Minęły dwie godziny, w ciągu których byłam m.in. u Kevina.
Na szczęście wszystko szło w jak najlepszym kierunku i po myśli lekarzy. Rana
po operacji goiła się, a sam pacjent wracał do normy książkowo. Zajrzałam też
po drodze do Stephana, ale mój mały idol akurat spał po podaniu kolejnej dawki
leków, więc przykryłam go kołdrą i kierowałam się z powrotem do sali Nathana,
gdy usłyszałam za sobą;
- Vicky ?!
Odwróciłam się momentalnie, a kilka metrów za mną wzrok we
mnie miały wbity pani Karen i Jessica. Uśmiechnęłam się promiennie i od razu
ruszyłam w ich kierunku.
- Dzień dobry ! Hej !
- Cześć Vicky !
- Dzień dobry Victorio ! – przywitałyśmy się, ściskając
- Jak lot ? Na pewno jesteście wykończone tyloma godzinami …
- Nie jest tak źle. – pani Karen uśmiechnęła się – Jess
przespała całą drogę, ale ja niestety nie potrafiłam podzielać jej stoickiego
spokoju …
- Oj mamo, mówiłam ci, że wylądujemy całe i zdrowe …
- Tak, tak, mówiłaś.
Zaśmiałam się cicho. – Chodźcie. Na pewno nie możecie
doczekać się spotkania z Nathanem. – zaczęłam je prowadzić
- Jak on się czuje ?
- Tom mówił, że po obudzeniu się jest całkiem sprawny, to
prawda ?
- Tak. Na szczęście nie ma żadnych zmian i wszystko
szczęśliwie się zakończyło. Bądźcie cierpliwe, jeszcze chwila … Gdzie
zostawiłyście walizki ? – zauważyłam brak bagażu
- Tom był tak miły, że przyjechał po nas na lotnisko,
podrzucił tutaj i zabrał wszystko z sobą.
- Rozumiem. – kiwnęłam głową – Zaraz. To Tom jest tutaj ?!
- Tak – odpowiedziała najnormalniej w świecie Jessica
- Nath nic nie mówił, że Tom miał teraz wpaść … - coś mi się
nie zgadzało
- A właśnie Tom mówił, że Nathan ma jakąś niecierpiącą
zwłoki sprawę.
Ściągnęłam brwi. – Dobra, nie ogarniam ich. Nie pierwszy raz
zresztą.
- No a jak ty się czujesz ? – pani Karen z troską dotknęła
mojego ramienia – Musiałaś bardzo to przeżyć. – przejechała po mnie wzrokiem z
góry do dołu
- Ekhm … - chrząknęłam – To chyba oczywiste, że strasznie
się tym wypadkiem przejęłam, ale – machnęłam ręką, chcąc odgonić stare czasy – najważniejsze,
że Nath już jest zdrowy i , że nic mu nie grozi.
- Tom mówił, że byłaś przy moim synu cały czas i, że nawet
na moment nie chciałaś odpuścić … - w odpowiedzi wzruszyłam niewinnie ramieniem
– Chciałam ci w tym momencie bardzo podziękować za to.
- Ale … - patrzyłam, nie rozumiejąc to na Jess to na jej
mamę – nie do końca wiem o co chodzi … Za co podziękować ?
- Za to, że opiekowałaś się Nathem, że nie spuszczałaś z
niego oka … że byłaś przy nim. Dla mnie i Jessici to naprawdę wiele znaczy.
- Dzięki Vicky. – blondynka posłała mi ciepły uśmiech
- Wydawało mi się to sprawą naturalną i nie ma za co
dziękować.
- Nie każda dziewczyna postępowałaby tak na twoim miejscu.
- Więc może dlatego ja nie jestem „każda”. - posłałam
uśmiech i podeszłyśmy pod drzwi sali – To zapraszam. – otworzyłam drzwi i
weszłyśmy do środka, gdzie na łóżku siedział Tom, a Scooter opierał się o
ścianę
- Nath ! – obydwie ruszyły do jego łóżka
- Mamo ! Jess ! – Sykes momentalnie zrobił się
przeszczęśliwy
- To ja nie będę przeszkadzał. – od łóżka odszedł Tom, którego
obecność bardzo mnie zdziwiła
– Ja też już będę się zbierał. – Scooter wyprostował się - Nath
– odezwał się na koniec do pacjenta – przemyśl to raz jeszcze.
Brunet posłał mu nic nieznaczący uśmiech i dalej witał się
ze swoimi dziewczynami, a Braun przechodząc obok mnie, rzucił obojętne;
- Do zobaczenia.
- Mhm … - mruknęłam złośliwie
- Na razie Słońce
- Tom co ty tu robisz właściwie ? Przecież nie umawialiśmy
się na teraz.
- Oj tam – wyczułam jego delikatne zmieszanie – musieliśmy coś
obgadać i wiesz … tak wyszło. – zakończył wyszczerzony, a ja uniosłam brew i
nie zdejmowałam z niego spojrzenia
- „Obgadać” ? W takim razie wyczuwam problemy.
Tom parsknął cicho. – W sumie na twoim miejscu też bym miał
takie same zdanie na ten temat. – i nim zdążyłam przyswoić te jego słowa do wiadomości;
już go nie było
- Że co ?? – sama do siebie się skrzywiłam
- Vicky, chodź do nas ! – zawołał Nath. Odwróciłam się
raptownie do nich. Zobaczyłam wspaniałą, szczęśliwą i kochającą się trójkę. Nie
chciałam psuć tego obrazka.
- Wiecie co ? Zostawię was, na pewno jesteście za sobą
stęsknieni, chcecie porozmawiać, nacieszyć się sobą … Nie będę wam
przeszkadzać.
- Oj Vicky, co ty mówisz. – zgasiła mnie pierwsza Jessica
- Posiedź z nami. – nalegała pani Karen
- Kochanie …
- Nath nie patrz tak na mnie ! – wytknęłam palcem ze
śmiechem – Pójdę do Stephana w międzyczasie. Wcześniej spał, więc może już się
obudził. Przyjdę za jakieś pół godziny. – puściłam oko i zostawiłam szczęśliwą
rodzinę za sobą
W głębi korytarza zauważyłam stojącego do mnie tyłem Toma,
który rozmawiał z kimś zawzięcie przez telefon. Podeszłam bliżej.
- No mam nadzieję, że się zgodzi …. Kels kochanie nie
panikuj, bardzo cię proszę ! … Tak, tak ty byś to na pewno załatwiła najlepiej
na świecie … Wybiorę dobrze i będzie pasować … - Tom wydawał się być coraz
bardziej podirytowany i tylko wzdychał słuchając rozmówczyni - … Ale dlaczego
we mnie nie wierzysz ? … Dam radę … - aż w końcu – KELSEY !!! – podniósł ton i
zawrócił się, a widząc, że stałam za nim, spanikował; - Muszę kończyć, pogadamy
w domu. Pa ! – i schował telefon do kieszeni spodni
- Tom – odezwałam się – jakiś problem ?
- Nie nie nie, dlaczego ?
- … Może dlatego, że jesteś jakiś zdenerwowany … ?
- Ja ?! – wymuszony śmiech – Vicky Słońce …
Obserwowałam go. Byłam pewna, że coś mi nie pasowało. –
Jesteś dziwny.
- Wymyślasz.
- Oczywiście … A tak na serio – założyłam ręce na klatce
piersiowej - to o co chodzi ?
- O nic, jeju ! – kolejna irytacja – Chcesz kawy ? Właśnie !
Muszę uzupełnić brak kofeiny ! – ruszył do automatu – A ! – zawrócił się do
mnie gwałtownie – To chcesz tej kawy ?
- Nie, dzięki … - pokręciłam głową i poszłam dalej przed
siebie, do Stephana …
- Cześć Maluchu ! – przywitałam się ze szkrabem, który
oglądał jakąś bajkę w telewizji
- Cześć Vicky ! – rzucił się jak zwykle do mnie – Pooglądasz
ze mną ? – spytał, będąc do mnie przyklejony
- A co oglądasz ?
- Fineasha i Ferba
- O super ! To jasne, że pooglądam. Uwielbiam ich ! –
usadowiłam się z chłopcem na łóżku, który pozostał u mnie na kolanach
- Ja też ich uwielbiam ! Są superowi !
I tak zleciało mi trochę czasu w towarzystwie małego
pacjenta. Pożegnałam się z nim i wróciłam jak obiecałam do sali Sykesowej.
- Hej – zaznaczyłam swoje przybycie
- W końcu jesteś ! – Nath przewrócił teatralnie oczami –
Gdzieś ty była ?
- Mówiłam, że idę do Stephana przecież.
- Kto to Stephan ? – zaciekawiła się mama Nathana
- To taki słodki mały chłopiec, na punkcie którego Vicky
totalnie się rozkleja.
- Sam widziałeś jaki jest wspaniały ! – broniłam się –
Zresztą nie „rozklejam się”, a po prostu lubię go ! Te określenie w zupełności
by starczyło !
Roześmiali się w trójkę.
- On też miał jakiś nieszczęśliwy wypadek ? – spytała Jessica
- Nie jestem pewna czy to właściwe określenie w jego
sytuacji … Steph ma raka. – za każdym razem, gdy musiałam to wypowiedzieć, głos
mi się trząsł
- Biedne dziecko …. – pani Karen pokręciła głową
- Tak, ale jest bardzo dzielne i zadziwia swoją radością z
dnia codziennego.
- To fakt. – przyznał mój chłopak – Mały jest niesamowity.
Ostatnio dostałem od niego odlotową brykę. – wymieniliśmy uśmiechy
- Przekaż mu dużo zdrowia od nas w takim razie.
- Dobrze – uśmiechnęłam się „oby tylko to mogło pomóc …”
- Będziemy się zbierały. – mama Sykesa znacząco spojrzała na
swoją córkę, a ta poderwała się
- Nono, mama jest śpiąca przez te czuwanie w samolocie.
Wpadniemy jutro.
- Mam nadzieję, że chłopaki nie narobili syfu w domu. – Nath
przygryzł wargę
- Mówisz tak jakbyśmy ich nie znały. – roześmiała się jego
mama, pocałowała go, a w ślad za nią podążyła Jessica. Pożegnały się i wyszły.
- Znowu sami. – uśmiechnął się do mnie Nath – Tak najlepiej.
– wyciągnął do mnie rękę, abym usiadła koło niego. Nie musiał dwa razy
powtarzać, bo już po chwili byłam w niego wtulona.
- Jak się czujesz ? Wszystko w porządku ?
- W jak najlepszym. – mruknął mi do ucha i zaczął całować
kark
- Nath przestań … - szepnęłam – Jesteśmy w szpitalu, a ty
jesteś tu pacjentem przypominam.
- Pacjentowi też się coś od życia należy. – z pełnym
uśmiechem zawrócił moją twarz w swoją stronę i złożył na ustach soczysty
pocałunek
- Noooo – roześmiałam się – to już pacjent jest naprawdę
zdrowy.
- Ale trzeba pacjentowi podać jeszcze coś na zwiększenie
ilości endorfin.
W jego oczach zauważyłam ogniki, ale musiałam niestety je
zgasić.
- Ogarnij się. – odsunęłam się od niego – Zostaniesz wypisany
to wtedy może poszalejemy.
- Jak to „może” ?!
- No wiesz – roześmiałam się – zobaczymy czy będziesz
grzeczny.
- Przecież zawsze jestem !
- Oho NA PEWNO !!
- Vicky … - spoważniał
- Słucham.
- Wiesz … - spojrzał na mnie już „normalnym”, czułym
wzrokiem – dobrze, że cię mam i, że nie pozwoliłem tobie odlecieć.
- No nie wiem czy cena wypadku i śpiączki była
- Ci ! – przerwał mi – Nie podchodź tak do tego.
- Chyba nie potrafię inaczej Nath …
- Potrafisz. – uśmiechnął się – Potrafisz. – powtórzył –
Ciesz się tym, że już jest dobrze.
Pocałowałam go delikatnie w usta, a do sali wpadł Tom z
krzykiem;
- MAM !
Podskoczyliśmy obydwoje przestraszeni, a Parker, widząc mnie
zbladł. Nigdy tak nie reagował na mój widok.
- Co masz ? – spytałam
- Co mam ? – powtórzył – … Yyy … Co ? Ja ? Ja coś mam ? –
zachowywał się jak w afekcie – Yyy … Pomysł mam !
Uniesiona brew. – Na co ?
- Jak to na co ? … Yyy .. Na piosenkę przecież !
- Tom. Przerażasz mnie dzisiaj.
- Jaaaaa ? Ale słońce ! Czemu ?!
- Bo zachowujesz się jak debil !
Przełknął ślinę. – Mówisz ?
- O kochanie – zwróciłam się do swojego chłopaka – to nawet
ty tak żwawo nie reagujesz, gdy masz wenę.
- Ale Tom to Tom. – zaśmiał się, bawiąc moimi palcami
- Ewenement na skalę światową ... A jaki tytuł ma nowa
piosenka ?
Tom osłupiał. – Jaka piosenka ?
Policzyłam w myślach do dziesięciu byle nie wybuchnąć i
odezwałam się nadmiar spokojnie. – Ta, którą właśnie wymyśliłeś.
- Aaaaaa ! No. To. – patrzył szukającym ratunku wzrokiem –
Emmmm. Running out of reasons !
Uniosłam brew. – Okej. Wolę o więcej nie pytać.
- Masz rację. Nie rób tego.
Pacnęłam się w czoło. – TOM OSŁABIASZ MNIE !!!
- Vicky – zaalarmował Nathan – Ja muszę ogarnąć chyba coś
Parkera, to ty w tym czasie idź może coś zjeść na przykład, co ?
- Wyganiasz mnie ?!
- Nie !
- Żartowałam. – pokazałam język – Idę, idę, bo z Tomem i tak
się dziś nie dogadam. – machnęłam ręką i wyszłam, nie spuszczając wzroku z
Parkera, który wysyłał mi dziwny uśmieszek. Wyszłam na korytarz i skwitowałam;
- Oszaleć można !
Poszłam do toalety, a po wyjściu z ubikacji ogarniałam swój
look, który wiele wymagał. Poprawiłam się, a przynajmniej tak mi się wydawało i
wyszłam z łazienki. Bardzo wolnym krokiem szła przede mną starsza kobieta,
która niosła w dwóch dłoniach duże torby, które musiały chyba sporo ważyć. Nie
mogłam przejść obok tego obojętnie.
- Pomogę pani.
Staruszka spojrzała na mnie dziękującym wzrokiem. – Nie chcę
pani robić kłopotu …
- To naprawdę żaden kłopot. – uśmiechnęłam się i przejęłam
od niej torby. Nie powiem; ważyły po dobre kilka kilogramów i nie ukrywam, że
mi samej sprawiały trudność, żeby je przenieść. „Naprawdę nie jestem w formie,
skoro dwie reklamówki mnie przeciążają”- pomyślałam. Poniosłam pani torby na
windy i pożegnałam się. Gdy tylko drzwi za nią się zasunęły, a ja wyprostowałam
się; czarność przed oczami zakrólowała, a ja nie czując kończyn, ani w ogóle
swojego ciała odpłynęłam …
Poczułam nieprzyjemne ukłucie na wierzchu dłoni. Otworzyłam
oczy. Białe ściany, twarda powierzchnia pode mną.
- Jak się pani czuje ?
Podążyłam głową za głosem. Obok stał lekarz, który prowadził
przypadek Nathana i chował stetoskop do kieszeni. Zaraz przy mnie siedziała
pielęgniarka, która właśnie poinformowała, że węflon został założony, a przy
drzwiach stał w piżamie Nathan i Tom z zatroskaną miną. Nic nie rozumiałam z
tego wszystkiego i ściągnęłam brwi.
- Co się stało ?
- Zemdlałaś. – poinformował mnie od razu Nathan z
nieprzeciętnym, srogim głosem
- Znowu – dodał Tom
Spojrzałam na lekarza. – Straciła pani przytomność na
korytarzu przy windzie. Zna pani tych panów ?
- Tak. To mój chłopak, a drugi to przyjaciel.
- Nikt z rodziny zatem ? Niestety muszą panowie opuścić ten
gabinet.
- Ale – próbowałam zaprotestować
- Takie są procedury.
- Ale
- Przykro mi.
- Chcę, żeby Nathan został ! – warknęłam, ale zaraz tego
pożałowałam, bo w mojej głowie rozległ się huk
- Który z panów ma na imię Nathan ? … W takim razie może pan
zostać, ale proszę nie przeszkadzać. Drugiego pana proszę o wyjście.
Drzwi otworzyły się i zamknęły. Tom zapewne wyszedł.
- Pani … - lekarz spojrzał na moją kartę, która już została
wypisana. Chyba naprawdę musiałam długo nie ogarniać … - Victorio, pobraliśmy
od pani krew, by ustalić co było przyczyną pani zasłabnięcia. Chociaż patrząc
na panią, nie trudno nie zgadnąć o co chodzi i kojarząc częstotliwość z jaką
widziałem panią w sali u pana Nathana podejrzewam wycieńczenie organizmu, ale
jutrzejsze wyniki dadzą nam jasność.
- Chyba nie będzie pan mi prawił teraz kazań, co ? –
skrzywiłam się, leżąc na kozetce
- Nie zamierzam. Podamy pani zaraz potas i magnez dożylnie.
Będzie musiała pani spokojnie tu leżeć bez zbędnego ruszania się do momentu
wykończenia zawartości torebki.
- Nie mogę sobie stąd iść ? – jęknęłam
- Victoria słyszałaś co lekarz powiedział ?
- Nath …
- No. To się zastosuj.
Westchnęłam ciężko. Pielęgniarka przyszykowała sprzęt,
przystawiła słupek z zawieszoną kroplówką bliżej kozetki i podłączyła rurkę do
węflonu.
- Fu – skrzywiłam się
- Nie byłoby „fu”, gdyby zadbała pani o siebie. – uśmiechnął
się lekarz z mojego określenia – Wyniki będziemy mieli jutro rano przez wzgląd
na późną dzisiejszą godzinę. Proszę leżeć i pozwolić na spokojne skapywanie
kroplówki.
- Już ja tego przypilnuję. – wyprostował się Nathan
- Przyjdę niedługo zobaczyć jakie są postępy. – poinformował
lekarz i wyszedł z pielęgniarką.
Zostałam sama z Nathanem, który zaczął iść w
moją stronę. Było mi słabo i chciało się wymiotować. Naprawdę marnie się
czułam.
- Sykes tylko ja cię proszę. Nic nie mów. I tak mi się w
głowie dostatecznie kotłuje. – usiadł obok, patrząc na mnie – Ja wiem. Powinnam
była bardziej o siebie zadbać, ale wyszło jak wyszło. Teraz będzie lepiej. –
mówiłam spanikowana, czując na sobie ciężar odpowiedzialności za zaistniałą
sytuację – I w ogóle przepraszam cię, że musiałeś wstawać z łóżka, bo
powinieneś odpoczywać, a ja znowu namąciłam. Wiem, że narozrabiałam, ale proszę
cię nie ochrzaniaj mnie już bardziej. – włączył mi się słowotok z paniki – Ale
ty nie krzycz na mnie. Nic nie mów dobrze ?
Patrzył mi prosto w oczy poważnym wzrokiem, którego zaczęłam
już się obawiać i zapytał niskim głosem ni stąd ni zowąd;
- Wyjdziesz za mnie ?
Przestałam oddychać, ruszać się, myśleć i mrugać oczami.
Patrzyłam na niego, nie okazując żadnych oznak życia.
- Że … co … zrobię ? – spytałam po dobrych kilku sekundach
skaczącym głosem, jąkając się
Obserwując mnie powstrzymywał ubaw;
- Vicky – nachylił się do mnie i powiedział szeptem – w takiej
sytuacji kobieta, w tym przypadku z nas dwóch to ty, mówi „tak”, ewentualnie „nie”,
ale wolimy tą pierwszą odpowiedź …, więc co ty na to ?
Jego słowa wpadały do mojej głowy i krążyły w niej odbijając
się echem. Patrzyłam w jego oczy. Czy ja wyjdę za niego … ? On chce, żebym
wyszła za niego … BOŻE, ON MI WŁAŚNIE SIĘ OŚWIADCZYŁ !
- Tak ! – krzyknęłam, a Nathan roześmiał się na cały
gabinet. Zniżył się i zaczął całować z miłością i czułością. Tak jak
uwielbiałam najbardziej. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że trzeba oddychać.
Odsunął się ode mnie po chwili z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Przepraszam, że bez pierścionka, ale właśnie Tom, jako że
ja nie mogę ze szpitala wyjść, kupił kompletnie za duży i nie taki co trzeba,
więc postanowiłem, że po wyjściu ze szpitala sam się za to wezmę.
- Ale nie robisz sobie ze mnie jaj ? – upewniłam się
- Nie, skądże.
- Aha ! – posklejałam wszystko – To to była rzekoma Toma
nowa piosenka ! Wpadł z pierścionkiem do ciebie ?
- Tak jest. – wyszczerzył się
- Jesteście stuknięci. – roześmiałam się
- Inaczej byś się zorientowała.
- Fakt. W ogóle mi to do głowy nie przyszło. – wzięłam się
za czoło
- To dobrze.
- Ale … skąd ? … Dlaczego ? … Akurat teraz ?
- Ten wypadek jeszcze bardziej wiele rzeczy mi uświadomił.
Chłopaki mówili mi jak dzielnie siedziałaś przy mnie cały czas, jak bardzo
martwiłaś się o mnie i przeżywałaś każdą godzinę, jak walczyłaś jak lwica o
każdą informację, żeby wyciągnąć cokolwiek od lekarzy, bo nie jesteśmy rodziną …
Zależy mi na tobie i tak na końcu …; kocham cię i nie chcę cię nigdy stracić.
Chcę, żebyś zawsze była przy mnie. Na dobre i na złe.
Poczułam jak z jego każdym zdaniem do oczu napływały mi łzy.
– To jest takie piękne co mówisz. – szepnęłam i rozpłakałam się – Ja ciebie też
kocham. – pocałował mnie, bo nie byłam w stanie unieść głowy – Ej ! – po chwili
roześmiałam się – Miałeś przypilnować, żebym spokojnie pobierała kroplówkę, a
ty mi takie przeżycia fundujesz ?
- Wybacz. – puścił oko – Wybacz, ale chcę, żebyś była moja
do końca życia.
- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę …
Cześć Skarby ! Zaskoczone obrotem spraw ;) ? Bo ja nie :D ! W związku z tym, że Wantedowe mają uwaga - 1000 STRON (!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!) i, że tak pięknie wiernie czekałyście na mój powrót, postanowiłam to należycie zaakcentować, a co :) ! Ale jeżeli myślicie, że to koniec czegokolwiek to pfff, ale soreczki - mylicie się i to grubo. To początek ;] ! Już mam mnóstwo nowych pomysłów i nie wiem, na które się zdecydować :p Będzie fajnie :) !
Pytacie mnie jakie książki lubię czytać; najchętniej pochłaniam te tzw.obyczajowe. Z humorem, lekką fabułą, jak również te z przemyśleniami, na faktach. Najważniejsze to przeniesienie się do innego świata. Takie czary mary :) ( Ostatnio przeczytałam "Niewierną" R. Monforte'go - niesamowita i na długo pozostanie mi w pamięci. )
Mój nadgarstek ogarnął się i już nie boli tak bardzo choć nie jest jeszcze w porządku. Za 2,5 tyg mam wizytę u lekarza i zobaczymy co ciekawego mi powie ...
Dziękuję za cierpliwość i zrozumienie pod ostatnim postem. Jesteście takie kochane, że gdy czytałam Wasze życzenia z komentarzami, to serducho rwało się, żeby napisać do Was, podzielić się z Wami jak najszybciej nowym rozdziałem.
JESTEŚCIE NAJLEPSZE, A JA JESTEM SZCZĘŚCIARĄ, ŻE MAM TAKIE WIERNE CZYTELNICZKI !!!
Aaaa jak się ucieszyłam, jak zobaczyłam że jest rozdział :D
OdpowiedzUsuńNo i Nathan się OŚWIADCZYŁ Vicky!!! I ona się ZGODZIŁA!!! Nie moge w to uwierzyć :) Choć okoliczności były niesprzyjające to i tak było uroczo *-*
Juz się przestraszyła, ze skoro są oświadczyny to niedługo koniec historii...Ufff ale na szczęście nie, bo bym chyba wpadła w depresje...UWIELBIAM tego bloga :>
Jak już wyraziłam swoja miłość to mogę się pożegnać i z niecierpliwością czekać na kolejny :3
Całusyyy :***
To
Nadrobiłam ... 129 rozdziałów i wreszcie postanowiłam to skomentować.
OdpowiedzUsuńObiecuję że będę dodawać komy pod każdym nowym rozdziałem :)
Co do rozdziału ... FANTASTYCZNY ! <3 Vicky niby jeszcze nie chciała się oświadczać ani żenić, ale coś się w niej zmieniło. Nastawienie do dzieci też :3
Jestem mega szczęśliwa że się zgodziła. A plan chłopaków był całkiem niezły ;p Dobrze to wymyślili :S Spryciarze. :D
Pozostaję mi tylko czekać na następny rozdział ! ;3 Z niecierpliowścią na niego czekam :)
Pozdrawiam :* I w wolnej chwili zapraszam do mnie :>
Aww ZARĘCZYLI SIE ! <33 Tak sie ciesze :D
OdpowiedzUsuńBoski <3
OdpowiedzUsuńWeny i do nn ;*
Boże to było kochane chce więcej !! :)
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga będę go czytać do końca życia :*
Do nn weny i mam nadzieje że z ręką będzie wszystko ok :* :)
Rozdział świetny. Już nie mogę się doczekać następnej części.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ;)
S.
Jej, nowy rozdział jak zawsze fantastyczny :) cieszę się, że wszystko wreszcie się układa u Vicky i Natha :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam sie boze Nath sie oświdczył :)))))))))))))))))) Boze to takie pikene :D rozdział rewelacja :)
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział:)
OdpowiedzUsuńale super że już wszystko dobrze i w ogóle:)
ach ten Tom on to potrafi człowieka rozśmieszyć:D
coś czuję że Scooter próbował chyba odwieść Natha od tych zaręczyn nie od dziś wiadomo że też nie przepada za Vicky ale z wzajemnością;p
mama Natha i Jess też już pewnie wiedziały co on kombinuje skoro tak szybko wyszły:)
hahahah Tom to potrafi nieźle się wkopać tak się wysilał aby Vicky mu uwierzyła że piosenkę napisał a jego mina jak wpadł do sali bezcenna:D
jednak Kels miała rację co do tego że Parker może sobie nie poradzić;p
no mam nadzieję że z Vicky już wszystko w porządku będzie i weźmie się za siebie:)
no ale Nath to tak wyjechał z tymi zaręczynami ta tu się boi i wyjaśnia wszystko żeby on nie zaczął krzyczeć a on jej się oświadcza:D
na ogół to nawet mi się wydaję to romantyczne:D
no jestem ciekawa jak reszta się zachowa jak się dowiedzą o tym liczę że będą się cieszyć i już imprezkę jakąś szykować;p
kurde ale tak strasznie się cieszę że jej się oświadczył i mam nadziej,ę że już wszystko między nimi będzie dobrze chociaż kłócić od czasu do czasu się mogę ale żeby nie zrywali ze sobą:)
całe szczęście że nie zamierzasz jeszcze kończyć opowiadania tak dziwnie teraz by było jakby się ono zakończyło:)
weny dużo życzę i czekam z niecierpliwością na następny;)
Sylwia
hahahahahahahahahahahahaah
OdpowiedzUsuńprzepraszam, że nie napiszę niczego więcej, ale przezabawny rozdział i to zakończenie, ale i tak Tom najlepszy
hahahahahahahahahahahahahaha
szkoda tylko Vi, że wylądowała w łóżku, ale to było raczej pewne
do następnego i przepraszam za mój ubogi komentarz <3
Co.
OdpowiedzUsuńWooowwww!
Nie spodziewałam się tego w ogóle!
Czudowne :')
Kocham Cię za to!!
Aawww <3
Dobra. Oki.
Świetny, świetny, świetny rozdział i tak bardzo się cieszę !
Rewelacyjny rozdzial. Mam nadzieje ze z wynikow V nic powaznego nie wyjdzie. Pozdrawiam i czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńWow, wow. WOW.
OdpowiedzUsuńNo nieźle ! On jej się OŚWIADCZYŁ ! ruagiaurebgiaerugiuebrgiuar
Raaaaaaaaany :o nie spodziewałam się tego. Kompletnie !
Ale baaardzo mnie to cieszy, oj bardzo ! Siedzę z bananem na twarzy :P
Coś czuję, że wyniki Vick nie będą najlepsze... Sądzę, że anemia będzie... Przy jej wadze i omdleniach... :c No nic, zobaczy się :P
Czekam na nexta !
Wenyyy ♥
Aaaaaaaaaaaaaaa oświadczył się!!!!
OdpowiedzUsuńTom jaki nie ogar ^^
Co tu dużo mówić: Świetny!!!
Męczy mnie tylko jedno pytanie.....: Co na to wszystko Max??
No tego to ja się nie spodziewałam :)
OdpowiedzUsuńRozdział BOMBA! ;D
Pozdrawiam ;*
wow!!!! nie mam słow! serio nie wiem co mam napisać ;////
OdpowiedzUsuńjestem zachwycona obrotem spraw, jest pięknie, mimo tego omdlenia Vicky...
uwielbiam cię i twoje opowiadanie! ♥
Thanks for your marvelous posting! I truly enjoyed reading it, you will be a great
OdpowiedzUsuńauthor. I will make certain to bookmark your blog and will
eventually come back someday. I want to encourage you continue your great posts, have a nice
evening!
Here iis my websitee ... Top Eleven Hack Tokens
Hello i am kavin, its my first time to commenting anywhere, when i read this piece of writing i thought i could
OdpowiedzUsuńalso create comment due to this sensible piece of writing.
Also visit my web blog Dean Graziosi
Hahahaha wiedziałam że tak będzie!
OdpowiedzUsuńJuż ta rozmowa z Tomem mnie naprowadziła :P
ŚWIETNIEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jezu jak sie ciesze ^^
I nadal mam wrażenie, że Vicky jest w ciąży. Wiecznie jej sie słabo robi ;-;
Oby tak było xd
Czekam na kolejnego!
Wenyyyyyy
zostałaś nominowana do Liebster Blog Award, więcej tu: http://wantedowestory69.blogspot.com/2014/08/liebster-blog-award_11.html
OdpowiedzUsuńO kurde, posikałam się.
OdpowiedzUsuńbosz.. ile emocjuf...
serio, oświadczył się?! AAAAAAAAAAAA~!!!
Nienawidzę cię, oszczałam łóżko :D
EH, Vi przegina pałę... Ale szkoda mi traszkę Maxa, stwórz mu jakąś lasencje bo chłopaczek się marnuje!
Ciekawe co bedzie jak się dowie..
Pisz szybko nexta bo umieram z ciekawości!
A tak wgl to napiszesz o co chodziło z tą ściągą do pracy? nie mam zielonego pojęcia jakiej fuszki się podjęłaś/
Całuję, Olka