czwartek, 26 czerwca 2014

Czułam go ! - rozdział 125.

Całe dnie spędzałam na sali przy Nathanie, co godzinę mając nadzieję, że się w końcu wybudzi. W sumie nie siedziałam tam sama, bo był przy mnie zawsze Max. Uparł się, że też będzie czuwał, więc tak razem koczowaliśmy dniami i nocami przy Sykesie. Czasami wpadał Tom albo Jay czy Siva, by przynieść mi czystą bieliznę i rzeczy na zmianę, bo oczywiście nigdy nie dałam się wyprosić z sali na czas dłuższy niż matka natura wzywała.

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło- z Maxem załapaliśmy naprawdę super kontakt. Rozmawialiśmy cały czas, śmialiśmy się, dowiedziałam się wiele rzeczy o jego rodzinie, o nim samym, trochę zdradziłam mu o sobie i bardzo dobrze nam siedziało się razem 24 h na dobę. Zbliżyliśmy się do siebie i stanowiliśmy dwójkę naprawdę świetnych przyjaciół.

Siedziałam z Maxem na krzesłach w sali. Z nudów bawiłam się obudową od telefonu, gdy nagle odpadł mi kawałek plastiku. Od razu zwróciłam się do Georga po pomoc z miną zbitego psa;

- Nie jesteś zajęty, prawda ?
- Czytam książkę. – mruknął, nie odrywając wzroku od kartki
- Ale na chwilę ogarnij.
- Ale ja czytam …
- Oj no weeeeź …
Ciężko westchnął i spojrzał na mnie; - Co jest ?
- Zepsułam.
Wzruszył ramieniem. – Twoja szkoda. – i wrócił do czytania
- O. Ale z nas dwóch to ty jesteś facetem !
Zszokowany moim argumentem spojrzał na mnie z uniesioną brwią. – No i ?
- Napraw mi to.
- Nie umiem.
- Maaaaaaaaaaaaaax !!!
- No nie umiem.
- Spróbuj chociaż !
- Ale to robiły jakieś małe chińskie rączki !
- Wal się.
- Nawzajem.
- ?! – spojrzałam na niego z wyrzutem
- No co ? – roześmiał się – Tobie można to ja nie mogę popyskować ?
- To teraz kurna patrz. – ostentacyjnie wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi - Żegnam !
- SSSsss – skrzywił się - Ała.
Ale nie zdążyłam dokończyć przedstawienia, bo parsknęliśmy obydwoje.
- Z tobą naprawdę nie da się nudzić. – powiedział z pełnym uśmiechem, gdy skończyliśmy się śmiać i wróciłam obok na krzesło
- Za to z tobą można. – skwitowałam i oparłam brodę o rękę – Naaaaath – stęknęłam, patrząc na swojego chłopaka – wstaaawaaaaj, nie mam z kim rozrabiać.
- Jak to ? – Max wyprostował się
- A idź ty – machnęłam na niego ręką
- Może jeszcze mi powiesz, że jestem zły ?
Momentalnie uniosłam brew. – Zależy w jakiej kwestii.
- To masz ich kilka ?
- Ty się na kilka dzielisz.
- Uświadom mnie w takim razie.
- Pffff pomarz.
- Co, nie chcesz mi powiedzieć wprost, że jestem niesamowicie przystojny i seksowny i, że cię podniecam ?
Spojrzałam na niego zdumiona, powstrzymując się od śmiechu, on zaś posyłał mi uśmiech jak z reklamy pasty do zębów i machał szatańsko brwiami.
- Boże. Ja wcale się nie dziwię, że Nathan takimi tekstami do mnie strzela skoro wy wszyscy razem się wychowujecie. Naprawdę całe The Wanted przesiąkło narcyzmem ?
- W 100 procentach. – zapewnił mnie
- Dzięki. W końcu zostałam uświadomiona. Że też ja tego wcześniej nie zauważyłam … - pokręciłam głową
- Coś by ci to pomogło ?
- Być może.
- A teraz poważnie.
- Uuuu już się boję.
- Vicky
- Max
- Oj przestań.
Przewróciłam oczami. – Jeśli zamierzasz nawijać mi po raz osiemdziesiąty dziewiąty, że mam coś zjeść to lepiej się zamknij. Ewentualnie dowiedz się czy twoje ubezpieczenie obejmuje połamany nos, przekrzywioną szczękę, pobite oko i wybite zęby.
- Victoria ! – oburzył się
- Co tam Maxiu ? – słodki uśmiech
- Coś ty taka bojowa i chamska ?
- A to nic nowego, nie zauważyłeś ? Wy jesteście pewni swoich wdzięków, a ja wredna i chamska. Równowaga w naturze musi być.
- Ale ty już tę równowagę niszczysz !
- Weź idź zobacz czy nie ma cię na korytarzu.
Chwila ciszy. Patrzyłam przed siebie, ale czułam wzrok Maxa na sobie.
- Ty naprawdę jesteś wkurzona.
- Bo ty na moim miejscu zapewne byś nie był i byś był ostoją spokoju. – powiedziałam na jednym wdechu
- Nie to miałem na myśli. Vicky … - dotknął mojej dłoni – i tak jesteś bardzo dzielna.
- Tak. Każdy mi to powtarza. Średnio osiem razy na dobę. W tym ty dwa razy, a sześć Tom.
- Stajemy się mało przekonywujący ?
- Coś w tym stylu. – przytaknęłam głową

Kolejna cisza. Wzięłam głęboki oddech i schowałam twarz w dłoniach. Miałam wszystkiego dość. Moje humorki też wymiatały, ale czułam, że już nie wyrabiałam. Wszystko mnie denerwowało. Stałam się nader niecierpliwa i najbardziej chciałam komuś przywalić. Naprawdę. Na szczęście zdawałam sobie sprawę z tego wszystkiego i starałam się tłumić w sobie emocje, by nikomu nie zrobić krzywdy i by nikt niewinny nie ucierpiał. Co nie znaczyło jednak, że nie szukałam jakiejś ofiary ;] … Siedziałam tak pogrążona w rozkminach, gdy nagle poczułam coś ( ? ) … Podskoczyłam i spojrzałam zdziwiona na Maxa;

- Przepraszam bardzo, czy ty mnie właśnie ugryzłeś w ucho ?
- Tak. – wyszczerzył się
- Ale ty głupi jesteś. – dałam w śmiech
- Ale przynajmniej cię rozbawiłem znowu.
- Fakt, udało ci się. – założyłam kosmyk włosów za ucho, który niefortunnie znów opadł mi na twarz. Max pospiesznie wyciągnął dłoń i bardzo wolnym ruchem i z wielką delikatnością zaczął zakładać kosmyk za ucho z powrotem. Przy okazji patrzył na mnie swoimi dużymi oczami i niemal czułam jak przeszywał mnie nimi wewnętrznie. Zahipnotyzował mnie i nie potrafiłam spuścić wzroku.
- Uwielbiam głos twojego śmiechu, a gdy się uśmiechasz ślicznie marszczysz nosek. – powiedział niskim głosem ciągle nie odrywając ode mnie wzroku. Założył kosmyk za ucho z powodzeniem.
Przez moje ciało przeszedł dziwny dreszcz. Głowa została pusta na kilka sekund. Nie myślałam o niczym. Totalnie. Jakby nic nie istniało.
- Do tego te chochliki w oczach, gdy jesteś wesoła. – dodał  – Szkoda, że tak rzadko je teraz widuje. – smutno się uśmiechnął, a ja wtedy ocknęłam się i mogłam oderwać wzrok od jego spojrzenia. „Magia” zniknęła. Chrząknęłam, doprowadzając się do porządku.
- Chyba nie myślałeś, że będę się szczerzyła, gdy mój chłopak leży w śpiączce.

Wstałam, by znaleźć się choć o kilkadziesiąt cm dalej od Georga. Usiadłam na łóżku Nathana i patrzyłam smutno w twarz bruneta. Sińce z twarzy wybielały, a on sam nabierał rumieńców. Z głowy został zabrany opatrunek. Wyglądał naprawdę dobrze. Jednak widocznie nadal nie na tyle dobrze, by móc samodzielnie wrócić do zdrowia i wybudzić się … Przejechałam palcami po jego czuprynie i pocałowałam w ciepłe usta. Max, chcąc zostawić nam trochę „prywatności” wyszedł z sali, informując, że w razie czego idzie do łazienki. Nigdy nie rozumiałam czemu mi podawał dokładny cel swojej podróży, ale niech mu będzie, że niby w momencie wybudzania się Nathana, latałabym po wszystkich męskich kiblach w szpitalu, przepraszając sikających panów, szukając Maxa. Ta. Wracając jednak do tematu …

Siedziałam wpatrzona w twarz ukochanego i ściskałam jego dłoń.
- Kochanie proszę cię … - mówiłam cicho – zrób to dla mnie … zbudź się … Ja nie wytrzymuję już tego, rozumiesz ? Już prawie tydzień cię nie ma. Zaczynam wariować. Przecież już na pewno się wyspałeś. – uśmiechnęłam się przez łzy – A jak się obudzisz to pojedziemy gdzieś tylko we dwójkę i nikt nie będzie nam przeszkadzał. Musisz wynagrodzić mi to wszystko i nie będę wypuszczała cię z ramion 24 godziny na dobę. – uśmiechałam się do niego – W sumie będzie ciężko zrobić jakieś jedzenie czy iść do łazienki z tobą w ramionach, ale … poradzimy sobie, no nie ? Bo jak nie my to kto ? – i znów łzy nadeszły do oczu – Tylko kochanie obudź się, proszę cię. – pocałowałam jego dłoń i za chwilę poczułam jego lekkie poruszenie palcem wskazującym. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. – Nathan ! – gładziłam go po dłoni – Nath ! Słyszysz mnie ? Nath ! – ale niestety, oznaka się nie powtórzyła, a jego twarz pozostała niewzruszona. Wybiegłam zatem po lekarza. Spotkałam go na korytarzu.

- Panie doktorze Nathan poruszył palcem ! Musi pan go zobaczyć ! Może się wybudza ! – mówiłam przejęta z dużymi oczami
- Spokojnie pani Victorio. Już idziemy do niego.
I podążył za mną szybkim krokiem do sali. Weszliśmy i doktor od razu odchylił do połowy kołdrę, by móc zbadać oddech i rytm bicia serca stetoskopem. Słuchał bardzo uważnie. Następnie podnosił powieki Nathana i świecił w oczy latareczką. Dotykał go jeszcze po klatce piersiowej, sprawdzał parametry na maszynach, westchnął i spojrzał na mnie;
- Przykro mi, ale musiało się to pani wydawać.
Do oczu nabiegły łzy. – Co ?! Oczywiście, że mi to się nie wydawało, bo poruszył palcem, gdy go trzymałam za rękę !
- Przykro mi …
- Co się tu dzieje ? – do sali wrócił Max i miał minę nieogarniającą
- Nathan drgnął, czułam to !
- Tłumaczę pani, że to nie było możliwe.
- Przecież czułam ! – niemalże krzyknęłam do doktora roztrzęsiona
- Rozumiem pani rozczarowanie, ale proszę się uspokoić. Przyjdę za jakiś czas zobaczyć stan pacjenta. – poinformował, wymienił z Maxem znaczące spojrzenia i wyszedł z sali
- Ale ja przecież go czułam ! – krzyknęłam do już zamykanych drzwi – Czułam jak poruszył palcem ! – zaczęłam płakać, będąc wściekła. Spojrzałam na niewzruszonego Maxa. – Ty mi też nie wierzysz tak ?! Uroiłam to sobie ?! – krzyczałam, wylewając łzy
- Vicky uspokój się.
- Trzeba go wybudzić ! Ja go czułam !
- Vicky proszę cię, uspokój się. – Max podchodził do mnie, próbując mnie objąć, ale ja jak w amoku wyrywałam się od jego ramion
- Dlaczego mi nie wierzycie ?! – George złapał mnie w końcu, ale z rozpaczy biłam go piąstkami po klatce piersiowej, płacząc – Ja go czułam ! Czułam !
- Vicky …
- Czułam go ! – rzuciłam jeszcze raz aż w końcu poddałam się pod silniejszym uściskiem Maxa i dałam się zamknąć w żelaznym uścisku. Płakałam w jego koszulkę, ale odzyskując siły ponownie zaczęłam się kręcić. – Muszę iść po doktora, niech go jeszcze raz zbada.
- Victoria, lekarz go zbadał. To bez sensu.
- Zostaw mnie, muszę do niego pójść. – Max cierpliwie trzymał mnie jeszcze mocniej – Zostaw mnie ! – krzyknęłam, szamocząc się. Nawet nie wiem jak to się stało, gdy usta Maxa wylądowały na moich. Zamurowało mnie i stałam w bezruchu, czując miękkie wargi Georga na swoich. Po chwili odsunął twarz od mojej i patrzył na mnie zmieszany. Nastała długa cisza. Wymienialiśmy się spojrzeniami. W końcu spytałam zachrypniętym głosem;

- Co to było ?
- Nie wiem co we mnie wstąpiło, przepraszam. Ale tylko taki do głowy przyszedł mi pomysł, żeby cię uciszyć i uspokoić.
- Kreatywny jesteś, nie ma co …
Przyłożył swoje dłonie do twarzy i patrzył na mnie jakby w obawie, że zaraz zrobię coś złego.
- Przepraszam, nie powinienem był.
- Owszem. Nie powinieneś był.
- Przepraszam.
Byłam w szoku i nie potrafiłam sensownie się zachować. Zresztą Maxa chyba też ta sytuacja przerosła. Minęłam go i usiadłam z powrotem na krzesło.
- Wiem, że jest ze mną źle i z każdym dniem będzie gorzej – zaczęłam – ale to nie znaczy, żebyś miał to wykorzystywać. – Max momentalnie się do mnie zawrócił, chcąc kolejny raz mnie przepraszać, ale nie zdążył, bo kontynuowałam; - I to nie znaczy, że zwariowałam do takiego stopnia, żeby oszukiwać i wmawiać sobie, że Nathan się poruszył. Bo czułam go i jestem tego pewna. – dodałam twardo
- Dobrze. Wierzę tobie. – usiadł koło mnie i znów zapanowała cisza, byśmy w jednej chwili zaczęli;
- Moglibyśmy
Uśmiechnęliśmy się. – Ty pierwszy – poprosiłam
- Moglibyśmy zapomnieć o tym co przed chwilą zaszło ? – spytał Max z nadzieją w głosie - O tym pocałunku ? … Nie chciałbym, żeby to jakoś wpłynęło na nasze relacje.
- Miałam zamiar prosić cię o to samo …
- W takim razie jesteśmy w domu. – uśmiechy i przytuliliśmy się na zgodę
- Wiesz co ? – odsunęłam się od niego – Coś mi się przypomniało i muszę to załatwić. Wrócę za jakieś poł godziny. – poinformowałam – Będę tu w szpitalu jak coś.
Ściągnął brwi. – Gdzie idziesz ?
- Do Stephana, tego małego chłopca, pamiętasz ?
- Tego, któremu pomagałaś się odnaleźć ?
- Tak. Temu, co kopara ci opadła, gdy zobaczyłeś mnie z małym dzieckiem przy boku. Idę. Elo ! – zamknęłam za sobą drzwi. W drodze do chłopca myślałam o tej całej sytuacji i szczerze mówiąc byłam na tyle zmęczona i psychicznie i fizycznie, że nie potrafiłam logicznie ogarnąć. To był nadmiar na moje siły.

Zaszłam do sali, w której był chłopczyk. Leżał na łóżku smutny, podłączony do kroplówki. Nikogo u niego nie było. Zrobiło mi się momentalnie tak bardzo przykro i naprawdę po chwili poczułam szczęście, że tak nagle on mi się przypomniał i poczułam chęć odwiedzenia go. Weszłam do sali.

- Cześć. – od brzegu poczęstowałam go uśmiechem – Pamiętasz mnie ?
- Cześć ! – widząc mnie od razu podniósł się, a jego twarz rozpogodziła się
- Jak się czujesz ? – usiadłam na krzesełku postawionego obok jego łóżka
- Dooobrze tylko główka mnie boli.
- Oooooojjj, to co ona taka niedobra ?
- Słyszałem jak pan doktor mówił że jest do wymiany.
Serce mnie zakłuło. Dziecko miało poważny nowotwór. Takie małe dziecko … Nie chcąc jednak przestraszyć małego pacjenta z powrotem wymusiłam uśmiech.
- To co porobimy ?
- Nie wiem. – wzruszył ramionami – Ty też jesteś chora ? – jak na małe dziecko przystało zwrócił się do mnie bezpośrednio
- Nie. Ja nie
- To co tu robisz ?
- Czekam aż mój chłopak wybudzi się.
- To on śpi cały czas ?
- Tak, śpi.
- Dlaczego ?
- Miał wypadek.
- Miał wypadek i śpi ?
- Tak.
- Też bym tak chciał. Przynajmniej główka by mnie nie bolała …
Kolejny ścisk żołądka. – Zaraz przestanie, obiecuję.
- Jak to ?
- Normalnie. Pokaż mi co za samochody masz na szafce. – zachęciłam go do zabawy i kompletnie zapominając o swojej niechęci i nienawiści do dzieci, zaczęłam się nim zajmować, by choć na chwilę umilić mu czas i aby mógł oderwać się od brutalnej dla niego rzeczywistości.

Długo się z nim bawiłam, ale zasiedziałam się i zdecydowałam, że wracam do Nathana.
- Steph, muszę wracać.
- Juuuuż ? Nie zostaniesz ze mną dłużej ? – zrobił podkówkę z ust
- Nie mogę, ale wiesz co ? Przyjdę do ciebie jutro.
Uśmiech ponownie zagościł na jego twarzy. – Super ! – klasnął w ręce

Patrzyłam w jego brązowe oczy, pożegnawszy się wracałam korytarzem do Natha i Maxa. W pewnym momencie, tuż przed salą, zrobiło mi się słabo i poczułam jak moje serce waliło. Zdawało mi się, że zaraz mi wyskoczy i słyszałam jego dudnienie. Musiałam przytrzymać się ściany, bo miałam wrażenie, że lada chwila upadnę. Na szczęście po kilku sekundach przeszło, a ja szybkim ruchem weszłam do sali.

- Victoria wszystko w porządku ? – Max od wejścia zauważył coś niepokojącego – Jesteś blada jak ściana.
- Wszystko ok. – zmyśliłam choć dokładnie wiedziałam, że daleko było do „ok”. Spojrzałam na Sykesa. – Jakieś nowości ?
- Nie. – Max nadal nie spuszczał ze mnie wzroku – Jak było u tego malucha ?
- Super. – uśmiechnęłam się – To cudowne dziecko. Żebyś widział jaki on jest dzielny ! Ja przy nim to powinnam spalić się ze wstydu. On nie ma nikogo, matka go nie odwiedza, jest sam. Poza tym ma raka i słabo się czuje, a mimo wszystko jak wychodziłam … jego  oczy są nadal wesołe … - zamyśliłam się – Chciałabym mu jakoś pomóc. To wspaniała istota.
- Pomogłaś mu. Poszłaś do niego.
- Jutro też idę.
- O proszę ! I bardzo fajnie !
- Co to za uśmiech ? – dałam mu kuksańca
- Kto by pomyślał, że tak będziesz mówić o dziecku …
- Tylko krowa nie zmienia swojego zdania. – puściłam oko – Ale i tak nie wyobrażam sobie sytuacji kiedy będę musiała zajmować się swoimi dziećmi. Jak ja po nich też będę robiła zjazdy, nawet nieświadomie ! – zaśmiałam się – Takie dzieciaki wpadną mi do kuchni i zaczną jęczęć „Mamo, mamo, zrób mi kanapkę!”, a ja odpowiem „Sam sobie zrób!”
- „Ojciec nie nauczył cię robić kanapek, Lamusie?” – dokończył Max
- Ejejejejejejej nie obrażaj moich dzieci ! – zbulwersowałam się, a Łysy parsknął
- Będzie ciekawie. – stwierdził, a ja westchnęłam
- Niewątpliwie … 





Cześć ! O rany, kiedyś będę grubo płaciła za swoją upartość i przekonanie, że wszystko co robię ma być wykonane na 100%. Jestem niesamowicie śpiąca, oczy pieką mnie od spędzania długich godzin przed laptopem, ale skoro wzięłam się przed północą za pisanie rozdziału to oczywiście nie wybaczyłabym sobie, gdybym po zakończeniu nexta miała wyłączyć komputer i pójść spać, dlatego maltretuje jeszcze swoje palce na klawiaturze, bo nie byłabym sobą, gdybym nie dodała rozdziału "na świeżo". Jej, jak jestem śpiąca to mam fazę, że dużo gadam, często bez ładu i składu także nie zwracajcie uwagi na drobiazgi tylko na ogólny sens wypowiedzi ;-) .

We wtorek zdałam przedostatni egzamin- ustny. Byłam nastawiona, że będę miała z niego poprawkę we wrześniu, a tu prosz- taka niespodzianka ;D . Jak na razie czekam na wyniki jeszcze jednego egzaminu, a ostatni w piątek, ale póki co zero poprawek :) . Nie mam samych 5 Anonimku, bo to nie lada wyzwanie na studiach, ale nie narzekam. Zresztą ! Oceny jak dla mnie nie są aż tak super ważne. Są spoko, ale szczerze mówiąc odkąd jestem na studiach to nie zwracam na nie uwagi. Wolę mieć wiedzę w głowie i móc potem w zawodzie pomagać ludziom niż jechać jak co poniektórzy na ściągach i fuksie, i mieć średnie 4,8 , ale każdy ma inne w życiu priorytety.

Byłam na długi weekend w domu, bo rodzina zasypywała mnie pytaniami kiedy wracam no i skusiłam się na przyjazd choć wyszedł bardzo spontanicznie, bo miałam wrócić do domu dopiero na wakacje czyli w ten weekend. Było przecudownie ! Zresztą jak zwykle w domu ;-) . Zobaczyłam swoją malusią siostrzenicę i już nie dziwię się dlaczego domownicy stracili dla niej głowę, bo w małej można się zakochać, oj można ;] ... Szkrab to Julia i jedyne co mogę jeszcze dodać to to, że będę stroiła ją i troszczyła się jak tylko będę potrafiła najlepiej. W końcu będzie moją chrześnicą. W dodatku urodzoną tego samego dnia co ja, a to do czegoś zobowiązuje :D !!! Pomijając fakt, że reszty dzieci nadal lubić nie będę i wszystkie inne poza Julką będę hejtować haha.

Jak już pisałam - jutro ostatni exam, potem sprzątanie mieszkanka, biforek, wyjście na imprezę do klubu ze znajomymi, by zresetować się grubo po stresach sesyjnych a w sobotę rano ... bo już po g.6 mam ambitny plan, żeby wyjechać do domu. Hah, mam nadzieję, że po imprezie znajdę w sobie trochę silnej woli i wstanę, by dojechać przynajmniej do dworca. Potem w autobusie mogę całą drogę odespać i wyspać się na dodatek ;p 

A tymczasem zmykam spać, bo zaraz wydrapię sobie oczy, bo swędzą i pieką niesamowicie. Idę je sobie zakroplić, może uda się trafić do oka za pierwszym razem, co rzadko mi wychodzi xd.

Dołączam ostatnie fociszki. Z mojej ostatnimi czasy ulubionej pozycji do nauki, z prezentu, który trafił do mnie jeszcze teraz i ubranek, które kupiłam dla mojej małej Królewny.


Jak u Was ? Wakacje czy jeszcze nauka ? Macie już plany na miesiące wolnego i odpoczynku ? ;) Piszcie, z chęcią czytam jak się macie !

Dobranoc :* Śpię dzisiaj do południa o ile Max nie będzie szalał w klatce na korytarzu.

Królik w sensie^^

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Możesz mi wszystko powiedzieć - rozdział 124.

Wyszliśmy na zewnątrz i stanęliśmy w kącie za budynkiem. Tom wyciągnął z kieszeni z jeansów paczkę papierosów. Otworzył ją i podał mi. Wyciągnęłam fajkę i bez słowa podpaliłam również pożyczoną zapalniczką. Tom uczynił to samo po mnie.

- No to – zaciągnął się – Słońce jak na spowiedzi.
Spojrzałam na niego niezrozumiale.
- Jak na spowiedzi mów mi wszystko.
- Może po prostu chciałam z tobą zapalić i to wszystko ?
- Nie ma takiej opcji kochana. To, że przejmujesz się stanem Nathana to jest zrozumiałe i każdy to widzi, ale czy coś jeszcze cię przypadkiem nie trapi ?
- Nie – odpowiedziałam zbyt szybko co wyszło bardzo nienaturalnie i od razu spuściłam wzrok, przykładając papierosa do ust
- A możesz to powtórzyć patrząc mi w oczy ? – spytał Tom, zaglądając na mnie
- Pożarłam się z Maxem. – przyznałam się
- Jeeenyyyy – wzniósł wzrok do nieba – czy ty możesz znaleźć mi jedną osobę przy sobie, z którą się jeszcze nigdy nie pokłóciłaś ?
- A chcesz dostać ?!
- Dobra, luz. – uniósł ręce do góry – Tak tylko chciałem zażartować. - spojrzałam na niego z uniesioną brwią i nieciekawą miną - Nie patrz tak na mnie z politowaniem. – żachnął się – Ok, nie było to miejscu. – przyznał – O co poszło ? – spytał poważnie
- O całokształt
- Co ?
- Powiedziałam o zdanie za dużo. – podstępna mina Toma – Może o dwa.
- Ale przestań mi tu gadać ogólnikami tylko wal prosto z mostu ! – mój rozmówca zniecierpliwił się
- Oj nie denerwuj się, bo pet zaraz ci wypadnie. – zauważyłam kąśliwie – Wsiadłam na Scootera co nie spodobało się zbytnio Maxowi … - zawiesiłam ton
- A ta druga część ? Nie wierzę, że George o to się wkurzył. – pokręcił głową
Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki oddech. – Walnęłam tekstem o tej jego byłej. – mruknęłam pod nosem, kopiąc kamyk
- Co zrobiłaś ?! – skrzywił się Tom
Spojrzałam na niego raptownie zdenerwowana. - Głuchy jesteś ?!
Brunet napełnił poliki powietrzem. – Nooooo Słoooońceeeee …. To pojechałaś po bandzie …
- Dzięki za uznanie.
- Ale jak … Viiiiickyyy … - miał minę do płaczu – Przecież wiesz jak Max to przeżywał. Naprawdę musiałaś kopnąć go w jaja ?! W przenośni oczywiście ! – zaznaczył ręką w górze
- Wkurzył mnie i nim zdążyłam się opanować, było już za późno, bo samo jakoś wyszło z ust … - spojrzałam na niego – Wiem. Żałosna wymówka.
- Otóż to. Dokładnie to samo miałem powiedzieć.
Ręce mi opadły. – Nie pomagasz Tom !!
- A jak ja ci mogę pomóc skoro sama nabroiłaś ?! Pomogłem ! Dałem fajka ! – wyszczerzył się
- Fu. Niedobry był jakiś. – skrzywiłam się i wyrzuciłam końcówkę – Z jednej strony Max, z drugiej śpiączka Nathana … - oparłam się plecami o chłodną ścianę budynku, spoglądając w niebo – Tom, po prostu mam ochotę to wszystko przeklnąć.
- Śmiało. – wyszczerzył się na co nawet na niego nie patrząc, pokazałam mu środkowy palec. Roześmiał się. – Ale tak na serio … - podszedł do mnie – Uzbrój się w większą cierpliwość.
- Kiedy staram się Tom, ale to mi zupełnie nie wychodzi ! Tęsknię za Nathanem, za jego wzrokiem, za jego głosem, dotykiem, a on leży tam i sobie śpi ! – Parker zachichotał, a ja spojrzałam na niego z oburzeniem – O co ci chodzi ?!
- O nic, przepraszam. Śmiesznie to zabrzmiało „a on leży tam i sobie śpi”.
Przewróciłam oczami. – Wiesz o czym mówię, nie łap mnie za słówka.
- Wiem wiem. – dał mi buziaka – Ale nic tobie nie da zamartwianie się. Musisz być silna, bo jak Nath się obudzi to wiesz, że musisz być na chodzie, bo nie będzie mógł od ciebie oderwać wzroku ?
Na samą myśl uśmiechnęłam się. – Chciałabym, żeby to było już.
- Trzymajmy zatem kciuki i módlmy się.
- Tom … ? – zaczęłam nieśmiało
- Co tam Słońce ?
- Jeśli gdzieś zauważysz Maxa to powiedz mu, że chce z nim pogadać, ok ?
- Nie ma sprawy.
- Dzięki
- Vicky … ? – Tom przyjął mój poprzedni ton
- Co tam Słońce ? – roześmiałam się
- Tak się przejmujesz wszystkim dookoła, a coś mi się wydaje, że historia zaczyna się powtarzać.
Ściągnęłam brwi. Już mi nie było do śmiechu. – O czym ty mówisz ?
Spojrzał swoimi brązowymi oczami głęboko w moje, niemalże na wylot. - Kiedy ostatni raz coś zjadłaś ?
Westchnęłam głęboko. – Naprawdę chcesz mi robić teraz wywody, że nie potrafi mi nic przejść przez gardło w tej całej sytuacji ?
- Victoria. To, że Nathan leży w szpitalu razem z Kevinem i, że pokłóciłaś się z Maxem nie usprawiedliwia cię, żebyś miała się głodzić.
- Nie głodzę się ! Nie jestem głodna i tyle ! W ogóle przestań mi matkować ! Co to ma być ?! – uniosłam się – Nie jestem twoim dzieckiem, żebyś mnie pilnował.
- Najlepsza obrona to atak ? Znowu ? – miał spokojny ton
- Przestań mi wmawiać coś co jest nieprawdą ! – syknęłam – Dobrze wiem do czego zmierzasz i wbrew twoim oczekiwaniom nie mam zamiaru o tym rozmawiać ! – powiedziałam stanowczo i wyminęłam go, ale zaraz zawróciłam się – Wracasz do Nathana czy będziesz tu stał ?
- Wracam. – westchnął – Ale i tak nie podoba mi się to. Znowu znikasz w oczach.
- Nie przesadzaj. – zmrużyłam oczy i wspólnie wróciliśmy pod salę – Wiesz Tom, zaraz wrócę, ale chcę coś jeszcze załatwić.
- Ok

Skierowałam się w miejsce, gdzie leżał Kevin. Od wypadku nie odwiedziłam go jeszcze. Niestety mogłam go zobaczyć tylko przez szybę. W tym przypadku nie udało się wkręcić pielęgniarki, że byłam z rodziny. Pielęgniarka i tak z wielką łaską powiedziała mi, gdy nalegałam, że Kevin pomału „dochodzi do siebie” i regeneruje się po operacji. Odetchnęłam z ulgą. Postałam za szybą jeszcze kilka minut, ale stwierdziłam, że trochę bez sensu stać dłużej i zawróciłam z powrotem do Nathanowskiej sali.

Weszłam do środka, a tam zastałam już tylko część gości.
- Gdzie reszta ? – spytałam Kelsey i Toma, którzy tylko zostali
- Wygonili ich. My też musimy się zbierać. – powiedziała pospiesznie blondynka
- Jasne, procedury … - westchnęłam niepocieszona
- Potrzebujesz czegoś ? Przywieźć ci coś jutro ?
- Nie, dzięki.
- Ewentualnie dobre bułki na śniadanie i ciepły obiad. – wtrącił Tom
Spojrzałam na niego, trzymając w sobie wybuch po czym spytałam; - Czy moja mina dość umiejętnie wyraża zażenowanie ?
- Niekoniecznie, bywały lepsze. – Tom wystawił język za co dostał ode mnie kuksańca
- To my już lepiej idziemy, tak Tom ? – zaśmiała się Kelsey i ucałowała mnie – Bądź dzielna. Jesteśmy w kontakcie.
- Zawsze, dzięki.
- Trzymaj się Słońce i zjedz coś ! Pamiętaj, że musisz być w pełni silna, gdy Młody się zbudzi. Będzie cię potrzebował.
- Dobrze mamo … - znudzony ton, ale uśmiechnęłam się i zamknęłam za nimi drzwi. Wróciłam do swojego chłopaka i usiadłam na krawędzi łóżka. – Goście przyszli, goście poszli … A my nadal śpimy, co ? – delikatnie odgarnęłam jego włosy z czoła. Nawet powieka mu nie drgnęła, nawet nie wziął głębszego oddechu. Nic. Właśnie to dołowało mnie najbardziej i podcinało skrzydła nadziei. To, że nie miałam z nim żadnego kontaktu, a tęsknota i zmartwienie jego stanem coraz bardziej rosły. Wyrzuty sumienia, że to przeze mnie ten straszny wypadek miał miejsce, również nie odpuszczały. Na dodatek czekałam na Maxa. Musiałam go przeprosić.

Zeszłam z łóżka na krzesło. Byłam strasznie zmęczona po nieprzespanej nocy, w czasie której skupiłam się na czuwaniu przy Nathanie. Przysunęłam jednak krzesło na tyle blisko, by móc złączyć swoją dłoń z dłonią chłopaka. Oparłam brodę o swoje przedramię i wpatrywałam się w nieruchomą twarz ukochanego.
Nie wiem ile tak siedziałam, ale gdy już czułam, że moje powieki stawały się ciężkie i gdy już wchodziłam w błogi stan, drzwi do dali otworzyły się, a ja podskoczyłam.

- Max – powiedziałam cicho, widząc mężczyznę w wejściu
Spojrzał na mnie chłodno po czym zamknął za sobą drzwi i bez słowa wszedł do środka. To jest ten czas Wiktoria, przepraszaj ! Otworzyłam oczy na całą szerokość, by w ten sposób pobudzić się i przystąpiłam do dzieła;
- Max … Max, proszę, spójrz na mnie. – jego zielonkawe tęczówki spoczęły na mojej twarzy – Przepraszam. Bardzo. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie powinnam była tak mówić. W ogóle wspominać o tej – zagalopowałam się i tu chrząknęłam znacząco, na co Max posłał delikatny uśmiech, a widząc to kamień spadł mi z serca, bo wiedziałam, że już będzie dobrze – Postąpiłam jak głupia kretynka. Przepraszam.
- Jak kretynka wystarczyłoby. – Max słodko uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest. Wstałam i przytuliłam się do niego. – Przeprosiny przyjęte. – powiedział mi do ucha
- Cieszę się niezmiernie. – powiedziałam ucieszona i już miałam się od niego odsunąć i wrócić na krzesło, gdy nagle zrobiło mi się czarno przed oczami i troszkę ścięło mnie z nóg w związku z czym musiałam bardziej oprzeć się na Maxie, który od razu zareagował z niepokojem;
- Vicky co się dzieje ? – przytrzymał mnie mocniej
- Nic. Już jest ok. – przyznałam po paru sekundach i o własnych siłach odsunęłam się od niego
- Ale coś się stało ? – przyglądał mi się uważnie
- No coś ty. – skłamałam, nie chcąc kolejnego litowania się – Wszystko dobrze jest. – posłałam uśmiech i wróciłam na krzesło, czując jednak jak kołatało mi serce
- Może pójdę po lekarza ?
- Oszalałeś ? Przecież mówię, że wszystko w porządku.
- Dobrze, jak chcesz.
- Możesz mi się już tak nie przyglądać perfidnie ? – przewróciłam oczami
- Może zjadłabyś coś ?
Wiktoria oddychaj … - NIE. DZIĘKUJĘ. – powiedziałam dosadnie. Ale kulturalnie ;) ! – Gdzie byłeś ? – zmieniłam temat
- Dzwoniłem do mamy i brata.
Kiwnęłam głową. – Tęsknią ?
- Trochę. Szczególnie mama. Jestem z nią bardzo zżyty.
- Też byłam. – wypsnęło mi się
Max ściągnął brwi. – Jak to ? – przysunął drugie krzesło do mojego i usiadł obok
- Pokłóciłam się śmiertelnie z rodzicami i siostrą.
Syknął. – Aż tak ?
Przytaknęłam smutno głową, bawiąc się swoimi dłońmi. – Niestety. Zataili przede mną coś bardzo ważnego i oszukiwali przez długi czas, pozwalając żyć w kompletnej niewiedzy.
- A nie pomyślałaś, że ta „niewiedza” mogła wydać się dla nich najlepszym rozwiązaniem ?
- Dla nich czy dla mnie ? – spojrzałam znacząco i dopiero zauważyłam, że był tuż tuż obok
- Dla ciebie … miałem na myśli … - również zauważył tą bliskość – Bo widzisz – chrząknął, doprowadzając się do porządku – Może nie chcieli cię denerwować po prostu i zaoszczędzić zmartwień ?
- To świetnie, bo nie zaoszczędzili tego, gdy dowiedziałam się prawdy przez przypadek. Wręcz przeciwnie, zafundowali mi podwójną dawkę bólu. – spuściłam głowę
- Kiedyś się wszystko ułoży.
- Taaaaa. Dwa metry pod ziemią. – chrząknęłam znacząco
- Victoria i jej czarne żarty. – skomentował Max z uniesioną brwią
- Powiem ci tyle; jak ktoś chce, szuka sposobów, jak ktoś nie chce, szuka powodów.
- Jestem pod wrażeniem. – przyznał z uśmiechem – Ale pamiętaj, że nigdy nie można tracić nadziei na lepsze jutro. To podstawa funkcjonowania i walczenia o swoje dobro. – wziął mnie za rękę
Spojrzałam na jego dłoń, w której trzymał moją. Była taka ciepła … Między nami zapanowała cisza i zrobiło się niezręcznie …

Do sali weszła pielęgniarka. Zabrałam dłoń spod dłoni Maxa.
- A państwo ciągle wytrwali ?
- Tak – odpowiedział George – A pani ciągle ma dyżur. – posłał jej szarmancki uśmiech. Widzisz Wiki ? To jakieś twoje chore urojenia. Max to kobieciarz i nie musisz niczym się przejmować. Niczego nie kombinuje. I dobrze. I tak ma zostać !
Pielęgniarka podała Nathanowi nową kroplówkę, zmierzyła jemu temperaturę po czym obdarzając Maxa słodkim uśmiechem, wyszła.
- Leci na ciebie.
- Na mnie ? – spojrzał Max niewinnie
- A na mnie ?
- No wiesz … W dzisiejszych czasach
- Nawet nie próbuj ! – przerwałam mu i ziewnęłam
- Powinnaś się przespać.
- Nie mogę sobie pozwolić na takie luksusy.
- Przestań. Przecież będę tutaj cały czas i zbudzę cię jakby nasz śpiący królewicz się obudził.
- …
- Naprawdę. Prześpij się. To ci dobrze zrobi i nabierzesz kolorków, bo blada jesteś.
- Dziękuję. Jak to przyjemnie usłyszeć coś miłego od kumpla. – skwitowałam, usadowiłam się na krześle i już zamykałam oczy, gdy jeszcze usłyszałam zdziwione;
- Tu chcesz spać ?!
- A gdzie ?!
- Myślałem, że pojedziesz do domu i wyśpisz się jak człowiek !
- No chyba cię pogięło ! – oceniłam, wtuliłam się w oparcie i momentalnie zasnęłam

**

Zaczynałam budzić się. Poczułam przyjemną woń męskich perfum i to, że mój policzek był o coś oparty. A i jeszcze jedno – czyjeś ramię i dłoń jakby przytrzymujące mnie. Otworzyłam pomału oczy i uniosłam głowę. O jakieś 2 cm od mojej znajdowała się twarz Maxa.
- Hej – uśmiechnął się – Jak się spało ?
- No generalnie to bosko tylko nie wiem jakim cudem przeistoczyłam się na twoją osobę … ?
- Zsuwałaś się z tego krzesła bezwładnie i mało co byś nie zleciała i musiałem cię złapać.
- Om. W takim razie dziękuję. – podniosłam się i odsunęłam od niego
- Vicky … wszystko gra ?
- Tak.
- …
- To znaczy nie.
- Słucham.
- Bo widzisz … - ściągnęłam brwi – trochę mi nieswojo i niezręcznie się czuję …
- Gdy co ?
Westchnęłam, czując się zażenowana. – Nie, nic. Nieważne. – wycofałam się
- No mów !
- Nie ma o czym.
- Vicky przecież przyjaźnimy się. Możesz mi wszystko powiedzieć.
Przygryzłam wargę. „Przyjaźnimy się” ; no właśnie, czyżby obydwoje tak samo rozumiemy przyjaźń ? Wiki, w co wdepnęłaś, po co przed chwilą wyjechałaś z tym tekstem …
- Muszę siku. – spanikowałam. Max zabrał przedramię z moich pleców, oswabadzając mnie, a ja szybko ewakuowałam się. Oczywiście nie odczuwałam potrzeby wyjścia do toalety. Po prostu musiałam zakończyć ten temat, a ucieczka wydawała mi się być jedynym wyjściem.
- Wiktoria, co z ciebie za tchórz się zrobił ? – ganiłam siebie pod drzwiami do sali. Postałam tam jeszcze chwilę, by odetchnąć i wróciłam jakby nigdy nic.

- Która godzina ? – spytałam Maxa – Długo spałam ?
- Noooo zaszalałaś.
- ?
- Całe trzy godziny.
Mlasnęłam. – To jak; istne szaleństwo. – podeszłam do Nathana – Jak kochanie się czujemy ? – pogłaskałam go po policzku – Widzisz ? Twoja dziewczyna zdążyła już się wyspać, a ty jeszcze sobie słodko śnisz, nie za długo ?
- Idę do baru na dole, przynieść ci coś ? – wstał George
- Max !
- … hm ?
Wstąpiła we mnie odwaga i stanęłam przed nim. – Dlaczego tak się starasz ?
Pokręcił głową z delikatnym uśmiechem. – Nie rozumiem …
- Pytam „dlaczego tak się starasz” ? Czemu tak o mnie dbasz ? – założyłam ręce na piersiach – Max, przecież przyjaźnimy się. Możesz mi wszystko powiedzieć. – wykorzystałam jego tekst
Zmrużył oczy. – Vicky co ty sugerujesz ? – przybliżył się do mnie
- Ja niczego nie sugeruję. Ja tylko pytam. – poprawiłam dosadnie
- Słuchaj Młoda – mówił spokojnie z pewnym siebie uśmiechem – nie mam pojęcia co ci tam chodzi po główce, ale kiedyś obiecałem Nathowi, że cokolwiek się z nim stanie i przydarzy, mam ciebie chronić, pilnować i troszczyć się, więc dopełniam tej obietnicy. – wyjaśnił – A co ty o tym myślisz to nie mam pojęcia. – przejechał po mnie wzrokiem od góry do dołu aż mało co bym się zawstydziła – I raczej się nie dowiem. – dokończył i spytał jeszcze raz – Chcesz coś do jedzenia ?

- Nie – mruknęłam, mając świadomość, że właśnie zrobiłam z siebie kompletną idiotkę …





Halo halo, jest tam kto ... ? Przepraszam, że tak długo kazałam na siebie czekać. Wiem, że moje tłumaczenia, że sesja spędza mi sen z powiek nie wszystkie z Was będzie przekonywać, ale musicie uwierzyć mi na słowo. Kolokwiów, a teraz egzaminów mam od huka, a że jestem na I roku i jest to dla mnie nowość i nie lada wyzwanie, siedzę całymi dniami nad nauką do późnych godzin nocnych, gdzie boli mnie po tym wszystkim głowa i nie wiem czy jest mi niedobrze z nadmiaru nauki i od miliardów literek czy tylko mi się zdaje, że jest mi niedobrze -.- ... Musimy wytrzymać jeszcze ze 2 tygodnie, a potem wakacje, o których nawet nie jestem w stanie teraz marzyć, bo wizja nadchodzących kolejnych egzaminów jest mroczniejsza.

Mimo tego, że nie było mnie tu bardzo długo, wierzę, że ktoś tam na mnie i na ten rozdział czekał. I za to dziękuję z całego serca <3 !

Pomysł na kolejny rozdział jest. Nawet zastanawiałam się czy by nie połączyć jego w tym rozdziale, ale wyszedłby zbyt długi, a poza tym jestem niesamowicie zmęczona i padam na nos, a za parę godzin muszę wstać i jechać na uczelnię, a potem uczyć się na wtorkowy i środowy egzamin. Chciałabym nexta dodać w tym tygodniu, ale nie wiem jak to wyjdzie. 

Mam nadzieję, że u Was nie ma takiej zamoty i, że wszystko w porządku :) ??
Ściskam ostatkami sił, ubieram się w piżamkę i zmykam pod kołderkę spać.

Dobranoc :* !

PS dokładnie tydzień temu ( 9 czerwca ), w dniu moich 20 urodzin zostałam ciocią- moja Sis urodziła córeczkę dokładnie w dniu kiedy ja się urodziłam, cudowny fuks, prawda :) ?! 
Dziękuję za życzenia urodzinowe, które dostałam od Was :) !! 
<3