czwartek, 3 marca 2016

Max twierdzi co innego - rozdział 154.

- Victoria jak mogłaś?! Oszalałaś?! Co to ma być?!
- Możesz na mnie nie krzyczeć Nathan?!
Chłopak złapał się na tym, że uniósł głos. Zamilczał, głęboko westchnął i zawrócił się do okna.
- Super. Nie musisz nic mówić ani tłumaczyć czemu drzesz się na mnie. – skwitowałam – Masz rację; zawróć się do mnie dupą i tyle.
- Uwierzyć nie mogę co ty wyprawiasz! – odwrócił się – Co się z tobą dzieje?!
Zagotowałam się. – Cholera jasna! Tak bardzo satysfakcjonuje cię ochrzanianie mnie kiedy ja w ogóle nie mam pojęcia o co ci chodzi?!
- Nie dość, że dowiaduję się, że wylatujesz do Polski, to na dodatek dowiaduję się tego od kogo?! Od Maxa!! O to mi chodzi!
Uniosłam brew. – Aha.
- „Aha”?! Tylko tyle masz mi do powiedzenia?!
- Tak. Bo nie wiem czy najpierw spróbować ci to wytłumaczyć czy iść po patelnię do kuchni i pobić tego gnoja do nieprzytomności.
- Victoria błagam cię to nie jest czas na durne żarty!
- A wyglądam jakbym żartowała? Boooonyyy straciłam cały swój pazur.
- Victoria ogarnij się do cholery!
- Nie krzycz na mnie! – wrzasnęłam po czym skierowałam się do drzwi
- Gdzie idziesz? Nie wychodź, musimy pogadać!
- Nie będę z tobą rozmawiać kiedy krzyczysz na mnie!
- No przepraszam cię, ale jak mam być spokojny w takiej sytuacji?!
Patrzyłam tylko na niego przez dłuższą chwilę, milcząc.
- Dobra – odezwał się spokojniej – możesz mi to wszystko wytłumaczyć?
- Mogę. Po pierwsze nie wiem dlaczego ta łajza ci to wypaplała, ale przyrzekam, że się dowiem jeszcze w tej godzinie. – zaznaczyłam z palcem w górze – Po drugie to nie jest tak, że już wylatuję do Polski, bo na razie tylko taki pomysł zarzuciła moja mama.
- Max twierdzi co innego.
- To fajnie. A jesteś w związku ze mną czy z Maxem?
- A możesz nie zadawać takich durnych pytań?
- To może sugeruj się tym co ja tobie mówię, a nie tym fermentem, który sieje George!
- Problem w tym, że ty mi niczego mówisz.
- Chciałam powiedzieć! Ale właśnie wtedy musiałeś iść.
- To gratuluję, że jemu zdążyłaś powiedzieć.
- Nathan przestań! – nie wytrzymałam – Jeszcze długo będziesz rzucał takimi tekstami?!
- Tak, bo wiesz jak się czułem kiedy Max mówił mi o czymś o czym w ogóle pojęcia nie miałem, a chodziło o ciebie?
- Przecież ci tłumaczę, że przez głupi zbieg okoliczności nie zdążyłam tobie o tym powiedzieć! Przecież to nie miała być tajemnica powierzona tamtemu! Nathan włącz myślenie, proszę cię!
- Wrócimy jeszcze do tego tematu, a teraz mi powiedz czy to prawda z tym wylotem.
- Nie wiem, zastanawiam się. Wypaliłam tak do George’a, bo mnie wkurzył, ale zastanawiam się jeszcze.
- … kiedy chciałabyś polecieć?
- Nie wiem. – miałam wrażenie, że trochę posmutniał
- A skąd taki pomysł?
- Przecież sam mnie namawiałeś, żebym pogodziła się z rodziną.
- Owszem, ale nigdy wcześniej nawet nie zająknęłaś się na ten temat.
- Po rozmowie z mamą tak mnie naszło… - jego wzrok czekający na lepsze wyjaśnienie – Nath – podjęłam próbę – nie obraź się, ale po tym wszystkim co się tu zdarzyło… - spuściłam wzrok – ja muszę czerpnąć energii takiej z domu…
- Ja ci nie wystarczam?
Właśnie bałam się, że tak to zabrzmi…
- Nath nie o to chodzi… Po prostu… może jak pobędę w domu, wśród rodziny, w miejscu, które zawsze było dla mnie ostoją spokoju i bezpieczeństwa to łatwiej będzie mi się uporać. I oczywiście zakopię w końcu topór wojenny.
- Jasne, rozumiem. – powiedział to takim obrażonym tonem, że aż sama musiałam się chwilę zastanowić co odpowiedzieć, żeby go przypadkiem nie zjechać.
- Spodziewałam się ciut innej reakcji, ale odpuszczam.
- Ile dni urlopu ci zostało?
Oświecił mnie. Albo przygasił. Jak kto woli. Szybki kalkulator w głowie. Przełknęłam ślinę.
- 8 czy 9, nie jestem pewna.
- Świetnie. – chrząknął. No to mamy fochniętego pana Sykesa. - Ostatni tydzień osobno. – na amen fochniętego.
- Nathan przecież wcześniej sam
- Wiem. – przerwał szybko – Leć.
- Sykes… ja czasami nie potrafię nadążyć za twoim tokiem myślenia…
- Chcę, żebyś pogodziła się ze swoją rodziną, a jeśli pobyt w domu pomoże ci powrócić do dawnej formy to co mam zrobić? Zabronić tobie?
Patrzyłam na niego bez słowa.
- A teraz…
- A teraz to ja idę szukać patelni!
Roześmiał się. Chyba złość mu przeszła, bo dodatkowo podszedł i pocałował mnie w czoło. – Tylko nie zostawiaj śladów zbrodni pamiętaj.
- O to ty się nie martw!
- Ja już o Maxa się martwię.
Puściłam oko w odpowiedzi i wyszłam z pokoju. Poszłam wprost do ofiary. Zrobiłam wjazd z buta bez pukania. Chłopak podskoczył na łóżku, leżąc oglądał film.
- Rany Vicky, oszalałaś?! – krzyknął, zrywając się
- Po jakiego groma mówiłeś Nathanowi, że lecę do Polski?!
- Skąd mogłem wiedzieć, że swojemu facetowi nie powiedziałaś o wylocie?
- Musisz wszędzie wleźć z tą swoją jadaczką?! A może chcesz skłócić mnie z Nathanem, co?!
- Victoria uspokój się! Myślałem, że Nathan wiedział o tym!
- Po co się w ogóle odzywałeś w tym temacie?!
Max wstał z łóżka i podszedł do mnie. - Ja w przeciwieństwie co do niektórych rozmawiam o wszystkim z Nathanem. – patrzył mi odważnie prosto w oczy, a ja nie pesząc się i nie spuszczając wzroku uniosłam brew.
- O wszystkim, czyżby? Czy w takim razie rozmawiałeś z Nathanem również o tym jak przyszedłeś do mnie pewnego dnia i przyznałeś się, że nie chodzi ci tylko o przyjaźń ze mną?
Max zrobił krok do mnie, a jego twarz była tak blisko mojej, że nasze nosy prawie się stykały. Serce zaczęło mi szybciej bić, a nogi zaczęły się trząść.
- A chcesz, żebym powiedział? – spytał pewnie bardzo niskim tonem, a mi zabrakło tchu…
- Cześć! – obydwoje z Maxem podskoczyliśmy. Tom stanął w drzwiach. Momentalnie odsunęliśmy się od siebie. Przez dwie sekundy nie byłam w stanie spojrzeć na Toma, ale po dokładnym obejrzeniu podłogi podniosłam wzrok. Parker patrzył z poważną miną to na mnie to na kumpla. Łysy podrapał się po karku.
- Max, możesz pomóc mi i Jayowi w garażu? – sekundę później do pokoju wszedł Nathan. Serce mi zamarło. Co by się stało, gdyby to Nathan wpadł 5 sekund wcześniej, a nie Parker? Na samą myśl zrobiło mi się słabo.
- Jasne, już idę.. – odparł George i wraz z moim chłopakiem, który niczego nie świadom puścił do mnie oko, wyszli z pokoju
Tom stał i nadal patrzył na mnie. Ta cisza była straszna. W końcu się odezwał.
- Chodź, przejedziemy się. – i nie czekając na moją reakcję  zawrócił się i skierował na zewnątrz. Bez słowa szłam za nim. Wsiadłam do samochodu od strony pasażera, a on za kierownicą.
- Jak można siedzieć tak na baczność? – burknęłam, wiercąc się na fotelu
- To zmień sobie ustawienie. Po prawej stronie masz wajchę.
Znalazłam ją… przycisnęłam. W nanosekundzie z wyrwanym piskiem znalazłam się w pozycji leżącej.
- Kto co lubi. – skomentował Tom, parskając
- Nienawidzę tego samochodu. – wycedziłam przez zęby, nadal leżąc. Zgrabałam się, złapałam za wajchę, posiłowałam się, ale finalnie udało się ustawić fotel pod idealnym kątem do siedzenia. Ruszyliśmy, Tom ustawił cicho radio. Nie odezwałam się oczywiście pierwsza. Niby nie powinnam, bo do niczego nie doszło, ale tamta sytuacja była dość dwuznaczna i było mi głupio. I wstyd. Dobra. Nawet byłam zażenowana. Czułam się jak dziecko przyłapane przez rodzica na złym uczynku.
- Ok Słońce – zaczął Tom – Nigdy nie byłem specem od załatwiania spraw subtelnie… zatem kawa na ławę. Co tam się działo kiedy wszedłem?
- Nic – mruknęłam, na co on bezczelnie roześmiał się
- Kochana moja, nie opowiadaj mi tu głupot, bo dostatecznie dużo widziałem, żeby mieć pewne myśli… - spojrzał na mnie – i podejrzenia.
- Nie rozumiem czemu to mnie wziąłeś na spowiedź, a nie Maxa.
- Spokojnie, na niego też przyjdzie czas. Więc?
- Tom, nic nie było. Do niczego nie doszło. Po prostu rozmawialiśmy.
- A o czym Max ma powiedzieć i komu?
Zwilżyłam usta językiem. Nie wiedziałam co odpowiedzieć sensownego.
- I dlaczego staliście milimetr od siebie?
Podrapałam się po czole.
- Vicky, chyba nie muszę ci mówić, że to dziwnie wygląda… Czy w naszym domu jest jakiś trójkąt?
- Być może jest, ale ja o takim nic nie wiem.
- Słońce ja wystarczająco dużo dzisiaj widziałem. Co jest grane? Coś was z Maxem łączy?
- Rany, nic mnie z nim nie łączy, Tom!
- A wiesz czemu wszedłem do was z tym bezsensownym „cześć”? Bo przechodząc obok pokoju Nathana widziałem, że zaraz będzie z niego wychodził i wyobraź sobie co by było, gdyby wyszedł, a tam zobaczyłby ciebie i Maxa w takiej pozie.
Czyli jednym słowem Tom uratował mi dupę…
- Słońce – kontynuował – jeśli coś się dzieje to możesz ze mną porozmawiać, wiesz o tym.
- Wiem, ale nic się nie dzieje.
- I co ja mam z tobą zrobić, co?
Postawiłam oczy. – Możesz nie przesadzać i nie traktować mnie jak jakąś winną w procesie?
- A jesteś niewinna?
- Jakbyś nie zauważył to staram się to tobie wbić do głowy od kilku chwil!
- To miłe. Tylko widzisz Słońce… Ja widziałem co nieco i
- Co widziałeś? Słucham! To, że Max stanął bliżej mnie? Przecież to śmieszne! – na dobrą sprawę wiedziałam, że to co ja wygadywałam było śmieszne, ale nie miałam żadnych logicznych argumentów i całkowicie rozumiałam obawy przyjaciela, bo na jego miejscu zareagowałabym identycznie
-Śmieszne czy nieśmieszne, widzę, że i tak niczego się nie dowiem. Będę miał was na oku Vicky. Ciebie i Maxa, sorry.
- A sobie miej. – prychnęłam, wzruszając ramionami – Jeśli tylko po to mnie wyciągnąłeś z domu to proszę cię wysadź mnie tutaj.
- Ale już trochę odjechałem…
- Nie szkodzi. Sama dojdę.
- Kto co woli, ja tam nie lubię sam dochodzić
- Tom błagam cię! – zacisnęłam oczy, starając się nie dopuścić do myśli jego dwuznaczności, na co on oczywiście parsknął śmiechem na całe gardło
- A tak podsumowując to chyba masz pogodzone z Maxem? I to aż zanadto? – uniósł brew
- Nie gadam z nim. – zgasiłam go momentalnie
- Jak to?
- Srakto.
- Aha
- Papla jęzorem i ferment rozsiewa.
- No coś ty – zaparkował na poboczu – nie powiedziałbym. Max to zawsze wiarygodne źródło. Dobra Słońce, wyskakuj jak chcesz. - wychodziłam z auta, gdy jeszcze zawołał za mną; - Max powiedział, ale nie wiem, więc pytam; kiedy lecisz do Polski?
Przewróciłam oczami, wydałam z siebie groźne „GRRRRRRRRR” i trzasnęłam drzwiami.  Postanowiłam jeszcze się przejść przed powrotem do mieszkania. Chciałam ochłonąć z nerwów, a i przy okazji odwiedzić grób Stephana…

Jakieś 2 godziny później;

- Gdzieś ty była tyle czasu?! Dzwoniłem do ciebie! – od progu wpadłam na Nathana
Ściągnęłam brwi. – Tak? …Widocznie mam dzwonki wyciszone.
- Super, dzięki za info. - minęłam go bez słowa – …Nie powiesz mi gdzie byłaś?
Zawróciłam się lekko zdziwiona. – Dobrze tato, byłam na cmentarzu u Stephana. Musiałam przemyśleć sobie parę kwestii i uspokoić się, a teraz jeśli pozwolisz idę do Lisy.
- Dlaczego odpowiadasz mi w ten sposób?
- W jaki sposób? Dokładnie wiesz Nathan, że nigdy nie lubiłam takiego pytania i sprawdzania. Od samego początku naszej znajomości wiesz, że nienawidzę być kontrolowana.
- A ja cię kontroluję? Spytałem tylko gdzie byłaś. Rany boskie, Victoria co się z tobą dzieje?! O nic cię nie można zapytać, a co powiem to jest wszystko źle!
- Ty to powiedziałeś. – mówiłam obojętnym, ale spokojnym tonem
- Bo ty się tak zachowujesz!
- To może źle to interpretujesz.
- A może to tym razem twoja wina?
Lisa przechodziła przez korytarz.
- O, Lisa! – złapałam ją pod rękę – W odpowiednim momencie się zjawiłaś. – chrząknęłam dwuznacznie, patrząc na Nathana
- Co tam kochana?
- Właśnie wybierałam się do ciebie.
Nathan uniósł ręce do góry w obronnym geście i poszedł na górę. Westchnęłam z ulgą.
- Coś mi chyba umknęło albo czegoś tu nie ogarniam… - Lisa kręciła głową
- Przepraszam, że cię tak zakręciłam, ale inaczej to dym by z tego mieszkania poszedł.
- Uuuuu… Co się dzieje? Starcie z Nathanem?
- I to już dzisiaj kolejne. Wcześniej z Maxem… Ja nie wiem Lisa. – złapałam się za czoło – Czy ja się zmieniłam? Rzeczywiście jestem taka uszczypliwa?
- Ciężko powiedzieć czy tak czy nie… Domyślam się, że po pogrzebie Stephana tryskać energią nie będziesz, więc może o to chodzi… Jeśli wszystko cię denerwuje to może potrzebujesz trochę czasu?
- Na co? Na co Lisa? Chyba na to, żeby przygotować plan morderstwa najpierw dla George’a, a następnie dla mojego faceta.
- Vicky… spokojnie. Masz dużo na głowie, straciłaś kogoś bliskiego, tęsknisz za rodziną, sama nie wiesz co masz robić. Nie oczekuj, że przez to wszystko będziesz cudowna dla każdego, bo musisz najpierw sama z sobą się wewnętrznie uporać.
Usiadłam bezsilnie na pufie. – Ale w tym momencie serio mam poczucie, że jestem straszną jędzą.
- Oczywiście możesz postarać się być ciut milsza. – przyjaciółka puściła oko
- Wieeeeeeem. – przeciągnęłam
- Postarasz się?
- Yhyyyymmm…
- Brzmiało jak jakieś takie wymuszone.
- Lisa!
Dziewczyna roześmiała się. – Słuchaj… chcę ci też powiedzieć, że niestety, ale jutro wracam do Londynu.
- CO?! – zerwałam się na równe nogi – Żartujesz chyba!
- Nie, serio. Urlop się kończy. I tak długo tu byłam.
- O jaaaaaaaaaa… - zrobiło mi się bardzo smutno co zostało natychmiastowe zauważone
- Nie chcę widzieć tej miny!
- O której masz samolot?
- 20…
- Ja cię kiedyś zamorduję! Jesteś trzecia na mojej liście!
Lisa roześmiała się. – Kocham cię Vicky! – przytuliła się do mnie – A ty jak, lecisz do domku czy nie?
- Chętnie bym stąd zawinęła jak tak przeginam na każdym kroku…
- O, to może polecisz ze mną? I tak musisz do Polski lecieć z przesiadką to byś ją miała chociaż w Londynie. Byłoby mi raźniej
- Lisa stop! – przerwałam jej brutalnie – Przecież Nathan mnie wyklnie jak mu powiem dziś, że jutro wylatuję. Zresztą jak mam to powiedzieć? „Wiesz kochanie, jednak polecę jutro do domu, zobaczymy się tam kiedyś jak zechcemy pokonać kilkanaście tysięcy kilometrów”? Lisa, jeszcze mi życie miłe.
- Ale to ty chcesz lecieć do domu czy nie?
- Jasne, że chcę.
- Ile dni urlopu ci zostało?
- Coś trochę ponad tydzień.
Uniesiona brew mojej rozmówczyni. – To ty myśl. I zauważ, że jeden dzień masz w dupę na sam przelot.
- Dzięki, od razu mi lepiej!

Pora wieczorna;

- Nath, mogę…? – zajrzałam do pokoju
Odłożył książkę bez słowa. Weszłam, zamykając za sobą drzwi.
- Przepraszam za to wejście dzisiaj… Masz rację to moja wina. Jestem ostatnio nieznośna.
- No. Nie da się ukryć.
Uniosłam brew. Chwila ciszy. Okey Minc, działaj. – Postanowiłam, że polecę do domu.
Przełknął ślinę. – Kiedy?
- …jutro. Poleciałabym z Lisą do Londynu, a stamtąd do Polski.
- Rób jak chcesz. – usłyszałam tylko. Stałam jak wryta i nie wiedziałam trochę co powiedzieć aż wypaliłam;
- Przeprosiłam. Mam cię jeszcze po stopach całować?
- Myślę, że to nie będzie konieczne.
Ręce opadły. Zawróciłam się do wyjścia.
- Gdzie idziesz?
- Powiesić pranie, a potem siebie.
Nim zdążyłam dotknąć klamki on wsunął się przed drzwi i mruknął zadziornie aż dreszcz przeszedł moje ciało.
- Nie pozwalam ci nigdzie wyjść w tym momencie. – po czym rzucił się na mnie i zaczął łapczywie całować. Byłam w takim szoku, że przez moment nie wiedziałam co się działo, póki nie zostałam rzucona na łóżko, a moja szyja nie tonęła w pocałunkach składanych przez Sykesa.
- Nath… - westchnęłam cicho – Poczekaj chwilę. – uniosłam jego twarz, by spojrzeć mu w oczy. Jego ciało płonęło, a w źrenicach widziałam wszystko co w tamtym momencie chciał ze mną zrobić. – Nie wiem czy dobrze zrozumiałeś… Powiedziałam, że wylatuję jutro.
- I dlatego należycie musimy się pożegnać. – poruszał brwiami z diabelskim uśmiechem i soczyście pocałował mnie w usta – A poza tym przylecę do ciebie do domu za kilka dni. Już wszystko ustaliłem.
Jak się momentalnie poczułam? NAJCUDOWNIEJ NA ŚWIECIE!
– Naprawdę?
- Naprawdę! – i rzucił się na mnie z powrotem. Wierzyć czy nie wierzyć, ale nie miałam już możliwości zadania jakichkolwiek pytań… no, ani chęci ;)

Poranek dnia następnego;

- Było cudownie. – uśmiechnął się Nathan, gdy jedliśmy śniadanie w łóżku, które wcześniej przyniósł
- Pomijając zupełnie nieistotny fakt, że jesteśmy niewyspani.
- Ja tam bym mógł mieć taką drugą noc. – popił kawy i dał mi buziaka w czubek nosa podczas gdy ja zajadałam się rogalikiem – Przez to wszystko – wiedziałam, że miał na myśli Stephana – oddaliłaś się ode mnie, brakowało mi ciebie.
Fakt. Dawno nie spędziliśmy nocy w taki sposób. Nie chciałam jednak poruszać tego tematu i mówić więcej, więc wypaliłam - To kiedy do mnie przylecisz?
- Za jakieś 3 dni myślę, że się uda.
- Super, nie mogę się już doczekać! Moi rodzice też będą czekać niecierpliwie.
- Woho… muszę się jakoś przygotować.
- Byłeś już przecież u mnie.
- Na moment. Teraz trzeba się wkupić w łaski. Ulubione kwiaty twojej mamy?
- Konwalie.
- Ulubiony alkohol taty?
- Whisky.
- I pozamiatane.
- Jeśli myślisz, że to tak łatwo pójdzie, to zdziwisz się mój drogi…
- Możesz mnie nie straszyć?
- Oj kochanie, doceń, że realnie cię przygotowuję. – zaśmiałam się i spotkałam jego wzrok na sobie – Co? Uświniłam się gdzieś, tak? No powiedz. Nath!
- W końcu mam swoją dawną Victorię.
Uśmiechnęłam się blado i popiłam sok. Właśnie zostałam Oscarową aktorką.
- Nie chcę cię pospieszać, ale musimy zacząć się ruszać, bo nie wiem czy pamiętasz, ale mamy dzisiaj ten wywiad w telewizji…
- O cholera – wypsnęło mi się
- Więc zrobimy tak… najpierw wywiad, potem posiedzimy trochę z naszymi lamusami, następnie pojedziemy gdzieś na wypasiony obiad, jakiś spacer albo coś innego, a potem odwiozę ciebie i Lisę na lotnisko, zgoda?
- Zgoda. - dźwięk telefonu
- To mój czy twój?
- Mój. – sięgnęłam po komórkę – Wiadomość od Lisy. – otworzyłam i z niezadowoleniem spojrzałam na bruneta
- Co przysłała? – dałam mu telefon, by sam zobaczył printscreena, którego przysłała mi przyjaciółka z pokoju obok. Zdjęcie z tabloidu, na którym Nathan całował mnie, z poprzedniego dnia na spacerze. Podpis jakże żenujący; „Gorące pocałunki w gorącym LA.” Nawet nie miałam ochoty czytać co było dalej w artykule napisane.
- Jesteś pewny, że mam iść dzisiaj do tej telewizji? – mruknęłam

- Tak! – już otworzyłam usta, by coś dodać, gdy on wyprzedził moje myśli; - I masz nie zrobić chały! 







Wróciłam! Zabiegana, zalatana, zatyrana, za... ;D
Witam! 
Dzisiaj miałam pierwsze wolne popołudnie od 3 tygodni! Tylko i wyłącznie dlatego, że miałam poprawkę, ale o tym za chwilę ;)...
Jak widzicie, Wiktoria przechodzi kryzys emocjonalny i chyba też trochę egzystencjonalny, bo biedna nie wie często co ma zrobić, jak się zachować, żeby innym pasowało i przede wszystkim- żeby inni nie czepiali się, że nosi żałobę po swoim małym ulubieńcu. Wyjazd do Polski z nadzieją na uratowanie czątki samej siebie no i pogodzenie z rodziną - czy to wszystko się uda? Ja już planuję co nieco, więc zobaczycie w najbliższym czasie ;)

Kochani! Jak już na wstępie wspomniałam jestem obecnie dość zalatana. Jeśli ktoś cierpi na nudę to polecam wziąć dwa lata studiów na raz i dołożyć sobie do tego staż w firmie - uwierzcie mi, że nie ma nanosekundy na nudę ;p!
Kursuję między uczelnią, firmą, a mieszkaniem. I tak codziennie. Szczerze mówiąc to nie pamiętam jak to jest wstać bez budzika i jak to jest się wyspać, bo nawet w weekend byłam na szkoleniu, z którego otrzymałam certyfikat, żeby móc go potem wykorzystać w zawodzie ;p Nie próżnuję. Jak obiecałam sobie w Sylwestra, że ten rok należeć będzie tylko do mnie i skupię się na swoim rozwoju, by z każdego miesiąca wycisnąć wszystko co się da- tak konsekwentnie realizuję swój plan :)! Skutki są różne, wiadomo- dobre i niedobre. Może i trochę jestem przemęczona (ten niekorzystny skutek wysuwa mi się jako pierwszy), ale za to jak bardzo usatysfakcjonowana i dumna z siebie :)! 
Dzisiaj miałam poprawkę, bo nie zaliczyłam jednego egzaminu w sesji, dlatego też już nie jechałam z powrotem do pracy i uwierzcie mi, że gdy wróciłam do mieszkania o 15 to nie wiedziałam co mam zrobić z tak dużym zapasem wolnego dnia! Wysprzątałam zatem całe mieszkanie i wzięłam się za dokańczanie rozdziału, który gdzieś tam po trochu powstał nocami. Wiem, że długo musieliście na niego czekać, ale słowo- codziennie padam na ryjek i oczy same się zamykają ;p.
Martyno! Odpowiadam na Twoje pytania- jestem na trzecim roku studiów teoretycznie, bo praktycznie robię trzeci+czwarty. Moja praca polega głównie na rekrutacji pracowników (w tym robię akta osobowe, bazy w systemach komputerowych, umawiam spotkania, przyjmuję zlecenia i mnóstwo innych rzeczy ;>). 

Zmykam robić sobie obiad (zaraz 20? SERIO?!). Okej. Kolację. 
A jutro po jednych zajęciach jadę do dooooomuuuu!!! <3 Będę miała chociaż ok.6 godzin odpoczynku póki dojadę do celu- jedyny czas na spokój, bo weekend w domku zapowiada się równie aktywnie ;).

Loveczki, postaram się odezwać z nowym rozdziałem jak najszybciej! 
A w razie jakichkolwiek pytań czy pogawędek zapraszam do pisania maili do mnie (kontakt w zakładce na górze strony), bo na nie odpowiadam dość szybko :).

Buziakuję! ;*

5 komentarzy:

  1. Och Nath...mi tez brakuje dawnego stanu waszego związku

    Za duzo podpisow

    justynaMickey

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm przeczytalam cale opowiadanie od nowa i stwierdzilam ze...zmienilo sie. Nie ma juz w nim tej wesolosci i pozytywnego nastawienia jak dawniej. Zdecydowanie wieje tu smutkiem i...no nie wiem...tak duzo bardziej pesymistycznie

    JustynaMickey

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny <3
    Teraz powoli wszystko wraca do normy :)
    Coś przestałam lubić Maxa...
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super jak zawsze
    Mam nadzieję że wyjazd vicy się uda i oczywiście Nathan niech pozna teściów tak oficjalnie :p
    Do NN

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy Nowy? ??

    JustynaMickey

    OdpowiedzUsuń