- Nie wiem Nath. – zrezygnowana pokręciłam głową – Albo nie
rozumiesz co do ciebie mówię albo nie chcesz rozumieć.
- Victoria ! Nie wjeżdżaj na mnie ! – krzyknął, broniąc się
- Nie wjeżdżam ! Po prostu nie poznaję cię ! Wcześniej
mogliśmy o wszystkim porozmawiać i nie pozwalałeś, żebym sama musiała dręczyć
się z problemami !
- Doskonale wiesz, że wcale się nie zmieniłem ! Zupełnie nie
rozumiem jak wpadłaś na tak chory pomysł ! – rozłożył ręce, patrząc na mnie
szeroko otwartymi oczami. Nasz wzrok się spotkał. Miał puste spojrzenie, ale
pełne gniewu.
- Mam podstawy, żeby tak myśleć. Przynajmniej, żeby
stwierdzić, że coś jest nie tak.
Chłopak gorzko się zaśmiał.
- Jesteś zmęczona. Zdrzemnij się i potem poopalamy się razem
na tarasie. – posłał mi jedno spojrzenie i wyszedł z pokoju, głośno zamykając
za sobą drzwi
Spojrzałam na ścianę, która była parę metrów przede mną.
Było mi nieswojo, nieprzyjemnie … OKROPNIE ! Zresztą jak po każdej kłótni z
Nathanem. Zamknęłam oczy i ciężko westchnęłam.
Nathan miał rację w jednej kwestii; ja też nie tak sobie
wyobrażałam swój przylot do Los Angeles …
Położyłam się na plecach na łóżku i patrzyłam tępo w sufit.
Czy przesadzałam ? Może rzeczywiście zbyt bardzo naskoczyłam na niego ? Może
sama przesadzam i nie powinnam była wracać do tego co było ? Ale musiałam mu o
tym wszystkim powiedzieć ! Nie mogłam inaczej ! No i powiedziałam … i co z tego
mam ?
Poczułam jak z kącików oczu z obydwu stron uwalniały się
łzy. Pozwoliłam im swobodnie wypłynąć. Nie zamierzałam się zdrzemnąć, bo też
wcale nie byłam zmęczona jak to niektórzy stwierdzili ! Podniosłam się, otarłam
oznaki słabości spływające po policzkach, poprawiłam włosy i wstałam. Podeszłam
do drzwi, otworzyłam je i zeszłam na dół. Nie miałam najmniejszej ochoty
siedzieć sama. Dość nasiedziałam się sama w Londynie.
Wszyscy byli na zewnątrz. Przynajmniej tak mi się wydawało,
że całą gromadę widziałam przez szyby na tarasie. Roześmianych, pięknych, z
sukcesami …
Podeszłam do kredensu i nalałam sobie soku do szklanki.
Patrzyłam na nich wszystkich z zachwytem.
- A ty co tu tak sama stoisz ? – zza pleców wyłonił mi się
George
- Nic – sztuczny uśmiech i popiłam sok. Spojrzałam na niego
i wtedy uśmiechnęłam się, ale już szczerze. – Zawinąłeś swojej cioci ten
słomkowy kapelusz ?
- Co ty chcesz od mojego kapelutka ?! – obruszył się,
poprawiając swoje nakrycie na głowie – Trzeba dbać o zdrowie, a upały niefajne
przecież.
- Ammm no tak, tak … - mruknęłam na odczepnego
- Jak podobało ci się dzisiaj w studio ? – spoważniał i
oparł się o kredens obok mnie
- Fajnie, fajnie
- A jak singiel ? Zrobił na tobie wrażenie ?
- Tak, zrobił.
- Vicky …
- Nie no, naprawdę w porządku ! – ocknęłam się z emocjami i
ogarnęłam, że musiałam być bardziej przekonująca – Taki lekki i przyjemny dla
ucha. Słyszałam, że Scooter był z was zadowolony. To naprawdę dobrze.
- Vicky …
- I słyszałam, że jutro rozpoczynacie nagrywanie klipu.
Super !
- Vicky stop ! – Max stanowczo mi przerwał
Zamknęłam się i spojrzałam na niego.
- Ale o co ci chodzi ?
- O to, że tak nienaturalnie nadajesz. Znam cię. Co się
stało ?
Przewróciłam oczami. – No nic noooo
- Nie chcesz mi powiedzieć ?
- To nie o to chodzi. Po prostu nie widzę sensu, żeby
zawracać ci głowę.
- Ale ja chcę, żebyś zawracała mi głowę !
Nasz wzrok się spotkał i nastała niezręczna cisza.
- Dzięki Max. Jesteś wspaniałym przyjacielem. – poklepałam
go po ramieniu i już odwróciłam się od niego i postawiłam krok
- Nie ufasz mi ?
Na to pytanie zawróciłam się z powrotem i uśmiechnęłam się
delikatnie. – Oczywiście, że ufam, Max …
- W takim razie nie wiem … - nagle spojrzał na mnie
raptownie – Mam coś nagadać Nathowi ?
Założyłam ręce na piersiach. – A skąd domysły, że on niby
coś zrobił ?
- Bo on zawsze coś narozrabia i tylko po kłótni z nim jesteś
w takim stanie.
- Jakim stanie ?
- Nooo … - zamyślił się chwilę – jesteś smutna i nieobecna …
Oj ! – zniecierpliwiony przewrócił oczami, widząc, że czekałam na rozwinięcie
jego błyskotliwej myśli – Nie jesteś tą samą Vicky. Po prostu.
- Mhm, okeeeey … Przyjęłam do wiadomości. – powiedziałam
sucho – A teraz wybacz, ale idę pokorzystać z amerykańskiego słońca.
Nie czekając na jego reakcję zmyłam się z kuchni i wyszłam
na taras do pozostałych. Chłopaki śmiali się w najlepsze, wygłupiając, oczywiście
w durnostwach przodował im Tom, na co Kelsey, która leżała dalej na leżaku i tylko
pacała się po głowie, kręcąc nosem. Nareesha zajęła miejsce do opalania obok
niej i czytała książkę, nie zwracając na nikogo uwagi. Podeszłam do trzeciego
leżaka ustawionego obok dziewczyn, zdjęłam luźny t-shirt, który zasłaniał
turkusowy biustonosz i zsunęłam delikatnie spodenki, żeby były choć trochę
niżej. Wyłożyłam się na cieple, zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tym jak
słońce ogrzewało moje ciało.
- Dziewczyny – usłyszałam jęknięcie Kelsey, która
najwidoczniej dalej obserwowała wyczyny chłopaków – ja czasami naprawdę
zastanawiam się co ja widzę w Tomie.
Zaśmiałyśmy się jednocześnie z Nareeshą.
- Oj nie udawaj – odezwałam się – też masz czasem niezłe
fazy.
- Jaaaaa ???
- A ja ?!
- … - znacząca cisza
- Dobra, ja może też. – parsknęłam – Ale to nie zmienia
faktu, że po prostu obydwoje jesteście wariatami i do siebie pasujecie.
- Amen – dokończyła Nareesha
- Oł ! Cieszę się, że się ze mną zgadasz. – zajrzałam na
mulatkę
- Chyba nie zawsze, ale w tym aspekcie akurat tak. –
odpowiedziała, wbijając wzrok w książkę i ostentacyjnie przewróciła kartkę na
kolejną stronę
Wkurzona takim zachowaniem spojrzałam na dziewczynę Parkera,
która pokazała, że mam głęboko oddychać i rzekła;
- Amen.
Opadłam z powrotem na leżak, zamknęłam oczy i oddałam się
ponownie opalaniu, gdy po bodajże 5 minutach ktoś stanął naprzeciwko mnie. Nie
otwierając oczu wycedziłam zła, że ktoś śmiał przeszkodzić mi w błogim
relaksie;
- Kimkolwiek jesteś; zejdź mi ze słońca !
- Błąd. – głos Nathana – To ja jestem twoim słońcem.
- Tsa, które jest za ścianą burzowych chmur.
- Victoria nie bądź
chamska. –próbował mnie ujarzmić
- Twierdzisz, że to co mówię jest chamskie ?! – poderwałam
się - W takim razie ciesz się, że nie słyszysz tego co myślę.
- Kels – Nareesha zaalarmowała – chodź pójdziemy po jakiś
sok …
- Mhm, jasne – blondynka podchwyciła i zostawiły nas samych
- A tym razem o co ci chodzi ? – spytał sucho chłopak
- Zamierzamy normalnie rozmawiać jakby wcześniejsza rozmowa
się nie odbyła ?
- Znowu do tego wracasz ?
- A twoim zdaniem nie powinnam ?
- Nie ! A wiesz czemu ?
- Śmiało. Oświeć mnie !
- Bo zamiast cieszyć się wspólnymi chwilami, ty wolisz robić
mi wyrzuty ! – Nathan był zdenerwowany i niemalże gromił wzrokiem
- Nie miałam zamiaru robić ci wyrzutów jak to umiejętnie
nazwałeś ! Naprawdę niczego nie rozumiesz ?!
- No wybacz, że jestem taki niedomyślny !
- Chciałam choć teraz podzielić się z tobą tym, co siedzi we
mnie od 2 tygodni i ku twojemu zdziwieniu nie są to najprzyjemniejsze odczucia.
- Dobra, okey ! – krzyknął – To mów !
Uniosłam brew zirytowana.
- Czego jak czego, ale łaski to ja nie potrzebuje. –
powiedziałam wściekła, wstałam z leżaka, zawróciłam się na pięcie i już miałam
odchodzić, gdy jeszcze usłyszałam od niego;
- Widzisz ?! Nic tobie nie pasuje !
Nie mogłam tego olać i zawróciłam się do niego z impetem;
- Nie pasuje mi „nic” tylko mój facet, który ostatnio
zachowuje się nie do poznania !
- No zobacz jak 2 tygodnie potrafią zmienić człowieka. –
dodał z przekąsem
Popatrzyłam na niego smutnym wzrokiem, dając upust emocjom.
- Może nie 2 tygodnie, a Los Angeles i Scooter … - niemalże
szepnęłam
Zdziwił się nagłym moim zejściem z tonu i nic już się nie
odezwał tylko posłał mi puste spojrzenie. Nic mi innego nie zostało jak tylko
go opuścić i wejść do domu.
- Vicky, co się z wami dzieje ? – przechwyciła mnie Kels
- Nie mam pojęcia. – zrezygnowana pomachałam głową – Ale to
na pewno nic dobrego.
- Mogę jakoś pomóc ? Ja albo może Tom ?
Posłałam jej blady uśmiech i dotknęłam jej przedramienia. –
Kochana jesteś, ale nie.
- To może jakieś ciacho na mieście, hm ?
- A masz czas ?
- Jasne ! – uśmiechnęła się szeroko
- Ale nie będziemy rozmawiały o Nathanie ?
- Jeśli sobie tego nie życzysz to nie będziemy.
- To chodźmy !
- Ejejej ! Tylko może t-shirt nałóż. – spojrzała na mój
biustonosz
- Ty to masz głowę. – zaśmiałam się, poszłam na górę,
nałożyłam nową bluzkę i ruszyłyśmy do cukierni
Dobrze zrobiło mi te wyjście, bowiem pozwoliło mi się
odstresować i choć na chwilę nie przejmować się kłótniami i złymi relacjami z
Nathanem. Zasiedziałyśmy się w lokalu, dodatkowo urządziłyśmy jeszcze sobie
długi spacer i wróciłyśmy wieczorem.
W domu skierowałam się od razu do łazienki, gdzie wzięłam
prysznic. Odświeżona i przygotowana do spania, weszłam do pokoju bruneta.
Półsiedział w łóżku, oparty plecami o poduszkę, a na nogach trzymał laptop, w
którym coś działał. Nawet nie obdarował mnie spojrzeniem, gdy weszłam.
Odłożyłam szlafrok na fotel.
- Gdzie byłaś cały wieczór ? – spytał, nie odrywając od
sprzętu wzroku
- Tylko mi nie mów, że się stęskniłeś. – prychnęłam
- Nie było cię kilka godzin. – nie otrzymał ode mnie
odpowiedzi - Martwiłem się.
- O, martwiłeś się ! – zaśmiałam się złośliwie – Akurat w
tym aspekcie nie musiałeś, bo byłam z Kelsey.
Zamknął klapę laptopa z hukiem. – O co ci znowu chodzi ?!
- O nic Nathan – rzekłam łagodnie jakby nigdy nic – Dobranoc
– dodałam i położyłam się w łóżku, plecami do niego
- Vicky … nie chcę, żeby tak było.
- Ja też
- No to może – usłyszałam jak odstawiał komputer po czym
przybliżył się. Dotknął mojej wewnętrznej strony uda swoją dłonią i mruknął do
ucha – coś na zgodę ?
Nie potrafiłam po całym dniu kłótni zbliżyć się do niego
jakby było wszystko w porządku, bo nie było ! Nadmiar negatywnych emocji i żalu
jaki do niego czułam, nie pozwalał mi na czułości. Poza tym niczego na dobrą
sprawę nie wyjaśniliśmy sobie i staliśmy w punkcie wyjścia.
- Nie leź do mnie. – usłyszał stanowcze. Zabrał dłoń, a w
pokoju zapanowała grobowa cisza.
- Jasne – obrażony ton. Poczułam jak odwracał się do mnie
ostentacyjnie plecami i tak w „romantycznym” nastroju zakończyliśmy dzień.
Obudziłam się rankiem następnego dnia. Odwróciłam się, ale
Nathana nie było już obok. Nie. Wcale nie byłam tym faktem rozczarowana. Między
nami było źle. Tragicznie powiedziałabym. Nie potrafiliśmy normalnie rozmawiać.
Jedno podsycało i denerwowało drugie. Te 2 tygodnie w całkowicie różnych
światach rozwaliły nam coś, co budowaliśmy do tej pory i co było takie piękne.
Naszą więź.
Oczywiście na pierwszym miejscu jak zwykle szukałam w sobie
winy. Może nie powinnam była tak na niego naskakiwać ? Może nie powinnam była
wczoraj obrażać się ? Może przegięłam ? … Doszłam jednak do wniosku, że wina za
kryzysy w związkach zawsze leży po obydwu stronach i gdyby Nathan chciał mnie
od razu wysłuchać, tak po prostu porozmawiać, gdyby okazał mi choć trochę
zainteresowania i chciał wesprzeć na duchu, a nie był tylko zafascynowany swoją
pracą, to raczej to też by inaczej wyglądało …
Z takimi przemyśleniami skorzystałam z porannej toalety i ubrałam się.
Gdy wyszłam z łazienki i podchodziłam już do schodów, złapał
mnie uradowany od ucha do ucha Tom;
- No jak tam Słońce ? Piękny, słoneczny poranek, co ?
- W końcu Los Angeles. – mruknęłam w przeciwieństwie do
niego pozbawiona optymizmu
- Oj taaaaak. Gdyby nie to, że całą rodzinę mam w Anglii, to
namawiałbym Kelsey, żebyśmy osadzili się tu na stałe.
- Ołł. Odważne posunięcie.
- W końcu świat do odważnych należy ! – wyprostował się
dumnie – A jak u ciebie z Nathanowskim Smykiem się powodzi ?
Wypuściłam głośno powietrze z ust. – Jak za starych czasów.
- Oooooo – pomachał szatańsko brwiami – Iskrzy znaczy ?
- Wręcz wióra lecą.
- Eeeee to dobrze, nie pytam o więcej. – dał mi kuksańca w
bok – Sorry, zmykam jeszcze do swojej pani przed wyjazdem na plan.
Posłałam sztuczny uśmiech. – Jasne – i wyminęliśmy się
Chyba opacznie zrozumieliśmy się z Parkerem … Mówiąc „jak za
starych czasów” miałam na myśli wieczne spiny i kłótnie, które towarzyszyły mi
i Sykesowi w początkowych stadiach naszej relacji, ale raczej Tomowi nie o to
chodziło … Zeszłam na dół i przemierzałam hol, mówiąc po drodze rozłożonym na
kanapach Jayowi i Maxowi;
- Hej
- Cześć Piękna
- Siema Ruda
Zebrawszy przywitanie, weszłam do kuchni, w której siedział
posępny Nathan i jadł płatki z mlekiem.
- Cześć – powiedziałam, przechodząc obok niego
- Cześć – mruknął, jedząc. W ciszy wyciągnęłam z lodówki
wędlinę i masło.
- Denerwujesz się przed nakręcaniem klipu ? – zagadałam
- Nie. Przecież już to robiłem. – odpowiedział oschle. Na
taką reakcję uniosłam brew.
- O której wrócicie ? Może ugotowałabym coś dobrego ? – nie
poddawałam się
- Nie musisz. Nie wiem, o której wrócimy.
Do jednej uniesionej brwi doszła druga.
- Możesz mi nie odpowiadać półsłówkami ?
- Mogę spokojnie zjeść śniadanie ? – niemalże burknął zły.
Zamknęłam oczy i liczyłam do dziesięciu byle nie wybuchnąć. Posmarowałam masłem
chleb i położyłam na niego mięso. Z przygotowaną kanapką usiadłam przy stole.
Jedliśmy w milczeniu. Każde w oddzielnym kącie. Ta męcząca cisza trwała z dobre
5 minut, kiedy w końcu nie wytrzymałam i odezwałam się;
- Nie może tak być.
- Vicky – brunet w końcu obdarował mnie łaskawym spojrzeniem
– weź ty się ogarnij. Najpierw robisz mi awantury, potem znikasz na resztę po
południa, wracasz obrażona – wyliczał – i teraz stwierdzasz, że tak nie może
być ? Do kogo ty masz pretensje ?
Miałam oczy wielkości piłeczek tenisowych …
- Chcę jeszcze raz z tobą porozmawiać i wyjaśnić. Wszystko !
Od początku i na spokojnie.
- Ale ja zamiast rozmawiać o przeszłości, wolę wykorzystywać
teraźniejszość i okazje, które nam się trafiają do celebrowania wspólnych
chwil, ale tobie coś wiecznie nie pasuje i wszystko psujesz !
- Słucham ?!
- Dokładnie słyszałaś. Wczoraj wieczorem chciałem, żeby było
jak dawniej, ale nie, bo oczywiście musiałaś postawić na swoim !
- Nie będzie jak dawniej, bo nie potrafimy ze sobą
rozmawiać, nie widzisz tego ?! Uważasz, że łóżko wszystko załatwi ?! – krzyczałam, a on
przyjął zniecierpliwiony wzrok
- Czy ja mówię o jakimkolwiek załatwianiu jakiejkolwiek
sprawy ?
Pokręciłam głową jak w amoku. – Nie Nath, ja nie potrafię
cię zrozumieć.
- To ja nie wiem o co tobie chodzi. – powiedział ostrym
tonem
Westchnęłam smutno i spuściłam wzrok, widząc, że znowu nie
dojdziemy do porozumienia.
- Zmieniłeś się. – oświadczyłam cicho
- To ty tak uważasz. – odpowiedział swobodnym tonem, nie
przejmując się
Pozostało mi tylko jedno.
- Wiesz co ? – spojrzałam w jego szmaragdowe oczy, które w
tamtym momencie były zimne. Jakby wyzbyte wszelkich emocji. – Chyba
niepotrzebnie tu przyleciałam i zawracam ci głowę. – wstałam od stołu – Skup
się na pracy jak wcześniej. – mijałam go, gdy za plecami usłyszałam zdanie,
które rozerwało moją jedną połowę serca na części;
- Masz rację.
Ściągnęłam brwi byle stawić opór łzom, czując, że zaraz
stanie się coś okropnego … Zawróciłam się do niego przodem i odważnie
spojrzałam mu w twarz. Patrzył na mnie swobodnie. Wzięłam głęboki oddech i
zdobyłam się na odwagę;
- Zaprzeczysz jeśli powiem, że nie jestem ci potrzebna ?
Chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. On stał jakby skamieniał i
… milczał. MILCZAŁ. To było najokropniejsze milczenie w moim życiu. Druga
połowa serca rozerwała się na kawałki i całość przeszył stos igieł. Przełknęłam
ślinę i drżącym głosem, pokonując gul w gardle, szepnęłam, bo tylko na tyle
było mnie stać;
- Wszystko jasne.
Wyszłam z kuchni, starając się jeszcze nie rozpłakać.
Przechodziłam holem i przez szklane łzy widziałam Maxa i Jaya, którzy czytali
jakieś gazety, najwyraźniej na szczęście nie słysząc akcji z kuchni.
Przyspieszyłam kroku, wbiegłam po schodkach, wpadłam do pokoju, zamykając za
sobą drzwi i padłam bezsilnie na podłogę, wybuchając gromkim płaczem. Łkałam,
zanosiłam się od płaczu, aż dywan w jednym miejscu stał się mokry od łez.
Wszystko się rozpadło. To koniec. On mnie nie kocha. Nie chce mnie. Już po
wszystkim. Straciłam go.
Nie mogłam jednak pozwolić sobie na dłuższe płakanie i
rozpaczanie, bo trzeba było działać. Wstałam, wycierając łzy i doprowadzając
się do porządku. Wzięłam z kąta swoją walizę i zaczęłam wrzucać do niej
wszystkie swoje ciuchy.
Serce pękło. Bolało z rozpaczy. Z każdą kolejną rzeczą
wrzucaną do torby, przypominały mi się cudowne wspólne chwile spędzone z Nim.
Bolało. Bolało, że to już się nigdy nie powtórzy, a wszelkie plany i nadzieje
związane z przyszłością związaną z Nim sprawiały żal, że cały świat zawalił się
i nie miałam po co żyć.
Wyprostowałam się, zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech trzy
razy i wyszłam z pokoju do łazienki. Tam spakowałam wszystkie swoje rzeczy do
kosmetyczki i już wychodziłam, gdy w drzwiach wpadłam na Kelsey.
- Sorry – uśmiechnęła się, ale spojrzawszy na moją zapłakaną
twarz od razu spoważniała – Vicky, co się stało ? - pokręciłam tylko głową, nie
mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa – Dlaczego wychodzisz z pełną
kosmetyczką ?
- Wracam. – zdołałam wycedzić i minęłam ją, by jak
najszybciej zostać sama
- To przez Nathana ? – blondynka spytała jeszcze za mną, ale
nie miałam siły jej tego tłumaczyć i weszłam do pokoju, zamykając za sobą
drzwi. Rzuciłam kosmetyczkę na łóżko, a kolejne łzy spłynęły po policzkach.
Podeszłam do okna, otworzyłam je i patrzyłam na krajobraz, by uspokoić się.
Znienawidziłam to miejsce. Z całego serca. Po to leciałam taki kawał, żeby
rozstać się ? Gdybym wiedziała, to na pewno bym zrezygnowała z przylotu !
Usłyszałam krzyki i śmiech z dołu Sivy i Jaya, którzy
zaczęli ochlapywać się wodą z basenu. To mi tym bardziej nie pomogło w
świadomości, że już nigdy nie będzie jak wcześniej i, że muszę ich opuścić.
Jednakże opanowałam kolejną falę łez, a rozżalenie, smutek i ból zachowałam w
sobie głęboko, by móc funkcjonować. Przynajmniej do wyjścia z domu.
Zadzwoniłam po taxówkę. Miała przyjechać za niecałe 10
minut. Podeszłam do łóżka, zgarnęłam z niego kosmetyczkę i włożyłam do walizy.
- Vicky – do pokoju wszedł rozpędzony Tom i zatrzymał się, widząc co
robiłam. Zszokowany spytał; - Co się stało ? Dlaczego się pakujesz ?!
- Kelsey cię przysłała ? … Wracam do domu.
- Cccco ?!!
- Wracam do domu !
- Ale … - błądził spojrzeniem – Dlaczego ?!
Przełknęłam ślinę i wykrztusiłam. - Rozstaliśmy się z
Nathanem.
- … - Tom stał jak słup soli i chyba nie dotarło do niego co
powiedziałam
- Co tak patrzysz ? Zdarza się. Ludzie się rozstają.
- Ale nie ty i Nathan ! - wydusił
- To właśnie zaskoczę cię ; ja i ON też.
- Ale
- No co ?! – nie przerywałam pakowania
- Ale tak nie można !
- Tom daruj sobie. – przewróciłam oczami niewzruszona,
wrzucając do torby ostatnią bluzkę
- Ale ja tobie nie pozwalam wyjeżdżać stąd, rozumiesz ?!
- To nie jest kwestia tego kto mi pozwoli, ale tego kto mi
zabroni, Tom. – zapięłam torbę
- Ale przecież bilety powrotne masz kupione dopiero na za
kilka dni !
- Jeszcze dziś spróbuję coś sobie na wieczór załatwić. Może
uda mi się zmienić datę i wrócę do Londynu jeszcze dziś.
- A jak nie ?
- To będę w hotelu. Właśnie do jakiegokolwiek się wybieram.
- No chyba sobie żartujesz !
- Tom oprzytomnij ! Kilkanaście minut temu rozstałam się z
człowiekiem, którego kocham najbardziej na świecie, a który mnie nie chce, jak
mam tu zostać ?!
Parker posmutniał.
- Przepraszam cię Vicky, przepraszam … - podszedł do mnie i
przytulił – Tak mi przykro słońce … - pocałował mnie we włosy, ściskając.
Rozpłakałam się. – Ciiiii Vicky … Nie płacz … Ale może zaraz się jeszcze
pogodzicie co ? Przecież nieraz mieliście spiny na ostrzu noża, a za każdym
razem jednak dochodziliście do porozumienia.
- On … mnie … nie chce. – załkałam
- Gdzie on jest w ogóle ? Na dole go nie było. Co mu odbiło,
że rozstaliście się ? Przecież
- Wystarczy Tom. – odsunęłam się od niego – Nie jestem w stanie
teraz dłużej tu zostać ani o tym wszystkim rozmawiać.
- Jasne – pociągnął nosem – To może chociaż pomogę tobie i
zawiozę cię do hotelu ? W jakim będziesz ?
- Dziękuję, ale chcę sama sobie poradzić. Będę w takim
hotelu, który poleci mi taksówkarz.
Do pokoju weszła Kelsey.
- Nigdzie go nie ma. – oświadczyła Tomowi
- Nie szukajcie go dla mnie. Tym bardziej nie wróci. –
ściągnęłam brwi – Muszę iść, taxówka pewnie już przyjechała. Kocham was, dobrze
o tym wiecie. Dziękuję za wszystko i przynajmniej wy nie kłóćcie się, bo
jesteście dla siebie stworzeni.
- Ale ty Vicky też jesteś stworzona dla Młodego !
- Tom, proszę … - przytuliłam ich na pożegnanie – Czy mogę
was poprosić o to, żebyście jak coś, wytłumaczyli chłopakom czemu mnie nie ma ?
Obawiam się, że gdybym sama musiała to zrobić to nic by przez mój płacz nie
zrozumieli … Wytłumaczę im to wszystko jak już sama się z tym uporam i oswoję.
- Oczywiście. Zaoszczędzimy ci tego kochana. – Kelsey
przytuliła mnie
- Wszyscy są na dworze także luz. – dodał Tom – Daj chociaż
mi znieść tą walizę.
- Przepraszam, że tak wam namieszałam w pobycie. Naprawdę
strasznie mi głupio …
- Przestań w ogóle tak myśleć !
- Victoria skąd tobie takie rzeczy przychodzą do głowy ?
Chwilę później byłam już przed domem. Reszta była po drugiej
stronie, a Nathana rzeczywiście gdzieś wcięło … Tom włożył moją walizkę do
bagażnika taxówki.
- Dzwoń jak dojedziesz do hotelu. Przyjadę. Nie warto, żebyś
była teraz sama.
- Dziękuję, Kels.
- Ok, spakowane. – doszedł do nas Parker – Naprawdę musisz
odjeżdżać ?
Przytaknęłam tylko ruchem głowy, przytuliłam ich,
podziękowałam i chwilę później wyjeżdżałam już spod domu, który miał być
spełnieniem moich marzeń, a okazał się atrybutem koszmaru … Poprosiłam kierowcę
o dojazd do dobrego i sprawdzonego hotelu po czym wyłączyłam telefon i skupiłam
się na tym, by trzymać w sobie łzy. Po głowie i tak błąkały się myśli i
wspomnienia. Byłam z Nathanem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Dawał mi
tyle miłości, uczył cierpliwości, podnosił na duchu, dawał kopniaki do działania,
usadzał, gdy zbyt mocno kozaczyłam … Było cudownie. No właśnie. – BYŁO.
Kilkanaście minut później wchodziłam z walizą do hotelu. W
recepcji załatwiłam sobie pokój jednoosobowy na drugim piętrze i nie zwracając w ogóle uwagi na piękne
wnętrze budynku, skierowałam się z kartą w dłoni do swojego azylu.
Odnalazłam swój pokój, położyłam na czytniku swoja kartę i
weszłam do środka. Zatrzaskując drzwi za sobą odstawiłam walizkę i nie
zwracając na nic uwagi położyłam się na łóżko i dopiero teraz w pełni mogłam
oddać się płaczu. Cała się trzęsłam, z oczu tonami spływały łzy, a serce bolało
tak strasznie … Miałam wrażenie, że rozrywało mnie od środka.
Już nigdy więcej nie spojrzę w te oczy. Już nigdy więcej nie
przytulę się do niego, nie będzie mi dane zasypiać wśród jego zapachu. Już
nigdy więcej nie uśmiechnie się do mnie i nie puści filuternie oka. Już nigdy
więcej nie powie mi jak bardzo jestem dla niego ważna i, że … kocha mnie.
Moje miejsce po jakimś czasie zajmie jakaś inna. To ona
będzie go dotykać, rozmawiać z nim, całować jego miękkie i ciepłe usta … To już
nie będę ja.
Płakałam bez ustanku i wcale nie przynosiło mi to ulgi.
Sięgnęłam tylko po laptopa, żeby spróbować zmienić datę na swoich biletach,
ewentualnie kupić nowy powrotny na dziś wieczór. Na stronie internetowej
znalazłam wszystko co było mi potrzebne i załatwiłam sobie lot do Londynu o
godzinie 21.
Załatwiwszy to, zamknęłam laptopa i rzuciłam się ponownie na
poduszki. Tak bardzo płakałam, że po długim czasie zabrakło już mi łez, a brak
sił i chęci do życia, sprawiły, że zasnęłam …
Obudziłam się i początkowo nie poznając nowego miejsca, nie
wiedziałam co było grane. Jednak po dłuższej chwili uświadomiłam sobie smutną
prawdę. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 19. Nieźle; przespałam
cały dzień. Mając to jednak kompletnie w nosie, włączyłam z powrotem telefon i
w czasie, gdy aktualizowały mi się dane, poszłam do łazienki. Musiałam
odświeżyć się i doprowadzić do porządku.
Po zimnym prysznicu zakręciłam się w szlafrok, a włosy
owinęłam w ręcznik, robiąc turban na głowie. Wróciłam do pokoju i wzięłam do
ręki telefon. Chyba już z przyzwyczajenia, by zobaczyć czy nikt do mnie nie
napisał. 2 smsy od Kelsey;
„Miałaś zadzwonić ! W
którym hotelu jesteś ?”
oraz drugi jakże krótki i treściwy;
„ Viiickyyyyyy !!!”
Ale nie to przykuło moją uwagę ! W połączeniach wyświetliło
mi; 4 połączenia od Toma, 2 od Maxa i … 16 od Nathana ! Serce zaczęło mi
szybciej bić, ale przypominając jego lodowaty, poranny wzrok i brak
jakiejkolwiek skruchy, rozum kazał mi olać to i odłożyłam telefon na komodę. Po
chwili jednak usłyszałam dzwonek swojej komórki. Poderwałam się i zobaczyłam
ukochane zdjęcie i podpis; „Nathan
dzwoni”. Dłonie zaczęły mi się trząść, serce miałam wrażenie, że lada
chwili wyskoczy, ale w końcu znalazłam w sobie dość siły i odrzuciłam
połączenie. Nie minęła minuta, a otrzymałam od niego smsa;
„Odbierz ten cholerny
telefon !”
Pokręciłam głową i odłożyłam z powrotem sprzęt. Wróciłam do
łazienki, utwierdzając się w przekonaniu, że za bardzo mnie skrzywdził i nie
miałam ochoty z nim rozmawiać. Ciekawe jaki jeszcze kit miał ochotę mi wciskać,
przez który niby się rozstaliśmy. Ciekawe co jeszcze jego zdaniem zrobiłam źle.
Włączyłam głośną suszarkę i zaczęłam suszyć włosy, następnie przebrałam się i
wróciłam do pokoju. Wyświetlacz telefonu mrugał. Przycisnęłam przycisk i
zobaczyłam, że Sykes dzwonił jeszcze kolejno 4 razy pod rząd. Nie słyszałam
przez suszarkę, ale po chwili komórka ponownie zaczęła wibrować i ponownie na
ekranie ukazał się Nathan. No dobra Vicky. Bądź twarda. Poradzisz sobie i
odbierz, załatw to tu i teraz i wyleć do Londynu czysta ! Drżącą ręką wybrałam
zieloną słuchawkę, ale nie odezwałam się pierwsza.
- Victoria ?! – odezwał się Nath, a serce pod komendą jego
głosu zaczęło bić jak oszalałe – Victoria jesteś tam ?!
Wzięłam głęboki oddech.
- Czego ode mnie jeszcze chcesz ?! Czego dzwonisz ?! Masz w
końcu to co chciałeś, dałam ci święty spokój, więc przestań do mnie
bezsensownie dzwonić ! – wow, aż sama byłam zdziwiona swoją zawziętością i, że
stać mnie było na takie teksty
- Nie rozłączaj się !
- Mówiłeś mi, że to ja nie wiem czego chce, tak ? W takim
razie ułatwiłam ci zadanie, więc odczep się ode mnie, daj o sobie zapomnieć i
zatuszować ból ! – powiedziałam stanowczo i … rozłączyłam się. Uznałam, że tak
będzie najlepiej. Skoro nie możemy być razem, to musiałam się od niego
kategorycznie teraz zaraz już (!) odciąć, bo kontakt z nim tylko sprawiałby mi
ból i przypominał o wspaniałych chwilach, które były już nieistotne … Napisałam
za to do Kelsey smsa;
„Nie martw się, żyję,
a przynajmniej staram się. O 21 mam samolot, zaraz wychodzę z hotelu CUSTOM.
Przepraszam, widzimy się w Londynie, może na kawie ? Ucałuj Toma. Dziękuję.”
Opcja wyślij. Wstałam, zebrałam swoje rzeczy i skierowałam
się na dół, by zdążyć na lotnisko i na spokojnie przebrnąć przez odprawę.
Uregulowałam mały rachunek, wsiadłam do jednej z taxówek, które zawsze stoją
pod hotelami i wskazałam kierunek lotnisko. Zadzwoniła moja komórka.
- Przestaniesz do mnie dzwonić ?! – warknęłam do słuchawki –
Przestań mnie nękać !
- Gdybyś odbierała od razu to bym cię nie nękał ! – mówił wściekły
Sykes – Chcę porozmawiać.
- O ! – jadliwie roześmiałam się – Teraz cię wzięło na
rozmowę ? Wybacz, ale jest już za późno i nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. Ewentualnie
tylko o tym kiedy zechcesz zabrać swoje drobiazgi z mojego pokoju, to przekażę
dla Boba i wpuści cię po nie. Najlepiej gdybyś zrobił to w czasie kiedy ja będę
w pracy.
- Victoria przestań tak do mnie mówić.
- Hmmm, ale jak ?
- Jakbym był kimś obcym.
- Ale nic nas już przecież nie łączy, więc jakby nie patrzeć
jesteś dla mnie obcym człowiekiem.
- Victoria proszę cię !
- To ja cię proszę. – przyjęłam smutny i cichy ton - Daj już
i sobie i mi spokój. Wszystko powiedzieliśmy sobie rano.
- Ale ja nie chcę takiego spokoju !
- Muszę kończyć, cześć. – rozłączyłam się. Nie mogłam dłużej
z nim rozmawiać, bo rozpłakałabym się i zaczęła chlipać do słuchawki, a nie
chciałam pokazać mu swojej słabości i dać powodu do satysfakcji.
Jeszcze chwilę w samochodzie sobie popłakałam, a potem
zapłaciłam. Kierowca pomógł mi wystawić walizę na chodnik i weszłam do budynku
lotniska. Podeszłam do kasy, potwierdziłam swój lot, następnie udałam się na
prześwietlenie bagażu, a potem musiałam czekać jeszcze z 45 minut, bowiem mimo
wszystko przybyłam za szybko … Usiadłam na krzesłach i patrzyłam tępo w stolik.
Miałam wrażenie, że zaraz zwariuję, a głowa wybuchnie mi od natłoku myśli.
Myśli o NIM. Rzecz jasna.
Telefon zadzwonił kolejny raz. Znowu on. Odebrałam i nie
zdążyłam nic powiedzieć, bo wyprzedził mnie;
- A teraz słuchaj złośliwy rudzielcu, bo nie będę dwa razy
powtarzał !; MASZ SIĘ NIE ROZŁĄCZAĆ DOPÓKI JA TEGO NIE ZROBIĘ, ZROZUMIANO ?! –
tak dobrze mi znany stanowczy głos Nathana, gdy coś zawsze zmalowałam
Westchnęłam i poddałam się. Innego wyjścia nie widziałam, bo
i tak nie dałby mi spokoju. – Słucham.
- Dlaczego do cholery jasnej nie ma cię w hotelu ?! –
krzyknął zasapany
Postawiłam szeroko oczy. Kelsey mu powiedziała ! – Bo jestem
na lotnisku.
- Co ?! Masz się stamtąd nie ruszać, zrozumiano ?!
- Nath, po co ta cała szopka ? W ogóle przecież nagranie
teledysku macie od południa do wieczora, więc co ty wyprawiasz i właściwie
gdzie jesteś ?!
- Nie pojechałem na nagranie klipu, a aktualnie zbiegam z
Kevinem ze schodów w hotelu, w którym stacjonowałaś.
- Jak to nie pojechałeś na nagranie klipu ?!
- Normalnie ! Praca nie jest dla mnie najważniejsza. … Kevin
ruszaj się, szybciej ! – krzyknął do ochroniarza
Zamknęłam oczy. – Nic nie rozumiem. – pokręciłam głową
- Naprawdę nie rozumiesz ? – spytał ciepłym głosem
- Nie. Nath i błagam cię, jeśli masz coś do powiedzenia to
powiedz mi to teraz i nie dzwoń do mnie więcej !
- Przecież ja cię kocham Victoria ! – usłyszałam, a z oczu
spłynęły mi łzy – Halo ! Jesteś tam ?!
- Jestem. – szepnęłam – Co robisz ? – spytałam jednak z niedowierzaniem
- Kocham cię i będę to powtarzał w kółko ! Dlatego proszę
cię nie odlatuj ! Zmienię się, obiecuję ! Będę miał dla ciebie czas, będzie jak
dawniej, chcę z tobą być, dlatego proszę cię; NIE ODLATUJ !
W moje serce wlała się tona ciepła, która zaczęła sklejać
popękane kawałki.
- Skąd mogę być pewna, że jeśli zostanę to znowu nie
będziemy się kłócić i wszystko będzie wyglądało tak jak było przez ostatnie 2
dni ?
- Postaram się najmocniej, ze wszystkich sił. Olałem dziś
Scootera i od połowy dnia jeżdżę z Kevinem i szukamy ciebie po całej okolicy.
Przekopaliśmy chyba cały teren w promieniu 20 km. Tylko daj mi szansę.
Uśmiechnęłam się szeroko, słysząc jego staranie, wyzwanie
miłości i ciepły ton, którego mi brakowało.
- Dobrze – odezwałam się w końcu – Jedź spod hotelu prosto i
na głównym skrzyżowaniu kieruj się na lotnisko, bo na tym jestem.
- Czyli zgadzasz się ? – spytał
- Tak. Czekam na ciebie.
- Czeka na mnie ! – wydarł się szczęśliwy do Kevina, aż mi w
uchu coś zapiszczało – Kev wsiadaj, szybciej ! – pospieszał swojego ochroniarza
– Niedługo będziemy i nie wsiadaj do tego cholernego samolotu !
- Dobrze – roześmiałam się z jego entuzjazmu – wisisz mi
kasę za przedwczesny bilet.
- Co tylko chcesz. – roześmiał się
- Nath – jęknęłam nieśmiało
- Co tam ?
Uśmiechnęłam się do telefonu. – Kocham cię.
- Ja cię też. Zrozumiałem i uświadomiłem sobie to wszystko.
Nie potrafiłbym bez ciebie żyć. Jesteś moim światem. Szkoda, że tylko tak późno
wrócił mi mózg.
- Nigdy nie jest za późno.
- Już Kevin ruszył. Niedługo jestem i padnę na kolana przed
tobą, błagając o wybaczenie.
- No raczej, nie inaczej. – roześmiałam się i skończyliśmy rozmowę
Chyba nie muszę wspominać jaka byłam szczęśliwa ?
Szczerzyłam się, energia mnie rozpierała, a chęć do życia powróciła. Ból
momentalnie odszedł. On mnie kocha ! I zaraz po mnie będzie ! Znowu będziemy razem
! I wszystko będzie dobrze ! Nie rozwalimy tego !
Siedziałam i napawałam się tymi i podobnymi myślami, nie
mogąc doczekać się swojego ukochanego. Odliczałam czas, ale po upływie 30 minut
zaczęłam niecierpliwić się. Przecież z tego samego punktu jechałam taxówką i to
nie jakąś super szybkością około 20 minut. Pomyślałam, że mogły być korki.
Trochę nietypowo, że o takiej wieczornej godzinie, ale może …
Minął kolejny kwadrans. Zaczęłam już rozglądać się po całym
lotnisku, ale nigdzie nie widziałam ani Natha ani tym bardziej Kevina …
Kolejny kwadrans … Zaczęłam już się złościć, że mnie wystawił.
Dzwonił. Wstałam i szybko odebrałam;
- Nath, gdzie jesteście ? Niecierpliwię się już !
- Pani jest Victorią ? – usłyszałam jakiś nieznany mi
kobiecy głos
Zdezorientowana odpowiedziałam. – Tak. Kim pani jestem ?
Czemu odbiera pani telefon Nathana ?!
- Była pani ostatnią osobą, do której ten pan dzwonił i to
kilkanaście razy … Jestem doktor Samantha, a właściciel tego numeru razem z
drugim mężczyzną, z którym jechał, mieli wypadek samochodowy na zakręcie,
niedaleko hotelu CUSTOM.
Czułam jak krew odpłynęła mi z mózgu i kończyn. Opadłam na
krzesło i jak nawiedzona patrzyłam w podłogę.
- O Boże … - jęknęłam – Co z nimi jest, w którym szpitalu są
?!
- Obydwoje żyją, chociaż jeden mężczyzna trafił do nas w
bardzo ciężkim stanie i natychmiastowo podjęliśmy decyzję o operacji, która
właśnie przebiega. Drugi jest trochę w lepszym stanie. Szpital Cedars-Sinai
Medical Center …
W ogóle przepraszam, że tyle kazałam na siebie czekać i, że nie udało mi się wstawić rozdziału przed Świętami, ale jestem tylko człowiekiem i też miewam wzloty i upadki, także liczę na Waszą łaskawość :) Dlatego też za nieobecność i milczenie postanowiłam w ramach zadośćuczynienia napisać taki o długi rozdział, bo początkowo, gdy jego wizja ukazała mi się w główce, miałam zamiar podzielić go na dwie części, ale finalnie wyszło jak same przeczytałyście.
Odzywajcie się w komentarzach, a ja w końcu po całym dniu pisania rozdziału, usiądę do nauki, która mnie wzywa ;/ , a w nagrodę zrobię sobie dobrą obiado-kolację ;)
A jutro będę nadrabiała zaległości na blogach moich Zdolnych Istot :)
Love
PS ktoś z zagranicy pod którymś z ostatnich rozdziałów pytał mnie jak można się ze mną skontaktować- na górze bloga jest zakładka, którą specjalnie do tych celów stworzyłam ( "ŁĄCZA :)" ). Jest tam mój adres mailowy, na który możecie pisać: sanlanx@gmail.com