Usłyszawszy o wypadku Nathana i Kevina od razu wybiegłam z
walizką z lotniska i wrzuciłam się do pierwszej lepszej taxówki, stojącej na
parkingu.
- Do szpitala Cedars- Sinai Medical Center szybko ! – niemalże krzyknęłam do kierowcy. Ten widząc mój stan roztrzęsienia nie czekając ani chwili dłużej, nacisnął na gaz i z piskiem opon ruszyliśmy w podanym przeze mnie kierunku.
Wodziłam wzrokiem jak opętana. Nie wiedziałam co robić. Jakim cudem to się stało ?! Miałam wrażenie, że to wszystko to jeden wielki koszmar, a lada chwila zobaczę się z roześmianym Nathanem i przeprosimy się nawzajem, wybaczymy sobie i znowu zaczniemy wspólne życie od początku. Tak bardzo tego pragnęliśmy przecież … Ale rzeczywistość była tym razem nadzwyczaj brutalna. Moja miłość życia miała wypadek z Kevinem. Przewieźli ich do szpitala. Któryś z nich właśnie walczył o życie na stole operacyjnym, a ja nie wiedziałam który ! Wiem, że było to paskudne, ale modliłam się, żeby NIM nie był Nathan. Nigdy nikomu źle nie życzyłam. Tym bardziej Kevinowi, który był naprawdę w porządku facetem, ale i tak myślałam tylko o tym, żeby to Nath był w lepszym stanie. Wiem. Podłe …
Wybrałam numer telefonu Toma.
- No Słońce kurde, gdzie ty jesteś ?! – odebrał – Wszyscy
cię szukamy, a Młody z Kevinem
- Oni mieli wypadek Tom. – przerwałam mu
Chwila ciszy w słuchawce i nagle wybuch Parkera; - CO ?!
- Zadzwonili do mnie ze szpitala, że mieli wypadek ! –
krzyknęłam rozżalona do słuchawki, nie zwracając uwagi na obecność kierowcy,
który trzeba mu to przyznać; pędził ulicami wzorowo !
- Ale żyją ? Co z nimi ?!
- Któryś z nich teraz ma operację, podobno jest w fatalnym stanie,
drugi w trochę lepszym. – mówiłam spanikowana
- Ale który to który ?!
- Tom ja naprawdę nic nie wiem ! Właśnie jadę do szpitala.
Boże to jest jakiś koszmar !
- Spokojnie Victoria, spokojnie. – Tom przybrał opanowany
ton – Który szpital ?
- Cedars- Sinai Medical Center
- Dobra, jedziemy już tam !
Rozłączyłam się. – Błagam niech pan jedzie szybciej !
- Proszę pani i tak już jadę nieprzepisowo. Lada chwila
będziemy na miejscu, proszę się uspokoić.
Olałam jego ostatnie zdanie. Jak mam się uspokoić ?! JAK ?!
Kilka minut później wybiegłam z taxówki i wpadłam do szpitala. Podbiegłam do jakiejś pielęgniarki i spytałam ją o dwóch mężczyzn przywiezionych niedawno z wypadku. Wskazała mi gabinet, więc chyba nawet z tego wszystkiego jej nie podziękowawszy, pobiegłam pod wskazane miejsce. Zapukałam i weszłam do środka.
- Dzień dobry – powiedziałam do kobiety z bujnymi lokami, która siedziała za biurkiem - Dowiedziałam się, że tutaj są dwie ofiary z wypadku samochodowego spod hotelu, a pielęgniarka wskazała mi, że mam skierować się tutaj – mówiłam bez ładu i składu, szybko i nerwowo
Kobieta wstała. – Spokojnie – wyciągnęła do mnie rękę – to ja
dzwoniłam do pani. Proszę usiąść.
- Ale w jakim oni są stanie ? Co z nimi ? Który ma teraz
operację ? Co się właściwie tam stało ?
- Naprawdę nerwy tu nie są dobrym doradcą …
- To niech mi pani cokolwiek powie ! – uniosłam się, nie
panując nad sobą
- Nie daje mi pani dojść do słowa.
Popatrzyłam w jej przyjazne, brązowe oczy, wzięłam głęboki
oddech i wypuściłam powoli powietrze. – Przepraszam … ale nie potrafię uspokoić
się, gdy chodzi o życie kogoś kogo kocham.
- Rozumiem. – pokiwała głową – Chce pani coś na uspokojenie
?
- Nie. Chcę dowiedzieć się w jakim stanie jest Nathan i
Kevin.
- Dobrze. Zatem – zasiadła z powrotem za biurkiem i gestem
wskazała mi, abym usiadła naprzeciwko niej na krześle. Zrobiłam to na trzęsących
się nogach i skupiłam się, byle nie krzyczeć.
- Jest pani kimś z rodziny któregoś z panów ?
- Tak – skłamałam, nie zastanawiając się przez chwilę –
siostrą cioteczną Nathana. Tego, który siedział na miejscu pasażera. –
wiedziałam, że inaczej nie dowiedziałabym się niczego o jego stanie zdrowia
- Rozumiem. – mruknęła – Otóż, gdy zabieraliśmy go z wypadku
stracił przytomność. W czasie drogi nie odzyskał świadomości. – mówiła, a ja czułam
jak moje serce z niepokoju biło coraz szybciej i cała trzęsłam się jak osika,
bojąc usłyszeć się prawdy – Po zrobieniu szczegółowych badań okazało się, że ma
on ciężki uraz głowy. Prawdopodobnie od uderzenia głową z dużą siłą w szybę. –
czułam jak oczy robiły się szklane … - Niestety nie dało się inaczej i
wprowadziliśmy go w stan śpiączki.
I poszło … Łzy zaczęły lecieć, a przed oczami zrobiło się
czarno. – Co zrobiliście ? – wyszlochałam – Nathan jest w śpiączce ?
- Tak. Związane jest to z korzystnym wpływem podawanych
leków na metabolizm mózgu oraz poprawę krążenia i wentylacji pacjenta.
- Ale – zaczęłam wodzić oczami – Boże, no jak ? – złapałam się
za czoło, nie mogąc w to uwierzyć
- Wraz z innymi lekarzami uznaliśmy, że będzie to najlepsza
decyzja.
- Ale wybudzicie go jutro, prawda ?
- Najbliższe godziny będą decydujące.
- Słucham ?! – kolejny szok i fala łez – Najpierw wprowadzacie
go w stan śpiączki i co ?! I zostawicie go tak ?!
- Proszę się uspokoić. Wybudzimy go jeśli wszystko będzie
dobrze za kilka dni. Proszę być dobrej myśli.
- A Kevin ?! Co z nim ?
- To właśnie ten pan ma teraz operację. Kilka narządów wewnętrznych
zostało zmiażdżonych, niektóre ścianki naczyń popękały, a dodatkowo trzeba było
natychmiast reanimować pacjenta.
- Boże – wzięłam się za usta – ale on przeżyje ?
- Nie potrafię odpowiedzieć pani na to pytanie. Jest w
najlepszych rękach choć operacja na pewno będzie trwała jeszcze kilka godzin,
ale miejmy nadzieję, że nie dojdzie do komplikacji.
- Myślałam, że skoro powiedziała pani, że Nathan ma
uszkodzony mózg i, że jest w śpiączce to gorzej być nie może … - szepnęłam
zszokowana – Nie dociera to wszystko do mnie. – kręciłam głową
- Może jednak chce pani coś na uspokojenie ? Jest pani
naprawdę bardzo blada. Może się pani położy na chwilę ?
- Nie nie nie – mówiłam jak w amoku – a co grozi Nathanowi
skoro mówiła pani, że najbliższe godziny będą decydujące ?
- Usunęliśmy krew z przestrzeni podpajęczynówkowej i
zmniejszyliśmy stopień uszkodzenia mózgu. Jednocześnie lekarze monitorują
ogólny stan pacjenta. Rokowanie jest niepewne. Zależy między innymi od
ciężkości krwotoku, pomimo znacznego postępu w leczeniu neurochirurgicznym i
śródnaczyniowym nadal jest poważne; u niektórych chorych występuje ponowny
krwotok. U wielu chorych pozostają ubytki neurologiczne, wynikające z trwałych
uszkodzeń mózgu na przykład paraliż części ciała albo zaburzenia mowy. Zawsze
ryzyko w takich przypadkach jest. - słysząc to mimo, że siedziałam, zrobiło mi
się natychmiastowo słabo - Niestety z tego co wyglądało ten wypadek był winą
pacjenta, który kierował. Pędzili na skrzyżowaniu przez czerwone światło i ze
strony kierowcy z impetem wjechał inny samochód, który przejeżdżał prawidłowo
na zielonym świetle. Tamten kierowca miał tylko zadrapania i drobne urazy.
Spieszyli się. Do mnie. To przeze mnie … - Ja … – szepnęłam i ściągnęłam brwi – mogę zobaczyć Nathana ?
- Proszę. Sala numer 25. W razie potrzeby czy pytań jestem
do pani dyspozycji.
- Dziękuję. – odpowiedziałam i wstałam, myśląc tylko o tym,
żeby jak najszybciej zobaczyć Nathana. Już na chwiejących nogach miałam
wychodzić z gabinetu, gdy lekarka zawołała jeszcze za mną;
- Proszę pani ! – zawróciłam się do niej – Proszę być dobrej
myśli i modlić się.
Zapamiętałam jej słowa i wyszłam z gabinetu. Zacięcie szukałam sali numer 25, a w głowie huczały mi hasła; „z tego co wyglądało ten wypadek był winą pacjenta”, „pędzili na skrzyżowaniu przez czerwone światło” …
Odnalazłam salę i weszłam do środka. W pomieszczeniu od wejścia rozbrzmiewały tylko sygnały piszczących maszyn. Na nogach z waty podeszłam bliżej do „nóg” łóżka i moim oczom ukazał się Nathan. Spał. Miał milion przyłączonych do siebie urządzeń, które monitorowały pracę jego narządów. Pod nosem i w ustach miał jakąś rurkę. Głowę miał zabandażowaną, pod jednym okiem ogromnego siniaka, a policzki pokiereszowane były w małych rankach. Wyglądał tak, że moje serce pękło i rozpłakałam się.
- Boże, dlaczego mi to robisz ? – mówiłam przez łzy, patrząc na ukochanego pogrążonego w śpiączce. Podeszłam do niego powoli, żeby nie paść, ukucnęłam przed nim i wzięłam go za bezwładną dłoń. – Nath, wybaczysz mi kiedykolwiek ? Przepraszam … przepraszam, że przeze mnie teraz tu cierpisz … - pocałowałam jego dłoń, wpatrując się przez łzy w jego pokiereszowaną twarz – Jesteś zawsze dzielny i silny. Wygrasz tę walkę i wyzdrowiejesz. Wyzdrowiejesz, słyszysz ?! – jeszcze raz ucałowałam jego dłoń - Dopiero cię odzyskałam. Nie możesz teraz odejść. Tak po prostu – zaczęłam płakać - … nie możesz. Słyszysz ?! Nie pozwalam Ci ! – mówiłam, szlochając, nie mając pewności, że mnie słyszał, bo nie było z jego strony żadnej reakcji. Jakbym mówiła do kamienia.
W tej chwili do sali wszedł Tom, Max, Jay, Siva i oczywiście Nareesha z Kelsey.
- Victoria … - Kelsey podbiegła do mnie i przytuliła mnie –
tak mi przykro kochanie … - nie trzymałam w sobie płaczu i rozżaliłam się jej w
ramionach – Ciiiiii, wszystko będzie dobrze …
- Rany … - jęknął Jay, widząc kolegę w łóżku
- Wszystko będzie dobrze. – starał się twardo powiedzieć Max
- Vicky – Tom, patrząc na Sykesa podszedł do mnie, obejmując
mnie – wszystko wiemy. Wyjdzie z tego. Zobaczysz, że go wybudzą lada dzień.
Kevin też wygra. – dodał po chwili
- Kev nigdy się nie poddał i zawsze stawia na swoim. – blado
uśmiechnął się Siva, a ja nadal płakałam w ramię Toma
- Vicky spokojnie – Nareesha pogłaskała mnie – przynieść ci
coś na uspokojenie ?
Pokręciłam głową na „nie”.
- Tom – odezwałam się, podnosząc twarz, by spojrzeć mu w
oczy
- Słucham – nawiązaliśmy kontakt wzrokowy
- Ja sobie tego nigdy nie wybaczę.
Ściągnął brwi. – O czym ty mówisz ?!
- Oni tu są i walczą o życie przeze mnie. To do mnie się
spieszyli. Miałam szybko zobaczyć się z Nathanem i pogodzić się. To przeze
mnie. – szlochałam – Gdybym nie odwalała fochów i nie opuściła domu, to nie
wyjeżdżaliby po mnie, a tym bardziej nie przejeżdżali na czerwonym świetle. –
mówiłam jak zakręcona – Ja sobie tego nigdy nie wybaczę. A jeśli któremuś z
nich
- Victoria przestań ! – doszedł do nas Max, zawrócił mnie w
swoją stronę i potrząsnął, bym oprzytomniała – To nie jest twoja wina,
rozumiesz ?! To nie ty przejechałaś na czerwonym świetle. To nie ty kierowałaś.
- Ale to ze względu na mnie !
- Równie dobrze mogło to się stać i przed naszym domem, gdy
ktokolwiek z nas wracałby ze sklepu zza zakrętu. Tak musiało być i koniec. Nie
obwiniaj się za coś, za co nie jesteś winna !
- Jestem winna.
- Nie jesteś. – dodał Tom
Pokręciłam przecząco głową.
- Poinformował ktoś w ogóle jego mamę i Jessicę ? – spytał Jay
- Zajmę się tym jak stąd wyjdziemy. – odpowiedział Siva
Do sali weszła pielęgniarka z tacą ze strzykawkami. Zobaczywszy naszą gromadę zdenerwowała się;
- Co tu się dzieje ?! Proszę państwa co to za wycieczka ?!
Proszę w tej chwili opuścić salę !
- Ja stąd się nie ruszę. – warknęłam zapłakana, a widząc mój
stan, nawet się nie sprzeciwiła. Zapytała tylko;
- Pani z rodziny ?
- Tak – skłamałam, a reszta wiedziała o co chodziło
- Ja też zostaję. – orzekł Max
- A pan to kto ?
- Przyjaciel. Nie wyrzuci mnie stąd pani choćby nie wiem co.
– założył ręce na piersi. Kobieta zlustrowała go wzrokiem po czym odezwała się
do reszty;
- Pozostali muszą wyjść.
- Ale – próbował przeciwstawić się Tom, na darmo
- Bez dyskusji ! – pielęgniarce puściły nerwy
- Jedźcie do domu. – powiedział przytomny Max – I tak nie
macie co tutaj siedzieć. Będziemy dzwonić.
- Koniecznie ! – upomnieli się wszyscy
- Trzymaj się i bądź dobrej myśli. Wezmę twoją walizę do
domu. – Tom mnie przytulił, ale widząc wzrok nabuzowanej pielęgniarki wszyscy
niezwłocznie opuścili salę. Zostałam w niej ja, Max, pielęgniarka i biedny,
śpiący Nathan. Kobieta zmieniła mu kroplówkę, wstrzyknęła coś dożylnie i
opuściła nas.
Usiedliśmy na dwóch różnych krzesłach. Po sali roznosiło się tylko pipczenie maszyn. Wpatrywałam się w twarz Nathana, a po policzkach spływały mi łzy. To nie tak wszystko miało być. Mieliśmy pogodzić się, być razem i już miało być pięknie. Naprawdę czułam się winna za ten wypadek. Gdyby nie ja … Żeby tylko wyszli z tego. On i Kevin ! Byle operacja się udała ! Wzięłam w swoje dłonie dłoń Nathana i siedziałam tępo wpatrzona w niego.
- Vicky to naprawdę nie twoja wina. – przerwał ciszę Max
- A czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenie ? – nie odrywałam
wzroku od ukochanego – Są tutaj, walczą o życie i pełne funkcjonowanie, a moje
wyrzuty sumienia i tak nie opuszczą mnie do końca życia, więc proszę cię, nie
staraj się mnie pocieszać ani wciskać kitu, że to nie przeze mnie.
- Oni na pewno nie chcą, żebyś się oskarżała. To był
wypadek, rozumiesz ? WYPADEK. Coś co mogło się przydarzyć równie dobrze mi czy
tobie.
- Ale nie zdarzyło się mi czy tobie tylko im ! – wyzwałam Maxa
wzrokiem - … wszystko bym oddała jeśli mogłabym zamienić się z nim miejscami i
jeżeli miałby możliwość być w pełni zdrów jak jeszcze kilka godzin temu …
- Naprawdę oddałabyś swoje zdrowie za niego ?
- Nawet życie. – powiedziałam bez zawahania, mierząc się
spojrzeniem z Georgiem i wróciłam wzrokiem do Nathana
W sali ponownie było słychać tylko urządzenia, gdy Max
wstał.
- Idę po kawę, chcesz coś ?
Zaprzeczyłam ruchem głowy i po chwili zostałam sama z
Nathanem.
- Co mi za życie gdybym ciebie nie miała kochanie, co ? –
dotknęłam palcem jego pokiereszowanego policzka - A kiedy będę już stara i wnuki
zapytają mnie jak wyglądała moja prawdziwa miłość, nie chcę wtedy wyciągać
albumów ze zdjęciami tylko chcę im wskazać na Ciebie, siedzącego naprzeciwko
mnie w fotelu. – zapłakałam – Proszę cię, nie zostawiaj mnie ... – łzy leciały
bogato, ale patrzyłam na niego z czułością mimo to i gładziłam jego policzek - Nie
możesz odejść … Ja … Ja nie przeżyję bez ciebie.
Nathan leżał nieruchomo i bez żadnych oznak życia. Widok ten podcinał mi skrzydła i odbierał nadzieję, że będzie dobrze. Za parę minut wrócił Max. Nie spojrzałam na niego dopóki pod nos nie podstawił mi bułki.
- Nie jestem głodna. – delikatnie odsunęłam jego dłoń
- Nie jadłaś niczego od rana.
- Nie jestem głodna. – powtórzyłam twardo i spojrzałam mu w
oczy – Płakałeś ? – zwróciłam uwagę na ich szklistość i czerwony kolor wkoło
- Musisz jeść. – odpowiedział, olewając moje pytanie. Zatem
ja olałam jego zdanie i poddał się, nie namawiając mnie dalej.
Siedzieliśmy na krzesłach z przerwami na małe kroki po sali, żeby rozprostować nogi, bodajże do 2 w nocy, gdy pewien lekarz wszedł do nas i poinformował, że kilkugodzinna operacja Kevina udała się i pacjent został przewieziony na oddział. Jeden kamień z serca nam spadł. Big Kev przeżył i teraz miał za zadanie dochodzić do siebie. Modliliśmy się, by przez jeszcze całą noc Nathan nie dostał kolejnego krwotoku, o którym wspominała lekarka, który mógłby zaważyć na jego zdrowiu, a nawet życiu.
- No Młody – uradowany Max zwrócił się do Nathana, gdy lekarz wyszedł – teraz kolej na ciebie. Czekamy na dobrą wiadomość. – „posmyrał” go za uchem
W myślach podziękowałam losowi, że ocalił Kevina. Następnego dnia do niego zajrzę – pomyślałam. Całą noc spędziliśmy z Maxem na czuwaniu przy Nathanie na krzesłach przy jego łóżku. Przez całą noc nie zmrużyłam oka nawet na moment. Ciągle myślałam o swojej miłości, o wspólnych chwilach od czasu kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy się. Nieraz przyłapałam siebie na nieświadomym uśmiechu, wspominając zabawne momenty. Spojrzałam na Maxa. Spał skręcony na krześle. W międzyczasie przychodziły w nocy pielęgniarki, które kontrolowały stan Sykesa. Poddałam się zmęczeniu dopiero koło 6 rano, by po półgodzinnej drzemce zostać obudzona szturchaniem;
- Vicky, jedź do domu.
Podniosłam się i wyprostowałam na krześle. Spojrzałam
zaspana na Maxa, który stał nade mną.
- Nie nie, wszystko ok. – i od razu przeniosłam wzrok na
Nathana, który od wczorajszego wieczora wcale się nie zmienił – Cześć Kochanie –
nachyliłam się i pocałowałam go delikatnie w policzek -Obchód jest za godzinę. –
poinformowałam Georga
- Dobrze, może czegoś się dowiemy, może coś się ruszyło ku
lepszemu.
- Mam taką nadzieję. W końcu w nocy nic złego się nie stało
i krwotok się nie powtórzył. To czekanie
i niemoc jest najgorsza … Nawet nie możemy mu pomóc.
- Ty też nie chcesz sobie pomóc. – usłyszałam i spojrzałam
na niego zdezorientowana – Jeśli nie chcesz jechać do domu wypocząć to chociaż
zjedz coś tutaj.
- Odczepisz się w końcu ode mnie ? Ciągle tylko nadajesz mi
o jedzeniu jakbym nie miała większych problemów. Jak poczuję, że jestem głodna to pójdę i zjem, tak ?!
- Musisz mieć siłę, żeby tu być. W nocy za każdym razem jak
się przebudzałem na tym twardym krześle, zawsze czuwałaś i nigdy nie spałaś. Jestem
pewien, że za dużo to ty się nie zdrzemnęłaś.
Zniecierpliwiłam się. – Po pierwsze Max !; Jestem dorosła !
Po drugie; jestem istotą rozumną i wiem co robię ! Więc zachowaj te smęty i
starania dla swojej przyszłej dziewczyny i nie truj mi już więcej, ok ?
- Jeżeli widzę, że z czymś sobie nie radzisz i potrzebujesz
pomocy, to na pewno nie będę na to patrzył i nie reagował, zapamiętaj to sobie.
– wytknął mi palcem, a ja w odpowiedzi przewróciłam oczami …
Hej Kobiety ! Od razu przepraszam za wszelkie błędy czy niezgodności w tym rozdziale ( o ile takowe są, sprawdzałam 2 razy i wydawało się być ok ), ale od kilku dni nie ogarniam. Zresztą jak same zauważyłyście nie dodałam rozdziału przez 2 tygodnie przez co jest mi wstyd i należy mi się za to chłosta. Przepraszam !
Popłaczemy w następnym rozdziale również - obiecuję Wam !
Jupi ! Pod ostatnim rozdziałem moje wierne Anonimki zostawiły po sobie ślad. Cieszę się bardzo, że jesteście nadal ze mną :)
I naprawdę jestem z siebie dumna, że udało mi się wyzwolić w Czytelniczkach tyle bogatych emocji i przeżyć, bo naprawdę nie jest łatwo poruszyć pisaniem, a mi się to chyba ostatnio udało z tego co mi pisałyście :)
Jak tam Maturzystki ? Pamiętam o Was i wytrwale trzymam kciuki ! Jak samopoczucie po dotychczasowych egzaminach ? Wierzę, że poszło dobrze, bo w końcu jak nie Wy to kto ;) ? Może niejedna dusza zawita na studia do Wawy :) ? Właśnie ! Jakie macie plany na swoją przyszłość :) ?
Jutro wyjeżdżam na weekend do Puław - odmóżdżyć się. Wyślijcie mi choć ociupinkę dobrej energii, co ? Potrzebuję tego bardzo ! :)
Uff dobrze, że żyją...
OdpowiedzUsuńJezuu jakie emocjee ;-;
Mam nadzieję że Nathanowi nic już nie będzie. No i Kevin przeżył operacje.
A Vicky niech się nie czuje winna!
Tom ma racje :)
Rozdział świetny!
Czeekam na nexta
Weeny ;*
Pierwsza! :)
OdpowiedzUsuńIle emocji w tym rozdziale...
Ale oni z tego wyjdą, prawda?
Zresztą po co się pytam na pewno wyjdą :)
Ale zrób tak, żeby jak najdłużej oni byli w tym szpitalu. Ja lubię takie długie akcje w szpitalach ;)
A co do tych 2 tygodni, przez które Cię nie było, to one mi minęły jakoś tak bardzo szybko. Nie wiem dlaczego, ale codziennie czytałam tamten ostatni rozdział, jakbym go czytała cały czas na nowo i może dlatego :)
I jaki fajny piesek! Twój? ;)
To do następnego :) Weny życzę!
L.
Jednak druga...
UsuńJezu racze masakra mam nadzieje ze będzie ok nie mogę się doczekać następnego pisz jak najszybciej ;*
OdpowiedzUsuńSzczerze i prosto z mostu RYCZE JAK BÓBR !!!! jestem strasznie wrażliwa a to co tu sie działo ;o matko takie emocje ;c do NASTEPNEGO <33333333
OdpowiedzUsuńO Boże ! Jak czytałam ten rozdział miałam łzy w oczach . Jest mi bardzo żal Victorii . Co do Nathana i Kevina mam nadzieję że będzie tak jak dawnej i wszystko będzie dobrze ! Victoria nie powinna się obwiniac . Tom i cała reszta ma rację . W sumie ja byłabym w takim samym stanie jak Vicky gdyby mój chłopak był w takim stanie ! Wcale jej się nie dziwie ! ...... Jesteś genialna . Piszesz cudowne rozdziały . Masz do tego talent :) Życzę weny ;*
OdpowiedzUsuńBoże. Ryczalam i rycze i wiem ze sobie będę płakać w następnym rozdziale :( kevin udała sie operacja teraz niech nathan sie obudzi a i chyba wiem co sie stanie jak nathan sie obudzi mam nadzieję ze źle myślę :) vicy to nie jej wina toom i całą paczka ma rację to nie jej wina
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta Weny!! :*
Ahhhhh ! Chusteczek, chusteczek! Jeju. Płaczę i płaczę. Nawet się nie waż pogarszać sytuacji! Co to, to nie. Bo obiecuję Ci, że jeśli tak zrobisz to Cie znajdę i nakopię do dupska! A więc bój się Muahahahaha :D
OdpowiedzUsuńOh. Vi... ja wiem, że jest ci cholernie ciężko, ale proszę, zjedz coś. Pomyśl, że Nath chciałby, żebyś coś zjadła :c
Nie mogę się doczekać następnego!
Piszesz tak wspaniale, że sjdhfnskhf :*
Wenyyy ♥
PS. Jak znajdziesz czas, to proszę, wpadnij do mnie :) girlletmeloveyou.blogspot.com
kocham cię naprawde. A maturki mogły by być prościejsze ale jeszcze czekają mnie 3
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że bardzo chętnie przekazałabym Ci nawet dużo dobrej energii, ale niestety takiej nie mam :(
OdpowiedzUsuńI co do rozdziału... Oooo..... Niby Nathan w lepszym stanie, ale to i tak nie jest pocieszenie :// No jak ty mogłaś?? Mam nadzieję, że skoro w następnym płaczemy to w 124 będzie radość?.... Cudowny, ja nie widzę błędów, a nawet jak są to odwróciłaś od nich całkowicie uwagę treścią... Wooooow...
Pozdrawiam <3
Rozdział świetny, tylko smutny. Mam nadzieję, że Nathan się obudzi i wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny. :)
Trzymaj się ^^
S.
Na początku chcę Cię przeprosić, za to, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału. Po prostu został jeszcze miesiąc, więc trzeba poprawić wszystkie gorsze oceny, nawet jeśli jest ich mało. Dobra wymówka nie jest zła, no nie? :P Ale mówię/piszę prawdę :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to mam szczerą i wielką nadzieję, że chłopaki z tego wyjdą. :3
Nie bardzo wiem co mogę tutaj jeszcze napisać, więc pożegnam się z tobą :]
Do napisania,
Hit Girl
Masakra...Ryczę.... Nie wiem co mam tu napisać...pierwszy raz czytam taki rozdział...brak mi słów po raz pierwszy
OdpowiedzUsuńHej Miśku! :)
OdpowiedzUsuńNie wiem od czego zacząć więc może najpierw o rozdziale. Po pierwsze jest napisany GENIALNE! Płakałam i przeżywałam to wszystko tak, jakby to mój ukochany leżał na miejscu Nathana. Naprawdę masz wielki talent do pisania i co najważniejsze- twój sposób pisana wydobywa z ludzi skrajne emocje! ;) Raz się cieszę i mam ochotę tańczyć, za chwilę znów płaczę i jestem w podłym nastroju.
Ahh po prostu cudo! <3
Po drugie- bardzo chciałabym wysłać ci choć ociupinkę pozytywnej energii, niestety nie mam z czego. Jestem w podłym nastroju od jakiegoś czasu. Wszystko zwaliło mi się na głowę i niestety multum nauki wcale nie pomaga w próbie ''wyskoczenia z dołka''. Jednakże życzę ci z całego serducha udanego weekendu, żebyś odpoczęła, oderwała się od rzeczywistości! :)
I wróciła do nas z nowym rozdziałem:*
Gdy znajdziesz chwilkę czasu i chęci możesz zajrzeć na mojego bloga, który niedawno powstał:
http://pokazalmiczymjestmilosc.blogspot.com/
o jacie piernicze !
OdpowiedzUsuńchyba nigdy tak nie ryczałam czytając cokolwiek, no masakra jakaś, musiałam robić sobie przerwy, żeby wytrzeć oczy i móc cokolwiek przeczytać, no tak się koleżanko nie bawimy ;P
uff całe szczęście z Kevinem jest okey, skoro on był w gorszym stanie to i Nathanowi się uda z tego wyjść, prawda ?
Boże drogi ! czy ty masz jakiegoś lekarza w rodzinie czy wujaszek Google ci pomagał w pisaniu tych wszystkich medycznych urazów ? to było takie autentyczne, ale i takie przerażające, a co jak Nathan, albo Kevin po przebudzeniu, nie będą w pełni pełnosprawni ? zaraz znowu się poryczę :(
no dobra, cokolwiek napiszesz i jak zmienisz bieg zdarzeń będzie wspaniałe, więc w wolnych chwilach niech wena cię nie opuszcza, a palce nie odmawiają posłuszeństwa
trzymaj się kochana i życzę zdania wszystkich sesji na najwyższą ocenę, albo przynajmniej na taką jaką chcesz, buziaki <3
Współczuję jej :/
OdpowiedzUsuńOby Nath nie miał zaniku pamięci albo czegoś takiego...Vicky by się wtedy załamała...
Dobrze, że ma przy sobie zawsze przyjaciół :)
Max jakoś dziwnie się zachowuje...ale może mi się wydaję :P
Rozdział super <3
Masz niewątpliwy talent do pisania opowiadań XD
Weny Kochana :*
Warto było poczekać te dwa tygodnie :D
P.S.
Zapraszam do mnie http://nathan-invented-story.blogspot.com/ Byłoby mi miło jakbyś się dodała do obserwatorów (oczywiście jeżeli ci się podoba :P) to by było takie docenienie mojej pracy :D Jesteś moją jedną z ulubionych blogerek więc sama rozumiesz :)
Z góry dziękuję C:
Grubo... bardzo gruba. Jezu Nath w śpiączce :c
OdpowiedzUsuńJeju ;c Taki wzruszający ten rozdział, że ja nie mogę.
Pisz, pisz następny bo mnie coś nosi ;c
Biedna Vickyyyyyy :c
A tak po za tym Puławy? To zaraz obok mnie ;)
Weny ogromnie dużo, skarbie! ♥
żeby mieć co opowiadać wnukom i pokazywać jej pierwszą miłość, to najpierw chyba musi mieć dzieci ^^
OdpowiedzUsuńJak długo jeszcze mamy na nie czekać?
Jak długo jeszcze mamy czekać na rozwój (postęp) związku Nathana i Victorii?
Naprawdę, strasznie przeciągasz wszystkie akcje, a kiedy już coś dochodzi do takiego punktu, co mogłoby wskazywać na coś idącego w tym kierunku, to nagle BAM i wszystko niszczysz.
Naprawdę, wydaje mi się, że jak na tak dużą ilość rozdziałów (za co podziwiam, bo najdłuższy blog, jaki czytałam, miał jedynie 106 rozdziałów), to akcja leci ZA WOLNO! Może to faktycznie najwyższy czas, by pomyśleć nad jakąś ciążą, zaręczynami... przecież równie dobrze ciążę, czy czas narzeczeństwa można prowadzić przez znowu dłuższy czas, a nawet i po tym wszystkim, kiedy już będą małżeństwem, czy będą mieć już nawet i gromadkę dzieci, to wcale nie oznacza, że trzeba już kończyć bloga.
Pozdrawiam,
Krytyczny Krytyk (KK)
Nie na każdym blogu akcja opowiadania musi się kończyć na ciążą lub zaręczynami...Akcja tego trwa kilka miesięcy(przepraszam nie umiem dokładnie określić). I tylko od autora zależy jak będzie to przebiegać.
UsuńMoim zdaniem ta fabuła jest bardzo dobra :) Często na bloga z fan fiction jest 50 rozdziałów a po 20 główna bohaterka zachodzi w ciąże, choć przeważnie postacie maja po 20 czy 19 lat...Dlatego tak uwielbiam to opowiadanie bo jest inne od wszystkich :D I wcale nie musi kończyć się ślubem czy ciążą!
Panie Krytyczny Krytyku ....
UsuńNie jest sztuką narobić dzieci w opowiadaniu , a potem ciągnąc to jak one chodzą do przedszkola i wgl... Owszem bardzo lubię takie akcje jak ślub i zaręczyny, znam kilka blogów gdzie akcja toczy się jak dzieciaki dorastają i są one świetne :) , ale każda autorka ma swoją wizję bloga. I wydaje mi się po ilości czytelników, że takie jak to nazwałeś SPOWALNIANIE AKCJI wszystkim odpowiada, dlatego jeśli masz własny pomysł na opowiadanie to je napisz , a ja bardzo chętnie poczytam :)
Buziaki :D
I аlways spent my half an hour to read this webpage's posts every day along with a
OdpowiedzUsuńmug of coffee.
Also visit my homepage :: http://Is.gd/Aldmyh
Cześć Słońce :D
OdpowiedzUsuńMiło, ze pamiętasz o biednych maturzystkach hahaha :P
Rozdział , bosz nie mam słów , żeby go opisać ... genialny , ale to i tak za mało .... <3
Nikt nie jest zły, że robisz sobie przerwy na blogu , bo to opowiadanie jest tak świetne, że mogę czekać na nexty nawet miesiąc :)
Co do następnego rozdziału to aż się boję co wymyślisz , mam złe przeczucia co do tych skutków ubocznych jakie po wybudzeniu Nathana mogą się pojawić :( A co do płakania przy następnym rozdziale to muszę najpierw ochłonąć po maturze , a potem to juz mogę ryczeć godzinami ... najwyżej mama uzna, że mam problemy emocjonalne ^^ <3
Jesli chodzi o moje plany to myślałam nad filologią włoską , bo uwielbiam ten język i dobrze sie w nim czuję :P albo nad psychologią , najlepiej chciałabym to jakoś połączyć , ale zobaczymy jak to wyjdzie w przyszłości :)
Misku powodzenia na egzaminach , trzymam mocno kciuki i pewnie wszystkie inne czytelniczki też :P wysyłam mnóstwo pozytywnej energii i jestem pewna , ze zaliczysz to wszystko od tak :P Buziaki :*
Zapraszam na nowy rozdział na http://my-story-tw.blogspot.com =)
OdpowiedzUsuńJezzu jesteś okropna popłakałam się ale wspanialy czytam i czekam na nastepny pisz szybko zapraszam na mojego bloga http://running-out-ofreasons.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńpiekne :3 poryczalam sie jak na zadnym innym opowiadaniu
OdpowiedzUsuń