wtorek, 17 lipca 2018

Już nigdy więcej nie wezmę cię za wzór - rozdział 158.


- Ale myślisz, że to na pewno to?
- Lisa uspokój się! Znowu cię wzięło?
- No nie dziw mi się…
- A właśnie, że się dziwię! Jesteśmy w trakcie wypisywania waszych tandetnych zaproszeń na wesele, a ty mnie pytasz czy to na pewno właściwe?
- Nie zapytałam o to.
- Właśnie, że o to tylko innymi słowami. Ale, żeby cię uspokoić- tak. Wydaje mi się, że Jay to odpowiedni kandydat na męża. Zresztą o czym my rozmawiamy! Gość szaleje za tobą, jest w stanie zrobić dla ciebie wszystko, ty przy nim jesteś najszczęśliwsza na świecie i o co ten zamęt?
- W sumie… NAPRAWDĘ UWAŻASZ, ŻE ONE SĄ TANDETNE?! – dziewczyna uniosła zaproszenie w dłoni
- Żartowałam… Tak po prostu, żeby cię odwieść od tematu.
- Już nie wiem czy żartowałaś, sądząc po twoim podejściu do małżeństwa…
- O co ci chodzi?
- O to Victoria, że zmieniłaś zdanie na temat instytucji jaką jest małżeństwo.
- Wiele rzeczy się zmieniło. Przecież. – dodałam ciszej
- Na przykład to, że znienawidziłaś amerykański kontynent.
- Przestań – skrzywiłam się- Nie ma co do tego wracać. Minął prawie rok i jest oczywiście dobrze.
- „Oczywiście”.
- To było zbędne.
- Powiesz mi w końcu z kim przyjdziesz na mój ślub?
- Nie wiem jeszcze. – wzruszyłam ramieniem
- Może Ryana zaprosisz? – zanuciła Lisa z rozmarzoną miną
- Czemu akurat Ryana?
- Może dlatego, że się spotykacie od jakiegoś czasu?
Prychnęłam. – I co z tego, że się spotykamy? Czasem wypijemy razem kawę albo pójdziemy na spacer, ale to wszystko. Jesteśmy po prostu znajomymi.
- Mhm
- No tak! Poza tym co ja mówię od kilku miesięcy? Żadnego związku z muzykiem, a z tego co wiemy to Ryan jest akurat takową postacią, a w dodatku dość rozpoznawalną w zespole jakim jest Lawson. Zatem droga Liso chyba ten temat odpuść.
- A ten drugi?
- JAKI DRUGI?!
- Ten tajemniczy gość, na temat którego nie chcesz nic mówić… Z którym od kilku miesięcy spotykasz się w dość zażyłych… – teatralne chrząknięcie – … STOSUNKACH. – Lisa wyszczerzyła się
- Idź ty, nienormalna jesteś. – obśmiałam ją – Ja z nim tym bardziej nigdzie się nie wybieram.
- Wszystko zostaje w pościeli? – przyjaciółka diabelsko ruszała brwiami
- Uspokój się! Z nim to jest tylko relacja czysto… - szukałam odpowiedniego słowa- czysto, klarowna bez zobowiązań.
- Tyle to ja wiem. Ale kto to jest? I czemu nie mówisz o nim nigdy tak normalnie?
- Bo mamy taki układ. Jest nam dobrze na kilka chwil, rozstajemy się, żyjemy swoim życiem, a za jakiś czas możemy znowu się umówić i tyle. Wygodnie i bez zobowiązań. Nie ma się czym chwalić ani o czym opowiadać.
- Jeszcze rok temu hejtowałabyś takie zabawy…
Zamyśliłam się chwilę. Rzeczywiście, odkąd pamiętałam nie znosiłam takiego podejścia i hejtowałam wszystkich, którzy żyli w taki sposób, a teraz co? Sama tak postępowałam…
- Ale minął rok i jest co innego. – wymusiłam uśmiech – A ty nie zamęczaj się; będziecie z Jayem szczęśliwi.
- Ba! Już jesteśmy! – przerwał nam odgłos dzwonka do drzwi – Pewnie to oni.- przyszła panna młoda pobiegła otworzyć, a ja niewzruszona wypisywałam dalej jej zaproszenia
- Siemano! – tradycyjnie pierwszy z buta wjechał Tom, nieistotne, że do Lisy najbardziej spieszył się jej narzeczony. Tom; zawsze i wszędzie pierwszy się wpychał…
- Cześć – kolejno weszli Jay, Siva z Nareeshą, Max, Nathan i na końcu Kelsey
- Ja ciebie oskalpuję kiedyś. – ta ostatnia podeszła do swojego chłopaka – Taki z ciebie facet? Po pierwsze, że nie przepuszczasz mnie w drzwiach, po drugie, że sam wbijasz pierwszy, po trzecie nieważne, że jestem na końcu i czy w ogóle wejdę czy ktoś mnie zgwałci przed drzwiami?
- Ale co ty wygadujesz? – Tom żywo się zdziwił – Przecież ty zawsze wejdziesz. Jak nie drzwiami to oknem i o co ta cała histeria? – roześmiał się
- Ja go zabiję. – warknęła Kelsey i zabrała się za zdejmowanie kurtki
- Cześć Słońce! – wyszczerzył się Tom, a za nim kolejni goście
- Cześć wszystkim – nie odrywałam się od pisania
- Co robisz? – z hukiem rzucił się na kanapę obok mnie Parker, aż mi ręka drgnęła mocniej i wyszedł krzywo napis
- Gdybyś był tak uprzejmy delikatniej sadzać swoje dupsko to byłabym wdzięczna…
- Jak zwykle miła i uprzejma…
Oderwałam się od pisania i spojrzałam na niego z uśmieszkiem. – Tomuś… ile my się znamy, co?
- Woho! Długo!
- Właśnie… - westchnęłam
- Jak idzie? – obok w fotelu usiadł Nathan
- W miarę sprawnie. Na szczęście do tej pory nikt nie zakłócał mojej pracy. Co nie, Tom?!
- Pomóc ci? Gdzie jest długopis?
- Nie trzeba, potem skończę. – odłożyłam długopis i spojrzawszy na Nathana uśmiechnęliśmy się do siebie
- Lisa, w końcu przyszedł do ciebie ten welon? Skróciłaś suknię? Buty będziesz miała gotowe za kilka dni, pracuję nad tym!- Nareesha weszła do pokoju, a za nią Siva i Max
- Jeszcze nie mam welonu, czekam. Tak samo jak na suknię. – uśmiechnęła się Lisa, a Jay objął ją od tyłu i położył głowę na jej ramieniu
- Ale to my jesteśmy jeszcze daleko w tyle! – zaczęła panikować mulatka – Chociaż suknię jutro ogarnij, z welonem damy radę, ale żebyś nie została bez nicze
- Jeśli mogę wtrącić – chrząknął Max – To Nareesha wyluzuj. I tak wiadomo, że ze wszystkim się zdąży, a Lisa będzie piękną panną młodą.
- Ja wiem, że ty Max masz luźne podejście do wszystkiego, ale przypominam, że to nie twój ślub.
- Tak samo jak i nie twój. – Łysy dopowiedział, a Nareesha nie odpowiedziała na pocisk
- Więc… - Siva odezwał się, zapewne szukając w głowie zmianę tematu – Z kim Vicky przyjdziesz na ślub?
Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. – A co wy dzisiaj się umówiliście na te pytanie?
- Yyyy.. nie. – roześmiał się
- Nie wiem jeszcze.
- Zawsze możesz mnie poprosić, żebym z tobą poszedł. – ukucnął obok mnie wyszczerzony Max
- No na potylicę jeszcze nie upadłam. – obśmiałam go i wstałam – Przepraszam, idę po wodę. – i oddaliłam się do kuchni. Słyszałam, że na szczęście towarzystwo rozmawiało już o czymś innym. Nalałam powoli wody do szklanki i już miałam wziąć łyka do ust, gdy usłyszałam.
- Naprawdę nie masz z kim iść? – Nathan wszedł do kuchni i nachylił się po czysty kubek – Też zechciało mi się pić.
Podałam butelkę z wodą. – Jeszcze jest trochę czasu.
- Myślałem, że z Ryanem przyjdziesz.
- Nie rozmawiałam z nim jeszcze o tym. – unikałam spojrzenia Nathana, starając się, żeby to co mówiłam brzmiało wiarygodnie
- Nie układa się między wami?
- Układa się! Wszystko jest ok. Planujemy wspólny wyjazd. – kłam Wiktoria, kłam, będziesz się smażyć w piekle
- Dokąd?
- Może Włochy, Toskania…
- Zawsze chciałaś tam pojechać…
- A ty zawsze miałeś coś innego – wypsnęło mi się. Nasz wzrok się spotkał. Zaraz jednak zawróciłam się bokiem i napiłam się wody. – A ty jak tam, przyjdziesz z Jade?
- Tak
- To świetnie. Cieszę się, że wam się układa. – uśmiechnęłam się – Tak naprawdę, cieszę się.
- Życzę wam… to znaczy tobie i Ryanowi tego samego. Pozdrów go ode mnie.
- Jasne, pozdrowię. W ogóle zapomniałam Maxa zapytać jak wczoraj rozprawa poszła… - zmieniłam temat
- Po jego myśli, wygrał. Sąd ostatecznie po badaniach uznał, że córka Tori to nie jego dziecko.
- To już wcześniej wszyscy ustaliliśmy. – skwitowałam – Ale to super, że już ma to chłopak z głowy. Idę mu pogratulować.
- Wspominał już coś o jakiejś imprezie, żeby to uczcić.
- Jak to w Maxa stylu. – roześmialiśmy się – Każda okazja to dobra okazja.
- A brak okazji; też okazja.
- Właśnie. – rozległ się dzwonek mojego telefonu. Wyjęłam z kieszeni komórkę. – Przepraszam.
- To ja wyjdę. – uśmiechnął się życzliwie Nathan, a gdy zostałam w pomieszczeniu sama odebrałam
- Cześć Ryan
- Cześć Vicki. Co powiesz na kolację wieczorem? – Ryan zawsze przechodził od razu do rzeczy
- A co jeśli powiem, że nie jem kolacji, bo jestem na diecie?
- W to akurat nie uwierzę, ale próbuj dalej. – roześmiał się
- Z miłą chęcią zjem z tobą kolację.
- I to jest bardzo dobra decyzja. 19?
- I to jest bardzo dobra godzina.
- Przyjadę po ciebie.
- Ok, do zobaczenia
- Pa
Wróciłam do salonu, gdzie siedzieli wszyscy. Właśnie trwały ustalenia co do terminu Maxowej imprezy.
- To zdecydujcie się, kiedy możecie. Weźcie te przygotowania ślubne przesuńcie. – śmiał się inicjator imprezy – O, jest Vicky! – wskazał na mnie – Bierzcie przykład z niej. Podejrzewam, że tej oto zawodniczce każdy termin imprezy jest odpowiedni, prawda?
- Ależ oczywiście. Mówcie mi tylko gdzie i kiedy. – wyprostowałam się
- Dzisiaj o 21.
- Dzisiaj nie mogę. – szybka odpowiedź i śmiech wszystkich oprócz Maxa
- Zawiodłaś mnie. – udawał smutnego – Już nigdy więcej nie wezmę cię za wzór.
- Cóż poradzę. – rozłożyłam bezradnie ręce
- Ale przecież Ryana możesz wziąć ze sobą. – dopowiedział zaraz
- A kto ci powiedział, że ja z Ryanem się widzę?! – wzięłam się za biodra
- A co niby miałabyś innego w planach przez co miałabyś odwołać swoją obecność na imprezie u Maxa Georga?
- Ale Maxie George, ja żadnej obecności nie potwierdziłam, żeby ją odwoływać.
- Ale weź go ze sobą, co to za problem? – dołączył Tom
- No właśnie! – reszta podjęła temat
Przewróciłam teatralnie oczami. – Ok! Zgoda! – przekrzyczałam ich wszystkich – Porozmawiam z nim i może przyjdziemy.
- No i super, mamy komplet. – uśmiechnął się Nathan i przybił z Maxem „piątkę”
- Jay i Lisa, nie macie wyboru, widzimy się. – puściłam oko do narzeczonych
- Jak mus to mus. – wzruszył ramieniem Jay, ale zaraz zatarł ręce – To co będziemy pili panowie?
- Jak to co? Same najlepsze i najdroższe alkohole. W końcu stać! – krzyknął zadowolony Max
- Racja! Za te niespełnione alimenty, które miałeś płacić stawiasz dziś każdemu pyszności. – wytknęłam mu palcem ze śmiechem
- Właśnie! – na to czekał tylko Tom – Stary! To ty zapewnij dzisiaj każdemu dostęp do osobistego kibla, co by każdy miał swoje miejsce na koniec imprezy.
- Bony Tom – Kelsey zasłoniła twarz dłońmi – Z kim ja jestem…
- Nie udawaj. Pierwsza będziesz. – zarżał Tom i dostał momentalnie poduszką w głowę od swojej dziewczyny
- Nie no, Kelsey może już się nauczyła przez tyle lat jak się z nami pije… Chociaż za każdym razem jestem w błędzie. – w stronę Maxa też poleciała poduszka
- Dobra, zejdźcie już z niej. – zaśmiał się Nathan – Bo jeszcze się w sobie zamknie i nie przyjdzie.
- Wasze niedoczekanie! – prychnęła blondynka – Oczywiście, że przyjdę!
Poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon. SMS; myślałam, że od Ryana, ale to napisał ON:
„Chcę cię dzisiaj.”
Poczułam jak krew uderzyła mi do głowy i zrobiło się momentalnie gorąco. Też chciałam spotkać się z nim, ale przecież najpierw koleżeńska kolacja z Ryanem, a potem ta impreza z The Wanted… Kurde. Przez chwilę myślałam jak się z czegoś wykręcić, ale uznałam, że chyba bez sensu już mieszać i odpisałam:
„Dzisiaj nie dam rady. Innym razem.”
Dobrze, że całe towarzystwo było głośne i roześmiane, i że nikt nie zwracał na mnie uwagi… SMS:
„Jutro?”
„Koniecznie.”
- Słuchajcie, będę się zbierać. – oświadczyłam
- Już?!
- Tak.. Już późno. Muszę wrócić, ogarnąć się i tak dalej…
- Zostań z nami jeszcze trochę…
- Tom, daj dziewczynie spokój. Przecież niedługo wróci na imprezę. – przypomniał koledze Nathan
- O ile dogadam się w tej kwestii z Ryanem. – przypomniałam – Buzi wszystkim, lecę. – pomachałam z uśmiechem
- Do zobaczenia!

2 godziny później;

Szykowałam się do wyjścia z Ryanem kiedy dostałam wiadomość od niego:
„Sorry Vicki, nie dam rady dzisiaj. Wypadło nam spotkanie z managerem. Sorry.”
Westchnęłam tylko i odpisałam, że nie ma problemu, luz. Właściwie przeleciała mi przez głowę myśl, że niekoniecznie też chce mi się dzisiaj zażywać alkoholu, hałasu z nim związanego i otoczki imprezowej… Stwierdziłam, że lepszej okazji nie będzie. Odczekałam pół godziny i napisałam do Maxa jako organizatora i do Lisy i Kelsey, z którymi trzymałam się najbliżej, że nie będzie mnie, że ten czas spędzimy sami z Ryanem, bla bla bla… W odpowiedziach oczywiście od każdego z nich otrzymałam miliony smutnych buziek i teksty podobne do tego, że przeprowadzą z Ryanem poważną rozmowę itp., itd.. Zadowolona z obrotu sprawy włączyłam sobie odcinek serialu i spokojnie obejrzałam cały. Jednak po nim odeszła ochota na samotny wieczór. Wzięłam telefon do ręki. Ukazała mi się tapeta. Jakiś krajobraz. Dobra, napiszę, zmieniłam decyzję. Adresat: jego numer, treść:
„Nie chcę jutra. Chcę dzisiaj.”
Wyślij. Odłożyłam telefon. Sprawdziłam na spokojnie maila, zamknęłam komputer. Dźwięk SMSa. Odpisał. Prawie zawsze był niezawodny.
„Za pół godziny.429.”
Przełknęłam ślinę, zrobiło się ponownie gorąco, a jednocześnie ciarki przeszły po całym ciele na samą myśl co mnie czekało. Szybko wstałam, wzięłam torbę, wrzuciłam do niej telefon. Zamknęłam pokój i zbiegając ze schodów rzuciłam tylko „cześć” do Boba, który stał za ladą. Wzięłam taksówkę i pojechałam do centrum miasta, do hotelu, w którym zawsze się widywaliśmy. Po drodze były korki. Nie mogłam się doczekać kiedy już będę na miejscu. Dodatkowo czerwone światła. Patrzyłam zniecierpliwiona na zegarek. Pół godziny prawie minęło. Jest! W końcu dojechałam! Zapłaciłam szybko kierowcy i wyskoczyłam z auta. Szybkim krokiem weszłam do hotelu, na recepcji odebrałam kartę do pokoju. Teraz tylko winda. Moje piętro. 429. Zawsze pokój numer 429. Rozejrzałam się na korytarzu; nikogo nie było. Podeszłam do drzwi, przyłożyłam kartę do czytnika, magiczne „piknięcie” i otworzyłam powoli drzwi. Moim oczom ukazał się jak zwykle niewielki korytarz, a zaraz dalej pokój i wielkie łóżko z białą pościelą. Puściłam drzwi, które same się zamknęły. Weszłam głębiej. Jego kurtka leżała na oparciu fotela. Serce mocniej mi zabiło. On już tam był. Po chwili usłyszałam za sobą jak drzwi od łazienki najpierw otworzyły się, a później zamknęły. Odwróciłam się. Stał przede mną, opierając się jeszcze o futrynę. Patrzył mi w oczy jak zwykle tajemniczo. Miał na sobie jedynie ręcznik, którym miał przepasane biodra. Jak zwykle jego wygląd robił na mnie wrażenie. Podchodził powoli. W świetle widać było jak jego tors, ramiona były jeszcze wilgotne od branego przed chwilą prysznica. Bez słowa wyjął mi z ręki torbę i postawił na podłogę po czym popatrzył w oczy przeszywająco i ująwszy w dłoń moją twarz pocałował pomału i zachęcająco… Odsunął się na milimetr. Już wiedziałam, że nie wyjdę z tego pokoju szybko…






Hej :)!!! Jest tam kto? ;)

San 

16 komentarzy:

  1. Matko bosko, co tu się właściwie stało????

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tak rozdział do d..py.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma ładu ani połączenia z ostatnim rozdziałem.Lepsze byłoby zakończenie pisania, bo pisanie coś ci dziewczyno nie poszło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekałam na ciebie półtora roku dziewczyno !!

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę cie dziewczyno. Skiepściłaś się.... Takiej szmiry to od dawna nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Eee tam, mi się podoba ��

    OdpowiedzUsuń
  7. Weszłam tu przypadkiem i jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam nowy rozdział o.O dosyć spory przeskok czasowy w stosunku do ostatniego, spore zmiany w fabule.. no no no, jestem zaintrygowana :D mam nadzieję, że następny przyjdzie nam krócej czekać!

    ~ martyna

    OdpowiedzUsuń
  8. Ymm mam mieszane uczucia :/

    JusyynaMickey

    OdpowiedzUsuń
  9. Co za ..... .... (bez komentarza)

    OdpowiedzUsuń
  10. Co... Czemu jest taka duża dziura między tym a poprzednim rozdziałem? I dlaczego Nath i Victoria nie są razem? No i kim jest ten typek z hotelu ja się pytam, z rozmowy wynika , że dość długo się znają i to nie są grzeczne spotkania. Trochę cienko

    OdpowiedzUsuń
  11. Beznadzieja.....

    OdpowiedzUsuń
  12. Roczna przerwa od pisania dała się we znaki. Takiego tragicznego rozdziału jeszcze nie czytałam. Przeskok w czasie... Albo wróć z normalnym rozdziałem,albo poprostu zakończ pisanie. Bo ten rozdział to DNO.......WIELKIE.

    OdpowiedzUsuń
  13. I znów tyle czekamy... Napisz prawdę wreszcie, że Twoja wena się skończyła, a nie ciągniesz to w nieskończoność. Teraz bedziesz dodawać jeden rozdział rocznie?
    Szanujmy się...

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem za..... Oszczędz i sobie i nam czekania na coś, co i tak juz sie u Ciebie wypaliło.

    OdpowiedzUsuń