- Pf! Oczywiście, że nagrałam! Toć to
historyczny moment był! – puściłam oko do załamanego Jaya
- Ale stary! – objął jego ramieniem Max –
Ty się nic nie chwaliłeś, że masz aspiracje do zostania aktorem. Porno. – dodał
na koniec, a my wszyscy parsknęliśmy
- Czemu się tylko do mnie
przyczepiliście?! Skoro to był pomysł Toma!
- Wcale nie! – odkrzyknął Parker
przeżuwając z wypchanymi polikami – On sam mówił, że to nierealne, więc mu
tylko udowodniłem.
- A ty jak zwykle kochanie musiałeś
posłużyć przyjacielską radą…
- Kelsey przestań. – cmoknął „przeżuwacz”
z szelmowskim uśmiechem po czym wszyscy roześmiani, no może oprócz Jaya,
usiedliśmy i zjedliśmy śniadanie ciągle śmiejąc się i wymyślając nowe grypsy na
nową parę w mieszkaniu ;)
**
Chłopaki akurat wychodzili z mieszkania,
by dojechać do Scootera, gdy zadzwonił do mnie Nathan;
- Hej
- Hej, jak Mały?
- Słuchaj, osłabiony jest i cały czas
śpi. Musi dużo odpoczywać, lepiej, żebyś nie przyjeżdżała dzisiaj…
- Nath, bez przesady
- Naprawdę Vicky będzie lepiej jeśli
zostaniesz w domu. Nie ma sensu, żebyś przyjeżdżała. – mówił zdecydowanie
- Dobrze – westchnęłam – Zostanę w domu.
- I bardzo dobrze
- A ty już jedziesz do Scootera? Chłopaki
właśnie wyjechali.
- Tak tak, jestem już w drodze.
- Okey, w takim razie trzymam kciuki za
rozmowę odnośnie koncertu dla Stephana.
- Dobra. W takim razie co będziesz robić?
- Miałam iść do Stepha, a teraz to nie
wiem… Może posprzątam?
- Przecież za dwa dni przychodzą panie i
posprzątają jak zwykle. Naprawdę chce ci się?
- A co innego mam robić?
- Iść i opalać się na taras z
dziewczynami.
- Nie mam ochoty. – skrzywiłam się
- To rób co chcesz. Tylko bądź grzeczna.
– roześmiał się
- Jak zawsze
- Ekhm… to może lepiej nie jak zawsze…
- Ha ha ha!- skwitowałam – Nara tobie!
- Cześć – pożegnał się ze śmiechem
Odłożyłam telefon i rozejrzałam się po
parterze. W sumie można poodkurzać i umyć chociaż okna od strony tarasu…
- Vicky wskakuj w bikini i dawaj do nas!
– krzyknęła Kels, siłując się z leżakiem na trawie
- Nie mam ochoty, sorry!
- Co ty gadasz?!
- Chodź do nas! – zachęcała Nareesha
- Posprzątam lepiej.
- Co zrobisz? – skrzywiła się Nareesha
- Tak, też jestem w szoku… - mruknęłam
sama do siebie po czym zrobiłam poszukiwania odkurzacza. Wcale nie była to
łatwa sprawa, bo nikt go wcześniej nie widział. No cóż… Znalazłam bestię w
jakiejś wnęce w szafie, w zakamarku domu. Wyciągnęłam go o mało nie zabijając
się przez inne graty, które jednak istniały w tym metrażu, podłączyłam do
gniazdka i zaczęłam odkurzać. W prawdzie nie było dużo kurzu i brudu, ale i tak
cały parter i pokój wspólny z Nathanem przeleciałam. Reszcie do pokoi nie
właziłam. Jak chcą to niech sami sobie sprzątają ;).
Następnie jak mówiłam, wzięłam się za
mycie okien. Nalałam do miski wody, wzięłam płyn do mycia okien i stanęłam
przed zadaniem.
- Vicky weź się nie wygłupiaj i chodź do
nas. – nalegała Kelsey, wychylając się z leżaka
- Nie nie nie. Wypucuję okna i dopiero
wtedy do was wskoczę.
- O reeety… - przeciągnęła obrażonym
tonem, a ja wzięłam się ambitnie do pracy
Po jakichś 30 minutach dokładnego
pucowania i szorowania, blondynka wpadła z tarasu do salonu, gdzie jeszcze
czyściłam ostatni kawałek okna i oświadczyła;
- We mnie i w Nareeshy budzą się wyrzuty
sumienia jak patrzymy na ciebie.
- Co się mówi w takich sytuacjach?
…Dziękuję? – puściłam do niej oko i prysnęłam płynem na okno
- Powiedz, że jak skończysz dobijać ten
kawałek okna to wskakujesz w strój i dołączasz do nas.
- Moooożeeee…
- Nie „może” tylko na pewno. …Swoją drogą
– ścięła wszystkie pomyte okna – Niezłym blaskiem daje po oczach.
- No! I tak ma być! A niech tylko ktoś
wybrudzi albo jakąś smugę zrobi to ubiję!
Dwie godziny później;
- O matko jaki jestem padnięty!
- Mam dość!
- Jestem głodny!
- Oho. I po spokoju. – mruknęła Nareesha,
gdy leżałyśmy na tarasie i usłyszałyśmy jak dzika hołota wróciła
- Tu jesteś! – Nathan dopadł mój leżak od
tyłu i nachylił się, dając do góry nogami buziaka w usta
- Jak poszło? – momentalnie się
wyprostowałam
- Vicky… - przeszedł, wziął moje nogi do
góry, usiadł na leżaku i położył moje nogi na swoje uda – Rozmawialiśmy z
Braunem i nie jest zachwycony pomysłem.
Do oczu nadeszły łzy. – Jak to? …Ale
powiedzieliście mu w jakiej Stephan jest sytuacji?
- No pewnie, że powiedzieliśmy. – na
taras doszedł Max – I zgodził się ostatecznie.
Spojrzałam na Nathana. – To tak czy nie?
Dopiero teraz Sykes szeroko się
uśmiechnął.
- Ty łajzo! – chciałam się na niego
rzucić, ale przytrzymał skutecznie moje nogi przez co łomotnęłam z powrotną
siłą w nagłówek leżaka – Dlaczego mnie wkręcasz?
- Ale świetnie! – cieszyły się dziewczyny
– Widzisz Vicky i już wszystko będzie dobrze!
- Mam taką nadzieję.
- Jestem strasznie głodny. – nachylił się
do mnie Nathan – Pojedziemy coś zjeść?
- W piekarniku masz jedzonko.
Otworzył szeroko oczy i uśmiechnął się
szeroko, pokazując swoje białe, równiutkie zęby. – Zrobiłaś też obiad?
- Pomyślałam, że będziesz głodny…
- Dlaczego Kelsey nie zrobiłaś mi obiadu?
– na tarasie pojawił się oczywiście Thomas, dosłownie jakby wyrósł spod ziemi
- Vicky, ja cię kiedyś uduszę za zbyt
dobre serce. – syknęła do mnie koleżanka, a do chłopaka się odwróciła – Bo Tom
Parker ma dwie rączki i potrafi sam sobie coś upichcić.
- No wiesz co… - ściął ją – To ja ciężko
pracuję, zarabiam pieniądze na nasz dom i nasze dzieci, jestem wykończony, a
moja kobieta nawet mi nie zrobi ciepłego obiadu?
- Przestań się użalać tylko idź coś szamaj
i szykuj się. – klepnął go Max
- Na co znowu ma się szykować? –
westchnęła ciężko Nareesha
- W drodze powrotnej postanowiliśmy z
chłopakami, że skoro plan wypalił i pomożemy Stephanowi w wyzdrowieniu to warto
to uczcić i taką skromną imprezę zrobić.
Uniosłam brew i bez przekonania
powtórzyłam. – „Skromną”?
- Vicky oczywiście, że tak! – uśmiechnął
się cwaniacko
- Wierzyć mi się nie chce… Siva! –
Nareeshie zdecydowanie pomysł nie przypadł do gustu i poszła szukać swojego
chłopaka
- A ty kochanie – Kels zwróciła się do
swojego chłopaka – już nie jesteś „wykończony” i masz siłę na imprezę?
Tom w skupieniu zamknął oczy i odparł; -
O. Już czuję jak moje komórki regenerują się.
20 minut później;
Przyszłam z tarasu do kuchni.
- I jak – podeszłam do Nathana, który
zmywał po sobie – smakowało?
- Przepyszne było. Chodź tu, dam ci
buziaka za to.
Zrobiłam krok kiedy ochlapał mnie zimną
wodą z kranu.
- No wiesz?! – stałam zszokowana
- Żartowałem. – puścił oko
- To ja jutro też zażartuję i już więcej
obiadu ci nie zrobię. – założyłam ręce na biodrach
- Zrobisz.
- Nie.
- To sam sobie zrobię.
Uniosłam brew. – Proszę cię bardzo.
- Ej widzieliście tamtego kota czy co to
tam było? – Jay podleciał do okna
- Nie
- Zaraz go wyczaję!
- Jay to wyjdź na podwórko i nie leź do
okna, bo dziś je szorowałam.
- Oj chwila… - był skupiony i coraz
bardziej zbliżał się do okna
- Jay…
- Cicho cicho, bo wystraszysz.
- Ale Jay…
PUM! Rozległo się puste „pum”. Jay walnął
czołem w szybę.
- Jay do choroby! – ręce mi opadły, a
Nathan zaczął śmiać się do rozpuku
- No co? – spytał niewinnie Loczek
- Jajco! Po twoim czole została tłusta
plama na szybie!
- No wypraszam sobie! Na pewno nie po moim tłusta!
- No wypraszam sobie! Na pewno nie po moim tłusta!
Widząc jednak moje lodowate spojrzenie
spuścił głowę; - To gdzie leży szmatka?
- Widziałem na sznurze w łazience na dole
łosiu. – minął go Max
Jay nie pogrążając się bardziej zakręcił
się na pięcie i posłusznie za chwilę wrócił ze szmatką i płynem do mycia i
wziął się za usuwanie swojej plamy.
- To co – Max podszedł do mnie i Nathana.
Oparł się przedramionami na blacie baru. – Szykujemy się na imprezę.
- Chyba nie wszyscy z tego pomysłu są
zadowoleni…
- Nath, to było do przewidzenia.
- A nie uważasz, że ona przesadza?
Jesteśmy w innym kraju, na innym kontynencie Max. Nie traci na tym praca, a ta
się czepia, że chcemy się pobawić.
- Jeszcze jakby tylko się czepiała to by
była mała sprawa, ale ona nastawia przeciwko nas Sivę, nie zauważyłeś?
- Zauważyłem. Ostatnio odsunął się od nas.
- Przepraszam, że się wtrącam… -
chrząknęłam – Ale może pogadajcie z nim tak szczerze jak facet z facetem? Przecież
Siva nie jest pantoflarzem. – wzrok Nathana i Maxa – Yyyymm… aż takim? –
próbowałam głupkowato wybrnąć
- Vicky, nie da rady z niektórymi pogadać
jak już mają mózg wyprany. – westchnął Max po czym uśmiechnął się – Szykuj się
na imprezę. – puścił oko i odszedł
Przygryzłam wargę i spojrzałam na
Nathana. – Aż tak?
- No, szykuj się szykuj. Rób się na
bóstwo jak to mówicie. – uśmiechnął się i pocałował w policzek
- Ale ja nie o tym. – Nathan ściągnął
brwi - …Siva…?
- Oddala się od nas i widzimy w tym wpływ
Nareeshy, tyle.
- Może mogę jakoś pomóc? Pogadać z
Nareeshą czy coś?
- I co jej powiesz? Żeby nie trzymała
swojego chłopaka na smyczy? Kochanie…
- Nie wiem, kurde. – wzruszyłam bezradnie
ramionami
- Jakoś to będzie. – wziął mnie za rękę i
poszliśmy na górę, ale widziałam, że czuł się nieswojo z tą sytuacją
- Ile osób ma być na imprezie?
Nathan spojrzał na mnie spod byka. – Dużo
- Dawaj.
- Chłopaków poniosło. Zaprosili ponad 30
osób.
- CO?! Oszaleliście?! Przecież to miała
być SKROMNA impreza!
Sykes uśmiechnął się słodko. – Myślałem,
że już się przyzwyczaiłaś do życia z The Wanted.
- No niby tak, ale za każdym razem okazuje
się, że jednak nie. – otworzyłam gwałtownie szafę i tym razem Nathan w tym
samym momencie powiedział razem ze mną – I co ja mam na siebie włożyć?! – gdy powiedzieliśmy
chórem spojrzałam na niego zdziwiona – Skąd wiedziałeś, że teraz to powiem?
- Bo już cię Skarbie znam. Za każdym
razem jest to samo. – roześmiał się i rozsiadł na łóżku – Dobra, rób pokaz
mody.
- Ani mi się śni! Lepiej chodź tu i
wybierz mi coś, bo będę godzinami się zastanawiać co wybrać.
- Aaaaaa to może być niebezpieczne,
rzeczywiście. – zeskoczył z łóżka i podszedł luźnym krokiem do szafy – O. Masz
już. – wyciągnął mi wieszak z brązową sukienką
Uniosłam brew. – No chyba nie… -
pokręciłam głową
- Oczywiście, że tak! Nakładasz ją!
- Nie…
- To po co ją masz?
Westchnęłam ciężko. – Dobra, wygrałeś. –
wzięłam od niego wieszak i już kierowałam się do łazienki, gdy jeszcze
odwróciłam się – Ale ty w takim razie nakładasz tą jeansową koszulę!
- Jeansową?!
- Tak, jeansową!
- Ale
- To po co ją kupiłeś?
Uśmiechnął się znów słodko po czym puścił
oko. – Ale to ty mi kochanie ją kupiłaś.
- O nie! Dla sprecyzowania to ja ci ją
wsadziłam tylko pod kasę, ale to ty za nią zapłaciłeś!
Cześć (: ! Ten rozdział to taka moja odskocznia od codzienności. Mam nadzieję, że poczuliście choć trochę pozytywnej energii, którą na wszelkie sposoby starałam się przekazać...
Co u mnie? Zamiast wychodzić na prostą mam wrażenie, że stoję w miejscu. Chyba na dzień dzisiejszy nie potrafię sama sobie pomóc i polepszyć samopoczucia psychicznego.
Dziękuję, że jesteście, że dajecie o sobie znać. Kololowa - jestem z Ciebie dumna, że ostatnio skomentowałaś wszystkie rozdziały. Bardzo mi miło i cieplutko na sercu się zrobiło.
Ah zapomniałabym! Dziś miałam sen z Nathanem! Śnił mi się, że dołączył do mnie na jakimś domku, a potem, że towarzyszył mi podczas jakiegoś wesela:) Siedział koło mnie, rozmawialiśmy ze znajomymi, pilnował mnie na każdym kroku i wyglądał słodko, gdy był zazdrosny. Nie powiem- sen polepszył mi humor z samego rana.
Już się pochwaliłam i uciekam, bo P.potrzebuje mojej pomocy przez telefon.
Buziak ;*!
Ahaha kocham ten rozdział! Nie! Ja kocham całe to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńEj! Też chcę takie sny z Nathanem! :)
Do następnego Skarbie <3
Super rozdział jak zawsze??? Nie mogę się doczekać nexta :)
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś mi się śnił Nathan :)
Do NN weny
!!!*
UsuńKocham Twoje opowiadanie, uwazam je za najlepsze jakiekiedykolwiek czytalam <3
OdpowiedzUsuńwswiecieeminemowatej.blogspot.com -chcialabym abys wpadla na mojego bloga jesli mozesz oczywiscie :*
Jestem i zostanę do końca ;)
OdpowiedzUsuńAle super sen, ja mam jakieś albo chore albo głupie, czyli głównie śmieję się po przebudzeniu xD
W końcu się wszystko u cb ułoży. Stoisz w miejscu, mówisz ? Ważne się nie cofasz, a skoro już stoisz to za moment zrobisz pierwszy krok, a za nim kolejny, a wtedy tak się rozpędzisz, że sama nie będziesz wiedziała kiedy to wszystko się tak polepszyło :) Tak będzie i głowa do góry, zero zamulania, uśmiech na twarzy i wiara w lepsze jutro i żadnego rozmyślania i pogrążania się w smutku ! :D
A teraz rozdział :)
Vicky i sprzątanie ? hahah dziewczyna chyba faktycznie musi zająć czymś ręce i pomyśleć :) hahhaha Parker i te jego regenerujące się komórki :D jak dziecko xD ta sytuacja z Siveeshą to jak w The Wanted life :P a to zua Naree :( hahahah Nathan stylista :D eh ta miłość *,*
do następnego Miśku :*
Wooooow
OdpowiedzUsuńNo no no
Zazdroszczę. Mnie Nath jeszczw nigdy nie odwiedził w snach... Ehh...
Co do rozdziału...jest dobry. Bardzo. I powiem ci ze poczulam energię płynącą z niego. Kiedy zobaczylam rozdzial musialam go przeczytac. Koniecznie. Haha przyszedl do mnie chlopak a ja sobie siedzialam i cZytalam co bylo rownozanczne z olewaniem go. Ojej jaki byl smutny... Widzisz?:D ty i wantedowe story poruszacie moje serce bardziej niz on. Zabilby mnie gdyby to przeczytal ale dzieki Bogu nie interesują go takie sprawy:) takze...jestem happy i powodzenia. Jestem pewna co do mojego wczesniejszego komentarza i nadal twierdzę ze bedzie lepiej. Tylko trzeba przeczekac. Pa!
Znajoma Samobójcy
Świetny rozdział i tak spokojnie w nim i fajnie :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następną część.
Pozdrawiam ;)
S.