- Zasada jest prosta. Nigdy nie kłam komuś kto Ci ufa. I
nigdy nie ufaj komuś kto Cię okłamał. – odpowiedziałam mu – Chris, naprawdę
musimy gdzieś jechać ? Nie mam najmniejszej ochoty na szlajanie się po mieście.
- Oj, weź nie marudź !
- Nie marudzę, po prostu nie chcę jeździć i w tym momencie
wracam do domu ! – na ulicy brutalnie, z piskiem opon zakręciłam i już po
chwili wracałam pod lokal
- Miałaś szczęście, że policji nigdzie nie było. – mruknął
- A jak by była, to co by zdesperowanej dziewczynie zrobili
? Dali piątkę i wysłali na księżyc.
- Autopojazd ?
- Czasem trzeba.
- To sobie pojeździliśmy dzisiaj … - westchnął
- Sorry, od początku uprzedzałam, że nie mam weny na żadne
wypady, to się przyczepiłeś … Teraz widzisz, że kiedy Victoria mówi, że na coś
nie ma ochoty, to nie ma ochoty i tyle !
- Wiesz, mogłabyś być mniej uparta …
- A ty bardziej wyrozumiały.
- Nie, nie, nie.
- Tak. Właśnie dlatego to komplikuje nasze relacje.
- Właśnie dlatego nie jesteśmy parą.
Usłyszałam, a że podjeżdżałam już na parking pod „Sweet
Dreams” gwałtownie zatrzymałam się, aż mało co, nie walnęliśmy głowami w
przednią szybę.
- Mogłabyś ciut delikatniej hamować ? – Chris pomasował
miejsce zaciśnięcia pasa
- Mógłbyś więcej nie poruszać tego tematu ?
- A to temat tabu jest, przepraszam ? Przecież wiesz, że od
dawna mi się podobasz.
- Przecież wiesz, że od dawna mam chłopaka.
- Chłopak jak wagon, da się odczepić.
Pokręciłam głową. – Nie słyszałam tego. – odpinałam pas
- Owszem, słyszałaś. – Chris uśmiechnął się pewnie
Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do lokalu.
- Sorry, ale chcę zająć się swoimi sprawami. – zwróciłam się
do chłopaka i nie czekając na jego odpowiedź, wróciłam do swojego pokoju.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zjechałam po nich plecami do kucek.
„Ja muszę stąd wyjechać. Duszę się tu. Pętla na szyi mi się
zaciśnia. Nie wytrzymam tu dłużej.” – myśli przelatywały mi w głowie jedna za
drugą i wiedziałam już co musiałam zrobić, żeby z powrotem odbić się od dna, do
którego nieustannie zbliżałam się dużymi krokami.
Włączyłam komputer i zaczęłam przeglądać strony z biletami.
Kierunek; Londyn – Los Angeles, następnie podanie o urlop …
Nazajutrz rano w „EandJ” ;
- Cześć Rebecca, jest już szef ? – podbiegłam do recepcji od
samego wejścia z teczką pod pachą
- Cześć, tak, właśnie poszedł do swojego gabinetu … A o co
chodzi ?
- Mam do niego pilną sprawę. Dzięki ! – posłałam jej uśmiech
i pobiegłam dalej korytarzem po schodkach do Oliviera Towna, mojego pracodawcy.
Musiałam w końcu zatrzymać się, bo z hukiem walnęłabym w jego drzwi. Chwila na
wyrównanie oddechu, kilka głębokich wdechów, sprawdzenie zawartości teczki i w
końcu zapukałam.
- Proszę ! – usłyszałam po drugiej stronie. Ostrożnie
uchyliłam drzwi i zajrzałam;
- Dzień dobry. Przepraszam czy mogę zająć panu chwilę ? –
spytałam bruneta, który siedział już za biurkiem
- Dzień dobry. Proszę bardzo pani Victorio, zapraszam. –
przywitał mnie jak zwykle uśmiechem
- Mam dla pana pewny dokument … - otwierałam taczkę
- Dokument ?
- Tak, a dokładniej … podanie o urlop. – położyłam mu na
biurku
Town uśmiechnął się, biorąc do ręki mój zapisek, co trochę
wybiło mnie z tropu. Zauważył to.
- Proszę nie myśleć sobie źle pani Victorio, po prostu
zostałem już uprzedzony o tego typu sytuacji … - nadal uśmiechał się – Być może
dlatego nie jestem zdziwiony.
- Mhm … - coś mi zaświtało – Nathan był u pana przed wylotem
i poprosił o urlop dla mnie ?
- Może nie tyle co poprosił, a zasugerował, że będzie pani
potrzebny.
- No tak. Rzeczywiście mała różnica … - chrząknęłam
dwuznacznie
- No dobrze, od kiedy chce pani go otrzymać ?
- Napisałam tam … Jeśli nie kolidowałoby to z planami w
„EandJ”, chciałabym mieć wolne od czwartku.
- Myślę, że nie byłoby to problemem, tym bardziej, że dużo
pracowała pani przez te ostatnie tygodnie i przez ostatnie dni dostarczyła mi
pani masę uzupełnionych dokumentów. Sądzę, że jak najbardziej mogę podpisać
podanie o urlop. – uśmiechnął się i pociągnął długopisem, wykonując szlaczek
nad linijką „podpis pracodawcy”. Szeroki uśmiech wystąpił na mojej twarzy.
- Dziękuję bardzo.
- Nie ma problemu. Solidnym pracownikom należy się urlop. W
takim razie proszę jeszcze podokańczać dokumenty i raporty na te 3 dni, w środę
przynieść mi to wszystko i życzę miłej wycieczki do Ameryki. Widzimy się za 2
tygodnie, tak ?
- Tak. Dziękuje jeszcze raz. – szczęście ode mnie tryskało i
miałam wrażenie, że z gabinetu szefa wyleciałam na skrzydłach radości … Chyba
nie muszę wspominać, że euforia mną zawładnęła i miałam energii za dwóch ?
Oczywiście chciałam zadzwonić do Nathana i przekazać mu tą jakże cudowną nowinę
tym bardziej, że uda mi się przylecieć wcześniej niż zaplanowałam, bo przecież
miałam już bilet na środę wieczór, a nie dopiero na sobotę rano. Pomyślałam
jednak, że zrobię mu niespodziankę i całej reszcie. Tak jest ! Nikomu nic nie
powiem ! Ale zaraz … jak ja się niby przetransportuję z lotniska do rezydencji
chłopaków w Los Angeles, w którym nigdy w życiu nie byłam ?!
W głowie uknuł mi się diabelski plan … Będąc już w swoim
gabinecie wybrałam pewien numer ze swojego telefonu;
- Halo ?
- Cześć Kelsey – odezwałam się – jesteś zajęta czy możesz
rozmawiać ?
- Mogę, mogę, co jest ? Masz załamanie ?
- Co ?! A – machnęłam ręką – wręcz przeciwnie. Mam do ciebie
sprawę … Tylko musisz mi obiecać, że będziesz milczała jak grób !
- Nie strasz mnie nawet … - przeraziła się, a ja się
zaśmiałam
- Spokojnie, to nic strasznego … - i zaczęłam wdrążać ją w
temat … - Tak to wygląda. – skończyłam po paru minutach mówienia
- Okeeeeey, super ! – cieszyła się – To czekaj, o której ty
będziesz w LA w końcu ?
- Wylatuję stąd o 20 w środę, będę leciała 11 godzin, więc z
przestawieniem zegarków będę w LA około g.23 nadal w środę.
- O matko matko, pogubiłam się … - zachichotała
- Ważne, że ja ogarniam. – śmiałam się - Po prostu szykuj
się, żebyś mogła jakoś wyjść w tym czasie i po mnie przyjechać, oczywiście nic
nie mówiąc chłopakom. Nawet dla Toma !
- Przede wszystkim dla Toma !
- Fakt. - zarechotałyśmy
- Okey, nie ma sprawy, ale mega się cieszę, że w końcu
będziesz z nami !
- Ja też … Jeszcze tylko wytrzymać w pracy do środy do g.15
i koniec.
- Cudownie ! – pisnęła – A Nathan coś się do ciebie odzywa w
końcu ?
- Ta. Wczoraj napisał mi dobranoc przed spaniem.
- Wow, zaszalał.
- Nom, szał jest … Dobra Kelsey, muszę kończyć, bo jakby nie
patrzeć w pracy jestem, a ty idź spać, bo u was chyba noc jest. Jesteśmy w
kontakcie !
- Zawsze ! Do zobaczenia !
- Dzięki ! Pa ! – rozłączyłam się i z wieeeeelkim uśmiechem
na twarzy wzięłam się za pracę …
2 dni później po południu;
- Bob tylko pamiętaj, żebyś schował samochód Nathana do
garażu, bo ja już nie zdążę, a on mnie chyba zabije jak tego nie zrobię ! –
krzyczałam, biegając z góry na dół, zbierając jeszcze resztkę swoich rzeczy i
chowając je do walizki
- Vicky skarbie, powtarzasz się … Mówisz mi już o tym od
samego powrotu z pracy. Nie da się o tym zapomnieć. – mówił znudzonym tonem
- Wiem, wiem. Po prostu panikuję.
- To przestań !
- Kiedy nie mogę. – mina zbitego psa
- Chodź tu Mała, niech cię wyściskam, póki przed wyjściem
dorwie się do ciebie Lucy. – zaśmiał się mężczyzna i po chwili wylądowałam w
jego ramionach – Ale wiesz co masz tam robić w tym Los Angeles ?
- Mówisz mi już o tym od samego powrotu z pracy. Nie da się
o tym zapomnieć. – przywołałam jego słowa
- Zatem co ?
- Pilnować się i uważać na siebie.
- Otóż to !
- Ale wstawisz samochód do garażu ?
- Victoria !
- Dobra dobra, już wiem. – przewróciłam oczami. Spojrzałam
na zegarek. – Gdzie jest Lucy i Chris ? Zaraz muszę wychodzić, a chciałabym się
jeszcze z nimi pożegnać …
- O wilkach mowa ! – Bob uśmiechnął się, a ja w wejściu do
lokalu zobaczyłam „wilki”
- To już, zmykasz ? – podeszła Lucy
- Tak. Mówiłam, że mam na 20, a muszę być przecież
wcześniej.
- No wiem, wiem. Uważaj tam na siebie. – kobieta przytuliła
mnie – I odzywaj się co jakiś czas.
- Postaram się tylko muszę pamiętać o różnicy czasowej. –
zaśmiałam się
- Nawet w nocy pisz, będziemy wiedzieli, że wszystko w
porządku.
- Ok, macie to zagwarantowane skoro się dopominacie !
Chris odstawił zakupy na ladę i przytulił mnie.
- Spokojnego lotu no i udanego wypadu.
- Dzięki.
- Może cię jednak podwiozę na lotnisko ? Będziesz tachać ze
sobą tę walizę ?
- Nic mi nie będzie. Poza tym zamówiłam już taxówkę, lada
chwila tu będzie. Oj, przecież wiecie, że nienawidzę oficjalnych pożegnań na
lotnisku czy dworcach ! – żachnęłam się na widok podkówek trójki – Także
jeszcze raz po przytulasie i uciekam. – zauważyłam, że taxówka podstawiła się
pod lokal. Wszyscy mnie uściskali, wzięłam torbę na ramię i walizę, i wyszłam z
lokalu. Chwilę później siedziałam już w taxówce i jechałam na lotnisko
rozpromieniona i bardzo podekscytowana. W czasie drogi dostałam wiadomość od
nic niepodejrzewającego i nieświadomego mojego przylotu Nathana;
„Hej Baby ! Wreszcie mam czas, żeby z Tobą na spokojnie porozmawiać. Przepraszam, że w ciągu ostatnich dni nie odzywałem się jak należało. Masz prawo być na mnie wściekła. Przepraszam! Mam nadzieję, że zaraz szybko mi odpiszesz i będę mógł usłyszeć Twój głos, za którym tak bardzo się stęskniłem … Wyczekuję soboty i nie mogę się doczekać kiedy dołączysz do mnie. Kocham, Nath.”
W serce wlało się ciepło, a z poczucia tego, że byłam
kochana, aż przygryzłam dolną wargę ze szczęścia. Przecież ja też tęsknię !
Dlatego już niedługo będę u ciebie. Z tobą. Razem.
W tym momencie żałowałam, że te 11 godzin, które na mnie
czekały, to nie zaledwie 11 minut. Zdawało mi się, że się nie doczekam, a
przecież miłość i chęć zobaczenia chłopaka tak bardzo napełniały mnie pozytywną
energią !
Postanowiłam jednak nie dać się tak łatwo i tym razem to ja
chciałam poznęcać się nad Sykesem. Oczywiście nie robiłabym tego, gdybym
wiedziała, że nie ma szans na ujrzenie go za kilkanaście godzin, wtedy na pewno
bym się na niego nie złościła tylko poleciała do Skype`a i szczęśliwa z nim
rozmawiała, ale o nieeee .. Nie tym razem ! Niech on teraz się pomęczy jak ja
męczyłam się przez ponad tydzień, kiedy nie miał dla mnie czasu. Tak jest ! Na
myśl o swojej zemście znowu przyłapałam się na szerokim uśmiechu w odbiciu
szyby w taxówce. Jaka kara mogła mnie za to spotkać ? Hmmm pomyślmy chwilę …
albo wygilgotanie przez Nathana, albo zacałowanie, albo wspólna kolacja …
Taaaaaaak, te wymiary kary baaaaaardzo mi odpowiadały ;) …
Dojechałam do lotniska, zadzwoniłam do Kelsey, by
poinformować ją o tym, że niedługo wsiadam w samolot i nasz diabelski plan
wcielamy w życie i uprzejmie przypomniałam o tym, że miała trzymać język za
zębami. Pośmiałyśmy się jeszcze chwilę, wyobrażając sobie miny chłopaków, a
następnie pożegnałyśmy się z obietnicą, że widzimy się na lotnisku w LA.
Oczywiście z niczym nie było problemu i po odprawie wsiadłam
w samolot, wyczekując bardzo intensywnie upragnionego Los Angeles …
W ciągu tych nieszczęsnych 11 godzin zabrakło mi już
pomysłów co mogłam robić. Wyspałam się, nasłuchałam muzyki, obejrzałam film, a
tu nadal leciałam … W końcu jednak wylądowaliśmy i mogliśmy wysiąść. Już w
samolocie ściągnęłam sweter, który miałam na sobie w Anglii i rzeczywiście,
mimo iż był już późny wieczór, dało się wyczuć przyjemne, letnie ciepełko.
Hurra, żegnaj zimo !
Weszłam na lotnisko i rozglądałam się dookoła, aby
gdziekolwiek dostrzec Kelesy. Nigdzie mój bystry wzrok jej nie namierzył, zatem
wyciągnęłam telefon i wybrałam ostatnie połączenia, by skontaktować się z nią,
gdy nagle poczułam jak ktoś z tyłu wcisnął mi palce w żebra, krzycząc;
- Wreszcie jesteś !
Chyba nie muszę uwzględniać, że podskoczyłam jak oparzona;
- Kelsey ja cię pobiję kiedyś ! – krzyknęłam, odwracając się
twarzą do roześmianej dziewczyny
- Cześć wariatko ! – przytuliła mnie
- Cześć ! Wooooow – odsunęłam się od niej na wyciągnięcie
rąk – Jaka brązowa jesteś ! Ślicznie się opaliłaś !
- Spoko, posiedzisz tu kilka dni i też taka będziesz. - puściła oko – Jak lot ?
- Nudny – skrzywiłam się
- Fakt, 11 godzin wysysa z człowieka soki.
- Dokładnie …
- Matko, nie gorąco ci w tych długich jeansach ??
- Ha ha ha Kelsey ! – pokazałam jej figę
- Chodź lepiej, bo taxi nam się zwinie.
- Zatem chodźmy ! – dziewczyna pomogła wziąć moją walizkę i
ruszyłyśmy ku wyjściu
- Podekscytowana ?
- I to jeszcze jak ! – pisnęłam
- Właśnie ! Ty się pokłóciłaś z Nathem czy jak ? Chodzi taki
struty, że aż patrzeć na niego dziś nie mogliśmy …
- Coś mówił ? – zaciekawiłam się
- No, że nie odpisujesz, że to przez to na pewno, że nie
miał dla ciebie czasu, że jest głupi, że nie zasługuje na ciebie, że nie wie
jak mógł cię tak olewać …
- Wow – otworzyłam szeroko oczy – aż tak o go wzięło ?
- Noooo … to co, nie pokłóciliście się ?
- Nie. Po prostu dzisiaj ja go olałam, wiedząc, że za
kilkanaście godzin go zobaczę. Taki trik. – puściłam oko
- Ale ty cwana bestia jesteś ! – dała mi ze śmiechem
kuksańca w bok
- A co ty myślisz ! Mam nadzieję, że nikt niczego nie
podejrzewa, że wyszłaś o tej porze ?
- Coś ty ! Panowie dzisiaj mają męski wieczór. Wiesz; granie
w piłkarzyki, basen, alkohol … Z Nareeshą miałyśmy mieć dzisiejszy wieczór dla
siebie. Ona stwierdziła, że pójdzie do sypialni poprojektować buty, a ja w
takim wypadku nie miałam co ze sobą zrobić, więc można powiedzieć, że z nieba
mi spadłaś. I to dosłownie. – dodała po chwili zastanowienia się i obydwie zaśmiałyśmy
się
Kilka minut później siedziałyśmy już w taxówce, Kelsey
podała adres i ruszyłyśmy pod tymczasowy dom chłopaków i dziewczyn.
- Nath też dziś pije ? – spytałam
- Wiesz co, nie wiem do końca … Jak wychodziłam, to siedział
w kuchni na blacie z nietęgą miną, w jakimś rozlazłym dresie z potarganymi
włosami.
- Ojeeeeej … - serce aż mi szybciej zabiło na myśl o smutnym
Sykesie
- Noooo … będziesz musiała go porządnie pocieszyć moja
droga. – zachichotała, a tym razem ja dałam jej kuksańca w bok - Oj daj spokój.
Przecież wiem, że obydwoje jutro będziecie niewyspani.
- No w tym momencie gadasz jak Tom !
- No wiesz … kto z kim przystaje … - znowu wybuchnęłyśmy
śmiechem
- Jestem taka szczęśliwa, że znowu jestem z wami !
- Brakowało nam ciebie. Nawet nie wiesz jak bardzo. – Kelsey
uśmiechnęła się do mnie – Ale ale, lepiej mów co się działo jak wtedy do ciebie
zadzwoniłam ! Wspominałaś, że nie było dobrze.
Spojrzałam dwuznacznie na kierowcę.
- To może opowiem tobie na dniach, nie teraz, hm ?
- Ah, no tak. – zrozumiała – A czy mi się wydaje czy
schudłaś znowu ?
Przewróciłam oczami. – Kiedy będziemy w domu ?
- Już niedługo. – uśmiechnęłyśmy się do siebie
Rzeczywiście. Kilka minut później wysiadłyśmy pod …
- Woooooooow tu mieszka jakiś król ?! – pochłaniałam wzrokiem
rezydencję, która była przeogromna, na dodatek super oświetlona, a przed nią
roztaczała się żelazna, wysoka brama
- Tak. I to nawet nie jeden. – roześmiała się – I królowe
też.
- O kurczę ! Już z daleka widać jaki luksus !
- W środeczku też ci się spodoba.
- Nie wątpię !
- Dobra, chodź, chyba nie będziesz tak tu stała i zachwycała
się budynkiem całą noc; Nathan czeka !
- Racja ! – ruszyłam się
- Czekaj, wejdziemy tylnymi drzwiami, żeby nikt cię nie
zobaczył. Jutro rano zrobisz niespodziankę reszcie, co ty na to ? – pomachała
łobuzersko brwiami
- Cudownie ! – pisnęłam
Kilkanaście minut później byłam już w środku luksusu. Nie
mogłam jednak za bardzo podziwiać kwatery, bowiem musiałyśmy być ostrożne i
ciche, żeby nikt na nas się nie natknął.
- Ej, to gdzie są chłopaki ? – szepnęłam do Kels
- Po drugiej stronie domu, mamy wolną strefę. – machnęła
ręką
Czułam się troszkę jak złodziej – w nieznanym domu, było
trzeba być bezszelestną … Nono adrenalina rosła.
- Kurna
- Co ? – wpadłam na plecy dziewczyny
- Schody
- No i co ?
- Waliza !
- Oj dawaj ! Ja za dół ty za górę i wnosimy ! - szeptałam
- Ok … - i siłowałyśmy się, żeby wtaszczyć na piętro mój
bagaż, ale koniec końców; udało się ! I to w miarę cicho i bez żadnych kolizji
!
Szłyśmy dość wąskim korytarzem, po którego obydwu stronach
były drzwi do pokoi. Nagle blondynka zatrzymała się przed jednymi, które były
przytwarte. Wskazała mi na migi, że to właśnie pokój Natha. Kazała mi poczekać
i sama zapukała. Usłyszałyśmy ponure;
- Proszę … - a mi serce zaczęło szybciej bić. Bić ?! Raczej
walić ! Myślałam, że wyskoczy mi z klatki piersiowej !
Kelsey weszła do pokoju i dało się słyszeć dialog;
- Oł Nath, a ty nadal sam siedzisz … ?
- Jak widać.
- Co, nic jeszcze nie odpisała ?
- Nie. W ogóle nie wiem co się dzieje, miała przez połowę
dnia wyłączony telefon ! Zaczynam się denerwować. Wiem, że pewnie jest na mnie
wściekła, jak to Victoria, no ale bez przesady ! Jak mam się z nią inaczej
skontaktować ?! – był nieźle poddenerwowany, aż się trochę zestresowałam …
- Hmmm … - Kelsey mruknęła – Mogę jakoś pomóc ?
- A czy jesteś piwem ?
- Okey – dziewczyna kierowała się do wyjścia i już się
widziałyśmy, gdy jeszcze chłopak dodał;
- Gdybym był w Londynie, a ona by tak się zachowywała to nie
wiem czy najpierw bym ją przepraszał czy od razu ochrzaniał za fochy.
Otworzyłam usta i wzburzona wymówiłam nieme ; - Jaka łajza !
Kelsey uśmiechnęła się, widząc moją reakcję i odezwała się
jeszcze do chłopaka;
- Wiesz Nath, to wasza sprawa. Patrz, żebyś tylko nie
przesadził …
- Wiem właśnie … - przemówił pokornym tonem – Nie chcę jej
stracić, a obawiam się, że już przegiąłem przez ten tydzień …
Blondynka posłała mu dodający otuchy uśmiech i wyszła z
pokoju. Dołączyła do mnie na korytarz;
- Twoja kolej Słońce. Powodzenia i miłego wieczora i
nocy. – szepnęła, puściła oko i poszła
bodajże do swojej sypialni. Ja wzięłam głęboki wdech, ale nie chcąc już dłużej
czekać, a pragnąc jak najszybciej zobaczyć ukochanego, zrobiłam dwa kroki do
wejścia do pokoju i zobaczyłam sylwetkę Nathana, siedzącego do wejścia tyłem na
łóżku, ze schowaną twarzą w dłoniach. Rozmiękczył mnie ten widok i chciałam
rzucić się na niego, ale nie Wiktorio; ogarnij się i zrób to jak
perfekcjonistka ! Oparłam zatem głowę niby to od niechcenia przy ścianie,
wzięłam oddech i odezwałam się niby to na luzie;
- No. Brawo Nath. Twoje błyskotliwe wypowiedzi mnie
podkręcają. Ale powinieneś wiedzieć, że docenisz jak stracisz, a nie stracisz
jak docenisz.
Chłopak raptownie odwrócił się i nasze spojrzenia złączyły
się. On patrzył na mnie jakimś błędnym wzrokiem jakby zobaczył ducha. Nie wytrzymałam i parsknęłam.
- To teraz szykuj się na załaskotanie ! – roześmiał się i
rzucił się na mnie
- Ała ! – starałam się wyswobodzić, ale oczywiście był
silniejszy
- Ty wredoto jedna ! To ukartowane było wszystko, tak ?!
- Ha ha ha … Nath … Przeeeee … hahaha … staaaaań ! - na
prośbę przestał łaskotać - Weź proszę z korytarza moją walizę, hm ?
- Do środka wchodź ! – rozkazał surowym tonem i wyszedł po
mój bagaż, a ja nie śmiałam stawić oporu
Weszłam do jego dużej sypialni i rozglądałam się w koło,
kiedy wyrwało mnie stanowcze zamknięcie drzwi i postawienie mojej walizki przy
szafie.
- A teraz jak na spowiedzi – podchodził do mnie niby to zły,
ale w oczach nie potrafił ukryć radości, bo chochliki w spojrzeniu szalały – Od
kiedy wiedziałaś, że dzisiaj przylecisz, a nie w sobotę, cooo ?
- Eeeemmm – przygryzłam dolna wargę – Od poniedziałku … ?
- I specjalnie dziś mi nie odpisywałaś ?! – był coraz bliżej
- Z pełną premedytacją. – wyszczerzyłam się
- Oooooohhhhh ! – jeden krok i już obejmował mnie mocno w
talii, aż wygięłam się i miałam nastawioną do jego twarzy swoją twarz. Włoski
rzeczywiście miał rozczochrane, ponadto delikatny zarost gościł na jego brodzie
i nad ustami. Szeroki uśmiech, ukazujący szereg białych zębów nie schodził mu
już z twarzy, a oczy przepełnione miłością patrzyły w moje.
- Boże, jak ja za tobą tęskniłem. – niemalże szepnął,
napawając się moimi oczami
- Ja myślałam, że oszaleję bez ciebie. – przyznałam
- Jak dobrze, że jesteś.
Przysunęłam twarz do jego, już dzieliły nas milimetry, już
tak bardzo chciałam go pocałować, gdy on odsunął się troszkę, jeszcze bardziej
zaostrzając mój apetyt z premedytacją i spytał z delikatnym uśmiechem;
- I nie będziesz na mnie krzyczeć ?
- Jutro to zrobię. – szepnęłam i wpiłam się w jego usta. W
jego gorące, miękkie usta, za którymi tak tęskniłam …
Jołson ! Zdziwione ? I obrotem akcji i szybkością dodania
nexta ? A może na dodatek i długością rozdziału, hm ? ;)
Zmobilizowałam się i rozdział powstał jeszcze wczoraj.
Wysłałam Wiktorię do Stanów, niech tam ma i się cieszy :D ! Niecny plan
wdrążony w życie.
Mam nadzieję, że cieszymy się razem z nią ;) ?
Czekam na Wasze opinie (:
Ciekawostka; Wantedowe Story mają już 900 STRON !!!
Bye !
PS BLOGERKI ! To jest czas dla Was, który chcę przeznaczyć - zachęcam gorąco do zostawienia po swoim komentarzu linka do swojego bloga. Jestem żądna nowych opowiadań i historii ! Poza tym fajnie by było dodać nowe Blogaski do mojej ulubionej zakładki "Me gusta ;)" ...
PS BLOGERKI ! To jest czas dla Was, który chcę przeznaczyć - zachęcam gorąco do zostawienia po swoim komentarzu linka do swojego bloga. Jestem żądna nowych opowiadań i historii ! Poza tym fajnie by było dodać nowe Blogaski do mojej ulubionej zakładki "Me gusta ;)" ...