna

    OdpowiedzUsuń
  6. No to jedynie co mi zostało to czekać na kolejny rozdział. Ten jak najbardziej zajebisty! ♥

    http://drunktellthetruth.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń