środa, 20 maja 2015

Łóżko czy biurko? - rozdział 142.

Wraz ze strefowymi zmianami czasu lądowałam na lotnisku w LA popołudniem. Gdy weszłam na lotnisko, wyciągałam z kieszeni telefon, by dać znać swojemu chłopakowi (jak prosił), że byłam już na miejscu. Poczułam nagle ciepłe muśnięcie na szyi i ten znajomy, kochany głos;
- Witaj Skarbie.
Odwróciłam się momentalnie i miałam przed sobą twarz Nathana. Patrzyłam mu w oczy, nie mogąc się nasycić tym obrazem. Przyglądał mi się z radością.
- No już, przytulaj się. – uśmiechnął się słodko
- Hej – rzuciłam się na niego z buziakami i przytuleniami – Jak ja za tobą tęsknię tam w tym Londynie! – stanęłam naprzeciwko niego z naburmuszoną miną
- Wiem. – przeciągnął – Ja też za tobą tęsknię i dlatego cieszę się bardzo, że teraz cię mam. Chodź, pojedziemy do mieszkania. Na pewno chcesz odpocząć.
- Po czym?! – głos oburzenia – Znaczy … nie. Nie muszę odpoczywać.
- Vicky …
- Nath … - przytrzymałam go dłużej za rękę i wierciłam swoim wzrokiem – Proszę. – szepnęłam
- Naprawdę?
- Mhm …
Westchnął ciężko i pociągnął za sobą dalej.

**

- Tylko to nie będzie dobry widok, wiesz o tym? Musisz być
- Możemy już tam iść czy będziemy tu stać jeszcze długo?
- Vicky, ja po prostu staram się ciebie chronić i zaoszczędzić ci różnych rzeczy …
Nie odpowiedziałam. Zawróciłam się i poszłam sama szpitalnym korytarzem. Wiedziałam dokładnie gdzie leżał Stephan. Znałam drogę na pamięć. W końcu tyle razy tam byłam … Stanęłam przed wejściem do jego Sali i już miałam położyć dłoń na klamce, gdy nagle coś mnie powstrzymało. Jakaś wewnętrzna siła. Czułam, że waliło mi serce. Bałam się tego co miałam ujrzeć za tymi drzwiami. Doszedł do mnie Nathan.
- Jeśli potrzebujesz troszkę czasu wrócimy tu jutro. – szukał mojego wzroku, ale ochryple zdołałam powiedzieć;
- Możesz tu zostać? Chciałabym sama …
- Jasne – szepnął, a ja nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.
W wielkim łóżku, gdzieś w kłębach pościeli leżał on. Mizerny, chudziutki, ale nadal ten sam.
- Steph … - podeszłam do niego, czując drżenie głosu, widząc tak słaby obraz chłopca, który spał. W Sali już nie rozbrzmiewał jego głos ani radosny śmiech. Tylko odgłosy urządzeń. Chłopiec miał przy nosie rurkę, podłączoną do ręki kroplówkę z kilkoma rurkami. Główka bez ani jednego włoska. Podeszłam bliżej. Był tak blady, że można było dostrzec żyłki i naczynka przez jasną poświatę skóry.
- Boże … - szepnęłam zrozpaczona i przyłożyłam rękę do ust, by nie zacząć szlochać, bo już do oczu podeszły łzy. Patrzyłam na niego jak spał, a reszta się nie liczyła.  Chciałam tak bardzo go przytulić, objąć ramionami i obronić od wszelkiego zła tego świata. Był taki niewinny … Ale wiedziałam, że nie mogłam tego uczynić. I to było najgorsze. Po kilku minutach, obiecując w myślach, że wrócę następnego dnia, wyszłam z Sali. Chyba widać było po mnie moje przerażenie, bo Nathan momentalnie przytulił mnie do siebie. Odwzajemniłam uścisk, ale nie pozwoliłam sobie na urojenie ani jednej łzy.
- Muszę być silna. – powiedziałam, odsuwając się od chłopaka – Steph będzie tego potrzebował.
- Z pewnością. Jak zareagował na twoje przyjście?
- Spał. Nie budziłam go, niech odpoczywa i nabiera sił.
- Wyjdzie z tego. To silny chłopiec. – mówił Nathan jednak zupełnie nie było słychać w jego głosie ani jednej nutki przekonania
- Zabierz mnie do domu, proszę.
Bez słowa wziął mnie za rękę i opuściliśmy szpital.

W samochodzie;

- Czy chociaż raz spotkałeś się z jego matką?
- Raz jak wchodziłem to widziałem jakąś wychodzącą kobietę. Ta zaprzyjaźniona pielęgniarka powiedziała mi potem, że to była ona.
- Super … - żachnęłam się – Jej synek jest w strasznym stanie, a ta nadal ma wszystko gdzieś. Mam nadzieję, że ją na dniach poznam.
- I co? Będziesz jej prawić morały jak powinna zachowywać się w stosunku do własnego dziecka?
- Oczywiście, że tak! Przecież ona jest nienormalna! Który kochający rodzic by tak robił na jej miejscu?!
- Dobra, możemy zmienić temat? – widziałam jak zaczął się denerwować
- Ale o co ci chodzi?
- Odkąd przyleciałaś nie dotknęliśmy żadnego innego tematu tylko cały czas rozmawiamy o Stephanie. Od samego początku na lotnisku, przez drogę do szpitala, w szpitalu, teraz w drodze do domu …
- Ale to chyba normalne?!
- Victoria, proszę cię! Przyleciałaś do niego czy do mnie?!
- Teraz jesteś niesprawiedliwy.
- Nie. Nie jestem niesprawiedliwy tylko chcę zauważyć, że ja też potrzebuję uwagi, a jak do tej pory całą swoją energię poświęciłaś na niego.
- Ale ty nie umierasz na raka! – nie wytrzymałam
- To teraz tak będzie? Dopiero jak mi coś się zdarzy będę zaszczycony na chwilę uwagi z twojej strony?
Westchnęłam ciężko. – Nie … To nie tak miało zabrzmieć … - przewróciłam oczami – Przepraszam.
- …
- Po prostu od zmysłów odchodziłam w Anglii, bo musiałam go zobaczyć i teraz mi to wszystko odchodzi.
- … - ponowne milczenie
- Nath przepraszam. – spojrzałam na jego profil
Z zaciśniętą szczęką prowadził samochód.
- Okey
- To … - musiałam zmienić natychmiastowo temat, by rozluźnić sytuację – jak wam idzie? Promocja?
- Szybko i szalenie.
- … a coś więcej?
- Sama zobaczysz. Niby jest OK, bo Braun działa i wszędzie nas pełno, ale coś jest nie tak.
- Jak to?
- Czasami mam wrażenie jakbyśmy z chłopakami tracili coś. Coś cennego. Coś co nas łączy.
- Co ty mówisz … W życiu nie widziałam bardziej zgranych facetów od was! Przecież wy jak rodzeństwo syjamskie- gdzie jeden tam i reszta!
- Właśnie już chyba niekoniecznie … Siva zaraz po pracy ucieka gdzieś w głębi domu albo odseparowuje się z Nareeshą, która wcale nie ukrywa nadal, że nie jest zachwycona całą tą historia ze Stanami.
- No ja też nie jestem …
- Ale ty potrafisz jakoś się do tego ustosunkować.
- A mam inne wyjście?
- Nieważne. – mruknął – Jay tak naprawdę sam nie wie kogo popiera w tym wszystkim. Czy bronić Sivy, gdy go próbujemy ogarnąć czy stanąć za nami. Tom jedynie jest normalny.
Przełknęłam ślinę, żeby mój ton był wiarygodniejszy.
- A co z Maxem?
- Max mnie wkurza. Dziwnie się zachowuje. Jak kobieta w ciąży. Raz jest dla mnie milutki, a innym razem prowokuje jakimiś tekstami.
- Ymm … to znaczy?
- Ostatnio na przykład zaczął się śmiać sarkastycznie, że ciekawe jak jeszcze długo pociągniemy na odległość, że pewnie zawrócisz się na pięcie i znajdziesz sobie innego towarzysza.
Nie wiem jak to zrobiłam w tamtym momencie, ale udławiłam się własną śliną!
- Okey? – zapytał, gdy uspokoiłam atak kaszlu i duszenia
- Mhm … - pokiwałam głową, będąc w szoku. Tak się Maxiu rozcwaniaczył … - A powiedz mi Nath … Wspomniałeś mu  coś o nas? … W sensie jakie masz … to znaczy mamy plany? – słowo „oświadczyny” nie przechodziło mi przez gardło
- Nie. Jeszcze nie, bo czekałem na ciebie. Jutro to zrobię.
- Jutro?! – wyrwało mi się
- No, a na co czekać?
Panika. Wdech i wydech. Wdech i wydech.
- Jesteśmy w końcu. – nawet nie zauważyłam jak skręcił pod dom – Chodź. Wszyscy czekają na ciebie.
- Nie wątpię. – kwaśny uśmiech. Szczególnie taki jeden osobnik. George. Max George.
Weszliśmy do domu, a tam od progu rzucił się na mnie oczywiście kto?
- Thomas dusisz mnie! – krzyczałam, łapiąc resztki powietrza jak ryba spod ramion bruneta
- Słońce jak ja tęskniłem! W tym domu nikt mnie nie rozumie!
- Oho. Wyczuwam „Kelsey problem”.
Roześmiał się na cały głos. – W każdym razie dobrze, że już jesteś.
- Ja też się cieszę.
- Vicky! – z głębi korytarza doszli do nas Siva i Jay – Siemasz!
- Cześć chłopaki!
- Dajcie jej wejść do środka, co? – Nathan wepchnął mnie do salonu przez facetów
- Kogo moje oczy widzą! – spojrzałam za głosem w prawo. Ze schodów pewnym krokiem podążał w moją stronę Max. Wyglądał niesamowicie. Miał na sobie dłuższe shorty w kolorze jasnego cappuccina i luźną koszulkę na ramiączkach białą z motywem flagi Amerykańskiej. Owa koszulka podkreślała jego umięśnienie. Dodatkowo ten uśmiech. Pewny siebie i mówiący bardzo wiele …
- Cześć – podszedł i dał jakby nigdy nic buziaka w policzek
- Hej – starałam się odpowiadać równie śmiało
- Na długo przyleciałaś?
- Ciężko powiedzieć.
- Mam nadzieję, że tak. – ledwo pozwolił mi dokończyć – Mam ci tyle do opowiedzenia …
Tylko ja zrozumiałam podwójny sens tego zdania. Uniosłam brew i odbiłam piłeczkę.
- Ja również. Ciekawe kto kogo przebije.
- Miejmy nadzieję, że nie dojdzie do przebijania czegokolwiek, bo wtedy byłaby dopiero heca, a tak; pełen komfort. – usłyszałam i myślałam, że oczy wypadną mi z oczodołów! CO ZA BEZCZEL! Cisnął we mnie dwuznacznymi tekstami i to z taką lekkością i płynnością, że aż ja byłam w szoku! JA! WIKTORIA MINC!
- Zjemy coś? – wypalił Tom – Mamy sushi. – pomachał do mnie diabelsko brwiami
- Iście amerykańska potrawa. – starałam się uśmiechnąć
- Chodź, jest naprawdę pyszne. – Nath puścił do mnie oko
- Przepraszam … - zwróciłam się do reszty chłopaków, opuszczając ich, spojrzałam krótko wrogim wzrokiem na Maxa, który akurat wtedy też na mnie patrzył, ale nie potrafiłam skategoryzować tego spojrzenia. Poszłam za Nathanem do kuchni.
- Właściwie to już późny obiad. A raczej można powiedzieć, że kolacja. – szykował dla mnie jedzenie
- Nath, jak ty się czujesz?
- Ja?
- Nie, ja! … Oczywiście, że ty!
- W porządku przecież. – uśmiechnął się słodko- Ale miło, że pytasz. – postawił przede mną talerz przysmaków i pocałował w czoło
- A gdzie są dziewczyny?
- A gdzie dziewczyny mogą być?
- Odreagowują złość spowodowaną przez swoich mężczyzn na zakupach?
- Właśnie.
- To patrz. Bo jak mnie wkurzysz to jutro cały dzień tak spędzę!
- Dobra dobra, postraszyłaś, a teraz nie wymachuj już tym widelcem tylko jedz.
- Jakbym swojego tatę słyszała …
Po zjedzeniu kolacji posiedzieliśmy zaledwie chwilę z chłopakami, ale jednak zmęczenie dało o sobie znać  i przetransportowałam się z Nathem do jego sypialni.
- Pójdę wziąć szybki prysznic i wracam.
- Tylko szybko. – puścił oko, odpowiedziałam uśmiechem

Pod prysznicem jak zwykle wzięło mnie na rozmyślenia o całym swoim życiu ;). Wiedziałam, że nazajutrz skoczę do szpitala do Stephana, a resztę dnia spędzę ze swoim chłopakiem o ile czas nam pozwoli, bo przecież on cały czas pracował. Tak, to będzie jutro. I jutro też Nathan chciał powiedzieć o tym, że ma w planach … aby nasz związek przeistoczył się w coś poważniejszego. Nie było w tym nic dziwnego. W końcu to niecodzienna decyzja, a poza tym to byli jego przyjaciele, więc czemu miałby się z nimi nie dzielić tą informacją? .. Tylko, że w tamtym momencie jak myślałam o tym czysto teoretycznie zaczęłam się trząść.
- Trzeba się w ręcznik zawinąć, dość moczenia. – skomentowałam, stojąc pod chłodnym strumieniem
Wysuszyłam się, nabalsamowałam, ubrałam i świeżutka i pachniutka wróciłam do Nathana.
- To co – podchodził do mnie wolnym krokiem z szelmowskim uśmiechem, gdy zamknęłam drzwi do pokoju – poświęcisz teraz trochę czasu dla swojego ukochanego chłopaka? – jego jedna dłoń powędrowała na moją talię po czym zdecydowanym ruchem przyciągnął mnie do siebie, a ja poczułam jak bardzo czekał na mnie, zaś drugą dłonią powolutku obsuwał moje ramiączko z piżamy.
- A ty nie chciałeś po mnie skoczyć pod prysznic przypadkiem?
Roześmiał się cicho i ochryple rzucił z uśmieszkiem. – Chciałem. – jego usta szukały moich – Ale już nie chcę. – jego ciepłe, spragnione wargi odnalazły moje. Musnęły się. Przygryzł delikatnie moją dolną wargę po czym cicho, diabelsko roześmiał się. – Łóżko czy biurko?
- Bądźmy tradycjonalistami. – puściłam oko
- Nie mam nic przeciwko. – orzekł poważnie po czym szybkim ruchem ściągnął z siebie koszulkę i złączyliśmy się w namiętnym pocałunku, przechodząc pomału na łóżko, by na nim cieszyć się sobą do końca. Za te nieobecności.

Kilkadziesiąt minut później;

Leżeliśmy nadzy pod pościelą. Trzymałam głowę na jego klatce piersiowej, nasze dłonie były splecione. Słyszałam jego bicie serca.
- Wiesz Vicky, tak sobie ostatnio myślałem o tobie.
- Tak? – podniosłam się, by nawiązać z nim kontakt wzrokowy – No popatrz co za nowość!
- I zacząłem zastanawiać się czemu wcześniej żadna inna dziewczyna nie zaintrygowała mnie do takiego stopnia, żebym teraz był z nią w dłuższym związku i żebym leżał z nią teraz. – widząc moją dezorientację spróbował sprecyzować – Zastanawiałem się od czego to zależy.
- Od czego zależy miłość?
- Właśnie.
- I co wymyśliłeś?
- Jutro ci powiem.
Właśnie. JUTRO! Przełknęłam ślinę.
- Nath, bo ja … tak mi przyszło do głowy
- Vicky, możemy przełożyć to na jutrzejszy ranek? Wybacz, ale bardzo chce mi się spać, zresztą niedawno mówiłaś, że tobie też, a jak teraz się rozgadamy, to znowu nie zaśniemy wcześnie.
- Ale
- Jutro kochanie. – uniósł moją brodę, pocałował usta i ułożył się do spania. Mi bynajmniej w tamtej chwili nie chciało się spać. Przez stres pobudziłam się. Odnalazłam po cichu swoją piżamę, która została rzucona na podłogę przez łapczywy głód namiętności i ubrana wyszłam z pokoju. Zeszłam do kuchni i usiadłam po ciemku na wysokim krzesełku przy barku.
Pojawiły się znowu dwie fale. Jedna mówiła- tak, chcesz tego. Chcesz z Nathanem zbudować coś trwalszego, poważniejszego, nierozerwalnego. Zaś druga fala odradzała mi to- mówiła, że mam jeszcze czas, po co się spieszyć …

- Czemu nie śpisz?
- Tom! Wystraszyłeś mnie. – odetchnęłam
Brunet przysunął krzesełko i usiadł obok. - Co jest Vicky?
- Nic
- Oj przestań. Widzę przecież. Martwisz się tak bardzo Stephanem?
- Trochę
- Ale to nie to w tym momencie?
Spuściłam wzrok.
- Vicky, ze mną możesz porozmawiać. Na każdy temat i to całkiem poważnie. Powinnaś o tym już dobrze wiedzieć.
- Ale ja sama nie wiem co o tym myśleć …
- To powiedz mi co ci chodzi po głowie, a do ogarnięcia zostaw mnie, coś poradzimy razem.
Popatrzyłam na niego przez chwilę. – Wiesz, że Nathan chce jutro poinformować resztę o tych „wstępnych” zaręczynach? To znaczy, że ma plany w stosunku do mnie i to już nie takie znowu zwykłe plany …
- I to cię dręczy?
- Trochę tak.
- Ale jak to … Vicky … - spojrzał mi w oczy ostrożnie – ty go nie kochasz?
- Tooooooom – uśmiechnęłam się delikatnie – kocham go. Oczywiście, że go kocham, ale …
- Jesteś w ciąży?
Wybałuszyłam oczy. – CO?!
- Nic nic. Tak strzelałem.
- Ślepakami na dodatek.
- Dobra, kontynuuj. O co więc chodzi?
- Nie jestem chyba jeszcze gotowa … Nie chcę niczego zmieniać. Dla mnie tak jest dobrze. Nie czuję chyba tak tego jak Nathan …
- Powiedziałaś mu o tym?
- Próbowałam, ale nie wyszło …
- Słońce … - przeciągnął – Na co ty czekasz? Aż on na serio padnie przed tobą na kolana z pierścionkiem a ty dasz mu wtedy kosza? Przecież tak nie da rady.
- Wiem. Bałam się wcześniej podjąć tego tematu, bo cały czas nie jestem pewna, a poza tym nie chciałam jego skrzywdzić.
- Naprawdę nie skrzywdziłabyś go gdybyś na spokojnie wytłumaczyła mu co i jak tak jak chociażby mi teraz.
Westchnęłam.
- Wiesz, że musisz to zrobić jutro jak najszybciej?
- Wiem. Boję się, że go zranię. Przecież nie dałam mu wcześniej żadnych sygnałów, że nie chcę.
- Ale takie rzeczy się zdarzają i to częściej niż ci się wydaje. A jak już tak sobie szczerze rozmawiamy … - przysunął się jeszcze bliżej mnie i zaczął prawie szeptać – Vicky, możesz mi powiedzieć co się dzieje między tobą a Maxem?
Nie miałam ochoty kłamać czy owijać w bawełnę. I tak już za bardzo się zamotałam.
- Nie sądziłam Tom, że jesteś taki spostrzegawczy.
- A no widzisz. I powiem ci nawet więcej; widzę to w dwojaki sposób.
- W jaki?
- Max przystawia się do ciebie, nie?
- Człowieku, zagraj dzisiaj w lotka. Dobrze ci radzę. A 10% wygranej oddaj mi za podsunięcie tego pomysłu. – próbowałam zażartować i sprowadzić rozmowę na boczne tory, ale niestety nie udało się. Tom był wyjątkowo skuteczny.
- Nie zmieniaj tematu. Jak to się stało?
- Nie wiem. To tak jakbyś spytał czemu w LA jest wieczny upał. Tak wyszło i już.
- Ciekawa teoria na wytłumaczenie klimatu w Los Angeles … Pytanie retoryczne; Nath o tym wie?
Uniosłam brew.
- Jasne. Nie wie. – Parker sam dokończył – A czy w takim razie to nie jest tak, że ty nie chcesz, żeby Nathan powiedział o tych planach waszych dla reszty, bo coś cię ciągnie w stronę Maxa??







Hej :*! Szczerze mówiąc jestem średnio zadowolona z tego rozdziału- chyba wypadłam trochę z obrotów albo mam za dużo pomysłów na jeden raz i nie potrafię skupić się do końca... Mam nadzieję, że przy nexcie pójdzie lepiej. Potraktujmy to jako małą rozgrzewkę ;)

Ostatnio mam zawrotne tempo życia. Studia, pracka, szkolenia, a na dodatek załapałam się na dodatkową pracę na ten i przyszły weekend. Muszę trochę zarobić, bo ostatnio kupiłam sobie nowy sprzęt, który wycisnął ze mnie prawie wszystkie oszczędności, a jak wiecie- samodzielność i niezależność to moje drugie imię, więc biorę sprawy w swoje ręce i do przodu :)!
Przez ten pośpiech codzienny nawet nie mam zbyt dużo czasu na myślenie i analizowanie różnych rzeczy, więc nie mam za bardzo "głębszych" przemyśleń na dzisiaj. Oprócz tego, że dostrzegam jak czas ucieka i za 3 tygodnie będę obchodziła swoje kolejne urodziny. Aż nadziwić się nie mogę, że to już taka liczba zagości na moim torcie. Mam wrażenie, że nadal mam 17 czy 19, choć patrząc wokół jak moi znajomi zaczynają się zaręczać to aż mam ciarki, że TO JUŻ zaczyna się ten czas. Ten czas, którego w sumie nie mogę się doczekać w swoim życiu, ale wiem, że gdy przyjdzie na mnie pora to będę przerażona.
Dlatego wiecie co jest najlepszą radą? Nie oglądać się za siebie, nie wyglądać naprzeciw, bo w ten sposób skupieni na przeszłości lub przyszłości nie żyjemy teraźniejszością i nie korzystamy z tego co mamy teraz. A potem obejrzymy się i zobaczymy, że przetrwoniliśmy ten piękny dany nam czas na bezsensowne zastanawianie się dot. tego co było lub co będzie. A przecież nie można zjeść chleba dziś, który będzie wypieczony jutro :)
To też tyczy się naszej Wiktorii, która boi się podjąć się jakąkolwiek decyzję i zaczyna wchodzić w zabawę "co by było gdyby". Zresztą mam nadzieję, że jesteście ciekawe co odpowie Thomasowi ;>! 
Z tymi przemyśleniami zostawiam Was. Zmykam spać, bo ledwo widzę na oczy, a jutro trzeba wstawać na zajęcia.

Buziaki!

PS to, że jestem tu teraz o wiele rzadziej niż wcześniej, nie znaczy, że o Was nie myślę. Myślę i dlatego jeszcze tu długo pobędę - dopóki zechcecie :*

12 komentarzy:

  1. Ooo. Tom jaki spostrzegawczy ;) Myślę, że Wiktoria powinna pogadać z Nathanem tak na serio. O wszystkim.
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wchodzę na bloga, a tu taka miła niespodzianka <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wooo jaki on spostrzegawczy..
    Super zakonczenie!!!
    Ale noo ej.. to tak nie moze byc xd
    Przez Maxa wszystko sie rypnie..
    w sumie dla mnie najwazniejszy jest teraz Stephan...
    Wenyy

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć :)
    Zaraz będę nadrabiać wszystkie blogi w czytaniu ;)

    W wolnym czasie zapraszam do mnie ;)

    http://beside-you-5-seconds-of-summer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział mam nadzieję że Vicy nic.nie.czuję do maxa on wszystko rozwali
    Do NN weny

    OdpowiedzUsuń
  6. JEŚLI Z ZARECZYN NIC NIE WYJEDZIE I OKAŻE SIE ŻE WICKY MA COS DO MAXA TO RZUCE AIE Z MOSTU Z PODCIETYMI ZYLAMI I NIE BEDE JUZ CZYTAĆ.

    Znajoma Samobójcy

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodam ze to taki mały szantaż jednakże mowie serio co do drugiej części mojej wypowiedzi. Za bardzo lubię ich związek. W dodatku ciągle czekam aż będzie tym dawnym związkiem w którym byli blisko siebie a nie na odległość. Sorry ale czekam juz parę miesiecy aż będzie "po staremu" i dlatego jeśli teraz ich związek się nie ustatkuje i maks się nie od pier do li to się wkurze. Nie lubię maksa. Co więcej nie znosze go! I jeśli Vicky okaże się ze ma cos do niego to okaże się zajebista idiotką. Szkoda mi natha... Jestem tu od początku.. Od pierwszego rozdzialu... W prawdzie często zmienialam podpisy pod komentarzami ale byłam tu... I lubilam ich w tym opowiadaniu ale... Hmm ja wiem ze cos musi się dziać ale niech to się dzieje na ich korzyść a nie cos takiego ze oni się rozejda przez Maxa... Tak tylko mowie...będę zawiedziona. I wiem ze nie mam prawa ingerować w "twoje dzieło" bo to ty ich tworzysz ale...no. To tyle. Czekam z niecierpliwością pa.

    Znajoma Samobójcy

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja również, pojawiam się tutaj rzadziej, ale to raczej z powodu lenistwa, gdyż wolę poczytać kilka rozdziałów, na raz.
    Na zachętę, bym zajrzała tutaj szybciej, informuję Cię, iż zostałaś nominowana do nagrody Liebster Awards. Wszystkie pytania, znajdziesz na blogu a-difficult-life.blogpos.com także zapraszam i liczę, że przyjmiesz nagrodę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały rozdział. Wiesz jak to musiało wyglądać gdy byłam sama w pokoju i śmiałam się do telefonu?? :) Ale jedna rzecz mnie martwi a mianowicie sprawa z Maxem. Ona nie może nic do niego czuć bo piękny związek z Nathanem się rozpadnie a tego jak myślę byśmy nie chcieli ..
    Weny :****

    OdpowiedzUsuń