Wychodząc z łazienki poczułam
się jakoś nieswojo i musiałam wziąć głębszy oddech, ponieważ delikatnie
zawróciło się w głowie. Mimo tego zeszłam na dół, gdzie Bob krzątał się już po
kuchni.
- Cześć – potargał mnie po
rozpuszczonych włosach, które były jeszcze przed sekundą gładko ułożone
- Hej – mruknęłam
- Co tak niemrawo ? Ja w pełni
żywy, a ty co ?
- Źle spałam. Zapomniałam od
czego mam łóżko i całą noc spędziłam z głową na biurku. Wszystko mnie boli.
- Ojojoj, to rozruszaj szyję,
kark ...
Robiłam powoli co mi kazał.
- Poza tym wszystko ok ?
- Nie wiem. Jakoś tak mi słabo.
- Od samego rana ?? ... Może w
ciąży jesteś ?
- 3 razy. Nie nie nie. Ostatnio
byłam grzeczna.
- Aha. Już to widzę.
- Bob ! Zawstydzasz mnie ! –
czułam jak robiłam się na twarzy buraczkiem
- Oj daj spokój, dorośli z nas ludzie.
- Zejdź ze mnie i zmień temat.
- Czyli nie zostanę jeszcze przyszywanym dziadkiem ?
- OSZALAŁEŚ BOB ?!
- Nie no, tak tylko pytam ... Bo wiesz, Lucy miała ostatnio
sen
- Błagam.
- Okej okej. Wiem, ona i jej sny ... – roześmiał się
- Lecę, bo spóźnię się do pracy. Miłego dnia !
- Trzymaj kanapki.
- Ooooł, kochany jesteś ! – dałam mu buziaka i kierowałam
się w stronę drzwi
- Jedziesz samochodem Nathana ?
- Tak ! – odkrzyknęłam w ostatniej chwili i już byłam na
zewnątrz. Powietrze było rzeźkie, ale na szczęście od razu wsiadłam do
samochodu i włączyłam delikatne grzanie. Ruszyłam do pracy i bez żadnych
przeszkód byłam na czas. Coraz lepiej jeździło mi się samochodem Sykesa. Mogłam
już powiedzieć nawet, że nie był taki zły ;-).
Idąc do swojego gabinetu spojrzałam jeszcze na wyświetlacz
komórki, bo miałam nadzieję, że dostałam jakiś znak życia od Nathana, ale gdzie
tam ... Troszkę podirytowana tą ciszą od niego i niewiedzą co tam się dzieje
(swoją drogą brunetka z teledysku mnie denerwowała), postanowiłam rzucić się w
wir pracy i ujarzmić swoje negatywne emocje, które od pobudki we mnie
królowały. Została mi do dokończenia masa roboty papierkowej jeszcze z dnia
poprzedniego toteż za to się wzięłam. Po pół godzinie moja komórka zaczęła
wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz. Nathan dzwonił. Szybki przelicznik w
głowie – przecież u niego jest środek nocy. Zdezorientowana odebrałam.
- Halo – i usłyszałam ogromny hałas po drugiej stronie.
Jakąś muzykę, krzyki, piski, wrzaski ...
- Halo ? – usłyszałam głos swojego chłopaka
- Nathan ? Co się stało ? Czemu do mnie dzwonisz w środku
swojej nocy ?
- Bo. Bo. Bo cię kocham ! – wydukał i wtedy zrozumiałam, że
był pijany, obok usłyszałam chichot Toma
- Nath gdzie jesteś ? Co wyprawiasz ? – coraz bardziej mi
się to nie podobało
- Vicky ! Bo my świętujemy ! Bo koniec klipu ! – krzyczał mi
do ucha najprostszymi zdaniami jakie tylko można wymyślić
- Vicky, pozdrawiam cię ! – wrzasnął równie wcięty i
zachrypnięty Tom
- Słyszysz ? Tom cię pozdrawia ! – czknięcie Nathana
- I tylko po to do mnie dzwonisz, żebym wiedziała, że jesteś
wstawiony, bo skończyliście nagrywać teledysk ?!
- Oj Vicky, co się wściekasz ...
Głęboki wdech. – Jestem w pracy. Nie mogę rozmawiać.
- Vicky !
- Co ?!
- Kocham cię ! Masz chłopaka ?
- Nathan kończymy rozmowę, bo jesteś kompletnie zalany, a ja
nie będę z tobą w tym stanie rozmawiać przez telefon, będąc w pracy !
- Ale nie denerwuj się na mnie Myszko !
- Wiesz co ? Gdybyś wiedział jak mnie wkurzasz to sam sobie
byś przypieprzył. Zadzwoń jak wytrzeźwiejesz i skończysz tą dziką imprezę,
cześć ! – i rzuciłam telefonem na biurko. Ta rozmowa jeszcze bardziej wytrąciła
mnie z równowagi. Oni świetnie się bawili, a ja nie miałam teraz totalnie
pojęcia co tam się dzieje, a słysząc w jakim stanie był mój chłopak nachodziły
mnie przeróżne myśli. Najgorsza była świadomość, że nic nie mogłam zrobić, bo
dzieliło nas od siebie tyle kilometrów. Gdyby to działo się gdzieś tu, od razu
bym poszła i ewakuowała swoją gwiazdę wieczoru do domy, a tu niestety ...
Mogłam liczyć, że nie wywinie żadnej głupoty. Chociaż obok był Parker. To już
nie mogłam mieć nadziei na brak głupot ...
Pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Witam pani Victorio
- Dzień dobry – przywitałam szefa jednak bez cienia uśmiechu
- Jak idzie praca ?
- W miarę. Dzisiaj powinnam się z tym wszystkim wyrobić.
- Cieszę się bardzo. Chciałbym pani jednak jeszcze kogoś
przedstawić ...
Ściągnęłam brwi, odsunęłam się od biurka i wstałam. – Tak ?
- Nino, zapraszam ! – wydał komendę, a przed drzwiami do
mojego gabinetu stanęła dziewczyna, na oko w moim wieku, z kruczoczarnymi,
długimi włosami, o nieprzeciętnej figurze i w ładnych ciuchach – To jest Nina.
Od dzisiaj nasza nowa stażystka, będzie pracować jaka nasza sekretarka. W
zasadzie jako pani sekretarka.
Ściągnęłam brwi,
bowiem nic nie rozumiałam. – Moja sekretarka ? – powtórzyłam – Ale ja nie
potrzebuję nikogo do pomocy.
- Dużo rzeczy na panią zrzuciłem pani Victorio i pomyślałem,
że będzie pani ktoś potrzebny do ogarnięcia tego wszystkiego.
- Dziękuję za dobre chęci, ale ja nikogo nie potrzebuję „do
ogarnięcia”, bo sama sobie ze wszystkim świetnie radzę. Poza tym wolę pracować
jak dotychczas i nie dzielić z nikim tych wszystkich papierków, bo potem sama
do tego nie dojdę.
- Ależ pani Victorio, proszę nie być taką ambitną i dać
szansę innym. Tu chodzi o drobną pomoc.
- Ale ja nie potrzebuję nawet drobnej pomocy, bo wszystko
jest w porządku i nie rozumiem w ogóle tej sytuacji. – spojrzałam chwilowo na
dziewczynę, która stała pewnie za plecami Oliviera i oglądała swoje paznokcie.
Wróciłam wzrokiem do szefa. – Nie rozmawialiśmy o tym wcześniej, nawet niczego
takiego pan nie zasygnalizował. Jak mam to rozumieć ?
- Myślałem, że ucieszy się pani z dodatkowej pomocy.
Moja uniesiona brew.
- No trudno, widocznie nie trafiłem. Nina zaczyna od
dzisiaj. Owocnej pracy. – Town poczęstował mnie swoją bielą zębów przy
uśmiechu, zawrócił się na pięcie i wyszedł zostawiając mnie samą z tą
dziewczyną. Ręce mi opadły. Nie mogłam ogarnąć chwilowo co się działo.
Zmierzyłam się wzrokiem z dziewczyną.
- Ile masz lat ? – spytała - Nie wyglądasz znów tak staro
jak myślałam, że będzie osoba prezentowała się na tym stanowisku.
Otworzyłam ze zdumienia szeroko oczy. – Po pierwsze –
chrząknęłam, wytrącona z równowagi – nie przypominam sobie, żebyśmy przeszły na
„ty” ani, żebyśmy się sobie przedstawiły. Po drugie; nie mam zamiaru opisywać
się, po trzecie; jeżeli mamy razem pracować to bierzmy się do roboty.
- Jesteś zimna i konkretna.
- A ty bezczelna.
Nasz wzrok się spotkał. Mój srogi i gniewny, jej pełen
rozbawienia.
- Jestem Nina.
- Z tego co się dowiedziałam jesteś moją sekretarką, więc
zrób kawę. – chciałam jak najszybciej się jej pozbyć z oczu
- Z cukrem ? Z mlekiem ?
- Bez niczego. Rozpuszczalna.
- Oczywiście. – dygnęła teatralnie przede mną, następnie
przewróciła oczami i wyszła
Opadłam na fotel, licząc do dziesięciu. Jak to się stało ? W
ogóle o co chodziło ? Nie mogłam tak tego zostawić ! Nie pojmowałam tego i
wyruszyłam do Oliviera, żeby to wyjaśnić. Po zapukaniu i usłyszeniu zaproszenia
weszłam do środka.
- Tak myślałem, że zaraz pani się u mnie zjawi. – puścił oko
– Widzę, że nie jest pani zachwycona z mojej przysługi, dlaczego ?
- Nie nazwałabym tego przysługą.
- Tylko czym ?
„Karą” przemknęło mi przez myśl, ale na szczęście
pohamowałam się.
- Nie rozumiem tej sytuacji. Czy coś zrobiłam źle w swojej pracy
? Coś przeoczyłam ?
- Absolutnie ! Jestem z pani zadowolony jak wcześniej.
- Więc po co to ?
- Już mówiłem. Żeby trochę panią odciążyć. Wszelkie zapisywania
w kalendarzu spotkań, nagrań, daty umów będzie za panią załatwiała teraz Nina.
Westchnęłam ciężko. Miałam wrażenie jakbyśmy drołowali
zamknięte koło. – Ale przecież ja sama dobrze sobie radzę.
- Pani Victorio no ...
- Powierzcie ją komuś innemu. W innym dziale zapewne
potrzebują asystentki. Ja jej nie potrzebuję.
- Przykro mi, ale Nina zaczyna staż od dzisiaj.
Zacisnęłam szczękę. Już wiedziałam, że byłam na przegranej
pozycji.
- Wracam do pracy. – powiedziałam cicho i wyszłam od pokoju
szefa. Szłam z powrotem do siebie cała zła. Nie potrzebowałam żadnej pomocy.
Jeszcze czego ! Ta dziewczyna narobi mi tylko sajgonu i brudu w papierach i
tyle z tego będę miała. Wolałam liczyć tylko na siebie. Ale nie. Do kolejnej
złości tego dnia doszła kolejna wściekłość.
Weszłam do gabinetu, a tam zastałam Ninę, która czytała
umowę, którą zostawiłam na wierzchu.
- Zostaw to. – powiedziałam oschle
- Oł, sorry, ale tak mnie to zaciekawiło, co to jest ...
- Zawsze wciskasz nos tam, gdzie nie trzeba ? – obeszłam ją,
by stanąć po drugiej stronie biurka
- Jak mam się do ciebie zwracać ?
- Nijak
- To mój pierwszy dzień. I tak nie jest mi łatwo ...
- Słuchaj. – nachyliłam się do niej i dopiero wtedy
zobaczyłam jej brązowe oczy podkreślone złotą kreską – Nie wiem co tu zaszło i
na jakiej stopie znajomości jesteś z szefem, w sumie nie interesuje mnie to,
ale ja nie zostałam nigdy poinformowana o twoim etacie, choć wydaje mi się, że
powinnam być zaraz po Olivierze drugą osobą, która się o tym dowiedziała, ale
tak się nie stało. Nie wiem z jakich przyczyn i bardzo mnie to dziwi, ale do
twojej wiadomości; nie lubię pracować z kimś, więc lepiej, żebyś ogarniała, bo
nie zamierzam wykonywać podwójnej roboty i poprawiać twoich błędów. Jasne ?
- Jeeeeeju – przewróciła oczami – Zawsze jesteś taka wredna
i spięta ?
- Weź się już do roboty, okej ?
- Stawiam, że dużo osób cię nie lubi.
- Nie jestem słoikiem Nutelli, żeby wszyscy mieli mnie
lubić.
Chyba nie spodziewała się takiej odpowiedzi, bo spuściła
wzrok. – Przyniosłam kawę.
- Świetnie. Szef wytłumaczył ci czym będziesz się zajmować ?
- Tak, wiem wszystko.
- To na co czekasz ?
- Już idę. Mam być dwa pokoje obok, mój numer na telefonie
to 11 jakbym była potrzebna.
- Świetnie – zasiadłam na fotelu i wzięłam do ręki papiery –
Możesz iść na razie, nie mam niczego dla ciebie.
Kiwnęła głową i zadowolona wyszła. Tylko zamknęła za sobą
drzwi, a ja wzięłam głębokie oddechy. Do tego łyknęłam swoje tabletki, które
zostały mi wypisane w szpitalu na wzmocnienie i wzięłam się z powrotem do
roboty.
Tak zajęłam się wypełnianiem obowiązków, że nawet nie obejrzałam
się, a już wybijała godzina 15. Spakowałam swoje rzeczy osobiste do torebki,
wyszłam z gabinetu, zakręcając drzwi na klucz i wyszłam z „EandJ”. Nacisnęłam przycisk
na pilociku i otworzyły mi się drzwi w samochodzie Nathana, gdy usłyszałam;
- Zaczekaj !
Odwróciłam się. To była ona. Szła w moją stronę. Oparłam się
bezsilnie o przytwarte drzwi auta.
- Nie dałaś mi dziś popracować. – usłyszałam
- Nie miałam czym się dzielić. Wszystko załatwiłam sama.
- Aha, fajnie. – kiwnęła głową – I przez cały staż ja będę
siedziała przed monitorem i nie będę robiła nic, bo ty chcesz wszystko robić
sama ?
- Zjawiłaś się nagle, znikąd, nie zostałam o tym poinformowana
i myślisz, że ze wszystkim będę ganiała do ciebie po to, żebyś się nie nudziła
?
- Nie mówię o wszystkim tylko o cząstkowych sprawach.
- Nie ma czegoś takiego tu jak „cząstkowe sprawy”.
- To tak ma wyglądać mój cały staż ?
- Nie do mnie reklamacje. Pretensje do tego, kto cię
zatrudnił.
- Wydaje mi się, że robisz to specjalnie, bo nie chcesz mieć
konkurencji.
Uniosłam brew. Byłam coraz bardziej zdziwiona jej
bezpośredniością, ale i bezczelnością.
- Jakiej konkurencji ? Jesteś zatrudniona jako sekretarka, a
nie na moim etacie, więc skąd takie odważne podsumowanie ?
- A jeśli bym się sprawdziła to czułabyś mój oddech na
plecach.
- O tak i zapewne tego się obawiam. – skwitowałam,
powstrzymując śmiech – Nie wiem jak ty, ale ja po skończonej pracy wracam do
domu, a tak się składa, że jest po 15stej. – otworzyłam drzwi samochodu i już
chciałam wsiadać, gdy usłyszałam jeszcze;
- W którą stronę jedziesz ?
- W przeciwną. – rzuciłam, zamknęłam drzwi, zapięłam pas i
szubko ruszyłam, zostawiając ją na parkingu – Co za dziewucha ! – warknęłam w
aucie, włączając się do ruchu – Co ona sobie wyobraża ? W ogóle co to za teksty
? Oj nie ... na pewno nie zostaniemy koleżankami !
**
Weszłam szybkim krokiem rozwścieczona do „Sweet Dreams”.
- A ty co jak tornado wpadłaś ?
- Lucy, tak mną nerw trzaska, że nie wytrzymam !
- Co się stało ? Chodź, opowiadaj !
- Zaraz, tylko przebiorę
się w wygodniejsze ciuchy. – i pognałam na górę, przebierając się w najwygodniejszy
pod słońcem dres
Opowiedziałam natychmiastowo Lucy o całym zdarzeniu w pracy,
nie oszczędzając nerwów. Kobieta wszystko cierpliwie wysłuchała.
- Ale czemu nie dasz dziewczynie szansy ?
- Ale ja nie powiedziałam, że jej nie dam !
- No dzisiaj nie dałaś.
- Dobra tam. – przewróciłam oczami – Wkurza mnie
niesamowicie. Jest taka arogancka, pewna siebie i bezczelna.
- ...
- Okej, też czasami jestem, ale nie byłam taka pierwszego
dnia pracy, Lucy ! Przecież ja byłam jak trusia; potulna, cicha i nawet
wystraszona a ta ? Jakby cały świat miał ją całować po stopach !
- Nie przesadzasz ? Może uprzedziłaś się do niej, co ?
- Wątpię. W ogóle cała ta sytuacja jest dzika. Nie podoba mi
się to Lucy i czuję, że jeszcze będą przez nią kłopoty. I to niemałe.
- Obyś się myliła.
- No obym się myliła. – kiwnęłam głową – Pomóc ci w czymś ?
Macie trochę ludzi dzisiaj.
- Obawiam się dać tobie szkła, że zrobisz z niego drobny
mak. – roześmiała się
- Bez przesady. – puściłam oko – Wiesz, zastanawiam się co
ze Stephanem, co z tą tomografią wyszło ...
- Bob mi wspominał o tym chłopczyku, biedactwo ... No, a
Nath nie dał tobie znać co wyszło ?
- Pffff ! Nath dał znać, ale co wyszło z imprezy ! – zbulwersowałam
się na nowo
- Jak to ?
- Zadzwonił do mnie, gdy byłam w pracy. U nich środek nocy i
wyobraź sobie, że tam dzikie szaleństwo było, a Nath był tak wstawiony, że
głowa mała !
- Ojć.
- Dokładnie „ojć” !
**
- Cześć Steph !
- Cześć Vicky ! – jak zwykle przyszła pora na rozmowę przez
Skype`a z małym pacjentem
- Wyspałeś się ?
- Tak !
Patrzyłam na jego buźkę i nie czułam już żadnego gniewu ani
chociażby jednej negatywnej emocji. Nic się nie liczyło innego w tamtym
momencie oprócz niego. On był moim promykiem.
- Coś ci się śniło ?
- Mhm ...
- A co ?
Uśmiechnął się nieśmiało i krzyknął rozentuzjazmowany. – Ty !
Roześmiałam się. – Ja ? Naprawdę ?
- Mhm ! – pokiwał główką
- To co tam robiłam w twoim śnie ?
- Bawiłaś się ze mną najpierw, potem chodziliśmy po plaży, a
potem mnie przytulałaś.
- Chodziliśmy po plaży ?
- Tak.
- Wow, super ! To sobie wyobraź, że teraz tak strasznie
mocno cię do siebie przytulam ! – objęłam się ramionami, śmiejąc się – Czujesz ?
- Nie. – wzruszył ramionkami
- Szkoda, a tak się starałam ! – śmiałam się nadal
- Vicky ... ?
- Tak ?
Chwila ciszy.
- Kiedy przyjedziesz ? – spytał cicho, a po sekundzie
spojrzał w kamerkę smutnymi, orzechowymi, dużymi oczkami, aż mnie te smutne
spojrzenie przeszyło na wylot
- Nie wiem jeszcze Steph. – odparłam równie smutno
- Szkoda, bo fajnie by było jakbyś przyjechała ...
- Bardzo bym chciała, ale nie mogę ...
- Wiem, wiem, Nathan mi to wczoraj mówił.
- No widzisz. A dzisiaj do ciebie też przyjdzie ?
- Mówił, że tak. Fajnie, pójdziemy dziś na spacer.
- Na spacer ? – ożywiłam się – Pani doktor pozwoliła tobie
wyjść na spacer ?
- Mhm.
- Ooooo to świetnie ! – zatem jego stan zdrowia się
polepszył ! - Jutro mi opowiesz jak było, zgoda ?
- Pewnie ! Ale z Nathanem będzie superowo ! Zresztą z tobą
też było. Ale z tobą było fajniej.
- No co ty ! Nathan zna wszystkie nazwy samochodów, a
pamiętasz, że ja nie znałam ? Śmiałeś się jeszcze wtedy ze mnie. – przywołałam wspomnienia
z uśmiechem na twarzy
- Tak, ale on nie umie tak fajnie czytać jak ty.
- Ale umie mnóstwo innych rzeczy. Poproś go dziś o latawiec
to ci zrobi.
- Umie ?! – pisnął z ekscytacji
- No jasne !
- Wooooooooooooow, ale ekstra !
Porozmawialiśmy jeszcze jakiś kwadrans po czym malec musiał
się rozłączyć, bo przyszła pora na drugie śniadanie. Byłam szczęśliwa po
rozmowie ze Stephanem, bo połączyłam fakty i wyszło mi, że jego stan zdrowia
się poprawił, a przecież to fantastycznie ! Oczywiście zapragnęłam go
odwiedzić, ale na razie nie zapowiadała się taka możliwość.
Poczekałam jeszcze chwilę, bo miałam nadzieję, że może mój
chłopak domyśli się i zechce ze mną porozmawiać. I tym razem nie przeliczyłam
się. Odebrałam, a na monitorze wyskoczył mi on z butelką wody, a gdzieś tam za
nim z nogami w górze na fotelu leżał- jak po butach poznałam- Tom.
- Cześć Sykes.
Przełknął ślinę.
- Zawsze mówisz do mnie po nazwisku jak jesteś na mnie zła i
gdy coś przeskrobałem.
- No nieomylny jesteś kochanie !
Skrzywił się. – Jesteś zła za ten telefon z imprezy ?
- Za sam telefon nie, ale za to co do mnie gadałeś, a raczej
jąkałeś i czkałeś.
- Przepraszam, ale miałem potrzebę usłyszenia ciebie ...
- Ale jak ty się załatwiłeś kurde ! Już ja nie chcę wiedzieć
co ty wczoraj tam wyprawiałeś !
- Nie byłem aż tak mocno wstawiony ...
- Kochanie, pytałeś się swojej dziewczyny czy jest wolna.
Zrobił minę zbitego psa, ale hamując śmiech.
- Nathan ty cioto ... – za nim rozległo się mruczenie
Parkera, który ledwo żył mniewałam ...
Chrząknęłam. - Masz coś na swoje usprawiedliwienie ?
- Alkohol był za darmo.
- A właśnie ! Znowu trafiłeś na znajomego barmana, że mogłeś
się napić ?
- Oj Vicky, skończyliśmy w końcu nagrywanie teledysku, więc
kto by tam patrzył na wiek ... Liczy się sukces.
- Przynajmniej fajny ten teledysk ?
- No. W porządku. Po rozmowie wyślę ci.
- Aha
- Przepraszam cię. Ta rozmowa ... To było żałosne.
- Nie zaprzeczę. A przeprosiny przyjmę.
- Super – odetchnął z ulgą i w końcu uśmiechnęliśmy się do
siebie
- Ale mam nadzieję, że mimo kaca pójdziesz do Stephana ... ?
- Oczywiście, że pójdę. Albo ma się jaja albo kinder
niespodzianki.
Roześmiałam się. – Co to za porównanie ?
- Skądś podsłyszane.
- Niezłe. A jak on się czuje ? Jakie wyniki z tomografii ?
- Skąd wiesz, że miał tomografię ?
- Skojarzyłam po prostu, więc jak ?
- Nie wiem jeszcze za bardzo, bo nie jestem z rodziy, więc
muszę poczekać na tą miłą pielęgniarkę, która coś tam szepnie, pamiętasz jakie
były problemy z dowiadywaniem się czegokolwiek ...
- Pamiętam. Ale daj mi znać od razu jak się czegoś dowiesz !
- Dobrze Vicky.
- Ale na pewno !
- Na pewno.
- Okej ...
- Vicky, pamiętasz jak po ostatniej akcji z artykułem, w
którym wystąpiłaś, a który przed tobą próbowałem utaić, obiecałem, że następnym
razem nie będę ukrywał przed tobą takich rzeczy ?
Przełknęłam ślinę. – Tak ...
Spojrzał na mnie czułym wzrokiem.
- Znowu mnie mają ? – spytałam drżącym głosem
Cześć ! Jak zapewne od razu zauważyłyście zmieniłam nieco wystrój bloga (te zdjęcie Nathana jest moim ulubionym). Wiem, że do tego wcześniejszego byłyśmy przyzwyczajone, ale mam nadzieję, że ten również przypadnie Wam do gustu, bo chciałam zmienić wygląd. Nie może być ciągle tak samo :). Jeśli nieudana zmiana to za jakiś czas zmienimy znowu - może na dzień wiosny ;-) ? Okej, owa zmiana też nie była tak bez okazji ... 27 stycznia Wantedowe miały swoje 2.urodziny ! To już ponad 2 lata jesteście tutaj i czytacie moje opowiadanie ! Dziękuję za to, że nadal jesteście, że komentujecie, dajecie znać co u Was, wspieracie. To dla Was tu jestem i dla Was tworzę. Bez Was byłoby trudniej i pewnie przestałabym pisać.DZIĘKUJĘ !!!
Nie miałam pojęcia, że mojego bloga czytają całe klasy (pozdrawiam Dziewczyny z 3c ;-)). Zapewne zaskoczyłabym się, zdając sobie sprawę, kto odwiedza Wantedowe, w jakich proporcjach i w jakich miejscach. Wow. To jest niesamowite !
Odnośnie poprzedniej notki - dziękuję za słowa otuchy, było mi bardzo ciepło na sercu, gdy czytałam Wasze komentarze. Jesteście niezastąpione. Już mi trochę lepiej.
To tyle dziś ode mnie - chyba pora do spania, nie sądzicie ;) ? Przepraszam za jakiekolwiek błędy w rozdziale jeśli takowe są, ale pora robi swoje.
Byle do środy, bo jadę do domku - jupi ;D !
Buziaki, dobranoc :*