wtorek, 4 sierpnia 2015

Może posprzątam? - rozdział 145.

- Pf! Oczywiście, że nagrałam! Toć to historyczny moment był! – puściłam oko do załamanego Jaya
- Ale stary! – objął jego ramieniem Max – Ty się nic nie chwaliłeś, że masz aspiracje do zostania aktorem. Porno. – dodał na koniec, a my wszyscy parsknęliśmy
- Czemu się tylko do mnie przyczepiliście?! Skoro to był pomysł Toma!
- Wcale nie! – odkrzyknął Parker przeżuwając z wypchanymi polikami – On sam mówił, że to nierealne, więc mu tylko udowodniłem.
- A ty jak zwykle kochanie musiałeś posłużyć przyjacielską radą…
- Kelsey przestań. – cmoknął „przeżuwacz” z szelmowskim uśmiechem po czym wszyscy roześmiani, no może oprócz Jaya, usiedliśmy i zjedliśmy śniadanie ciągle śmiejąc się i wymyślając nowe grypsy na nową parę w mieszkaniu ;)

**

Chłopaki akurat wychodzili z mieszkania, by dojechać do Scootera, gdy zadzwonił do mnie Nathan;
- Hej
- Hej, jak Mały?
- Słuchaj, osłabiony jest i cały czas śpi. Musi dużo odpoczywać, lepiej, żebyś nie przyjeżdżała dzisiaj…
- Nath, bez przesady
- Naprawdę Vicky będzie lepiej jeśli zostaniesz w domu. Nie ma sensu, żebyś przyjeżdżała. – mówił zdecydowanie
- Dobrze – westchnęłam – Zostanę w domu.
- I bardzo dobrze
- A ty już jedziesz do Scootera? Chłopaki właśnie wyjechali.
- Tak tak, jestem już w drodze.
- Okey, w takim razie trzymam kciuki za rozmowę odnośnie koncertu dla Stephana.
- Dobra. W takim razie co będziesz robić?
- Miałam iść do Stepha, a teraz to nie wiem… Może posprzątam?
- Przecież za dwa dni przychodzą panie i posprzątają jak zwykle. Naprawdę chce ci się?
- A co innego mam robić?
- Iść i opalać się na taras z dziewczynami.
- Nie mam ochoty. – skrzywiłam się
- To rób co chcesz. Tylko bądź grzeczna. – roześmiał się
- Jak zawsze
- Ekhm… to może lepiej nie jak zawsze…
- Ha ha ha!- skwitowałam – Nara tobie!
- Cześć – pożegnał się ze śmiechem
Odłożyłam telefon i rozejrzałam się po parterze. W sumie można poodkurzać i umyć chociaż okna od strony tarasu…
- Vicky wskakuj w bikini i dawaj do nas! – krzyknęła Kels, siłując się z leżakiem na trawie
- Nie mam ochoty, sorry!
- Co ty gadasz?!
- Chodź do nas! – zachęcała Nareesha
- Posprzątam lepiej.
- Co zrobisz? – skrzywiła się Nareesha
- Tak, też jestem w szoku… - mruknęłam sama do siebie po czym zrobiłam poszukiwania odkurzacza. Wcale nie była to łatwa sprawa, bo nikt go wcześniej nie widział. No cóż… Znalazłam bestię w jakiejś wnęce w szafie, w zakamarku domu. Wyciągnęłam go o mało nie zabijając się przez inne graty, które jednak istniały w tym metrażu, podłączyłam do gniazdka i zaczęłam odkurzać. W prawdzie nie było dużo kurzu i brudu, ale i tak cały parter i pokój wspólny z Nathanem przeleciałam. Reszcie do pokoi nie właziłam. Jak chcą to niech sami sobie sprzątają ;).
Następnie jak mówiłam, wzięłam się za mycie okien. Nalałam do miski wody, wzięłam płyn do mycia okien i stanęłam przed zadaniem.
- Vicky weź się nie wygłupiaj i chodź do nas. – nalegała Kelsey, wychylając się z leżaka
- Nie nie nie. Wypucuję okna i dopiero wtedy do was wskoczę.
- O reeety… - przeciągnęła obrażonym tonem, a ja wzięłam się ambitnie do pracy
Po jakichś 30 minutach dokładnego pucowania i szorowania, blondynka wpadła z tarasu do salonu, gdzie jeszcze czyściłam ostatni kawałek okna i oświadczyła;
- We mnie i w Nareeshy budzą się wyrzuty sumienia jak patrzymy na ciebie.
- Co się mówi w takich sytuacjach? …Dziękuję? – puściłam do niej oko i prysnęłam płynem na okno
- Powiedz, że jak skończysz dobijać ten kawałek okna to wskakujesz w strój i dołączasz do nas.
- Moooożeeee…
- Nie „może” tylko na pewno. …Swoją drogą – ścięła wszystkie pomyte okna – Niezłym blaskiem daje po oczach.
- No! I tak ma być! A niech tylko ktoś wybrudzi albo jakąś smugę zrobi to ubiję!

Dwie godziny później;

- O matko jaki jestem padnięty!
- Mam dość!
- Jestem głodny!
- Oho. I po spokoju. – mruknęła Nareesha, gdy leżałyśmy na tarasie i usłyszałyśmy jak dzika hołota wróciła
- Tu jesteś! – Nathan dopadł mój leżak od tyłu i nachylił się, dając do góry nogami buziaka w usta
- Jak poszło? – momentalnie się wyprostowałam
- Vicky… - przeszedł, wziął moje nogi do góry, usiadł na leżaku i położył moje nogi na swoje uda – Rozmawialiśmy z Braunem i nie jest zachwycony pomysłem.
Do oczu nadeszły łzy. – Jak to? …Ale powiedzieliście mu w jakiej Stephan jest sytuacji?
- No pewnie, że powiedzieliśmy. – na taras doszedł Max – I zgodził się ostatecznie.
Spojrzałam na Nathana. – To tak czy nie?
Dopiero teraz Sykes szeroko się uśmiechnął.
- Ty łajzo! – chciałam się na niego rzucić, ale przytrzymał skutecznie moje nogi przez co łomotnęłam z powrotną siłą w nagłówek leżaka – Dlaczego mnie wkręcasz?
- Ale świetnie! – cieszyły się dziewczyny – Widzisz Vicky i już wszystko będzie dobrze!
- Mam taką nadzieję.
- Jestem strasznie głodny. – nachylił się do mnie Nathan – Pojedziemy coś zjeść?
- W piekarniku masz jedzonko.
Otworzył szeroko oczy i uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje białe, równiutkie zęby. – Zrobiłaś też obiad?
- Pomyślałam, że będziesz głodny…
- Dlaczego Kelsey nie zrobiłaś mi obiadu? – na tarasie pojawił się oczywiście Thomas, dosłownie jakby wyrósł spod ziemi
- Vicky, ja cię kiedyś uduszę za zbyt dobre serce. – syknęła do mnie koleżanka, a do chłopaka się odwróciła – Bo Tom Parker ma dwie rączki i potrafi sam sobie coś upichcić.
- No wiesz co… - ściął ją – To ja ciężko pracuję, zarabiam pieniądze na nasz dom i nasze dzieci, jestem wykończony, a moja kobieta nawet mi nie zrobi ciepłego obiadu?
- Przestań się użalać tylko idź coś szamaj i szykuj się. – klepnął go Max
- Na co znowu ma się szykować? – westchnęła ciężko Nareesha
- W drodze powrotnej postanowiliśmy z chłopakami, że skoro plan wypalił i pomożemy Stephanowi w wyzdrowieniu to warto to uczcić i taką skromną imprezę zrobić.
Uniosłam brew i bez przekonania powtórzyłam. – „Skromną”?
- Vicky oczywiście, że tak! – uśmiechnął się cwaniacko
- Wierzyć mi się nie chce… Siva! – Nareeshie zdecydowanie pomysł nie przypadł do gustu i poszła szukać swojego chłopaka
- A ty kochanie – Kels zwróciła się do swojego chłopaka – już nie jesteś „wykończony” i masz siłę na imprezę?
Tom w skupieniu zamknął oczy i odparł; - O. Już czuję jak moje komórki regenerują się.

20 minut później;

Przyszłam z tarasu do kuchni.
- I jak – podeszłam do Nathana, który zmywał po sobie – smakowało?
- Przepyszne było. Chodź tu, dam ci buziaka za to.
Zrobiłam krok kiedy ochlapał mnie zimną wodą z kranu.
- No wiesz?! – stałam zszokowana
- Żartowałem. – puścił oko
- To ja jutro też zażartuję i już więcej obiadu ci nie zrobię. – założyłam ręce na biodrach
- Zrobisz.
- Nie.
- To sam sobie zrobię.
Uniosłam brew. – Proszę cię bardzo.
- Ej widzieliście tamtego kota czy co to tam było? – Jay podleciał do okna
- Nie
- Zaraz go wyczaję!
- Jay to wyjdź na podwórko i nie leź do okna, bo dziś je szorowałam.
- Oj chwila… - był skupiony i coraz bardziej zbliżał się do okna
- Jay…
- Cicho cicho, bo wystraszysz.
- Ale Jay…
PUM! Rozległo się puste „pum”. Jay walnął czołem w szybę.
- Jay do choroby! – ręce mi opadły, a Nathan zaczął śmiać się do rozpuku
- No co? – spytał niewinnie Loczek
- Jajco! Po twoim czole została tłusta plama na szybie!
- No wypraszam sobie! Na pewno nie po moim tłusta!
Widząc jednak moje lodowate spojrzenie spuścił głowę; - To gdzie leży szmatka?
- Widziałem na sznurze w łazience na dole łosiu. – minął go Max
Jay nie pogrążając się bardziej zakręcił się na pięcie i posłusznie za chwilę wrócił ze szmatką i płynem do mycia i wziął się za usuwanie swojej plamy.
- To co – Max podszedł do mnie i Nathana. Oparł się przedramionami na blacie baru. – Szykujemy się na imprezę.
- Chyba nie wszyscy z tego pomysłu są zadowoleni…
- Nath, to było do przewidzenia.
- A nie uważasz, że ona przesadza? Jesteśmy w innym kraju, na innym kontynencie Max. Nie traci na tym praca, a ta się czepia, że chcemy się pobawić.
- Jeszcze jakby tylko się czepiała to by była mała sprawa, ale ona nastawia przeciwko nas Sivę, nie zauważyłeś?
- Zauważyłem. Ostatnio odsunął się od nas.
- Przepraszam, że się wtrącam… - chrząknęłam – Ale może pogadajcie z nim tak szczerze jak facet z facetem? Przecież Siva nie jest pantoflarzem. – wzrok Nathana i Maxa – Yyyymm… aż takim? – próbowałam głupkowato wybrnąć
- Vicky, nie da rady z niektórymi pogadać jak już mają mózg wyprany. – westchnął Max po czym uśmiechnął się – Szykuj się na imprezę. – puścił oko i odszedł
Przygryzłam wargę i spojrzałam na Nathana. – Aż tak?
- No, szykuj się szykuj. Rób się na bóstwo jak to mówicie. – uśmiechnął się i pocałował w policzek
- Ale ja nie o tym. – Nathan ściągnął brwi - …Siva…?
- Oddala się od nas i widzimy w tym wpływ Nareeshy, tyle.
- Może mogę jakoś pomóc? Pogadać z Nareeshą czy coś?
- I co jej powiesz? Żeby nie trzymała swojego chłopaka na smyczy? Kochanie…
- Nie wiem, kurde. – wzruszyłam bezradnie ramionami
- Jakoś to będzie. – wziął mnie za rękę i poszliśmy na górę, ale widziałam, że czuł się nieswojo z tą sytuacją
- Ile osób ma być na imprezie?

Nathan spojrzał na mnie spod byka. – Dużo
- Dawaj.
- Chłopaków poniosło. Zaprosili ponad 30 osób.
- CO?! Oszaleliście?! Przecież to miała być SKROMNA impreza!
Sykes uśmiechnął się słodko. – Myślałem, że już się przyzwyczaiłaś do życia z The Wanted.
- No niby tak, ale za każdym razem okazuje się, że jednak nie. – otworzyłam gwałtownie szafę i tym razem Nathan w tym samym momencie powiedział razem ze mną – I co ja mam na siebie włożyć?! – gdy powiedzieliśmy chórem spojrzałam na niego zdziwiona – Skąd wiedziałeś, że teraz to powiem?
- Bo już cię Skarbie znam. Za każdym razem jest to samo. – roześmiał się i rozsiadł na łóżku – Dobra, rób pokaz mody.
- Ani mi się śni! Lepiej chodź tu i wybierz mi coś, bo będę godzinami się zastanawiać co wybrać.
- Aaaaaa to może być niebezpieczne, rzeczywiście. – zeskoczył z łóżka i podszedł luźnym krokiem do szafy – O. Masz już. – wyciągnął mi wieszak z brązową sukienką
Uniosłam brew. – No chyba nie… - pokręciłam głową
- Oczywiście, że tak! Nakładasz ją!
- Nie…
- To po co ją masz?
Westchnęłam ciężko. – Dobra, wygrałeś. – wzięłam od niego wieszak i już kierowałam się do łazienki, gdy jeszcze odwróciłam się – Ale ty w takim razie nakładasz tą jeansową koszulę!
- Jeansową?!
- Tak, jeansową!
- Ale
- To po co ją kupiłeś?
Uśmiechnął się znów słodko po czym puścił oko. – Ale to ty mi kochanie ją kupiłaś.

- O nie! Dla sprecyzowania to ja ci ją wsadziłam tylko pod kasę, ale to ty za nią zapłaciłeś!






Cześć (: ! Ten rozdział to taka moja odskocznia od codzienności. Mam nadzieję, że poczuliście choć trochę pozytywnej energii, którą na wszelkie sposoby starałam się przekazać...
Co u mnie? Zamiast wychodzić na prostą mam wrażenie, że stoję w miejscu. Chyba na dzień dzisiejszy nie potrafię sama sobie pomóc i polepszyć samopoczucia psychicznego.
Dziękuję, że jesteście, że dajecie o sobie znać. Kololowa - jestem z Ciebie dumna, że ostatnio skomentowałaś wszystkie rozdziały. Bardzo mi miło i cieplutko na sercu się zrobiło.

Ah zapomniałabym! Dziś miałam sen z Nathanem! Śnił mi się, że dołączył do mnie na jakimś domku, a potem, że towarzyszył mi podczas jakiegoś wesela:) Siedział koło mnie, rozmawialiśmy ze znajomymi, pilnował mnie na każdym kroku i wyglądał słodko, gdy był zazdrosny. Nie powiem- sen polepszył mi humor z samego rana. 

Już się pochwaliłam i uciekam, bo P.potrzebuje mojej pomocy przez telefon. 

Buziak ;*!

7 komentarzy:

  1. Ahaha kocham ten rozdział! Nie! Ja kocham całe to opowiadanie!
    Ej! Też chcę takie sny z Nathanem! :)
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział jak zawsze??? Nie mogę się doczekać nexta :)
    Też kiedyś mi się śnił Nathan :)
    Do NN weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Twoje opowiadanie, uwazam je za najlepsze jakiekiedykolwiek czytalam <3
    wswiecieeminemowatej.blogspot.com -chcialabym abys wpadla na mojego bloga jesli mozesz oczywiscie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem i zostanę do końca ;)
    Ale super sen, ja mam jakieś albo chore albo głupie, czyli głównie śmieję się po przebudzeniu xD
    W końcu się wszystko u cb ułoży. Stoisz w miejscu, mówisz ? Ważne się nie cofasz, a skoro już stoisz to za moment zrobisz pierwszy krok, a za nim kolejny, a wtedy tak się rozpędzisz, że sama nie będziesz wiedziała kiedy to wszystko się tak polepszyło :) Tak będzie i głowa do góry, zero zamulania, uśmiech na twarzy i wiara w lepsze jutro i żadnego rozmyślania i pogrążania się w smutku ! :D

    A teraz rozdział :)
    Vicky i sprzątanie ? hahah dziewczyna chyba faktycznie musi zająć czymś ręce i pomyśleć :) hahhaha Parker i te jego regenerujące się komórki :D jak dziecko xD ta sytuacja z Siveeshą to jak w The Wanted life :P a to zua Naree :( hahahah Nathan stylista :D eh ta miłość *,*

    do następnego Miśku :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wooooow
    No no no
    Zazdroszczę. Mnie Nath jeszczw nigdy nie odwiedził w snach... Ehh...
    Co do rozdziału...jest dobry. Bardzo. I powiem ci ze poczulam energię płynącą z niego. Kiedy zobaczylam rozdzial musialam go przeczytac. Koniecznie. Haha przyszedl do mnie chlopak a ja sobie siedzialam i cZytalam co bylo rownozanczne z olewaniem go. Ojej jaki byl smutny... Widzisz?:D ty i wantedowe story poruszacie moje serce bardziej niz on. Zabilby mnie gdyby to przeczytal ale dzieki Bogu nie interesują go takie sprawy:) takze...jestem happy i powodzenia. Jestem pewna co do mojego wczesniejszego komentarza i nadal twierdzę ze bedzie lepiej. Tylko trzeba przeczekac. Pa!

    Znajoma Samobójcy

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział i tak spokojnie w nim i fajnie :)
    Z niecierpliwością czekam na następną część.
    Pozdrawiam ;)
    S.

    OdpowiedzUsuń